RSS

„ Ogień, który na nas przychodzi…"


  W Pierwszej Księdze Królewskiej w 17 rozdziale poczynając od 17 wersetu czytamy: " Po tych wydarzeniach zachorował syn tej niewiasty, właścicielki domu, a tak się wzmogła jego choroba, że przestał oddychać. Wtedy ona rzekła do Eliasza: Cóż ja mam z tobą, mężu Boży! Przyszedłeś do mnie po to, aby przywieść na pamięć mój grzech i przyprawić o życie mego syna. Lecz Eliasz rzekł: Daj mi twego syna. Potem wziął go z jej łona, i wyniósł do izdebki na poddaszu, gdzie mieszkał, i położył go na swoim łożu. Następnie zawołał do Pana tak: Panie, Boże mój! Czy także na tę wdowę, u której jestem gościem, chcesz sprowadzić nieszczęście, pozbawiając życia jej syna. " (IKs.Król. 17:17-20). A dalej czytamy, że Pan wysłuchał modlitwy proroka, chłopiec ożył i Eliasz zwrócił go matce. W ostatnim wersecie tego rozdziału powiedziane jest: " Wtedy rzekła kobieta do Eliasza: Teraz poznałam, że jesteś mężem Bożym i słowo Pana naprawdę jest w ustach twoich. " (IKs.Król. 17:24).

Wydarzenie, które jest wyżej cytowane nastąpiło po tym, jak prorok Eliasza na słowo Boga udał się do Sarepty Sydońskiej i zamieszkał w domu wdowy, której Bóg nakazał, by go żywiła. Bóg w cudowny sposób dawał pokarm temu domowi, tak, że " …mąka w garnku nie wyczerpała się i oliwy w bańce nie zabrakło…" (IKs.Król. 17:16). I " Po tych wydarzeniach zachorował syn tej niewiasty ..." (IKs.Król. 17:17).

"Po tych wydarzeniach..." Co to znaczy? Po tych doświadczeniach, po cudownym zaspokojeniu potrzeb całego domu wdowy spadło na nią to nieszczęście. Przeżywszy trudny okres głodu jej jedyny syn umiera. Jak było wspaniale. Bóg zaspokajał wszelką potrzebę. Serce matki był pełen wdzięczności Bogu za Jego miłosierdzie i szczodrość. Ona niczego nie potrzebowała, gdy cały kraj dotknięty był głodem. I oto nagle śmierć rzuciła cień na jej radość. Z ust będącej w rozpaczy matki padają słowa żalu, niechęci i zarzuty. Te zarzuty są pod adresem tego, który przyszedł do jej domu z błogosławieństwem Bożym. Ona widziała i korzystała z tego błogosławieństwa. A Teraz mówi: " Cóż ja mam z tobą, mężu Boży! Przyszedłeś do mnie po to, aby przywieść na pamięć mój grzech i przyprawić o życie mego syna. " (IKs.Król. 17:18). Tak, w jednej chwili zapomniała jakiego doświadczyła błogosławieństwa! Teraz ten, który przyszedł do jej domu z błogosławieństwem winien jest śmierci jej jedynego syna.

Jakże często tak bywa w życiu, że po okresie błogosławieństwa następuje jakaś szczególna próba. A człowiek nie przygotowany do tego, jest w rozterce. Zaczyna narzekać, mieć pretensje i szukać winnego. " Ty, człowiek Boży, jesteś winny śmierci mojego syna! Jeślibyś nie przyszedł do naszego domu mój syn by nie umarł! " - oto reakcja tej kobiety na to wydarzenie: gniew, gorycz, oskarżenia.  " Gdybym nie znała ciebie nie przyszło by na mnie to utrapienie! Prawdą jest, że jestem grzesznicą, ale któż z ludzi jest bez grzechu. Każdy z nas jest w jakiś sposób winny. Ale dlaczego przypominasz mi moje grzechy? Dlaczego za moje grzechy muszę stracić syna? Lepiej by było gdybyś nie pojawił się w moim domu. "- takie myśli być może pojawiły się w sercu zrozpaczonej matki. W gniewie, w żalu zapomniała o wszystkich dobrych rzeczach, które spotkały jej dom wraz z przybyciem sługi Bożego.

To, co się stało z wdową z Sarepty powtarza się wielokrotnie w życiu wielu z nas, tych, którzy mają kontakt z żywym Bogiem. Natura ludzka jest taka, że człowiek jest skłonny myśleć: Jeśli ja upamiętałem się i idę za Chrystusem, to droga moja powinna być zawsze usłana różami, zawsze powinno towarzyszyć szczęście. Jeśli ja jestem wierny Bogu to ominą mnie wszelkie zmartwienia, doświadczenia i próby. Do takich wniosków może dojść tylko człowiek w swojej niewiedzy, nie rozumiejąc tego, co mówi na ten temat Słowo Boże. Teoretycznie być może ta osoba jest uświadomiona. Może pokazać rozdział i werset, który mówi: "... musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego. " (Dzieje 14:22). On nawet wie, że Job musiał wiele cierpieć i że jego cierpienia były dla jego dobra, niemniej jednak uważa, że to tyczyło się Joba, a jego to nie dotyczy. Czy czasami tak nie myślimy? I dlatego apostoł Piotr pisze: " Najmilsi! Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu…" (1Piot. 4:12). Tak, Piotr przypomina nam, że nikt z nas, ani ja, ani ty - nie jesteśmy wyjątkiem. Wszystkie nasze próby nie należy postrzegać i uważać za niedopuszczalne dla dzieci Bożych - należy przyjąć jako normalne w życiu każdego chrześcijanina.

