Uzdrowienie syna dworzanina królewskiego.
Drodzy przyjaciele, czy jesteście w stanie widzieć posłańca Bożego w nieszczęściu, które was spotkało. Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad tym, że próba, doświadczenie może być waszym najlepszym przyjacielem, aniołem Bożym zapowiadającym szczególne błogosławieństwo, które Bóg dla was przygotował. Dlatego, gdy wszelkiego rodzaju próby i pokusy przychodzą w waszym życiu, nie trwóżcie się, nie uważajcie je za nieproszonych gości, ale przywitajcie jak przyjaciół. Przychodzą do was z woli Bożej „Albowiem Ja wiem, jakie myśli mam o was - mówi Pan - myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować wam przyszłość i natchnąć nadzieją. ” (Jer. 29:11). Jaka pociechą jest, że Boże intencje wobec nas zawsze wynikają z Jego miłości do nas.
Za podstawę dzisiejszego rozważania chcę wziąć jedno wydarzenie z rozdziału czwartego Ewangelii Jana, które żywo ilustruje tę prawdę. Mam na myśli historię uzdrowienia syna dworzanina królewskiego. Zacznę od wersetu 46, który mówi: „A był w Kafarnaum pewien dworzanin królewski, którego syn chorował. Ten, usłyszawszy, że Jezus przyszedł z Judei do Galilei, udał się do niego i prosił go, aby przyszedł i uzdrowił jego syna, gdyż był umierający. I powiedział do niego Jezus: Jeśli nie ujrzycie znaków i cudów, nie uwierzycie. Dworzanin królewski powiedział do niego: Panie, przyjdź, zanim umrze moje dziecko. Jezus mu powiedział: Idź, twój syn żyje. I uwierzył ten człowiek słowu, które powiedział mu Jezus, i poszedł. A gdy już szedł, jego słudzy wyszli mu naprzeciw i oznajmili: Twoje dziecko żyje. Wtedy zapytał ich o godzinę, w której poczuło się lepiej. I odpowiedzieli mu: Wczoraj o godzinie siódmej opuściła go gorączka. Wówczas ojciec poznał, że to była ta godzina, w której Jezus powiedział do niego: Twój syn żyje. I uwierzył on sam i cały jego dom. To był drugi cud, który Jezus uczynił, przyszedłszy z Judei do Galilei. ” (Jana 4:46-54).
O czym mówi nam ta historia? Po pierwsze, że doświadczenia, jakie spotkały dworzanina królewskiego, przywiodły go do Jezusa Chrystusa. Gdyby nie doznał tej udręki, przeżyłby swoje życie nie poznawszy Boga, ale choroba jego syna okazała się błogosławieństwem. On prawdopodobnie nie pomyślałby o przyjściu do Jezusa, gdyby nie to nieszczęście. Wcześniej zapewne szukał pomocy u najlepszych lekarzy w swoim kraju. To co najlepsze było dostępne dla osoby na jego stanowisku. Dworzanin był nie tylko zamożnym, ale także wpływowym człowiekiem, a jednak ani pieniądze, ani wpływy mu nie pomogły. A gdy nie mógł nigdzie uzyskać już pomocy i nie miał do kogo się zwrócić, przyszedł do Jezusa. Widzimy więc, że ta ciężka próba w danym przypadku było powodem tego, że dworzanin doświadczył łaski Bożej.
Ale zauważmy, że nasze próby, życiowe dramaty i rozczarowania oraz wszelkiego rodzaju ogniste doświadczenia nie są same w sobie końcowym rezultatem działania Bożego. Nie, możemy powiedzieć, że są „neutralnymi posłańcami„ , ale mogą nam pójść albo na błogosławieństwo, albo na gorycz. Jedno, co możemy z całą pewnością powiedzieć, to to, że po tych doświadczeniach i próbach nikt nie pozostaje taki sam. „Dla jednych są wonią śmierci ku śmierci, a dla drugich wonią życia ku życiu. ” (2Kor. 2:16). A wszystko zależy od tego, jak my odniesiemy się do naszych doświadczeń.
