RSS

Żywa wiara.


Dziś stało się popularnym wierzyć, jak to się mówi, w istotę nadprzyrodzoną lub mówiąc prościej, wierzyć w coś boskiego. Nawet w krajach, gdzie oficjalnie głosi się ateizm, wiara w istnienie Boga stała się powszechna. To przekonanie przenika nawet do ocenzurowanej literatury. O tym, że ateizm stał się mniej popularny, świadczą wypowiedzi samych ateistów. Oni nieustannie poszukują nowych metod walki z Bogiem, ale niepowodzenia w tej walce widzą nie tylko oni sami, ale jest to oczywiste również dla innych.

Nie ma nic dziwnego w tym, że człowiek wierzy w istnienie Boga, „ponieważ to, co można wiedzieć o Bogu, jest dla niego jawne, gdyż Bóg mu to objawił. - mówi Pismo Święte. „Bo niewidzialna jego istota, to jest wiekuista jego moc i bóstwo, mogą być od stworzenia świata oglądane w dziełach i poznane umysłem. (Rzym. 1:19-20). Człowiek jest otoczony wyraźnymi dowodami na istnienie Boga, tak że nie może powiedzieć, że nic nie wie. Psalmista mówi, że „głupi rzekł w sercu swoim: Nie ma Boga! (Ps. 14:1).                                 Ale jeżeli tylko wierzymy, że jest ​​Bóg, że On istnieje, że jest Stwórcą nieba i ziemi, a nawet, że jest Święty i Sprawiedliwy, nic nam to nie da, jeśli na tym kończy się nasza wiara i poznanie Boga. Są setki a nawet miliony ludzi, którzy wierzą w ten sposób, ale co daje taka wiara. Czy taka wiara może zmienić człowieka? Czy ona może go wybawić od jego wad i dać mu pokój, radość i zadowolenie? Jeśli nie, to jaki jest z niej pożytek.

Wezmę piąty rozdział Ewangelii Jana jako podstawę dzisiejszego rozważania. Tutaj spotykamy najbardziej religijnych ludzi tamtych czasów. Już samo pytanie, czy oni wierzą w Boga, byłoby dla nich wielką zniewagą. Całe ich życie toczyło się wokół religii. Byli to ludzie, którzy stale odwiedzali dom Boży - synagogę. Oni wiernie i dokładnie przestrzegali wszystkich norm swojej religii. Pościli regularnie, oddawali jedną dziesiątą swoich dochodów, pilnie studiowali Pisma Święte, znali duże ich fragmenty na pamięć i generalnie głośno recytowali Boga. Tak, to byli naprawdę ludzie oddani swojej religii, a jednak cała ich religijność nie dawała im absolutnie nic. Powodem było to, że nie znali prawdziwego Boga.

Spójrzmy, jak Chrystus ocenił ich życie duchowe. On im mówi wprost: „Nie macie w sobie miłości Boga. ” (Jana 5:42). Dziwne, prawda. Być tak religijnym i nie mieć miłości Bożej. Wyobraźmy sobie, że poświęcamy całe swoje życie, swój czas, uwagę, energię komuś lub jakiejś idei, pomysłowi, osobie i nie mamy do niej miłości. Co za niesamowita myśl - nie lubić tego, czemu poświęcamy wszystko. Chrystus mówi do nich: „Nigdy nie słyszeliście jego głosu ani nie widzieliście jego postaci. (Jana 5:37). Oznacza to, że w ich religii nie było żywej osoby. Nie słyszeli Go i nie widzieli. Ich religia była pozbawiona żywego Boga. Oni służyli martwemu bogu.

Spójrzmy, co jeszcze mówi im Chrystus. „I nie macie Jego słowa trwającego w was. ” (Jana 5:38). Jezus mówi do badaczy Pism, ludzi, którzy cały swój czas poświęcili studiowaniu Biblii. Są to ci, którzy, gdy Herod ich zapytał „gdzie jest ten nowo narodzony król żydowski?”, potrafili trafnie wskazać na podstawie proroczych Ksiąg Starego Testamentu, że miejscem Jego narodzin będzie Betlejem. Do nich Chrystus mówi: „nie macie Jego słowa. Jaka tragedia, że można znać całą Biblię nawet na pamięć, a mimo to nie mieć w sercu Słowa Bożego, nie wiedzieć, czym w istocie jest Biblia. Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny. ” (Jana 5:39). Okazuje się, że oni dokładnie badali, nie z ciekawości, nie ze względu na interesowanie się nimi lub dlatego, że tego od nich wymagano, nie, oni mieli nadzieję, że dzięki nim uzyskają życie wieczne. Byli świadomi, że są narodem wybranym przez Boga, byli przekonani, że Biblia jest Księgą natchnioną przez Boga i tylko w niej można znaleźć drogę do życia wiecznego, a jednak tego życia nie mieli. Oni w Biblii nie znaleźli ani Boga, ani miłości do Niego, ani Jego życia. Wręcz przeciwnie, ich serca pozostały niezmienione, pełne nieprawości, nieczystości i bezprawia. Co więcej, były one przepełnione nienawiścią i morderstwem. Wcześniej oburzyli się na Chrystusa, że ​​uzdrowił chromego w sabat, tak że od tego momentu zaczęli szukać, jak by Go zabić. W ich sercach nie było miłości do Boga, ale morderstwo.

O czym mówi nam to wszystko? Mówi przede wszystkim o całkowitym zepsuciu natury ludzkiej. Człowiek pomimo swojego upadłego stanu, nadal chce pokazać, że jest osobą bogobojną, przyzwoitą i religijną. Jego zaćmiony umysł pragnie Boga, ale na własnych warunkach. A to jest niemożliwe. Nikt nie może poznać Boga tylko swoim umysłem. Człowiek duszewny (zmysłowy) nie pojmuje Bożych rzeczy, gdyż są one dla niego dostępne jedynie przez objawienie Ducha Bożego.                                                                                             Któż z nas nie zgodziłby się z tym, że Saul z Tarsu był jednym z najbardziej religijnych ludzi swoich czasów. Mógł chlubić się swoim pochodzeniem, gorliwością i swoją prawowitością, a mimo to jego serce było przepełnione nienawiścią i morderstwem. W swojej gorliwości dla Boga zionął groźbą i chęcią mordu przeciwko uczniom Pańskim.

Jak to można wytłumaczyć? Tylko tym faktem, że człowiek w swoim grzesznym stanie jest oddzielony od Boga. Jest dzieckiem gniewu, a jego umysł jest przyćmiony, pogrążony w mroku w odniesieniu do wszystkiego, co jest Boże. On ma swoje pojmowanie Boga, swoją religię, a taka religia nie jest lepsza od niego samego. Jak człowiek może stworzyć coś wyższego i lepszego niż to, czym on sam jest. Jak może mieć właściwe pojęcie o Bogu, będąc sam grzesznikiem.

I tu mimowolnie pojawia się pytanie - gdzie znaleźć odpowiedź: jak możemy poznać Boga takim, jakim On naprawdę jest? Jest tylko jedna odpowiedź - On jest Jeden i nie ma drugiego. Tylko w Jezusie Chrystusie możemy prawdziwie poznać Boga.

