RSS

Eli, Eli, Lama Sabachtani.


 W rozdziale 27, wersecie 46 Ewangelii Mateusza czytamy następujące słowa: „A około dziewiątej godziny zawołał Jezus donośnym głosem: Eli, Eli, lama sabachtani! Co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? ” Poprzedni werset mówi: „A od szóstej godziny do godziny dziewiątej ciemność zaległa całą ziemię. ” I z głębi tej ciemności słychać rozdzierający serce krzyk ukrzyżowanego Zbawiciela: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? ”

W tej chwili ciemności, która ogarnęła całą ziemię, cierpienie Zbawiciela osiągnęło punkt kulminacyjny. Dlatego Bóg pogasił światłość, aby skryć od ludzkich oczu to, czego doświadczał wówczas Jego umiłowany Syn. To stało się wtedy, gdy sam Bóg musiał odwrócić swoje oblicze od Swego Jednorodzonego Syna. Tam Bóg pozostawił swojego Syna.

Żadna inny człowiek nie był tak opuszczony przez Boga. To człowiek z własnej woli oddzielił się od Boga, lecz Bóg nigdy go nie opuścił. Grzech popełniony przez człowieka jest powodem tego oddzielenia od Boga, ale tutaj Bóg opuszcza Tego, który nigdy nie popełnił ani jednego grzechu, jedynego w dziejach ludzkości, który nie złamał najmniejszego przykazania Bożego, a mimo to Bóg Go opuszcza wiszącego na krzyżu.

Dlaczego? To jest tajemnica, którą nie sposób pojąć. Sam Chrystus mówi: dlaczego mnie opuściłeś? Nie ma ani jednego przypadku w Ewangelii, w którym Chrystus zadałby podobne pytanie swojemu Ojcu. Któż wyjaśni, czego doświadczył Zbawiciel w tej krytycznej godzinie. Jeśli zapytacie mnie: jak wyjaśnić odkupienie, to muszę odpowiedzieć, że sam Chrystus gdy to dokonywał, biorąc na siebie grzech świata, powiedział: czemu. Dlatego też, jeśli On musiał powiedzieć - dlaczego, to jak w ogóle można starać się wyjaśnić głębię tej największej ze wszystkich tajemnic. Co prawda Słowo Boże mówi nam, co wydarzyło się w tamtej chwili, ale kto może wniknąć w tajemnicę odkupienia.

Powiedziane jest, że nawet aniołowie chcieli zrozumieć znaczenie tej tajemnicy, ale oni tym bardziej nie są w stanie zrozumieć odkupienia dokonanego przez Zbawiciela, ponieważ ich to nie dotyczy. Odkupienie zostało dokonane nie ze względu na aniołów, ale ze względu na grzeszną ludzkość. Dlatego w pokorze drodzy przyjaciele musimy ograniczyć się tylko do tego, co mówi nam Pismo Święte, a reszta niech pozostanie Bożą tajemnicą. Ktoś tak to ujął w odniesieniu do czwartej wypowiedzi Zbawiciela na krzyżu Golgoty. Te słowa zostały powiedziane, aby człowiek wiedział, ale także, aby zrozumiał, ile jest w tych słowach tego, czego nie da się poznać.

Co więc można zrozumieć z tego wołania Zbawiciela? Wyjaśnić to mogą słowa wypowiedziane trzy lata przed wydarzeniami na Golgocie przez posłańca naszego Pana, Jana Chrzciciela. Przypomnijmy, co on powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. ” (Jana 1:29). To, co wydarzyło się na Golgocie, w tej najciemniejszej godzinie w historii świata, było wypełnieniem tego, co powiedział Jan Chrzciciel: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. ” To jest Ten, który wziął na siebie mój i Twój grzech, mój przyjacielu. Wziął na Siebie winę całego świata i kosztowało Go to śmierć. Sprawiedliwy umarł za niesprawiedliwych.

Nie znam innego miejsca w Piśmie Świętym, które by w sposób tak prosty odsłaniało nam tajemnicę odkupienia, a mianowicie to, co wydarzyło się w tamtym momencie na krzyżu, jak napisał apostoł Paweł w swoim 2 Liście do Koryntian. Ile razy cytuję ten fragment i za każdym razem staram się je jeszcze bardziej zrozumieć i wyjaśnić. Spójrzmy co jest napisane w rozdziale 5, wersecie 21, 2 Listu do Koryntian: „On tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą. ” Niestety w niektórych tłumaczeniach dodano dwa słowa, których nie ma w oryginale. A te dwa dodatkowe słowa zniekształcają sens tekstu. W tekście greckim nie ma słów „ofiarą za grzech”. Tekst ten należy czytać w następujący sposób: „tego, który nie znał grzechu” – mówi się o Chrystusie. Bóg Ojciec uczynił grzechem tego, który nie znał grzechu, abyśmy mogli w Nim być, tzn. w Jezusie Chrystusie zostali usprawiedliwieni przed Bogiem.

Ktoś powie - zupełnie tego nie rozumiem. I ja do końca nie rozumiem. To właśnie to, co wydarzyło się w chwili, gdy Chrystus zawołał: „Boże mój, Boże mój! Czemuś mnie opuścił? W tym momencie na krzyżu Bóg uczynił swojego Syna grzechem za nas. I jednocześnie Bóg musiał opuścić Go.

Jezus nigdy nie popełnił żadnego grzechu. Był bez skazy i bez zmazy - czysty Baranek wiszący na haniebnym krzyżu. Ale gdy grzech został na Niego złożony, gdy On wziął go na siebie, Syn Boży stał się grzechem. Co więcej, tylko On mógł wziąć na siebie karę za grzechy innych, ponieważ sam nie zasługiwał na żadną karę, będąc bezgrzesznym. Dlatego nikt inny nie mógł dokonać odkupienia, tylko On. On jeden, gdyż On nie umarł za swój grzech, bo nie miał grzechu, ale za grzech mój i Twój. On stał się moim grzechem i dlatego w Nim stałem się sprawiedliwym przed Bogiem.

Mój przyjacielu, jeśli chcesz dowiedzieć się, jak bardzo ohydny jest grzech, jak bardzo straszny, dlaczego Bóg go nienawidzi, to musisz przyjść do krzyża Golgoty. Musisz spojrzeć na ukrzyżowanego Chrystusa, na sprawiedliwego, który umarł w miejsce niesprawiedliwych. Żadną inną ceną, żadnym innym czynem On nie mógłby uśmierzyć gniew Boży wobec grzechu. I w momencie, gdy to uczynił, Bóg Go opuścił. „Boże mój, Boże mój! Czemu mnie opuściłeś?

Tak, drodzy przyjaciele, On za nas wypił cały kielich grzechu i doświadczył całej grozy rozłąki z Ojcem. Aby nas wybawić od wiecznej kary wynikającej z naszych grzechów, Jezus Chrystus, czystszy Baranek Boży, sam poniósł nasze grzechy na drzewo. I chociaż grzechu On nie popełnił, ani nie znaleziono zdrady w ustach Jego, złożywszy na Niego grzechy wszystkich, czyniąc Go grzechem, Bóg musiał w tej godzinie męki odwrócić swoje oblicze od Swego Syna i opuścić Go. Tak, bezlitosne męki Jego świętego ciała, biczowanie, opluwanie, kpiny tłumu, korona cierniowa, to wszystko znosił On w milczeniu. „Jak jagnię na rzeź prowadzone i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. ” (Iz. 53:7).

Wszystkie te straszliwe cierpienia znosił On w milczeniu, bez szemrania, bez słów, ale gdy został opuszczony przez Boga, wtedy woła: „Eli, Eli, lama sabachtani! ” Jego jedyna skarga przyszła, gdy został pozostawiony przez Ojca. On nie powiedział Piotrowi, dlaczego się Mnie zaparłeś i Mnie opuściłeś, ani Judaszowi, dlaczego Mnie zdradziłeś, chociaż były to powody do głębokiego żalu naszego kochającego Zbawiciela. Ale zostać opuszczonym przez Ojca, opuszczonym przez Tego, z którym miał bliską i stałą jedność, z Tym, o którym mógł powiedzieć: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy”, to ze wszystkich cierpień okazało się najbardziej trudne do zniesienia. Był to śmiertelny cios, który przeszył serce ukrzyżowanego Zbawiciela.

