RSS

Marek i Demas.


Dzisiaj w rozważaniach nad Listem apostoła Pawła do Filemona wezmę końcowe dwa wersety tego Listu, które brzmią tak: "Pozdrawia cię Epafras, współwięzień mój w Chrystusie Jezusie, Marek, Arystarch, Demas, Łukasz, współpracownicy moi. " (Fil. 1:23-24). Zapoznajmy się z dwiema osobami wspomnianymi przez apostoła Pawła, a mianowicie: Demasem i Markiem. Porównując tych dwóch ludzi, zauważymy, że mają oni ze sobą wiele wspólnego, zarówno pod względem charakteru, jak i doświadczenia, ale uderzające jest to, że ich biografie kończą się w zupełnie różny sposób. Jednego - wspaniałym zwycięstwem, a drugiego - kompletną porażką.

Spójrzmy na początek na historię Demasa. Co ona nam mówi? Historia Demasa mówi, że dobry początek nie zawsze gwarantuje dobre zakończenie. Można mieć wspaniały początek, iść dalej właściwą drogą i poczynić wielki postępy w swoim chrześcijańskim życiu i doświadczeniu i mimo to skończyć na stronie wrogów Chrystusa. Jaka to tragedia moi drodzy. Oto dlaczego Słowo Boże ostrzega: "Tak więc kto myśli, że stoi, niech uważa, aby nie upadł. " (1Kor. 10:12). Czy to nie stało się z Demasem?

Niewiele powiedziane jest w Pismach o Demasie. Paweł wspomina go trzy razy w swoich Listach i za każdym razem pisał o nim, gdy znajdował się w więzieniu. Demas był jednym z wierniejszych przyjaciół apostoła Pawła podczas jego pierwszego uwięzienia w Rzymie. W swoich Listach do Kolosan i Filemona, które Paweł napisał w czasie, gdy był uwięziony, Demas jest zawarty w jego pozdrowieniach. W Liście do Filemona Paweł nazywa go nawet swoim współpracownikiem. Podczas drugiego uwięzienia, gdy napisał drugi List do Tymoteusza, Paweł znowu wspomina o Demasie, i tutaj on pisze: „Albowiem Demas mnie opuścił, umiłowawszy świat doczesny, i odszedł do Tesaloniki. ” (2Tym. 4:10). To wszystko, co zostało powiedziane o Demasie, jak gdyby mało, a jednak wiele.

Co możemy powiedzieć o Demasie mając takie skromne dane? Po pierwsze, w pewnym okresie swojego życia, najprawdopodobniej w młodości, miał osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem. Ponadto w jakimś czasie po nawróceniu, poświęcił swoje życie służbie dla Pana. Paweł nazywa go swoim współpracownikiem. Pracował więc z apostołem Pawłem, pomagając mu w dziele Bożym. I przy tym on wiernie służył Panu, nie tylko w słoneczne dni, ale także wtedy, gdy na drodze do wypełnienia posługi pojawiały się trudności i sprzeciw. Przy pierwszym uwięzieniu Pawła w Rzymie, Demas był z nim służąc i wspierając go. Widzimy to, jak wspominałem z faktu, że Paweł będąc w więzieniu, mówi o Demasie jako o swoim współpracowniku. Jeśliby nic więcej nie było powiedziane o nim, to można dojść do wniosku, że Demas rozpoczął swoją duchową posługę dobrze i pomyślnie zakończył ją. Ale niestety, ostatnia rzecz o nim powiedziana nam, mówi, że koniec był smutny. "Demas mnie opuścił, umiłowawszy świat doczesny, i odszedł do Tesaloniki. " Ile tragedii w tych słowach.

Co one nam mówią? Mówią nam po pierwsze o sile przyciągania i atrakcyjności świata, który zwiódł i sprowadził go na manowce ze ścieżki wiary i naśladowania Chrystusa. Dalej widzimy, że serce Demasa najpierw wykazuje wielkie zainteresowanie Bogiem, a potem poddaje się mocy władcy tego świata.
Słowa Pawła również pokazują nam, że przyszedł taki moment w życiu Demasa, że on podjął definitywną decyzję - "umiłował świat doczesny." A na koniec, gdy podjął taką decyzję w swoim sercu, to doprowadziło go do określonych działań – on opuścił Pawła.

Dlaczego on to uczynił? Dlaczego opuścił Pawła i udał się do Tesalonik? Paweł podaje powód. On umiłował świat doczesny, tj. uległ wpływom i sile doczesnego wieku. Moi drodzy, nie bądźmy tak naiwni myśląc, że w naszym wieku nie ma tych pokus i zwiedzenia. Nawet Słowo Boże przyznaje, że istnieje doczesna rozkosz w grzechu, ale jest ona krótkotrwała, przemijająca. Niebezpieczeństwo każdej pokusy, która nas pociąga polega na tym, że kusiciel nie mówi nam, że grzeszna przyjemność jest tylko tymczasowa i ulotna.
Mojżesz o tym wiedział, dlatego "nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona, Wybierając raczej cierpieć uciski z ludem Bożym, niż mieć doczesną rozkosz z grzechu. " (Hbr. 11:24-25). Demas, jednak doceniał bardziej to, co jest widzialne i namacalne, lekceważąc to, co niewidzialne, duchowe, wieczne. On zafascynował się tymi "egipskimi skarbami", pozwalając swojemu sercu uwlec się nimi, a potem oddał się im całkowicie. Tym widzialnym i namacalnym skarbom jego stulecia.

