RSS

Natarczywość w modlitwie (Paul Washer)


0 komentarze

Posted in

Ananiasz i Safira.


Wróg Kościoła Chrystusowego – szatan może przyjąć tysiące różnych postaci, ale metody prowadzenia przez niego walki z Kościołem można podzielić na dwie kategorie: atak z zewnątrz i wywrotowe działania od wewnątrz. Z tych dwóch metod walki drugi jest znacznie bardziej niebezpieczny i efektywniejszy niż pierwszy. Szatan doskonale o tym wie, że jeden „diabeł” w Kościele może uczynić o wiele więcej niż tysiące demonów na zewnątrz.

Pamiętamy historię upadku Troi około 1200 lat przed narodzinami Chrystusa. Przez dziewięć lat miasto to było bez powodzenia oblegane przez wojska greckie, ale w dziesiątym roku wojny Grecy odnieśli genialne zwycięstwo i to dzięki sprytnie wymyślonemu podstępowi, aby wejść do miasta. A jak to się im udało zrobić? Grecy zbudowali ogromnego drewnianego konia i ukryli w nim swoich wojowników, wystawili go przed bramą miasta pozorując jednocześnie odstąpienie od oblężenia. Trojanie nie podejrzewając podstępu Greków wciągnęli konia do miasta by ofiarować go swoim bogom i tej nocy zmęczeni ucztowaniem zwycięstwa w wojnie mocno spali. Wojownicy wyszli z wnętrza konia, otworzyli bramy miasta i wpuścili swoich towarzyszy. I to czego nie udało się zrobić w ciągu 9 lat, uczyniono w ciągu jednej nocy.

Kochani, wszystkie ataki wroga na Kościół z zewnątrz nie są w stanie spowodować takich szkód, jakie może uczynić ktoś kto wkradł się w Jego środek, udając naśladowcę Baranka. Chrystus zilustrował tę strategię wroga jedną ze Swoich przypowieści mówiącej o tym, jak na polu jednego człowieka, który zasiał dobre ziarno na swojej roli, gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał kąkolu między pszenicę i odszedł. I nie zauważył tego właściciel pola, zanim nie urosło jedno i drugie.

Ta metoda mieszania szkodliwego z dobrym zawsze była ulubioną i najbardziej skuteczną taktyką wroga w jego walce z Kościołem Chrystusowym. I właśnie to niebezpieczeństwo ataku od wewnątrz miał na myśli apostoł Juda, gdy pisał swój List. Prawdą jest, że w pierwszej chwili chciał pisać o czymś innym, o ogólnym zbawieniu, ale potem uznał za konieczne ostrzec wiernych przed ludźmi, którzy wkradli się pośród nich udając gorliwych w wierze, a którzy w istocie byli tymi Trojanami. To jakby piąta kolumna której zadaniem jest zniszczenie dzieła Bożego.

W czwartym rozdziale Księgi Dziejów po raz pierwszy w historii młodego Kościoła spotykamy się z wrogiem, który otwarcie atakuje. I przypomnijmy, jak został odparty ten atak. Na kolanach. Kościół jednomyślnie w modlitwie zwraca się do swojego Pana i powiedziane jest, że „gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże.„ (Dzieje 4:31). W rezultacie wielu uwierzyło. „U tych wszystkich wierzących było jedno serce i jedna dusza i nikt z nich nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Nie było między nimi nikogo, który by cierpiał niedostatek, ci bowiem, którzy posiadali ziemię albo domy, sprzedając je, przynosili pieniądze uzyskane ze sprzedaży i kładli u stóp apostołów. I wydzielano każdemu, ile komu było potrzeba. „ (Dzieje 4:32-35). Odniesione zostało więc pierwsze wspaniałe zwycięstwo nad wrogiem.

Ale zrozumiałe jest, że nie było to po myśli wroga. Dlatego bez względu na to, co by się nie stało musiał on zadać nowy cios. I tak też uczynił? Uderzeniem z zewnątrz nie udało mu się rozbić Kościół. Należało więc teraz znaleźć sposób, aby uczynić to od wewnątrz. I w tym młodym Kościele wróg zdążył już zasiać swój kąkol. Zdążył już wprowadzić swoją piątą kolumnę. Widzieliśmy niebezpieczeństwo bezpośredniego ataku, lecz to zagrożenie od wewnątrz było o wiele bardziej podstępne, bardziej zmyślne, sto razy bardziej niebezpieczne niż jego próby zniszczenia Kościoła z zewnątrz. Wcześniej Kościół nie doświadczył jeszcze takiego ataku od wewnątrz. Szatan długo nie czekając zastosował nową podstępną taktykę przeciwko młodemu Kościołowi.

