RSS

Apostoł Marek


Dwa razy w 12 rozdziale Dziejów Apostolskich napotykamy imię osoby, dla której chciałbym poświęcić dzisiejsze rozważania. Imię tego człowieka Jan, zwany zaś jest Markiem. W innych miejscach w Nowym Testamencie Marek wspomniany jest kilka razy, ale w bardzo krótkich słowach. Niemniej jednak na podstawie tych fragmentów można nie tylko sporządzić dość dokładną charakterystykę tego człowieka, ale przede wszystkim dzięki tym miejscom możemy prześledzić, jak Pan w Swoim nieskończonym miłosierdziu i łasce obchodzi się z tym nieśmiałym i bojaźliwym młodym człowiekiem. Z tchórzliwego uciekiniera Bóg czyni bohatera, dla Swojej chwały.                                                                       Jest to historia człowieka, który rozpoczął swoją drogę porażką, a zakończył ją wielkim powodzeniem i sukcesem. Ta historia z jednej strony jest dla nas wszystkich ostrzeżeniem, z drugiej strony dodaje otuchy i zachęty.

Historia apostoła Marka zaczyna się tej nocy, gdy po wieczerzy paschalnej Chrystus z uczniami udaje się do ogrodu Getsemane. Zdrajca Judasz znając miejsce, gdzie Zbawiciel często oddalał się na modlitwę, prowadzi wąskimi uliczkami śpiącej Jerozolimy kapłanów i żołnierzy by pochwycić Chrystusa.  W tym samym czasie w jednym z domów tego miasta leży bezsennie młodzieniec. On ma przeczucie, że coś przerażającego może się za chwilę wydarzyć. Te przeczucia związane są z osobą, z którą spotykał się niejednokrotnie i którą kochał tak mocno jak nikogo innego na świecie. To Jezus z Nazaretu.

I nagle słyszy z oddali zbliżające się w jego kierunku kroki. Idzie grupa ludzi rozmawiając o czymś wzburzonym głosem między sobą. Ci ludzie nie mają dobrych zamiarów. W blasku ich pochodni on zaczyna rozróżniać jakieś twarze. A któż to idzie na ich czele? Przecież to Judasz, jeden z uczniów mojego Nauczyciela. Co on robi w tym towarzystwie wrogów Jezusa? Powinienem jak najszybciej; natychmiast ostrzec Nauczyciela! Pewnie jest w ogrodzie Getsemane, Judasz zna to miejsce i prowadzi tam tych ludzi. Ale ten młody człowiek waha się co czynić i stopniowo uspokaja się. Być może jeszcze nie jest tak strasznie, wszak uczucia mogą czasami zmylić. Kładzie się, lecz niespokojne myśli nie dają mu spać. Ponownie z daleka słyszy hałas idącego tłumu, ale tym razem większy niż przedtem. On wstaje z łóżka, patrzy przez otwarte okno i nagle wszystko staje się mu jasne. Teraz trzeba ratować Nauczyciela! Narzuciwszy na swoje nagie ciało prześcieradło on wybiega z domu. Dreszcz przebiega przez ciało nie z zimna, ale ze strachu i emocji. Przyłącza się do tłumu, widzi jak prowadzą jego ukochanego Nauczyciela. Ale zostaje zauważony. Kim jest ten młody człowiek - pytają? Dlaczego jest tylko owinięty w białe prześcieradło? Jeden z żołnierzy stara się go pochwycić, ale on w tym momencie wyrywa się i pozostawiając nakrycie ucieka nagi. Jest to pierwszy fragment w którym czytamy o naszym bohaterze.

Tak, w tym czasie, kiedy wszyscy przyjaciele opuścili Chrystusa, w tym jego uczniowie, ten młody człowiek miał możliwość stanąć po stronie Chrystusa. Ale tej nocy w swojej pierwszej próbie, w pierwszej danej szansie stać się "naśladowcą" Marek poniósł całkowitą porażkę. On - jak powiedział w swojej Ewangelii Marka - pozostawił prześcieradło i uciekł nagi. " (Mar. 14:52). Ten biedny młodzieniec jest bojaźliwym tchórzem, człowiekiem bez hartu ducha - tak wygląda on na pierwszej stronie swojej biografii.

