RSS

Duch sekciarstwa.


 Gdy Chrystus zapytał swoich uczniów: za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego, to jak mu oni odpowiedzieli? Jedni, mówią oni, za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, a jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. " (Mat. 16:13-14). I ktoś mimowolnie zapyta: dlaczego wspomniani są właśnie ci trzej prorocy: Eliasz, Jan Chrzciciel i Jeremiasz. Dlaczego ludzie myśleli, że Chrystus był jednym z tych proroków?                                          Zauważmy przede wszystkim, że wszyscy ci prorocy odznaczali się niezwykłą odwagą. Oni bez bojaźni wskazywali ludowi, władcom kraju i przywódcom religijnym na ich grzechy i przestępstwa. Nie bali się ani gróźb królów, ani zastraszeń ze strony wroga. A gdy ludzie mówili, że Chrystus jest jednym z tych proroków, to oczywiście widzieli w Jezusie Chrystusie podobieństwo do tych proroków. W ich oczach Chrystus był odważnym, nieustraszonym, silnym i nieugiętym prorokiem. Oni słyszeli, jak potępił uczonych w Piśmie i faryzeuszy, nazywając ich: obłudnikami, synami piekła, ślepymi przewodnikami i wieloma innymi podobnymi słowami. Widzieli, jak wszedł do świątyni i uczyniwszy bicz z powrozków wypędził ze świątyni handlujących owcami i wołami, wekslarzom rozsypał pieniądze i stoły powywracał. Widząc i słysząc to wszystko oni powiedzieli: „To jeden z proroków. "

A czym jest posługa proroka? Czy pamiętacie, jak Pan zwracając się do proroka Jeremiasza, mówi: „Daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, abyś wykorzeniał i wypleniał, niszczył i burzył, odbudowywał i sadził. ” (Jer. 1:10).                                                   Zauważmy, że zanim odbuduje i zasadzi, musi najpierw wykorzenić i wyplenić, zniszczyć i zburzyć. To jest posługa proroka.

Dzisiaj chciałbym wskazać jeden taki „korzeń„ , który musi zostać wykorzeniony z naszego wnętrza, jeśli chcemy mieć błogosławieństwo i sukces w dziele Bożym. Jeśli naprawdę chcemy przebudzenia, to ten korzeń musi zostać usunięty. A ten korzeń to nic innego jak sekciarstwo. Wydaje mi się, że duch sekciarstwa, jak nic innego, jest przyczyną i przeszkodą w przebudzeniu. Ten duch ściska i zamyka serca dzieci Bożych. On nie pozwala Bogu na wypełnienie Jego intencji w stosunku do Swojego Kościoła.

Przypomnijmy sobie drodzy przyjaciele, jak to było gdy narodziliśmy się na nowo. Jaka miłość wypełniała nasze serce, jak byliśmy gotowi objąć wszystkie dzieci Boże. Nas nie interesowało jak się nazywali, ani do jakiego kościoła należeli, byliśmy wolni od tego ducha sekciarstwa. Tak, nawet nie wiedzieliśmy, że istnieje. Wierzę, że nie otrzymaliśmy go, gdy narodziliśmy się na nowo. On wkradł się do naszych serc później. Gdy narodziliśmy się z Boga, Bóg dał nam jedność Ducha w więzi pokoju. Tak, to była ta pierwsza miłość, która nie pyta brata, jak się nazywasz lub do jakiego kościoła należysz, ale czy jesteś dzieckiem Bożym, czy nie? Pierwszą miłością miłuje się wszystkich i stara się zachować jedność Ducha w spójni pokoju ze wszystkimi dziećmi Bożymi.

Ale czy tak jest teraz z nami, czy też teraz jesteśmy podobni do Galacjan, którym Paweł zarzuca, że ​​rozpoczęli w Duchu, a kończyli w ciele? Ale sekciarstwo to nic innego, jak owoc ciała. Biblia podaje nam wiele przykładów, w których ten duch sekciarstwa przejawia się zarówno w Nowym, jak i Starym Testamencie. Podam tylko kilka takich przykładów.

Zacznijmy od Starego Testamentu. W 11 rozdziale Księgi Liczb mówi się o tym, jak Mojżesz wybrał 70 mężów spośród starszych Izraela i kazał im stanąć wokół Namiotu Zgromadzenia. Duch Boży zstąpił na tych 70 mężczyzn i oni zaczęli prorokować. Ale było dwóch mężów o imionach: Eldad i Medad, którzy zostali w obozie i nie znajdowali się w pobliżu Przybytku z pozostałymi 70 mężczyznami. I oto na nich także zstąpił Duch Święty i zaczęli prorokować.                                                                                                                            Wyobraźmy sobie, ci dwaj mężowie nie pytając o zgodę innych, również otrzymali dar od Boga, dokładnie taki sam jak pozostali i zaczęli prorokować. Jak to możliwe? To jest bardzo proste. Otóż Bóg wykonuje swoje dzieło tak, jak chce. Nie pyta nas o zgodę, co ma czynić. Czyni to, co uważa za stosowne. I zgodnie ze Swoją wolą udzielił tego samego błogosławieństwa tym dwóm mężom, którzy nie byli przy Przybytku, ale gdzieś w obozie. I dalej czytamy, jak jeden młodzieniec biegnie do Mojżesza i informuje go o tych dwóch mężach i mówi: „Eldad i Modad prorokują w obozie. „ (4Moj. 11:27). A tuż obok Mojżesza stoi jego wierny sługa – Jozue, syn Nuna i mówi do Mojżesza: „Panie mój Mojżeszu! zabroń im tego. " (4Moj. 11:28). Co czyni Mojżesz? Jaki duch skłania sługę Mojżesza, by mówił w ten sposób? To właśnie jest duch sekciarstwa. Spójrzmy jednak, jak Mojżesz mu odpowiedział: „Czyż byłbyś zazdrosny o mnie? Oby cały lud zamienił się w proroków Pana, aby Pan złożył na nich swojego ducha! „ (4Moj. 11:29).