Wróćmy do tych religijnych ludzi, którzy przedstawieni są w 5 rozdziale Ewangelii Jana. To co Chrystus im powiedział, oni doskonale zrozumieli, a mianowicie, że On i Bóg są jedno. Ja i Ojciec jedno jesteśmy. ” (Jana 10:30). Chrystus nazwał też Boga swoim Ojcem. Gdy oskarżyli Go o uzdrowienie chromego w sabat, to zwróćmy uwagę, jak Jezus im odpowiedział: „Mój Ojciec działa aż dotąd i ja działam. ” (Jana 5:17). A w następnym wersecie 18 powiedziane jest, że: „Żydzi tym usilniej starali się o to, aby go zabić, bo nie tylko łamał sabat, lecz także Boga nazywał własnym Ojcem, i siebie czynił równym Bogu. ” I Chrystus temu nie zaprzeczył. Wręcz przeciwnie, całkowicie utożsamiał się ze swoim Ojcem, mówiąc: „Syn nie może nic czynić sam od siebie, tylko to, co widzi, że czyni Ojciec. Co bowiem on czyni, to i Syn czyni tak samo. ” (Jana 5:19). Jezus mówi im, że jeśli chcą poznać Boga, to mogą Go poznać tylko przez przyjęcie Syna Bożego. „Badacie Pisma, bo sądzicie, że macie w nich żywot wieczny; a one składają świadectwo o mnie. ” (Jana 5:39).

Tak, oni uważnie studiowali Pisma, ale nie widzieli w nich najważniejszej rzeczy, Tego, o którym mówi całe Pismo. Ufali Mojżeszowi, ale mu nie uwierzyli. Dlaczego? Ponieważ pisał o Chrystusie. I tutaj Chrystus wyraźnie im mówi, że jeśli naprawdę chcą mieć życie wieczne, to muszą przyjść do Niego. Ale cała tragedia tych ludzi polegała na tym, że nie chcieli przyjść do Niego, aby otrzymać to życie. Chrystus w tym jednym rozdziale podaje kilka dowodów na to, że został posłany przez Boga, że ​​jest Zbawicielem świata, że ​​tylko przez Niego człowiek może poznać Boga i mieć życie wieczne. Dowody były bardzo mocne i przekonujące, a mimo to oni je nie przyjęli.

Pierwszym z tych dowodów było świadectwo Jana Chrzciciela. Jan Chrzciciel był przez wszystkich uznawany za proroka Bożego. Oni sami przyjmowali jego chrzest, a on przyszedł jako zwiastun obiecanego Mesjasza, świadcząc o Chrystusie i mówiąc: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. ” (Jana 1:29). I w wielu innych słowach świadczył o Chrystusie, mówiąc, że jest On Synem Bożym. Dlatego Chrystus przypomina im, mówiąc: „Wy posłaliście posłańców do Jana, a on dał świadectwo prawdzie. ” (Jana 5:33).                      Tak, Jan był wiernym prorokiem i przy tym prorokiem, którego uważali sami znawcy zakonu, a mimo to nie uwierzyli jego słowom.

Ale, mówi dalej Chrystus, mam świadectwo większe niż świadectwo Jana. Dzieła bowiem, które Ojciec dał mi do wykonania, te właśnie dzieła, które czynię, świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał. ” (Jana 5:36). Wydaje się, że jakigo innego dowodu więcej potrzeba. A jednak daje im jeszcze mocniejsze świadectwo - świadectwo samego Boga, mówiąc: „Ojciec, który mnie posłał, On świadczył o mnie. ” (Jana 5:37). Ale oni byli głusi i ślepi na Jego argumenty.

Kolejnym dowodem, jaki Chrystus im przedstawia, jest ich wewnętrzna duchowa pustka. „Nie macie jego słowa trwającego w was. ” Wasza religijność nic wam nie dała - mówi im. Wasze serca są puste. Studiujecie Słowo Boże, a Jego słowa nie zachowujecie w sobie. A powodem jest to, że nie wierzycie temu, którego posłał Bóg. Już sama wasza martwota duchowa świadczy o tym, że jestem od Boga, bo gdybyście przyszli do Mnie i uwierzyli we Mnie, napełniłbym wasze serca. Cieszylibyście się przebaczeniem grzechów i życiem wiecznym. Ale wy nie chcecie przyjść do Mnie, aby mieć życie.

A ostatnim dowodem, o którym już wspomniałem, że Chrystus był od Boga i przez Niego został posłany, jest samo Pismo Święte. Ono od początku do końca świadczy o Nim, że ​​jest prawdziwym Bogiem, że jest Zbawicielem świata. A co jest najsmutniejsze to, że mając te wszystkie dowody odrzucili Tego, który jako jedyny mógł im dać dokładnie to, czego oni szukali.

Mój przyjacielu, jeśli myślisz, że możesz zostać zbawiony, nie przychodząc do Chrystusa, to wiedz, że jesteś na drodze do zatracenia. Jest jeszcze więcej świadectw, że tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa możesz mieć życie wieczne. On mówi: Przyjdź do mnie, a otrzymasz życie. On sam jest tym życiem. „Ja jestem życiem” - mówi Pan. Nie znajdziesz zbawienia ani w rytuałach kościelnych, ani w świętych sakramentach, ani w świętych księgach, ani wśród księży, ani w kościele. Tylko w żywej osobie Jezusa Chrystusa. Nawet wiara w Boga nie zbawi Cię, jeśli Twoja wiara nie obejmuje Jezusa Chrystusa.

Ponieważ upodobał sobie Ojciec, aby w nim (Jezusie Chrystusie) zamieszkała cała pełnia; I żeby przez niego pojednał wszystko ze sobą, czyniąc pokój przez krew jego krzyża; przez niego, to, co jest na ziemi, jak i to, co jest w niebie. - mówi Słowo Boże. (Kol. 1:19-20). Jezus Chrystus stał się pośrednikiem między grzesznym człowiekiem a Świętym Bogiem. Człowiek bez odkupienia nie ma w swoim grzesznym stanie dostępu do Świętego Boga. Krzyż Chrystusa stał się tym mostem nad przepaścią, która znajduje się między człowiekiem a Bogiem. Przez krew krzyża Jego Bóg pojednał to, co na ziemi, jak i niebie. Oto dlaczego nie ma innego imienia pod niebem, przez które moglibyśmy być zbawieni. Dziękujmy więc Bogu, że dzisiaj droga jest otwarta dla każdego, kto chce do Niego przyjść. A Duch i oblubienica mówią: Przyjdź! A ten, kto słyszy, niech powie: Przyjdź! A ten, kto pragnie, niech przychodzi, a kto chce, niech darmo weźmie wodę żywota. ” (Obj. 22:17).

Mój przyjacielu, nie ma przed tobą żadnych przeszkód, byś wszedł do Królestwa przez otwarte drzwi. Ale wiedz, że są tylko jedne drzwi - Chrystus. On powiedział: „Ja jestem drzwiami. Jeśli ktoś wejdzie przeze mnie, będzie zbawiony. ” (Jana 10:9). Czy coś może być łatwiejsze. Niech Chrystus nie powie o Tobie: nie chciał przyjść do Mnie, aby mieć życie. Przyjdź i weź wodę życia darmo. Uczyń to teraz, a będziesz zbawiony. Amen.

 

Chrystus jest naszym życiem.


 Drodzy przyjaciele, nikt z nas nie może sobie wyobrazić, co Bóg może uczynić przez jednego człowieka, który jest całkowicie Mu oddany. Chrystus powiedział: „Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarno gorczycy, powiecie tej górze: Przenieś się stąd na tamto miejsce, a przeniesie się. I nic nie będzie dla was niemożliwe. (Mat. 17:20). A apostoł Paweł mówi: „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia. ” (Fil. 4:13). Dla takiego człowieka nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego Chrystus przyszedł na tę Ziemię, aby pokazać nam, jak to, co jest niemożliwe uczynić możliwym. W tym On jest dla nas najlepszym przykładem. Bóg znalazł człowieka w swoim Synu, przez którego mógł objawić całą potęgę Swojej mocy.

