RSS

ṢLUTA MARANETA - MODLITWA PANA NASZEGO - OJCZE NASZ


0 komentarze

Posted in

Nasze wzajemne relacje.


Czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę na to, ile razy Biblia mówi o tym jaka powinna być postawa chrześcijanina? Nie mówię teraz o niewierzących, ale o dzieciach Bożych. Jaki powinien być ich stosunek do innych ludzi, a zwłaszcza do współbraci, tj. do wierzących? Nasza postawa do innych braci i sióstr jest doskonałym barometrem pokazującym jakie jest nasze życie duchowe? Ona mówi: jak bardzo aktualne jest nasze oddanie Panu, jak bardzo jesteśmy Nim napełnieni?

 

W rozdziale 5, 1 Listu do Tesaloniczan, począwszy od wersetu 12 i aż do 15, apostoł Paweł porusza tę bardzo ważną kwestię dotyczącą naszych relacji. Po pierwsze z tymi, którzy troszczą się o nasze dusze, a po drugie, z innymi wierzącymi, członkami naszych wspólnot. „A prosimy was, bracia” - mówi apostoł Paweł - „abyście darzyli uznaniem tych, którzy pracują wśród was, którzy są waszymi przełożonymi w Panu i was napominają; Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy.                                                                                     Jeżeli chodzi o pozostałych wierzących on po pierwsze mówi: „Zachowujcie pokój między sobą.” i dalej dodaje: „Wzywamy was też, bracia, napominajcie niesfornych, pocieszajcie bojaźliwych, podtrzymujcie słabych, bądźcie wielkoduszni wobec wszystkich. Uważajcie, aby nikt nikomu nie odpłacał złem za zło, ale zawsze dążcie do tego, co dobre dla siebie nawzajem i dla wszystkich.  

Drodzy bracia i siostry, jeśli byśmy przyjęli z pełną powagą te słowa i postępowali tak, jak one mówią, to bez wątpienia nastąpiło by dzisiaj ogólne przebudzenie. Uwierzcie mi, doświadczylibyśmy dzisiaj tego, co doświadczył Kościół apostolski.                                    Księga Dziejów Apostolskich mówi, że „Z postronnych nikt nie ośmielał się do nich przyłączać ”, tj. do wierzących. (Dzieje 5:13). Dlaczego? Ponieważ mieszkała w nich bojaźń przed Bogiem. I dalej jest powiedziane: „Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet. ” (Dzieje 5:14). Dalej widzimy, że dokonywały się cuda: chorzy byli uleczani, dręczeni przez duchy nieczyste byli uzdrawiani w imię Jezusa Chrystusa.

Kochani, gdy my, wierzący, będziemy żyć w pokoju między sobą, wówczas nie będzie takiej siły, ani na ziemi, ani w piekle, która byłaby w stanie przeciwstawić się Bożemu błogosławieństwu nad nami. Czy wiecie dlaczego? Dlatego, że sam Pan posyła Swoje błogosławieństwo tam, gdzie jest jedność. Psalmista mówi: „O, jak dobrze i miło, gdy bracia w zgodzie mieszkają! Tam bowiem Pan zsyła błogosławieństwo, Życie na wieki wieczne. „ (Ps. 133:1,3). „Jeśli Bóg za nami, któż przeciwko nam? „ (Rzym. 8:31).

Dzisiaj na arenie politycznej dużo słyszymy o pokoju. Krzyczą o pokoju na całym świecie, a sami wymyślają i tworzą najbardziej niszczycielską broń do walki. Ale czego możemy oczekiwać od tego świata? Bez względu na to, jak by nie mówiono nam o pokoju na świecie, nie nastąpi on, dopóki nie przyjdzie Książę Pokoju, Jezus Chrystus. Wtedy i tylko wtedy zapanuje pokój na Ziemi.

Ale o tym pokoju nie mówi się w naszym tekście. Mówi się o pokoju w sercach dzieci Bożych. I cóż nam czynić, gdy w zborach nie ma pokoju? Wierzący są ze sobą w nieprzyjaźni; jeden z drugim nie potrafi dojść do porozumienia. Nie należy się dziwić, że nie ma przebudzenia, błogosławieństwa, dusze nie nawracają się do Pana, a wróg triumfuje? Mówię o zbawionych, o tych, którzy narodzili się na nowo i nie potrafią żyć w pokoju między sobą. Chrystus powiedział: Wy jesteście solą ziemi. Sól to dobra rzecz, opóźnia rozkład, „Lecz jeśli sól przestanie być słona, czymże ją przyprawicie? „ (Mar. 9:50). A teraz spójrzmy, co Chrystus mówi dalej: „Miejcie sól w samych sobie i zachowujcie pokój między sobą.                                                                                                                                                        Do kogo Pan to mówi? Do tych, którym powiedział: „Jesteście solą ziemi. „ Do wierzących, do Swoich naśladowców. Sól w nas zależy od tego, ile pokoju mamy między sobą. Jak dobrze i jak przyjemnie, a z wielkim smutkiem muszę dodać - jak rzadko zdarza się, by bracia żyli w pokoju między sobą.

O, nasze życie jest zbyt krótkie dla sporów między braćmi. Jak diabeł tego chce? Czyż nie widzimy, że gdy jesteśmy między sobą w nieprzyjaźni, to nie wykonujemy woli Ojca naszego Niebieskiego, ale wolę księcia tego świata. Ta wrogość nas niszczy. Spójrzmy, co mówi Słowo Boże: „Jeśli jedni drugich kąsacie i pożeracie, baczcie, abyście jedni drugich nie strawili. „ (Gal. 5:15). Tego chce diabeł, aby wierzący byli zaangażowani w spory.  Bracia i siostry, szukajmy tego, co służy pokojowi i wzajemnemu budowaniu. Słowo Boże mówi, że powinniśmy budować siebie nawzajem, „okazujmy staranie jedni o drugich, by pobudzać się do miłości i dobrych uczynków ” oraz byli cierpliwi wobec wszystkich, czynili dobrze sobie nawzajem i wszystkim.                                                                                                            Sprawdź mój drogi przyjacielu, czy masz coś do swojego brata lub siostry. Czy unikasz komunikowania się z nimi? Miesiącami nie rozmawiasz ze swoim bratem, a nazywasz siebie chrześcijaninem. Czy możesz powiedzieć, że jesteś solą ziemi?                                                   Ilu jest wierzących, których Pan powinien był odrzucić, gdyż okazali się niegodnymi do budowy Kościoła Chrystusowego.