Ale jego historia życia na tym nie kończy się. 15 lat milczenia i po tym czasie wspomniany jest na nowo. On nie jest już chłopcem, dojrzał, jest 15 lat starszy, ma już duże doświadczenie - tak myśli każdy młody człowiek. Jeśli chodzi o to, co stało się tamtej nocy, to winien był nie tylko on, przecież wszyscy opuścili Jezusa i uciekli.                                            Ale tak się złożyło, że ktoś uważa, że można dać temu młodemu człowiekowi nową szansę. A jest nim niezwykły człowiek – jego wuj Barnaba, o którym Biblia mówi, że: " Był to mąż dobry i pełen Ducha Świętego i wiary. " (Dzieje 11:24). Bierze on pod swoje skrzydła Marka i kieruje jego stopy na właściwą drogę. Swego bratanka Marka Barnaba zabiera więc wraz ze sobą w pierwszą podróż misyjną z apostołem Pawłem.

Barnaba, człowiek wielkiej wiary nie zwątpił w Marka, dostrzegł potencjał w tym młodym człowieku, a co najważniejsze, wierzył, że Bóg może stworzyć coś dobrego, pięknego i trwałego z tego rozbitego naczynia. Ważne jest, aby był on w rękach Boga. Barnaba nie waha się polecić Marka braciom dla dzieła Bożego, daje mu pierwszy impuls do pracy na niwie Pana.                                                                                                                                            Jakże mocno powinniśmy dziękować Bogu za takich ludzi, którzy swoją wiarą są w stanie podnieść, pomóc i wesprzeć upadłego człowieka! Takiego człowieka Bóg posłał, aby wspomógł Jego nieśmiałe i bojaźliwe dziecko Marka.

I tak w przypływie nowego entuzjazmu i nowych możliwości pracy dla Pana, w towarzystwie takich gigantów duchowych jak jego wuj Barnaba i Paweł, Marek wraz z nimi wyrusza do dzieła Bożego. Tak czytamy w rozdziale 13 Dziejów Apostolskich: " A oni, wysłani przez Ducha Świętego udali się do Seleucji, a stamtąd odpłynęli na Cypr ... mieli też z sobą i Jana (czyli Marka) jako pomocnika. " (Dzieje 13: 4-5).                                              Wszystko szło dobrze, taką pracę lubię – myślał Marek – cóż za błogosławieństwa, z jaką chęcią ludzie przyjmują Ewangelię i jak wielu poznanych nowych przyjaciół! Jestem pewien, że Pan powołał mnie na ten święty trud. Tak, Marek był gotowy do pracy misyjnej, kiedy wokół były sukcesy i powodzenie, gdy wszystko szło po jego myśli a praca była w pełnym rozkwicie i nie było potrzeby dla poświęcenia się i cierpienia.

Ale po raz drugi Marek stanął przed wyborem, a jego wytrwałość ponownie została wystawiona na próbę. Na słonecznej wyspie Cypr praca dwóch starszych braci została zakończona i Pan wzywał ich do nowych dzieł, by sieli dobre ziarno w Perge w Pamfilii, na południowym wybrzeżu Azji Mniejszej, daleko od domu, w dzikim kraju, gdzie ich czekało wiele niebezpieczeństw nie tylko ze strony dzikiej natury, ale również ze strony barbarzyńskiej ludności.

I tutaj czytamy takie smutne słowa w (Dziejach 13:13): " Jan zaś odłączywszy się od nich, wrócił do Jerozolimy. " Marek znowu ucieka, ponownie wrócił do domu, do mamy. Po raz kolejny Marek poniósł porażkę.  Jakże wielkie i wspaniałe możliwości by zdobywać nowe terytoria dla Chrystusa miał będąc współpracownikiem Pawła i Barnaby. Ale on okazał się człowiekiem, który przykłada rękę do pługa i ogląda się wstecz.                                             Tak, drodzy przyjaciele, jak wielu jest takich ludzi pośród wyznawców Chrystusa. Z wielkim zapałem biorą się za dzieło Boże, ale przy pierwszych trudnościach zaczynają okazywać słabość i tchórzostwo. Kiedy jest druga i trzecia próba nie mają już odwagi i wytrwałości by wytrwać i porzucają obraną drogę. I o nich już nic nie słychać, oni weszli do ciemności. Mija kilka lat podczas których nic nie słychać o Marku. Czy jest on szczęśliwy będąc u mamy? Raczej nie. Myślę, że jest najbardziej nieszczęśliwym, pozbawionym radości członkiem Kościoła w Jerozolimie.

