RSS

Prawdziwe nawrócenie – dwa odkrycia.


Są miliony ludzi, którzy nazywają siebie chrześcijanami, nie oznacza to jednak, że wszyscy są nimi rzeczywiście. Niestety wielu kościołom można powiedzieć to samo, co powiedziano kościołowi w Sardes: „Masz imię, że żyjesz, a jesteś umarły. „ (Obj. 3:1). Są to ludzie ”którzy przybierają pozór pobożności, podczas gdy życie ich jest zaprzeczeniem jej mocy. ” (2Tym. 3:5). Dlatego mówiąc o chrześcijaństwie mam na myśli chrześcijaństwo, które jest zgodne z nauką Ewangelii.

I tak, aby doświadczyć istoty prawdziwego, żywego chrześcijaństwa, konieczne jest przeżycie dwóch odkryć: odkrycia Boga w osobie Jezusa Chrystusa i odkrycia samego siebie. Te dwa odkrycia są zależne od siebie. Nie można widzieć Boga, jeśli człowiek nie widział siebie samego takim, jak widzi go Bóg. To doświadczenie dotyczy każdego dziecka Bożego. Spójrzmy na świadectwo proroka Izajasza: „W roku śmierci króla Uzjasza widziałem Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym. ” I nieco dalej dodaje : „I rzekłem: Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem nieczystych warg i mieszkam pośród ludu nieczystych warg. ” (Iz. 6:1,5). Izajasz doświadczył tych dwóch objawień, ujrzał Boga, a gdy ujrzał Boga, on ujrzał samego siebie. Pamiętamy, gdy Chrystus ukazał się Piotrowi, to Piotr upadł u Jego stóp i powiedział: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzesznym człowiekiem. ” (Łuk. 5:8).

Każdy człowiek doświadcza swojego nawrócenia w inny sposób, ale każde prawdziwe nawrócenie zawiera te dwa odkrycia. Spotkanie duszy ludzkiej z Bogiem odsłania i ukazuje jej grzeszność. Dlatego nikt nie może poznać samego siebie, dopóki nie doświadczy tego osobistego spotkania z Bogiem. Tak więc chrześcijaństwo zaczyna się od tego, że człowiek musi poznać swoje skrajne zepsucie, całkowitą nieczystość swojej natury, że jest grzeszny i nie może się naprawić. Tu zawarta jest posługa Ducha Świętego. Chrystus powiedział, że On, tj. Duch Święty „przekona świat o grzechu. ” (Jana 16:8). Człowiek sam nie może dojść do tego wniosku. Bóg musi mu to odkryć. Ale to nie wszystko.                                                      Ten sam Duch Święty, który otwiera nam oczy, abyśmy ujrzeli zepsucie naszej natury, On także odkrywa nam Chrystusa, że ​​w Nim mamy zbawienie, pełne usprawiedliwienie i przebaczenie grzechów. Chrystus powiedział: „Nie potrzebują zdrowi lekarza, lecz ci, co się źle mają; nie przyszedłem wzywać do upamiętania sprawiedliwych, lecz grzeszników. ” (Mar. 2:17). Tylko wtedy gdy poznamy grzeszność naszej natury, jesteśmy gotowi przyjść do Tego, który jako jedyny może uzdrowić naszą duszę.

Tę prawdę żywo ilustruje nawrócenie Samarytanki, o którym czytamy w 4 rozdziale Ewangelii Jana. Zauważmy, że nie widzimy żadnej przemiany u Samarytanki podczas pierwszej części rozmowy Jezusa Chrystusa z nią. On powiedział jej o darze Bożym i że gdyby wiedziała, kto z nią rozmawia, poprosiła by Go, a On dał by jej wodę żywą. Ale kobieta najwyraźniej nie miała najmniejszego pojęcia, o jakiej wodzie Chrystus mówi. Widzimy to z jej odpowiedzi. „Panie, nie masz czym naczerpać, a studnia jest głęboka. Skąd więc masz tę wodę żywą? ” (Jana 4:11). Ale to, że słowa wypowiedziane do tej pory przez Chrystusa miały wpływ na Samarytankę, widzimy z pytań, które ona zadaje. Zauważmy, że to już drugie pytanie, które ona zadaje Chrystusowi. Pierwsze brzmiało: „Jakże Ty, będąc Żydem, prosisz mnie, Samarytankę, o wodę? ” A drugie pytanie: „Skąd więc masz tę wodę żywą? ” I nie czekając na odpowiedź, kobieta zadaje trzecie pytanie: „Czy może Ty jesteś większy od ojca naszego Jakuba, który dał nam tę studnię? ” (Jana 4:9,11,12).                        Tak, chociaż ona nie rozumiała, o czym mówi Chrystus, a jej pytania wydawały się śmieszne, ona wciąż pyta.

To bracia i siostry jest najlepszą oznaką tego, że dusza budzi się, gdyż zadaje pytania. To pewna oznaka działania Ducha Świętego. Ona jeszcze nie nawróciła się, nie rozumie spraw duchowych, ale wciąż pyta. A gdy Chrystus odpowiedział Samarytance, mówiąc: „kto napije się wody, którą Ja mu dam, nie będzie pragnął na wieki, woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku żywotowi wiecznemu”, to kobieta powiedziała te znaczące słowa: „Panie! daj mi tej wody. ” (Jana 4:15).