Tutaj należy powiedzieć słowo o spożywaniu chleba Pańskiego. „ktokolwiek by jadł chleb”, mówi Słowo Boże „i pił z kielicha Pańskiego niegodnie, winien będzie ciała i krwi Pańskiej. „ (1Kor. 11:27). „Niech więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. Kto bowiem je i pije niegodnie, sąd własny je i pije, nie rozróżniając ciała Pańskiego. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło. „ (1Kor. 11:28-30).                                                                                                                                                    Mój drogi przyjacielu, pojednaj się ze swoim bratem i siostrą, abyś nie podlegał potępieniu. Wpadnięcie w ręce Boga żywego nie jest żartem. Pokutuj, wyznaj swój grzech, a krew Jezusa Chrystusa oczyści Cię z wszelkiego grzechu.

W wersetach 14 i 15 Paweł mówi o tym, jakie powinno być nasze podejście do wszystkich innych ludzi, a zwłaszcza do niesfornych, bojaźliwych i słabych. Słowo Boże wyraźnie dzieli wierzących na różne kategorie.                                                                                                             W 1 Liście do Koryntian rozdział 3 Paweł pisze: „bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. „ (1Kor. 3:1). A Jan w swoim 1 Liście dzieli wierzących na kategorie: ojcowie, młodzieńcy i dzieci.                       Każdy z nas przynależy do jednej z tych grup. Albo jesteśmy cieleśni, albo duchowi, albo jesteśmy ojcami, albo dziećmi lub młodzieńcami. Niestety młodzieńcy mogą mieć 20-30 i 40 lub więcej lat. Oni stali się duchowymi dziwakami.                                                                     Jak mówi Księga Hebrajczyków: „Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzebujecie kogoś, kto by was nauczał pierwszych zasad nauki Bożej; staliście się takimi, iż wam potrzeba mleka, a nie pokarmu stałego.„ (Hebr. 5:12). To duchowi młodzieńcy, cieleśni wierzący, dla których stały pokarm nie jest przyswajalny.     Nasz tekst mówi o niesfornych, bojaźliwych i słabych. Jedynymi, którzy mogą im pomóc, są ci, którzy dorośli duchowo. „wy, którzy macie Ducha, poprawiajcie takiego w duchu łagodności, bacząc każdy na siebie samego, abyś i ty nie był kuszony. Jedni drugich brzemiona noście. ” (Gal. 6:1-2).

Jedną z oznak duchowego chrześcijanina jest to, że on myśli nie o sobie, ale o innych. On nawet nie uważa się za duchowego, jest łagodny, on wie, że nie jest lepszy od innych, ale dzięki  łasce Bożej jest tym, kim jest. Pokora – to uważanie kogoś innego wyższym od siebie. To i jest człowiek duchowy.                                                                                                       Jaka powinna być postawa duchowego wierzącego wobec niesfornego? On powinien go ostrzegać. To wcale nie oznacza, że taki człowiek da się napomnieć. To cielesny wierzący. W swoich oczach on ma rację, ale to nie znaczy, byśmy go nie napominali. Być może on odwróci się od swoich błędów, to wiedz, że ocaliłeś jego duszę od śmierci i zakryłeś wiele grzechów.

Niewątpliwie w społeczności w Tesalonikach byli i tacy ludzie, ponieważ w 2 Liście do Tesaloniczan Paweł mówi: „Bo słyszymy, że niektórzy wśród was postępują nieporządnie, wcale nie pracują, lecz zajmują się niepotrzebnymi rzeczami. „ (2Tes. 3:11). Tych należy ostrzegać, upominać w duchu łagodności i miłości, aby oni poprawili swój sposób życia. Musimy ich upominać, nie tylko ze względu na napomnienie, ale także, aby mogli uniknąć środków dyscyplinujących ze strony samego Boga. Krytykowanie ich - nie przyniesie żadnych korzyści. Lepiej jest modlić się za nich i prosić, aby Pan przywiódł ich do skruchy. Moim obowiązkiem jest ostrzec Cię, mój przyjacielu, że jeśli jesteś jednym z tych niesfornych, to wiedz, że „Bóg nie da się z siebie naśmiewać. Co bowiem człowiek sieje, to też żąć będzie. „ (1Tes. 6:7). Dla dobra Twojej duszy ukórz się pod potężną ręką Boga, aby ręka ta nie ukarała Cię, bo ”straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego. „ - jak mówi Słowo Boże. (Hebr. 10:31).

Ale wśród wierzących znajdziemy także osoby małoduszne. A kim są ci bojaźliwi? Oni także mogą być wierzącymi od wielu lat, ale duchowo nie wzrośli. Oni są niemowlętami, których można scharakteryzować jako ludzi słabych lub małej odwagi. Należy się z nimi obchodzić bardzo ostrożnie. Są bardzo wrażliwi, łatwo obrażają się i niedużo trzeba, aby ich zniechęcić. W rezultacie są niestabilni, ponieważ przyjmują najmniejszą uwagę do tego stopnia poważnie, że przygnębieni upadają na duchu i zniechęceni przez długi czas nie uczęszczają na wspólne zebrania.