Interesujące jest to, co Paweł powiedział przed tym, jak wspomniał o Demasie, że umiłował doczesny wiek. Spójrzmy: "A teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście jego." - mówi apostoł Paweł. (2Tym. 4:8).
Zauważyliście ten uderzający kontrast, z jednej strony, jest umiłowanie doczesnego wieku, z drugiej strony, umiłowanie przyszłości, aż do objawienia się Jezusa Chrystusa. Paweł i wszyscy wierni naśladowcy Jezusa Chrystusa żyją mocą tego, co jest niewidzialne. Dla nich wszystko koncentruje się na przyjściu Jezusa Chrystusa. Umiłowali Jego powtórne objawienie i ta miłość wspiera ich, motywuje i daje siłę, by znosić wszelkie złorzeczenia i prześladowania za imię Chrystusa.

Demas niegdyś należał do tej grupy ludzi, ale gdzieś mu się nie powiodło. Pokój tego świata wszedł do jego serca wraz ze wszystkimi pokusami i on umiłował go. Wolał to, co dawało mu chwilową przyjemność i wyrzekł się wiecznej nagrody. I to doprowadziło go do podjęcia decydującego kroku, opuszczenia Pawła i udania się do Tesalonik. I tym samym Demas zdecydował o losie swojej nieśmiertelnej duszy. Nie chciał nieść swój krzyż, najwyraźniej wziął pod uwagę koszt podążania za Chrystusem i uznał, że są zbyt duże. Dlaczego miałbym zapierać się siebie, po co mi te wszystkie oczerniania, próby, więzienia, wyśmiewanie, prześladowania, kiedy mogę być wolny i cieszyć się życiem, pomyślał. W końcu życie jest takie krótkie. Muszę jak najwięcej z niego skorzystać. I on udaje się do Tesalonik.
Człowiekowi, która odszedł tak daleko po zgubnej drodze odstępstwa, Tesaloniki są zawsze pod ręką. One są niedaleko od takiego człowieka. Gdy Demas odwrócił się od Pawła, w rzeczywistości nie odwrócił się od Pawła, ale od Pana. Umiłowawszy doczesny wiek, wybrał go zamiast chwili objawienia się Jezusa Chrystusa.

Moi drodzy, historia Demasa staje się jeszcze bardziej tragiczną z tego powodu, że mimo że otrzymał tak wiele od Pana, to wybrał chwilową przyjemność i poszedł drogą nicości. Kiedy pomyślimy w jak niezwykłym towarzystwie przebywał Demas, że jego znajomość z Pawłem nie była powierzchowna, on był przecież jego bliskim współpracownikiem. Pomyślmy o tym, jakim był uprzywilejowanym człowiekiem, że mógł trudzić się na niwie Bożej i współpracować z takim człowiekiem, jak apostoł Paweł. Jakie korzystne możliwości były mu dane i nie zważając na te wszystkie dobra, postanowił "zakopać swój talent w ziemi", porzucić wszystko i udać się do Tesalonik, by odnaleźć chwilową, grzeszną przyjemność.
Kochani, nie umniejszajcie niebezpieczeństwa wpływu pokus i podstępu tego wieku. Wpływ tego świata wkrada się do naszych serc w sposób niezauważalny i w pierwszych chwilach, jeśli człowiek nie czuwa i nie modli się, nie zauważy, jak zagnieździ się w jego duszy. Zło do serca nigdy nie przenika za jednym razem, ale stopniowo, powoli, etapami.

Ale tutaj, na końcu Listu do Filemona, apostoł Paweł wspomina inną osobę - Marka. Przy pierwszym spotkaniu z nim widzimy człowieka bojaźliwego, uciekiniera, tchórza.
Tak, to ten sam Marek, który tej nocy, gdy Zbawiciel został aresztowany, był tak przestraszony, gdy uznano że jest także przyjacielem Chrystusa, że uciekł. Tak więc przy pierwszej próbie on wygląda żałośnie i rozczarowująco, on ucieka nago. On pozbawił się nie tylko okrycia, ale także szacunku i poważania. Tak zaczęła się historia młodego Marka.

Mija piętnaście lat milczenia i znowu o nim wspomina się w Liście. Przez ten okres czasu coś się z nim stało. Ktoś uznał za konieczne, by dać Markowi nową szansę. Był nim wierny sługa Pana, jego wuj, imieniem Barnaba. Barnaba bierze pod swoje skrzydła Marka i kieruje jego stopy na właściwą ścieżkę. On poleca braciom Marka na dzieło Boże i wraz z Demasem współpracuje z apostołem Pawłem. I tak w przypływie nowego entuzjazmu i nowych możliwości pracy dla Pana, w towarzystwie takich gigantów duchowych jak jego wuj Barnaba i Paweł, Marek wraz z nimi wyrusza na dzieło Boże. Wszystko szło dobrze, taką posługę lubię – myślał Marek – cóż za błogosławieństwa, z jaką chęcią ludzie przyjmują Ewangelię i jak wielu poznanych nowych przyjaciół! Jestem pewien, że Pan powołał mnie na ten święty trud.

Ale po raz drugi Marek stanął przed wyborem, a jego wytrwałość ponownie została wystawiona na próbę. Na słonecznej wyspie Cypr praca dwóch starszych braci została zakończona i Pan wzywał ich do nowych dzieł, by sieli dobre ziarno w Perge w Pamfilii, na południowym wybrzeżu Azji Mniejszej, daleko od domu, w dzikim kraju, gdzie ich czekało wiele niebezpieczeństw nie tylko ze strony dzikiej natury, ale również ze strony barbarzyńskiej ludności. Wobec takich prób Marek oddzielił się od wuja Barnaby i Pawła i uciekł do Jerozolimy. Po raz kolejny Marek poniósł porażkę.