To bracia i siostry właśnie jest ta jedność Ducha w więzi pokoju, o której pisze apostoł Paweł i którą przejawia tutaj Mojżesz. O jak bardzo Bóg pragnie błogosławić Swój lud, ale nasze zamknięcie i ograniczenia, ten straszny duch sekciarstwa nie pozwalają Mu na to. Zabroń mu – tak my krzyczymy. On nie chce się do nas przyłączyć, dlatego nie ma prawa do posługi.                                                                                                                                                   Czy jest to jedność Ducha w spójności pokoju? Nie, to duch, który sprzeciwia się Bogu, duch, który dzieli i rodzi nienawiść i nieprzyjaźń w sercach dzieci Bożych.

Przejdźmy teraz do Nowego Testamentu. W Ewangelii Łukasza, rozdziale 9, w wersecie 49, czytamy, jak Jan zwracając się do Jezusa, mówi: „Mistrzu, widzieliśmy kogoś, kto w twoim imieniu wypędzał demony i zabranialiśmy mu, bo nie chodzi z nami. " Spójrzcie, powiedział to nie kto inny, jak umiłowany apostoł Jezusa - Jan i jego brat Jakub. Któż by nie uważał tych dwóch, za najbardziej uduchowionych apostołów, a mimo to spójrzmy, jak oni się zachowali. Ponieważ ten człowiek nie chodzi z nami, my zabroniliśmy mu. Co zabroniliśmy? Wykonywania dzieła Bożego, wypędzania demonów, uwalniając dusze od mocy diabła. Zabroniliśmy mu, ponieważ nie chciał do nas dołączyć.                                            A jak Chrystus im odpowiedział? Nie zabraniajcie mu, bo kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami. " (Łuk. 9:50).

Drodzy przyjaciele, nigdy nie zapominajmy, że to, co posiejemy, to i zbierzemy, wcześniej czy później. Zwróćmy uwagę, co dzieje się zaraz po tym. Następny werset mówi nam, że Jezus chciał pójść do Jerozolimy i wysłał posłańców przed Sobą. Zauważmy, że tymi posłańcami nie był kto inny, jak bracia Jan i Jakub, którzy zabronili obcemu wyganiać duchy w imię Jezusa Chrystusa. A gdy oni weszli do wioski Samarytan, aby przygotować drogę Panu, to Samarytanie Go nie przyjęli, ponieważ droga jego prowadziła do Jerozolimy. Oto u Samarytan uzewnętrznił się ten sam ducha sekciarstwa. Nie przyjęli Chrystusa, ponieważ uważali Samarę za centrum oddawania czci Bogu.                                   Przypomnijmy, jak Samarytanka wyraziła się w tej sprawie. „Ojcowie nasi na tej górze oddawali Bogu cześć; wy zaś mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy Bogu cześć oddawać. „ (Jana 4:20). To jest duch sekciarstwa. I oto teraz, gdy Chrystus chciał przejść przez ich kraj, ten duch zagrodził Mu drogę.                                                                        Teraz spójrzmy, jak Jan i Jakub reagują, gdy spotykają się z tym samym duchem, którym sami zostali zarażeni. "Panie, czy chcesz, abyśmy słowem ściągnęli ogień z nieba, który by ich pochłonął, jak to i Eliasz uczynił? " – mówią oni. (Łuk. 9:54). Oto, gdy oni odkryli w innych to, co było w ich sercach, to wzbudziło w nich gniew. Tak, zniszczymy tych niegodnych ludzi, usuniemy ich z ziemi, aby nie pozostał po nich proch. A jak Pan im odpowiedział? Zgromił ich i powiedział: „Nie wiecie, jakiego ducha jesteście. Albowiem Syn Człowieczy nie przyszedł zatracać dusze ludzkie, ale je zachować. " (Łuk. 9:55-56).

Co mówi nam ta odpowiedź Chrystusa? Mówi nam, że duch sekciarstwa jest na tyle szkodliwy, że zaślepia dziecko Boże na to, na co Pan go powołał, czyli - by zbawiać dusze  ludzkie. A najgorsze jest to, że ten duch sekciarstwa nigdy nie wygląda w nas tak strasznie, jak w naszym bracie. My jesteśmy bardzo wrażliwi na tego ducha, gdy widzimy go u innych, ale u siebie go nie zauważamy. Gdy uczniowie ujrzeli tego samego ducha w innych, byli gotowi spalić całą wioskę samarytańską.

Oto kolejny przykład z Nowego Testamentu. Mam na myśli kościół w Koryncie. Do członków tego kościoła Paweł pisze: „I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych (duszewnych), jako do niemowląt w Chrystusie. „ (1Kor. 3:1). Dziwnym może się wydawać teraz to, co Paweł mówi o tych samych wierzących w rozdziale 1: ”nie brak wam żadnego daru łaski …„ (1Kor. 1:7). To był naprawdę obdarzony darami kościół. Ale dary, dary duchowe nie czynią człowieka duchowym. Widzimy to w tym przypadku. Paweł wyraźnie mówi: jesteście cieleśni, (duszewni) wciąż jesteście niemowlętami w Chrystusie.