Można powiedzieć, że tu nastąpił pierwszy konkretny przełom. Przedtem ona zadawała pytania, a teraz prosi. Prawdą jest, że ​​prośba jej pokazuje, że jeszcze nie rozumie, o co prosi. Ona mówi: Panie, daj mi tej wody, abym nie pragnęła i nie przychodziła tu czerpać. ” (Jana 4:15). Nie było dla niej jeszcze jasne, o jakiej wodzie mówił Chrystus. Co więcej, nie wiedziała, kim jest Ten, kto z nią rozmawia. Wszystko to było przed nią skryte. Ona nie doświadczyła jeszcze tych dwóch odkryć. Chrystus nie był jej jeszcze znany i ona sama nie znała siebie. Jednak ostatnią rzeczą, jaką robi Samarytanka, to prosi o tę żywą wodę, o której mówił Chrystus: daj mi tej wody.

A co odpowiada jej Chrystus? Zamiast dać jej tę wodę, zupełnie niespodziewanie dla niej, On mówi: „Idź, zawołaj swego męża i przyjdź tu. ” (Jana 4:16). Przecież mówił o żywej wodzie, a nawet zasugerował, żebym prosiła Go o tę wodę, a gdy proszę Go, żeby mi ją dał, On mówi, żebym przyprowadziła swojego męża. Co ma wspólnego z tym mąż?                       Co tymi słowami czyni Chrystus? Prowadzi ją do jej pierwszego odkrycia. Przed tym, jak On mógł dać jej tę żywą wodę, ona musiała poznać samą siebie. I właśnie tym pytaniem Pan w tym momencie odkrył jej całą prawdę o tym, kim ona jest. Tak, musi wiedzieć, że jest grzesznicą i musi wyznać swój grzech, zanim będzie mogła otrzymać drugie odkrycie, odkrycie samego Jezusa Chrystusa. Zapewne przerażenie ogarnęło jej duszę, jak ostry miecz, te słowa przeszyły jej serce. Całe jej życie w jednej chwili stanęło jej przed oczami, cały koszmar jej haniebnego życia został odkryty. Przed tym Człowiekiem nie mogła zataić swojego zgubnego życia. Przede mną Człowiek, który wie wszystko - pomyślała. W przeciwnym razie, dlaczego kazał mi przyprowadzić męża? „Nie mam męża” - brzmiała krótka odpowiedź kobiety. „Dobrze powiedziałaś: Nie mam męża. Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. Prawdę powiedziałaś. ” - mówi jej Zbawiciel. (Jana 4:17-18).

Bracia i siostry, prawdziwe chrześcijaństwo zaczyna się, gdy człowiek wyznaje swój grzech, przyznaje swoją grzeszność. Jeżeli Bóg pozwala nam widzieć siebie takimi, jakimi jesteśmy, to jest to pierwszy etap działania Jego łaski. Co więc dalej. Gdy widzimy nasz grzech, musimy go przyznać i wyznać przed Bogiem. Ile jest takich przypadków, gdy Duch Święty przekonuje grzesznika, a on zamiast wyznać swój grzech, skrywa go. Słowo Boże mówi: „Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia. ” (Przyp. 28:13). Bóg więc przejmuje inicjatywę i wskazuje grzech w naszym życiu. I dopóki nie odkryje nam, kim jesteśmy przed Nim, to my po prostu nie widzimy naszego zgubnego stanu, tego, że gniew Boży ciąży na nas. Wiedząc, że sami nie jesteśmy w stanie ujrzeć naszego grzesznego stanu, Bóg czyni pierwszy krok i prowadzi nas do poznania siebie.

Idź, zawołaj swego męża i przyjdź tu. ” Czy zauważyliście, że Chrystus powiedział jej nie tylko idź, ale także przyjdź. Idź, powiedziane było jej sumieniu, to było słowo upomnienia, a przyjdź, to było słowo do jej serca. Co więc powiedział tymi słowami? Jeśli naprawdę pragniesz tej żywej wody, o której ci mówiłem, to możesz ją otrzymać tylko jako bezsilna i skruszona grzesznica. Nie ma innego sposobu. Idź, zawołaj męża - to było wezwanie do upamiętania, ale Chrystus dodał jeszcze jedno z najwspanialszych słów z Ewangelii - słowo - przyjdź.

Ileż to razy spotykamy się z tym słowem na kartach Biblii. „Przyjdźcież teraz, a pospierajmy się z sobą, mówi Pan: Choćby były grzechy wasze jako szarłat, jako śnieg zbieleją; choćby były czerwone jako karmazyn, jako wełna białe będą. ” (Iz. 1:18). „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek. ” (Mat. 11:28). Tak, słowo - przyjdź mówi o miłosierdziu i łasce Bożej.

W słowach wypowiedzianych przez Chrystusa do Samarytanki widzimy dwa fakty dotyczące Jezusa Chrystusa, o których Jan mówił w pierwszym rozdziale swojej Ewangelii. „Zakon bowiem został nadany przez Mojżesza, łaska zaś i prawda stała się przez Jezusa Chrystusa. ” (Jana 1:17). Zakon nie mógł zbawić tej biednej kobiety. Prawo mogło ją tylko potępić. Zakon mówi - nie cudzołóż, a ona żyła w grzechu cudzołóstwa. Chrystus, pełen łaski i prawdy, nie pozostawił jej pod potępieniem, ale zaprosił ją, by przyszła i przyjęła Jego łaskę. Chrystus nie lekceważył faktu jej grzechów, wręcz przeciwnie, mówi wprost - „idź, zawołaj męża swego. ” To mówi prawda. Prawda dla jej sumienia, a łaska dla jej serca. Prawda wymagała pełnego wyznania grzechu i porzucenia go. Łaska zapraszała ją, by przyszła ze swoim grzechem do Zbawiciela. Zakon mógł ją tylko potępić, ale Chrystus jest nie tylko pełen prawdy, ale także pełen łaski. Chwała Mu za to na wieki.

Żadnemu z tych, którzy przyszli do Zbawiciela i wyznali Mu swój grzech, On nie odmówił Swojego miłosierdzia, miłości i przebaczenia. „Tego, który przyjdzie do mnie, nie wyrzucę precz. ” - mówi Chrystus. (Jana 6:37).