Oto ważna lekcja dla nas wszystkich. Co sprawia, że taki uciekinier od pracy na niwie Bożej jest człowiekiem nieszczęśliwym i smutnym? Myślę, że najbardziej surowa kara za uchylanie się od pracy dla Pana, to odmowa dla jego dalszej pracy. Wierne wykonanie powierzonej pracy Bóg nagradza przyznaniem jeszcze trudniejszej. Tak, takiemu człowiekowi jest dany bardziej obszerny i rozległy zakres obowiązków. Jeśli człowiek porzuca, lekceważy wykonanie powierzonych obowiązków, rozumie się samo przez się , że jemu pracy więcej nie powierzy się. To właśnie dlatego tak wielu wierzących dzisiaj nie trudzi się dla Pana. Z nimi jest tak, jak powiedział Chrystus w Swojej przypowieści o najmowanych robotnikach do Swej winnicy. Oni stoją bezczynnie przez cały dzień i mówią: " Nikt nas nie najął. " (Mat. 20:7). Jak wiele razy mieli oni okazję by pracować, byli proszeni, zachęcani, mimo to brali się za nią tak niechętnie.

Pamiętajmy drodzy przyjaciele, że najlepszą zapłatą, jaką Bóg może dać komuś kto jest wierny w małym, jest powierzenie o wiele większych rzeczy.  Spójrzmy, jaka strata jest tego, który jak ten zły i leniwy sługa ukrył swój talent w ziemi. Stracił wszystko, a Pan jego każe zabrać mu ten talent i dać temu, który ma 10 talentów. Bo Chrystus powiedział: " Każdemu bowiem, kto ma, będzie dane i obfitować będzie, a temu, kto nie ma, zostanie zabrane i to, co ma. " (Mat. 25:29).

Ale czy może Bóg zmienić takiego człowieka? Czy łaska Boża jest tak wielka, by z takiego leniwego sługi uczynić dobrego i wiernego Swojego sługę! Dzięki Bogu, nie ma rzeczy niemożliwych u Pana! On ma duże i bogate doświadczenie i wie, jak nawrócić odstępcę, uczynić z tchórza i uciekiniera wytrwałego i wiernego Swojego sługę. I uczynił to z bojaźliwym i chwiejnym Markiem. Jak wielkie jest Jego miłosierdzie.                                       Ale wróćmy do Marka? Czytając dalej widzimy, że z powodu Marka między Barnabą i Pawłem powstało nieporozumienie, w wyniku czego oni rozstali się. Barnaba był gotów dać Markowi jeszcze jedną szansę. Zastanówmy się, czy Barnaba za pierwszym razem nie pomylił się co do Marka? Być może zbyt szczodrze mu zaufał. Może należałoby nie śpieszyć się i postępować bardziej ostrożnie. Teraz on znów chce zabrać Marka ze sobą, ale Paweł nie zgadza się na to i z tej przyczyny drogi Barnaby i Pawła rozchodzą się. Który z nich miał rację, Barnaba czy Paweł? O dziwo, ale obaj mieli rację. " Paweł uważał za słuszne nie zabierać z sobą tego, który odstąpił od nich w Pamfilii i nie brał udziału wraz z nimi w pracy. " (Dzieje 15:38), a Barnaba chciał go wziąć. Dla dobra Marka Bóg użył stanowczości i pewności Pawła, a jednocześnie łagodności i wybaczenia Barnaby.

Bez wątpienia charakter Marka potrzebował zdyscyplinowania, Paweł zaś nie chciał ulec człowiekowi, który pozostawił go w trudnej chwili pełnienia dzieła Bożego. Słowo Boże mówi: "Nie szczędź chłopcu karcenia; jeżeli go uderzysz rózgą, nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a jego duszę wyrwiesz z krainy umarłych. " (Przyp. 23:13-14). Dlatego też apostoł Paweł miał rację, gdy zajął taką pozycję w stosunku do Marka.                                           Niemniej jednak i postawa Barnaby była prawa, ponieważ dodała otuchy tej słabej, chwiejnej i potykającej się duszy. Widzimy, że z powodu nieporozumienia, które wynikło między Pawłem i Barnabą, zyskał nie kto inny jak Marek.                                                            Co stało się z Markiem, cóż on czyni? Minęło 10 lat, a o nim nic nie słychać. Ale poczekajmy, Bóg nie zakończył jeszcze pracy nad tą duszą, ponieważ w nawróceniu musi odegrać ważną rolę jeszcze jeden sługa Boży, posłaniec Pański Piotr.