A dlaczego apostoł nazywa ich cielesnymi (duszewnymi)? W rozdziale 1, wersecie 11, 1 Listu do Koryntian znajdujemy odpowiedź. Spójrzmy: „Doniesiono mi bowiem o was, moi bracia, przez domowników Chloe, że są wśród was spory. „ A o co były te spory i kłótnie? Były spory o nazewnictwo. Apostoł Paweł pisze: „A mówię to dlatego, że każdy z was powiada: Ja jestem Pawłowy, a ja Apollosowy, a ja Kefasowy, a ja Chrystusowy. ” (1Kor. 1:12). Okazuje się, że ci ostatni uważali się za szczególnie duchowych. Nie byli to baptyści, ani zielonoświątkowcy, ani ewangelicy, ale w przeciwieństwie do wszystkich innych, jak twierdzili, my należymy do Chrystusa. Była to szczególna grupa, która nie nosiła ludzkiego imienia, ale imię samego Chrystusa. I okazało się, że powstało kolejne nowe wyznanie – my należymy do Chrystusa.

Drodzy przyjaciele, kiedy nazewnictwo staje się przeszkodą w komunikacji między dziećmi Bożymi, którzy inaczej się określają, wtedy wpadamy w sieć sekciarstwa. To jest duch Babilonu, który mówi: uczyńmy sobie imię, zbudujmy sobie własną wieżę i tylko po tej wieży dotrzemy do nieba. Jakie oszustwo, jaka pycha, jaka zarozumiałość.

A jak my możemy pozbyć się tego okropnego ducha sekciarstwa? Tylko jedną drogą - powracając do pierwszej miłości. Do wierzących, którzy mieli wszystkie zewnętrzne oznaki idealnego kościoła, Chrystus mówi: „Ale mam nieco przeciw tobie - że porzuciłeś twoją pierwszą miłość. „ A nieco dalej dodaje: ”Wspomnij więc, z jakiej wyżyny spadłeś i upamiętaj się, i spełniaj uczynki takie, jak pierwej. „ (Obj. 2:4-5). Wspomnij z jaką gorliwością szukałeś jedności ze swoim Panem i jak słodkie były to chwile, z jaką starannością je chroniłeś.

I tak początkowo niepostrzeżenie, stopniowo zaczęły wkradać się do naszego serca inne priorytety. Teraz nasze uczynki, nasza praca, nasza cierpliwość, nasza gorliwość, nasz kościół – zajęły pierwsze miejsce w naszym sercu. Wszystko to jest potrzebne, ale jeśli one przesłaniają obraz Jezusa Chrystusa, pozostaje nam tylko jedno – upamiętać się i powrócić do naszej pierwszej miłości. Upamiętać się - to znaczy dokonać pełnego zwrotu, pójść w przeciwnym kierunku.                                                                                                                   Wszystko, co czynił kościół w Koryncie i wszystko co głosił i w co wierzył, było prawdziwe i poprawne. Ale pozostawili najważniejszą rzecz, to co jest naszym życiem - miłość do Jezusa Chrystusa. Gdy brakuje nam tego najważniejszego - pierwszej miłości, wtedy kościół, nazewnictwo, uczynki, zaczynają zajmować pierwsze miejsce, to duch sekciarstwa zaczyna wkradać się do naszych serc.

Bracia i siostry, upamiętajmy się z tego grzechu sekciarstwa. W końcu jest to największy grzech, jaki popełniamy, gdy nietolerancją stawiamy siebie ponad innych i nie pozwalamy duszom wejść do Królestwa Bożego. Gdy powrócimy do naszej pierwszej miłości, do Jezusa, powróci miłość między braćmi. Wtedy nasza jedność nie będzie zależeć od żadnego nazewnictwa, ale będziemy w jedności ze wszystkimi, którzy naprawdę miłują naszego Pana Jezusa Chrystusa, bez względu na to, jak są nazywani.

A jeśli Ty, mój przyjacielu, jeszcze nie poznałeś Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, to wiedz, że dzisiaj, teraz, On jest gotów Cię zbawić i uczynić Swoim dzieckiem. Przyjdź i wyznaj Mu swój grzech, a On, będąc wiernym i sprawiedliwym, przebaczy Ci wszystkie Twoje grzechy i oczyści Cię z wszelkiej nieprawości.                                                       Niech Pan pomoże Ci uczynić to teraz. Amen.

Oczyszczenie świątyni - wy bowiem jesteście świątynią Boga żywego.


 W dzisiejszym rozważaniu chciałbym skoncentrować się na ostatniej części 2 rozdziału Ewangelii Jana. Tu mówi się o pierwszym oczyszczeniu świątyni. Tylko apostoł Jan mówi nam o tym oczyszczeniu, które miało miejsce na początku posługi Chrystusa. Niektórzy twierdzą, że Jan mówi o tym samym oczyszczeniu, o którym mówią Mateusz, Marek i Łukasz, które miało miejsce pod koniec ziemskiej posługi Chrystusa, niedługo przed Jego śmiercią. Moje osobiste zdanie jest takie, że były dwa oczyszczenia, pierwsze na początku i drugie na końcu posługi Chrystusa. Ale nie to jest najważniejsze. Dla nas ważne jest: jakie znaczenie ma dla nas ten akt Chrystusa.