Ale ktoś powie: przecież On był nie tylko Człowiekiem, ale i Bogiem, czy może być dla nas przykładem. My jesteśmy grzesznikami, a On był bez grzechu i skazy. Jak możemy Go naśladować? To prawda, że ​​my sami nie jesteśmy w stanie naśladować Chrystusa, tym nie mniej On jest dla nas wzorem. Cały sekret tkwi w tym, że On przyszedł nie tylko po to, aby dać nam przykład, ale przyszedł, aby urzeczywistnić Swój przykład w nas. Oto cała tajemnica. Chrystus jest naszym życiem. On chce przejawić Swoje życie w nas. Apostoł Jan w swoim 1 Liście mówi: „Jaki On (Chrystus) jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. ” (1Jana 4:17). I w tym Jezus Chrystus jest naszym przykładem.

Zauważmy, jak On zawsze utożsamia się ze Swoim Ojcem. Do swoich prześladowców, którzy oskarżali Go o naruszenie zakonu, ponieważ w sabat uzdrowił człowieka, który był sparaliżowany od 38 lat, Jezus mówi: „Mój Ojciec aż dotąd działa i Ja działam. ” (Jana 5:17). W wersecie 19 tego samego rozdziału Ewangelii Chrystus mówi: „Syn nie może nic czynić sam od siebie, tylko to, co widzi, że czyni Ojciec. Co bowiem On czyni, to i Syn czyni tak samo. ” Dalej w tym samym rozdziale w wersecie 26 Chrystus kontynuuje i mówi: „Jak bowiem Ojciec ma życie sam w sobie, tak dał i Synowi, aby miał życie w samym sobie. ” A w wersecie 30 mówi: „Ja sam od siebie nie mogę nic czynić. ” (Jana 5:30).

Zauważyliście, że Chrystus, Syn Boży, był całkowicie zależny od swego Ojca i całkowicie Mu podporządkowany, a jednocześnie utożsamiał się z Nim. W tym On jest dla nas przykładem. Jaki był On, tacy jesteśmy i my na tym świecie. Tak jak On był jedno z Ojcem, tak my jesteśmy jedno z Jezusem Chrystusem. Jak On jest w Ojcu, a Ojciec w Nim, tak my jesteśmy w Chrystusie, a On w nas. Co Chrystus powiedział do Filipa, gdy ten go prosił: „Pokaż nam Ojca.” „Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? Słów, które ja do was mówię, nie mówię od samego siebie, lecz Ojciec, który mieszka we mnie, on dokonuje dzieł. Wierzcie mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we mnie. ” (Jana 14:9-11). Podobnie i my jesteśmy w Chrystusie i Chrystus mieszka w nas.

Tak, w tym Chrystus jest dla nas przykładem, ale my sami nie jesteśmy w stanie Go naśladować. Ten, który mieszka w nas, działając w nas Swoja mocą, może uczynić to, co jest dla nas niemożliwe, a mianowicie, przejawić w nas Swoje życie. Dlatego nie prosi nas, abyśmy Go naśladowali, prosi jedynie abyśmy Mu dali całkowitą swobodę działania w nas. A to jest właśnie dla nas trudnością. My myślimy, że sami będziemy w stanie tworzyć dobre uczynki i przynosić owoce Ducha i przemieniać się na podobieństwo Jezusa Chrystusa, ale to jest niemożliwe. A powodem dla którego próbujemy to robić, jest to, że nie uświadamiamy sobie najważniejszej prawdy dotyczącej naszego zbawienia, że „zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć Syna jego, tym bardziej, będąc pojednani, dostąpimy zbawienia przez życie Jego. ” - jak mówi List do Rzymian. (Rzym. 5:10).

Pierwszą część znamy, przyznajemy, że przez swoją śmierć Chrystus pojednał nas z Bogiem, ale o życiu po pojednaniu my mamy błędne wyobrażenie. Uważamy, że teraz reszta zależy od naszych starań i wysiłków. Nie kochani, my jesteśmy zbawieni przez Jego życie. Dlatego apostoł Paweł pisze do wierzących w Koryncie: „Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? ” (1Kor. 6:19). Pojmijmy, jak ważna jest ta prawda. Powiem więcej, to jest najważniejsza prawda dotycząca odkupionego dziecka Bożego. Czy rozumiemy, co się z nami stało, gdy nawróciliśmy się do Pana. W pełnym tego słowa znaczeniu sam Bóg zamieszkał w naszych sercach. Chrześcijanin to ten, w którym żyje Chrystus. Ludzie błędnie myślą, że chrześcijanin to ktoś, kto ma bogatą wiedzę o Bogu. Nie, to ten, który ma w sercu Boga.

Dlaczego więc jest tak wielu wierzących, mam na myśli prawdziwych wierzących, w których żyje Bóg i tym nie mniej w życiu ich nie przejawia się ani życie Boże, ani Jego moc. A przecież w nich żyje Duch Święty, jeśli są naprawdę odkupieni przez krew Jezusa Chrystusa. Słowo Boże mówi wyraźnie: jeśli ktoś nie ma Ducha Chrystusa, ten do niego nie należy. ” (Rzym. 8:9). Dlaczego więc są tak bezsilni? Ponieważ nie poznali tego cudownego faktu, są jak człowiek niewidomy od urodzenia, który po pierwszym kontakcie z Jezusem widział, ale widział niewyraźnie, widział ludzi jakby drzewa. Ale gdy Pan ponownie położył ręce na jego oczach, wszystko stało się jasne i pierwszą osobą, którą ujrzał, był Jezus. I powiedziane jest, że zaczął widzieć wszystko wyraźnie. (Mar. 8:25).

Czego więc potrzebujemy? Potrzebujemy objawienia poznania Jezusa Chrystusa, aby Duch Święty oświecił oczy serc naszych, abyśmy poznali, jak niezmierzona jest wielkość Jego mocy w nas wierzących przez działanie Jego potężnej mocy. Tego objawienia doświadczył apostoł Paweł, co widzimy w Liście do Rzymian w rozdziale 7. Tutaj opisuje on swoje duchowe przeżycia. Ten rozdział 7 jest jednym z najsmutniejszych rozdziałów w jego życiu duchowym. On mówi w nim o tym, jak starał się podobać Bogu, ale swoją siłą, swoim ja. Słowo „ja” znajdziemy w tym rozdziale w wielkiej ilości. Na końcu to „ja” doprowadziło apostoła Pawła do całkowitej konsternacji, gdyż nagle on woła z głębi swego jestestwa: „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? ” (Rzym. 7:24).

I w odpowiedzi na to wołanie oczy jego serca przejrzały i woła: „Bogu niech będą dzięki przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego! ” (Rzym. 7:25). Mówi to na końcu rozdziału 7, a na początku rozdziału 8: „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie. ” (Rzym. 8:1). Paweł nagle odkrył, że wszystko ma w Jezusie Chrystusie. Do Koryntian on pisze: „Lecz wy z niego jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem. ” (1Kor. 1:30).