Tak więc ze względu na nas, abyśmy w Nim zostali usprawiedliwieni przed Bogiem, Jezus Chrystus zakosztował całej goryczy i całej okropności utraty Boga. Aby nas wybawić od wiecznej męki za grzechy, On, Syn Boży, sam na Swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo. I chociaż grzechu nie popełnił, na Niego spadł cały gniew Boży przeciwko grzechowi. To tutaj Boża nienawiść do grzechu objawia się nam, jak nigdzie indziej. O, gdyby tylko grzesznik wiedział, w jak strasznym oderwaniu od Boga on się znajduje. Gdyby choć na krótką chwilę mógł odczuć całą grozę tego, co to znaczy być na zawsze oddzielonym od Boga, szybko pospieszyłby do stóp krzyża, przyjmując tam cudowne wybawienie, które Zbawiciel tak drogo dla niego odkupił, wtedy w tym momencie byłby zbawiony.

Drogi przyjacielu, wystarczy, że przyjmiesz wiarą to, co Chrystus dla Ciebie uczynił. Dopóki tego nie uczynisz, gniew Boży ciąży na Tobie. Spójrz, co mówi Słowo Boże: „Na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. ” (Jana 3:19). Dlatego Chrystus wszedł w tę ciemność. Stał się grzechem, wziął na Siebie gniew Boży, abyś Ty mógł stać się dzieckiem światłości. Ale Ty musisz przyjąć Jego ofiarę. Tylko wtedy zostaniesz przyjęty przez Boga. „Nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie. ” - mówi Jezus Chrystus. (Jana 14:6).

Przyjacielu, nie zrozumiesz miłości Boga, dopóki nie zrozumiesz, jak straszny jest grzech. Twój grzech nie tylko oddzielił Cię od Boga, ale stał się przyczyną śmierci Syna Bożego. Ty musisz przyznać przed Bogiem, że jesteś grzesznikiem, który zasługuje na sąd i karę za swój grzech. Tylko ten, kto uzna się za grzesznika, przyjdzie do krzyża Golgoty, przyjmie zbawienie od Pana. Słowo Boże wyraźnie mówi, że „wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. ” (Rzym. 3:23). Bóg ze swojej strony uczynił wszystko, aby zmiłować się nad Tobą i dlatego zawsze wzywa ludzi do pokuty. Jest bowiem powiedziane: „Albowiem wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych. ” (Dzieje 17:31). Tu mowa jest o Jezusie Chrystusie.

Niech nikt nie myśli, że w tym wyznaczonym dniu okaże mu się jakąkolwiek wyrozumiałość, jeśli teraz, w tym czasie łaski, nie przyjął tego, co Chrystus tak drogo nabył dla niego Swoją śmiercią. Powiedz mi przyjacielu, jak unikniesz kary, zaniedbując to zbawienie. To jedno z pytań, na które nie jesteś w stanie odpowiedzieć. Nie da się uniknąć kary za grzech. Ktoś powinien ponieść karę. Wiemy, że Chrystus wziął na Siebie karę za grzechy całego świata. Uczynił to i dla Ciebie. On zajął Twoje miejsce, abyś Ty mógł zostać usprawiedliwiony przed Bogiem. Dzięki Jego ofierze możesz już teraz stać się sprawiedliwym przed Bogiem. Pomyśl, że przyjmując Jego ofiarę, Jego karę za grzech, unikniesz gniewu Bożego i wiecznej męki. Tak, „Bóg okazuje cierpliwość względem nas, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania” - mówi Słowo Boże. (2Ptr. 3:9).

Drogi przyjacielu, wiedz, że jeśli jeszcze nie upamiętałeś się, nie przyjąłeś daru Bożego, to teraz jesteś pod Bożym potępieniem, gniew Boży ciąży nad Tobą i tylko wielkoduszna cierpliwość Boga, Jego wielkie miłosierdzie daje Ci czas na upamiętanie i uchroni Cię od tej straszliwej zemsty gniewu Bożego. Czy ktoś może zatrzymać Boga i uniemożliwić Mu wrzucenie teraz i w tej chwili grzesznika do jeziora ognistego? Nikt. Powiedz mi, czy jest taki człowiek, który byłby w stanie obronić się przed kościstą ręką śmierci, gdy przyjdzie jej czas? „Postanowione jest ludziom raz umrzeć, a potem sąd. ” (Hebr. 9:27). Jest to fakt, któremu nikt nie jest w stanie zaprzeczyć. A potem sąd - tak mówi Słowo Boże. Bóg nie ma obowiązku przedłużać naszego życia choćby o jedną minutę. Tylko Jego wielkie miłosierdzie i miłość do nas daje nam więcej czasu, a kto wie, kiedy ten czas się skończy. Żaden mędrzec ani prorok nie może tego przewidzieć.

Nie myśl jednak przyjacielu ani przez chwilę, że zasługujesz na większe miłosierdzie niż innych, podczas gdy dzisiaj, teraz, masz jeszcze możliwość upamiętania się. Czy zadałeś sobie pytanie, dlaczego dzisiaj nadal jesteś wśród żywych, ponieważ w ostatnich minutach setki, a nawet tysiące tych, którzy nie znali Boga, odeszli do wieczności niezbawieni? Czy jesteś od nich lepszy? Chrystus powiedział: „jeżeli się nie upamiętacie, wszyscy tak samo poginiecie. ” (Łuk. 13:5).

Twój grzech przyjacielu, nie wyznany Bogu w szczerej pokucie, coraz bardziej wzmaga gniew Boży, gdyż przez zatwardziałość swoją i nieskruszone serce, jak mówi Słowo Boże „gromadzisz sobie gniew na dzień gniewu i objawienia sprawiedliwego sądu Boga. ” (Rzym. 2:5). Dlatego śpiesz się i przyjdź w ramiona swego ukrzyżowanego Zbawiciela. Tam na Golgocie Bóg zapewnił Ci wybawienie od tego strasznego losu. Ten sam Bóg, który nienawidzi grzech, miłuje grzesznika.

Przyjacielu, On tak umiłował Cię, że Syna swego Jednorodzonego oddał na śmierć i hańbę. Pomyśl tylko: On stał się grzechem za nas, sam Bóg złożył Twój i mój grzech na Swojego umiłowanego Syna. Spadł na Niego Boży gniew i cała nienawiść do grzechu. Tam, na górze Golgoty, cały Boży gniew na grzech spadł na Jego Syna, Jezusa Chrystusa. Doprawdy, nigdzie indziej wstręt Boga do grzechu nie objawił się tak wyraźnie, jak na krzyżu Golgoty. Jakże zgubną i obrzydliwą rzeczą jest grzech.

Proszę Cię przyjacielu, przez wzgląd na Chrystusa, przez Jego cierpienie i śmierć, dla dobra Twojej nieśmiertelnej duszy, przyjdź teraz do Jezusa Chrystusa, a On zmiłuje się nad Tobą i omyje Twój grzech Swoją cenną krwią. „Kto wierzy w niego, nie będzie sądzony” - tak mówi Słowo Boże, tak mówi sam Chrystus. „Kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego. ” (Jana 3:18). Tak, „Bóg nie przeznaczył nas na gniew, lecz na osiągnięcie zbawienia przez Pana naszego Jezusa Chrystusa” - mówi Słowo Boże, „bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania. ” Krew Jezusa Chrystusa oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. (1Tes. 5:9,2Ptr. 3:9). Chwała i dziękczynienie Mu na wieki. Amen.

Problemem człowieka jest to, że Bóg jest dobry - Paul Washer.


0 komentarze

Posted in

Łzy Zbawiciela.


