Spotkanie z Bogiem.
Czy człowiek jest w stanie przewidzieć na początku dnia, czego może się spodziewać w danym dniu? To znane jest tylko Bogu. Jeśli z tym rzeczywiście zgadzamy się, tj., jeśli jesteśmy całkowicie pewni tego, że naszą przyszłość zna tylko Bóg, to rzeczą rozsądną byłoby rozpoczynać każdy nowy dzień życia z Bogiem, po to, by każdy dzień naszego życia był dniem błogosławionym. Wtedy możemy powiedzieć, jak rzekł Mojżesz, kiedy Bóg kazał mu prowadzić lud Izraela: " Jeżeli oblicze twoje nie pójdzie z nami, to nie każ nam stąd wyruszać. " (IIMojż. 33:15). Inaczej mówiąc, po to, aby każdy dzień naszego życia był owocnym i był początkiem nowych doznań w jedności z Panem; żeby on był dniem duchowych zwycięstw i dniem głębszego poznania Chrystusa – my potrzebujemy codziennego spotkania z Bogiem, osobistej rozmowy z Nim.
Dziękujmy Bogu za to, że patrząc wstecz na przeżyte dni naszego życia wielu z nas może powiedzieć jak prorok Samuel: "… Aż dotąd pomagał nam Pan. " (1Sam. 7:12). Wspaniałą rzeczą jest, gdy dziecko Boże może zaświadczyć, że i w potrzebie, i w dostatku i radości, w ciężkich próbach, w dniach uroczystych i w chwilach pokusy, w chorobie i zdrowiu - Bóg był zawsze moim wspomożycielem. Możemy wtedy powiedzieć: "… Aż dotąd pomagał nam Pan. " Powinniśmy więc cieszyć się i dziękować Bogu za to, że dał nam duchowe zwycięstwa w przeszłych dniach i latach naszego życia.
Ale w tym samym czasie nie zapominajmy, że to były zwycięstwa dnia wczorajszego. Wraz z pojawieniem się każdego nowego dnia potrzebujemy nowych sił, świeżego napełnienia Duchem Świętym, manny z nieba na dzień dzisiejszy, nowych pouczeń od Pana. Powinniśmy w związku z tym podobnie jak apostoł Paweł zapominając o rzeczach przeszłych biec do przodu. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy zapominać o tym wszystkim co Bóg uczynił dla nas! Mówiąc o zapominaniu o tym, co za nami, mam na myśli to, by nie mieć tendencji do opierania się na przeszłości, aby nie polegać na błogosławieństwach dnia wczorajszego, jako wsparciu dla naszej teraźniejszości i przyszłości; tak, jak Izraelici, którzy nie mogli jeść wczorajszej manny, a musieli zbierać świeżą każdego dnia. Pan nauczył nas modlić się: "… Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... " (Mat. 6:11).
Za podstawę do dzisiejszych rozważań nad Słowem Bożym chciałbym wziąć jeden przypadek z życia Mojżesza. W jego życiu było to jedno z najważniejszych wydarzeń. Właściwym byłoby powiedzieć, że to wydarzenie było punktem zwrotnym w życiu Mojżesza, męża Bożego. To był ten moment, kiedy Mojżesz miał osobiste spotkanie z Bogiem na pustyni. Mojżesz spotkał Boga twarzą w twarz. Miał wtedy 80 lat.
Minęło już 40 lat od chwili, kiedy odmówił nazywania się synem córki faraona, wolał raczej cierpieć z ludem Bożym. Teraz, kiedy pasł owce swojego teścia Jetry, daleko na pustyni, tam spotkał się twarzą w twarz z Bogiem.
Czterdzieści lat wcześniej Mojżesz nie rozumiał planu Boga. Uważał, że swoimi siłami wybawi lud Boży z niewoli egipskiej. W Bożym planie był zamiar wybawienia Izraela ręką Mojżesza, ale nie metodami Mojżesza, nie tymi drogami, które on uważał za słuszne. I o dziwo największą przeszkodą do realizacji Bożego planu był nie kto inny, jak sam Mojżesz. Z tego powodu Bóg zmuszony był dać lekcję Swojemu słudze, której on nigdy nie zapomni: Mojżesz musiał doświadczyć całkowitej klęski!