Drodzy bracia i siostry, ile próżnych modlitw zanosimy do Boga, prosząc Go, aby zmienił nasze życie. To zbędne modlitwy. Bóg nie może zmienić naszego życia. Ono jest tak zepsute przez grzech, że nie może być naprawione. Bóg może uczynić tylko jedno - dać w zamian naszego życia, życie Swojego Syna. Apostoł Paweł odkrył tę prawdę i dlatego mówi: „żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus. ” A potem dodaje: „A to, że teraz żyję w ciele, żyję w wierze Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał za mnie samego siebie. ” (Gal. 2:20). Zauważyliście, że nawet wiara nie jest Pawła, ale Syna Bożego. Tak jest w języku greckim. Nie przez wiarę w Syna Bożego, ale przez wiarę Syna Bożego. Tak, On stał się naszą wiarą. On jest wiarą, o której wspomniałem na początku, jest jak ziarnko gorczycy.

Dlaczego Chrystus przyrównał ją do ziarnka gorczycy? Nasza wiara, choćby najmniejsza, jeśli jest podobna do ziarnka, to ma życie, a to życie pochodzi od Boga. Tylko taka wiara podoba się Bogu. Chrystus powiedział: „Miejcie wiarę Boga. ” (Mar. 11:22). To jest jedyna żywa wiara - nasz Pan Jezus Chrystus. Bóg naszej natury nie może zmienić. Ona musi zostać ukrzyżowana z Jezusem Chrystusem. Dla niej jest jeden wyrok - śmierć. Jej nie da się naprawić. Bóg daje nam w zamian cudowne, nadprzyrodzone życie Swojego Syna. Sami nie jesteśmy w stanie na nie zasłużyć. Chwała Mu za to na wieki.

Ale chciałbym zauważyć, że to życie jest nam dane nie w części, ale w całości. My nie mamy jakiejś części życia Chrystusowego, ale mamy Chrystusa. Czy Chrystus może być podzielony! Spójrzmy, co apostoł Paweł pisze do Galacjan. Lecz gdy upodobało się Bogu, który mnie odłączył w łonie mojej matki i powołał swoją łaską, aby objawić swego Syna we mnie, abym głosił go. ” (Gal. 1:15-16).

„Bóg objawił swojego Syna we mnie. ” - mówi Paweł. Słowo apokalipsa (apokalypsis) - oznacza „odsłonięcie, zdjęcie zasłony, objawienie. Objawić ma takie samo znaczenie, co uroczyście odsłonić pomnik. Jest nowy pomnik. Jest okryty płótnem. Pomnik jest, ale nie widzimy, jak wygląda. Dopiero po odsłonięciu jest on nam widoczny.                                        Gdy narodziłeś się na nowo, drogi bracie Chrystus przez Ducha Świętego zamieszkał w Twoim sercu. To jest fakt. Chrystus zrodzony w Twoim sercu, w Twoim wewnętrznym człowieku. Jednak jest On skryty przed Tobą, ale Duch Boży chce Go Ci objawić, usunąć zasłonę z oczu Twojego serca, abyś mógł Go ujrzeć. Ujrzeć Go żyjącego w Tobie. A gdy nastąpi to objawienie, nie będziesz już prosił o więcej miłości ani więcej cierpliwości. Wszystko to znajdziesz w Jezusie Chrystusie, który zamieszka w Tobie. On teraz jest Twoją miłością, On jest Twoją cierpliwością, On jest Twoją pokorą, On jest Twoją świętością, On jest wszystkim, czego potrzebujesz do życia, które jest miłe Bogu. Nie musisz błagać o to wszystko Boga, jakbyś chciał przekonać Go swoimi modlitwami, że potrzebujesz Jego miłości. Lepiej poprosić Go, aby dotknął oczu Twojego serca, abyś mógł ujrzeć, jakie bogactwo masz w Chrystusie Jezusie. Bogactwo to już jest Twoje, musisz je tylko sobie przyswoić.

Paweł pisze do wierzących w Kolosach o tajemnicy, która była zakryta „od wieków i pokoleń”, a teraz została objawiona dzieciom Bożym i spójrzmy, co mówi dalej: Którym Bóg zechciał oznajmić, jakie jest wśród pogan bogactwo chwały tej tajemnicy, którą jest Chrystus w was, nadzieja chwały. ” (Kol. 1:27). Drogie dziecko Boże, masz nie tylko całe bogactwo Syna Bożego, ale masz Jego samego. Dałby nam wszystkim Duch Święty zrozumieć przeogromne bogactwo, które mamy w Chrystusie Jezusie i że obrażamy naszego Boga, błagając Go naszymi skromnymi modlitwami.

Drodzy bracia i siostry, Chrystus jest naszą siłą. On jest naszą zdolnością. Gdy mówi nam, abyśmy czynili to, co wydaje się nam niemożliwe, w rzeczywistości prosi tylko, abyśmy byli dobrowolnymi kanałami, przez które On sam dokona tego, co jest dla nas niemożliwe, a co nam nakazuje. W końcu sam powiedział: „Beze mnie nic uczynić nie możecie. ” (Jana 15:5). Jeśli tak, to On nie oczekuje od nas niczego poza tym, byśmy trwali w Nim. Ja jestem krzewem winnym, wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a Ja w nim, ten wydaje wiele owocu. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój, jeśli obfity owoc wydacie. ” (Jana 15:6,8).

Drodzy przyjaciele, wiem, że nie jestem w stanie przedstawić tej wspaniałej prawdy tak do końca. W niej, tej tajemnicy, tak wiele jest skryte, że ​​czuje się, że dotyka się tylko jej powierzchni. Głębię tej tajemnicy - ​​Chrystus w nas, może nam objawić tylko Duch Święty. Ona jest teraz dostępna dla każdego z nas, choć nie sposób jej wyczerpać.                                  Od chwili, gdy Jezus umarł na krzyżu Golgoty, zasłona w świątyni rozdarła się na dwoje, od góry do dołu, i teraz każdemu grzesznikowi zostaje przedstawiona możliwość dostępu do miejsca najświętszego przez krew Jezusa Chrystusa. Wszystko to Chrystus nabył dla nas przez przelanie Swojej drogocennej krwi. Tak, śmierć Zbawiciela nabyła dla nas ten wspaniały skarb, który nosimy w tych naszych naczyniach glinianych. Tym skarbem jest sam Jezus Chrystus.

Mój przyjacielu, jeśli jeszcze nie przyjąłeś Chrystusa, to On chce być także twoim. Wystarczy, że otworzysz przed Nim drzwi swojego serca, a On wejdzie i uczyni Cię swoim mieszkaniem. Czy to nie wspaniałe. Niech sam Duch Boży oświeci Cię poznaniem chwały Bożej w Jezusie Chrystusie, a wtedy zawołasz wraz z apostołem Pawłem: „O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i nie wyśledzone drogi jego! Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; jemu niech będzie chwała na wieki. Amen. ” (Rzym. 11:33,36).

Wstań, weź swoje posłanie i chodź.