"Ogień, który na nas przychodzi " (1Piot. 4:12) - jest jak dar Boży. Dlatego apostoł Piotr dodaje: "... jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się ..." (1Piot. 4:13). Pamiętajmy, że ani jedno cierpienie nie możemy znosić bez wiedzy i bez zgody naszego Pana. Te "cierpienia Chrystusowe " dopuszczone są przez Niego i są one dla naszego dobra. A jeżeli są od Boga, to możemy być pewni, że Pan dopuszcza je w naszym życiu ponieważ nas kocha. " Bo kogo Pan miłuje, tego karze… " [w oryginale - dyscyplinuje, wychowuje i poucza] – tak mówi Słowo Boże. (Hebr. 12:6).

Przyjrzyjmy się Marcie i Marii. Czy dla nich choroba i śmierć ich brata Łazarza była " czymś niezwykłym " (1Piot. 4:12)? Wszak one już w czasie choroby Łazarza posłały do Jezusa, by przekazać, że ten, którego miłuje jest chory. (Jana. 11:3). Czy nie słychać w prośbie tych dwóch pobożnych kobiet cienia zarzutu? Wszak one w rzeczywistości zdają się mówić: "Panie, jak to możliwe, że ten, którego Ty tak bardzo miłujesz jest chory? " One jakby chciały przypomnieć Panu, że jeśli On rzeczywiście miłuje ich brata (o tym On nie raz mówił), to teraz niech udowodni swoją miłość i jak najszybciej uzdrowi go. Ale zamiast spieszyć się z pomocą i uleczyć ich brata, Jezus pozostaje jeszcze dwa dni na miejscu. Swoim zwlekaniem pozwala Łazarzowi umrzeć. Jakie to dziwne, prawda! Przecież On miłował Łazarza, Martę i Marię, ich dom był ulubionym miejscem odpoczynku Chrystusa. Jak to zrozumieć?

Zauważmy, że Bóg ma określony cel - ten cel jest na chwałę Bożą. My widzimy  tylko to, co w chwili obecnej. Nasze widzenie jest ograniczone, więc często jesteśmy w rozterce, gdy przechodzimy próby. My czynimy to samo, co wdowa z Sarepty. Szukamy przyczyn nie tam, gdzie należy szukać, próbując kogoś obwinić za to, co się stało. I najłatwiej jest winić naszego Dobroczyńcę, naszego Pana. "… Przyszedłeś do mnie po to, aby przywieść na pamięć mój grzech i przyprawić o życie mego syna…" - tak mówi wdowa (IKs.Król.  17:18). I podobne słowa słyszymy z ust Marty: "Panie! Gdybyś tu był, nie byłby umarł brat mój. " (Jana 11:21). Ty nie przyszedłeś, gdy wzywaliśmy Ciebie, Ty nawet mówiłeś: " Ta choroba nie jest na śmierć, lecz na chwałę Bożą, aby Syn Boży był przez nią uwielbiony. " (Jana 11:4) - Łazarz jednak umarł. Teraz jest już za późno. Nie dotrzymałeś Swojego słowa, Panie! "Gdybyś tu był, nie byłby umarł brat nasz."

Czy my nie postępujemy podobnie? Czy nie obwiniamy Boga? Nam jest znane zakończenie historii z martwym Łazarzem. Wiemy, że Jezus dotrzymał słowa, pomimo, że choroba doprowadziła do śmierci Łazarza to Chrystus wskrzesił go, a tym samym Bóg został uwielbiony. Ale dlaczego Pan jednak dopuścił by przeszły przez tak ciężką próbę?              Jak w tym przypadku przekonać ludzi, że Bóg dopuścił próbę z miłości do tych dusz? Jak wyjaśnić, że Job "…Mąż nienaganny i prawy, bogobojny i stroniący od złego. " (Joba 1:8) przechodzi "ogniste próby"? Odpowiedź na to pytanie daje sam Hiob, gdy pod koniec swoich prób woła: " Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię." (Joba 42:5).

Celem każdej próby, którą przechodzimy, jest to, abyśmy bliżej i głębiej poznali naszego Pana, abyśmy Go ujrzeli oczyma wiary. Wdowa z Sarepty Sydońskiej doświadczyła wierności Boga i ujrzała na własne oczy, w jak cudowny sposób Pan zaspokoił potrzeby jej i wszystkich domowników. Widziała jak wypełniła się obietnica Boża, którą dał przez proroka Eliasza. Ale widziała Boga tylko poprzez jego dary, widziała Go z daleka. A Pan chciał by poznała Go jak Hiob: " Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię. " (Joba 42:5).

A do takiego bliskiego poznania Boga prowadzi nas Duch Święty i ta droga poznania prowadzi przez " ogniste próby, które na nas przychodzą. " A przeszkodą do bliższego kontaktu z Panem nie jest złożony na ołtarzu nasz ukochany "Izaak", którego my jeszcze nie przynieśliśmy w ofierze. Dla tej ubogiej wdowy bez wątpienia największym skarbem był jej syn. Był to jej "Izaak", jej jedyny syn. I oto teraz on jest śmiertelnie chory: " tak się wzmogła jego choroba, że przestał oddychać. " (IKs.Król. 17:17). Cios opatrzności boskiej był zbyt ciężki dla tej biednej kobiety. Wtedy ona woła w rozpaczy: " Cóż ja mam z tobą, mężu Boży! Przyszedłeś do mnie po to, aby przywieść na pamięć mój grzech i przyprawić o życie mego syna. " (IKs.Król. 17:18) Och, jeśliby ona mogła w tym momencie powiedzieć tak, jak powiedział Job: " Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione." (Joba 1:21).