Jestem przekonany drodzy przyjaciele, że przez ten akt oczyszczenia świątyni Pan chce nam powiedzieć coś bardzo ważnego. Spójrzmy na to miejsce poczynając od wersetu 12. Rozważę kolejno te wersety i proszę Ducha Świętego, by dał pojąć i zrozumieć znaczenie tych miejsc Biblii. W pierwszej części tego drugiego rozdziału Ewangelii Jana mówi się o weselu w Kanie Galilejskiej, gdzie Chrystus dokonał swojego pierwszego cudu, zamieniając wodę w wino. W wyniku tego pierwszego cudu powiedziane jest, że: „uwierzyli w Niego jego uczniowie. " I tu zaczyna się werset dwunasty, który brzmi następująco: „Potem on, jego matka, jego bracia i jego uczniowie poszli do Kafarnaum i mieszkali tam kilka dni. " Tak, z Kany Galilejskiej Pan udał się do Kafarnaum, gdzie przebywał przez pewien czas.

W innym miejscu Ewangelii jest powiedziane, że Kafarnaum było Jego miastem. Wiemy, że nie było to miejsce Jego narodzin ani miasto, w którym spędził dzieciństwo i młodość, ale to miasto, które sam wybrał na miejsce swojego zamieszkania. Zaraz po czterdziestu dniach spędzonych na pustyni opuścił Nazaret i osiadł w Kafarnaum. To właśnie z tego miasta rozpoczął swoją posługę. Co prawda głosząc dobrą nowinę przemierzał kraj i rzadko bywał w domu, niemniej jednak często tu powracał i dokonał tam wielu cudów. W ten sposób Kafarnaum stało się bardziej uprzywilejowanym miastem niż jakiekolwiek inne miasto w Galilei. Ile to razy czytamy, że był w synagodze w Kafarnaum i nauczał w niej. Tam właśnie  wygłosił to cudowne kazanie o chlebie życia. Tam Mateusz zaczął swoją drogę za Chrystusem. Tutaj w Kafarnaum Chrystus wskrzesił córkę Jaira i uzdrowił kobietę z upływu krwi. I tutaj dokonał jeszcze wielu innych cudów. Zaprawdę, Kafarnaum było błogosławione bardziej niż jakiekolwiek inne miejsce na świecie, ponieważ Chrystus wybrał właśnie to miejsce jako miejsce zamieszkania.

Ale mieszkańcom Kafarnaum Chrystus musiał powiedzieć te zdumiewające i straszne słowa: „A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba wywyższone będziesz? Aż do piekła zostaniesz strącone, bo gdyby się w Sodomie dokonały te cuda, które się stały u ciebie, stałaby jeszcze po dzień dzisiejszy. Ale powiadam wam: Lżej będzie ziemi sodomskiej w dniu sądu aniżeli tobie. " (Mat. 11:23-24).

Owszem, było to miasto, które miało szczególny przywilej, ale podobnie jak Jerozolima nie poznało czasu nawiedzenia, „tego co służy pokojowi.„ Straszną rzeczą jest, gdy my lekceważąco odnosimy się do głosu Boga wzywającego nas. On nas wzywa, patrzy na nas, napomina nas, ale moi drodzy, nadejdzie czas, kiedy przestanie nas napominać. Nawet dzisiaj mówi do człowieka: „Nie będzie przebywał duch mój w człowieku na zawsze…„ (1Moj. 6:3). Dlatego, jak mówi Słowo Boże, jeśli usłyszycie jego głos, nie zatwardzajcie serc waszych. ” (Hebr. 3:15). Cóż za łaska, że Bóg wciąż wzywa, napomina, przekonuje i że jeszcze nie opuścił nas. Bóg nawet dzisiaj daje nam możliwość upamiętania się i przyjęcia Jego daru zbawienia.

A co znaczy - przyjąć Jezusa Chrystusa? Drodzy przyjaciele, gdy Chrystus wchodzi w nasze życie i otwieramy Mu drzwi naszego serca, pierwszą rzeczą, którą musi uczynić, to usunąć wszystko, co w nim jest złe. On nie może żyć w splugawionej grzechem świątyni i dlatego zanim zapanuje w naszym sercu, On musi je oczyścić.

Zwróćmy uwagę na to, co zostało powiedziane w dalszej części tego rozdziału. Spójrzmy na werset 13: „A ponieważ zbliżała się Pascha żydowska, Jezus poszedł do Jerozolimy. ” (Jana 2:13). W Starym Testamencie Pascha nazywana była Paschą Pana, ale wszędzie w Ewangelii jest nazywana Paschą żydowską.                                                                                            Dlaczego nie była już nazywana Paschą Pana, a Paschą żydowską? Powodem było to, że ludzie odsunęli się od Boga i znaleźli się tylko z zewnętrzną powłoką swojej religii, bez Boga i bez życia. Dlatego czytamy, że zbliżała się nie Pascha Pana, ale Pascha żydowska. A do jakiego stopnia ten lud odszedł od Boga widzimy w następnych wersetach. Spójrzmy, co dzieje się w świątyni, w domu Bożym. Zamiast domu modlitwy stał się on jaskinią rozbójników. Ich religia stała się przedmiotem handlu, spekulacji i wyzysku. O tym mówi werset 14: „I zastał w świątyni sprzedających woły, owce i gołębie oraz tych, którzy siedzieli i wymieniali pieniądze. „ Dokonywano te transakcje pod pretekstem konieczności oddawania czci Bogu. Bankierzy zaopatrywali tych, którzy przychodzili do świątyni, aby oddać cześć Bogu w żydowskie pieniądze. Żydom zabronione było przekazywanie rzymskich pieniędzy na świątynię. Wymieniający pieniądze dobrze zarabiali na tym biznesie, gdyż żądali dużego procentu od wymiany. Dla nich był to intratny biznes. Poza bankierami byli także sprzedawcy wołów, owiec i gołębi, którzy również dużo zarabiali na tym handlu, sprzedając zwierzęta na ofiarę przybyłym pielgrzymom.                 