Mój drogi przyjacielu, przyjdź do Niego z całym ciężarem swojego grzechu, wyznaj Mu wszystko, a On przyjmie Cię i przebaczy. Pamiętaj, że ten „kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia. ” - mówi Słowo Boże. (Przyp. 28:13). Wiedz, że niczego przed Nim nie ukryjesz. On wie wszystko, widzi Cię i zna Cię jak nikt inny, tak jak wiedział wszystko o tej kobiecie. W mgnieniu oka odkrył jej całą jej nieprawość z przeszłości i teraźniejszości. Zwrócił jej uwagę na grzech, który popełniła i na grzech, w którym teraz żyje. Przyjacielu, wyznaj mu wszystko. „Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. ” (1Jana 1:9). Chwała i dziękczynienie Mu za wszystko!

Na koniec przypomnijmy sobie przypowieść, którą Chrystus powiedział tym, którzy byli pewni siebie, że są sprawiedliwi i poniżali innych. Do świątyni weszły dwie osoby, aby się modlić. Jeden to faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz, stojąc modlił się w sobie w ten sposób: „Boże, dziękuję ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku.” (Łuk. 18:11-12). Zastanówmy się, czy, że ta modlitwa dotarła do Boga? Chrystus powiedział, że faryzeusz modlił się w sobie. Porównywał siebie z innymi i krytykując wszystkich innych, przedstawiał siebie jako sprawiedliwego.

Teraz zadajmy sobie pytanie: kto z nas tego nie czyni? Wszyscy jesteśmy winni. Oto dlaczego Bóg nie odpowiada na nasze modlitwy. Ale Pan „wejrzy na modlitwę poniżonych, nie gardząc modlitwą ich„ , mówi Słowo Boże. (Ps. 102:18).                                                    Dalej w swojej przypowieści Chrystus przedstawia drugą osobę. „Celnik, stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu! ” (Łuk. 18:13). On postrzega siebie jako pierwszego z grzeszników i prosi tylko o miłosierdzie. Nie usprawiedliwia się, nie wini innych, ale uważa się za grzesznika, co więcej, za największego grzesznika. Człowiek, który otrzymał takie odkrycie, otrzyma drugie, objawienie Boga, który gotów jest zmiłować się i usprawiedliwić go. Spójrzmy, co Chrystus mówi o takim człowieku: „Powiadam wam: Ten poszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie. ” (Łuk. 18:14).

Bracia i siostry, Ewangelia mówi, że „wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Bożej. ” (Rzym. 3:23). Ale to tylko jedna część, to jest pierwsze odkrycie, jakie Bóg daje człowiekowi. Drugie odkrycie mówi, że „teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie. ” (Rzym. 8:1).

Czy doświadczyłeś przyjacielu tych dwóch odkryć? Czy możesz powiedzieć, że z grzeszników jesteś pierwszy. Być może dzisiaj Duch Święty pokaże Ci, kim jesteś. Ujawni w Twoim sercu to, czego nigdy wcześniej nie widziałeś. Przyjdź do Jezusa Chrystusa i wyznaj Mu swój grzech. On czeka tylko na Twoje upamiętanie, abyś się do Niego zwrócił i jest gotów przebaczyć Ci i uczynić z Ciebie nowego człowieka. A stanie się to tylko wtedy, gdy uwierzysz że Jezus Chrystus jest twoim Zbawicielem. Niech Pan pomoże Ci w tym. Amen.

 

Chrystus naszą drogą, prawdą i życiem.


W wersetach 13 i 14 czwartego rozdziału Ewangelii Jana czytamy te cudowne słowa wypowiedziane przez Jezusa Chrystusa przy studni w Sychar do kobiety Samarytanki. „Każdy, kto pije tę wodę, znowu będzie pragnął. Lecz kto by pił wodę, którą ja mu dam, nigdy nie będzie pragnął, ale woda, którą ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu.

Drodzy przyjaciele, tak jak żywe źródło nigdy się nie wyczerpuje i nigdy nie może zostać osuszone do dna, tak samo zbawienie, jest niewyczerpalne, ono jest wieczne. Bóg zbawia nas nie na dzień lub dwa, nie na miesiąc czy rok, ale na zawsze. Chwała Mu za to.             Zwróćmy uwagę na to, jak duża jest różnica między studnią a źródłem. Chrystus mówi, że woda, którą On daje, stanie się nie studnią, ale źródłem.                                                                 Aby zilustrować różnicę między tymi pojęciami, wyobraźmy sobie poniższy obrazek. Kupiliśmy działkę, na której chcemy wybudować dom. Na tej działce jest gdzieś woda. Jeśli to jest studnia, to nie mamy się czym martwić, wystarczy zasypać studnię ziemią. I możemy bezpiecznie zacząć budować dom. Ale powiedzmy, gdy zaczęliśmy kopać fundament i trafiliśmy na źródło, to mamy problem. Spróbujmy zrobić to, co zrobiliśmy ze studnią. Przysypmy to źródło ziemią. Prawda, na początku wydaje się, że problem został rozwiązany, ale następnego dnia, gdy przyjdziemy kontynuować pracę, to co znajdziemy. Źródło nie zniknęło, jest w tym samym miejscu. Woda z niego przedostała się przez ziemię, którą przysypaliśmy. Tak, studnię można zakopać, ale źródło nie. Przebije się przez wszystko, bez względu na to, czym jest zasypane.