Przyjrzyjmy się co apostoł Piotr pisze w liście z Rzymu, nazywając go Babilonem, kończąc go słowami: " Pozdrawia was zbór w Babilonie, wespół z wami, i Marek, syn mój. " (1Piot. 5:13). A to wiele mówi o tym, co stało się z Markiem. Bóg powierza go w ręce apostoła Piotra i widzimy, że Marek jest w pełni przywrócony Kościołowi. Ten trzeci Samarytanin opatrzył mu rany, zatroszczył się o niego, aż on w pełni ozdrowiał. Piotr nie wstydzi się nawet nazwać go swoim synem.

Dlaczego Bóg wybrał właśnie Piotra, aby ostatecznie nawrócić Marka i uczynić z niego wiernego sługę Bożego? Być może dlatego, że Piotr lepiej go rozumiał i dlatego mógł współczuć Markowi, będąc sam kiedyś uciekinierem? Tej nocy, kiedy Marek stchórzył i uciekł od chcącego pochwycić go żołnierza, Piotr zaparł się Chrystusa po trzykroć. Piotr, który tak cudownie został nawrócony, nigdy nie zapominał słów Chrystusa: " …gdy się kiedyś nawrócisz, utwierdzaj braci swoich. " (Łuk.22:32). Jak miłosierny był Pan dla Piotra, nie zważając na jego wielkie wykroczenie, nawrócił go i znów powierzył mu paść Jego owieczki. Dlaczego Pan nie może tego samego uczynić dla Marka?

Z tekstu w sposób wyraźny wynika, że Marek został powtórnie nawrócony i ponownie przywrócony do czynienia dzieła Bożego? I o tym mówi nawet apostoł Paweł, który przebywa zakuty w kajdanach w więzieniu pisząc swój ostatni list. On nie oczekuje już uwolnienia i mówi, że czas jego rozstania z życiem już nadszedł. Dobry bój wojował, biegu dokonał, wiarę zachował, teraz on oczekuje swojego wieńca. Ale zanim nadejdzie koniec on pragnie spędzić ten czas przebywając z najbliższymi jego sercu.

A kim oni są? Paweł wymienia trzech: Tymoteusza, Łukasza i trzeciego brata, by wraz z nim czuwali w ostatnich chwilach jego życia na ziemi. Kim jest ten trzeci? Epafrodyta, Onezym, Tytus, Pryscylla, Akwila lub jeden z innych prawdziwych przyjaciół apostoła Pawła? Nie, to jest ten, którego przedtem nie chciał wziąć ze sobą: " …Weź Marka i przyprowadź z sobą - pisze do Tymoteusza – bo mi jest bardzo potrzebny do posługiwania. " (2Tym. 4:11). Marek poniósł dwie wielkie porażki, ale dzięki wielkiej łasce i miłości Bożej powrócił do Kościoła Chrystusowego. Tak, on okazał się potrzebny nie tylko dla Pawła, ale i dla Pana, który wybrał go, aby uwiecznić drugą Ewangelię, Ewangelię, która nosi jego imię - Ewangelia Marka. Mimowolnie przychodzi mi teraz na myśl ten werset Pisma Świętego: " O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i niewyśledzone drogi jego! " (Rzym. 11:33).

Zawsze wierzyłem!


Zawsze wierzyłem – usłyszałem od jednego człowieka takie stwierdzenie. A gdy zapytałem go, co znaczy dla niego – wiara, nie mógł znaleźć słów, aby to wyjaśnić. Zapewne nie zastanawiał się nad tym, co to jest wyraźnie określona wiara. Jego wiara bardziej utożsamiała się z nadzieją. Tacy ludzie zawsze mają nadzieję, że wszystko w życiu będzie układało się dobrze, czy to dzięki sprzyjającym okolicznościom, czy też dzięki opatrzności. Ci ludzie mają więcej wiary w wiarę, niż wiary Bogu. Różnica między ich wiarą a moją polega na tym, że ja nie wierzę w moc wiary, ale wierzę w moc Chrystusa. Wiara to jest jakby przewód łączący nas z najpotężniejszym źródłem mocy - Krzyżem Chrystusowym.