Tak, drodzy przyjaciele, gdy Bóg nie jest już na pierwszym miejscu, to cóż pozostaje? Nic, tylko zewnętrzna forma religii, a sama religia staje się środkiem do realizacji samolubnych i egoistycznych celów. Wtedy zaczyna się handel ze światem, ciałem i diabłem, księciem tego świata. A w takiej świątyni Chrystus nie może zamieszkać. On wejdzie do naszej świątyni tylko pod jednym warunkiem – musi mieć nad nią pełną kontrolę. Przede wszystkim, gdy Jezus Chrystus wchodzi do naszego serca, musi usunąć wszystko, co je kala. Niektórzy myślą, że mogą mieć do czynienia z Chrystusem na progu drzwi swojego serca. Ale to jest niemożliwe. On nie pójdzie na żadne układy ze złem i grzechem. „Cóż ma wspólnego światło z ciemnością” – mówi Słowo Boże. Wraz ze wzrostem światła, znika ciemność. „Gdy światłość świeci w ciemności, ciemność ją nie zawładnie. „ (Jana 1:5). Dlatego tam, gdzie Chrystus, ciemność panować nie może, lub jak pisze apostoł Paweł: „jaka zgoda między Chrystusem a Belialem, albo co za dział ma wierzący z niewierzącym? Jakiż układ między świątynią Bożą a bałwanami? „ (2Kor. 6:15-16).                                                                               A teraz spójrzmy, co dalej mówi Paweł: Wy bowiem jesteście świątynią Boga żywego, tak jak mówi Bóg: Będę w nich mieszkał i będę się przechadzał w nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego nie dotykajcie, a ja was przyjmę. " (2Kor. 6:16-17).

Drodzy przyjaciele, to jedyne warunki, na jakich Bóg może mieć społeczność z nami. On będzie naszym Ojcem, a my Jego synami i córkami, ale tylko wtedy, gdy grzech zostanie usunięty z naszego życia. Musimy dać Mu pełną dyspozycję do zarządzania naszym życiem. Czy przyjrzeliście się temu, jak Chrystus wchodzi do bezczeszczonej świątyni? Werset 15 mówi: „A zrobiwszy bicz z powrozków, wypędził wszystkich ze świątyni, także owce i woły, rozsypał pieniądze wymieniających i poprzewracał stoły. A do sprzedawców gołębi rzekł: Zabierzcie to stąd, z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska. " (Jana 2:15-16).

Ale ktoś powie: jak Chrystus mógł tak postąpić? Czy to nie jest sprzeczne z miłością Bożą? Pomyślcie drodzy przyjaciele. Wszakże tutaj popełniono grzech przeciwko Bogu, przeciwko ludziom. Grzech – to gubiciel ludzkiej duszy. Grzech sprowadził na świat cierpienie, smutek, nienawiść, kłamstwa, gniew i śmierć. Powiedzcie mi, czy możliwa jest miłość do dobra, świętości i sprawiedliwości bez nienawiści do zła. W końcu grzech reprezentuje wszystko, co jest przeciwieństwem dobroci i miłości. Słowo Boże mówi: „Wy, którzy miłujecie Pana, miejcie w nienawiści zło! ” (Ps. 97:10).                                                                    Tak, Chrystus w swojej miłości do duszy ludzkiej przejawia gniew wobec zła i grzechu. On miłuje grzesznika, ale nienawidzi grzech, ponieważ grzech gubi człowieka, którego On umiłował Swoją niezmierzoną miłością.

Drogi przyjacielu, jeśli nie przyjąłeś Chrystusa i miłości, którą On Ci oferuje, przebaczenia grzechów i życia wiecznego, to pewnego dnia będziesz musiał spotkać się z Nim już nie jako Zbawicielem, ale jako Sędzią. Wtedy ci, którzy się Go zaparli, którzy nie przyjęli Jego łaski, będą wołać do gór i skał, jak czytamy w Księdze Objawienia „Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem zasiadającego na tronie i przed gniewem Baranka. Bo nadszedł wielki dzień jego gniewu. I któż może się ostać? " (Obj. 6:16-17).                                                             Ale jeszcze nie jest za późno. Wpuść przyjacielu Chrystusa do swojej świątyni, do swojego serca, a wtedy będziesz mógł powiedzieć: nowe, żywe serce stworzył we mnie miłosierny Bóg. Ciężkie jarzmo pożądań cielesnych, On swoją ręką ze mnie zdjął. Wszystko co nowe dał mi Pan, nowe serce i nowe życie mi dał.

Ale drodzy bracia i siostry, to słowo odnosi się również do nas, do wierzących. Niech każdy z nas spojrzy jak wygląda sytuacja z naszą świątynią. Czy króluje w niej Jezus Chrystus? Czy On ma dostęp do każdej komnaty naszej świątyni, czy też zostawiliśmy sobie jedną część, do której nie chcemy wpuścić Chrystusa. Czy pragniemy, aby Chrystus stał się Władcą i Królem w naszym życiu? Czy pragniemy Jezusa ze wszystkimi błogosławieństwami Jego królestwa? My musimy dać Mu pełne prawo do oczyszczenia, uporządkowania nas, aby nasza świątynia zaczęła wypełniać swój cel tak, jak powinna, na chwałę Bożą. Czy Pan króluje w naszym sercu, czy królestwo Boże jest w nas ustanowione?