W rozdziale 14 Listu do Rzymian, werset 1 mówi się: „słabego w wierze przyjmujcie, nie wdając się w ocenę jego poglądów. „ (Rzym. 14:1). Wszyscy mamy swoje własne poglądy, ale pod własnym zdaniem tutaj oznacza to, o czym Biblia nie mówi w ten czy inny sposób. Załóżmy, że wierzącemu coś się nie podoba, a w Biblii nie ma wyraźnych wskazówek na ten temat. To jest jego osobista opinia. Weźmy ten przykład. Jeden brat uważa, że ​​noszenie krawata jest zbyteczne. To jest jego osobiste zdanie. On ma do tego prawo, ale to jest jego osobiste zdanie, ponieważ Słowo Boże nie mówi, czy ma być tak, czy inaczej. Kłopot zaczyna się wtedy, gdy taki brat zaczyna wymagać, aby inni postępowali zgodnie z jego zdaniem. Ze swojego zdania stworzył prawo. Nie ważne jakie.                                                                        Jeśli ja obrażam się, że inni nie postępują zgodnie z moim zdaniem, to jestem „słabym„ bratem. Jestem jeszcze młodzieńcem. Jeśli jesteś duchowy, wówczas i do Ciebie odnoszą się słowa wersetu 1, rozdziału 14 Listu do Rzymian: „słabego w wierze przyjmujcie, nie wdając się w ocenę jego poglądów. „ Dalej apostoł Paweł podaje przykład: „Jeden bowiem wierzy, że może jeść wszystko, słaby zaś jarzynę jada. „ (Rzym. 14:2). To jego zdanie. „Niechże ten, kto je, nie pogardza tym, który nie je, a kto nie je, niech nie osądza tego, który je; albowiem Bóg go przyjął. (Rzym. 14:3).

Ktoś zapyta: który z nich jest duchowy, ten, który je wszystko, czy ten, który je tylko warzywa? Czy on je, czy nie je, to nie czyni go to duchowym. Duchowy, to ten, który akceptuje drugiego, nie spierając się o zdanie.                                                                          Istnieją zdania, o które można spierać się dzień i noc, ale człowiek duchowy takich sporów unika, ponieważ tak wystarczająco dojrzał duchowo, że nie uważa, aby każdy inny wierzący musiał być posłuszny jego zdaniu. „Przeto nie osądzajmy jedni drugich„, ale raczej uważajmy na to, mówi Słowo Boże, „aby nie dawać bratu powodu do upadku lub zgorszenia. „ (Rzym. 14:13). To pewna oznaka człowieka duchowego. On pociesza słabych. Nie spiera się z nimi, ale ich wspiera.                                                                                              Sprawdź siebie przyjacielu, kim jesteś w sferze życia duchowego - ojcem, młodzieńcem czy dzieckiem, duchowym czy cielesnym.

Mówisz, że jesteś jednym z duchowych, to posłuchaj tego, co mówi o nich Słowo Boże: „A my, którzy jesteśmy mocni(duchowi), winniśmy wziąć na siebie ułomności słabych, a nie mieć upodobania w sobie samych. Każdy z nas niech się bliźniemu podoba ku jego dobru, dla zbudowania. „ (Rzym. 15:1-2). Czy należysz do tej grupy dzieci Bożych, czy pocieszasz bojaźliwych, podtrzymujesz słabych, czy jesteś cierpliwy wobec wszystkich? Ten, kto jest cierpliwy wobec wszystkich, udowadnia, że ​​jest mężem doskonałym, który osiągnął miarę pełnego poznania Chrystusa. Miłość jest cierpliwa, jest życzliwa wszystkim ludziom.

Moi drodzy, chrześcijańskie życie jest niezwykłe. Prawdziwe chrześcijaństwo - to życie Chrystusowe. Dlatego ten, kto poznał Chrystusa, może powiedzieć: „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia. „ (Fil. 4:13). Nasze wzrastanie duchowe niekoniecznie zależy od tego, ile lat jesteśmy wierzącymi, ale od tego, jak bardzo Jezus jest Panem w naszym życiu. Jeśli jest Panem, to wszystko możemy w Chrystusie, który nas umacnia. Jeśli chcemy być podobni do Niego, to jak mówi Słowo Boże „z odsłoniętą twarzą patrzymy na chwałę Pana, jakby w zwierciadle, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, za sprawą Ducha Pana.(2Kor. 3:18).

Na zakończenie chciałbym przypomnieć tym, którzy jeszcze nie weszli do rodziny Bożej przez narodzenie na nowo, że dzisiaj drzwi łaski są wciąż otwarte. Wejdź więc przyjacielu a zostaniesz zbawiony. Upamiętaj się i uwierz w Ewangelię, a znajdziesz ukojenie dla duszy swojej.                                                                                                                                                     Niech Pan pomoże Ci uczynić to teraz. Amen.

Wierzyć w czas burzy.


 Apostoł Piotr mówi do wierzących: „Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu, Ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. ” (1Ptr. 4:12-13).                                                                   Radość, którą doświadczamy gdy otrzymujemy przebaczenie grzechów, jest trudna do opisania. Znajdujemy to szczęście, którego pragnie nasze serce. Teraz jesteśmy zbawieni, jesteśmy dziećmi Bożymi, jesteśmy pod Bożą ochroną i opieką i nic złego nas nie dotknie. Teraz czekają nas tylko słoneczne dni. Ale tak nie jest zawsze.

Wszystkim chrześcijanom Biblia mówi: „musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego. ” (Dzieje 14:22). W życiu chrześcijańskim będą ogniste doświadczenia i nie da się ich uniknąć. Takie próby są całkowicie naturalne. „Gdyż wam dla Chrystusa zostało darowane to, że możecie nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć. ” (Fil. 1:29).