Spójrzmy, jaki był rezultat próby, której doświadczył dworzanin - uwierzył on i uwierzyła cała jego rodzina. A wszystko zaczęło się od jednej iskierki wiary. Tak, choroba syna obudziła w dworzaninie wiarę, wiarę, że pozostał tylko Jeden, Który może mu pomóc. Ale skąd pojawiła się w nim ta wiara, wiara, że Jezus może mu pomóc? Wieści o Chrystusie rozchodziły się po całym kraju. To, co uczynił w Judei podczas święta Paschy, dotarło do Galilei, a wcześniej w Kanie Chrystus dokonał swojego pierwszego cudu, zamieniając wodę w wino. Wiadomo było o tym już w całym kraju. Jednakże aż do momentu choroby syna dworzanin odnosił się obojętnie do tych wieści. On sam nigdy nie widział ani nie słyszał Chrystusa i najwyraźniej nie był Nim zainteresowany, ale gdy jego sytuacja stała się beznadziejna, przypomniał sobie wszystko, co słyszał o Chrystusie i to był właśnie początek jego wiary. On uwierzył w to, co słyszał.
Od tego zaczyna się wiara. Tutaj widzimy znaczenie i moc nie tylko głoszenia Ewangelii, ale także naszego osobistego świadectwa. Wiele osób nigdy nie usłyszałoby o Ewangelii, im nie przyszło by do głowy wziąć Biblię do ręki i dlatego nigdy nie usłyszą o Chrystusie, jeśli my nie powiemy im, co Chrystus uczynił dla nas osobiście. A to możemy uczynić w pracy, w szkole, w domu, gdziekolwiek jesteśmy.
Być może jesteś jednym z tych, przyjacielu, kto słyszał od innych, jak oni przyjęli Chrystusa, jak On uwolnił ich od grzechu, jak uczynił wszystko nowym w ich życiu, jak wysłuchuje ich modlitw i pomaga w potrzebie. Sam nie doświadczyłeś czegoś takiego i do tej pory mówisz, że może to jest dobre dla innych, ale nie dla Ciebie. A teraz dosięgły Cię nieszczęścia, cios za ciosem, jedno nieszczęście za drugim spada na Twoją głowę i przypomniałeś sobie świadectwo Twoich przyjaciół. I teraz myślisz inaczej. A co jeśli ten Jezus może pomóc i mi. Mój przyjacielu, to jest pierwsza iskierka wiary. Wiara jest jak ziarnko gorczycy, to maleńkie ziarenko ma to, co najważniejsze, ma życie. Tu nie chodzi o wielkość, ale o ten najważniejszy czynnik - życie. Słyszałeś o Chrystusie, widziałeś na przykładzie innych, co Pan może dokonać. Teraz uczyń to, co zrobił ojciec umierającego syna. Zwróć się do Jezusa Chrystusa, a On zmieni Twoje życie.
Wiara zazwyczaj zaczyna się od tego, że człowiek słyszy od innych, że Pan może to i tamto, a potem sam przychodzi do Niego. Tak było i w Samarii. Mówi się, że „wielu Samarytan z tego miasta uwierzyło weń (w Jezusa) dzięki świadectwu niewiasty, która mówiła: Powiedział mi wszystko, co uczyniłam. ” (Jana 4:39). To świadectwo było proste, ale zawierało ten istotny, życiodajny element. Ono było prawdziwe i przeżyte przez tę kobietę. Interesujące jest to, co dalej jest powiedziane w czwartym rozdziale Ewangelii Jana. „Gdy więc Samarytanie przyszli do niego, prosili go, aby u nich pozostał; i pozostał tam dwa dni.” (Jana 4:40). Dlaczego oni przyszli do Niego? Był to bezpośredni skutek żywego świadectwa Samarytanki. I dalej powiedziane jest, że: „I o wiele więcej ich uwierzyło z powodu Jego słowa. I mówili do niewiasty: Wierzymy już nie dzięki twemu opowiadaniu; sami bowiem słyszeliśmy i wiemy, że ten jest prawdziwie Zbawicielem świata. ” (Jana 4:41-42).
Mój przyjacielu i Ty, gdy osobiście przyjdziesz do Niego, to poznasz, że ręka Zbawiciela nie cofnie się, aby wybawić Cię z jakiejkolwiek próby, która Cię spotyka. Teraz więc przyjdź i przekonaj się sam, jak dobry jest Pan dla wszystkich, którzy Go wzywają. „I wzywaj mnie w dniu niedoli, Wybawię cię, a ty mnie uwielbisz! ” - mówi Pan. (Ps. 50:15). Nie zaniedbuj tej iskierki wiary, którą dał Ci Pan. On teraz oczekuje, że przyjdziesz do Niego ze swoją potrzebą.