Ale ktoś zapyta: skąd mam wiedzieć, czy On panuje w mojej świątyni, w moim sercu? To nie jest trudne. Odpowiedź znajdziemy w Słowie Bożym. Ono mówi: „Królestwo Boże bowiem przejawia się nie w słowie, ale w mocy. „ (1Kor. 4:20). I jeszcze: ”Królestwo Boże bowiem to nie pokarm i napój, ale sprawiedliwość, pokój i radość w Duchu Świętym. ” (Rzym. 14:17).

Sprawdźmy siebie – czy moc Ducha Świętego przejawia się w naszym życiu? Otóż, moc Ducha Świętego nie może się przejawiać tam, gdzie nie ma sprawiedliwości. Jeśli dopuszczamy grzech w naszym życiu, nie mamy mocy Bożej. Grzech to bezsilność, grzech pozbawia nas sił. Gdy dopuszczamy go w naszym życiu, wtedy tracimy odwagę i nie jesteśmy w stanie oprzeć się podstępom diabła. Jeśli pójdziemy na kompromis ze światem i grzechem, to w naszym sercu nie będzie ani pokoju, ani radości, ani siły.                          Sprawdźmy więc siebie, czy Jezus Chrystus naprawdę króluje w naszych sercach. Czy w naszym życiu mamy pokój, radość i siłę. Czy jesteśmy napełnieni Duchem Świętym. Normalnym stanem dziecka Bożego jest napełnienie Duchem Świętym, ale On może nas napełnić tylko w takim stopniu, w jakim nasze naczynia są oczyszczone. Nasza świątynia musi być oczyszczona z brudu, grzechu i bezprawia.

Gdy nasza świątynia będzie czysta, gdy całym sercem będziemy dążyć do świętości, wtedy będzie przebudzenie. Zauważyliście, że pod koniec tego 2 rozdziału Ewangelii Jana, po oczyszczeniu świątyni przez Pana, jest powiedziane, że „wielu uwierzyło w imię jego, widząc cuda, których dokonywał. " Sprawdźmy więc siebie w świetle Słowa Bożego, jak stoimy przed Bogiem.

Jeśli jesteś dzieckiem Bożym, ale moc Boża nie przejawia się w Tobie, nie masz radości zbawienia, nie masz pokoju w swoim sercu, to wpuść Ducha Bożego w całej Jego pełni do swojej świątyni i pozwól Mu dokończyć swoje dzieło oczyszczenia i uświęcenia.

A jeśli jeszcze nie przyjąłeś Go jako swojego osobistego Zbawiciela, to wiedz, że dzisiaj Jezus Chrystus stoi u drzwi Twojego serca i puka. Jeśli otworzysz Mu drzwi, On wejdzie i będzie twoim Zbawicielem. Nic nie może się przyrównać do tej radości, którą doświadcza ten, kto całkowicie oddał się Chrystusowi. Uczyń to teraz. Niech Bóg Ci w tym dopomoże. Amen.  

David Wilkerson - "Aby Nie Zapomnieć"


0 komentarze

Posted in

Pierwszy cud dokonany przez Jezusa.


 Jako podstawę dzisiejszego rozważania chcę wziąć pierwszych 11 wersetów z 2 rozdziału Ewangelii Jana. Mówią one o pierwszym cudzie, który Chrystus dokonał w Kanie Galilejskiej podczas wesela. A oto co one mówią: „A trzeciego dnia odbywało się wesele w Kanie Galilejskiej i była tam matka Jezusa. Zaproszono też Jezusa wraz z jego uczniami na to wesele. A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusa do niego: Wina nie mają. I rzekł do niej Jezus: Czego chcesz ode mnie, niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja. Rzekła matka jego do sług: Co wam powie, czyńcie! A było tam sześć stągwi kamiennych, ustawionych według żydowskiego zwyczaju oczyszczenia, mieszczących w sobie po dwa lub trzy wiadra. Rzecze im Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem rzekł do nich: Zaczerpnijcie teraz i zanieście gospodarzowi wesela! A oni zanieśli. A gdy gospodarz wesela skosztował wody, która się stała winem, [a nie wiedział, skąd jest, lecz słudzy, którzy zaczerpnęli wody, wiedzieli], przywołał oblubieńca. I rzekł do niego: Każdy człowiek podaje najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze; a tyś dobre wino zachował aż do tej chwili. Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej; i objawił chwałę swoją, i uwierzyli weń uczniowie jego. "

Tak, był to pierwszy cud dokonany przez naszego Pana. Myślę, że nie bez znaczenia jest to, że właśnie tutaj, na weselu w małej wiosce w Galilei, Chrystus zamienił wodę w wino. Wino obrazowo w Biblii mówi o radości i wesołości, a Pan tym cudem chce nam wszystkim przypomnieć, że przyszedł na ten świat pełen ciemności i zniewolenia grzechem, aby dać nam radość. Słyszymy o tym w Jego modlitwie do Ojca: „Ale teraz idę do ciebie i mówię to na świecie, aby mieli w sobie moją radość w pełni. " (Jana 17:13).