Właśnie to chce powiedzieć nam Chrystus o zbawieniu. Porównuje zbawienie do źródła, a nie do studni. Mówi, że woda, którą nam daje, stanie się w nas źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu. To źródło jest wieczne i niezależne. Woda z takiego żywego źródła nigdy się nie kończy. Przebije się przez wszystko i zawsze znajdzie ujście. Psalmista Dawid mówi: „Jak jeleń pragnie wód płynących, Tak dusza moja pragnie ciebie, Boże! „ (Ps. 42:2). Nikt i nic nie może zaspokoić tego pragnienia. Tylko w silnym i żywym Bogu człowiek może znaleźć pokój i radość dla swojej duszy. Dlatego prorok Izajasz mówi: „Oto, Bóg zbawieniem moim! Zaufam i nie będę się lękał: gdyż Pan jest mocą moją i pieśnią moją, i zbawieniem moim. I będziecie z radością czerpać wody ze zdrojów tegoż zbawienia. „ (Iz. 12:2-3).

Czy zauważyliście, że Izajasz mówi tutaj: „Bóg, zbawieniem moim” Co więcej, on nie mówi, że Bóg daje mu siłę, ale że Pan jest jego mocą. Pan nie tylko daje mu pieśń, ale jest jego pieśnią. Jak wyraźnie o tym mówi sam Pan ustami proroka Jeremiasza: „Gdyż mój lud popełnił dwojakie zło: Mnie, źródło wód żywych, opuścili, a wykopali sobie cysterny, cysterny dziurawe, które wody zatrzymać nie mogą. „ (Jer. 2:13). Kochani, sam Bóg jest naszym zbawieniem i jest źródłem wody żywej. Dlatego Psalmista mówi w innym miejscu: „Bo u ciebie jest źródło życia, W światłości twojej oglądamy światłość. ” (Ps. 36:10).

Tutaj przy studni Sychar siedzi nie kto inny, jak Ten, który nazwany jest w Księdze proroka Izajasza – źródłem wody żywej. On proponuje wodę z tego źródła kobiecie z Samarii. „Panie, daj mi tej wody, abym nie pragnęła i tu nie przychodziła, by czerpać wodę. ” - mówi ona. (Jana 4:15). Nie wiedziała, że ​​tak naprawdę prosiła samego Pana, bo to On był tym źródłem.

Mój przyjacielu, czy wiesz, że gdy przychodzisz do Pana i prosisz o zbawienie, to On daje Ci samego Siebie. Czym jest zbawienie? Zwykle pierwszą rzeczą, o której myśli grzesznik, gdy prosi o zbawienie, jest wybawienie od grzechu, przebaczenie i życie wieczne. I rzeczywiście on dostaje to wszystko. Bóg przebacza mu grzechy, uwalnia go od mocy grzechu i daje mu życie wieczne. A dusza to wszystko przyjmuje i raduje się tym, co otrzymała.                              Ale to jest bardzo ograniczone rozumienie zbawienia. Oto dlaczego po jakimś czasie ta zbawiona dusza zastanawia się, dlaczego nie odczuwa teraz radości, którą znalazła, gdy upamiętała się. Dlaczego nie ma teraz tej pewności, którą otrzymała w tym radosnym momencie swojego nawrócenia. Powodem jest to, że chociaż ta dusza została zbawiona, ona przyjęła zbawienie jako dar oddzielony od samego Zbawiciela. Nie zrozumiała, że ​​otrzymała nie tylko zbawienie, ale i samego Zbawiciela.

Jak ważne jest, drodzy przyjaciele, abyśmy od samego początku zrozumieli tę prawdę. Musimy prosić Pana, aby sam otworzył nam oczy, abyśmy ujrzeli, kim jest Jego Syn, Jezus Chrystus. Ostatecznie nie jest tak ważne, ile wiemy o metodach, o doktrynach, o mocy, o darach, ale ważne jest, abyśmy znali Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Chrystus powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą i życiem. ” (Jana 14:6). Jak wyraźnie w tych słowach widzimy, że drogą, którą objawia nam Bóg, jest sam Jezus Chrystus. Prawda, którą daje nam Bóg, to także Chrystus i życie, które daje nam Bóg, jest również Chrystusem. Tak więc Chrystus jest naszą drogą, Chrystus jest naszą prawdą i Chrystus jest naszym życiem. Bóg nie daje nam prawdy bez Chrystusa ani życia bez Swojego Syna. Wszystko, co nam daje, daje nam w Swoim Synu. „Jakże nie miałby z Nim darować nam wszystkiego. ” - mówi apostoł Paweł. (Rzym. 8:32).

Ludzie szukają sposobów na uzyskanie odpowiedzi na swoje modlitwy, jak odnieść zwycięstwo nad grzechem, jak mieć moc w posłudze i tak dalej. A gdy myślą, że już znaleźli tę lub inną metodę, zaczynają narzucać te metody innym. I ile jest wtedy rozczarowań. Dlaczego? Liczyli na taką czy inną metodę zamiast na Jezusa Chrystusa. Jezus powiedział: „Ja jestem drogą”. Mając Chrystusa, mamy drogę, którą idziemy do Boga. Bóg nigdzie nie proponuje nam jakiekolwiek metody. Daje nam tylko Swojego Syna Jezusa Chrystusa. Często słuchając świadectw i doświadczeń innych myślimy, że oto teraz odkryliśmy dobrą metodę uzyskania upragnionego błogosławieństwa od Pana. Ale gdy wprowadzamy tę metodę w życie, to nic u nas nie wychodzi. Dlaczego jemu udało się, a mnie nie - myślimy. Powodem jest to, że zamiast widzieć Pana, myślimy, że odkryliśmy realną metodę. Zrozummy, przyjaciele, że wierzyć w Pana, a wierzyć w jakąś formułę lub metodę, to dwa zupełnie różne pojęcia.