Chciałbym przypomnieć na początek historię uzdrowienia chromego przy sadzawce Betesda? Pewnego dnia, gdy było święto żydowskie Chrystus przyszedł do sadzawki Betesda i co On tam ujrzał? W pięciu krużgankach „leżało mnóstwo chorych, ślepych, chromych i wycieńczonych, którzy czekali na poruszenie wody. ” (Jana 5:3). Byli to najbardziej nieszczęśliwi i cierpiący ludzie w Jerozolimie. Na co oni czekali? Wszyscy czekali na chwilę, w której poruszy się woda, aby pierwszemu wejść do tej sadzawki.  Powiedziane jest, że jeden człowiek chorował tam od trzydziestu ośmiu lat. Przez te lata leżał on przy sadzawce cały czas czekając, że być może uda mu się następnym razem jako pierwszemu wstąpić do wody. I pewnego dnia przychodzi Jezus i pyta go czy chce być zdrowym. A chory odpowiada: Panie, nie mam człowieka, który by mnie wrzucił do sadzawki, gdy woda się poruszy; zanim zaś ja sam dojdę, inny przede mną wchodzi. ” (Jana 5:7). Wtedy Chrystus mówi mu Wstań, weź swoje posłanie i chodź. ” (Jana 5:8). I powiedziane jest, że natychmiast człowiek ten odzyskał zdrowie, wziął swoje posłanie i chodził. ” (Jana 5:9).

Zauważmy, że ta historia na tym się nie kończy. Następne zdanie mówi: „A tego dnia był szabat. ” (Jana 5:9). I okazuje się, że ten dzień szabatu stał się kamieniem obrazy, ponieważ od tego dnia zaczął się czas próby dla uzdrowionego i zaciekłe prześladowanie Jezusa. Cała przyczyna była w tym, że ten cud wydarzył się właśnie w sobotę. Żydzi widzieli winę uzdrowionego w tym, że nosił swoje posłanie w dzień szabatu. On tym samym popełnił wielkie przestępstwo, gdyż złamał ich tradycje i ustanowiony przez zakon porządek. Gdy chromy zwrócił uwagę Żydów na swoją nową sytuację, zareagowali tak, jakby nic się z nim nie wydarzyło. Dla nich najważniejsze było to, że nosząc swoje posłanie naruszał szabat. Dla nich jego uzdrowienie nie miało żadnego znaczenia. Tak bardzo byli rozgoryczeni, że od tego momentu zaczęli szukać sposobu jak by zabić Jezusa. A za co? Ponieważ uczynił ten cud w dniu szabatu.

Widzimy więc, że prześladowanie Jezusa zaczęło się właśnie za to, że w szabat uczynił dobrze chromemu. Musieli jednak znaleźć dogodną wymówkę, by zabić Jezusa. I tym argumentem miało być łoże. Nie można nosić łoża w dzień szabatu, to jest praca, a zabrania się pracy w siódmy dzień tygodnia. Jak dalecy oni byli od Boga. Jak błędnie interpretowali prawo, a powodem było to, że nie chcieli poznać Boga. Swoimi tradycjami i przestrzeganiem zewnętrznych obrzędów i ceremonii, które sami ustanowili, chcieli pokazać ludziom, jak bardzo są pobożni i religijni. Przybierali pozór pobożności, ale ich życie było zaprzeczeniem jej mocy. Dlatego Chrystus mówi im: „Nie macie w sobie miłości Bożej. ” (Jana 5:42). Tak, zamiast się cieszyć, że człowiek sparaliżowany od 38 lat jest już uzdrowiony, może chodzić i jest w pełni zdrowia, oni okazali się skrajnie niezadowoleni. Przecież on nosił posłanie. Co za tragedia. Byli przeciwni Chrystusowi, ponieważ nie mieli w sobie miłości Bożej. Jego obecność wśród nich przeszkadzała im. Jezus obnażył ich hipokryzję. Chcieli więc coś zrobić, aby się Go pozbyć, nawet przez zabójstwo. Co później i uczynili. „Do swojej własności przyszedł, ale swoi go nie przyjęli” - mówi Słowo Boże. „Lecz wszystkim tym, którzy go przyjęli, dał moc, aby się stali synami Bożymi. ” (Jana 1:11-12).

Drodzy przyjaciele, w naszym życiu są tylko dwie możliwości - albo odrzucimy Chrystusa, albo Go przyjmiemy. W takim czy innym czasie Chrystus przychodzi do każdego z nas, a ta godzina jest decydującym momentem w życiu człowieka. Jak wtedy postąpimy? On będzie dla nas albo kamieniem potknięcia, albo kamieniem zbawienia. Jedno z dwóch. A wszystko zależy od tego, jak postąpimy.

W historii chromego, który został uzdrowiony spotykamy się właśnie z tymi dwiema kategoriami ludzi. Wspomniałem już pokrótce, jak zareagowali uczeni w Piśmie i faryzeusze. Nawiasem mówiąc, byli to najbardziej religijni ludzie tamtych czasów. Nie chcieli Go poznać, szukali więc powodu, by Go zabić. I tacy ludzie zawsze znajdą jakiś powód. Oni będą przekonywali, że mają rację, a Bóg się myli.

Spójrzmy, jak Chrystus opisuje tych ludzi: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelakiej nieczystości. ” (Mat. 23:27). Chrystus przyszedł, aby dać nam życie, życie wieczne. Kto zaprzecza Jemu, zaprzecza temu, co najważniejsze - zaprzecza życiu, życiu w obfitości tu na Ziemi i życiu wiecznemu poza tą Ziemią.

Poznajmy teraz człowieka dotkniętego łaską Bożą, który otrzymał to nowe życie. Natychmiast po tym, jak Jezus wkroczył w jego życie, nie tylko stał się nową osobą, ale wraz z tym nowym życiem natychmiast nadeszła próba. I to jest zupełnie normalne. Apostoł Piotr mówi: „Umiłowani, nie dziwcie się temu ogniowi, który na was przychodzi, aby was doświadczyć, jakby was coś niezwykłego spotkało. ” (1Ptr. 4:12).

Ale czy my tak postępujemy? Myślimy, że teraz, gdy poznaliśmy Chrystusa, wszystko powinno iść gładko. Czujemy wielki przypływ siły, przypływ radości, żadne doświadczenia nie będą nas niepokoić. Ale tak nie jest. Nowe życie i doświadczenia to dwaj nierozłączni towarzysze. Idą ramię w ramię przez całe to nasze ziemskie życie. Słowo Boże mówi że: „musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego. ” (Dzieje 14:22). „Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat. ” - mówi Chrystus. (Jana 16:33).

A jak uzdrowiony reaguje na pierwszą zadaną mu próbę? Chrystus kazał mu wziąć posłanie i chodzić, a Żydzi nie pozdrawiają go słowami radości, że został uzdrowiony, ale mówią do niego: „Jest szabat, nie wolno ci nosić posłania. ” (Jana 5:10). To jest głos zakonu. Łaska zaś mówi - wstań, weź łoże swoje i chodź. Noszenie posłania w tym przypadku nie było niezgodne z prawem. To nie była praca, a posłanie, które nosił uzdrowiony, nie było ciężarem, a ponadto Chrystus mu to nakazał. Dla niego to było radością, jego świadectwem, a nie ciężarem. Zakon zawsze przychodzi do wierzącego i szepcze mu swoje wymagania - nie wypełniłeś tego i tego, musisz zrobić to i to, brakuje ci tego i tego. Zakon może oskarżać, ale nie może zbawić. Może obciążyć, ale nie wybawić. Tylko łaska Boża może zmienić człowieka. Moi drodzy, my umarliśmy dla zakonu, którym byliśmy związani i zostaliśmy uwolnieni od niego, abyśmy „służyli Bogu w nowości Ducha, a nie według przestarzałej litery ” - jak mówi Słowo Boże. (Rzym. 7:6).