 Dzisiaj chciałbym zastanowić się nad wersetami od 41 do 44 z 19 rozdziału Ewangelii Łukasza. Wiążą się one z triumfalnym wjazdem naszego Zbawiciela do Jerozolimy w przeddzień Wielkiego Tygodnia. „A gdy się przybliżył, ujrzawszy miasto, zapłakał nad nim, mówiąc: Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi. Gdyż przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu, dlatego żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego. ”

Myślę, że smutniejszych słów nie można znaleźć na kartach Nowego Testamentu. One były wypowiedziane ze łzami, bo naród nie poznał w tym dniu, co służy ku pokojowi. Trzykrotnie w Ewangelii jest powiedziane, że Chrystus zapłakał i zauważmy, że za każdym razem nie za Siebie, nie z powodu zadanego Mu bólu, nie, On płacze nad ludźmi. Przy grobie Łazarza Jezus wylewał łzy współczucia i litości. W ogrodzie Getsemane Jego smutek był spowodowany ciężarem ludzkiej winy, którą On poniósł na krzyż Golgoty. A łzy wylane nad Jerozolimą, to płacz nad narodem, który nie poznał czasu swego zbawienia. Były to łzy nad utraconą możliwością, nad narodem, który odrzucił ostatnią szansę na zbawienie od zbliżającej się zagłady.

Zwróćmy uwagę, że łzy Zbawiciela wyraźnie kontrastują z nastrojem ludzi w Niedzielę Palmową. Podczas triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, w atmosferze radości, wszyscy wołali: „Hosanna Synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim. Hosanna na wysokościach! " (Mat. 21:9). „Błogosławione Królestwo ojca naszego Dawida, które nadchodzi! Hosanna na wysokościach! " (Mar. 11:10).                       Jednak ta fala entuzjazmu i uniesienia nie mogła oślepić Chrystusa, gdyż On widział prawdziwą sytuację tych ludzi. Wiedział, że ci sami, którzy dzisiaj śpiewali „Hosanna”, w tym samym tygodniu będą krzyczeć: „Ukrzyżuj, ukrzyżuj Go”. Wiedział, że w swoich sercach już Go odrzucili, że ich uszy były głuche na Jego cudowne przesłanie zbawienia. Zdawał sobie sprawę z tego, że to miasto przegapiło szansę daną przez Boga. Oni nie poznali swojego czasu i tego, co przyniosło by im pokój, mimo to śpiewali o pokoju! Co za smutny obraz, tyle w nim tragicznego patosu.

Tak, radosne miasto, uśmiechnięci ludzie w jasnym słońcu, podekscytowany tłum, pochłonięty swoimi zainteresowaniami i rozrywkami, przygotowujący się do wielkiego święta Paschy, a Zbawiciel, obserwując to wszystko, gorzko zapłakał. On widział pustkę całej tej zewnętrznej religijności. Ona była jak piana morska, która pojawiała się tylko na krótki czas, jak ostatnie westchnienie umierającego człowieka. Wiedząc o tym, pogrążony w smutku, Zbawiciel zapłakał.

Czego może nas nauczyć ta smutna historia miasta Jerozolimy? Po pierwsze, Bóg daje każdemu z nas czas na upamiętanie. On wzywa nas, napomina, zawsze czule i wytrwale woła, abyśmy przyszli do Niego i przyjęli Jego zbawienie.

Ile to razy i na różne sposoby od czasów starożytnych Pan nawiedzał i wzywał to miasto posyłając swoich proroków. Na koniec posyła to co ma najcenniejsze - Swojego Jednorodzonego Syna. Może Jego usłuchają?

Kto może winić Boga za to, że nie dał temu miastu możliwości skrycia się przed nadchodzącym gniewem? Ile razy chciał On zgromadzić Swoje dzieci, jak ptak gromadzi swoje pisklęta pod skrzydłami, ale one nie chciały. Tak, Duch Boży nie będzie zawsze zaniedbywany przez ludzi. (Ks.Rodz. 6:3). Nadszedł ten ostatni moment, ostatnia możliwość, a potem nieunikniony sąd! Dni Jerozolimy były policzone. Przez trzy i pół roku Syn Boży nawoływał ich do upamiętania, aż ostatni raz, w tę Niedzielę Palmową była dana Jerozolimie ostatnia szansa. A największą tragedią jest to, że ludzie nie poznali dnia nawiedzenia swojego -  ostatniego dnia łaski. Należy jednak pamiętać, że nie poznali dnia swojego nawiedzenia, ponieważ byli ślepi duchowo. Byli otępiali! Dlaczego - ktoś zapyta? Przez swoją niechęć do rozstania się z grzechem i nieprawością.

Nie myślmy, że zatwardziałość serca następuje nagle, gwałtownie. O nie! Ona powoli, stopniowo narasta, krok po kroku. Stopniowo zaczyna się duchowa ślepota, chłód serca i zanikający zapał. Niezauważalnie świat wkrada się do serca i zaczyna w nim panować. W chwilach rozluźnienia wróg prześlizguje się przez otwarte drzwi. Tak, można mieć zewnętrzną powłokę religijności, podczas gdy życie wewnętrzne jest w zaniku. Tak więc śmierć duchowa trwa przez wiele lat, podczas gdy zewnętrzne rytuały i praktyki religijne trwają nadal.

Tragiczną sytuację narodu widzimy w tym, że nie poznając dnia nawiedzenia swojego, cały czas na nie czekali. Wyobraźmy sobie, jakie to niesamowite rozczarowanie - nie poznać Tego, czego przez cały czas oczekujesz! Naród ten z niecierpliwością czekał na swojego Mesjasza, wszyscy prorocy świadczyli o Nim, w swoich modlitwach zawsze wołali do Boga o Jego przyjście, a teraz, w chwili, gdy był pośród nich, oni wciąż na Niego czekali. Przez cały ten czas Jezus był z nimi, uzdrawiał ich chorych, czynił cuda, wskrzeszał umarłych i przemawiał tak, jak nie mówił żaden z proroków. Miał wszystkie cechy obiecanego Mesjasza, a mimo to oni Go nie przyjęli.

Drodzy przyjaciele, obawiam się, że wśród nas są tacy, którzy znajdują się w podobnie smutnej sytuacji. Czekają na dzień swojego zbawienia, na jakieś szczególne objawienie od Boga, na jakieś szczególne uczucie zachwytu lub smutku; a jeśli ich zapytamy, oni sami nie będą w stanie powiedzieć, czego oczekują na potwierdzenie tego, że ​​są przeznaczeni do zbawienia i co to dla nich oznacza. I przez cały ten czas Chrystus stoi i delikatnie puka do drzwi ich serca.

Ile razy zdarzało się słyszeć od ludzi, którzy wydają się gorliwie pragną zbawienia, że ​​nie mogą uwierzyć, dopóki tego nie poczują. A gdy zapytamy ich, co chcą poczuć, to brak im słów. Uważam za swój obowiązek ostrzec takie osoby, że dopóki będą tak myśleli, nie będą mogli być zbawieni. Chrystus jest tutaj i wzywa was. Musicie bez żadnych kalkulacji i uprzedzeń, zaufać Mu jak dzieci. Chrystus powiedział, że jeśli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Bożego. Porzućcie wszystkie swoje uprzedzenia i wiarą przyjmijcie Boży dar już teraz. Nie czekajcie na bardziej dogodny dzień. Najdogodniejszy dzień jest dzisiaj. Oto teraz czas łaski, Oto teraz dzień zbawienia. " (2Kor. 6:2).

Tak, naród izraelski czekał na swojego Mesjasza. Oni czytali Pisma Święte, modlili się i regularnie wypełniali zewnętrzne wymagania swojej religii, a mimo to nie poznali dnia swojego zbawienia. Dlaczego? Po prostu dlatego, że sami z góry określili, jaki on powinien być. Mieli swoje wyobrażenia, swoje pojmowanie o tym, jak powinien wyglądać Chrystus - Mesjasz, ale one okazały się fałszywe. Ludzie krzyczeli „Hosanna!”, co oznacza „błagam zbaw”. Tak, nawet okrzyknęli Chrystusa Królem Izraela. Wychodzi więc na to, że Go rozpoznali, a kilka dni później krzyczeli: „Ukrzyżuj Go!” Dlaczego? Oczekiwali wybawienia i zbawienia. Pragnęli pokoju.