Ostatnią rzeczą, którą czytamy w rozdziale 4, to o Barnabie, człowieku dobrym, pełnym Ducha Świętego i wiary, że sprzedał rolę, którą posiadał, przyniósł pieniądze i złożył u stóp apostołów. Natychmiast po tym, począwszy od wersetu 1 rozdziału 5 czytamy: „A pewien człowiek, imieniem Ananiasz, ze swoją żoną Safirą, sprzedał swą posiadłość; I za wiedzą żony zachował dla siebie część pieniędzy, a resztę przyniósł i złożył u stóp apostołów. „ Tutaj widzimy z jednej strony szlachetny czyn oddanego chrześcijanina, a z drugiej strony udawaną imitację tego czynu przez dwóch hipokrytów. Jaki kontrast. Całkiem możliwe, że dobry i szczery przykład Barnaby pobudził Ananiasza i Safirę, by pokazać, że oni nie są gorsi od Barnaby w wielkoduszności, mając jednocześnie nadzieję, że uzyskają większy szacunek, pochwałę od innych braci, ale niestety ich uczynek nie było motywowany miłością, jak u Barnaby, a egoizmem, podstępnością i oszustwem.

Ważne jest, aby pamiętać, że grzech Ananiasza i Safiry nie leżał w tym, że oni nie wszystko oddali na dzieło Boże z tego co otrzymali za sprzedane pole. Oni przynieśli część pieniędzy i w tym nie ma nic złego. Nikt przecież ich nie zmuszał by czynili to wogóle. Wierni przynosili dobrowolnie pieniądze za sprzedane swoje domy i ziemie i składali je u stóp apostołów. To był akt całkowicie dobrowolny.

Tak więc jaki był ich grzech? Odpowiedź znajdziemy w tekście. Grzech Ananiasza i Safiry, to grzech oszustwa, fałszywie udając, że jest się szczerym, a w rzeczywistości jest się zupełnie kimś innym. Ich czyn nie odpowiadał rzeczywistości. Był całkowicie zwodniczy. To najbardziej zgubny grzech, z którym Bóg zawsze postępował w najostrzejszy sposób. Ananiaszu - mówi apostoł Piotr, „czym to omotał szatan serce twoje, że okłamałeś Ducha Świętego i zachowałeś dla siebie część pieniędzy za rolę? Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu. " (Dzieje 5:3-4). Ten żywy akt obłudy był ich grzechem, grzechem, który ich zabił.

Ale drodzy bracia i siostry, czy nie jesteśmy w niebezpieczeństwie i my go nie popełniamy? Nie myślcie, że Bóg z czasem stał się bardziej łagodniejszy wobec tego grzechu, ponieważ ten który go popełnił nie od razu jest ukarany, nie tak szybko i ostatecznie, jak Ananiasz i Safira. To nie znaczy, że Bóg stał się bardziej cierpliwy wobec obłudy.

Najbardziej surowe słowa ust Zbawiciela zostały wypowiedziane pod adresem religijnych hipokrytów - „biada wam obłudnicy”. Jeśli Sąd nad obłudnikami dzisiaj nie jest natychmiastowy i tak widoczny, jak był nad tymi dwoma obłudnikami, to nie znaczy, że kara Boża hipokrytę nie doścignie. Sąd nad nim dopełni się i to z całą surowością, jeśli on nie upamięta się i nie przyzna, że jest wielkim grzesznikiem. Czy zdajemy sobie w pełni sprawę z wagi słów, gdy na przykład mówimy: Boże, całe życie Tobie poświęcam. Ile dusz byłoby martwych, gdyby Bóg ukarał natychmiast tych, którzy mówią takie słowa obłudnie.