Ileż to razy żałowaliśmy tych słów oskarżenia nierozważnie wypowiedzianych przez nas w chwili cierpienia. Zamiast wierzyć w to, że nasz Pan ma dla nas: "…myśli o pokoju, a nie o niedoli, aby zgotować nam przyszłość i natchnąć nadzieją. " (Jer. 29:11), my Go oskarżaliśmy naszymi wymówkami i pytaniami: " Dlaczego Panie dopuściłeś to? " Ale Bóg nasz wie, że my -  to proch. (Ks.Rodz. 3:19). On nas nie wini. Bez słów zarzutu Eliasz w imieniu Pana mówi do wdowy: " Daj mi twego syna" (IKs.Król. 17:19). Kobieta oddała syna w ręce proroka. I przez to ujawniła się jej wiara. W Liście do Hebrajczyków są te słowa: "Kobiety otrzymały z powrotem swoich zmarłych przez wskrzeszenie ..." W jaki sposób? Wiarą! W Starym Testamencie są opisane dwa przypadki, w których matki otrzymały swoje wskrzeszone dzieci. Jeden, to ten, gdy prorok Eliasz wskrzesił syna wdowy z Sarepty, drugi przypadek, gdy prorok Elizeusz wskrzesił syna Szunamitki (IIKs.Król. 4:8-37).

Widzimy więc, że cud wskrzeszenia syna wdowy był odpowiedzią na jej wiarę. W czym się przejawiła jej wiara? Jej wiara ujawniła się w czynie, gdy przekazała syna w ręce proroka. Jeśli nie dała by martwego syna Eliaszowi, syn pozostał by martwy. Tak więc mimo gniewu i goryczy, mimo wypowiedzianych zarzutów, Pan zmiłował się i okazał łaskę  kobiecie, która powierzyła swojego syna w Jego ramiona. Dał jej możliwość nawrócenia się. Matka zawierzyła swoje żale temu, którego właśnie oskarżała i w niniejszym akcie objawiło się jej nawrócenie i wiara.

Drogi przyjacielu, jeśli oskarżałeś Boga, to Bóg teraz daje Ci możliwość, abyś przyszedł do Niego ze swoim żalem. Chce błogosławić Cię. Twój smutek – to jeszcze nie koniec, Twoja choroba – to nie na śmierć. To jest dopuszczone przez Boga po to, aby przez te próby uwielbiony był Syn Boży. Jeśli teraz uczynisz pierwszy krok wiary, to On sam, Pan, który Ciebie miłuje, Którego być może nieraz oskarżałeś swoimi zarzutami, Sam otrze wszelką łzę z oczu twych. (Obj. 21:4), przyjmie Cię, przebaczy i przemieni Swoim Duchem. On chce przejawić Swoją moc w tym, co ty uważasz za całkowicie stracone. Pan mówi: " Czyż ci nie powiedziałem, że, jeśli uwierzysz, oglądać będziesz chwałę Bożą?" (Jana 11:40). Uwierz! Nawet jeśli twoja wiara jest słaba, jeśli nawet jest mniejsza od ziarnka gorczycy, mimo to uwierz! Uwierz w to, że On cię miłuje i że On chce Tobie "… zgotować przyszłość i natchnąć nadzieją. " (Jer. 29:11). Wtedy powiesz jak Hiob: " Tylko ze słyszenia wiedziałem o tobie, lecz teraz moje oko ujrzało cię. " (Joba 42:5).

I na koniec, myślę, że w Eliaszu możemy ujrzeć praobraz naszego Zbawiciela. Podobnie jak Eliasz wziąwszy martwego chłopca do swego pokoju, zawołał do Pana i chłopiec ożył, również nasz miłosierny Pan wziął nas " umarłych przez upadki i grzechy nasze " (Ef. 2:1), zaniósł nas na Golgotę utożsamiając się z nami, wziął na siebie nasze winy i przez to dał nam życie wieczne. Czy to nie jest łaska? Wszystko, co możemy Mu dać – to nasze grzeszne życie. On Swoją śmiercią zbawił nas i usprawiedliwił, dał nam nowe życie.

A gdy znajdziemy się z Panem i otworzy On Księgę Żywota obok naszego imienia będzie napisane: " zbawiony łaską przez wiarę! " Wszystkie nasze zniewagi, którymi obrażaliśmy Boga zostaną odpuszczone, wszelki grzech, jaki by on nie był, zostanie obmyty, ponieważ "... krew Jezusa Chrystusa, Syna jego, oczyszcza nas od wszelkiego grzechu. " (1Jana 1:7). Chwała Bogu naszemu za Jego wielką łaskę i miłosierdzie!

... Wybiera bowiem Bóg.


Gdy w rodzinnym Nazarecie jednej soboty Jezus głosił w synagodze i wspomniał o wdowie z Sarepty Sydońskiej, to słuchający Go zawrzeli gniewem. Chrystus powiedział wtedy te słowa: " Prawdziwie zaś mówię wam: Wiele było wdów w Izraelu w czasach Eliasza, kiedy niebo było zamknięte przez trzy lata i sześć miesięcy, tak iż był wielki głód na całej ziemi, A do żadnej z nich nie został posłany Eliasz, tylko do wdowy w Sarepcie Sydońskiej. " (Łuk. 4:25-26). Zgromadzeni w synagodze zrozumieli znaczenie tych słów. I jak oni zareagowali na nie? " I wszyscy w synagodze, słysząc to, zawrzeli gniewem, I powstawszy wypchnęli go z miasta, i wywiedli go aż na szczyt góry, na której miasto ich było zbudowane, aby go w dół strącić. " (Łuk. 4:28-29).