Co mamy zrobić, gdy będąc uwolnieni od przekleństwa zakonu, on nadal stawia nam swoje wymagania? Jak postąpił uzdrowiony, gdy Żydzi oskarżyli go o naruszenie szabatu? On po prostu odwołuje się do słów Chrystusa. Mówi: „Ten, który mnie uzdrowił, powiedział do mnie: Weź swoje posłanie i chodź. ” (Jana 5:11). On nie dyskutował z nimi. Odpowiedź jego była krótka i jasna. Jeśli ten Człowiek ma moc uzdrowienia mnie tak, że teraz chodzę, to ma prawo powiedzieć mi, abym wziął moje posłanie i nosił je. On powołuje się na słowa Chrystusa, na to co dokonał, na polecenie Chrystusa. To Chrystus dał mu zdrowie, to On kazał mi nosić łoże. Uczeni i faryzeusze nie byli w stanie tego uczynić.

Drodzy bracia i siostry, zakon nie może nas zbawić. Tylko Chrystus może to uczynić. Dlatego naszą odpowiedzią powinno być zawsze nie spieranie się z zakonem, ale wskazywanie na Chrystusa i na to, co On dla nas uczynił. „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie, którzy nie postępują według ciała, ale według Ducha. Gdyż zakon Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie, uwolnił cię od zakonu grzechu i śmierci. A dalej czytamy: „Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, tego dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. ” (Rzym. 8:1-4).

Oto w Duchu Chrystus odkupił nas od przekleństwa zakonu, stając się za nas przekleństwem. Wziął na Siebie całą odpowiedzialność za wypełnienie zakonu i dlatego jesteśmy całkowicie „usprawiedliwieni przez wiarę w Niego, niezależnie od uczynków zakonu - mówi Słowo Boże. (Rzym. 3:28). I my musimy, gdy obwinia nas zakon, wraz z prawdą odwoływać się do Tego, który nas zbawił. On jest naszym usprawiedliwieniem, zapłacił pełną cenę za nasze zbawienie. Słowo Boże mówi: „Będąc więc usprawiedliwieni przez wiarę, mamy pokój z Bogiem przez naszego Pana Jezusa Chrystusa; Dzięki któremu też otrzymaliśmy dostęp przez wiarę do tej łaski, w której trwamy i chlubimy się nadzieją chwały Boga. ” (Rzym. 5:1-2). Tak, chlubmy się tylko w Panu naszym Jezusie Chrystusie, „który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością i uświęceniem i odkupieniem; Aby, jak napisano: Kto się chlubi, w Panu się chlubił. ” (1Kor. 1:30-31). To najlepsza odpowiedź na wymogi zakonu.

Zauważmy, że gdy Żydzi poprosili uzdrowionego mężczyznę, aby powiedział, kim jest ten człowiek, który kazał mu, aby „wstał, wziął łoże swoje i chodził”, to nie chcieli wiedzieć, kto go uzdrowił. To ich zupełnie nie interesowało. Powiedziane jest że „uzdrowiony nie wiedział, kto to był, bo Jezus odszedł, ponieważ mnóstwo ludzi było na tym miejscu. ” (Jana 5:13).

Zapytajmy każdego tylko co nawróconego, co wie o Chrystusie. Według wszelkiego prawdopodobieństwa powie, że bardzo mało. Ale jeśli przeżył już narodzenie na nowo, może powiedzieć, jak powiedział kiedyś ślepiec: „jedno wiem, że byłem ślepy, ale teraz widzę. ” (Jana 9:25).

Co na przykład tylko co narodzone dziecko może wiedzieć o swoich rodzicach? Nic. Z biegiem czasu będzie więcej wiedziało, a wraz z tą wiedzą jego miłość do nich będzie wzrastała. Tak samo jest z grzesznikiem, który właśnie się nawrócił. Zdarza się, że po nawróceniu nagle zatraca owe uczucia podziwu, których doświadczał, gdy uwierzył. Chrystus, który wydawał się tak bliski, nagle zniknął. On Go nie czuje. Jest trochę oszołomiony i zaczyna wątpić, czy to przeżycie było prawdziwe, czy był to tylko jakiś rodzaj szaleństwa. Kochani, to Pan dopuszcza taką próbę dla naszej wiary.

Co powinniśmy robić w takim przypadku? Spójrzmy, jak mądrze postąpił uzdrowiony. Poszedł do świątyni. Przez 38 lat on nie był w świątyni. Teraz jest uzdrowiony i przede wszystkim idzie podziękować Bogu za otrzymane miłosierdzie. I tam Jezus spotyka się z nim ponownie i mówi mu: „Oto wyzdrowiałeś. Nie grzesz więcej, aby nie przydarzyło ci się coś gorszego. ” (Jana 5:14).

Drogi przyjacielu, jeśli upamiętałeś się, Pan Cię zbawił, to znajdź miejsce, gdzie gromadzą się odkupione dzieci Boże, takie jak ty. Tam znajdziesz Jezusa Chrystusa i społeczność, której potrzebujesz. Tam znajdziesz siłę, pokrzepienie i tam poznasz Słowo Boże. Nie możesz być sam, potrzebujesz braci i sióstr. Słowo Boże mówi: „okazujmy staranie jedni o drugich, by pobudzać się do miłości i dobrych uczynków. ” (Hebr. 10:24). O, jak ważna jest ta braterska społeczność dla naszego duchowego wzmocnienia i wzrostu.

A ty mój niewierzący przyjacielu, nie musisz mieć jakichkolwiek zasług, aby otrzymać zbawienie. Syn Boży przelał Swoją świętą krew na Golgocie i teraz daje Ci zbawienie za darmo. Przyjmij je, póki jest taka możliwość. Nie możesz być neutralny. Musisz Go albo przyjąć, albo odrzucić - jedno z dwóch. Jak postąpisz, zależy tylko od Ciebie.                         Dlaczego nie skłonić się teraz przed Panem i wyznać Mu swoje grzechy i nie przyjąć Go do swojego serca. On ci przebaczy i zbawi. Uczyń to dla dobra swojej nieśmiertelnej duszy. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

 

Trzymaj się wzoru zdrowych słów.


 Na stronicach Biblii człowiek jest przedstawiony w niezbyt pięknych kolorach. Raczej jest to bardzo smutny widok. Spójrzmy co mówi prorok Izajasz : „Cała głowa chora i całe serce słabe. Od stóp do głów nic na nim zdrowego. ” (Iz. 1:5-6). Innymi słowy, człowiek jest w swoim grzesznym stanie tak chory, że sam nie jest w stanie uleczyć się ze swoich dolegliwości. Ale ta sama Biblia, która w ten sposób opisuje grzeszną naturę człowieka, oferuje mu środki do jego uzdrowienia, a tym środkiem jest samo Słowo Boże. „Uleczę ich odstępstwo” - mówi Pan. (Oz. 14:5). A jak On to uczyni? Psalmista mówi: „Posłał słowo swoje, aby ich uleczyć i wyratować ich od zagłady. ” (Ps. 107:20). Uzdrawiająca moc Słowa Bożego.

Dlaczego właśnie Pan uzdrawia Słowem? Dlatego, że to Słowo jest natchnione przez samego Boga. Gdy Bóg mówi, że każde Jego słowo zawiera w sobie życie Boże, to ono jest twórcze. Zauważmy, że Bóg czyni wszystko Słowem. Wszystko, co stworzył, stworzył Słowem. On powiedział i tak się stało. Gdy Chrystus będąc tu na Ziemi dokonywał cudów, uzdrawiał chorych, wypędzał demony, wskrzeszał umarłych, wszystko to czynił słowem. Setnik zrozumiał moc tego jednego słowa Chrystusa. „Powiedz tylko słowo - mówi do Zbawiciela - a będzie uzdrowiony sługa mój. ” (Mat. 8:8). I jak Pan mu odpowiedział? Idź, a jak uwierzyłeś, niech ci się stanie! ” Mat. 8:13).