Ta iskierka wiary. Czy zauważyliście, że taka iskierka wiary była u dworzanina królewskiego. Jego wiara dotyczyła tylko jego chorego syna. On nie zastanawiał się nad potrzebą swojego serca, a w rzeczywistości jego potrzeba była o wiele większa niż jego syna. On nie znał Chrystusa, był całkowicie ślepy na potrzeby swojej duszy.
I tu pojawia się ważne pytanie: czy Bóg odpowiada na modlitwę nieodrodzonego człowieka? Na przykładzie dworzanina widzimy, że jego modlitwa została wysłuchana. Jego syn został cudownie uzdrowiony i to wszystko doświadczył on, gdy sam był jeszcze niewierzący. Jeśli Bóg nie odpowiada na modlitwę człowieka niewierzącego, to jak można wyjaśnić ten biblijny przykład?
Tak, grzesznik może prosić Boga o pomoc, gdy jest w potrzebie. Jednak tylko na jedną modlitwę grzesznika, Bóg gwarantuje, że odpowie, a jest to modlitwa o zbawienie jego duszy. Bóg nie może odmówić, gdy grzesznik szczerze i ze skruchą w sercu przychodzi do Pana z modlitwą: Panie, bądź miłościw mnie grzesznemu.
Bóg słyszy też inne modlitwy grzesznika. Ile znamy takich przypadków, że ludzie w stanie nieodrodzonym wołali do Boga w dniu swojej niedoli i On im odpowiedział. I często ta odpowiedź prowadziła ich do poznania Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela. To właśnie widzimy na tym przykładzie. Otrzymawszy odpowiedź na swoją modlitwę, dworzanin królewski uwierzył, a później także cały jego dom. Cóż za wspaniały rezultat modlitwy nieodrodzonego człowieka. Któż może powiedzieć, że Bóg nie odpowiada na modlitwę grzesznika. Oczywiście, jeśli grzesznik prosi o coś, wiedząc, że musi przede wszystkim pojednać się z Bogiem, to niech nie oczekuje odpowiedzi, zanim nie upamięta się. Dworzanin nic nie wiedział o zbawczej mocy Chrystusa. Jego wiara była ograniczona. Prosił tylko o uzdrowienie syna.
Mój przyjacielu, pójdź za przykładem dworzanina królewskiego. Przedstaw Panu wszystko, co jest ciężarem Twojej duszy. Nawet jeśli Twoja potrzeba jest czasowa, ziemska, fizyczna, to możesz przyjść z tą potrzebą do Jezusa. Zacznij przynajmniej od tego, a ujrzysz, jak dobrotliwy jest Pan. Tak, jeśli Twoja modlitwa ogranicza się teraz tylko do ziemskich potrzeb, to módl się mimo wszystko. Słowo Boże mówi, że „Pan daje pokarm młodym krukom, gdy do niego wołają. ” (Ps. 147:9). Jestem pewien, że wołanie kruka nie jest szczególnie duchowe. Jeśli Bóg Wszechmogący daje pokarm ptakom, to tym bardziej wysłucha człowieka, który do Niego woła. Prawdą jest, że ta wiara jest bardzo szczątkowa, ale może w końcu doprowadzi Cię do poznania Pana. Szczera wiara, bez względu na to, jak jest mała i ograniczona, może zdziałać nieporównywalnie więcej niż to, o co prosimy lub o czym myślimy. Niech ten dworzanin będzie dla Ciebie dobrym przykładem. Chociaż jego wiara była słaba, była jednak prawdziwa. Dworzanin sam przyszedł do Chrystusa i osobiście zwrócił się do Niego ze swoją prośbą. Uzdrowienie syna dworzanina nie zbawiło go, ale otrzymawszy odpowiedź na swoją modlitwę, dworzanin uczynił kolejny krok – sam uwierzył w Jezusa i cały jego dom.
Mój przyjacielu, bez względu na to, jak cudowne przeżycie nie miał byś od Boga, jak niewiarygodną odpowiedź otrzymał byś na swoją modlitwę, samo to nie zbawi Cię. Bóg odpowie Ci w Swoim wielkim miłosierdziu, aby przywieść Cię do poznania Swojego Syna Jezusa Chrystusa jako Twojego Zbawiciela. I nic, żadne błogosławieństwo, żaden cud, nieważne jak niewiarygodny, nie zbawi Cię. To może sprawić tylko Twoja wiara w Jezusa Chrystusa. Bóg okazał Ci miłosierdzie, dopuszczając próby i dając Ci odpowiedź na Twoją modlitwę. Uczynił to, abyś pomyślał o swojej duszy i przyjął Chrystusa jako swojego Zbawiciela. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, uczyń to teraz. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.