Ludzi możemy podzielić na trzy grupy: optymiści – pełni życia, zawsze wspierający wszelkie inicjatywy, gotowi iść do przodu by zdobyć nagrody. Pesymiści – to tacy, co nawet nie zaczną działać, bo i po co. Trzecia grupa - Realiści, to ci, którzy wierzą tylko w twarde fakty. Ale jest jeszcze czwarta grupa osób – to osoby, które narodziły się na nowo poprzez nadprzyrodzony czynnik, a nie dzięki swoim siłom wewnętrznym. Ich spojrzenie na życie zmieniło się na zawsze. Klasycznym przykładem może być apostoł Paweł, który powiedział: " Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie. " (Gal. 2:20). On widział tą przemianę w ludziach nawróconych, narodzonych na nowo, a wychowanych w środowisku pogańskim. Oni stali się "nowymi stworzeniami" (2 Kor. 5:17). " Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków…" (Efez. 2:10).

Wiara w zmartwychwstanie i jest tą mocą przemieniającą nas; jak powiedział Chrystus: " Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. " (Jana 11:25). Miliony ludzi na całym świecie, w tym również ci, którzy pozostawali w mocy narkotyków i złych duchów znajdują prawdziwą nadzieją i przemieniony duch życia w Chrystusie, który powiedział: "…Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków…" (Obj. 1:18). Apostoł Paweł mówi, że musimy "przyoblec się w Chrystusa" (Gal. 3:27), a "nie pokładać ufność w ciele " (Fil. 3:3). Ważne to jest dlatego, " żeby poznać go i doznać mocy zmartwychwstania jego, i uczestniczyć w cierpieniach jego, stając się podobnym do niego w jego śmierci. " (Fil. 3:10).                                                                                                                 Dziś wielu ludzi mówi o wierze w Boga, ale co znaczy dla nich Bóg? Dla nich może być czymś i przebywać gdzieś, tak jak w filmie "Gwiezdne wojny" George'a Lucasa, gdzie Bóg był "tajemnicą" lub "mocą". Stoicy mówili o swoim Bogu Logosie, jako o istocie czystej, prawdziwej i niedosiężnej dla każdego śmiertelnika. Dzisiaj wielu wierzy i mówi o "Wszechmocy", jak gdyby Bóg ogólnie jest tylko wyższą mocą.

Wiara musi być bardziej konkretna. Wiara w zmartwychwstanie oznacza wiarę w Chrystusa jako Zbawiciela, który umarł i zmartwychwstał. Apostoł Paweł mówi: "… żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus; a obecne moje życie w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który umiłował mnie i wydał samego siebie za mnie. " (Gal. 2:20). On wiedział, że wiara musi być ugruntowana na Chrystusie i dodaje: "Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem; i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz." (Rzym. 10:9).

Chrystus jest nie tylko zmartwychwstałym i przemienionym Jezusem. On o Sobie powiedział bardzo ważne słowa: " Jam jest zmartwychwstanie i żywot…" (Jana 11:25). Mamy tendencję do myślenia o zmartwychwstaniu jako o akcie, ale Chrystus powiedział, że jest zmartwychwstaniem. On promieniuje tą energią zmartwychwstania tam, gdzie ludzie go szukają. Zmartwychwstanie było wydarzeniem globalnym, którym Chrystus otworzył inne drzwi i moc Boża - ta sama moc, która Go wskrzesiła z martwych, rozlała się na ziemię, aby stać się dostępną dla wszystkich. " A jeśli Duch tego, który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, tedy Ten, co Jezusa Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha swego, który mieszka w was. " (Rzym. 8:11).

Wielu miało nadzieję, że koniec 2000 roku przyniesie nadzwyczajne i nieoczekiwane zmiany. Dzisiaj zdali sobie sprawę, że daty w kalendarzu niczego nie zmieniają, są zaledwie jednym dniem następującym po drugim. Jakim świat był 2000 lat temu, takim pozostaje do dziś dzień. Ale 2000 lat temu życie na ziemi stało się życiem zmartwychwstania, nastąpiło zwycięstwo zmartwychwstania. Gdy Chrystus pokonał szatana, moc zmartwychwstania stała się dostępna milionom ludzi. Wielu jednak ludzi dzisiaj, tak jak w czasie ukrzyżowania Pana, chce wytłumaczyć i wyjaśnić zmartwychwstanie w taki sposób, aby nie przyjęto Chrystusa jako Pana i Zbawiciela. Tacy ludzie nie uwierzą nigdy w zmartwychwstanie, chociaż twierdzą, że znajdują się w ciągłym poszukiwaniu prawdy.