Jak mówi Chrystus, On jest nie tylko drogą, ale także prawdą. Niektórzy uważają, że to jest tylko prawda powiedziana o Chrystusie. Nie, to sam Chrystus jest prawdą. Jezus powiedział: „I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli. „ (Jana 8:32). Cóż to za prawda, która może wyzwolić człowieka? Jest tylko jedna prawda. Dlatego nieco dalej po tych słowach dodaje: „Jeśli więc Syn was wyzwoli, będziecie prawdziwie wolni. „ (Jana 8:36). Prawdą jest więc nie kto inny jak sam Syn Boży.                                                                             O dałby Pan, aby Duch Święty otworzył nam oczy, byśmy ujrzeli, że cała duchowa rzeczywistość jest w Chrystusie Jezusie. Można poznać wszystkie podstawowe doktryny Pisma Świętego, wierzyć wszystkim faktom i prawdom o Jezusie Chrystusie, a jednocześnie nie znać tego, który powiedział: „Ja jestem prawdą. „ Prawda - to nie jest jakaś martwa litera. Prawda - to Jezus Chrystus.

Ale zauważmy, że On jest także życiem. Kochani, nie można mieć życia wiecznego bez Chrystusa, bo On jest życiem. Żadne dobre uczynki z naszej strony ani nasza religijność nie mogą zastąpić tego życia, tj. osoby Jezusa Chrystusa. Mówimy, że dobre uczynki są potrzebne, ale dobre uczynki podobające się Bogu może zainspirować tylko Jezus Chrystus. Ten, kto ma Chrystusa, ma też i dobre uczynki.

Niekiedy słyszymy, jak ludzie mówią, że starają się być dobrymi chrześcijanami, starają się podobać Bogu, ale to wszystko prowadzi ich donikąd. Jak oni trudzą się, by swoimi uczynkami podobać się Bogu. Jak trudno, mówią, być wierzącymi. Dla nich jest to jedna ciernista ścieżka i czym bardziej starają się, tym trudniej im to wychodzi.                                 Otóż drodzy przyjaciele, jeśli Chrystus nie jest naszym życiem, to my wtedy własnymi siłami staramy się czynić te dobre uczynki. Ale jeśli On jest naszym życiem, nie jest potrzebny żaden wysiłek. Żadne uczynki, żadne prawa nie zastąpią żywego Jezusa Chrystusa. Dlatego Chrystus mówi: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. „ (Mat. 11:28). To powiedział do ludzi przytłoczonych religią, którzy starali się wypełnić zakon.

Gdy Chrystus mówi do Samarytanki o zbawieniu, to podaje jako przykład - źródło wody tryskającej. Dlaczego ta woda wypływa? Dlatego, że źródło jest żywe. Woda z niego nie może przestać ciec. Życia, moi drodzy, nie da się zatrzymać. Ono musi się przejawiać. Chrystusa w żaden sposób nie da się czymś zastąpić, bo On żyje. On jest życiem. Kto i co może zatrzymać Dawcę życia. Tak, włożyli Go do grobu, ale Słowo Boże mówi, że „Jego to Bóg wskrzesił, rozwiązawszy więzy śmierci, bo było niemożliwe, aby ta mogła go zatrzymać.„ (Dzieje 2:24).

Dlatego Bóg szuka w Swoich dzieciach owoców. Nie trudu, ale owoców. Owoców życia w Chrystusie. „Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały. „ - mówi Chrystus. (Jana 15:16). Jest wiele rzeczy, które tworzymy, które wyglądają jak owoce, ale wcale nie są owocami życia w Chrystusie. Owoc, który przynosi życie w Chrystusie, jest trwały, a to, co jest od człowieka, jest nietrwałe.

Apostoł Paweł porównuje ten owoc życia w Chrystusie do złota, srebra i drogocennych kamieni. A to co my sami tworzymy, to drewno, siano i słoma. Chrystus powiedział: „Ja jestem winoroślą, a wy jesteście latoroślami. Kto trwa we mnie, a ja w nim, ten wydaje obfity owoc, bo beze mnie nic nie możecie zrobić. „ (Jana 15:5). A teraz zauważmy, co Chrystus mówi dalej: „Kto nie trwa we mnie, ten zostaje wyrzucony precz jak zeschnięta latorośl; takie zbierają i wrzucają w ogień, gdzie spłoną. „ (Jana 15:6). Czy nie z tego powodu jest tak dużo „dymu„ w dziele Bożym. Gałęzie naszych wysiłków, naszych planów i projektów Bóg odrzuca i wrzuca w ogień. Mogą wydawać się dobre i duchowe, ale jeśli nie stworzyło ich życie w Chrystusa, to są nie do przyjęcia przez Boga. One będą wrzucone do ognia. Tak, dzieło każdego będzie jawne - mówi apostoł Paweł - „Dzień ten bowiem to pokaże, gdyż przez ogień zostanie objawione i ogień wypróbuje, jakie jest dzieło każdego. „ (1Kor. 3:13).

Mój przyjacielu, jeśli chcesz podobać się Panu, możesz to uczynić tylko ufając Mu całym swoim sercem i nie polegając na własnym rozumie. A wtedy sam „Pan będzie ciebie stale prowadził i nasyci twoją duszę nawet na pustkowiach, i sprawi, że twoje członki odzyskają swoją siłę, i będziesz jak ogród nawodniony i jak źródło, którego wody nie wysychają. „ (Iz. 58:11). Chwała Mu za to na wieki.