Przypomnijmy jeden z pięknych dni, gdy wiele osób słuchało Nauczyciela. O Nim w przeciwieństwie do innych powiedziane jest, że „Uczył jak ten, który ma moc, a nie jak uczeni w Piśmie. ” (Mat. 7:29). Uczniowie podziwiali swojego Mistrza. Rzeczywiście, dobrze zrobiliśmy, że poszliśmy za Nim – myśleli. Tak, nie myliliśmy się. Zadowoleni z wydarzeń tego cudownego dnia, weszli do łodzi ze swoim Mistrzem i na Jego rozkaz przeprawiali się na drugi brzeg morza, do krainy Gadareńczyków.                                                           Nauczyciel bardzo zmęczony siadł na rufie i natychmiast zasnął. Teraz może chwilę odpocząć. Sen Jego jest spokojny i głęboki. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Łódź odpłynęła od brzegu. Uczniowie entuzjastycznie nastrojeni prowadzą ożywioną rozmowę, przypominając sobie wydarzenia tego cudownego, błogosławionego dnia. I nagle, bez ostrzeżenia zrywa się potężna burza, tak że łódź jest zalewana przez fale. A Mistrz śpi spokojnie. Jak On może spokojnie spać podczas takiej burzy? Poczekajmy chwilę, na pewno się obudzi. Minęło trochę czasu, ale On nadal śpi. Uczniowie nie nadążają już wylewać wodę z łodzi, są coraz bardziej przykrywani przez fale. Nie, nie poradzimy sobie! "Mistrzu, Mistrzu, giniemy! ” (Łuk. 8:24). „Panie, ratuj nas! " „Nauczycielu, nie obchodzi cię, że giniemy? " (Mar. 4:38).                                                                                                                        Tak, uczniowie nie spodziewali się takiej burzy. Dla nich była ona kompletnym zaskoczeniem, prawdziwą niespodzianką! Byli doświadczonymi rybakami, którzy przeżyli niejeden sztorm, ale ten był tak niezwykły, on zaskoczył ich tak nagle, a co najgorsze, Pan śpi i nie podejmuje żadnych kroków.

A jak oni reagują w tej sytuacji? Oni narzekają! Oto jest problem! Teraz są niezadowoleni ze swojego Mistrza. On jest obojętny na ich nieszczęście. Nie obchodzi go, że oni toną. „Nauczycielu! Nic cię to nie obchodzi, że giniemy? ” (Mar. 4:38). Zastanówmy się, przecież to prawdziwe oskarżenie! My giniemy, a On, Zbawiciel, nic nie robi. Ten, Który ratował innych, uzdrawiał chorych, wypędzał demony, jest obojętny na to, że giniemy. Przecież my poszliśmy za Nim. Pozostawiliśmy wszystko dla Jego Królestwa. My, wybrani przez Niego, giniemy!                                                                                                                                                  Jeśliby ta łódź była pełna grzeszników i przeciwników Chrystusa, to byłoby zrozumiałe. Oni byliby tego warci. Ale czy my, Jego wybrani, wierni uczniowie, zasłużyliśmy na to?             Słyszę tę samą skargę w modlitwach sióstr Maryi i Marty dotyczących ich brata Łazarza: „Panie, oto ten, którego miłujesz, choruje. ” (Jana 11:3). Innymi słowy, jak tak może być? Jeśli Ty go miłujesz, to dlaczego on choruje? Panie, oto ten, którego miłujesz, czy on musi tak cierpieć!

Te słowa wydają się nam znajome, prawda? Czy podczas ciężkich prób nie zdarzało się nam pytać: Dlaczego? Celowo w niczym nie zgrzeszyłem, grzechu nie ukrywałem. Przecież wszystko przed Panem wyznałem i On przebaczył mi, tak jak obiecał. Dlaczego tak się stało? My wzywamy do Pana, jak Hiob: „Nie potępiaj mnie! Objaw mi, dlaczego ze mną spór wiedziesz! ” (Hioba 10:2). „Cóż masz za pożytek, że mię uciskasz? ” (Hioba 10:3). Ale nie ma odpowiedzi. Pan milczy, wydaje się, że nie słyszy. Ile razy w takich przypadkach myśleliśmy nie po Bożemu, a według ludzkich kategorii: Bóg o mnie nie troszczy się, nie otacza opieką, w przeciwnym razie usłyszałby mnie i wybawił, dokonał cudu i wyprowadził z tej strasznej otchłani. „Obyś rozdarł niebiosa i zstąpił …” (Iz. 64:1). Przybył na ratunek i ocalił od przeciwności! Ale Bóg tego nie czyni. Wydaje się być głuchy na nasze wołanie.

Czy słyszałeś przyjacielu świadectwa ludzi, których Bóg w cudowny sposób wybawił? Słyszałeś zapewne o tym, jak On odpowiedział na ich modlitwy i wydaje Ci się, że nie jesteś od nich gorszy. A wybawienie do Ciebie jednak nie przychodzi. Przeciwnie, sytuacja się pogarsza i Ty nie widzisz z niej wyjścia. Oprócz tego wszystkiego przychodzą do Ciebie tak zwani „przyjaciele”, jak pocieszyciele do Hioba i sugerują, że prawdopodobnie masz jakiś ukryty grzech i dlatego Bóg Ci nie odpowiada. Jak Bóg może Cię usłyszeć, jeśli nieprawość jest ukryta w Twoim sercu? I chociaż wyznałeś przed Bogiem swój grzech, ten podszept, jak fale, jedna po drugiej wzrastają, niszcząc Twoją ufność do Boga i Ty jesteś całkowicie zagubiony.                                                                                                                                                Tak, Ty liczący na to, że Bóg powinien uczynić dla Ciebie coś szczególnego, pozostajesz nie tylko bez pociechy, ale jeszcze bardziej pogrążasz się w wątpliwościach.

Ale drogi przyjacielu, mylisz się tak sądząc! Bóg czyni dla Ciebie teraz coś niezwykłego. On dokonuje w Tobie największy cud, niż gdyby uczynił coś jawnego, widocznego. Spójrz, Bóg nie wybawił Hioba w sposób, jaki on oczekiwał. Wybawienie, którego oczekiwał Hiob, byłoby znacznie mniejszym cudem niż cud, który Bóg dla niego stworzył. I Bóg dokonał ten cud w Swoim czasie i na Swój własny sposób. Gdy Hiob przeszedł drogę prób, którą Bóg mu naznaczył, wyszedł jak złoto oczyszczone ogniem siedem razy. W swoim czasie Pan nie tylko przywrócił mu wszystko, co utracił, ale przywrócił mu wszystko podwójnie. Chociaż tak naprawdę nie w tym jest największe błogosławieństwo.                                                                    Dlaczego pomimo wszystkich modlitw i wołań Hioba, Bóg nie uwolnił go od tych doświadczeń? Otóż, przez cały ten czas Bóg przygotował Hioba na specjalne objawienie Samego Siebie. I Hiob, gdy skończyły się te jego ogniste próby, mógł powiedzieć: „Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię. ” A potem dodaje: „Przeto odwołuję moje słowa i kajam się w prochu i popiele. ” (Hioba 42:5-6).                                        Tak on dziękował Bogu, że nie uczynił tego, o co tak usilnie prosił, ale zamiast tego przeprowadził go przez tygiel prób!