W całej ziemskiej posłudze Jezusa Chrystusa znajdziemy tylko jeden akt, jeden cud dokonany przez Niego, który był potępieniem, osądzeniem i ten akt symbolizował Jego stosunek do hipokryzji. Mam na myśli przeklęcie drzewa figowego przez Jezusa. Przypomnijmy ten incydent, gdy Jezus będąc głodny ujrzał z daleka drzewo figowe pokryte liśćmi. Prawdą jest, że nie był to czas zbierania fig, tym niemniej to drzewo było pokryte liśćmi. Liście mówiły, że powinny być dojrzałe owoce, tak jak w Palestynie najpierw pojawiają się owoce, a potem liście. A jeśli drzewo jest pokryte liśćmi, jest to wystarczający dowód na to, że drzewo miało dojrzałe owoce. Ale gdy Chrystus podszedł do drzewa, niestety nie znalazł na nim owoców. Liście były, a fig nie było. Przy tym to drzewo figowe sądząc po obfitości liści, które pojawiły się nie w tym czasie, sprawiało przez to nie tylko wrażenie, że miało owoce, ale wyróżniało się jako osobliwe drzewo, rzekomo mające owoce, podczas gdy wszystkie inne drzewa nie miały.

Tak, to był wybryk natury i takie dziwadła można znaleźć nie tylko w naturze, ale niestety także i w Kościele. Oni są nie tylko zadowoleni z tego, jak wyglądają i że są równi innym, ale chcą, aby ludzie myśleli, że duchowością przewyższają wszystkich innych. I rzeczywiście, jak gdyby zdają się wykazywać niesamowity wzrost i postęp duchowy. Są lepsi od najlepszych, bardziej duchowi od duchowych, ale tylko do chwili, gdy ich bliżej poznamy. Są podobni do tego osobliwego drzewa figowego, które z daleka wydawało się wyjątkowe, niesamowite, lepsze od wszystkich innych drzew figowych, mające jakoby owoce, podczas gdy inne nie miały. Ale gdy zbliżymy się do nich, to nie znajdziemy nic poza liśćmi. Fałszywy obraz, który mówił, że są owoce, ale po bliższym przyjrzeniu się okazuje się że drzewo jest bezowocne. Jego wygląd nie odpowiadał rzeczywistości, dlatego Chrystus przeklął to drzewo figowe. On je osądził i uschło do samych korzeni. Był to symboliczny akt Bożego sądu nad hipokryzją.

I tutaj, w tym 5 rozdziale Księgi Dziejów spotykamy się z takimi „drzewami figowymi„, duchowymi osobliwościami w postaci Ananiasza i Safiry. Szeleszczące liście ich religijnego entuzjazmu były tylko na pokaz. Na tych drzewach nie było owoców rzeczywistego chrześcijańskiego życia. Do nich odnoszą się słowa Chrystusa: "Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły." (Obj. 3:1).

Interesującą rzeczą jest zwrócenie uwagi na znaczenie imion tej pary. Ananiasz - oznacza łaskę Bożą, a Safira pochodzi od słowa szafir, drogocennego kamienia o niezwykłej urodzie. Tak, oni nosili imię, jakby byli uczestnikami łaski Bożej, "na zewnątrz wyglądali pięknie, ale wewnątrz byli pełni trupich kości i wszelakiej nieczystości. " (Mat.23:27). Zasadniczo oni byli już martwi, tak że śmierć fizyczna która tak szybko ich dościgła była wyraźną oznaką ich już martwego stanu duchowego. W tym bardzo szybkim wyroku Bożym nad tymi ludźmi, widzimy raz jeszcze, jak bardzo Bóg nienawidzi hipokryzję i to, co czeka każdego obłudnika.

Ktoś może zapytać: czy ci ludzie - Ananiasz i Safira, byli w ogóle wierzący, czy byli dziećmi Bożymi. Nie mam wątpliwości, że oni nigdy nie narodzili się na nowo, nie mieli w sobie życia Chrystusowego. Zauważmy, że ich obłuda były działaniem umyślnym. Ten grzech nie został popełniony bez zamiaru, został starannie przemyślany z intencją zamierzonego oszukania innych. Widzimy to w tym, że oni między sobą uzgodnili jak będą kłamać. O tym wyraźnie napisane jest w dwóch pierwszych wersetach tego piątego rozdziału i fakt, że Piotr powiedział Safirze: "Dlaczego zmówiliście się, by kusić Ducha Pańskiego? " (Dzieje 5:9). Właśnie ten fakt, że ten grzech był umyślny, świadomy i przemyślany, z wyraźnym celem oszukania mówi mi, że ci, którzy go popełnili, nie byli dziećmi Bożymi. Wiemy - mówi Słowo Boże, że "każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy", tj. umyślnie, świadomie, celowo, on nie popełnia grzechu ", ale kto się narodził z Boga, zachowuje samego siebie, a zły go nie dotyka." (1Jana 5:18). Przy tym w ludziach, którzy z wyglądu są pobożni, a życia duchowego nie mają, my w nich nie znajdziemy bojaźni przed Bogiem. W tych dwóch obłudnikach nie znajdujemy najmniejszego strachu, pomimo haniebnego ich grzechu. Oni śmiali są w swoich kłamstwach i bezwstydnie bronią i usprawiedliwiają swój postępek. W nich nie ma bojaźni Bożej.