A jeśli jeszcze nie jesteś zbawiony, to nie potrzebujesz nikogo innego, tylko samego Jezusa Chrystusa. On powiedział: „Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. Kto wierzy we mnie, jak powiada Pismo, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej. (Jana 7:37-38).             Mój przyjacielu, tylko Chrystus może ugasić Twoje pragnienie. On chce być Twoim Zbawicielem. Powiedział: „Ja jestem chlebem żywym, który z nieba zstąpił; jeśli kto spożywać będzie ten chleb, żyć będzie na wieki. (Jana 6:51). On jest Dawcą chleba życia i On jest tym chlebem. Dar i Dawca to jedno. Dlatego Chrystus powiedział do Samarytanki: „Gdybyś znała dar Boży i tego, który mówi do ciebie: Daj mi pić, wtedy sama prosiłabyś go, i dałby ci wody żywej. Dar Boży był tym, który do niej mówił.

Mój drogi przyjacielu, On chce być dzisiaj twoim Zbawicielem i Panem. Amen.

 

Uzdrowienie chromego.


 Uzdrowienie chromego było pierwszym cudem dokonanym przez apostołów po zstąpieniu na nich Ducha Świętego i narodzinach Kościoła. Oto jak napisano o tym wydarzeniu: „Piotr i Jan weszli razem do świątyni w godzinie modlitwy, o dziewiątej. I niesiono pewnego męża, chromego od urodzenia, którego sadzano codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby prosił wchodzących do świątyni o jałmużnę; Gdy zobaczył Piotra i Jana, jak mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę. A Piotr wraz z Janem, wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. On więc spojrzał na nich uważnie, spodziewając się, że coś od nich otrzyma. Wtedy Piotr powiedział: Nie mam srebra ani złota, lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa z Nazaretu, wstań i chodź! A ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. I natychmiast wzmocniły się jego nogi i kostki. A on zerwał się, wstał i chodził. Wszedł z nimi do świątyni, chodząc, skacząc i chwaląc Boga. ” (Dzieje 3:1-8).

Czytając w Ewangeliach opis ziemskiego życia Jezusa Chrystusa możemy zauważyć, że każdy cud dokonany przez Jezusa miał pewne znaczenie duchowe. To samo dotyczy i tego cudu. Poprzez cud uzdrowienia chromego Duch Święty chce powiedzieć coś bardzo ważnego każdemu z nas, zarówno wierzącym, jak i tym, którzy jeszcze nie poznali Pana.

Wyobraźmy sobie taką sytuację? Człowiek siedzi u drzwi świątyni dzień po dniu, rok po roku i tak przez ponad czterdzieści lat. On jest takim od urodzenia, jest żebrakiem, absolutnie bezradny, bezsilny, nie może sam wstać, więc siedzi i błaga o jałmużnę przy bramie świątyni. O czym to nam mówi? Ten chromy żebrak jest jakby praobrazem problemów i potrzeb całej ludzkości, które leżą na schodach Kościoła. One są tak wyraźne, żywe i ostre. A jak my rozwiązujemy te problemy? Co robimy, aby ulżyć i pomóc tej nieszczęsnej ludzkości? Czy wyciągamy do niej rękę wiary i zbawienia? Spójrzmy, ile czasu i energii poświęca się na kłótnie, długie dyskusje, rozmowy o tym, jak ludzie doszli do takiego stanu, że stali się zniedołężniali, bezsilni i bezradni.                                                          A jeśli ktoś tonie, powiedzcie mi, co jest ważniejsze, dowiedzieć się, jak on wpadł do wody i dlaczego nie może się uratować, czy jak go uratować? Przy całej naszej tak zwanej wysokiej kulturze, postępie, wiedzy i zdobyczach nauki sytuacja ludzkości wcale się nie poprawiła, wręcz przeciwnie, pogorszyła się. Teraz pytanie, które należy zadać nie dotyczy tego, w jaki sposób człowiek stał się takim, ale jak pomóc mu wyjść z tej sytuacji. Teraz nie czas na filozofowanie o tym, jak to się stało i dlaczego tak jest, ale nadszedł czas, aby podać mu pomocną dłoń, aby go ratować.

Niektórzy być może będą sprzeciwiać się takiemu przedstawianiu człowieczeństwa, że ​​jest ono zbyt przesadzone, że człowiek nie jest taki zły. Czy możecie to udowodnić? Podnieść się dzięki sile dobrych intencji, moralności i poczucia własnej wartości? Jeśli potraficie sami wstać, to mogę zapewnić, że będziecie pierwszymi w historii ludzkości. To jest podobne do tego, jak byście wyciągali siebie z bagna za włosy. Chroma od urodzenia ludzkość jest na wyciągnięcie ręki. Ona siedzi, nie mogąc samodzielnie wstać i wejść do świątyni.                     I to jest doskonała okazja dla nas, by dostrzec tych nieszczęśliwych ludzi i pomóc im wstać i wprowadzić ich do świątyni. Niestety my często nie widzimy wyciągniętej do nas zmęczonej ręki i nie słyszymy smutnego i żałosnego błagania o pomoc. Dlaczego? Jesteśmy tak zajęci innymi sprawami, że nie dostrzegamy ani nie słyszymy „chromego„ człowieka. Do niego tak przywykliśmy, że wydaje się nam, jakby on w ogóle nie istniał. Odizolowaliśmy się od ginącej ludzkości leżącej na progu naszych świątyń.

Ale czy Piotr i Jan tak postąpili? Spójrzmy na werset 4, rozdział 3 Księgi Dziejów: „A Piotr wraz z Janem, wpatrzywszy się uważnie w niego…”, to znaczy zatrzymali się i tylko spojrzeli na niego. Nie, oni wpatrzyli się uważnie w niego. To było skupione, uważne spojrzenie na człowieka! Łatwiej byłoby przejść obok tego chromego człowieka. W końcu szli do świątyni na modlitwę. Co więcej, mogli być zajęci rozmową i byłoby naturalne, że nie zauważyli tego biedaka. Ktoś by powiedział, niezbyt atrakcyjny widok i o wiele wygodniej byłoby przyspieszyć kroku i odwrócić się, aby uniknąć sobie tego smutnego obrazu. Ale oni zatrzymali się i wpatrzyli się w niego uważnie.