Mój przyjacielu i Ty możesz dziękować Panu, że Pan nie odpowiedział na wiele Twoich modlitw, przynajmniej tak, jak tego chciałeś. „Każdą latorośl, która we mnie nie wydaje owocu ” - mówi Jezus Chrystus - „[Mój Ojciec] odcina; a każdą, która wydaje owoc, oczyszcza, aby wydawała obfitszy owoc. ” (Jana 15:2). Jeśli chcesz być przynoszącym owoc chrześcijaninem, to daj Mu możliwość dokonania w Tobie tego oczyszczenia. On wie jak to uczynić. To Jego praca! Musisz nauczyć się wierzyć Bogu w ciszy. Nie wymagaj od Niego zewnętrznych oznak miłości.                                                                                                               Czyż nie możemy Mu zaufać bardziej niż widzą nasze oczy?

Ale Ty mówisz: Nie potrzebuję cudu, gdyby tylko Pan zechciał dać mi specjalne słowo, zachęcające i zapewniające, że jest ze mną, że mnie nie opuścił. Chcę usłyszeć Jego głos, chcę poczuć Jego bliskość i pocieszyć się w swoich smutkach. Potrzebuję choćby najmniejszego znaku Jego miłości!                                                                                                      Drogi przyjacielu, przecież masz Jego słowo! Choćby to: „Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. ” (Hebr. 13:5). To słowo dotyczy i Ciebie. Ta obietnica dotyczy każdego dziecka Bożego. Jeśli tak, to możesz spokojnie powiedzieć: „Pan jest pomocnikiem moim, nie będę się lękał...” (Hebr. 13:6). Nie wymagaj więcej, ale uwierz w to, co zostało powiedziane. W Biblii znajdziesz setki cudownych obietnic, które należą do Ciebie. Pan chce, abyś nauczył się ufać Jego Słowu bez szczególnych odczuć i objawień.

Nie oznacza to jednak, że nie możemy oczekiwać specjalnych działań ze strony Pana. Być może w tym momencie Bóg chce, abyś zaufał Jemu i Jego słowu. A gdy ujrzy, że przyswoiłeś tę lekcję, to On w swoim czasie i na swój sposób da Ci nieporównanie więcej niż, to o co prosiłeś lub o czym pomyślałeś. On chce przeprowadzić Cię przez tę wewnętrzną burzę. Dlatego zamiast domagać się natychmiastowego wybawienia, powiedz Bogu: Proszę tylko o Twoją łaskę na tę próbę i to mi wystarczy. Niech Twoja łaska wspiera mnie w tej burzy, abym niczym Cię nie zasmucił. A wtedy nastąpi większy cud, niż gdyby Pan uciszył burzę.

Pomyśl o tych słowach: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? ” (Rzym. 8:32). Usłysz, co Bóg mówi Tobie tym słowem: „On” Kto jest On? To jest sam Bóg, Wszechmogący, Który stworzył niebo i ziemię, morze i wszystko co w nim. Ten, Który nie oszczędził Swojego Syna, ale wydał Go za Ciebie!                                                                       Pomyśl, jak może być, że On nie da Ci wszystkiego, czego potrzebujesz. Bóg oddał to, co najcenniejsze, widząc nas tonących w grzechach, skazanych na wieczne zatracenie - On oddał Syna na śmierć, aby nas zbawić. Jeśli my, będąc złymi wiemy, jak dawać dobre dary naszym dzieciom, to jakże Ojciec Niebieski nie ześle nam miłosierdzia i łaski ku pomocy w stosownej chwili? Jeśli On nie oszczędził Swojego Syna, to jak możemy Mu mówić: Panie, nic Cię nie obchodzi, że giniemy?                                                                                                          Przecież On oddał Swojego Syna właśnie po to, byśmy nie zginęli! Czy myślisz, że odkupiwszy nas tak wielką ceną, teraz pozostawi nas na pastwę losu? Czy możemy nawet dopuszczać taką myśl, że On jest obojętny wobec nas? Nie obrażajmy Boga naszym sceptycyzmem.                                                                                                                                        Zaprawdę, Ten, Który nie oszczędził Swojego Syna, ale oddał Go za nas wszystkich, czyż z Nim nie daruje nam wszystkiego! A może wydaje Ci się, że przyjąwszy na Siebie cały gniew Boży za nas, teraz uważa, że to zbawienie jest niepozorne i Jemu jest obojętne, czy zginiesz, czy nie? Jeśli zaś to, co Chrystus dla nas uczynił nie przekonuje Cię o Jego wierności i niezmiennej miłości, to co może przekonać?                                                                                 Być może myślisz, że gdyby dokonał na Twoich oczach jakiś wielki cud, Twoim zdaniem cud ten przekonałby Cię bardziej o Jego miłości niż to, co On dokonał na krzyżu?

Mój przyjacielu, co można przyrównać do tej miłości, którą On przejawił na krzyżu Golgoty? To gwarancja naszego bezpieczeństwa, gwarancja, że ​​nie zginiemy na wieki. On Sam powiedział: „A ja daję im życie wieczne i nigdy nie zginą ani nikt nie wydrze ich z mojej ręki. ” (Jana 10:28). Tę gwarancję On zapieczętował Swoją krwią. Chwała i dziękczynienie Mu za to!

Pan troszczy się o Swoje owce. On je nie porzuca i ani na chwilę one nie znikają z pola  Jego widzenia. Chociaż wydaje się, że On jest obojętny, to ma to na celu sprawdzenie Twojej wiary, ponieważ „Oto nie drzemie ani śpi ten, który strzeże Izraela. Pan jest stróżem twoim; Pan jest cieniem twoim po prawej ręce twojej. Pan cię strzec będzie od wszystkiego złego; on duszy twojej strzec będzie. ” (Ps. 121:4-5,7). Jego dziełem jest ratować, a nie gubić.