Duch Święty - Pocieszyciel


" Lecz Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego i przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem. " (Jana 14:26).

Sprawiedliwy i bogobojny Symeon dostrzegł w Jezusie pociechę Izraela. I on się nie mylił. Chrystus przed Swoim przyjściem w ludzkiej postaci nazwany był Gwiazdą Jasną Poranną, której światło przebijając się przez ciemność toruje drogę wschodzącemu słońcu. Przychodząc na ziemię stał się radością dla wszystkich tych, którzy Go oczekiwali. Nie trudno więc zrozumieć uczniów, że pragnęli rozmowy z Jezusem. Przychodząc do Niego, jak dzieci do Ojca, mówili Mu o swoich potrzebach, smutkach i wątpliwościach, a On rozpraszał ich obawy. Podobnie jak mądry Uzdrowiciel zawsze miał olejek  na wszelkie ich rany. Ale wkrótce miał doznać cierpień i ponieść śmierć. Na Nim opierało się spełnienie wszelkich proroctw. Cierpiał, aby stać się ofiarą przebłagalną za nasze grzechy. Przebywał w mogile trzy dni, po to by miliony grobów nie były już więzieniem dla rozkładających się szczątków ludzkich. I zmartwychwstał po to, aby ci, którzy umierają w Nim pewnego dnia mogli być wskrzeszeni w chwalebnych ciałach do życia na nowej ziemi. I wzniósł się na niebo by związać diabła i zrzucić go z niebieskich wysokości do otchłani.

" Lepiej dla was żebym Ja odszedł - powiedział Chrystus. - Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie. " Musiał więc odejść. Płaczcie uczniowie bo Nauczyciel żegna się z wami. Płaczcie ubodzy bo pozostajecie bez Obrońcy. Ale zauważmy jak piękne słowa na koniec mówi: " Nie zostawię was sierotami… Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki." (Jana 14:16,18). On nie zostawi Swoich nieszczęśliwych owiec na pustyni, nie pozostawi Swoich dzieci, nie uczyni ich sierotami. Odchodząc, pozostawia słowa pociechy. I widzimy, że obiecał: " Ojciec pośle w imieniu moim wam Pocieszyciela " który, pocieszy was w smutku, pomoże w chwilach zwątpienia, podtrzyma i wzmocni w cierpieniach. On zastąpi  Mnie na ziemi i będzie czynić wszystko to, co czyniłbym Ja, jeślibym pozostał pośród was.

Zanim zacznę mówić o Duchu Świętym jako Pocieszycielu, chciałbym przedstawić kilka uwag na temat tłumaczenia słowa "Pocieszyciel". Jeden z przekładów Biblii tłumaczy to słowo jako "Paraklet": " Paraklet, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu moim, nauczy was wszystkiego…". ( Jana 14:26). To greckie słowo oznaczające "pocieszyciela" ma jeszcze kilka innych znaczeń. Może oznaczać m.in. nauczyciela: " Ja poślę wam innego nauczyciela. " Czasami oznacza adwokata, obrońcę, ale najczęściej jest używane jako synonim słowa "pocieszyciel", jak widzimy w wielu tłumaczeniach: "Ja poślę wam innego Pocieszyciela". Jednakże nie możemy pominąć pozostałe dwa znaczenia tego słowa.

"Poślę wam innego nauczyciela." Uczniowie rozmawiając z Jezusem często zwracali się do Niego – Rabbi. Do nikogo innego tak się nie zwracali oprócz Chrystusa. Oni siedząc u Jego stóp otrzymywali wszelkie nauki bezpośrednio z ust Tego, który mówił tak, jak " nigdy nie mówił żaden człowiek." A teraz - mówi Jezus - gdy odejdę, poślę wam innego nauczyciela, który wprowadzi was we wszelką prawdę i który będzie was nauczał. On - to prawdziwy nauczyciel od Boga. Wszelkie niejasności On wyjaśni, wyjawi tajemnice, rozwiąże węzły gordyjskie objawienia i pomoże zrozumieć wszystko to, co sami nigdy byście nie zrozumieli. Umiłowani, nikt nigdy nie pozna prawdy, jak nie jest prowadzony przez Ducha Świętego. Nikt nie może poznać Jezusa Chrystusa, jeśli nie jest nauczany przez Ducha Świętego. Nie ma w Biblii takiej prawdy, którą można głęboko i prawdziwie zrozumieć bez pomocy jedynego prawdziwego Nauczyciela. On jest tym jedynym Nauczycielem, który może nauczyć nas i uczynić nas na tyle mądrymi, abyśmy mogli zrozumieć wszelką prawdę. I nie jest ważne co mówią ludzie. Nie budujmy swojego życia na ludzkich autorytetach. Nas nie powinny fascynować i porywać piękne słowa sprytnych ludzi, ponieważ jest tylko jeden prawdziwy wieszcz - Duch Święty żyjący w sercach dzieci Bożych.