Ale jakiego zbawienia? Jakiego pokoju? Podstawa ich pragnień była błędna! Była egoistyczna i samolubna. Oni gotowi byli uczynić Chrystusa królem i nawet kilkakrotnie próbowali to zrobić, ponieważ wierzyli, że zostając ich królem, zapewni im chleb, uleczy dolegliwości fizyczne i zaspokoi ich potrzeby materialne. Cała ich filozofia była oparta na materializmie, byli religijni i jednocześnie materialistyczni, a materializm zawsze odrzuca prawdziwego Boga i tworzy sobie własnego. Materializm - to religia, która ma własnego fałszywego boga, którego czci.

Zauważmy, że w oczekiwaniach i modlitwach tego narodu nie było nic duchowego, nie było świadomości grzechu, żadnej świadomości potrzeby pokuty. Ich religia była bez krzyża, bez krwi i bez odkupienia. Jest to religia egoizmu, materializmu i samolubstwa. Ona ostatecznie musi ukrzyżować prawdę, którą ucieleśniał Chrystus. Naród pogrążony w tej fałszywej religii oczekiwał sobie i przewidywał blask korony królewskiej, a Chrystusowi - koronę cierniową i krzyż. I tutaj słyszymy słowa Zbawiciela: „Moje królestwo nie jest z tego świata.” (Jana 18:36). Oznacza to, że Królestwo Boże nigdy nie opiera się na zasadach i ideałach świata, światowych metodach ani blasku światowej chwały. Nigdy! Świat chciał uczynić Jezusa królem, ale z oczekiwaniem, że On nasyci naród, że da im chleb. Chrystus nigdy nie przyjmie tronu na takich warunkach. Nigdy nie pozwoli sobie na obwołanie Go królem w ten sposób.

Tak, Chrystus Swoje Królestwo ustanawia i buduje w sercach ludzi, którzy przychodzą do Niego na Jego warunkach. Kochani, gdy fundament zostanie położony na zasadach Bożych, na prawości, wtedy wszystko inne się ułoży. Jezus powiedział: „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. ” (Mat. 6:33). Nie budujcie Królestwa Bożego na fałszywych iluzjach. Pan mówi: „Królestwo Boże nie przychodzi dostrzegalnie, ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo: Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was. ” (Łuk. 17:20-21).

Królestwo Boże jest w każdym z nas, ale niestety na jego tronie zasiada obcy, fałszywy król, uzurpator, oszust. Chrystus pragnie, byśmy Jego uczynili Królem w naszych sercach. Co to znaczy uczynić Go królem? A jakie jest Jego Królestwo? Spójrzmy, co mówi nam apostoł Paweł: „Albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym. ” (Rzym. 14:17). Właśnie w tej kolejności, a nie w innej!              Po pierwsze, Królestwo Boże nie jest materialne, „nie jest pokarmem ani napojem”.  Ono opiera się na prawości; a gdzie sprawiedliwość, tam pokój; a gdzie jest pokój, tam jest radość.

Ten naród szukał pokoju. Znajdowali się pod cudzym jarzmem - pod jarzmem rzymskim. Pragnęli pokoju i wybawienia od rzymskiego ucisku, ale zamiast pokoju Chrystus mówi im: „przyjdą na ciebie dni, że twoi nieprzyjaciele usypią wał wokół ciebie i otoczą, i ścisną cię zewsząd. I zrównają cię z ziemią i dzieci twoje w murach twoich wytępią, i nie pozostawią z ciebie kamienia na kamieniu. ” (Łuk. 19:43-44). Tak, zamiast pokoju nastąpi całkowite zniszczenie! Dlaczego? Ponieważ oni odrzucili sprawiedliwość, „nie poznali czasu swego nawiedzenia. ” Pokój bez sprawiedliwości jest niemożliwy! Gdzie jest grzech i nieprawda, gdzie ukryte jest bezprawie, tam nie może być pokoju! Królestwo Boże - to najpierw sprawiedliwość, potem pokój, a owocem pokoju jest radość w Duchu Świętym.

Przyjacielu, mówisz: pragnę radości, radości zbawienia. Jest to możliwe tylko wtedy, gdy między Bogiem a Tobą będzie ustanowiony pokój, a pokój ten jest możliwy tylko na podstawie sprawiedliwości. Możesz otrzymać sprawiedliwość od Chrystusa jedynie wyznając Mu swoje grzechy. Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. ” (Mat. 6:33).

„Hosanna!” Wybaw nas teraz - krzyczał lud, a Chrystus, słysząc i widząc to wszystko, zaczął nad nimi płakać. Ci ludzie modlili się i prosili o zbawienie, ale była to prośba o fałszywe wybawienie. Oni nie szukali zbawienia od swoich grzechów, ale od wrogów narodu. Mówili o pokoju, ale nie wiedzieli, co służy ich pokojowi. Nazywali Go Królem, ale On nie zgodził się zostać ich Królem na ich warunkach.

Nie mogę sobie wyobrazić bardziej tragicznego, smutnego i godnego ubolewania stanu duszy ludzkiej. Zbawiciel był tam, gotowy, aby ich wybawić i zgromadzić pod swoimi potężnymi ramionami i uchronić ich przed nadchodzącym gniewem, ale oni nie chcieli. Oni czekali, prosili, błagali, a gdy przyszedł ich zbawić, odmówili. Jak słusznie powiedział o nich prorok Izajasz: „Wół zna swego właściciela, a osioł żłób swego pana, lecz Izrael nie ma rozeznania, mój lud niczego nie rozumie. ” (Iz. 1:3).

Mój przyjacielu, dziś Chrystus przyszedł do Ciebie. On jest i woła Cię. On chce Cię zbawić. Długo na Niego czekałeś i przez cały ten czas nie poznałeś Go; ale dzisiaj, teraz, Duch Święty objawił Ci Go, objawił Ci twoją prawdziwą potrzebę. Nie szukaj ani pokoju, ani radości, ale proś o sprawiedliwość. Proś, aby Król Jezus przebaczył Ci Twoje grzechy; przyznaj, że jesteś grzesznikiem, niech On ustanowi w Tobie królestwo prawdy i czystości. On dokona to, oczyszczając Cię Swoją drogocenną Krwią. A wtedy nastanie w Tobie pokój i wtedy odnajdziesz prawdziwą radość, radość w Duchu Świętym! Nie szukaj innego zbawienia, nie ma go. Jest tylko jedna droga zbawienia od grzechu. Człowiek bez Chrystusa jest grzeszny i nieczysty w swej nieprawości. Dlatego Chrystus przyszedł, aby zmyć grzechy wielu. Dokonał tego przez przelanie Swojej cennej i świętej Krwi na krzyżu Golgoty i dlatego On może Cię zbawić. Wezwij Go teraz: „Hosanna!", a On Cię zbawi i będzie twoim Królem i Panem. A wszystko inne będzie Ci dodane, gdy to uczynisz. Tak, otrzymasz pokój i niewysłowioną radość, którą może dać Ci tylko Bóg. Dziś przyjacielu jest dzień Twojego zbawienia i czas Twojego nawiedzenia, godzina Twojego wybawienia. Nie czekaj na dogodniejszy moment: Chrystus puka do drzwi Twojego serca i czeka, aż przed Nim się otworzysz. O, dałby Pan abyś uczynił to teraz. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Uroczysty wjazd Jezusa do Jerozolimy.


W 12 rozdziale Ewangelii Jana w wersetach 12 i 13 czytamy następujące słowa: „Nazajutrz liczna rzesza, która przyszła na święto, usłyszawszy, że Jezus idzie do Jerozolimy, nabrała gałązek palmowych i wyszła na jego spotkanie, i wołała: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela! ”

W dzisiejszym rozważaniu chciałbym poruszyć temat wjazdu Jezusa Chrystusa do Jerozolimy i jakie to ma znaczenie dla nas dzisiaj. Z uważnej analizy wszystkich czterech ewangelistów wynika, że ​​wbrew powszechnej opinii Chrystus wchodził do Jerozolimy nie raz, ale trzy razy w ciągu tego ostatniego tygodnia przed śmiercią. Zgodnie z porządkiem chronologicznym te trzy wejścia miały miejsce: pierwszy - w dzień świąteczny, następnie drugi - w poniedziałek i trzeci - we wtorek.