Mojżeszowi wydawało się, gdy zabił Egipcjanina że jego współbracia z pewnością zrozumieją, że przez jego ręce Bóg daje im wybawienie. Jednak metody Mojżesza nie były zgodne z wolą Bożą, a więc Bóg nie mógł go błogosławić. Tak nie rozumiany za swoje dobre intencje Mojżesz zmuszony był uciekać z domu faraona, stając się przychodniem w ziemi madiańskiej.
Nie zapominajmy, że dzieło Boga musi wypełnić się Bożymi metodami, a nie ludzkimi. Aby Mojżesz mógł stać się wodzem i wyzwolicielem swojego narodu, on musiał po pierwsze zrozumieć, kim on jest, i po drugie, przyswoić to, że nie powinien pomagać Bogu, gdyż Bóg Sam wypełni Swoje dzieło poprzez niego. Musiał więc nawiązać szczególne relacje z Bogiem; nie brać się za dzieło Boże samodzielnie, a działać słuchając głosu Bożego. Za pośrednictwem Mojżesza Bóg wyprowadził Swój lud z Egiptu! Mojżesz zaś swoimi siłami nigdy nie uczyniłby tego samodzielnie!
W trzecim rozdziale Księgi Wyjścia czytamy: " Gdy Mojżesz pasł trzodę teścia swego Jetry… pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Horebu. Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu ognia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął. Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to wielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala. Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, zawołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu! Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem! Wtedy rzekł: Nie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. Rzekł też: Jam jest Bóg ojca twego, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, i Bóg Jakuba. Wtedy Mojżesz zakrył oblicze swoje, bał się bowiem patrzeć na Boga. " (IIMojż. 3:1-6).
Czterdzieści lat wcześniej Mojżesz zamierzał wybawić lud Izraela, ale bez pomocy Boga, bez Jego namaszczenia, bez osobistego spotkania z Nim, starał się samodzielnie wypełnić polecenie Boże polegając na własnych siłach, pokazując nawet odwagę i śmiałość. Ale przejmując inicjatywę w swoje ręce on zepsuł plan Boży. Myślał, że może wypełnić wolę Bożą siłą i odwagę ludzką, w konsekwencji okazał się uciekinierem w dalekiej pustyni. Tak, Mojżesz poniósł kompletną klęskę i teraz wyszydzony musiał ukryć się od swoich współbraci. A przecież chciał ich dobra!
Ale Bóg nie zapomniał o Mojżeszu, Bóg go nie opuścił. Minęło czterdzieści lat. Mojżesz spędził te lata na wygnaniu, w ciszy na pustyni.
I wydawało by się, że Bóg wykreślił jego imię ze Swoich planów. Ale nie! Bóg przez te wszystkie lata obserwował go. To była niesamowita lekcja w życiu Mojżesza! Bóg pamiętał o nim i wyznaczył czas i miejsce, aby spotkać się Mojżeszem w dalekiej pustyni. Bóg nie chciał, aby to spotkanie z Mojżeszem nastąpiło w Egipcie, tam Mojżesz był zbyt zajęty.
W Egipcie Mojżesz myślał, że dla wyznaczonej przez Boga misji wystarczy dobre wychowanie i wykształcenie. Powiedziane bowiem jest, że: " Wdrożono Mojżesza we wszelką mądrość Egipcjan, a był dzielny tak w słowach, jak i w czynach. " (Dzieje 7:22). Ale Mojżesz wtedy nie rozumiał, że to nie wszystko. On nie wiedział, że nasza walka nie jest z krwią i ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Nam nie przykazano walczyć ze złem cielesnym orężem. Musimy mieć inną moc! Ona musi przewyższać moc naszego wroga. Moc ta musi być nadprzyrodzona, pochodzić od Boga. " Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie - mówi Pan Zastępów. " (Zach. 4:6). Mojżesz jednak nie rozumiał tego do czasu, póki nie doznał całkowitej porażki. Słysząc głos z płonącego krzewu Mojżesz pojął, że Bóg nie opuścił go, że Bóg wciąż jednak zamierza użyć go po tym spotkaniu twarzą w twarz w tej dalekiej pustyni. Jak wielkie i dziwne jest Boże miłosierdzie!