Dokładnie to miał na myśli apostoł Juda pisząc: "Oni są zakałami na waszych ucztach braterskich, którzy z wami bez bojaźni ucztują, pasąc samych siebie. " (Judy 1:12). Oni nie mieli prawa być na ucztach braterskich z odkupionymi dziećmi Bożymi. I tym nie mniej oni jednak dołączyli do braci bez uczucia jakiegokolwiek strachu. Pytanie: czy są zbawieni, czy też nie, wcale ich nie niepokoiło. Nigdy nie uważali za konieczne dowiedzieć się i być pewnym, czy narodzili się na nowo, czy też nie. Oni przyjmują za pewnik, że nie są gorsi od innych, a nawet są lepsi. Ludzie bez strachu przed Bogiem – to przekonująca oznaka, że łaska Boża nigdy ich nie dotknęła, oni nie mają Bożego życia.

Apostoł Piotr mówi: "Dlatego, bracia, tym bardziej dołóżcie starań, aby swoje powołanie i wybranie umocnić; czyniąc to bowiem, nigdy się nie potkniecie. " (2Ptr. 1:10). Zauważmy, że te słowa zostały napisane do braci, tj. do wierzących. Tego, kto na nowo się nie narodził to pytanie nie niepokoi. On w fałszywej nadziei ma spokój, jemu jedno jest ważne: jakie zdanie mają o nim inni, ale czy zbawiony on jest rzeczywiście, czy też nie, to w ogóle nie bierze pod uwagę.

Zdarzało się spotkać dzieci Boże, które drżały nad tym pytaniem, czy zbawione są, czy rzeczywiście narodzili się na nowo, czy też nie. Jak bardzo oni opłakują swoją niedoskonałość, bojąc się nawet, że sama pokusa to grzech. Tego strachu w człowieku, który nie narodził się na nowo, nie znajdziemy. On nie ma najmniejszego pragnienia, nie dokłada starań, by umocnić się w swoim wybraniu, utwierdzić się w swoim zbawieniu, z tego prostego powodu, że go nie ma. Oznaką prawdziwego dziecka Bożego jest to, że ono zawsze odczuwa potrzebę świeżego przebaczenia, nowego oczyszczenia, uświęcenia.

Ale ktoś zapyta: dlaczego dziś niegodziwcy, grzesznicy, obłudnicy nadal żyją z nami? Przychodzą na nasze wieczory i przebywają z nami bez strachu. Jak trwają w naszych kościołach? Co mówi nam ten stan? Ananiasz i Safira nie mogli istnieć w atmosferze Kościoła apostolskiego. Albo Ananiasz musiał zostać usunięty, albo Duch Święty? Koegzystencja Ananiasza i Ducha Świętego była niemożliwa. Kochani, gdy Kościół jest czysty, gdy jest pełen Ducha Świętego, to znów zaczyna funkcjonować. Kościół swoją czystością i świętym życiem oczyści się od tego co nieczyste, obrzydliwe i obłudne.

A teraz zauważmy dalej, że jak tylko Ananiasz i Safira zostali usunięci z Kościoła to: "wielki strach ogarnął cały kościół i wszystkich, którzy to słyszeli. " i ponownie Bóg im błogosławił. Oczyszczony z wszelkiej zmazy Kościół, omyty z nieczystości i brudu, ze zła i bezprawia staje się ponownie silny i skuteczny. Natychmiast po tym sądzie nad grzechem, powiedziane jest że: „przez ręce apostołów działo się wśród ludu wiele znaków i cudów... Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet. ” (Dzieje 5:12,14). Tak, po oczyszczeniu nastąpiło nowe, wielkie wylanie Ducha Świętego i Kościół ponownie zaczął funkcjonować pod obfitym błogosławieństwem Bożym.