Tak, drodzy przyjaciele, jak wielu jest takich ludzi pośród wyznawców Chrystusa, którzy z wielkim zapałem biorą się za dzieło Boże, ale przy pierwszych trudnościach zaczynają okazywać słabość i tchórzostwo. Kiedy jest druga i trzecia próba nie mają już odwagi i wytrwałości by wytrwać i porzucają obraną drogę. I o nich już nic nie słychać, oni odchodzą do ciemności.

Oto ważna lekcja dla nas wszystkich. Co sprawia, że taki uciekinier od posługi na niwie Bożej jest człowiekiem nieszczęśliwym i smutnym? Myślę, że najbardziej surowa kara za uchylanie się od pracy dla Pana, to odmowa dla jego dalszej pracy. Wierne wykonanie powierzonej pracy Bóg nagradza przyznaniem jeszcze trudniejszej.
Jeśli człowiek porzuca, lekceważy wykonanie powierzonych obowiązków, rozumie się samo przez się, że jemu pracy więcej nie powierzy się.
To właśnie dlatego tak wielu wierzących dzisiaj nie trudzi się dla Pana. Pamiętajmy drodzy przyjaciele, że najlepszą zapłatą, jaką Bóg może dać komuś kto jest wierny w małym, jest powierzenie o wiele większych rzeczy, "każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma. " - mówi Słowo Boże. (Mat.25:29).

Ale czy może Bóg zmienić takiego człowieka? Czy łaska Boża jest tak wielka, by z takiego leniwego sługi uczynić dobrego i wiernego Swojego sługę! Dzięki Bogu, nie ma rzeczy niemożliwych u Pana! On ma duże i bogate doświadczenie i wie, jak nawrócić odstępcę, uczynić z tchórza i uciekiniera wytrwałego i wiernego Swojego sługę. Duch Święty ma wspaniałe i bogate doświadczenie w tej błogosławionej pracy. I uczynił to z bojaźliwym i chwiejnym Markiem. Jak wielkie jest Jego miłosierdzie i Jego łaska.

Ale zanim Duch Święty wykonał swoją pracę w życiu Marka, charakter Marka potrzebował zdyscyplinowania. Paweł nie zgadza się zabrać ze sobą Marka na nowe pola pracy dla Pana. Marek znowu znika. Co stało się z Markiem, cóż on czyni?
Minęło 10 lat, a o nim nic nie słychać. Ale poczekajmy, Bóg nie zakończył jeszcze pracy nad tą duszą, ponieważ w nawróceniu musi odegrać ważną rolę jeszcze jeden sługa Boży, posłaniec Pański - Piotr.

I oto znowu spotykamy Marka na stronicach Pisma Świętego. Przyjrzyjmy się co apostoł Piotr pisze w Liście z Rzymu, nazywając go Babilonem, kończąc go słowami: "Pozdrawia was zbór w Babilonie, wespół z wami, i Marek, syn mój. " (1Piot. 5:13).
Marek znowu pracuje dla Pana. On jest razem z Piotrem w Rzymie. Piotr nie wstydzi się nazywać go swoim synem. Tak, Piotr lepiej go rozumiał i dlatego mógł współczuć i pomóc Markowi, będąc sam kiedyś uciekinierem? Tej nocy, kiedy Marek stchórzył i uciekł od chcącego pochwycić go żołnierza, Piotr zaparł się Chrystusa po trzykroć. Piotr, który tak cudownie został nawrócony, nigdy nie zapominał słów Chrystusa: "gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich." (Łuk.22:32).

A na końcu z rzymskiego więzienia słyszymy Pawła. Pisze on do Tymoteusza: "Demas bowiem mnie opuścił, umiłowawszy ten świat, i udał się do Tesaloniki ... Weź Marka i przyprowadź ze sobą, bo jest mi bardzo przydatny do służby. " (2Tym. 4:10-11).
Spójrzmy, oto życie duchowe Demasa zdawało się jak gdyby czyni postępy, nie było wyraźnych odstępstw, ale z czasem fundament na którym budował zawalił się i doznał on całkowitej porażki. Marek poniósł dwie wielkie porażki, ale okazał się człowiekiem, który powrócił na właściwą drogę i w rezultacie Pan wybrał go, aby uwiecznić drugą Ewangelię, Ewangelię, która nosi jego imię - Ewangelia Marka.

Dzisiaj drodzy przyjaciele przedstawiłem dwie osoby. Obaj mieli ten przywilej znać Pana. Zarówno jeden, jak i drugi otrzymali niezwykłą możliwość pracy dla Pana w budowaniu Jego Królestwa. Ale jak różnie zakończyła się ich historia. Niech sam Duch Święty przez nich podpowie każdemu z nas to, czego potrzebujemy dzisiaj.

Mój przyjacielu, być może widzisz siebie w Demasie lub Marku. Nie wiem na jakiej drodze dziś stoisz. Sprawdź, czy jesteś na właściwej ścieżce. Być może jesteś gotów, by iść jak Demas do swoich Tesalonik, umiłowawszy obecny wiek.
Przyjacielu przez wzgląd na rany Chrystusa, przez wzgląd na swoją duszę, zatrzymaj się. Wezwij Pana i proś Go, aby dał Ci Ducha skruchy, upadnij na kolana i wyznaj Mu swój grzech póki jeszcze nie jest za późno. On jest bardzo miłosierny. Ten sam Pan, który przywrócił Marka, on także przywróci Ciebie. On postawi Cię na nogi i będziesz błogosławieństwem dla potrzebujących i radością dla twojego Pana.
Niech Pan Ci w tym dopomoże.
Amen.

Psalm 121


0 komentarze

Posted in

Filemon i Onezyfor.