Dlaczego Bóg wybrał właśnie ten czas, dlaczego nie przyszedł wcześniej?! Dlatego, że teraz Mojżesz po raz pierwszy w swoim życiu był gotowy wysłuchać to, co powie mu Bóg. Wcześniej sądził, że ma wystarczająco sił, umiejętności, doświadczenia, mądrości, aby wybawić z niewoli lud Izraela. Myślał, że obejdzie się bez szczególnego spotkania z Bogiem. A teraz na dalekiej pustyni, na górze Bożej, uświadomił sobie, że jego doświadczenie, jego siła, jego sposób działania, jego wiedza – wszystko wyczerpało się. Teraz na pustyni, w ciszy, Bóg w końcu z nim rozmawia. Góra Boża, Synaj – to przyznanie się do naszego ubóstwa i napełnienie nas mocą Bożą!
Spotkanie z Bogiem na pustyni był przełomem w życiu Mojżesza. Po tym spotkaniu jego życie zmieniło się całkowicie, nie było już normalne i zwyczajne. Życie nabrało zupełnie nowego znaczenia, stało się nadprzyrodzone. Po spotkaniu z Bogiem w życiu Mojżesza było tak wiele cudów, że życie jego stało się pasmem ciągłych cudów.
Teraz zwróćmy uwagę na to, jak Bóg objawił się Mojżeszowi. Bóg przemówił do Mojżesza spośród krzewu. W tym, że krzew płonął nie było niczego niezwykłego. Na pustyni na palącym niemiłosiernie słońcu można było spodziewać się tego. Wszelki zestarzały, suchy krzew mógł się zapalić. Ale nie to zdziwiło Mojżesza. Mojżesz był zaskoczony faktem, że krzew się nie spala. Gdy podszedł bliżej by przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku nagle spośród płonącego krzewu usłyszał głos Boga: " Mojżeszu! Mojżeszu!... Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. "
Bóg dokonał cudu: bardzo powszechne zjawisko stało się nadprzyrodzonym, a miejsce, gdzie się zdarzył ten cud, stało się miejscem świętym. Dlaczego? Ponieważ tam był Bóg! Sam płonący krzew nie jest niczym nadzwyczajnym, ale kiedy Bóg mówi spośród krzewu, krzew staje się czymś niezwykłym.
Tak samo jest z nami. Kiedy Bóg wchodzi w nasze życie, staje się ono niezwykłe. Gdy ogień Boży zapala się w nas, to my, jak ten krzak na pustyni stajemy się czymś nadprzyrodzonym.
Właśnie tego Bóg chce dzisiaj dla nas. Dlatego miejsce na którym stoimy, jest miejscem świętym; w tym miejscu Pan chce spotkać się z nami, aby życie nasze było ciągłym cudem! Dziś Bóg pragnie dokonać tego świętego dzieła w naszym bezpłodnym, zwyczajnym, codziennym życiu. I nawet jeśli doznaliśmy porażek na wszystkich frontach, Bóg pragnie rozpocząć w nas nowe życie, byśmy mogli wielbić i chwalić Go. " Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. "
Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że należycie do Niego? – mówi apostoł Paweł. Bóg pragnie napełnić nas Duchem Świętym, tak, abyśmy płonęli Jego świętym ogniem. Zastanówmy się, co przekonało Mojżesza, że ogień w płonącym krzaku jest ogniem Bożym? Mogą być różne ognie: może być ogień obcy, ludzki, nie Boży: " Oto wy wszyscy - ostrzega prorok Izajasz - którzy rozniecacie ogień i zapalacie strzały ogniste, wejdźcie w żar waszego ognia i na strzały ogniste, które zapaliliście. Spotka was to z mojej ręki, będziecie leżeć na miejscu kaźni. " (Iz. 50:11).