My widzimy to samo w tym symbolicznym akcie przeklęcia drzewa figowego. Chrystus po tym idzie do świątyni i tam skręciwszy bicz z powrozków wypędza wszystkich handlujących ze świątyni. Dom modlitwy został skalany. Stał się jaskinią zbójców, stał się domem kupieckim. Ale gdy Chrystus wchodzi to pierwsze co czyni, to zaczyna wyganiać wszystkich, oczyszczać z tego co nieczyste. I zauważmy, co się dzieje? Jak tylko świątynia została oczyszczona, mówi się że: "I przystąpili do niego tj. Jezusa Chrystusa, ślepi i chromi w świątyni, a On ich uzdrowił. " I dalej mówi się, że: "dzieci wołały w świątyni i mówiły: Hosanna Synowi Dawidowemu. " (Mat. 21:14-15). Taki zawsze jest rezultat, gdy świątynia staje się czysta, wtedy ślepi odzyskują wzrok, chromi znowu chodzą, a dzieci zaczynają śpiewać i chwalić Pana. Jest to normalna funkcja Kościoła. Grzesznicy zaczynają widzieć, odstępcy kroczą drogami Bożymi, a dzieci Boże jednomyślnie wielbią i radują się w Panu. Dla Kościoła Chrystusowego normalnym stanem jest napełnienie Duchem Świętym.

Aby jednak Duch Boży napełnił nasze naczynia, powinny one być czyste, nieskalane grzechem i nieprawością. Gdy Kościół będzie czysty, gdy z całego serca będzie szukać uświęcenia, wtedy ślepi przejrzą, chromi będą chodzić, a dzieci Boże będą chwalić Baranka, Który ich odkupił. Kochani, sprawdzimy każdy samego siebie w świetle Słowa Bożego, czy jestem rzeczywiście dzieckiem Bożym, czy też nie. Jeśli nie, to spieszymy się wyznać nasz grzech, a Pan przebaczy nam miłosiernie i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. Jeżeli jesteś dzieckiem Bożym, ale moc Boża w tobie nie przejawia się, nie masz radości zbawienia, to pozwól by Duch Boży napełnił Twoje serce i dokonał Swojego dzieła uświęcenia.

A jeśli jesteś jednym z tych, którzy nadal udają, że są dziećmi Bożymi, fałszywie podając się za chrześcijanina, to proszę Cię w imię Jezusa Chrystusa wyznaj swój grzech teraz, abyś nie podlegał potępieniu, które czeka każdego kłamcą i hipokrytą. Nasz Bóg jest miłościwy i On usłyszy głos twego krzyku, gdy szczerze z całego serca wezwiesz imię Pana. On usłyszy i przebaczy Ci. Niech Bóg Ci w tym dopomoże.

Jesteś do Bożej dyspozycji? - Paul Washer


0 komentarze

Posted in

Apollos, Akwila i Pryscylla.


W swoim 1 Liście do Koryntian apostoł Paweł wymienia jedną podstawową prawdę o której my nie powinniśmy zapominać. Jeśliby dzieci Boże, słudzy Boży, zrozumieli istotę tej prawdy, to nie było by nieporozumień, sporów, podziałów i zazdrości które co z przykrością należy stwierdzić występują w środowisku wierzących. W rozdziale 12, 1 Listu do Koryntian, począwszy od wersetu 4 powiedziane są takie słowa: „A różne są dary łaski, lecz Duch ten sam. I różne są posługi, lecz Pan ten sam. I różne są sposoby działania, lecz ten sam Bóg… Wszystko to zaś sprawia jeden i ten sam Duch, rozdzielając każdemu poszczególnie, jak chce. " 

Pan nasz, Jezus Chrystus nauczał o tej prawdzie, przekazując ją w przypowieści o talentach. Z tej przypowieści dowiadujemy się, że każdemu człowiekowi bez wyjątku darowany jest jeden talent. Pan przedstawia nam tu trzy kategorie ludzi. Jednym On daje pięć talentów, innym dwa talenty, a pozostałym jeden talent. Prawdą jest, że trzeci sługa w tej przypowieści otrzymał tylko jeden talent, ale tym niemniej on otrzymał go. Wydaje mi się, że większość z nas należy do tej kategorii ludzi, tj. do tych sług, którzy otrzymali jeden talent. 