Za podstawę dzisiejszego rozważania nad Listem do Filemona chciałbym wziąć cztery wersety od 4 do 7 włącznie. Tutaj mamy świadectwo apostoła Pawła o Filemonie i ono ma formę modlitwy. Przede wszystkim przeczytajmy to miejsce: "Dziękuję mojemu Bogu, zawsze wzmiankę czyniąc o tobie w moich modlitwach; Słysząc o twojej miłości i wierze, którą masz względem Pana Jezusa i względem wszystkich świętych; Modlę się, aby udzielenie twojej wiary doprowadziło do poznania wszelkiego dobra, które jest w was przez Chrystusa Jezusa. Mamy bowiem wielką radość i pociechę z powodu twojej miłości, bracie, gdyż przez ciebie serca świętych zostały pokrzepione. "

Z tego Listu Pawła możemy się wiele dowiedzieć o jego modlitwach i ogólnie o modlitewnym życiu apostoła. On był niewątpliwie człowiekiem modlitwy i to mimowolnie da się zauważyć we wszystkich jego Listach. Jedna rzecz, która jest charakterystyczna dla apostoła Pawła, to rozpoczynanie swoich Listów od dziękczynienia Bogu za tych, do których on pisze.
Jest jeden wyjątek i nie jest on bez znaczenia, to że nie powiedział Galatom, że dziękuje za nich Bogu, gdyż nie mógł tego uczynić z czystym sumieniem. Wierzącym w Galatach zamiast słowa dziękuję, mówi – dziwię się. Powodu nie trzeba długo szukać, dlaczego on mówi, że się dziwi. Spójrzmy na jego słowa: "Dziwię się, że tak prędko dajecie się odwieść od tego, który was powołał w łasce Chrystusowej do innej ewangelii. Chociaż innej nie ma; są tylko pewni ludzie, którzy was niepokoją i chcą przekręcić ewangelię Chrystusową. " (Gal. 1:6-7).

Po słowach powitania, Paweł rozpoczyna List do Filemona z tej samej nuty wdzięczności: "Dziękuję mojemu Bogu, zawsze wzmiankę czyniąc o tobie w moich modlitwach. " Dla Pawła modlitwa była zawsze poważną sprawą, nie tylko wtedy, gdy modlił się za siebie i o swoje potrzeby, ale także, gdy modlił się za innych.
Jakże łatwo, nieprzemyślenie my mówimy, że modlimy się za tego lub drugiego, lub dajemy obietnicę, że pomodlimy się za kogoś innego. Być może w pierwszej chwili mieliśmy dobre intencje, by to uczynić, ale niestety po pewnym czasie zapominamy o tym.

Jaki to dobry nawyk - modlić się za innych. "Dziękuję Bogu mojemu zawsze, ilekroć wspominam ciebie w modlitwach moich. " Wiedz Filemonie, mówi Paweł, że za twoimi plecami modlę się o ciebie, i to na kolanach. Czy my możemy tak powiedzieć?
Moi drodzy, gdybyśmy więcej modlili się za naszych braci i siostry na kolanach, to mniej byśmy osądzali ich stojąc na nogach. Najlepszym lekarstwem przeciwko oszczerstwom i plotkom jest modlitwa. Ale lek ten ma to do siebie, że należy go przyjmować bez przerwy.

Kochani, nasza modlitwa musi być nieustanna. "W modlitwie bądźcie wytrwali i czujni z dziękczynieniem ... Nieustannie się módlcie ... modląc się w każdym czasie w Duchu. " - mówi Słowo Boże. (Kol. 4:2,1Tes. 5:17,Ef. 6:18 ).
Moi drodzy, gdziekolwiek byśmy nie byli, możemy, a raczej powinniśmy zawsze się modlić i to w każdych okolicznościach.
Paweł był więźniem za imię Jezusa Chrystusa. On w więzieniu związany, tj. zakuty w łańcuchy, zawsze pod nadzorem strażników, a mimo to nie zapomniał swojego brata w Chrystusie z Kolos - Filemona, dziękując Bogu za niego i zawsze modląc się za niego. Jaka byłaby nasza modlitwa w takich okolicznościach?

My często narzekamy, że nie mamy odpowiedniego miejsca i czasu na modlitwę. Jedno można powiedzieć z całą pewnością, że tak czy inaczej, czasu zawsze będzie brakowało, dopóki nie postanowimy, że określoną porę będziemy poświęcać na modlitwę. Zawsze jest ktoś lub coś, co zakłóci nasz spokój. Jeśli w domu są dzieci, to nigdy nie będzie ciszy. Dlatego musimy nauczyć się modlić w każdej chwili, we wszelkich okolicznościach życia. Jeśli spodziewamy się idealnych warunków, możemy powiedzieć, że nigdy takie nie będą. Modlitwa wymaga dyscypliny i koncentracji, a Duch Święty zawsze jest gotów nam pomóc, jeśli jest pragnienie z naszej strony modlić się.

Tak, Paweł dziękował Bogu za Filemona. Filemon był takim człowiekiem, za którego można było dziękować Bogu. Nie szkodziłoby nam o tym pomyśleć i zadać sobie pytanie: czy ktokolwiek za mnie dziękuje Bogu? Pomyślmy o tym.

Przyjrzyjmy się bliżej temu człowiekowi, za którego Paweł zawsze dziękował Bogu w swoich modlitwach. Odpowiedź znajdziemy w wersetach 5 i 7 tego Listu. "Słysząc o twojej miłości i wierze, którą masz względem Pana Jezusa i względem wszystkich świętych. " A dalej czytamy: "Mamy bowiem wielką radość i pociechę z powodu twojej miłości, bracie, gdyż przez ciebie serca świętych zostały pokrzepione. " Spójrzmy, jak apostoł Paweł mówi o miłości i wierze Filemona, którą on ma, a następnie podkreśla dwa razy "względem Pana Jezusa i względem wszystkich świętych. "
W Liście do Kolosan znajdujemy podobny zwrot: "Odkąd usłyszeliśmy o waszej wierze w Chrystusa Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych. " (Kol. 1:4). W Liście do Efezjan mówi się podobnie: "usłyszałem o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych. " (Ef. 1:15).