Taki ogień jest obrzydliwością przed Bogiem. On zawsze prowadzi do cierpienia. Ale ogień z góry, ogień Boży, kiedy go rozpala w naszych sercach Duch Święty, płonie na chwałę Bożą. Wtedy nasze życie staje się cudem, wtedy sławimy Pana! Ten niebiański ogień zmienia nasze życie, staje się światłem wskazującym drogę do Boga, on ogrzewa nas i przywołuje ludzi do Jezusa Chrystusa.
Tak, ogień Boży zmienił naturalne cechy krzewu, który rósł na pustyni. W jaki sposób? Bóg musiał wejść pośród niego. A wtedy to, co jest grzeszne, bezsilne, nie nadające się do niczego, staje się płonącą pochodnią, oświetlają drogę innym. Życie całkowicie oddane Bogu, życie, oświecone ogniem Ducha Świętego, będzie nie tylko radością dla nas, ale także zmieni życie tych, którzy są wokół nas.
Dlaczego nie ma przebudzenia? Dlaczego Kościół Chrystusowy jest w stanie letargu? Dlaczego w Nim są spory? Dlaczego lud Boży rozbiega się do swoich "namiotów"? Dlaczego grzesznicy nie znajdują radości w kręgu chrześcijan? Ponieważ wśród nas nie widać tego osobistego spotkania z Bogiem. Nasz krzak nie płonie dlatego, że nie ma w nim ognia Bożego.
Myliśmy, że sprawować dzieło Chrystusowe można polegając na mądrości ludzkiej, na swoich siłach, bez Bożego namaszczenia, bez mocy Ducha Świętego. Dlaczego Kościół apostolski miał tak wielkie sukcesy, mimo prześladowań i przeciwności ze strony wroga? Dlatego, że On płonął świętym ogniem Bożym. Gdy prości rybacy zaczynali głosić, władcy, kapłani, uczeni w Piśmie i żołnierze słuchali i drżeli.
Kiedy Mojżesz chciał samodzielnie wybawić lud Izraela, nie mając na to polecenia od Boga, to on nie tylko siebie zniesławił, ale i dzieło Boże. Bóg musiał więc zmienić myślenie Mojżesza.
Kiedy my próbujemy coś zmienić swoimi metodami, nie podoba się to Bogu. Nam potrzebny jest Bóg. On musi wejść do naszego serca i w pełni nad nim panować. Właśnie to wydarzyło się w życiu Mojżesza. Pod przewodnictwem Bożym Mojżesz stał się nowym człowiekiem, który wstrząsnął najpotężniejszym państwem świata owego czasu. Z Bogiem Mojżesz mógł czynić cuda! Kiedy Mojżesz wyciągał swoją laskę na ziemią egipską, Bóg kierował jego działaniami. Następował jeden cud za drugim, a wszystko zaczęło się od spotkania Mojżesza z Bogiem w dalekiej pustyni. Tak Bóg możną Swoją ręką wywiódł lud Izraela z Egiptu.
Każdy z nas, jak ten zwyczajny krzew rośnie na pustynnej ziemi. Bóg dziś pragnie dokonać w nas Swój cud. Jeśli tylko Jemu pozwolimy On wykona ten cud w nas. On pragnie, aby Twoje życie było owocne i miłe Bogu.
Jeśli jeszcze nie jesteś zbawiony, to dzisiaj Bóg chce spotkać się z Tobą. Pragnie spotkać się z Tobą sam na sam. Nie myśl, że możesz być zbawiony przyłączając się do tej lub innej denominacji. Twoje życie zmieni się tylko wtedy, gdy otworzysz drzwi Swojego serca Temu, który teraz stoi obok Ciebie, który oddał za Ciebie Swoje życie na Golgocie. Dziś, teraz Jezus Chrystus stoi u drzwi Twojego serca i pragnie spotkać się z Tobą. Chrystus mówi: " Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. " (Obj. 3:20). Kiedy On wejdzie do Twojego serca, usłyszysz te słowa przebaczenia: " Synu, odpuszczone są grzechy twoje. " (Mar. 3:5).