Zauważmy, w jaką wściekłość popadli słuchający w synagodze słysząc te słowa? Byli nawet gotowi zabić Jezusa za to, że przypomniał im o tym wydarzeniu z ich historii. Dlaczego? Co ich tak wzburzyło? Widzimy, że Pan przypomniał im o prawdzie, o której nie chcieli ani słyszeć, ani wiedzieć. Chrystus przypomniał o tym, że miłosierdzie Boże nie zależy od godności człowieka. Bóg jest suwerenny i postępuje tak, jak uważa za stosowne. Prorok Izajasz mówi: " Kto kieruje Duchem Pana, a czyja rada pouczyła go? Z kim się naradzał, aby nabrać rozumu i nauczyć się właściwej drogi...? " (Iz. 40:13-14).

Apostoł Paweł cytując to miejsce w Liście do Rzymian wskazuje na Bożą suwerenność: "Bo któż poznał myśl Pana? Albo któż był doradcą jego? Albo któż wpierw dał mu coś, aby za to otrzymać odpłatę?" (Rzym. 11:34-35). I oto do jakiego wniosku dochodzi apostoł Paweł: "Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; Jemu niech będzie chwała na wieki. Amen. " (Rzym. 11:36).

Człowiek nie chce zaakceptować prawdy o tym, że sam nie może niczego uczynić dla swojego zbawienia. Nie może mu pomóc ani wysoka pozycja społeczna, ani pochodzenie, ani religijność. Tylko Bóg decyduje, jak postąpi z człowiekiem. "Cóż wtedy powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy? " (Rzym. 9:14) - zapytuje apostoł Paweł, i jednocześnie odpowiada: " Bynajmniej. Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję. A zatem nie zależy to od woli człowieka ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. " (Rzym. 9:15-16).

Izraelczycy uważali, że są ludem Bożym dzięki swoim wielkim przodkom, dzięki przynależności etnicznej i religii; ale Chrystus mówi, że relacje człowieka z Bogiem, nie zależą od tego i w ogóle nie zależą od jakichkolwiek zasług, a darowane są nam przez Boga według Jego postanowienia. " I wszyscy w synagodze, słysząc to, zawrzeli gniewem..." (Łuk. 4:28). Jak on śmie tak mówić do nich? Przecież oni są ludem Bożym, dziećmi Mojżesza, do nich należy błogosławieństwo Boże. Myśleli, że miłosierdzie Boże i Boże błogosławieństwo należą do nich w drodze dziedziczenia, za ich zasługi, a nie z łaski - to był ich największy błąd. Przypominając o wdowie z Sarepty Sydońskiej Chrystus wskazał, że Bóg " pominął " Swój lud: " Wiele było wdów w Izraelu w czasach Eliasza ... A do żadnej z nich nie został posłany Eliasz… " (Łuk. 4:25-26). Bóg zgodnie ze Swoim postanowieniem kieruje proroka do wdowy w Sarepcie Sydońskiej - kieruje do poganki, a nie do ludu wybranego.

Chciałbym, abyśmy na tym przykładzie ze Starego Testamentu zauważyli, jak działa łaska Boża, jak przejawia się miłość Boga do człowieka. I pierwszą rzeczą na jaką należy zwrócić uwagę, to to, że inicjatorem naszego zbawienia jest całkowicie Bóg. On nas powołał i nas zbawił " nie na podstawie uczynków naszych, ani zasług naszych ", " lecz według postanowienia Swego i łaski, danej nam w Chrystusie Jezusie przed dawnymi wiekami. " (2Tym. 1:9). Bóg pierwszy umiłował nas, zanim narodziliśmy się, zanim mogliśmy uczynić coś dobrego lub złego, aby zbawienie nasze "oparte było nie na uczynkach, lecz na tym, który powołuje… " (Rzym. 9:12) - zgodnie ze słowem Bożym.

Tak więc człowiek musi najpierw uznać suwerenność Boga. Człowiek w swojej upadłej i grzesznej naturze nienawidzi tej prawdy. Chce by Bóg był posłuszny jego woli. Wydaje mu się poniżające przyznanie się w tym, że on nie kreśli swojego przeznaczenia, że nie decyduje o swojej przyszłości, że nie w jego mocy koniec jego życia, że Bóg jest Panem i Władcą jego życia. Gdy Bóg wybrał wdowę z Sarepty, aby ją błogosławić, to " pominął " Swój lud. Znalazł biedną, bezbronną kobietę z narodu, który był skazany na zagładę.

Gdzie leży przyczyna nienawiści człowieka: W tym, że Bóg nie liczył się z opinią człowieka - Bóg postąpił tak, jak uważał za stosowne. Pan nie potrzebuje doradców. Wybiera tych, których ludzie uważają za niegodnych. Wybiera " co u świata głupiego " to, "... co jest niskiego rodu i co wzgardzone... co jest niczym..." (1Kor. 1:27-28). Dlaczego? " Aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. " (1Kor. 1:29). Bóg nie odda Swojej czci ani chwały człowiekowi.

Ci ludzie, których Bóg wybiera w naszej opinii mogą wydawać się najbardziej niegodnymi kandydatami do przejawienia łaski i miłosierdzia Bożego. Ale " kto był doradcą Jego? " (Rzym. 11:34). Kto odważy się powiedzieć Jemu: " Co czynisz " "... Albowiem z niego i przez niego i ku niemu jest wszystko; Jemu niech będzie chwała na wieki. " (Rzym. 11:36).