Zauważmy, w jakiej kolejności są te słowa: "wiara w Jezusa Chrystusa i miłość względem wszystkich świętych. " Nie inaczej, właśnie w tej kolejności. Po pierwsze, nasza wiara i miłość powinny być skierowane ku Zbawicielowi, a wtedy będzie miłość do wszystkich świętych. Chrystus powiedział: "Po tym wszyscy poznają, że jesteście moimi uczniami, jeśli będziecie się wzajemnie miłować. " (Jana 13:35).
Tak, zanim będę miał tę miłość do wszystkich świętych, muszę mieć ją do Jezusa Chrystusa.

Czy zauważyliście, jak został nawrócony Piotr po swoim upadku i zaparciu się Chrystusa? Trzykroć Chrystus zadaje mu to samo pytanie: "Szymonie, synu Jonasza, miłujesz mnie? " I dopiero po tym Zbawiciel mówi do niego: "Paś moje owce. Paś moje baranki. " (Jana 21:15-17).
Im silniejsza jest nasza miłość do Jezusa Chrystusa, tym bardziej będzie ona wzrastać, tym mocniejsza i głębsza będzie ta miłość i wtedy ona będzie się przejawiać do wszystkich świętych.

Mój przyjacielu, czy miłujesz Pana, Jezusa Chrystusa? Czy miłujesz Go dzisiaj bardziej niż powiedzmy rok temu? O, jak można nie miłować Tego, Który nas tak umiłował. Moi drodzy, wiedzieć i poznać, jak bardzo miłujemy Pana, można po tym, jak bardzo miłujemy Jego dzieci. "Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli miłość wzajemną mieć będziecie. " (Jana 13:35).
Taką miłość miał Filemon.
Zauważmy, że Paweł mówi o Filemonie, że on, mając po pierwsze wiarę i miłość do Jezusa Chrystusa, miał miłość do wszystkich świętych.
Ważne jest, by zwrócić uwagę na słowo "wszystkich". Niektórych świętych łatwo jest miłować. Są bardziej sympatyczni lub bardziej pasują do naszego charakteru i łatwo możemy z nimi nawiązać kontakt. Możemy rozmawiać z nimi od serca, oni nie denerwują nas i są pobłażliwi w stosunku do nas, ale Paweł mówi, że on słyszał o tym, że Filemon miłuje wszystkich świętych.

Tak, są tacy święci, których nie łatwo jest miłować i jeśli zależałoby to od naszych ludzkich uczuć, to możemy powiedzieć, że nie dałoby się ich miłować. Nie ma z nimi wspólnego mianownika, z wyjątkiem tego, że oni są takimi samymi grzesznikami jak my i zostali omyci krwią Jezusa Chrystusa. Tak, z naszą miłością sami sobie nie poradzimy. Dlatego potrzebujemy tej nadprzyrodzonej miłości, którą tylko Chrystus może nam dać. "tak jak Ja was umiłowałem; abyście się i wy wzajemnie miłowali. " - mówi Chrystus. (Jana 13:34).

W tym Liście odnajdziemy znaczenie tych słów Pawła na temat miłości Filemona do wszystkich świętych. Ta miłość Filemona, jak mówi Paweł, zostanie poddana skrajnej próbie. Paweł nie wspomina jeszcze o człowieku z powodu którego napisał ten List. Ten człowiek uczynił Filemonowi wielką niesprawiedliwość. On go oszukał, okradł, a następnie uciekł. Ale ten człowiek, jego sługa Onezym, nawrócił się do Pana. Paweł pisze ten List w interesie tego nawróconego Onezyma. Będzie to dla Filemona poważna próba jego miłości do wszystkich świętych. Teraz do "wszystkich świętych" będzie musiał włączyć swego byłego sługę Onezyma, ponieważ jest on teraz dzieckiem Bożym i stał się jednym ze świętych.

Kochani, jeśli Pan pozwoliłby na taką próbę naszej miłości do wszystkich świętych i my odkrylibyśmy przez to doświadczenie, że z naszą miłością coś nie jest tak, to przede wszystkim sprawdźmy, jak to jest z naszą miłością do Jezusa Chrystusa. Bądźmy szczerzy, uczciwi i powiedzmy Bogu, czego brakuje naszej miłości. Tak, "Choćbym mówił językami ludzkimi i anielskimi, a miłości bym nie miał, byłbym miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. " - mówi Słowo Boże. (1Kor. 13:1). A apostoł Piotr pisze: "Przede wszystkim miejcie gorliwą miłość jedni dla drugich, bo miłość zakrywa mnóstwo grzechów. " (1Ptr. 4:8). Ona nie zakrywa naszych grzechów, ale zakrywa wiele grzechów naszego brata lub siostry.

A sprawdzić możemy swoją miłość w ten sposób, jak odnosimy się do grzechów naszego brata? Czy odkrywamy je, czy wystawiamy, aby inni o nich wiedzieli? My wiemy, jak mówi apostoł Jan "że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci. " (1Jana 3:14). Gdy słyszymy, jak ludzie wierzący mówią pogardliwie o innych dzieciach Bożych, jest oczywiste, że ich nie miłują. Ich krytyka może być uczciwa lub niesprawiedliwa, ale czy mają oni prawo osądzać? Nikt z nas nie zna wszystkich faktów, które pozwalają mu osądzać, a nawet gdybyśmy mieli wszystkie dane, to kto z nas jest bezstronny. Dlatego Chrystus mówi: "Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. " (Mat. 7:1). W Liście do Koryntian jest powiedziane: "Dlatego nie sądźcie przed czasem, dopóki nie przyjdzie Pan. " (1Kor. 4:5). Sądzenie jest dziełem Boga, a nie naszym. On jest jedynym Sprawiedliwym Sędzią.