Pierwszy wjazd miał miejsce w Niedzielę Palmową i możemy nazywać go wjazdem triumfalnym. W tym czasie świątecznym w Jerozolimie według historyka Józefa Flawiusza mogło przebywać tam nawet trzy miliony ludzi.                                                                         Chrystus siedząc na źrebięciu oślicy wyruszył do Jerozolimy. Wielki tłum ludzi na drodze Jego przejazdu rozpościerał swe szaty, inni obcinali gałązki z drzew palmowych i słali na drodze. W przypływie zachwytu i oczekiwania uczniowie i lud wołali: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim, król Izraela! Hosanna na wysokości. Takie było powitanie Jezusa Nazarejczyka, gdy w dzień świąteczny wjeżdżał do Jerozolimy. Po tym triumfalnym wjeździe powiedziane jest, że „Jezus wszedł do świątyni, obejrzał wszystko, a że już była późna godzina, wyszedł z dwunastoma do Betanii. ” (Mar. 11:11). Tak, On ujrzał to, co tam się działo, i powiedziane jest, że następnego dnia, tj. w poniedziałek „wszedł do świątyni, począł wyganiać tych, co sprzedawali i kupowali w świątyni, i wywrócił stoły wekslarzy oraz ławy sprzedawców gołębi. ” (Mar. 11:15).

Łukasz dodaje że, „gdy się przybliżył, ujrzawszy miasto, zapłakał nad nim, mówiąc: Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi”, chociaż tylko co tłum wołał o pokoju: „Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie! Pokój na niebie i chwała na wysokościach. ” (Łuk. 19:38).

Mimo niezrozumienia sensu tego, co się działo, słowa te miały ogromne znaczenie, bo lud powtarzał bożonarodzeniowe słowa aniołów: „Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom. ” (Łuk. 2:14). Aby pokój mógł zagościć w sercach ludzi na Ziemi, tj. aby ustanowiony został pokój między Bogiem a człowiekiem, Chrystus musiał wstąpić na Golgotę i tam umrzeć śmiercią zastępczą, niewinny za winnych. Tylko w ten sposób mógł pojednać niebo z ziemią. To właśnie ten pokój między Bogiem a człowiekiem Chrystus przyszedł dokonać w Jerozolimie swoją śmiercią na Golgocie.

Ludzie jednak byli dalecy od zrozumienia tego wydarzenia. Rozbieżność między Bożym planem, aspiracjami tłumu a tym, co ujrzał w świątyni, spowodowała, że ​​Zbawiciel wypowiedział te słowa: „Gdybyś i ty poznało w tym to dniu, co służy ku pokojowi. Lecz teraz zakryte to jest przed oczyma twymi. ” (Łuk. 19:42). To w skrócie są te wydarzenia, które miały miejsce podczas pierwszego dnia wjazdu Jezusa Chrystusa do Jerozolimy.

Drugie wejście w tym tak wiele znaczącym tygodniu miał miejsce w poniedziałek, a było ono zupełnie inne niż pierwszy wjazd Jezusa. Zauważmy, że triumfalny wjazd Chrystusa zakończył się nie w pałacu królewskim, gdzie nie było miejsca dla Króla Królów, ale w świątyni. Drugiego dnia Jezus ponownie udaje się do świątyni Bożej, tym razem nie po to, by patrzeć na to wszystko, ale z biczem w ręku oczyścić dom Ojca. „I skręciwszy bicz z powrózków, wypędził ich wszystkich ze świątyni wraz z owcami i wołami; wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał, a do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska. ” (Jana 2:15-16).

W tym dniu miało miejsce także dziwne wydarzenie: przeklęcie przez Jezusa drzewa figowego, które symbolizuje odrzucenie narodu izraelskiego. Król odrzuca nie przynoszący owocu naród, który oświadcza: „Nie chcemy, aby ten królował nad nami. ” (Łuk. 19:14). Dlatego też Chrystus mówi im: „powiadam wam, że Królestwo Boże zostanie wam zabrane, a dane narodowi, który będzie wydawał jego owoce. ” (Mat. 21:43). Takie jest znaczenie przekleństwa drzewa figowego.

Chciałbym skupić się teraz na trzecim dniu, tj. wtorku. Chrystus ponownie wchodzi do Jerozolimy. To jest ostatnie wejście, gdy On ostatecznie odrzuca lud Izraela. Nauczanie, napominanie, ostrzeżenia i ostateczne wezwanie do upamiętania to główne działania odrzuconego Króla. Tutaj głos Boży zabrzmiał do człowieka po raz ostatni.                               A jak przywódcy religijni zareagowali na słowa Jezusa Chrystusa? Oburzeniem, sprzeciwami, sporami i wrogością. Tak ludzie reagowali na ostatnie napomnienia Zbawiciela. Tak pokrótce przebiegały wydarzenia, które miały miejsce podczas pierwszych trzech dni tego ostatniego tygodnia Chrystusa.

Teraz zatrzymam się bardzo krótko nad znaczeniem tego potrójnego wejścia do Jerozolimy. Pierwszy wjazd był królewski, to znaczy Jezus wjechał jako Król. Drugi raz wchodzi już nie jako Król, ale jako Kapłan. A trzeciego dnia wchodzi już nie jako Król, nie jako Kapłan, ale jako Prorok.

To, że pierwszy dzień wjazdu Jezusa Chrystusa był królewski, co do tego nie ma wątpliwości. O tym mówią słowa: „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imieniu Pańskim! Błogosławione Królestwo ojca naszego Dawida, które nadchodzi! Hosanna na wysokościach! ” (Mar. 11:9-10). Nastrój ludu był uroczysty i radosny. W końcu tak długo oczekiwany Król zasiądzie na tronie i przywróci nam królestwo! - tak myśleli ludzie. Ale, niestety, ci ludzie oczekiwali ziemskiego królestwa od Tego, który wyraźnie powiedział: „Królestwo moje nie jest z tego świata. ” (Jana 18:36). Nie oznacza to jednak, że we właściwym czasie Pan nie przywróci Swojego królestwa tu na Ziemi. Ale królestwo Boże nigdy nie może być ustanowione zgodnie z ideami, metodami i zasadami świata. Chrystus nie może królować tam, gdzie dominuje pragnienie tylko dóbr materialnych i ludzkiej chwały. Historia ziemskiego życia Chrystusa i historia Kościoła potwierdza, że ​​ludzie wielokrotnie szukali okazji do intronizacji Jezusa, aby On nasycił ich chlebem. Jaki z tego wniosek? Chrystus nie przyjmie takiego tronu i na takich warunkach. Albowiem: „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych”, „Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. ” - mówi Chrystus. (Mat. 4:4,6:33).

Tak, to wyjątkowy Król. Jednocześnie jest także Arcykapłanem. A to oznacza, że musimy przyjąć Go jako Kapłana, zanim zaczniemy wywyższać Go jako Króla w naszym życiu. Zamiast udać się do pałacu, aby zasiąść na tronie, Chrystus udaje się prosto do świątyni. Dlaczego do świątyni? Ponieważ świątynia jest centrum życia duchowego narodu. Tak, Chrystus idzie do źródła, do rdzenia, z którego wszystko emanuje. I tu On odkrył przyczynę choroby - złośliwą narośl, która kala cały naród. Tak, ten naród chciał mieć króla i królestwo, mieć zapewniony chleb i wszelkie ziemskie błogosławieństwa, ale wcale nie zakładał, że najpierw wystąpi On jako Kapłan, który wejdzie do świątyni, aby zbadać, co się tam dzieje i oczyść ją. Splamiona grzechem świątynia musi zostać oczyszczona, zanim Chrystus będzie mógł zostać Królem tego ludu. Inaczej to niemożliwe. Nie można przyjąć Chrystusa i ograniczać Go w naszym życiu tylko do dóbr materialnych, odmawiając Mu praw Kapłana, który musi oczyścić świątynię z grzechu i nieczystości!