Dziękujmy Bogu za to, że patrząc wstecz na przeżyte dni naszego życia wielu z nas może powiedzieć jak prorok Samuel: "… Aż dotąd pomagał nam Pan. " (1Sam. 7:12). Wspaniałą rzeczą jest, gdy dziecko Boże może zaświadczyć, że i w potrzebie, i w dostatku i radości, w ciężkich próbach, w dniach uroczystych i w chwilach pokusy, w chorobie i zdrowiu - Bóg był zawsze moim wspomożycielem. Możemy wtedy powiedzieć: "… Aż dotąd pomagał nam Pan. " Powinniśmy więc cieszyć się i dziękować Bogu za to, że dał nam duchowe zwycięstwa w przeszłych dniach i latach naszego życia.
Ale w tym samym czasie nie zapominajmy, że to były zwycięstwa dnia wczorajszego. Wraz z pojawieniem się każdego nowego dnia potrzebujemy nowych sił, świeżego napełnienia Duchem Świętym, manny z nieba na dzień dzisiejszy, nowych pouczeń od Pana. Powinniśmy w związku z tym podobnie jak apostoł Paweł zapominając o rzeczach przeszłych biec do przodu. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy zapominać o tym wszystkim co Bóg uczynił dla nas! Mówiąc o zapominaniu o tym, co za nami, mam na myśli to, by nie mieć tendencji do opierania się na przeszłości, aby nie polegać na błogosławieństwach dnia wczorajszego, jako wsparciu dla naszej teraźniejszości i przyszłości; tak, jak Izraelici, którzy nie mogli jeść wczorajszej manny, a musieli zbierać świeżą każdego dnia. Pan nauczył nas modlić się: "… Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj... " (Mat. 6:11).
Za podstawę do dzisiejszych rozważań nad Słowem Bożym chciałbym wziąć jeden przypadek z życia Mojżesza. W jego życiu było to jedno z najważniejszych wydarzeń. Właściwym byłoby powiedzieć, że to wydarzenie było punktem zwrotnym w życiu Mojżesza, męża Bożego. To był ten moment, kiedy Mojżesz miał osobiste spotkanie z Bogiem na pustyni. Mojżesz spotkał Boga twarzą w twarz. Miał wtedy 80 lat.
Minęło już 40 lat od chwili, kiedy odmówił nazywania się synem córki faraona, wolał raczej cierpieć z ludem Bożym. Teraz, kiedy pasł owce swojego teścia Jetry, daleko na pustyni, tam spotkał się twarzą w twarz z Bogiem.
Czterdzieści lat wcześniej Mojżesz nie rozumiał planu Boga. Uważał, że swoimi siłami wybawi lud Boży z niewoli egipskiej. W Bożym planie był zamiar wybawienia Izraela ręką Mojżesza, ale nie metodami Mojżesza, nie tymi drogami, które on uważał za słuszne. I o dziwo największą przeszkodą do realizacji Bożego planu był nie kto inny, jak sam Mojżesz. Z tego powodu Bóg zmuszony był dać lekcję Swojemu słudze, której on nigdy nie zapomni: Mojżesz musiał doświadczyć całkowitej klęski!
Mojżeszowi wydawało się, gdy zabił Egipcjanina że jego współbracia z pewnością zrozumieją, że przez jego ręce Bóg daje im wybawienie. Jednak metody Mojżesza nie były zgodne z wolą Bożą, a więc Bóg nie mógł go błogosławić. Tak nie rozumiany za swoje dobre intencje Mojżesz zmuszony był uciekać z domu faraona, stając się przychodniem w ziemi madiańskiej.