Ale dalej zauważmy, że gdy Paweł modlił się za Filemona, to radował się, że, przez Filemona serca świętych zostały pokrzepione. Tak, za takiego brata nie jest trudno dziękować Bogu. "Mamy bowiem wielką radość i pociechę z powodu twojej miłości, bracie, gdyż przez ciebie serca świętych zostały pokrzepione. "- mówi apostoł Paweł. Tak przejawiała się jego miłość. Pokrzepił serca świętych.

Słowo "pokrzepiał" w języku greckim, wywodzi się od tego samego słowa, które Jezus Chrystus użył, mówiąc: "Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. " (Mat. 11:28). Posługa Filemona była pokrzepieniem dla wszystkich świętych. On rozgrzewał serca braci, gdy przychodzili do niego obciążeni, duchowo zaniepokojeni, uspokajał ich. Duch Święty przez Filemona wzmacniał dzieci Boże, pokrzepiał je w wierze i w nadziei Pana. Wszyscy jesteśmy wezwani do takiej posługi, moi drodzy. Słowo Boże mówi: "dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza domownikom wiary...Bóg nie jest niesprawiedliwy, aby miał zapomnieć o dziele waszym i o miłości, jaką okazaliście dla imienia jego, gdy usługiwaliście świętym i gdy usługujecie. " (Gal. 6:10, Hebr. 6:10).
A kim są ci święci? To wszyscy ci, którzy są omyci krwią Jezusa Chrystusa, niezależnie od tego, jak by się nie nazywali.

W Liście do Tymoteusza Apostoł Paweł wymienia innego brata, który podobnie jak Filemon służył świętym. On miał na imię Onezyfor. "Niech Pan okaże miłosierdzie domowi Onezyfora, bo mnie często pokrzepiał, a więzów moich się nie wstydził. " - mówi apostoł Paweł. (2Tym. 1:16). Onezyfor odnalazł Pawła w jednym z więzień w Rzymie i tam wielokrotnie odwiedzał go i pokrzepiał go. Chrystus powiedział: "kto by napoił was kubkiem wody w imię tego, że należycie do Chrystusa, zaprawdę powiadam wam, nie straci zapłaty swojej. " (Mar. 9:41). Chwała Bogu za takich sług, którzy nie szukają swojej chwały, ale poświęcili się służeniu świętym. Chrystus mówi, że oni nie pozostaną bez nagrody.

Pamiętajmy, że w naszym otoczeniu są słabe, niezdecydowane, potykające się, chwiejne dusze, które potrzebują zachęty, czekają na łagodne i pocieszające słowo i tolerancyjną troskę. Tak długo jak będą więźniowie cierpiący za imię Chrystusa, tak długo, jak będą wśród nas wdowy i sieroty, Kościół Chrystusowy będzie potrzebował Filemonów i Onezyforów. Dałby Pan, aby wielu z nas stało się Filemonami i Onezyforami, którzy gotowi są najmniejszym z braci Chrystusowych udzielić pomocy. Być może wśród czytających są tacy, którzy nie są jeszcze zbawieni.

Być może czują się jak niegdyś Psalmista Dawid, gdy uciekał przed Saulem, mówiąc: "Omdlewa we mnie duch mój, Trwoży się we mnie serce moje. Nikt nie zważa na mnie. Nie ma dla mnie ucieczki, Nikt się nie troszczy o mnie. " (Ps. 142:5, 143:4).
Ale mój przyjacielu, nie upadaj na duchu. Uczyń tak, jak Dawid. W następnym wersecie on pisze: "Panie, do ciebie wołam. Rzekłem: Tyś moją nadzieją, Tyś działem moim w krainie żyjących. " (Ps. 142:6).
Ty możesz to powiedzieć, ponieważ Chrystus jest twoim wiernym przyjacielem. On jest gotów Cię zbawić. Otwórz Mu swoje serce. Przyznaj swoją grzeszność i uwierz w Jego zdolność i moc zbawić Cię. Wezwij Go więc z całego serca a On to uczyni i z tobą stanie się największy cud, staniesz się nowym stworzeniem w Chrystusie Jezusie.
Chwała Mu za to na wieki!

Tymoteusz.


W dzisiejszym rozważaniu nad Listem do Filemona poznajmy jednego wspaniałego, młodego człowieka. Ten List różni się od innych tym, że ma charakter osobisty, tym niemniej jednak w nim spotykamy się z dziesięcioma różnymi ludźmi. Interesujące byłoby poznanie każdego z nich, ale dzisiaj przyjrzyjmy się temu, którego apostoł Paweł wspomina jako pierwszego w tym Liście. Ten młody człowiek był najbliższym bratem i współpracownikiem apostoła Pawła. Po raz pierwszy spotykamy go w Księdze Dziejów Apostolskich w rozdziale 16: "Przybył do Derbe i Listry. A oto był tam pewien uczeń imieniem Tymoteusz, syn pewnej Żydówki, która uwierzyła, ojca natomiast Greka. Bracia z Listry i Ikonium wystawili mu dobre świadectwo. Paweł chciał, aby ten udał się z nim w drogę…" (Dzieje 16:1-3).

