RSS

Dlaczego Bóg dopuszcza cierpienie?


   Gdy człowieka dosięgnie jakieś nieszczęście, wtedy często słyszymy stwierdzenie: " Co ja uczyniłem, że zasłużyłem na taka karę", albo gdy spotka coś złego naszego przyjaciela, odznaczającego się prawością i oddaniem Bogu, wtedy ze zdumieniem mówimy: " Jak to może być? Taki oddany i kochający Pana z całego serca chrześcijanin, a tak bardzo cierpi?"
Jeśli Bóg jest naprawdę dobry, jak mówi Biblia i jeśli wszystko jest pod Jego kontrolą, to dlaczego człowiek stworzony na obraz Boga tak wiele musi cierpieć?


To pytanie, (wyraził cierpiący Hiob: " Człowiek rodzi się, by jęczeć, jak iskra, by unieść się w górę."), było dla człowieka zawsze wielką zagadką i tajemnicą, tym bardziej skomplikowaną, gdy widzi, że życie oddanego Bogu pełne jest smutku i nieszczęścia, podczas, gdy życie niegodziwego człowieka, w tym czasie jest pełne sukcesu i przyjemności. Dlaczego my dopuszczamy do siebie takie myśli? Czy dziecko Boże powinno zazdrościć bezbożnikowi? Szczerze mówiąc, były takie momenty w naszym życiu, prawda? Powodem tego jest to, że będąc dziećmi Bożymi uważamy, że zasługujemy na szczególną pobłażliwość, ponieważ jesteśmy lepsi od tych bezbożników, modlimy się, czytamy Biblię, nie krzywdzimy ludzi, itp. itd. Innymi słowy, nie jesteśmy jak inni ludzie - cudzołożnicy, zdziercy, oszuści lub jak nasi sąsiedzi.

I dlatego, aby przypomnieć nam, że nie mamy szczególnych zasług, że jesteśmy tylko grzesznikami i wszystko otrzymujemy łaską Bożą, Bóg dopuszcza w naszym życiu różne próby, by przypomnieć nam, kim jesteśmy w istocie. Jak byśmy wyglądali, jakby Bóg wstrzymał choćby na moment Swoje miłosierdzie i łaskę?
Jak przewrotne jest serce ludzkie, ono zawsze chce się czymś pochwalić, pokazać coś godnego pochwały, a tym tylko ubliża Bogu. Tylko Jemu należy się wszelka chwała. Dlatego Bóg dopuszcza w naszym życiu takie momenty, które ujawniają prawdziwy stan naszego serca, jakie ono jest w rzeczywistości, pragnie abyśmy zrozumieli i poczuli w jakim stopniu jesteśmy zależni od Niego.


Jak przedstawił nam tą prawdę nasz Zbawiciel Jezus Chrystus w kazaniu na Górze Oliwnej: " Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.  A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują."

Co Pan chce nam powiedzieć? On ostrzega nas o zwodniczości szerokiej drogi, która wydaje się być atrakcyjną dla człowieka, dlatego też i wybiera ją większość ludzi. Wydaje się, że na tej drodze ludzie są wolni, swobodni, weseli, czasami szczęśliwi. Ile na tej szerokiej drodze jest zabawy, śmiechu i radości! O jakże to wszystko jest mylące!
Ale jest inna droga – wąska i wrota jej są ciasne. Przez te wrota nie wchodzą gromadnie, ale pojedynczo, każdy podejmując osobiście decyzją. Może te ciasne wrota miał na myśli Chrystus, gdy powiedział, że "
Królestwo Niebios doznaje gwałtu i gwałtownicy je porywają.
"

Jak to rozumieć? Jako walkę o wiarą. Diabeł na wszelkie sposoby stara się zwieść pielgrzyma z tej drogi prowadzącej do Królestwa Niebieskiego. Szepcze mu różnego rodzaju kłamstwa: Jesteś zbyt dużym grzesznikiem, wieczność - to tylko iluzja, życie jest tylko tu na ziemi, a potem wszystko kończy się. Popatrz, jak wiele jest przyjemności w tym życiu, czy warto pozbawiać się tego. W ten sposób stara się przekonać, byś nie wszedł na wąską drogę. Szatan nigdy nie powie ci, jaki jest koniec szerokiej drogi, uczyni wszystko co jest w jego mocy, aby ukryć przed tobą to, że szeroka droga, która początkowo wydaje się tak atrakcyjna, prowadzi do wiecznej śmierci " gdzie robak ich nie umiera i ogień nie gaśnie " – jak mówi Chrystus.


Spójrzmy, jak obecnie świat zachwala na różne sposoby tą szeroką drogę. Szczęśliwi są ludzie, którzy jej nie wybierają. Jakiż to jest fałszywy obraz, pokazujący w przewrotny sposób piękny początek drogi, ale milczący o jego zgubnym końcu. A gdzie jest prawda o końcu niecnych ludzi przed Tronem Bożym? Musimy zrozumieć, że ci, którzy wybierają tą szeroką drogę zostaną wrzuceni do Otchłani na wieczne męki. To jest ich los - wieczność bez Boga, bez nadziei, w ogniu nieugaszonym.
Koniec – nad tym warto się zastanowić. Świat nam o tym nie powie. Wokół króluje zło, przemoc, zdrada, kłamstwo, bezprawie i jak gdyby Bóg nic nie robi. Ale ostatnie słowo i tak należy do Pana. Czym bardziej usta bezbożnych bluźnią Bogu, tym bardziej straszny będzie ich upadek. Bóg jak gdyby pozwala grzeszyć, ale gdy „nieprawości osiągną pełną dojrzałość”, wtedy objawi się zgubny koniec. Pamiętajmy, że istnieje granica tego, na co Bóg pozwala grzesznikowi, bo "nie zawsze Duch Mój - mówi Pan – będzie lekceważył człowiek."


Ale jaki jest szczęśliwy koniec sprawiedliwego! Pożegnalne słowa apostoła Pawła, który wybrał tą wąską ścieżką brzmią: "…czas rozstania mego z życiem nadszedł. Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego. " Z taką nadzieją umiera każde dziecko Boże.
Czy mamy pewność, że kiedy widzimy koniec drogi możemy powiedzieć: " A teraz da mi wieniec sprawiedliwości Pan, sprawiedliwy Sędzia ".

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.

OSTATNIE POSTY