Nie zapominajmy, że dzieło Boga musi wypełnić się Bożymi metodami, a nie ludzkimi. Aby Mojżesz mógł stać się wodzem i wyzwolicielem swojego narodu, on musiał po pierwsze zrozumieć, kim on jest, i po drugie, przyswoić to, że nie powinien pomagać Bogu, gdyż Bóg Sam wypełni Swoje dzieło poprzez niego. Musiał więc nawiązać szczególne relacje z Bogiem; nie brać się za dzieło Boże samodzielnie, a działać słuchając głosu Bożego. Za pośrednictwem Mojżesza Bóg wyprowadził Swój lud z Egiptu! Mojżesz zaś swoimi siłami nigdy nie uczyniłby tego samodzielnie!
W trzecim rozdziale Księgi Wyjścia czytamy: " Gdy Mojżesz pasł trzodę teścia swego Jetry… pognał raz trzodę poza pustynię i przybył do góry Bożej, do Horebu. Wtem ukazał mu się anioł Pański w płomieniu ognia ze środka krzewu; i spojrzał, a oto krzew płonął ogniem, jednakże krzew nie spłonął. Wtedy rzekł Mojżesz: Podejdę, aby zobaczyć to wielkie zjawisko, dlaczego krzew się nie spala. Gdy Pan widział, że podchodzi, aby zobaczyć, zawołał nań Bóg spośród krzewu i rzekł: Mojżeszu! Mojżeszu! A on odpowiedział: Oto jestem! Wtedy rzekł: Nie zbliżaj się tu! Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. Rzekł też: Jam jest Bóg ojca twego, Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, i Bóg Jakuba. Wtedy Mojżesz zakrył oblicze swoje, bał się bowiem patrzeć na Boga. " (IIMojż. 3:1-6).
Czterdzieści lat wcześniej Mojżesz zamierzał wybawić lud Izraela, ale bez pomocy Boga, bez Jego namaszczenia, bez osobistego spotkania z Nim, starał się samodzielnie wypełnić polecenie Boże polegając na własnych siłach, pokazując nawet odwagę i śmiałość. Ale przejmując inicjatywę w swoje ręce on zepsuł plan Boży. Myślał, że może wypełnić wolę Bożą siłą i odwagę ludzką, w konsekwencji okazał się uciekinierem w dalekiej pustyni. Tak, Mojżesz poniósł kompletną klęskę i teraz wyszydzony musiał ukryć się od swoich współbraci. A przecież chciał ich dobra!
Ale Bóg nie zapomniał o Mojżeszu, Bóg go nie opuścił. Minęło czterdzieści lat. Mojżesz spędził te lata na wygnaniu, w ciszy na pustyni.
I wydawało by się, że Bóg wykreślił jego imię ze Swoich planów. Ale nie! Bóg przez te wszystkie lata obserwował go. To była niesamowita lekcja w życiu Mojżesza! Bóg pamiętał o nim i wyznaczył czas i miejsce, aby spotkać się Mojżeszem w dalekiej pustyni. Bóg nie chciał, aby to spotkanie z Mojżeszem nastąpiło w Egipcie, tam Mojżesz był zbyt zajęty.
W Egipcie Mojżesz myślał, że dla wyznaczonej przez Boga misji wystarczy dobre wychowanie i wykształcenie. Powiedziane bowiem jest, że: " Wdrożono Mojżesza we wszelką mądrość Egipcjan, a był dzielny tak w słowach, jak i w czynach. " (Dzieje 7:22). Ale Mojżesz wtedy nie rozumiał, że to nie wszystko. On nie wiedział, że nasza walka nie jest z krwią i ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich. Nam nie przykazano walczyć ze złem cielesnym orężem. Musimy mieć inną moc! Ona musi przewyższać moc naszego wroga. Moc ta musi być nadprzyrodzona, pochodzić od Boga. " Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki mojemu Duchowi to się stanie - mówi Pan Zastępów. " (Zach. 4:6). Mojżesz jednak nie rozumiał tego do czasu, póki nie doznał całkowitej porażki. Słysząc głos z płonącego krzewu Mojżesz pojął, że Bóg nie opuścił go, że Bóg wciąż jednak zamierza użyć go po tym spotkaniu twarzą w twarz w tej dalekiej pustyni. Jak wielkie i dziwne jest Boże miłosierdzie!