Przypomnijmy inny statek i inną burzę przedstawioną w Dziejach Apostolskich. Podziwiam śmiałość i spokój jednego człowieka na tym statku. Gdy burza gwałtownie szalała, gdy wszyscy wpadli w panikę i zbuntowali się, ten człowiek przejawił całkowity spokój. On nie był kapitanem statku, był więźniem i został zabrany do Rzymu na proces. Tak w rzeczywistości to on został kapitanem tego statku.                                                                            Ale dlaczego, gdy wszyscy popadli w rozpacz, ten więzień pozostawał spokojny, stanowczy, a ponadto dodawał otuchy reszcie załogi? Sekret w trzech słowach: „ bo wierzę Bogu!” „Dlatego bądźcie dobrej myśli, mężowie ” - mówi - „bo wierzę Bogu. ” (Dzieje 27:25). Nie w Boga, ale Bogu! A to robi dużą różnicę: wierzyć w Boga i wierzyć Bogu. Gdy mówisz, że wierzysz Bogu, to tym samym potwierdzasz, że masz z Nim społeczność. Wierzysz w to, co On Ci powiedział. Oczywiście wierzysz w Boga, ale co więcej, wierzysz Jemu. Paweł wierzył obietnicom Bożym i jego wiara uczyniła go zdolnym poddać się Bogu w czasie burzy. On wiedział i wierzył, że Bóg doprowadzi go do Rzymu. Bóg powiedział mu to, że bez względu na to, jak by nie szalało morze, on musi stanąć przed cesarzem w Rzymie, bo wierzy Bogu. I rzeczywiście statek rozbił się, ale cała załoga przeżyła. Bóg nie dokonał oczywistego cudu, nie uspokoił morza, ale mimo to spełnił to, co obiecał. Apostoł Paweł nie wątpił w to, że Bóg może go wybawić i nie dopuszczał myśli, że Bóg dopuści by zginął.

Moi drodzy, okażmy ufność naszemu Bogu, nie zasmucajmy Go naszymi wątpliwościami. Jeśli bez wiary nie można podobać się Bogu, to jasne jest, że tylko wierząc można podobać się Bogu. Wierzmy więc nie tylko w Niego, ale także Jemu. Jeśli On teraz nas doświadcza, to potrzebujemy cierpliwości, aby wypełniwszy wolę Jego otrzymać to, co obiecane. „Bo jeszcze tylko bardzo krótka chwila, a przyjdzie ten, który ma przyjść, i nie będzie zwlekał. A sprawiedliwy będzie żył z wiary...” (Hebr. 10:37-38). Tak więc tylko wierz! Bez względu na to, jak mroczna i beznadziejna może wydawać się przyszłość, wierz, że Bóg jest dobry, że jest Twoją pomocą i tarczą; bo ”Pomoc twoja jest od Pana, Który uczynił niebo i ziemię. ” (Ps. 121:2). Chwała i dziękczynienie Mu na wieki!                                                                    Pierwszą rzeczą, którą powinien uczynić ktoś, kto jeszcze nie przyjął Chrystusa jako swego osobistego Zbawiciela – to uwierzyć w Niego. Uwierz, a będziesz żył! ”Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony! ” (Dzieje 16:31).

O posłudze w Kościele.


Gdy kwestia posługi w kościele zostanie właściwie zrozumiana, wówczas sukces w dziele Bożym w takiej społeczności będzie widoczny dla wszystkich. Dzisiaj z Bożą pomocą chciałbym dotknąć tego bardzo ważnego tematu posługi w kościele, a jako podstawę rozważania cytat z 1 Listu apostoła Pawła do Tesaloniczan, rozdział 5, wersety 12 i 13, które mówią: A prosimy was, bracia, abyście darzyli uznaniem tych, którzy pracują wśród was, są przełożonymi waszymi w Panu i napominają was; Ze względu na ich pracę darzcie ich jak najgorętszą miłością. Zachowujcie pokój między sobą.

Jak wiele jest niepotrzebnych problemów we wspólnotach z tego tylko powodu, że to pytanie o posługę w kościele jest niewłaściwie rozumiane.                                                  Apostoł Paweł w swoim Liście prosi Tesaloniczan o szanowanie tych, którzy trudzą się w dziele Bożym, którzy są naszymi przełożonymi w Panu i napominają nas w prawdzie. Tych, jak mówi, należy „darzyć jak najgorętszą miłością„ z powodu ich dzieła.                                                                                                                                                 Niestety są tacy wierzący, którzy nie uznają żadnego autorytetu w kościele, opierając się na tym, że ​​żyjemy w okresie Nowego Testamentu, gdzie powiedziane jest o wszystkich wierzących, że „Jezus Chrystus uczynił nas rodem królewskim, kapłanami Boga i Ojca swojego. „ (Obj. 1:6). I rzeczywiście, każdy chrześcijanin ma określoną posługę w kościele Chrystusowym, jak powiedziane jest w Liście do Efezjan: „każdemu z nas dana została łaska według miary daru Chrystusowego. (Ef. 4:7).

Dlaczego Bóg daje nam te dary? „Dla przysposobienia świętych, dla dzieła posługiwania, dla budowania ciała Chrystusa. „ (Ef. 4:12).                                                                                             Tak więc zadanie każdego dziecka Bożego zawiera się w tym, aby wykorzystać ten dar, aby służył on do budowania Kościoła.                                                                                                      Tak, Kościół Chrystusowy powinien być jak ul, w którym każda pszczółka wykonuje swoje zadanie. Ale powiedziawszy to, nie zapominajmy, że Pan ustanowił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, a jeszcze innych pasterzami i nauczycielami, aby przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego. „ (Ef. 4:11-12). Właśnie o tych sługach apostoł Paweł mówi: proszę, szanujcie ich. Słowo „szanować” zostało przetłumaczone z greckiego słowa „eidenai”. W innych miejscach to samo słowo jest tłumaczone jako „wiedzieć i znać”. Innymi słowy, Paweł używając greckiego słowa „eidenai”, prosi nas byśmy wiedzieli i znali tych, którzy trudzą się wśród nas, którzy są naszymi przełożonymi i napominają nas.