Gdy apostoł Paweł mówi do Tymoteusza: „Wzoruj się na zdrowej nauce”, to miał na myśli właśnie to Słowo. Słowo, które usłyszał od niego Tymoteusz, Słowo Pańskie, Słowo, które daje życie i zdrowie. W tych słowach apostoła Pawła należy zwrócić uwagę na jeden bardzo ważny czynnik. Spójrzmy na werset 13 z 1 rozdziału 2 Listu do Tymoteusza: „Wzoruj się na zdrowej nauce, którą usłyszałeś ode mnie, żyjąc w wierze i w miłości, która jest w Chrystusie Jezusie. ”

Drodzy przyjaciele, pierwszą rzeczą, która jest tak ważna, jest posiadanie właściwego wzoru, schematu zdrowego nauczania. Ten wzór powinien być przewodnim czynnikiem w naszych nauczaniach, w naszym świadectwie, a wzór ten to nic innego jak podstawowe prawdy Pisma Świętego. Pierwszą, podstawową i najważniejszą prawdą Pisma Świętego jest to, że jest ono natchnione przez Boga, o czym pisze apostoł Paweł w swoim Liście, że „całe Pismo natchnione jest przez Boga. ” (2Tym. 3:16). Jest to pierwsza i najważniejsza część wzoru zdrowej nauki.

Ale z tej fundamentalnej nauki wypływają wszystkie inne prawdy, które powinny być zawarte w naszych mowach, a główną z nich jest boskość Jezusa Chrystusa, Jego poczęcie z Ducha Świętego i Jego narodziny z Marii, że był zarówno Bogiem, jak i Człowiekiem i dlatego tylko On mógł dokonać całkowitego i ostatecznego odkupienia Swoją śmiercią na krzyżu, Jego zmartwychwstanie dnia trzeciego, uniesienie do nieba i powtórne przyjście na Ziemię. Wszystkie te prawdy są częścią wzoru zdrowej nauki. Te podstawowe prawdy obejmują nasze zbawienie, które otrzymujemy łaską przez wiarę w Jezusa Chrystusa. A także fakt, że ten, kto wierzy w Jezusa, ma życie wieczne, a niewierzący jest skazany na wieczne zatracenie, ponieważ odrzuca Jezusa Chrystusa. Oto w skrócie wzór zdrowej nauki, której musimy się trzymać. Ten wzorzec jest naszym kompasem i kierując się nim ​​nie odstępujmy od tego, czego naucza Słowo Boże.

Ale jest tutaj pewne niebezpieczeństwo. Tak, można być wiernym tym fundamentalnym prawdom Biblii, być skrajnie ortodoksyjnym, a mimo to okazać się „miedzią dźwięczącą lub cymbałem brzmiącym. „ Zwróćmy uwagę, jak apostoł Paweł pisze do Koryntian. On (Bóg) też uczynił nas zdolnymi sługami nowego testamentu, nie litery, ale Ducha; litera bowiem zabija, Duch zaś ożywia. ” (2Kor. 3:6). Oto kochani, dlaczego nie wystarczy sama nauka, choć jest konieczna, ale jeśli jest ona bez życia, bez Ducha, to okaże się tylko skorupą. Nasze słowa, zgodne z nauką Pisma Świętego, muszą być nasycone życiem Bożym. Inaczej nasza posługa będzie służbą śmiercionośnym literom wyrytym na kamieniach. Tylko słowo wypowiedziane w mocy i namaszczeniu Duchem Świętym da ludziom życie i uzdrowienie. Dlatego Chrystus powiedział: „Duch jest tym, który ożywia, ciało nic nie pomaga. Słowa, które ja wam mówię, są duchem i są życiem. ” (Jana 6:63).

Trzymać się zdrowej nauki oznacza być w żywej społeczności z Tym, który ma słowa życia wiecznego. Tak, faryzeusze trzymali się nauki, ale nie mieli życia Bożego. Byli ortodoksyjni, ale martwi duchowo, a powodem było to, że nie chcieli przyjąć Tego, który miał słowa życia wiecznego. Tak więc wierność naukom, fundamentalnym prawdom to nie wszystko, to za mało. Jest to konieczne, ale niewystarczające. Spójrzmy, co mówi Paweł: „Wzoruj się na zdrowej nauce, którą usłyszałeś ode mnie, żyjąc w wierze i w miłości, która jest w Chrystusie Jezusie.

Jak ważne jest mówienie prawdy Słowa Bożego, nie tylko wiernie, ale także z miłością, która jest w Chrystusie Jezusie. Można mówić właściwie, zgodnie z Pismem, trzymać się zdrowych słów i w najmniejszym stopniu nie poruszyć serca słuchaczy. Należy pamiętać, że przyczyna nie zawsze leży po stronie słuchającego. Ona jest również po stronie głoszącego. Drodzy przyjaciele, jeśli mówię o wiecznym zatraceniu grzesznika, a moje serce nie jest poruszone, nie wylewa łez za ginące dusze, to jak mogę oczekiwać, że moje słowo poruszy słuchającego. O jak ważne jest, aby nasze serca były napełnione miłością Pana naszego Jezusa Chrystusa, Jego życiem.

Co mówi nam tekst? Trzymaj się wzoru zdrowych słów. ” To, jak już wskazywałem, jest bardzo ważne. Ale nie zapomnij mój drogi Tymoteuszu, mówi Paweł, jak ty się go trzymasz. Innymi słowy, sposób, w jaki trzymamy się Słowa, jest nie mniej ważny niż samo Słowo, które głosimy. Bo litera bez miłości zabija, ale prawda wypowiedziana z miłością daje życie i uzdrowienie duszy słuchacza. Gdyby naszej wierności w stosunku do prawdy zawsze towarzyszyła miłość, to nie byłoby tych wrogości, nieporozumień, sporów i podziałów w Ciele Chrystusa. Prawda i wierność powinny iść zawsze w parze z miłością, wtedy świat powie, jak mówili poganie o pierwszych chrześcijanach: patrzcie, jak oni się miłują. A to jest możliwe tylko wtedy, gdy trwamy w Chrystusie Jezusie. Wierność i miłość w prawdzie jest bezpośrednim skutkiem naszego przebywania w Chrystusie.

Na końcu pierwszego rozdziału 2 Listu do Tymoteusza mamy przykład dwóch kategorii wierzących. W wersecie 15 tego 2 rozdziału Paweł mówi o wierzących z Azji, że go opuścili. Byli wśród nich Figelos i Hermogenes. Zauważmy, że Paweł nie mówi, że oni zdradzili prawdę lub opuścili Pana, ale mówi, że odwrócili się od niego. W następnym wersecie wspomina dom Onezyfora i że on, Onezyfor, wielokrotnie pokrzepiał Pawła i „więzów moich się nie wstydził, ale będąc w Rzymie, usilnie mnie szukał i znalazł. ” (2Tym. 1:16-17). Następnie wspomina dobro które wyświadczył mu w Efezie.

Mamy tu żywy przykład tych, którzy trzymali się wzoru zdrowej nauki, tzn. Słowa Bożego z całą wiernością i przykład takiego człowieka, który był wierny Słowu Bożemu, ale któremu wierności towarzyszyła i miłość. W obu przypadkach byli to ortodoksyjni wierzący, ale różnili się tym, że dla jednych ich ortodoksalność polegała tylko na wierności, podczas gdy u drugiego oprócz wierności była też miłość.