Drodzy przyjaciele, zadajemy sobie pytanie: kiedy ostatni raz wyciągnęliśmy pomocną dłoń do ginącego człowieka? Kiedy powiedzieliśmy grzesznikowi o tym wszechmocnym, zbawczym imieniu Jezusa Chrystusa? Jeśli nasze chrześcijaństwo polega tylko na uczęszczaniu do kościoła, a nie słyszymy wołania ginących dusz, to cała nasza religia jest po prostu oszukiwaniem samego siebie, ona nie ma żadnej mocy.                                                       Piotr wraz z Janem, wpatrzywszy się uważnie w niego rzekł: Spójrz na nas. " Cała tajemnica tkwi w tych trzech słowach – „spójrz na nas”! Dlaczego omijamy ludzi będących w potrzebie? Czy dlatego, że nie możemy im powiedzieć tych trzech słów? Piotr i Jan mogli to powiedzieć, ponieważ byli z Jezusem, mieli żywe doświadczenie społeczności z Nim, żyli w jedności z Nim, zostali napełnieni Duchem Świętym, płonęli miłością do Jezusa i do zagubionych dusz. Nie mieli srebra i złota, ale mieli to co najważniejsze i dlatego Piotr mógł powiedzieć: „Spójrz na nas. ” A taka wiara wpływa na innych!                                                       Jeśli ludzie spojrzą nam w oczy, to co w nich ujrzą? Oczy – to odbicie naszego wewnętrznego człowieka. Oczy mówią. One mogą wyrazić wszystko: wiarę i niewiarę, miłość i nienawiść, strach i odwagę.

Co mówią nasze oczy? Jeśli jesteśmy napełnieni życiem Chrystusowym i Duch Boży panuje nad nami a nasze serce jest wypełnione wiarą w Boga, to to życie, tę pełnię Ducha, tę wiarę przekazujemy innym. Ludzie zmęczeni tym chromaniem czekają kiedy do nich podejdziemy, zatrzymamy się, wyciągniemy rękę wiary i powiemy: „w imię Jezusa Chrystusa wstań i chodź!”

Jakim żałosnym było oczekiwanie chromego żebraka siedzącego przy bramie świątyni! Dla niego najcenniejszą rzeczą było otrzymanie kilku monet - srebrnych lub złotych. Jaka mała nadzieja na jeszcze jeden dzień, aby zabezpieczyć sobie chleb powszedni, aby przedłużyć swoją nieszczęśliwą egzystencję. Taki jest człowiek bez Boga. Żyje tylko teraźniejszością: dziś zjeść, dziś napić się i zabawić się, bo jutro umrę!                                                                   Pomyślmy, jakie było rozczarowanie chromego, gdy mając nadzieję na jakąś jałmużnę, słyszy słowa Piotra: „Nie mam srebra ani złota… „ (Dzieje 3:6). Dlaczego się zatrzymałeś, ominął byś i poszedł dalej, a tak dodajesz nieszczęście do nieszczęścia! Ale Piotr kontynuuje, mówiąc: „lecz co mam, to ci daję: W imieniu Jezusa Chrystusa z Nazaretu, wstań i chodź!

Ani srebro, ani złoto nie jest w stanie rozwiązać naszych problemów. Świat jest dziś bogatszy niż w czasach apostołów, a jednocześnie jest bardziej żałosny i nieszczęśliwy niż kiedykolwiek. Nasze problemy nie zmniejszyły się, tylko się namnożyły. Co my możemy dać chromemu, nieszczęśliwemu, bezsilnemu człowiekowi siedzącemu przy bramie świątyni? To, co leczy ułomności, usuwa nieszczęścia, likwiduje ubóstwo – to prawdziwe chrześcijaństwo. Ono uzdrawia tych, których serca są skruszone, daje więźniom wyzwolenie, uciśnionych wypuszcza na wolność, daje zawój zamiast popiołu, olejek radości zamiast szaty żałobnej i pieśń pochwalną zamiast ducha zwątpienia. (Iz. 61:3). Kościół Chrystusowy jest powołany do dawania grzesznikom nie jałmużny, ale nowego życia w imię Pana Jezusa Chrystusa. Prawdziwe chrześcijaństwo bierze grzesznika za rękę i podnosi go w imię Jezusa Chrystusa.

Na tym przykładzie widzimy, że kontakt z grzesznikiem musi być osobisty. Naszym zadaniem jest przyjść do grzesznika i wyciągnąć do niego rękę. Często czekamy, gdy to on do nas podejdzie. Często myślimy, że powinien wydarzyć się jakiś cud i grzesznicy sami przyjdą do nas, a Pan mówi przez przypowieść: „Wyjdź na drogi i między opłotki i przymuszaj, by weszli, i niech będzie zapełniony dom mój. ” (Łuk. 14:23). Wszędzie wokół nas widzimy ginących ludzi. Oni patrzą na nas, mając nadzieję, że coś od nas otrzymają. Jak my się odnosimy do tego rozpaczliwego krzyku potrzeby? Czy słyszymy go? Czy widzimy tych chromych, bezradnych i bezsilnych ludzi? A może staliśmy się już tak zatwardziali, że nie słyszymy ich krzyków, nie widzimy ich beznadziejnego stanu i nie czujemy ich bólu i cierpienia? Jeśli tak, to pospieszmy do naszego Pana, wyznajmy Mu bezduszność i chłód naszego serca, aby On uzdrowił nasze serce, obdarzył nas Swoimi uczuciami, Swoim współczuciem i Swoją miłością, abyśmy nie tylko przeszli i spojrzeli na tego ledwo żyjącego człowieka, ale podali mu dłoń. Mamy przecież coś, czego nie można kupić ani za złoto, ani za srebro: miłość, przebaczenie i życie wieczne w Chrystusie Jezusie. „W imieniu Jezusa Chrystusa z Nazaretu, wstań i chodź! ” (Dzieje 3:6). Jesteśmy do tego wezwani. Jesteśmy świadkami Chrystusa, przez których On chce przekazać swoje zbawienie ginącej ludzkości.