Jak wielu jest ludzi, którzy szukają korzyści w chrześcijaństwie, ale nie chcą, aby Chrystus oczyścił ich wewnętrzną świątynię i był Panem ich życia. Spójrzmy na ludzi otaczających Jezusa Chrystusa. Co oni wołają: „Hosanna!” Hebrajskie słowa "yasha" ("wyzwolić, zbawić") oraz anna ("błagać") łączą się, aby stworzyć słowo tłumaczone "hosanna." Dosłownie hosanna oznacza "błagam Cię zbaw!" lub "proszę uwolnij nas!" Co oni śpiewają? „Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie, król Izraela! ” (Jana 12:13). To jest prośba i modlitwa. Oni proszą Chrystusa, aby ich wybawił teraz. Ale jakiego wybawienia oni szukali? Oni chcieli, aby Chrystus przywrócił im królestwo, królestwo ziemskie, usunął obcego cesarza, sam zasiadł na tronie i panował. Obal cesarza, panuj nad nami, wybaw nas! Uczyń to teraz, tego właśnie chcemy! Ale Pan nie mógł spełnić ich prośby, nie mógł zgodzić się na ich warunki. Dlaczego? W świątyni nie było porządku. Świątynia została zbezczeszczona. Fundamenty zostały naruszone, świątynia była nieczysta i dopóki pozostawała w takim stanie, Chrystus nie mógł być ich Królem.

Zauważmy, że ci sami ludzie, którzy przy Jego pierwszym wjeździe do Jerozolimy w Niedzielę Palmową prosili: wybaw nas!, już w piątek krzyczeli i domagali się: Ukrzyżuj Go! Ukrzyżuj Go! Precz z nim, wypuść nam Barabasza! U swojej istocie pragnienie ludu było egoistyczne. Oni myśleli, że jako ich Król Jezus zapewni im dostatek, uleczy fizyczne dolegliwości, innymi słowy zapewni im dobra materialne - przywróci im królestwo. W tej prośbie nie było duchowej gorliwości, świadomości grzechu, skruchy. Grzech leżał u podstaw ich pragnień, w poszukiwaniu tylko tego, co materialne, cielesne, doczesne. A gdy zdali sobie sprawę, że tego nie otrzymają, odwrócili się - nie potrzebowali już Jezusa.

O drodzy przyjaciele, jeśli pragniemy dobra Królestwa Bożego, wtedy damy Panu pełne prawo wejść do naszej świątyni (serca), oczyścić nas z wszelkiego grzechu i pozwolić Mu zamieszkać w nas. Pan musi zniszczyć wszystkie bożki w naszych świątyniach (sercach), bo co ma wspólnego świątynia Boża z bałwanami? - pisze apostoł Paweł. „Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? Myśmy bowiem świątynią Boga żywego, jak powiedział Bóg: Zamieszkam w nich i będę się przechadzał pośród nich, I będę Bogiem ich, a oni będą ludem moim. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, I nieczystego się nie dotykajcie; A ja przyjmę was. ” (2Kor. 6:16-17).

To prowadzi nas do trzeciego objawienia Chrystusa - jako Proroka. Zamiast buntu i koronacji, których oczekiwał i żądał lud, znajdujemy Go wypędzającego kupców ze świątyni i nauczającego w świątyni. Widzimy Chrystusa działającego jako Prorok - ten, który głosi Słowo Boże. Ale zauważmy, że w tym przypadku jest to Prorok szczególny, Ten, o którym prorokował Mojżesz: „Proroka takiego jak ja jestem, wzbudzi ci Pan, Bóg twój, spośród ciebie, spośród twoich braci. Jego słuchać będziecie. ” (VMojż. 18:15). To jest Ten, który przyszedł powiedzieć ostatnie słowo. „Wielokrotnie i wieloma sposobami przemawiał Bóg dawnymi czasy do ojców przez proroków; ostatnio, u kresu tych dni, przemówił do nas przez Syna. ” (Hebr. 1:1-2). On nie mógł się mylić w słowie, ponieważ On jest prawdą, a gdy mówi, my musimy słuchać.

Spójrzmy teraz, jak zareagował na Jego słowa lud, który chciał Go obwołać Królem, ale nie przyjął Go do swojej świątyni? Oczywiście, oni Go odrzucili.                                                     Jeśli nie jestem gotów rozstać się z grzechem i nie daję Panu możliwości oczyszczenia mnie z wszelkiej zmazy ciała i ducha, to Jego słowo nie może znaleźć dla siebie miejsca w moim sercu. Co za okropna sytuacja dla człowieka, który boi się prawdy, który z większym prawdopodobieństwem zgodzi się z kłamstwem niż z prawdą. Pragnieniem Chrystusa jest przywrócenie świętości, czystości i pokoju w naszych sercach. Jest to możliwe tylko w sercu oczyszczonym Jego krwią. Chwała Mu za to na wieki! On jest gotów uczynić to teraz każdemu z nas, jeśli Mu na to pozwolimy. Przyjmijmy Go do świątyni naszego serca, jako Kapłana, a On wejdzie i oczyści nas i sam w niej zamieszka.

Zauważmy, że Chrystus tylko co usunął ze świątyni przeszkody, choć na bardzo krótki czas. On wypędził kupców ze świątyni Bożej. Ktoś powie, jak ci ludzie mogli pozwolić sobie na takie bluźnierstwo? A czy wielu z nas nie czyni tego dzisiaj, targując się ze światem, z grzechem i z diabłem? Czyż nie kłaniamy się księciu tego świata w zamian za jego propozycję zamiany kamieni w chleb, myśląc, że to nas zadowoli? Tak, na pewien czas Chrystus oczyścił świątynię z nieczystości i kupców.

A co dzieje się w świątyni zaraz po oczyszczeniu. Świątynia znów zaczęła funkcjonować tak, jak powinna. Najpierw w świątyni panował nieład, ławy sprzedawców gołębi były poprzewracane, monety porozrzucane na podłodze, stoły wekslarzy powywracane. Tak, to są wszystkie oznaki przewrotu - przebudzenia! Pomimo bałaganu Chrystus był teraz w świątyni. Do Niego przychodzili niewidomi i chromi i On ich wszystkich uzdrawiał, dzieci wołały w świątyni i oddawały chwałę Panu. Wcześniej w świątyni nie było uzdrowień, nie było radości, nie było śpiewu. Ale gdy tylko została oczyszczona, natychmiast rozpoczął się spływ Bożych błogosławieństw, świątynia ponownie zaczęła żyć zgodnie z jej przeznaczeniem.

Mój przyjacielu, jeśli jeszcze nie poznałeś Jezusa Chrystusa jako swojego Zbawiciela, przyjmij Go dzisiaj. Niech Chrystus oczyści świątynię Twojego serca, usunie grzech i nieczystość. Upamiętaj się, a czyniąc to, pozwolisz Duchowi Świętemu działać nie tylko w sobie, ale także przez to stać się błogosławieństwem dla innych. Przede wszystkim przejrzysz, wyzdrowiejesz i nie będziesz już chromał i wahał się, pójdziesz prostą drogą.        Daj Mu miejsce w swojej świątyni. Amen.

Biblia i przebudzenie.


W II Księdze Królewskiej czytamy, że gdy zaczęto naprawiać zniszczenia w świątyni Pana, arcykapłan Chilkiasz odnalazł Księgę Zakonu. To stało się początkiem wielkiego przebudzenia za panowania króla Jozjasza. Sekretarz królewski Szafan przyszedł do króla i zaczął czytać odnalezioną Księgę, nie mając zielonego pojęcia, jaki wpływ wywrze ona na serce króla, przygotowane przez Ducha Świętego. Gdy król usłyszał słowa Księgi, powiedziane jest, że: „rozdarł szaty swoje”, bo zdał sobie sprawę, jak on i jego lud ciężko zgrzeszył wobec prawa Bożego i jak straszliwy sąd Boży zawisł nad nimi. W rezultacie Jozjasz posłał do prorokini Chuldy z prośbą o wyrocznię Pana co do ludu i całej Judy w związku z treścią Księgi, czy istnieje możliwość złagodzenia kary. Ona odpowiedziała im: „Tak mówi Pan, Bóg Izraela, Ponieważ twoje serce zmiękło i ukorzyłeś się przed Panem, to i ja również ciebie wysłuchałem, mówi Pan. ” (2Król. 22:19). Jeśli chodzi o lud, który tak bardzo zgrzeszył, sąd był jednak nieunikniony. Zdając sobie sprawę, że nie może uratować narodu, Jozjasz postanowił dzięki łasce Bożej uczynić wszystko, co w jego mocy, aby ocalić przynajmniej swoje pokolenie.