Zauważmy, że Słowo Boże mówi, że owocem Ducha jest radość, ale pierwszym owocem Ducha jest miłość. Zaraz po miłości mówi się radości. Owocem Ducha jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość.                        Innymi słowy, podstawą radości jest miłość. Tam, gdzie jest miłość, tam jest i radość. Chrystus zanim powiedział: „To wam powiedziałem, aby radość moja była w was i aby radość wasza była zupełna. „, to o czym On mówił? Mówił o miłości. Spójrzmy na Jego słowa: „Jak mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem; trwajcie w miłości mojej. Jeśli przykazań moich przestrzegać będziecie, trwać będziecie w miłości mojej, jak i Ja przestrzegałem przykazań Ojca mego i trwam w miłości jego. " (Jana 15:9-11).                         Tam, gdzie nie ma miłości, nie ma radości, ale tam, gdzie króluje miłość i jedność, jak miło przebywać w takiej atmosferze. Ona zawsze przynosi radość.

Ślub to czas radości i wesołości. Dlaczego? Dwoje ludzi dokonując świadomego i wolnego wyboru decyduje się połączyć swoje życie z miłości. I wszyscy radują się ich miłością.           Czy Ty, mój przyjacielu, doświadczyłeś coś podobnego? Ile duchowej radości doświadczyłeś, gdy po raz pierwszy poznałeś Chrystusa jako swojego Zbawiciela. Brakowało Ci słów by wyrazić swoją miłość do Niego i radość, której doświadczałeś. Ale coś się stało. Twoja radość okazała się krótkotrwała, już jej nie ma. Czy to wszystko, co może mi dać moje chrześcijańskie życie? - mówisz. Czy ta radość dana jest nam tylko na początku naszego naśladowania Chrystusa? Otóż nie. Chrystus powiedział, że Jego radość będzie trwać w nas i nasza radość będzie pełna. (Jana 15:11). Zauważyliście – radość będzie pełna. Psalmista Dawid mówi: „Dasz mi poznać drogę życia, Obfitość radości w obliczu twoim, Rozkosz po prawicy twojej na wieki. „ (Ps. 16:11).

Tak, życie dziecka Bożego powinno być pełne radości. A jaki jest sekret takiego życia pełnego radości? Weźmy na przykład ślub w Kanie Galilejskiej. Ten ślub, że nie był to zwykły ślub. Tam był Chrystus. Pierwszą rzeczą jaka jest konieczna, aby mieć pełną radość, jest obecność naszego Pana Jezusa Chrystusa w naszym życiu. Bez Chrystusa to jest niemożliwe. Tam, gdzie jest Chrystus, ta radość jest zawsze możliwa. On obiecał dać nam olejek radości zamiast szaty żałobnej, odzienie chwały zamiast ducha zwątpienia.

Ale ktoś powie: tak, jestem wierzący, wiem, że jestem zbawiony i wierzę słowom Chrystusa które mówią, że ​​Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata„ , a jednak nie czuję tej radości. Gdy ją mam, to tylko przez krótki czas. Moja radość jest bardzo ulotna. Wczoraj ją miałem, a dziś jej nie mam.

Przyjrzyjmy się teraz temu, co wydarzyło się na tym weselu w Kanie Galilejskiej. W tamtych czasach wesele mogło trwać kilka dni. Nie mówi się, jak długo trwało to wesele, ale po pewnym czasie gościom weselnym zabrakło wina. Maryja, matka Jezusa, widząc, że nie ma już wina, mówi o tym Jezusowi: „Nie mają wina. „ (Jana 2:3).                                              Zauważmy to, że chociaż na tym weselu był obecny Chrystusa, tu pojawił się niedostatek. Wiadomą rzeczą jest, że On wiedział o tym problemie, zanim Maria Go o tym poinformowała, a jednak nie podjął żadnych działań, aby zaradzić tej sytuacji, dopóki matka Mu nie powiedziała: „Nie mają wina. "

Drodzy przyjaciele, czasami wydaje się, że Pan jak gdyby przed nami skrywa się. Zwróćmy uwagę na to czytając Ewangelie, że po Swoim zmartwychwstaniu podczas Swojego czterdziestodniowego pobytu tu na Ziemi, przed  Swoim pochwyceniem, On skrywał się przed Swoimi uczniami, stawał się dla  nich niewidzialny. On przychodzi do izby, gdzie za zamkniętymi drzwiami gromadzą się jego uczniowie. Dlaczego przyszedł? By znowu się skryć. Szedł drogą do Emaus z dwoma uczniami, a gdy ich oczy otworzyły się i rozpoznali Go, mówi się że: „On znikł sprzed ich oczu. „ (Łuk. 24:31). Dlaczego On dołączył do tych dwóch przygnębionych uczniów, rozmawiał z nimi, wszedł z nimi do domu i łamał z nimi chleb? Dlaczego? Aby się przed nimi skryć? Nie. Przyzwyczajał ich, by nie mieli nadziei na Jego widzialną obecność, ale by wiedzieli, że On jest zawsze z nimi, czy Go widzą, czy nie. Pan chce abyśmy wiedzieli, że On jest zawsze z nami. On powiedział do uczniów swoich: „wy smutni będziecie, ale smutek wasz w radość się zamieni. I wy teraz się smucicie, lecz znowu ujrzę was, i będzie się radowało serce wasze, a nikt nie odbierze wam radości waszej.” (Jana 16:20,22).