Zadajmy sobie pytanie: Co w nas, dzieciach Bożych mogło zasługiwać na uwagę u Boga? Cóż, oprócz grzechu? Czy znalazło by się w nas coś dobrego, lepszego, pewnego, jakieś szczególne zasługi, aby można było uznać nas za godnych zbawienia? Jeśli naprawdę jesteśmy dziećmi Bożymi to powinniśmy przyznać, że nie było w nas nic dobrego, co zasługiwałoby na Bożą uwagę. Poza jedyną rzeczą w nas, na którą Bóg mógł zwrócić uwagę - to nasz grzech. Jeśli jesteśmy zbawieni, to jesteśmy zbawieni tylko przez łaskę, a nie dzięki naszym uczynkom.

Spójrzmy na tą biedną wdowę z Sarepty Sydońskiej, do której został posłany Eliasz. Co ona sobą reprezentuje? To poganka, z narodu który czcił Baala. Do tego narodu należała Jezebel, żona króla Achaba, która uwiodła go, a wraz z nim cały lud Izraela, by służyć innym bogom.                                                                                                                                                         Tak więc wdowa przynależała do wrogów ludu Bożego i nie znała prawdziwego Boga. I oto tą niegodną kandydatkę Bóg wybiera by przejawić Swoje wielkie miłosierdzie i błogosławieństwo. Co my na to możemy powiedzieć? Odpowiedzmy słowami Jezusa: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom; Zaprawdę, Ojcze, bo tak się Tobie upodobało. " (Mat. 11:25- 26)!

Tak, cała tajemnica naszego zbawienia leży w Sercu Boga, a nie w nas. Wdowa z Sarepty niczym szczególnym nie wyróżniała się z ludu, z wyjątkiem ubóstwa i nędzy, tym niemniej Bóg zwrócił na nią Swoją uwagę. Tak więc ten, kto jest zapisany w księdze żywota przez Boga, będzie zbawiony nie za jakiekolwiek swoje zasługi, tylko według postanowienia i łaski Bożej. Ponieważ kogo On miłuje, nad tym się zmiłuje, kogo żałuje, nad tym się zlituje.

W tym jest zawarta gwarancja naszego zbawienia, nawet jeśli uważamy, że nie jesteśmy godni zbawienia. Gdy Bóg szuka kogoś, kogo ma błogosławić, nie szuka jakiś szczególnych cech w człowieku. Bóg kieruje się Swoją bezgraniczną miłością.                                            Zauważmy, że wdowa nie szukała, nie znała i nie polegała na Bogu. Prawdą jest jednak, że słyszała o Nim, ale nigdy nie odważyła by się pomyśleć o tym, że może mieć do Niego dostęp. Gdy Eliasz poprosił ją o chleb, odpowiedziała: "Jako żyje Pan, Bóg twój..." (IKs.Król. 17:12). Z jej odpowiedzi jasno wynika, że ​​słyszała o Bogu, ale to był nie jej Bóg. Ona nie śmiała nawet mieć nadziei, że Pan może być jej Bogiem. Tym niemniej Bóg naznaczył Swoją pieczęcią tę duszę. Pan powiedział przez proroka Izajasza: " Byłem przystępny dla tych, którzy o mnie nie pytali, dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali… " (Iz. 65:1).
Gdy ta kobieta wyszła z domu, aby zebrać trochę drzewa by ugotować obiad, nie miała pojęcia, że w tym dniu w jej życiu nastąpią tak zasadnicze zmiany. Nie wiedziała, że po raz pierwszy spotka się z żywym Bogiem. Nie mogła nawet sobie wyobrazić, że Bóg może posłać Swojego sługę z żywym Swoim słowem. Bóg błogosławił tę duszę zanim udało się jej to wszystko zrozumieć.

I tu nasuwa się pytanie: Czym człowiek może się chwalić? Łaska Boża znajduje człowieka w jego niedoli, w jego nicości, gdy człowiekowi do głowy nie przychodzi nawet myśl o Bogu, gdy człowiek znajduje się w beznadziejnej sytuacji. W tym momencie Bóg wyciąga Swoją miłosierną rękę i wybawia człowieka. Chwała Mu za to!

Gdy Bóg wybiera duszę, to w pierwszej kolejności do tej duszy posyła Swoje słowo. Dlaczego? Ponieważ słowo rodzi wiarę, a bez wiary Bóg nie może nic uczynić dla człowieka. Ktoś może powiedzieć, że człowiek jednak powinien coś uczynić, aby doświadczyć Bożego miłosierdzia. Tak, powinien. On musi przyjąć Boga wiarą. Jaka jest zasługa w przyjęciu, gdy przyjmujący nie może uczynić tego bez wiary, a wiarę on otrzymuje poprzez słowo, poprzez obietnicę Bożą, która została mu dana? Tak, Bóg posłał Swoje słowo, a wiara całkowicie zależy od tego słowa, ponieważ " Wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe. " (Rzym. 10:17). Tak więc Bóg sam daje wiarę, przez którą jesteśmy zbawieni.

Co uczynił ​​Eliasz, gdy spotkał wdowę u bram miasta? Poprosił ją, by dała mu wody " Przynieś mi nieco wody w naczyniu, abym się napił. " (IKs.Król. 17:10). Dziwne, prawda, on nic nie daje, a prosi - i prosi u kobiety, która jest biedna. Tak więc w swoim pierwszym kontakcie z Bogiem poprzez sługę kobieta słyszy prośbę. Ale w ślad za pierwszą jest i druga: "… Przynieś mi też, proszę kawałek chleba. " (IKs.Król. 17:11). Poza tym kobieta nie jest w stanie spełnić tej prośby. Przecież Eliasz prosił o ostatnią garść mąki i ostatnie krople oliwy w bańce. Jak może dać nieznajomemu wszystko, co ma, jeśli ma głodnego syna w domu? Tak, ona i jej syn znajdują się na krawędzi życia i śmierci, a ona teraz słyszy prośbę o ostatki jedzenia. Zauważmy, że te prośby Eliasza były konieczne po to, by ukazać całkowite ubóstwo oraz beznadziejność tej biednej kobiety.