I tu narzuca się mimowolnie pytanie: jak ja mogę poznać i wiedzieć, że to są ci, których sam Pan postawił na dzieło posługi wśród nas, by budowali Ciało Chrystusowe. Czy są jakieś wiarygodne oznaki i dowody, że są tacy pasterze, którzy prawdziwie zostali postawieni przez samego Pana na Jego dzieło? Tak są! Tych sług Bożych można rozpoznać i poznawszy ich apostoł Paweł mówi: „Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy… darzcie ich jak najgorętszą miłością. „ (1Tes. 5:13).

Pierwszą oznaką, którą Paweł podaje w tekście, dzięki której można rozpoznać takiego pasterza, jest to, że on trudzi się. Chrystus nauczał nas prosić Pana żniwa w modlitwie o to „aby wysłał robotników na swoje żniwo. „ (Mat. 9:38). Dlaczego? Ponieważ „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. „ (Mat. 9:37). Pan potrzebuje pracowników, a nie entuzjastów. Oczywiście pożądany jest entuzjazm, ale sam w sobie entuzjazm jest zawodny. On jest jak ogień zapałki, która szybko spłonie. Pan szuka nie entuzjastów, a ludzi którzy nie boją się pracy.                                                                                                                                   Ci, którzy myślą, że posługa w kościele jest rzeczą łatwą i prostą, głęboko się mylą i nie rozumieją, czym jest ta służba. Oczywiście są i tacy, którzy pełnią funkcję pasterza ze względu na swoje własne interesy, dla pieniędzy, dla pozycji lub dla własnej chwały.

Takim pasterzom Bóg mówi przez proroka Ezechiela: „Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie paśli! Czy pasterze nie powinni raczej paść trzody? Mleko wy zjadacie, w wełnę wy się ubieracie, tuczne zarzynacie, lecz owiec nie pasiecie. Słabej nie wzmacnialiście, chorej nie leczyliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zbłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie szukaliście, a nawet silną rządziliście gwałtem i surowo. „ (Ez. 34:2-4). Spójrzmy, co się stało z owcami, które paśli ci fałszywi pasterze. „Rozproszyły się owce moje, bo nie miały pasterza i stały się żerem wszelkiego dzikiego zwierza. „ (Ez. 34:5).

Drodzy bracia i siostry, nie takich pasterzy mamy szanować, nie takich uważać. Są to samozwańczy, fałszywi pasterze, którzy nie z gorliwości troszczą się o trzodę Bożą, lecz dla własnej korzyści. Biada im, to najemnicy, którym owce są obce i gdy widzą nadchodzącego wilka, zdarza się, że nie tylko opuszczają owce i uciekają, ale także oddają owce wilkowi, aby wilka uspokoić.

Jak poznać wiernego pasterza? Chrystus powiedział nam: „Dobry pasterz życie swoje kładzie za owce. „ (Jana 10:11). Tak, to jest podstawowa prawda wypowiedziana przez wielkiego Pasterza, dotycząca posługi pasterzy. To i jest istotą posługi kościoła, ponieważ prawdziwy jej pasterz zawsze będzie oddawał samego siebie całkowicie dziełu Bożemu, poświęcał całą swoją energię, siły i czas.                                                                                          Tak, jednym z najbardziej błogosławionych darów, jaki kiedykolwiek był dany przez Chrystusa Jego Kościołowi, to słudzy, którzy rzeczywiście trudzą się dla trzody Bożej, bez względu na wszystkie przeciwności. O nich Bóg może powiedzieć, tak jak niegdyś uczynił to przez usta jednego ze swoich wiernych pasterzy - proroka Jeremiasza: „I dam wam pasterzy według swojego serca, którzy was będą paść rozumnie i mądrze. „ (Jer. 3:15). Tak można poznać prawdziwego pasterza i ich powinniśmy szanować, a przede wszystkim darzyć ich jak najgorętszą miłością za ich oddanie i miłość dla dzieła Bożego.

Ale zauważmy inną cechę prawdziwego sługi Kościoła - pasterza trzody Bożej. On jest przywódcą, jest liderem lub, jak mówi tekst „naszym przełożonym w Panu”. Zauważyliście określenie - w Panu.                                                                                                                                Są utalentowani bracia, którzy, są w stanie przewodzić nam, ale to jeszcze nie wszystko. Słowo Boże wyraźnie wskazuje, że prawdziwy sługa - pasterz, to szczególny dar Chrystusa i o tym nigdy nie powinniśmy zapominać. Zwłaszcza że są tacy, którzy myślą, że można wykształcić pasterzy, ewangelistów i nauczycieli, zapewniając im specjalne wykształcenie. Nie oznacza to, że nie musimy mieć wykształcenia, ale samo w sobie ani wykształcenie, ani nawet dobre intencje nie mogą zastąpić osobistego powołania od Pana do takiej posługi.

Spójrzmy, jak świadczy o tym jeden z najbardziej przykładnych pasterzy Kościoła - apostoł Paweł „Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej. „ (Dzieje 20:24). Swoją posługę on osobiście przyjął jako dar od Pana Jezusa Chrystusa. Powiedział to starszym kościoła w Efezie dodając: „Miejcie pieczę o samych siebie i o całą trzodę, wśród której was Duch Święty ustanowił biskupami, abyście paśli zbór Pański nabyty własną jego krwią. „ (Dziej 20:28).                                                        Ten, kto jest tak wybrany przez Ducha Świętego będzie miał zdolność do tej posługi. Nie oznacza to jednak, że ten dar nie powinien być rozwijany. Przeciwnie! Apostoł Paweł niejednokrotnie przypomina swojemu młodemu współpracownikowi, Tymoteuszowi, by pilnował czytania, zachęcania i nauczania oraz „pilnował siebie samego i nauki, trwając w niej. „ (1Tym. 4:16 ). Żałosny jest ten pasterz, który kończy swoje nauczanie, myśląc, że już wszystko wie i niczego się nie nauczy.