I tak pod wpływem tej odnalezionej Księgi on podjął trzy decyzje: po pierwsze - zebrał cały swój lud i zawarł przymierze przed obliczem Pana, że ​​będzie podążał za Panem i przestrzegał Jego przykazań, aby wypełnić słowa przymierza spisanego w tej Księdze. I cały lud przystąpił do przymierza, na dowód wszystkiego, co nakazał Pan. To był początek przebudzenia narodu, gdyż każde prawdziwe przebudzenie ma swój początek w osobistym oddaniu się Bogu.

Jego drugą decyzją pod wpływem tej Księgi, było podjęcie odważnego i bezkompromisowego postanowienia o zniszczeniu wszystkich obrzydliwości ze wszystkich ziem, które należały do synów izraelskich. A zaczął od odnowienia i naprawy świątyni. Następnie zwrócił swoją uwagę na Jerozolimę, potem na resztę Judy i usunął wszystkie świątynie na wyżynach, które były w miastach Samarii. Nie spoczął, dopóki nie wykorzenił wszelkich przejawów fałszywej nauki w swoim królestwie, jak mówi „aby wypełnić słowa przymierza, które zostały napisane w tej księdze. ” (2Król. 23:3).

Następnie pod wpływem Księgi Jozjasz próbował przywrócić prawdziwą biblijną wiarę. Jozjasz zaczął obchodzić w Jeruzalemie Paschę dla Pana. Wyznaczył kapłanów do ich czynności, zachęcając ich do służby w świątyni Pańskiej. Kazał Lewitom wnieść świętą Skrzynię do świątyni. Ponadto Jozjasz darował jako ofiarę za lud, za wszystkich obecnych, młode jagnięta i koźlęta w liczbie trzydziestu tysięcy oraz trzy tysiące wołów, wszystko z własnego majątku króla.

Ostatecznym rezultatem tych trzech postanowień było to, że „Jozjasz usunął wszystkie obrzydliwości ze wszystkich ziem, które należały do synów izraelskich i nakłonił wszystkich, którzy znajdowali się w Izraelu, do służenia swojemu Bogu. Przez całe jego życie nie odstąpili oni od Pana, Boga ojców swoich. ” (2Krk. 34:33). W ten sposób Jozjasz ocalił swoje pokolenie.

Sekret tego przebudzenia, jak każdego innego przebudzenia, kryje się w słowach: „Odnalazłem Księgę Zakonu. ” Tak, tę Księgę my musimy ponownie odnaleźć i otworzyć, najpierw w naszych sercach, potem w naszych domach, a na końcu w naszych kościołach. Ale proszę przyjaciele, abyście zauważyli, że Pan nie mógł pobłogosławić tej Księgi w rękach arcykapłana, który chociaż ją miał, ale nawet nie zadał sobie trudu, aby ją przeczytać. On nie znał jej, ponieważ dawno ją utracił. Gdy Księga została przekazana sekretarzowi Szafanowi, Pan nie pobłogosławił tej Księgi nawet w rękach Szafana, ponieważ dla Niego była to tylko Księga, bez wątpienia starożytna, pouczająca, ale wciąż tylko księga. Ale ta Księga trafiła w ręce człowieka, którego serce zostało przygotowane przez Ducha Świętego, w ręce człowieka, dla którego był to głos Boga, w ręce człowieka przekonanego i skruszonego jej treścią, który płakał przed Bogiem za swoje grzechy i w ten sposób był przygotowany, aby Bóg mógł przez niego przemawiać do innych. Pan użył tej Księgi w tych rękach, aby obudzić swój lud. Czy chcecie przyjaciele prosić Pana, aby tak uczynił przez Wasze ręce?

Jakim człowiekiem był Jozjasz, w którego ręce Pan powierzył tę świętą Księgę. Nie można czytając historię króla Jozjasza nie zwrócić uwagi na główny powód, dla którego Bóg tak mu błogosławił. Powodem była jego pokora. W swoim słowie skierowanym do Jozjasza Pan dwukrotnie użył słowa - ukorzyć się. „Ponieważ zmiękło twoje serce i ukorzyłeś się przed Bogiem, gdy usłyszałeś jego słowo przeciwko temu miejscu i przeciwko jego mieszkańcom, i ukorzyłeś się, i rozdarłeś swoje szaty, i zapłakałeś przede mną, przeto usłyszałem i Ja - mówi Pan. ” (2Krk. 34:27). Jeśli więc chcemy, aby ta Księga była błogosławieństwem w naszych rękach, najpierw musimy się ukorzyć. Był to pierwszy czyn Jozjasza, gdy usłyszał słowa ze znalezionej Księgi. I był to przejaw prawdziwy i osobisty, „ponieważ zmiękło jego serce i ukorzył się przed Bogiem. ” Co więcej, usłyszawszy Słowo Boże, nie odkładał swojej decyzji na bliżej nieokreśloną przyszłość, ale szczerze całym sercem padł przed Bogiem i w pokorze żałował.

Drodzy przyjaciele, obawiam się, że z przyzwyczajeń w głoszeniu możemy zapomnieć o osobistym udziale w tym świętym dziele. Modlę się, aby nam się to nigdy nie przydarzyło, ale aby każdy z nas, zarówno głosząc, jak i słuchając Słowo Boże, z pomocą Ducha Świętego, postępował w taki sposób, aby Pan mógł nam powiedzieć: „ukorzyłeś się i zapłakałeś przede Mną, przeto usłyszałem i Ja. ”

Zauważmy też, że akt pokory Jozjasza był nie tylko rzeczywisty i osobisty, ale także dobrowolny. Tu nie jest powiedziane, że Bóg go ukorzył. Nie oznacza to oczywiście, że łaska Boża nie przyczyniła się do jego ukorzenia, że Duch Boży nie był inicjatorem jego błagań, ale oznacza, że ​​Bóg nie zmusił go do ukorzenia z powodu jawnego i oczywistego sądu.

Są ludzie, których Bóg ukorzył, ale to wcale nie znaczy, że oni są pokorni. Pamiętamy, jak Bóg ukorzył faraona, jak on uniżył się pod silną ręką Boga, gdy Pan zsyłał jedną plagę za drugą na Egipt. Wyniosłe usta faraona, który mówił: „Któż to jest Pan, bym miał słuchać głosu”, musiały powiedzieć Mojżeszowi: „wstawcie się u Pana, waszego Boga, aby tylko oddalił ode mnie tę śmierć. ” (2Mojż. 10:17). Tak, on został ukorzony wyrokami Bożymi, pozostał jednak tym samym zatwardziałym, aroganckim grzesznikiem aż do ostatniej chwili, gdy zatopiły go wody Morza Czerwonego.

Tak, Bóg może nas ukorzyć. Może nas pozbawić tego, czym my się szczycimy i z czego jesteśmy dumni i my możemy zostać uniżeni utratą tego. Jednak pokora, którą widzimy u Jozjasza, była dobrowolna i nie była ograniczona wyrokami Bożymi. Jest to pokora, która podoba się Bogu, dzięki której człowiek może być błogosławieństwem dla innych. Wcześniej czy później wszyscy będziemy musieli się ukorzyć, czy to pod silną ręką Boga, czy też dobrowolnie. Albo sami skłonimy się przed Bogiem, albo będziemy przymuszeni. Jedno z dwóch. Pan pragnie od nas dobrowolnej pokory, gdyż ona może przynieść jedynie trwałe rezultaty.

Dalej widzimy, że ten czyn ze strony Jozjasza był pełnym oddania czci Bogu. Powiedziane jest, że on ukorzył się przed Bogiem i rozdarł szaty swoje. ” Pod tym względem jego ukorzenie było oczywiste dla ludzi, ale tylko Bóg widział szczerość jego duszy.                 Powiedzcie mi, jaki jest sens wkładania na siebie wora pokutnego i sypanie popiołu na głowę i pochylanie głowy jak włóczęga, jeśli serce nie jest ukorzone przed Bogiem. Post i smutek na pokaz nie są pokorą i Bóg nie zwraca na nie uwagi, jeśli nie płyną z serca. „Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty, i nawróćcie się” - mówi Pan. (Joela 2:13). Gdy my prawdziwie się ukorzymy, wtedy Pan nas nie tylko przyjmie, ale i będzie nam błogosławił, swoją cenną Księgą trzymaną w naszych rękach.