Do tego właśnie prowadzi łaska Boża. Przyznanie się w swojej całkowitej bezsilności jest rezultatem działania łaski Bożej. Ona prowadzi duszę do "... upamiętania i nawrócenia się, aby były zgładzone grzechy nasze. " (Dzieje 3:19); " Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony ..." (Dzieje 16:31). I mimowolnie grzesznik odpowiada: Jak ja mogę upamiętać się, nawrócić i wierzyć? Bóg wymaga ode mnie rzeczy niemożliwej? I co dziwne, ale właśnie tu zaczyna przebudzenie duszy, gdy dusza uświadamia sobie, że sama nie jest w stanie nic uczynić. I w tej bezsilności kryje się właśnie moc zbawienia.

To samo słowo, które potrzebuje wiary, potrzebuje upamiętania i potrzebuje nawrócenia, to samo słowo daje możliwość upamiętania, uwierzenia i nawrócenia. " Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego. " (Łuk. 1:37). Gdy Chrystus mówił do paralityka, by wyciągnął swoją rękę, to Jego słowo było w stanie uczynić to, co jest niemożliwe. " Tak jest z moim słowem - mówi Pan - które wychodzi z moich ust: Nie wraca się do mnie puste, lecz wykonuje moją wolę i spełnia pomyślnie to, z czym je wysłałem. " (Iz. 55:11 ).

Wdowa z Sarepty ujrzała cud, który stał się, gdy uwierzyła słowom wypowiedzianym do niej: "Nie bój się - mówi Eliasz – idź i zrób, jak powiadasz, lecz najpierw przyrządź mi z tego mały placek i przynieść mi go … " ( IKs.Król. 17:13). Te słowa zostały wypowiedziane po to, by sprawdzić jej wiarę. Następnie Eliasz dodaje: " Gdyż tak mówi Pan, Bóg Izraela: Mąka w garncu nie wyczerpie się. Oliwy w bańce nie zabraknie. Aż do dnia, kiedy Pan spuści deszcz na ziemię. " (IKs.Król. 17:14).
" Poszła więc i postąpiła według słowa Eliasza, i mieli co jeść, ona i on, i jej rodzina, dzień w dzień. Mąka w garncu nie wyczerpała się, oliwy w bańce nie zabrakło według słowa Pana, które wypowiedział przez Eliasza. " (IKs.Król. 17:15-16).

Drogi przyjacielu, Tobie potrzebne jest teraz tylko słowo od Pana, Jego obietnica i nic poza tym. I Bóg daje ci to teraz: "… bardzo blisko Ciebie jest słowo, w twoich ustach i w twoim sercu ..." (VMojż. 30:14) - to słowo wiary. Wysłuchaj teraz te słowo: "... jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził Go z martwych, zbawiony będziesz. Albowiem sercem wierzy się ku usprawiedliwieniu, a ustami wyznaje się ku zbawieniu. Powiada bowiem Pismo: Każdy, kto w Niego wierzy, nie będzie zawstydzony. " (Rzym. 10:9-11).

Mówisz: Niemożliwe! Czynisz więc Boga kłamcą. Jego słowo sprawia, że ​​jesteś w stanie uwierzyć. Uczyń pierwszy krok: wyznaj Jezusa jako swojego Pana. Na początku musi być wiara, by następnie dokonał się cud. Dlaczego? Bo Bóg tak powiedział. Uwierz, a zobaczysz, że Bóg jest wierny Swojemu Słowu! Jego każde słowo to "Tak" i "Amen". "... wystawcie mnie na próbę - mówi Pan Zastępów – czy wam nie otworzę okien niebieskich i nie wyleję na was błogosławieństwa ponad miarę. " (Mal. 3:10). Bóg oczekuje od Ciebie tylko wiary. On pragnie błogosławić Cię teraz. " A Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę twoją według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie. " (Flp. 4:19).                                                     Jemu cześć i chwała na wieki!

Posłuszeństwo Bogu.


Słowo Boże mówi o sprawiedliwych: " Pan kieruje krokami męża, Wspiera tego, którego droga mu się podoba. " (Ps. 37:23). Tę prawdę widzimy patrząc na życie proroka Eliasza. W 17 rozdziale IKsięgi Królewskiej czytamy: " Lecz po pewnym czasie wysechł potok, gdyż nie było deszczu w tym kraju, I wtedy doszło go takie słowo Pana: Wstań i idź do Sarepty, która należy do Sydonu, i zamieszkaj tam. Oto nakazałem pewnej tamtejszej wdowie, aby cię żywiła. "(1Ks. Król. 17:7-9).

Dziwnym i niewiarygodnym musiało wydawać Eliaszowi to polecenie Pana. Rozpatrywałem już tę kwestię i wspominałem, że decyzja, aby iść do Sarepty oznaczała - przejść przez terytorium wroga, gdzie wszyscy agenci królowej Jezebel poszukują proroka. Ponadto, iść do Sarepty - znaczyło osiedlić się w pogańskim kraju, w którym oddawano cześć Baalowi, w rzeczywistości - żyć w domu poganki.