Dlaczego Bóg wybrał właśnie ten czas, dlaczego nie przyszedł wcześniej?! Dlatego, że teraz Mojżesz po raz pierwszy w swoim życiu był gotowy wysłuchać to, co powie mu Bóg. Wcześniej sądził, że ma wystarczająco sił, umiejętności, doświadczenia, mądrości, aby wybawić z niewoli lud Izraela. Myślał, że obejdzie się bez szczególnego spotkania z Bogiem. A teraz na dalekiej pustyni, na górze Bożej, uświadomił sobie, że jego doświadczenie, jego siła, jego sposób działania, jego wiedza – wszystko wyczerpało się. Teraz na pustyni, w ciszy, Bóg w końcu z nim rozmawia. Góra Boża, Synaj – to przyznanie się do naszego ubóstwa i napełnienie nas mocą Bożą!
Spotkanie z Bogiem na pustyni był przełomem w życiu Mojżesza. Po tym spotkaniu jego życie zmieniło się całkowicie, nie było już normalne i zwyczajne. Życie nabrało zupełnie nowego znaczenia, stało się nadprzyrodzone. Po spotkaniu z Bogiem w życiu Mojżesza było tak wiele cudów, że życie jego stało się pasmem ciągłych cudów.
Teraz zwróćmy uwagę na to, jak Bóg objawił się Mojżeszowi. Bóg przemówił do Mojżesza spośród krzewu. W tym, że krzew płonął nie było niczego niezwykłego. Na pustyni na palącym niemiłosiernie słońcu można było spodziewać się tego. Wszelki zestarzały, suchy krzew mógł się zapalić. Ale nie to zdziwiło Mojżesza. Mojżesz był zaskoczony faktem, że krzew się nie spala. Gdy podszedł bliżej by przyjrzeć się temu niezwykłemu zjawisku nagle spośród płonącego krzewu usłyszał głos Boga: " Mojżeszu! Mojżeszu!... Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. "
Bóg dokonał cudu: bardzo powszechne zjawisko stało się nadprzyrodzonym, a miejsce, gdzie się zdarzył ten cud, stało się miejscem świętym. Dlaczego? Ponieważ tam był Bóg! Sam płonący krzew nie jest niczym nadzwyczajnym, ale kiedy Bóg mówi spośród krzewu, krzew staje się czymś niezwykłym.
Tak samo jest z nami. Kiedy Bóg wchodzi w nasze życie, staje się ono niezwykłe. Gdy ogień Boży zapala się w nas, to my, jak ten krzak na pustyni stajemy się czymś nadprzyrodzonym.
Właśnie tego Bóg chce dzisiaj dla nas. Dlatego miejsce na którym stoimy, jest miejscem świętym; w tym miejscu Pan chce spotkać się z nami, aby życie nasze było ciągłym cudem! Dziś Bóg pragnie dokonać tego świętego dzieła w naszym bezpłodnym, zwyczajnym, codziennym życiu. I nawet jeśli doznaliśmy porażek na wszystkich frontach, Bóg pragnie rozpocząć w nas nowe życie, byśmy mogli wielbić i chwalić Go. " Zdejm z nóg sandały swoje, bo miejsce, na którym stoisz, jest ziemią świętą. "
Czy nie wiecie, że świątynią Bożą jesteście i że należycie do Niego? – mówi apostoł Paweł. Bóg pragnie napełnić nas Duchem Świętym, tak, abyśmy płonęli Jego świętym ogniem. Zastanówmy się, co przekonało Mojżesza, że ogień w płonącym krzaku jest ogniem Bożym? Mogą być różne ognie: może być ogień obcy, ludzki, nie Boży: " Oto wy wszyscy - ostrzega prorok Izajasz - którzy rozniecacie ogień i zapalacie strzały ogniste, wejdźcie w żar waszego ognia i na strzały ogniste, które zapaliliście. Spotka was to z mojej ręki, będziecie leżeć na miejscu kaźni. " (Iz. 50:11).