Jak wiele mówią te dwa słowa - w Panu! Tak, sługa Boży musi mieć wyraźne, niezaprzeczalne cechy i dowód na to, że jest naprawdę powołany, wybrany przez Boga do swojej posługi. Jak głosić, jeśli nie zostałem posłany? Prawdziwy sługa Boży nie powie inaczej, tylko tak, jak jeden z największych pasterzy - apostoł Paweł: „ Biada mi, jeślibym ewangelii nie głosił!” (1Kor. 9:16). Lub jako inny wierny sługa Boży - Jeremiasz, gdy ciężkie pokusy spotkały go podczas jego posługi: „A gdy pomyślałem: Nie wspomnę o nim (Bogu) i już nie przemówię w jego imieniu, to stało się to w moim sercu jak ogień płonący, zamknięty w moich kościach. Mozoliłem się, by go znieść, lecz nie zdołałem." (Jer. 20:19). To pewna oznaka prawdziwego sługi Bożego. On nie może inaczej, jak tylko wykonywać swoją posługę. Takich „szanujcie i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy.

Ale jest jeszcze jedna oznaka, za pomocą której rozpoznaje się prawdziwego sługę Bożego. On potrafi napominać innych. Jest to również dar, który daje Bóg. Bóg nie powołuje człowieka, nie dając mu możliwości spełnienia swego powołania. Święta posługa pasterza wymaga czegoś więcej niż tylko daru kierowania kościołem, aby dzieło było prowadzone w Duchu Bożym, aby niedoskonałości i odstępstwa od prostoty nauczania ewangelicznego zostały odkryte i skorygowane, tak aby wszystko było pod osłoną Bożego błogosławieństwa. Wymaga to zarówno daru zarządzania, jak i ogromnej cierpliwości i taktu w rozwiązywaniu problemów kościoła.                                                                                                                            Tak, aby odnieść sukces w dziele Bożym, starszy musi mieć serce pasterza, miłość do trzódki Bożej.                                                                                                                                         Ale nie mniejszym z wszystkich darów pasterza jest zdolność napominania, zdolność pouczania, tj. nie tylko przekazywać informacje, fakty i prawdy Boże, ale umieć także tak pouczyć, aby ci, którzy słuchają, mogli wprowadzić w czyn to, co usłyszeli.                             Gdy Piotr mówi pasterzom: „Paście trzodę Bożą”, to chce przez to powiedzieć „karmcie trzodę Bożą. „ Oznacza to, prowadzenie ich na „ zielone niwy„ , aby trzódka mogła otrzymać dla siebie niezbędne pożywienie. Zielone niwy - to Słowo Boże.

Są głosiciele, którzy głoszą o Słowie Bożym i są tacy, którzy głoszą Słowo Boże. Tu jest duża różnica. Można mówić o Słowie Bożym, udzielić użytecznych faktów i lekcji, ale jeśli głoszone słowo nie żywi człowieka, nie poucza, nie ożywia, to nie jest to nauczanie, ale wykład. Aby prawdziwie głosić Słowo Boże nie trzeba być mówcą, ale potrzebne jest namaszczenie Duchem Świętym. Taka posługa uczyni to, co Pismo Święte nazywa podlewaniem. „Ja siałem, Apollos podlewał…” - mówi Paweł. O posłudze Apollosa powiedziane jest że „bardzo pomagał tym, którzy uwierzyli dzięki łasce Bożej. „ (Dzieje 18:27). O, jak dzisiaj Kościół potrzebuje takich sług.

„Prosimy was, bracia, abyście darzyli uznaniem tych, którzy pracują wśród was, są przełożonymi waszymi w Panu i napominają was; Szanujcie ich i miłujcie jak najgoręcej dla ich pracy. I zauważmy, co Paweł dodaje zaraz po tym, jak to powiedział. On dodaje: „Zachowujcie pokój między sobą. „ (1Tes. 5:13). On chce przez to powiedzieć, jak bardzo we wspólnocie pokój zależy od właściwych relacji między starszymi kościoła, a jego członkami. Jaka odpowiedzialność spoczywa zarówno na pasterzach, jak i na członkach wspólnoty, aby dzieło Boże szło naprzód.

Bracia i siostry, zachowujcie pokój między sobą. „Bądźcie posłuszni przewodnikom waszym i bądźcie im ulegli; oni to bowiem czuwają nad duszami waszymi i zdadzą z tego sprawę. „ - mówi Słowo Boże. (Hebr. 13:17).                                                                                                          Z drugiej strony Wielki Pasterz stawia wysokie wymagania każdemu pasterzowi kościoła. On winien „paść stadko Boże„ doglądając je nie z przymusu, lecz ochotnie, po Bożemu, nie dla brudnego zysku, lecz z oddaniem. Nie jako panujący nad tymi, którzy są mu poruczeni, lecz jako wzór dla trzody. Jak by rozkwitało dzieło Boże, gdyby przestrzegano tych podstawowych zasad i praw życia kościelnego.                                                                                 Jeśli my, którzy nazywamy siebie wierzącymi, nie możemy zachować pokoju między sobą, to jak możemy przekonać grzeszników, by pojednali się z Bogiem. Czy nie jest to sprzeczność? Czy nie możemy się uniżyć się, by nie było bluźnione imię Boże wśród niewierzących, ale by oni widzieli nasze przykładne życie i wychwalali Ojca naszego Niebieskiego.

Ale mogą być wśród czytających tacy, którzy nawrócili się do Pana, ale nie należą do wspólnoty świętych, nie mają pasterza, który troszczyłby się o ich duchowy rozwój. Mój przyjacielu, jeśli masz możliwość nie zaniedbuj zgromadzenia dzieci Bożych. Potrzebujesz wspólnoty duchowej.                                                                                                                       Muszę jednak powiedzieć, że kościół nikogo nie zbawi, zbawić może tylko Chrystus. Jeśli jeszcze nie narodziłeś się na nowo, to przyjdź do Chrystusa. On Ci nie pomoże, gdy przyjmiesz Go jako swojego osobistego Zbawiciela. Masz wspaniałą okazję, by dzisiaj oddać swoje serce Chrystusowi. Wyznaj swój grzech i z pokorą klęknij u Jego stóp.                         Niech Duch Boży pomoże Ci, abyś uczynił to dzisiaj. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.