Mój przyjacielu, być może teraz jesteś zasmucony, dlatego że nie masz tej radości. Tak, Ty ją miałeś i nikt, kto jej skosztował, nie będzie zadowolony, dopóki jej nie odnajdzie. Wiedz, że Chrystus nie jest daleko od Ciebie. Zniknął z Twojego pola widzenia i Ty pomyślałeś, że Cię pozostawił. Nie! On sam powiedział: „Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. „ (Hebr. 13:5). Tym nie mniej On skrył się i Ty to czujesz i to Cię boli. Co robić? Uczyń to, co zrobiła Jego matka, powiedz Mu o tym. Nie mam radości.                                                                           Wiedz, że On zmiłuje się nad Tobą zgodnie z głosem Twojego wołania i gdy tylko usłyszy, odpowie Ci. On tylko teraz oczekuje – Twojego głosu, Twojego wołania. Pragnie usłyszeć tę modlitwę z Twoich ust. On pragnie być w jedności z Tobą, aby Twoja radość była doskonała, stała i pełna.

Zwykle zakładamy w jaki sposób Pan powinien odpowiedzieć na naszą modlitwę. I tutaj pojawia się pewien problem. Uważamy, że powinien odpowiedzieć tak, jak odpowiedział jakiemuś bratu lub siostrze. Ale to duży błąd. My powinniśmy całkowicie pozwolić Panu wybrać zarówno czas, jak miejsce i metodę, jaką zechce spełnić i odpowiedzieć na naszą modlitwę. Zwróćmy uwagę na to, co Jego matka powiedziała sługom: „Zróbcie wszystko, co wam powie.                                                                                                                                           Modlić się to jedno, ale to nie wystarczy. Powinniśmy czekać na Jego odpowiedź, na Jego wskazówki. A my jakże często po modlitwie wstajemy i uciekamy od Jego obecności. My już zdecydowaliśmy, jak On powinien nam odpowiedzieć. I nie dziwmy się, że nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Nie daliśmy Mu szansy na odpowiedź. Za bardzo się spieszyliśmy. Spieszyliśmy się, więc nie słyszeliśmy Jego głosu.                                                                                                 Kto by pomyślał, że On właśnie w ten sposób odpowie na naszą modlitwę? Czy nie zdarza się tak, że Pan odpowiada nam tak, jak się nie spodziewamy. Oczekujemy odpowiedzi ze wschodu, a On przysłał ją nam z południa.

Napełnijcie naczynia wodą – mówi Pan. Ale my nie prosiliśmy o wodę, prosiliśmy o wino. Co ma z tym wspólnego woda. Drodzy przyjaciele, teraz nie jest czas na rozmyślanie, teraz jest czas, aby czynić to, co On mówi. Jeśli On mówi „napełnij naczynia wodą”, to właśnie to powinniśmy uczynić, a nie cokolwiek innego. Ty prosiłeś o radość. A On mówi: Napełnij swoje naczynie wodą. A woda jest symbolem Słowa Bożego. Tutaj obrazowo widzimy, jak możemy mieć tę radość. Apostoł Paweł mówi w Liście do Kolosan w rozdziale 3: „Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie. „ (Kol. 3:16). „Błogosławiony mąż, mówi Psalmista, który ma upodobanie w zakonie Pana I zakon jego rozważa dniem i nocą. „ (Ps. 1:2). Jednocześnie można powiedzieć, że ten, kto tego nie czyni, jest godny politowania.

Jestem przekonany, że jeden z głównych powodów, dlaczego jest tak wielu pozbawionych radości chrześcijan, jest ten, że zaniedbują Słowo Boże. Czy my chronimy Słowo Pańskie w naszych sercach? Bracia i siostry, jeśli chcemy mieć tę radość, to musimy postępować tak, jak Chrystus nakazuje  - „napełnijmy naczynia wodą”, Słowem Bożym. To jest nasz obowiązek. Naszym zadaniem jest trwać w Słowie, napełniać się nim, rozmyślać nad nim dniem i nocą.                                                                                                                                           Ale to słowo pozostaje martwą literą bez dotknięcia Boga. Duch Święty uczyni go żywym i ono przemieni się w wino radości.                                                                                             Zwróćmy uwagę, jak jest napisane, że „napełnili je aż po brzegi”, a gdy gospodarz wesela zaczerpnął wody, ona przemieniła się w wino. Spójrzmy, jak prorok Jeremiasz wyraził tę prawdę. „Ilekroć pojawiały się twoje słowa, pochłaniałem je; a było mi słowo twoje weselem i radością serca mego, ponieważ się nazywam od imienia twego, Panie, Boże zastępów! „ (Jer. 15:16). Czy my możemy przyłączyć się do słów proroka Jeremiasza? Czy Słowo Pana stało się weselem i radością naszego serca?

Ale są i tacy, którzy jeszcze nigdy nie doświadczyli radości przebaczenia grzechów, tej radości, że wiedzą, że ich imiona są zapisane w Księdze Żywota. Mój przyjacielu, możesz doświadczyć tej radości teraz. Jest ona dostępna dla Ciebie tylko za jedno spojrzenie z wiarą na Zbawiciela ukrzyżowanego za Ciebie. Tak, On został ukrzyżowany za Twoje grzechy i zmartwychwstał dla Twojego usprawiedliwienia. Dlatego Słowo Boże mówi: „Przystąpmy więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej chwili. „ (Hebr. 4:16). On żyje i dlatego może zawsze zbawić tych, którzy przez Niego przychodzą do Boga. On objął i Ciebie swoją zbawczą miłością i tylko czeka, abyś Go wezwał. Wtedy ulituje się nad Tobą i odpowie Ci.                                                                 Chwała i dziękczynienie Bogu za tak wspaniałego Zbawiciela. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.