Taki ogień jest obrzydliwością przed Bogiem. On zawsze prowadzi do cierpienia. Ale ogień z góry, ogień Boży, kiedy go rozpala w naszych sercach Duch Święty, płonie na chwałę Bożą. Wtedy nasze życie staje się cudem, wtedy sławimy Pana! Ten niebiański ogień zmienia nasze życie, staje się światłem wskazującym drogę do Boga, on ogrzewa nas i przywołuje ludzi do Jezusa Chrystusa.
Tak, ogień Boży zmienił naturalne cechy krzewu, który rósł na pustyni. W jaki sposób? Bóg musiał wejść pośród niego. A wtedy to, co jest grzeszne, bezsilne, nie nadające się do niczego, staje się płonącą pochodnią, oświetlają drogę innym. Życie całkowicie oddane Bogu, życie, oświecone ogniem Ducha Świętego, będzie nie tylko radością dla nas, ale także zmieni życie tych, którzy są wokół nas.
Dlaczego nie ma przebudzenia? Dlaczego Kościół Chrystusowy jest w stanie letargu? Dlaczego w Nim są spory? Dlaczego lud Boży rozbiega się do swoich "namiotów"? Dlaczego grzesznicy nie znajdują radości w kręgu chrześcijan? Ponieważ wśród nas nie widać tego osobistego spotkania z Bogiem. Nasz krzak nie płonie dlatego, że nie ma w nim ognia Bożego.
Myliśmy, że sprawować dzieło Chrystusowe można polegając na mądrości ludzkiej, na swoich siłach, bez Bożego namaszczenia, bez mocy Ducha Świętego. Dlaczego Kościół apostolski miał tak wielkie sukcesy, mimo prześladowań i przeciwności ze strony wroga? Dlatego, że On płonął świętym ogniem Bożym. Gdy prości rybacy zaczynali głosić, władcy, kapłani, uczeni w Piśmie i żołnierze słuchali i drżeli.
Kiedy Mojżesz chciał samodzielnie wybawić lud Izraela, nie mając na to polecenia od Boga, to on nie tylko siebie zniesławił, ale i dzieło Boże. Bóg musiał więc zmienić myślenie Mojżesza.
Kiedy my próbujemy coś zmienić swoimi metodami, nie podoba się to Bogu. Nam potrzebny jest Bóg. On musi wejść do naszego serca i w pełni nad nim panować. Właśnie to wydarzyło się w życiu Mojżesza. Pod przewodnictwem Bożym Mojżesz stał się nowym człowiekiem, który wstrząsnął najpotężniejszym państwem świata owego czasu. Z Bogiem Mojżesz mógł czynić cuda! Kiedy Mojżesz wyciągał swoją laskę na ziemią egipską, Bóg kierował jego działaniami. Następował jeden cud za drugim, a wszystko zaczęło się od spotkania Mojżesza z Bogiem w dalekiej pustyni. Tak Bóg możną Swoją ręką wywiódł lud Izraela z Egiptu.
Każdy z nas, jak ten zwyczajny krzew rośnie na pustynnej ziemi. Bóg dziś pragnie dokonać w nas Swój cud. Jeśli tylko Jemu pozwolimy On wykona ten cud w nas. On pragnie, aby Twoje życie było owocne i miłe Bogu.
Jeśli jeszcze nie jesteś zbawiony, to dzisiaj Bóg chce spotkać się z Tobą. Pragnie spotkać się z Tobą sam na sam. Nie myśl, że możesz być zbawiony przyłączając się do tej lub innej denominacji. Twoje życie zmieni się tylko wtedy, gdy otworzysz drzwi Swojego serca Temu, który teraz stoi obok Ciebie, który oddał za Ciebie Swoje życie na Golgocie. Dziś, teraz Jezus Chrystus stoi u drzwi Twojego serca i pragnie spotkać się z Tobą. Chrystus mówi: " Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli ktoś usłyszy głos mój i otworzy drzwi, wstąpię do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze mną. " (Obj. 3:20). Kiedy On wejdzie do Twojego serca, usłyszysz te słowa przebaczenia: " Synu, odpuszczone są grzechy twoje. " (Mar. 3:5).