A co się stało, gdy Piotr ująwszy za prawą rękę chromego, podniósł go? „I natychmiast wzmocniły się jego nogi i kostki. I zerwawszy się, stanął i chodził, i wszedł z nimi do świątyni, przechadzając się i podskakując, i chwaląc Boga. ” (Dzieje 3:7-8).                             Jakie cudowne skutki cudu, który spotkał chromego żebraka! Dla niego wszystko stało się nowe. Oprócz uzdrowienia fizycznego otrzymał nowe życie duchowe w Chrystusie, które rozpoczęło się od uwielbienia Boga. Jego usta wypełniły się słowami uwielbienia dla Boga. Wcześniej był żebrakiem, a teraz chwali Boga. Zaprawdę, „Kto ma Syna, ma życie, kto nie ma Syna Bożego, nie ma życia. ” (1Jana 5:12).

Ale ten żebrak otrzymał nie tylko nowe życie, ale także nowe siły. Wcześniej miał też nogi, ale nie były mu posłuszne. Ale gdy tylko dotknęła go moc Boża, jego stopy i kolana natychmiast się wzmocniły i zaczął nie tylko chodzić, ale nawet skakać. Apostoł Paweł mówi: „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie umacnia. ” (Flp. 4:13). Najpierw jednak musiał przyznać, że „ gdy chcę czynić dobro, trzyma się mnie zło. Mam bowiem upodobanie w prawie Bożym według wewnętrznego człowieka. Lecz widzę inne prawo w moich członkach, walczące z prawem mego umysłu, które bierze mnie w niewolę prawa grzechu, które jest w moich członkach. ” (Rzym. 7:21-23).                                                                           Ale gdy Chrystus staje się naszą siłą, wtedy nasze stopy i kolana otrzymują siłę i możemy kroczyć drogami Pańskimi.

Zauważmy, że u tego człowieka pojawił się również entuzjazm. Gdy tylko tą mocą Bożą został uzdrowiony, zerwał się i zaczął sławić i chwalić Boga. Było z czego się cieszyć, prawda? Wyobraźmy sobie człowieka, który ponad czterdzieści lat, tj. od urodzenia nigdy nie stanął na nogach, przez całe życie nie uczynił ani jednego kroku i nagle stał się całkowicie zdrowy! Tak, otrzymał coś znacznie cenniejszego niż srebro i złoto - on mógł chodzić!

Ale on miał też nowe świadectwo. Jakie żywe, radosne i emocjonalne było jego świadectwo! Wszyscy znali tego człowieka, przez lata mijali go, a teraz nagle on podskakuje przed nimi i chwali Boga. Nie próbował ukrywać swojego świadectwa: „A wszyscy ludzie widzieli go chodzącego i chwalącego Boga. ” (Dzieje 3:9). Jednym słowem, świadczył zarówno stopami, jak i ustami! Nowe kroki i nowa mowa! Dwóch niepodważalnych świadków. Zawsze idą w parze. Między naszymi czynami i słowami musi być całkowita harmonia, wtedy ludzie uwierzą. W tekście powiedziane jest, że ogarnęło ich zdumienie i oszołomienie z powodu tego, co mu się przydarzyło. „ (Dzieje 3:10).

Czy my mamy takie świadectwo? Czy nasze życie i nasze słowa powodują zdumienie wśród otaczających nas ludzi? Jeśli nie, to nasze świadectwo jest nieistotne.                                      Zapytano pewnego młodego człowieka, jak radził sobie po swoim nawróceniu. Świetnie, odpowiedział, z powodzeniem ukończyłem szkołę średnią i studia i nikt nawet nie wiedział, że jestem wierzący. Oceńmy sami, jakie było to świadectwo. Pomyślmy, człowiek może wierzyć w Jezusa Chrystusa, zgadzać się ze wszystkimi doktrynami Pisma Świętego, odwiedzać świątynię i nie mieć tego, co najpotrzebniejsze - życia Chrystusowego. Opierając się na Słowie Bożym, mamy prawo wątpić, czy taki człowiek kiedykolwiek doświadczył zbawienia w swoim sercu. On ma je w głowie, ale jego serce pozostało nietknięte łaską Bożą. Co mówi Pismo? „Jeśli ustami wyznasz Pana Jezusa i uwierzysz w swoim sercu, że Bóg wskrzesił go z martwych, będziesz zbawiony. Sercem bowiem wierzy się ku sprawiedliwości, a ustami wyznaje się ku zbawieniu. ” (Rzym. 10:9-10).

Czy masz to zbawienie przyjacielu, o którym mówi Pismo? Czy jesteś zbawiony? Czy masz to szczere świadectwo, że Twoje grzechy zostały przebaczone? Czy wyznajesz ustami Chrystusa? Mój przyjacielu, sprawdź czy jesteś zbawiony? Może siedzisz u drzwi świątyni, co jakiś czas próbując wstać, ale nie masz siły, aby uczynić to samemu. W imię Jezusa Chrystusa wstań i chodź! Nie wahaj się dłużej. On teraz wyciąga do Ciebie Swoją dłoń. Chwyć swoją ręką Jego silną, zbawczą rękę, a będziesz zbawiony. Dałby Pan abyś uczynił to teraz. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.