Innym tłumaczeniem słowa "Paraklet" -  jest słowo "adwokat". Czy kiedykolwiek zastanawialiście się, w jaki sposób Duch Święty może być adwokatem? Jezus Chrystus jest nazywany Cudownym Doradcą, Bogiem Mocnym, ale dlaczego Duch Święty nazwany jest adwokatem? Myślę, że nie bez powodu: On chroni nas od wrogów krzyża. W jaki sposób apostoł Paweł był w stanie tak doskonale bronić się przed Feliksem i Agrypą? Jak innym apostołom udawało się nieugięcie stać się przed organami władzy wyznając Chrystusa jako Pana? Dlaczego w różnych okresach czasu słudzy Boży stali nieustraszeni przed lwami, będąc mocniejsi od żelaza, a przy tym mówili językiem samego Boga? Właśnie dlatego, że nie byli chronieni przez ludzi, ale przez Ducha Świętego, który przemawiał przez nich. Ponadto Duch Święty pełni funkcję adwokata w sercu człowieka. Znam ludzi, którzy odrzucali prawdę Bożą do chwili, aż Duch Święty nie oświecił ich. My, będąc obrońcami prawdy bardzo często nie radzimy sobie z tym obowiązkiem: m.in. używając niewłaściwych słów często przegrywamy sprawę. Ale z łaski Bożej mamy za sobą szczególnego adwokata, który wygłasza mowę końcową i odnosi zwycięstwo. Czy słyszeliście o tym, aby On kiedykolwiek przegrał sprawę?

Bracia i siostry zwracam się do was i pytam: Czy w przeszłości Bóg nie wskazywał wam grzechu? Czy Duch Święty nie dowiódł wam waszych win, gdy w tym samym czasie niejeden głosiciel nie był w stanie przezwyciężyć waszego pancerza świętości i obłudy? Czyż to nie On występował w obronie sprawiedliwości Chrystusowej? Czyż to nie On wyjaśnił nam, że "wszystkie nasze cnoty są jak szata splugawiona? " Czy On nie ostrzega nas o nadchodzącym sądzie? On wykładając całą rzecz w duszy człowieka występuje w roli adwokata i wskazuje nasz grzech. Błogosławiony obrońca! Módlmy się, aby nasze serca i sumienia usłyszały Jego głos. Kiedy my grzeszymy On oczyszcza nasze sumienie od "martwych uczynków", abyśmy mogli uświadomić sobie nasze winy przed Bogiem!

Ale Duch Święty jest  adwokatem jeszcze w innym znaczeniu: On przedstawia przed Jezusem Chrystusem nasze " niewysłowione westchnienia." Czy pamiętacie takie chwile w swoim życiu, że dusza wasza gotowa była wyrwać się z was! Serce było pełne smutku, pragnęliście coś powiedzieć, ale słowa więzły wam w gardle. Chcieliście się modlić, ale żar waszych uczuć kolidował z waszym językiem. Wewnątrz tylko wzdychaliście, nie mogąc wyrazić tego słowami. Ale czy wiecie, kto może wyrazić te westchnienia, kto może je zrozumieć, kto może oblec je w słowa języka niebieskiego i wygłosić je przed Chrystusem? Tak - to Duch Święty. On wstawia się za nami przed Chrystusem, a Chrystus wstawia się za nami przed Bogiem Ojcem.