Zwróćmy uwagę na jedną rzecz: Pan rzekł do Eliasza tylko o tym, że wdowa ma go żywić. Pan nie ujawnił prorokowi szczegółów oczekującej go drogi. Eliasz nie znał nawet imienia wdowy, miejsca jej zamieszkania, ani tego, na jakiej podstawie może rozpoznać tę kobietę i gdzie może ją spotkać. Wszystko to zostało ukryte przed nim. Nasuwa się pytanie: Dlaczego Bóg nie objawia nam na przykład tego, co oczekuje nas jutro. Dlaczego słowo Pana do nas jest tak ograniczone w informacji? Pan mówi nam tak, jak powiedział do Abrahama: " Wyjdź z ziemi swojej i od rodziny swojej, i z domu ojca swego do ziemi, którą ci wskażę. " (IMoj. 12:1). I nic więcej. Pan mówi jedynie: " Idź, i tylko wtedy, gdy pójdziesz, pokażę ci, gdzie iść! " Wypełnienie takiego polecenia wymaga wielkiej wiary.

I pierwszym krokiem wiary jest posłuszeństwo słowu Pana. Gdy uczynimy ten pierwszy krok, gdy jesteśmy posłuszni słowu, następne kroki zostaną wskazane nam szczegółowo. Ale nie ujawnią  i nie wskażą one więcej ponad to, co mamy wykonać. Słowo Boże mówi: "Droga sprawiedliwych jest jak blask zorzy porannej, która coraz jaśniej świeci aż do białego dnia." (Przyp. 4:18). To jest podstawowa zasada wiary, jak stwierdzono w Drugim Liście do Koryntian: " Gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy." (2Kor. 5:7). Przypomnijmy, jak o wierze Abrahama mówi autor Listu do Hebrajczyków: "Przez wiarę usłuchał Abraham, gdy został powołany, aby pójść na miejsce, które miał wziąć w dziedzictwo, i wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie. " (Hebr. 11:8). I wiara czyni pierwszy krok: wyjście..., następnie drugi krok... Wkracza w nieznane, bez mapy, bez kompasu, bez adresu, nie wiedząc niczego konkretnego o przyszłości.                                                     

Wiara nigdy nie wstępuje w debatę z Bogiem. Ona nie opiera się ani na ludzkim rozumie, ani na tym, co jest widzialne. Wiara pokłada całkowicie nadzieję w Bogu i na tym, co Bóg wskaże. Bóg nie będzie zaspokajał naszą ciekawość ukazując to, co stanie się potem. Musimy jak Abraham, iść, nie wiedząc dokąd. Wiara nie pyta, gdzie prowadzi droga, całkowicie ufa Bogu.                                                                                                                 Pamiętajmy, że wezwanie Boże - idź dalej - usłyszymy tylko wtedy, gdy jesteśmy posłuszni słowu, które jest nam dane. Nam nie będzie dane kolejne słowo, jeśli zaczniemy rozważać wszystkie " za " i " przeciw ". Wiara powierza więc drogę w ręce Tego, Który daje słowo. Wiara pokłada ufność w Jego wierności i wie, że Pan nie zawiedzie. Nasz duchowy wzrost i rozwój naszej wiary zależy od naszego stosunku do Słowa Bożego.                

Zwróćmy uwagę na lud Izraela, na to, co jest powiedziane o nich podczas 40 letniej wędrówki po pustyni. W Księdze Liczb w dziewiątym rozdziale sześć razy powtórzone jest wyrażenie: " na rozkaz Pana ". " Synowie izraelscy wyruszali na rozkaz Pana i na rozkaz Pana stawali obozem, i przez cały czas, gdy obłok pozostawał nad przybytkiem, również i oni stali obozem. Nawet wtedy, gdy obłok pozostawał długi czas nad przybytkiem, synowie izraelscy przestrzegali wskazań Pana i nie wyruszali … przestrzegali wskazań Pana zgodnie z rozkazem Pana przekazanym przez Mojżesza. " (IVMojż. 9:18-23).                          

Widzimy więc, że dla dzieci Bożych jest tylko jedna droga – być posłusznym woli Boga, temu co jest " dobre, miłe i doskonałe. " (Rzym. 12:2).                                                            Dzieci Boże nie mają swoich planów, nasze plany – to Boże plany. Tylko wtedy cała odpowiedzialność za ich realizację spoczywa na Panu. Bóg obiecał, że będzie troszczył się o wszystko, o naszą sprawą jest – naśladować Go. " Szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego - mówi Chrystus – a wszystko inne będzie wam dodane. " (Mat. 6:33). Każdy, kto wybrał tę drogę może potwierdzić te słowa: Bóg zawsze zaspokaja "… wszelką potrzebę naszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie. " (Fil. 4:19).

Pamiętajmy, że jedyną drogą do błogosławieństwa i duchowego wzrostu - jest nasze posłuszeństwo Bogu. " Skosztujcie i zobaczcie, że dobry jest Pan: Błogosławiony człowiek, który u Niego szuka schronienia!...Bo niczego nie brak tym, którzy się Go boją... Lecz tym, którzy szukają Pana, nie brak żadnego dobra. " (Ps. 34:9-11). Jednak nigdzie nie jest napisane że ta ścieżka będzie łatwa. Bóg nie obiecuje, że ta droga będzie usłana różami. Ale jednego możemy być pewni, że tych, którzy słuchają i strzegą Słowa Bożego czeka wielka nagroda.

Najwspanialszym przykładem posłuszeństwa Bogu jest nasz Pan Jezus Chrystus. Na stronach Pisma Świętego nazwany jest On " Sługą Pańskim ", a wierni słudzy Pana, często są nazwani " sługami Jezusa Chrystusa. "                                                                                    Gdyby apostoł Paweł posiadał wizytówkę, to na niej zapewne nie byłoby napisane "apostoł", ale raczej - " sługa Jezusa Chrystusa. " Sługa nie pyta swojego pana, dlaczego ma czynić to czy tamto, dlaczego ma podążać tam, lub gdzie indziej. On po prostu wykonuje to, co mu nakazano.