Jeśli przypomnimy sobie tę przypowieść znajdującą się w 25 rozdziale Ewangelii Mateusza, to wspomnimy, że ten sługa, który posiadał jeden talent postąpił z nim wiarołomnie. On wykopał dół w ziemi i ukrył pieniądze pana swego, a gdy gospodarz po długim czasie powrócił chciał się z nim rozliczyć. Dowiedziawszy się, że on ukrył go w ziemi powiedział mu „Sługo zły i leniwy”. (Mat. 25:26). I odebrano mu talent jego i dano temu, który miał wiele talentów. 

Dlaczego ten, który miał jeden talent postąpił tak podstępnie i głupio? Czy dlatego, że otrzymał tylko jeden talent? Jeśli uważnie przeczytamy tę przypowieść, zauważymy, że to wcale nie był powód jego złego postępku. Cały problem w tym, że źle zrozumiał swojego pana. Miał fałszywe pojęcie o nim, nie znał go. Spójrzmy, co on mówi: "Panie! Wiedziałem o tobie, żeś człowiek twardy, że żniesz, gdzieś nie siał, i zbierasz, gdzieś nie rozsypywał. Bojąc się tedy, odszedłem i ukryłem talent twój w ziemi; oto masz, co twoje. „ (Mat. 25:24-25). Z tego wynika, że powodem jego działania nie był fakt, że otrzymał tylko jeden talent, ale że jego serce nie było prawdziwie oddane swemu panu. Takie niebezpieczeństwo groziło i pozostałym dwóm sługom, którzy otrzymali pięć i dwa talenty. Tak więc istota rzeczy nie w ilości darów które posiadamy, ale wszystko zależy od tego, jaki jest nasz stosunek do Pana, jakie są nasze relacje z Panem. 

Zauważmy, że w Biblii wymieniony jest cały rząd ludzi, których my powinniśmy zaliczyć do tej grupy ludzi z jednym talentem. Weźmy na przykład Andrzeja, brata Szymona Piotra. Wszyscy znamy apostoła Piotra. On jest człowiekiem z pięcioma talentami, a jego młodszy brat Andrzej, kim jest. Nigdzie nie słyszymy, aby głosił czy dokonywał cudów lub napisał chociażby jeden List. On zawsze jednak czyni jedno - przyprowadza pojedynczo ludzi do Chrystusa. W tym zawierał się jego dar i zamiast go głęboko zakopać, on użył go dla chwały Bożej. Przyprowadził Szymona Piotra do Chrystusa. Ten sam Andrzej zauważył także chłopca z pięcioma chlebami i dwoma rybami i nie uważał za upokarzające to, by przyprowadzić go do Chrystusa. I ten sam Andrzej przyprowadził do Jezusa Greków szukających Go, gdy pozostali apostołowie nie odważyli się tego uczynić. Andrzej - człowiek z jednym talentem, jednym darem, ale którego on nie zakopał. 

Do tej samej grupy możemy włączyć Ananiasza, który przywiódł Pawła do poznania Chrystusa. On jest wspomniany w Piśmie Świętym tylko dwa razy. Właściwie wykorzystując dany mu talent, odegrał ogromną rolę w historii Kościoła. On nie był ani apostołem, ani wielkim głosicielem i nigdzie nie jest powiedziane by zajmował jakieś znaczące stanowisko w Kościele. Wszystko, co o nim powiedziane jest, to to, że był uczniem - człowiekiem z jednym talentem, któremu Pan mógł powierzyć tak ważną posługę, wskazać przyszłemu pierwszemu z apostołów – Pawłowi, plan i wolę Bożą w jego życiu. 

A ile znajdujemy takich kobiet, które wykorzystały swój talent dla chwały Pana. Weźmy chociażby kobietę, która namaściła głowę Jezusa drogocennym olejkiem nardowym. Zarówno Mateusz, jak i Marek, którzy wspominają to zdarzenie, nie nazywają jej nawet po imieniu. Tylko w nawiązaniu do zmartwychwstania Łazarza dowiadujemy się, że była to Maria. Ale spójrzmy jakie wspaniałe świadectwo daje Chrystus o tej kobiecie, która namaściła Jego głowę olejkiem: "Ona, co mogła, to uczyniła. " (Mar. 14:8). Czyż można sobie wyobrazić cudowniejsze słowa, które Pan mógłby powiedzieć o Swoim dziecku - ona lub on uczynił, co mógł. Miała jeden talent i wykorzystała go na chwałę Pana. Ten jeden pozornie mało znaczący uczynek okazał się proroczym aktem mówiącym o śmierci i pogrzebie naszego Pana. I na tyle był znaczący w oczach Chrystusa, że powiedział: „gdziekolwiek na całym świecie będzie zwiastowana ta ewangelia, będą opowiadać na jej pamiątkę i o tym, co ona uczyniła. „ (Mat. 26:13). Nie bez znaczenia jest to, że natychmiast po tej przypowieści o talentach Chrystus mówi o Sądzie Ostatecznym, gdy zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On odłączy jednych od drugich, jak Pasterz oddziela owce od kozłów. „I postawi owce po swojej prawej, a kozły po lewej stronie. „ (Mat.25:33). 