Wyjaśniwszy rolę Ducha Świętego jako nauczyciela i adwokata, chciałbym przejść teraz do tego tłumaczenia które używamy najczęściej, tj. "Pocieszyciel". Podzielę je na dwie części: Pocieszyciel i pocieszenie.                                                                                                                    Po pierwsze: Pocieszyciel. Pokrótce omówię cechy tego wspaniałego Pocieszyciela, aby można było zrozumieć, w jakim stopniu pociecha darowana przez Niego, pasuje do każdego z nas.

Przede wszystkim chciałbym zaznaczyć, że Duch Święty – to kochający Pocieszyciel. Czasem, gdy jesteśmy w depresji, załamani, przygnębieni potrzebujemy słów otuchy to niektórzy znajomi słysząc o naszych kłopotach próbują rozmową pocieszyć nas. Oni mówi słodkie słowa, uśmiechają się, ale nie kochają nas - są tylko osobami postronnymi. Pocieszają  - być może uda się. I z jakim skutkiem? Ich słowa nie mogą złagodzić naszego żalu, nie odczuwamy ulgi. Módlmy się wtedy i prośmy Boga, aby Duch Boży pomógł nam w tych trudnych chwilach naszego życia. A On wysłucha nas i przyjdzie ze słowami pocieszenia. Miłość Boża i tylko miłość może uspokoić nasze płaczące serce.

Ale Duch Święty - to także wierny Pocieszyciel. Miłość ludzka czasami okazuje się fałszywa. Niewierność przyjaciela, który w potrzebie odwraca się od nas, jest jak gorzki piołun. Cóż może być gorszego, niż człowiek, który kocha nas w dobre dni naszego życia, a zdradza w mroczne dni niepowodzeń? To wszystko jest bardzo smutne, ale Duch Boży nigdy tak nie postąpi. On kocha nas zawsze, do samego końca, On jest wiernym Pocieszycielem. Dlatego zaufajmy Mu.

Teraz chciałbym odnieść się do sprawy pocieszenia. U niektórych ludzi ukształtowało się opaczne pojęcie o działaniach Ducha Świętego. Pewien człowiek wbił sobie w głowę, że musi głosić w danym kościele. Skontaktował się z kapłanem tego kościoła i uroczyście oświadczył, że Duch Święty objawił mu, że musi głosić Słowo Boże właśnie tym kościele. No cóż - odpowiedział pastor – najwyraźniej, ja nie powinienem kwestionować pana oświadczenia o objawieniu, ale ja nie miałem objawienia, że powinienem pozwolić na głoszenie, trzeba więc czekać, aż to się stanie. Słyszałem nieraz, jak fanatyczni ludzie twierdzili, że Duch Święty objawił im coś. Muszę przyznać, że jest to wierutne kłamstwo. Duch Święty nie objawia teraz niczego nowego. On przypomina nam to co było, " On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. " Kanon Objawienia jest zamknięty i nic więcej nie będzie dodane. Bóg nie daje nowych objawień, tylko zwraca naszą uwagę na byłe. Nowe nauki nie pojawiają się, ale za to często ożywają stare. I nie nowymi objawieniami Duch Święty pociesza nas. Czyni to powtarzając już wiadome. On rzuca nowe światło na ukryte tajemnice Pisma Świętego, otwierając zamki, za którymi długo ukrywała się prawda i prowadzi do tajemnych komnat pełnych niezbadanych tajemnic. W Biblii jest wystarczająco dużo "chleba", aby karmić nim nas wiecznie! Chrystus powiedział: "…z mego weźmie i wam oznajmi. "

Chciałbym teraz krótko wspomnieć, o czym przypomina nam Duch Święty. Czyż nie szepce On do naszego serca: Dziecko Boże – mężniej. Chrystus poniósł śmierć za ciebie. Popatrz na krzyż Golgoty, na Jego rany, na krew wyciekającą spod żeber. To jest Ten, Który zapłacił za ciebie największy okup, abyś teraz był bezpieczny. On kocha Ciebie miłością wieczną i dlatego jakiekolwiek doświadczenie jest dla Twojego dobra. Każdy cios będzie Cię wzmacniał, a Twoje rany poprawią stan Twojej duszy. " Bo kogo Pan miłuje, tego karze, I chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. " (Hebr.12:6). Gdy cierpisz, nie poddawaj w wątpliwość łaskę Bożą, ale wierz, że właśnie wtedy On kocha Ciebie tak samo mocno, jak w czasie, gdy się weselisz. I dodaje: " Cóż znaczą wszystkie Twoje cierpienia w porównaniu z mękami Chrystusa? "

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.