Najprawdopodobniej Tymoteusz do chwili przybycia apostoła Pawła do Listry jeszcze nie nawrócił się. On był uczniem, ale najwyraźniej przyjął Chrystusa jako swojego Zbawiciela w tym czasie, gdy do Listry przybył Paweł i gdy głosił tam dobrą nowinę. Zauważmy, że kilkakrotnie Paweł nazywa Tymoteusza "swoim umiłowanym synem". Rezultatem tego ich spotkania i pragnienie wzięcia Tymoteusza z sobą zaowocowało nienaruszalną przyjaźnią między dojrzałym, doświadczonym weteranem i tylko co nawróconym młodzieńcem.
Wystarczy tylko prześledzić Listy apostoła Pawła, a przekonamy się, jak głęboka i bliska stała się przyjaźń między Pawłem a Tymoteuszem. Tymoteusz stał się najpierw duchowym synem Pawła przez zbawienie, następnie jego współpracownikiem, a w końcu jego towarzyszem w walce za wiarę.

A dostał się Paweł do Listry okrężną drogą, a nie według swojego pierwotnego planu. Tak, to nie przez przypadek wszystko to się zdarzyło, ale według niewidzialnego planu Bożego.
Tutaj warto podkreślić, gdzie Paweł spotkał Tymoteusza. Pamiętamy, że to było w tej Listrze, gdzie Paweł został poza miastem ukamienowany i uznany za zmarłego. Zdarzyło się to po uzdrowieniu przez Pawła człowieka chromego od urodzenia. Widząc taki cud, ludzie na początku chcieli obwołać Pawła i Barnabę bogami, chcieli złożyć im ofiarę i ci sami ludzie podburzeni przez Żydów ukamienowali Pawła i wywlekli za miasto, sądząc, że umarł.
Mija jakiś czas i Paweł powraca do Listry, z powrotem na miejsce ukamienowania, na miejsce prześladowania, cierpienia i ran i znajduje tam owoc swojego cierpienia i znoszenia zniewag za Chrystusa - młodego Tymoteusza.

Być może Tobie mój drogi bracie wydaje się teraz, że wszystkie twoje cierpienia, ciężkie doświadczenia, prześladowanie i znoszenie zniewag za imię Chrystusa są bezużyteczne. Tak, i wydają ci się szkodliwe i nie widzisz, jak to wszystko może przyczynić się dla Twojego dobra. Co dobrego może z tego wyniknąć? Po co to wszystko? Jeżeli jesteś dzieckiem Bożym, bądź mężny i nie upadaj na duchu, nie zniechęcaj się. Pan podniesie Cię, tak jak uczynił to z Pawłem.

Zwróćmy uwagę, jak wielkie znaczenie miał ten młody człowiek, Tymoteusz, w życiu i posłudze apostoła Pawła. Paweł napisał dwa Listy do młodego Tymoteusza, a na początku sześciu innych Listów Paweł wspomina jego imię wraz ze swoim. Tymoteusz był z nim podczas drugiej podróży misyjnej. Tymoteusz był z Pawłem podczas rozruchów w Efezie, towarzyszył Pawłowi podczas jego ostatniej podróży do Jerozolimy. Był z nim podczas pierwszego i drugiego pobytu w więzieniu w Rzymie. I ten List do Filemona zostały napisany podczas pierwszego uwięzienia apostoła Pawła w Rzymie. I tam razem z nim był Tymoteusz.

Tak oto w Liście do Filemona on pisze: "Paweł, więzień Chrystusa Jezusa, i Tymoteusz, brat, do umiłowanego Filemona, współpracownika naszego. " (Flm. 1:1). Widzimy dwoje ludzi, którzy zgodnie z wolą Bożą spotkali się i w wyniku tego spotkania stali się nierozłącznymi przyjaciółmi. Wszystko, co Tymoteusz poznał w sferze duchowej po swoim nawróceniu, on poznał od Pawła. Paweł miał pełne zaufanie do tego młodego brata i współpracownika. Mówi o nim w Liście do Filipian: "Albowiem nie mam drugiego takiego, który by się tak szczerze troszczył o was. Wiecie zaś, że on jest wypróbowany, gdyż jak syn z ojcem, tak on wraz ze mną służył w ewangelii. " (Fil. 2:20). W innym miejscu Paweł pisze o nim: "bo dzieło Pańskie sprawuje jak i ja. (1Kor. 16:10).
Co przez to chce powiedzieć apostoł Paweł? Gdy słyszycie Tymoteusza, wtedy słyszycie mnie, co on mówi, mówię i ja. Pilnie go nauczałem i możecie być pewni, że nie zniekształci on prawdy, nie zmieni jej, niczego do niej nie doda i niczego nie ujmie. Takim był ten młody człowiek, którego Paweł tutaj przedstawia.

Ale zauważmy też, że byli oni diametralnie różni nie tylko wiekowo, ale także w pochodzeniu. Paweł był Żydem, "Hebrajczyk z Hebrajczyków", jak sam o sobie pisze. W całym jego rodzie nie było kropli pogańskiej krwi.
A kim był Tymoteusz? Jego matka była Żydówką, a jego ojciec był poganinem. I ktoś zapyta: jak tych dwóch ludzi, diametralnie różnych pod względem wieku, religii, narodowości i wykształcenia, mogło spotykać się i być braćmi i nierozłącznymi przyjaciółmi i współpracownikami.
Odpowiedź jest jedna i bardzo prosta - Jezus Chrystus. On usuwa wszelkie ludzkie bariery. Tylko Chrystus może usunąć różnice, które dzielą ludzi. On i tylko On może zniszczyć wrogość rasową, konflikty narodowe i społeczne oraz niezgody.
Ani uchwalane prawo, ani wykształcenie, ani wojna, ani rewolucja nie zjednoczą narodów. Tylko Chrystus może zjednoczyć ludzi, związać ich więzami miłości. W tym jest cały sekret. Nikt, z wyjątkiem Chrystusa, nie mógł połączyć Pawła i Tymoteusza i uczynić ich braćmi oraz nierozłącznymi przyjaciółmi.