Spójrzmy, co znalazł w tych, których postawił po prawej stronie? Czy On ich chwali za to, że utworzyli tak wiele wspólnot i dokonali wielu cudów i głosili tak wielkim tłumom ludzi i dlatego uważa ich za Swoje wierne owce. Nie. Niczego takiego im nie powiedział. Nie na to zwrócił uwagę Zbawiciel, ale mówi im: „Byłem głodny, a daliście mi jeść, byłem spragniony, a daliście mi pić, byłem obcym, a przyjęliście mnie; Byłem nagi, a ubraliście mnie, byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie. " (Mat.25:35-36). Inaczej mówiąc, wszystko to może uczynić każde dziecko Boże. Do tego nie potrzeba dwóch lub pięciu talentów, wystarczy jeden. Każde dziecko Boże jeśli ono prawdziwie poznało Pana swego, może odzwierciedlić Go zarówno w słowach, jak i w uczynkach. Pan nie przejdzie obojętnie obok tego, który choćby jeden kubek zimnej wody podał spragnionemu w imię Jego. Aby to uczynić, więcej niż jeden talent nie jest potrzebny. Czy Pan może powiedzieć o nas: czy on, czy ona uczyniła, co mogła? 

W dzisiejszym rozważaniu Księgi Dziejów chciałbym przedstawić trzy takie osoby, które mają różną ilość talentów. Dwie z nich możemy zakwalifikować do osób z jednym talentem, a jedną z pięcioma talentami. Czytamy o tych osobach pod koniec 18 rozdziału Dziejów Apostolskich. Imię pierwszej, którą określilibyśmy jako osobę z pięcioma talentami, to Apollos. O nim mówi się, że był „mężem wymownym, biegłym w Pismach.”, a ponadto, że przyczynił się znacznie do poznania drogi Pańskiej w Achai, Efezie i Koryncie. On miał szczególny rodzaj posługi, który Paweł charakteryzuje jako podlewanie. "Ja zasadziłem", mówi, a Apollos podlewał. " (1Kor.3:6). Dwie pozostałe osoby w naszym tekście możemy sklasyfikować jako osoby posiadające jeden talent. To Pryscylla i Akwila. Byli zwyczajnymi ludźmi. Ich rzemiosłem było wytwarzanie namiotów. O ile nam wiadomo ani Akwila ani Pryscylla nie głosili, nie prorokowali i nie czynili cudów i tym nie mniej Pan użył ich do bardzo ważnego dzieła – przywieść utalentowanego, znającego świetnie Pisma, wspaniałego oratora Apollosa, do pełnego i dokładnego poznania Jezusa Chrystusa. 

Spójrzmy bliżej, kim był Apollos. Po pierwsze on był niewątpliwie człowiekiem utalentowanym, a przy tym wykształconym, a uzyskał je według wszelkiego prawdopodobieństwa na uniwersytecie w znanym egipskim mieście założonym przez Aleksandra Wielkiego. To miasto – Aleksandria, z którego pochodził Apollos było znanym centrum nauki. Znany filozof tamtych czasów - Filon żył w Aleksandrii w czasach Apollosa. Ale Apollos posiadał nie tylko bogate świeckie wykształcenie, ale jak mówi o nim Łukasz, był „biegły w Pismach” i „pałając duchem, mówił i nauczał starannie o Panu. „ (Dzieje 18:25). Przy tym on nauczał wiernie bez włączania w swoje nauki ludzkich poglądów i filozofii. Tak więc przed nami bardzo utalentowany człowiek, który mógł wpływać na setki i tysiące ludzi swoją elokwencją i bogatym poznaniem Pisma. Ale powiedziane jest, że Apollos „Był obeznany z drogą Pańską, a pałając duchem przemawiał i nauczał wiernie tego, co się odnosi do Jezusa, choć znał tylko chrzest Jana. „ (Dzieje 18:25). On znał tylko nauczanie Jana Chrzciciela, który wzywał ludzi do upamiętania i wskazywał na idącego Baranka Bożego. Apollos nie wiedział na przykład o śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa. Nie wiedział o zejściu i posłudze Ducha Świętego i tym nie mniej to co mówił i nauczał o Panu, nauczał starannie. 