Takim posłusznym sługą Bożym był także prorok Eliasz. Pan nakazał mu: " Wstań i idź do Sarepty...". I Eliasz wykonał: " Wstał… i poszedł do Sarepty ...". Takich posłusznych sług Bóg używa dla dobra innych.                                                                                                              Jak wiele dusz tęskni w oczekiwaniu na człowieka, który może dać im żywą wodę, tak, by mogli ugasić swoje pragnienie. Do nich właśnie Bóg posyła swoich wiernych, posłusznych sług.

Przyjrzyjmy się, co powiedziane jest o Eliaszu, gdy wchodząc do bram miasta spotkał wdowę zbierającą drwa. " I zawołał na nią i rzekł: Przynieś mi trochę wody w naczyniu, abym się napił. A gdy szła, aby nabrać, zawołał jeszcze za nią: Przynieś mi też, proszę kawałek chleba. Lecz ona odpowiedziała: Jako żyje Pan, Bóg twój, że nie mam nic upieczonego, a tylko garść mąki w dzbanie i odrobinę oliwy w bańce. Oto właśnie zbieram trochę drwa, potem pójdę i przyrządzę to dla siebie i dla mojego syna, a gdy to zjemy, to chyba umrzemy. " (IKs.Król. 17:10-12).                                                                                           Cóż za tragiczny obraz! Biedna, wyczerpana kobieta zbiera drewno, by ostatni raz przygotować dla siebie i swojego syna skromny obiad. Ma tylko garść mąki i odrobinę oliwy. "Pójdę - mówi - przygotuję ... zjemy ... i umrzemy. " Oto właśnie do tej biednej kobiety Bóg posyła swojego sługę. I wdowa musi zaopiekować się tym człowiekiem wiary. Spójrzmy, cóż za paradoks. Okazuje się, że ten, z którym musi podzielić się ostatkiem jedzenia, któremu udziela pomocy, ratuje życie jej i życie jej dziecka. Jakże niezbadane są drogi Pana!                                                                                                                                

Wyobraźmy sobie tę nieszczęśliwą kobietę, do której zwrócił się Eliasz. W jej słowach brzmi beznadzieja: nie ma przyszłości i obecny czas jest mroczny. I tu właśnie człowiek wiary jest w stanie okazać cenną pomoc dla takiej duszy. On kieruje jej oczy na nowe horyzonty, na horyzonty Bożej nieograniczoności. Wdowa pierwszy zetknęła się z wieścią o żywym Bogu, pierwszy raz usłyszała Jego słowo, które przyniósł jej człowiek wiary. Do tej chwili ona nic nie wiedziała o tym, że Ten, Który nakłada na nas " brzemię ", także zbawia nas.

Jak wielu jest takich ludzi, którzy nie mają żadnej nadziei! Oni nie mają nic oprócz " garści mąki i odrobiny oliwy ", a gdy to się skończy - koniec wszystkiego. Któż powie im o Tym, Który nie tylko może, ale i chce zaspokoić ich potrzeby? Kto może wskazać tym ludziom źródło nadziei? Czynią to ludzie wiary, którzy są posłuszni Panu, którzy niosą słowo Pana dla potrzebujących, spracowanych i obciążonych. Eliasz przyniósł to słowo dla biednej wdowy - słowo, które zmieniło jej beznadziejną sytuację, zaspokoiło jej potrzeby życiowe, a co najważniejsze, to słowo zbawiło jej duszę.

Co ciekawe, ta kobieta – poganka, nigdy wcześniej nie znająca Eliasza, uznała go za człowieka Bożego. Gdy zapytał ją o jedzenie, kobieta odpowiedziała: " Jako żyje Pan, Bóg twój …" (IKs.Król. 17:12). Zwróćmy uwagę, że ta kobieta nie powiedziała: " nasz Bóg " lub " mój Bóg "; powiedziała: " Bóg twój. " Zrozumiała, że stoi przed nią człowiek Boży. O tak, ludzie niewierzący poznają człowieka wiary.

Zadajmy sobie pytanie: Czy odzwierciedla się w nas Pan, tak, że ludzie widzą w nas Jezusa Chrystusa? Pan pragnie, abyśmy byli Jego światłem. Odzwierciedlając w swoim życiu Jezusa Chrystusa, człowiek sam o tym nie wiedząc może powstrzymać drugiego na drodze grzechu, zachęcić i pomóc oprzeć się pokusie w najbardziej beznadziejnej chwili.           

Zwróćmy jeszcze uwagę na to, jak wielką siłę ma słowo wiary. Ten kto trwa w wierze, wspiera w wierze innych. Podobnie jest z niewiarą. Wątpliwości i niewiara jak wirus rozprzestrzeniają się i zaczynają się mnożyć w sercach innych ludzi. Twoja wiara i twoje posłuszeństwo Bogu przyniesie z pewnością błogosławieństwo jakiejś potrzebującej duszy. Ty możesz nic nie wiedzieć o niej żyjąc na ziemi, ale wieczność pokaże, że twoje posłuszeństwo pomogło przyjść do Boga będącej w potrzebie i pragnącej zbawienia duszy. Jakże świat potrzebuje takich ludzi, którzy pragną być " głupimi dla Chrystusa " (1Kor. 4:10)! Ci, którzy wierzą Bogu nigdy nie będą zawstydzeni, ani nie doznają hańby. Rozejrzyj się dokoła. Może gdzieś jakiś dusza czeka na kontakt ze słowem wiary. Od twojej wiary zależy nie tylko błogosławieństwo tej duszy, ale i Twoje błogosławieństwo.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.