Jeśli król Jozjasz ukorzył się po usłyszeniu słów Pana, to kim my jesteśmy, żeby stać z podniesioną głową? Niech każde serce skłoni się teraz przed Bogiem, a On w Swoim czasie i na Swój sposób wywyższy nas.

Zastanówmy się teraz nad kilkoma powodami, dla których powinniśmy iść za przykładem króla Jozjasza. Przede wszystkim głęboka świadomość i jasne zrozumienie tego, czym jest grzech i jakie są konsekwencje grzechu, które sprawią, że skłonimy się przed tronem Boga Wszechmogącego. Zgrzeszyliśmy, każdy z nas poszedł własną drogą, jak zagubiona owca. Tylko miłosierdzie Boże odnalazło nas i zbawiło. Czy mamy więc czym się chlubić? Co więcej drodzy przyjaciele, jako wierzący zgrzeszyliśmy, pomimo danej nam łaski Bożej, pomimo całej obfitości błogosławieństw Bożych, którymi Pan nas obdarzył. Jak mało z naszej strony przynieśliśmy Mu owoców naszej posługi. Czy to nie powinno przywieść nas do ukorzenia się przed Bogiem? Kto z nas, niezależnie od tego, jak długo podąża drogą wiary, może bez wstydu obejrzeć się wstecz. Kto z nas nie zasmucał naszego Zbawiciela naszą zmiennością i niestałością? O, jak upokarzający jest grzech w życiu dziecka Bożego. Jak często wskazujemy na straszne grzechy psalmisty Dawida, ale zwróćmy uwagę na to, jak ten sługa Boży żałował, jak wyznawał swoje grzechy, odkrywając swoją duszę w gorących łzach przed Bogiem. Ukorzmy się przed Bogiem i żałujmy nie tylko słowami, ale i w sercu i prośmy Go, aby dał nam Ducha prawdziwej pokuty.

Spójrzmy na Piotra. Ile to razy wspominamy o jego zaparciu się Chrystusa, ale nie zapominajmy o tym, jak on żałował i ukorzył się. Powiedziane jest o nim, że „Piotr, wyszedłszy na zewnątrz, gorzko zapłakał. ” (Łuk. 22:62). Czy i my nie powinniśmy tak ukorzyć się, czyż nie jesteśmy bez grzechu? Czy naprawdę jesteśmy bez winy, czy nigdy się Go nie zaparliśmy? Pomyślcie przyjaciele, te nasze grzechy zasługują na ogniste piekło. Są to przecież grzechy popełnione po odpuszczeniu, po tym jak odnalazł nas Pan, Jezus Chrystus. O, jak nisko należy nam skłonić się przed Bogiem za cały smutek, jaki Mu sprawiliśmy po naszym nawróceniu. Co więcej, powinien powstrzymywać nas fakt, że bez Chrystusa i bez Boga bylibyśmy nieczyści, pełni grzechu, ustawicznie popełniając nieprawość i że łaska Boża zmieniła nas i naszą sytuację.

Pomyślmy, kim staliśmy się z Bożej łaski. Bóg nas wybrał nie dlatego, że było w nas coś dobrego, ale dlatego, że On chciał nas wybrać. Czy ta myśl nie powinna nas przywieść do ukorzenia? Przypomnijmy sobie słowa apostoła Pawła: Przebaczenie „nie zależy od woli człowieka, ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. ” (Rzym. 9:16). Każdy z nas był tak zgubionym grzesznikiem i nic innego nie mogło nas zbawić jak tylko ofiara Syna Bożego. Zastanówmy się nad tym poważnie i skłońmy przed Panem nasze serca w pokorze.

Naszym najlepszym i najwyższym przykładem pokory jest ten, który jako jedyny mógł powiedzieć: jestem pokornego serca. ” (Mat. 11:29). Prześledźmy Jego ziemskie życie od Betlejem po Golgotę. Spójrzmy, jak On wziąwszy prześcieradło i przepasawszy się, umywa nogi uczniom. Czy możemy robić mniej? „który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; a okazawszy się z postawy człowiekiem, uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej. ” (Fil. 2:6-8).                             Tak, sam Syn Boży nie mógłby nas zbawić, gdyby nie poszedł tą drogą pokory, aż do odkupieńczej ofiary. Zwróćmy uwagę na to, jak On zdejmuje jedną „szatę chwały„ po drugiej, aż został ukrzyżowany nago na krzyżu i tam oddał Swoją duszę za grzechy świata.

Drodzy przyjaciele, czy myślicie, że bez pokory możemy być błogosławieństwem dla ludzi? „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. Kto miłuje życie swoje, utraci je, a kto nienawidzi życia swego na tym świecie, zachowa je ku żywotowi wiecznemu. Jeśli kto chce mi służyć, niech idzie za mną, a gdzie Ja jestem, tam i sługa mój będzie; jeśli kto mnie służy, uczci go Ojciec mój. ” (Jana 12:24-26). Takie jest prawo pokory. Ono zawsze przynosi błogosławieństwo. „Bliski jest Pan skruszonym w sercu i wybawia złamanych na duchu. ” - mówi Słowo Boże. (Ps. 34:18).

Są tacy, którzy nazywają siebie wierzącymi, a którym Pan nie może błogosławić, ponieważ byliby nadmiernie chełpliwi, gdyby Bóg zapewnił im sukces. Niestety, Bóg nie może ich obdarzyć swoimi błogosławieństwami. Jeśli więc nie otrzymujesz błogosławieństw przyjacielu, dzieje się tak dlatego, że Bóg wie, że przyniosą Ci szkodę. Gdyby Bóg dał Ci sukces w swojej winnicy, wziąłbyś chwałę dla siebie, a spotkawszy wroga, stałbyś się jego ofiarą. Dlatego Bóg trzyma Cię, jak uniżonego dla twojego własnego dobra. Gdy człowiek jest naprawdę cichy i pokorny i nie ma odwagi wziąć dla siebie najmniejszej części chwały, nie ma ograniczeń dla tego, czego Bóg nie byłby gotowy dokonać przez niego. Pokora czyni nas zdolnymi otrzymać Jego błogosławieństwo i czyni nas zdolnymi do posługi dla Niego. Dlatego mimowolnie dystansujemy się od człowieka pysznego, a przyciąga nas człowiek pokornego i łagodnego ducha. Tak, tak jak pycha czyni nas niezdolnymi do służenia Bogu, tak też pokora daje Duchowi Świętemu możliwość posługiwania się nami, jak i gdzie chce.

Drodzy przyjaciele, uniżmy się, aby sam Pan wywyższył nas w swoim czasie, wtedy Bóg, jak Jozjaszowi powierzy w nasze ręce Księgę i my pójdziemy z nią i wydamy obfity owoc na Jego chwałę. Przy każdej okazji przeciwstawiajmy się każdemu fałszywemu nauczaniu, które obecnie bezcześci świat. Pamiętajmy, że żadne przebudzenie łatwo nie przychodziło. Musimy uczynić wszystko w mocy danej nam przez Boga, nie szczędząc ani sił, aby przywrócić prawdziwe ewangeliczne nauczanie, biblijne chrześcijaństwo, którego sednem jest zastępcza śmierć Jezusa Chrystusa.

Na zakończenie chciałbym zwrócić się do tych, którzy nie są jeszcze zbawieni. Waszą jedyną nadzieją jest Jezus Chrystus. Zwróćcie się do Niego oczami wiary, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Słowo Boże mówi: „Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony, ty i twój dom. ” (Dzieje 16:31). Twoje zbawienie nie zależy od Ciebie, ale od Boga. Przyjdź do Niego teraz i nie polegaj na niczym innym, jak tylko na przelanej krwi Chrystusa, a On cię zbawi. Niech Pan dopomoże Ci uczynić to teraz. Amen.

 

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.