I oto aby tak wielkiemu oratorowi wytłumaczyć bardziej dokładnie drogę Bożą Pan znalazł właśnie takich niewidocznych ale pełnych Ducha Świętego ludzi, którzy w delikatny i taktowny sposób wyłożyli Apollosowi drogę Pańską. Te cechy Pan znalazł właśnie u Akwili i Pryscylli. Oni nie podeszli do niego z wyższością i krytycyzmem uznając za konieczne w pierwszej kolejności zwrócić uwagę na jego niedostatki. Ileż to osób stojąc na progu Królestwa Bożego zostało na zawsze odsuniętych od Pana przez takich nadgorliwców, którzy uważali za konieczne w pierwszej kolejności pokazać ludziom ich niedostatki. 

Pan przywiódł więc Apollosa do Efezu, ponieważ tutaj miał dwie takie osoby, którym mógł powierzyć tę ważną posługę. Najwyraźniej główną rolę w tym odegrała Pryscylla. Gdy po raz pierwszy spotykamy się z nimi, to najpierw wymienione jest imię męża – Akwili, tj. na początku rozdziału, a w wersecie 26 na pierwszym miejscu wymieniona jest Pryscylla. W tym przypadku Pan użył kobiety. Wydaje mi się, że gdy ci życzliwi mu ludzie usłyszeli kazanie Apollosa, będąc nim głęboko poruszeni, podeszli do niego i najpierw podziękowali mu za jego słowo. Niektórzy uważają, że jest to zbyteczne. Wcale nie. Poznawszy się zapewne zaprosili go do swojego domu. I myślę, że tam wyłożyli mu dokładnie, że Jezus został ukrzyżowany i że zmartwychwstał i posłał obiecanego Ducha Świętego. W rezultacie tej rozmowy Apollos stał się jeszcze silniejszym i skuteczniejszym narzędziem w rękach Boga. 

Przyjacielu nie mów, że nie masz talentów. Jeśli jesteś dzieckiem Bożym, to Pan dał ci talent. Jeśli nie pięć, nie dwa, to z pewnością jeden. Oddaj siebie i swój talent w ręce Pana, a On użyje Cię, nawet jeślibyś tylko podał kubek zimnej wody dla duszy, która tęskni za zbawieniem. Nie chowaj swojego talentu. Proś Pana, aby wskazał Ci, jak możesz go użyć dla większego dobra i chwały Bożej. Ale zanim zakończę chciałbym wskazać najważniejszą prawdę, którą dał nam Pan, abyśmy ją dobrze zapamiętali. Pod koniec wersetu 27 jest powiedziane, że Apollos bardzo pomagał tym, którzy uwierzyli dzięki łasce Bożej. 

O czym to nam mówi? O najważniejszym, a mianowicie, że wszystko co mamy, bądź to jeden talent lub dwa lub pięć, dane jest nam tylko dzięki łasce Bożej. Nie ma się nam więc czym chwalić. Dlatego Chrystus mówi: "Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: Sługami nieużytecznymi jesteśmy, bo co winniśmy byli uczynić, uczyniliśmy. " (Łuk. 17:10). Co uczynił Apollos, Pryscylla, Akwila, czy apostoł Paweł, czy też my, wszystko uczyniliśmy tylko według danej nam łaski Bożej. Jakże cudowne będą brzmieć słowa Zbawiciela w dniu Jego przyjścia: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Nad tym, co małe, byłeś wierny, wiele ci powierzę; wejdź do radości pana swego. " (Mat. 25:21).

Jeśli nie jesteś jeszcze zbawiony mój drogi przyjacielu, wiedz, że ta sama łaska jest gotowa dzisiaj Cię zbawić. Ona jest gotowa przebaczyć Ci i uczynić Cię dzieckiem Bożym, jeśli przyjdziesz do Jezusa Chrystusa z prostą dziecinną wiarą. On sam powiedział: "tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz. " (Jana 6:37). Przyjdź więc teraz i nie zwlekaj. Niech Bóg Ci w tym dopomoże.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.