Z jakim smutkiem Paweł pisze do Tymoteusza o tych wierzących z Azji. Wszyscy odwrócili się od niego i najwyraźniej po tych dwóch, których nazywa tu Figelos i Hermogenes, zupełnie się tego nie spodziewał. Ale niestety byli oni wśród tych, którzy w godzinie potrzeby, w trudnych chwilach dla Pawła, nie udzielili mu moralnego wsparcia. Tak, Figelos i Hermogenes, moi starzy przyjaciele, moi bracia w wierze i współpracownicy, z którymi trudziłem się podczas zakładania sprawy Bożej w Azji, w Efezie, opuścili mnie w godzinie mojej próby. Wiemy, że w Azji Paweł odniósł największe sukcesy w swojej wieloletniej służbie dla Pana. Przebywał tam trzy lata i w wyniku przebudzenia, które nastąpiło wraz z jego przybyciem, cała Azja usłyszała Słowo Boże. Tu trudził się najdłużej. I w końcu musiał opuścić Azję.

Jaki wzruszający obraz widzimy w Dziejach Apostolskich, gdy nad brzegiem morza, zanim jego statek miał odpłynąć, wszyscy starsi bracia przyszli go pożegnać i ukląkłszy modlili się razem z Pawłem. I jest powiedziane, że „wtedy wszyscy wybuchnęli wielkim płaczem i rzucając się Pawłowi na szyję, całowali go. ” (Dzieje 20:37). Byli tam zapewne i Figelos i Hermogenes i Onezyfor.

Tak, wtedy Paweł był popularny i znany jako wielki głosiciel. Jego posługa zakończyła się wielkim sukcesem. Masa ludzi nawracała się do Pana, chorzy byli uzdrawiani, wszyscy chcieli być przyjaciółmi wielkiego i sławnego apostoła.                                                                     Ale lata minęły i on teraz jest w niewoli. Gdzie są teraz ci przyjaciele? Odwrócili się od niego, zostawili go. Dlaczego Paweł jest w łańcuchach? Jeśli Pan naprawdę jest z nim, a Paweł wiernie Mu służył, to jak Bóg mógł pozwolić, aby jego wierny sługa pod koniec swojego ziemskiego życia był zakuty w kajdany. Zapewne musiał uczynić coś złego. W końcu ludzi nie zakuwa się w kajdany tak po prostu, bez powodu. Lepiej nie kontaktować się z takim człowiekiem, bo pomyślą, że jesteśmy jakimiś buntownikami - tak myślało wielu.

Drodzy przyjaciele, gdy jesteśmy tylko ortodoksyjni, bez miłości, łatwo jest dojść do takich właśnie wywodów. Takie rozumowanie wydaje się całkowicie słuszne. Lepiej pozostawić takiego nierzetelnego człowieka, tak będzie lepiej dla sprawy Bożej. Cicho i spokojnie kontynuujmy dzieło Boże i nie drażnijmy władz.                                                                                Tak, niestety są wierzący, którzy wydają się być wierni prawdzie i podążają za Panem, ale dzieje się to tak długo, jak długo nie mają trudności, ale gdy zaczyna się prześladowanie za prawdę, wtedy trudno ich znaleźć. Czego im brakuje? Miłości!

Ale Paweł wspomina też innego brata i jego domowników. On nazywa się Onezyfor. Jest to wspaniały, żywy przykład braterskiej miłości. Co za kontrast między braćmi Figelosem i Hermogenesem i Onezyforem. Onezyfor również pochodził z Azji i najprawdopodobniej był jednym z pierwszych nawróconych w Efezie, gdy Paweł przybył tam po raz pierwszy. Być może był jednym ze starszych braci. O nim Paweł mówi, że wielokrotnie go pokrzepiał, nie tylko wtedy, gdy Paweł odnosił sukcesy, gdy był popularny, ale gdy został opuszczony przez wszystkich, gdy był w niewoli. Onezyfor nie wstydził się więzów Pawła, wręcz przeciwnie, odbył długą podróż do Rzymu, aby go odszukać. Czynił to wszystko pomimo wielu przeszkód i trudności. Miłość kazała mu iść od jednego więzienia do drugiego, aby dowiedzieć się, gdzie uwięziono Pawła. Powiedziane jest, że Onezyfor usilnie szukał Pawła. Miłość sprawiła, że ​​szukał przyjaciela i brata, aż go odnalazł. Ile musiał on znosić przeciwności, zastraszania, a być może i aresztowania, zanim odnalazł Pawła. Jakie to było wzmocnienie i pokrzepienie dla Pawła przebywającego w więzieniu.

Ludzie tacy jak Onezyfor kierujący się miłością, nawet nie zdają sobie sprawy, że tak naprawdę czynią to dla samego Pana Jezusa Chrystusa. Nadejdzie dzień, gdy Pan powie im: „byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu, a przyszliście do mnie. ” (Mat. 25:36). A wtedy ze zdziwieniem sprawiedliwi odpowiedzą: „Panie! kiedy widzieliśmy cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do ciebie? ” (Mat. 25:39). Otóż oni nie czynili tego dla nagrody, ale to miłość skłoniła ich do tego. Kierowała nimi miłość i nawet nie przypuszczali, że będzie za to jakaś nagroda. Dla nich nagrodą jest już to, że mogli okazać miłość, że znaleźli swojego Pawła i mogli wspomóc go, pocieszyć, pokrzepić i dodać mu otuchy. Chrystus wtedy powie im: „Zaprawdę powiadam wam, cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych moich braci, mnie uczyniliście. (Mat. 25:40).

Drodzy przyjaciele, rzeczywiście naszym obowiązkiem jest trzymanie się wzoru zdrowego nauczania, ale niechaj naszej wierności prawdzie Ewangelii zawsze towarzyszy miłość. Mogę być w stu procentach ortodoksyjny, głosić prawdę, mieć wiarę przenoszącą góry, znać wszystkie tajemnice, mieć dar prorokowania, ale jeśli nie mam miłości, to wszystko to nie przyniesie mi żadnego pożytku. Trwajmy gorliwie nie cofając się ani na jotę od właściwej nauki Słowa Bożego, ale jednocześnie naśladujmy i idźmy przykładem tych, którzy nieśli z miłością w sercu tę nowinę. Idźmy szukać tych, którzy potrzebują zachęty i współczucia,  miłości Chrystusowej. Słowo Boże mówi: „Czystą i nieskalaną pobożnością przed Bogiem i Ojcem jest to: nieść pomoc sierotom i wdowom w ich niedoli i zachowywać siebie nie splamionym przez świat. ” (Jak. 1:27). To jest miłość Chrystusowa. Pamiętajcie o więźniach, jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście. ” (Hebr. 13:3). Do tego powołał nas Pan i On nam w tym dopomoże.

Są i tacy zapewne, którzy wciąż tkwią w więzach grzechu. Wiedz mój przyjacielu, że miłość Boża posłała Swego Syna, aby uwolnił Cię z tych więzów śmierci. On przyszedł na tę grzeszną Ziemię, aby szukać i zbawić zgubionych. Na krzyżu Golgoty pokonał śmierć, abyś Ty miał życie wieczne. Wystarczy, że przyjmiesz Jego dar miłości, a będziesz zbawiony. Możesz to uczynić teraz. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.