Widzicie moi drodzy, zarówno Paweł, jak i Tymoteusz mieli osobiste spotkanie z Jezusem Chrystusem. Spójrzmy więc w jakich okolicznościach i warunkach zdarzyły się ich nawrócenia. Nie ma dwóch ludzi, którzy przeżyliby narodzenie na nowo w ten sam sposób. Jest jeden wspólny mianownik w doświadczeniu każdego nawrócenia, niezależnie od tego, czy jest to osoba wysoce moralna, religijna i wykształcona, czy też najbardziej potępiony grzesznik, obaj oni muszą uznać siebie za zgubionych grzeszników przed Bogiem i przyjąć Jego zbawienie wiarą w Jezusa Chrystusa.
Tak stało się to z apostołem Pawłem w drodze do Damaszku, gdy jawił się mu zmartwychwstały Chrystus, którego on prześladował. To było z pewnością rzeczywiste nawrócenie.

Tymoteusz przeżył swoje nawrócenie w zupełnie innych warunkach i nie były one tak gwałtowne, jak to było w przypadku Pawła. Prawdą jest, że wszystkich szczegółów dotyczących jego nawrócenia nie jest nam dane poznać w Słowie Bożym, ale wskazane są okoliczności z życia Tymoteusza, które odegrały dużą rolę w jego nawróceniu. Od wczesnego dzieciństwa Duch Święty zaczął przygotowywać serce Tymoteusza, aby otrzymał zbawienie. On miał wspaniały początek. Miał dobrą, bogobojną, oddaną Panu matkę. A największym błogosławieństwem, jakie może mieć dziecko – to wierząca matka. To prawda, że jego ojciec nie był wierzący, a to z pewnością wielka strata dla dziecka, zwłaszcza dla chłopca, ale Eunika, matka Tymoteusza podwoiła swoje wysiłki i zamiary, by wychować jedynego syna w wierze w Boga i Jezusa Chrystusa. Wraz z matką Euniką, babka Loida postanowiła uzupełnić tę ważną część duchowego wychowania dziecka, której nie mógł dać niewierzący ojciec. A że tym dwóm kobietom udało się przez ich determinację założyć dobry fundament, który później przyczynił się do nawrócenia Tymoteusza, to na to mamy świadectwo samego apostoła Pawła. Spójrzmy co on pisze do Tymoteusza: "I ponieważ od dzieciństwa znasz Pisma święte, które cię mogą obdarzyć mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa. " (2Tym. 3:15). Było to spowodowane faktem, że wiara nieobłudna "która była zadomowiona w babce twojej Loidzie i w matce twojej Eunice, a pewien jestem, że i w tobie żyje. " (2Tym. 1: 5).
Widzimy więc, że pomimo tego, że Tymoteusz nie poszczęściło się mieć wierzącego ojca, za to został wynagrodzony przez starania i modlitwy swojej matki i babki. Tak, szczęśliwe jest to dziecko, o którym można powiedzieć, że Pismo Święte zna od dzieciństwa i ono może obdarzyć je mądrością ku zbawieniu przez wiarę w Jezusa Chrystusa.

Drodzy rodzice, w jakim wieku powinno rozpocząć się wychowanie w duchu? Od dzieciństwa. Ale ktoś powie: czy w tak młodym wieku możliwe jest zrozumienie Pisma Świętego? A jak to jest napisane w języku greckim. Nie tylko z dzieciństwa, ale słowo "dzieciństwa" oznacza tu niemowlę (gr. brefous). Ono nie oznacza nastolatka ani młodego człowieka, ale małe dziecko. Dziecko powinno być karmione tym wspaniałym duchowym mlekiem wraz z mlekiem matki. To miejsce mówi więc nam, że począwszy od bardzo wczesnych lat należy zacząć wychowywać nasze dzieci w wierze w Boga i Jezusa Chrystusa.
Uwierzcie mi, że dziecko postrzega więcej w pierwszych latach swojego życia, niż my możemy to sobie wyobrazić. Pismo Święte dziecko może już zrozumieć, jak tylko zaczyna rozumieć coś innego.
Ateiści najwidoczniej to lepiej zrozumieli niż niektórzy wierzący rodzice, dlatego też podejmują wszelkie możliwe środki, aby zapobiec duchowemu wychowaniu dzieci. Drodzy bracia i siostry nie zaniedbujcie czytania Biblii swoim dzieciom. Jest to jedyne źródło prawdy Bożej, która może obdarzyć mądrością wasze dziecko ku zbawieniu.

Ale poza faktem, że babka Tymoteusza - Loida i jego matka - Eunika nauczały go Pisma Świętego, to także były żywym przykładem tego, czego go uczyły. Nie widział wiary w swoim ojcu, ale w swojej babce i matce on widział nieobłudną wiarę.
Moi drodzy, dorosłych można oszukać, ale nie dzieci. One szybko zauważą hipokryzję u swoich rodziców. Matka lub ojciec, którzy mówią nieprawdę, kłamią, nie powinny się dziwić, że ich dziecko czyni to samo. Dzieci uczą się szybko, zwłaszcza na przykładach.
Drogie matki i ojcowie, jakże my powinniśmy postępować ostrożnie, bezstronnie, z czystym sumieniem, pamiętając, że nic nie umknie uwadze naszych dzieci.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt nawrócenia młodego Tymoteusza. Pomimo gorliwości, wierności i starań babki i matki Tymoteusza, on wciąż pozostawał człowiekiem nienarodzonym, aż do spotkania z apostołem Pawłem.
To nie matce, ani babce było dane przywieść Tymoteusza, by podjął ostateczną decyzją - przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, ale słudze Bożemu – Pawłowi.

Bezinteresowna Milosc Chrystusa - Paul Washer


0 komentarze

Posted in

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.