RSS

Wybrani przez Boga.


Czy można wiedzieć z całkowitą pewnością, że jest się zbawionym? Czy istnieją wyraźne i niezaprzeczalne dowody na to, że ktoś jest dzieckiem Bożym i że narodził się na nowo. Inaczej mówiąc, skąd ta pewność i brak wątpliwości o swoim powołaniu i wybraniu.          Słowo Boże wyraźnie mówi: " Dlatego, bracia, tym bardziej starajcie się umocnić wasze powołanie i wybranie. To bowiem czyniąc, nigdy się nie potkniecie. " (2Piotra 1:10).        Wielu z nas jest bardzo zaniepokojonych kwestią wybrania, dlatego to pytanie: Skąd mogę wiedzieć, że zostałem wybrany, lub też nie?
Ile dusz potknęło się na tej kwestii.

O wiernych w Tesalonikach apostoł Paweł mógł powiedzieć: " Wiem, umiłowani bracia, że zostaliście wybrani przez Boga. " (1Tes. 1:4). Spójrzmy z jaką pewnością Paweł mówi im, że wie, że oni są wybrani. On w danym przypadku nie musiał powiedzieć tak, jak powiedział do Galacjan: " Boję się, że może nadaremnie mozoliłem się nad wami. " (Gal. 4:11). On nie miał żadnych wątpliwości co do wiernych w Tesalonikach i nie poddawał w wątpliwość ich prawdziwość nawrócenia. Oni mieli wszelkie oznaki ludzi, którzy rzeczywiście narodzili się na nowo.

Zobaczmy, co on im mówi: " Wiedząc, bracia umiłowani przez Boga, że zostaliście wybrani, Gdyż ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania ... " (1Tes. 1:4-5). Spójrzmy, co dalej mówi o nich apostoł Paweł w swoim Liście: " A wy staliście się naśladowcami naszymi i Pana i przyjęliście Słowo w wielkim uciśnieniu, z radością Ducha Świętego, Tak iż staliście się wzorem dla wszystkich wierzących w Macedonii i w Achai. " (1Tes. 1:6-7). Tacy byli wierni w Tesalonikach. Tak więc nie mogło być żadnych wątpliwości co do prawdziwości ich nawrócenia. Dałby Bóg by o każdym z nas można byłoby powiedzieć takie słowa.

My musimy zawsze mieć na uwadze i pamiętać o tym, że w zbawieniu człowieka odpowiedzialne są dwie strony: po pierwsze - grzesznik, słuchający Słowo, a także ten, który niesie mu dobrą nowinę. Gdy oczekiwanych rezultatów nie widać, to w wielu przypadkach za takie niepowodzenie obwiniany jest głoszący Słowo. Mówi się, że nie głosił z przekonaniem, jakby mówił inny brat to dusze nawróciłby się do Pana.                                Tak, niestety istnieje taka możliwość. Czasami ten niedostatek siły podczas głoszenia i brak namaszczenia Duchem Świętym są na tyle widoczne, że niewątpliwie winny takiego stanu rzeczy jest sam głoszący.

Ale powiedziawszy to, my nie możemy zapominać o odpowiedzialności drugiej strony, a mianowicie - grzesznika słuchającego Słowo. Jak on przyjmuje to, co słyszy? Zwiastowana Ewangelia może być nie tylko w Słowie, ale także w mocy i w Duchu Świętym i z wielką siłą przekonania. Jeśli zaś, jak mówi Słowo Boże: usłyszane słowo nie zostało powiązane z wiarą tych, którzy je słyszeli, wtedy ono nie przyniesie im żadnej korzyści. (Hebr. 4:2). Tak więc należy zwrócić uwagę i na jedną i na drugą stronę.

Biorąc więc pod uwagę odpowiedzialność tego, który słucha Słowa Bożego chciałbym dziś za podstawę rozważania wziąć 5 werset 1 rozdziału 1 Listu do Tesaloniczan: " Gdyż ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania … " (1Tes. 1:5).                                                             Z powyższego wersetu widzimy, jak reagowali Tesalończycy, gdy Paweł głosił im dobrą nowinę. Jak oni przyjęli to, co usłyszeli?                                                                                   Głoszone Słowo przyniosło im korzyść, ponieważ połączyli je z wiarą. Dlatego Paweł mógł im powiedzieć: " Ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania … " (1Tes. 1:5).

Słuchających Słowo można podzielić na trzy kategorie: tych, którzy odnoszą się do Ewangelii, jak do jakiejś wymyślonej przez człowieka teorii, czyli dla nich ona znaczy tyle co ludzkie słowa.                                                                                                                                        Druga kategoria to tacy słuchacze do których Ewangelia wnika głębiej, ona nawet porusza głębię ich duszy i o nich można powiedzieć, że zwiastowanie doszło do nich nie tylko w Słowie, lecz i w mocy.                                                                                                                           Ale jest jeszcze inna kategoria słuchaczy. Do nich głoszona Ewangelia dochodzi nie tylko w Słowie i w mocy, ale i w Duchu Świętym i dlatego z wielką siłą przekonania.

Dziś z Bożą pomocą chciałbym pokrótce przyjrzeć się tym trzem kategoriom słuchaczy którym głoszona jest Ewangelia.                                                                                                             W zasadzie to już Chrystus odniósł się do nich w Swojej przypowieści o siewcy rozrzucającym ziarno na rolę. Z przykrością jednak należy stwierdzić, że do niektórych ludzi dobra nowina dochodzi nie w większym stopniu niż jakiekolwiek inne słowo. Dla nich jest to tylko zbiór słów nie mających żadnego znaczenia. Są to ludzie, których serca Chrystus w przypowieści przyrównał do twardej, udeptanej drogi. Gleba, jak uczy przypowieść była twarda, mocno udeptana nieustannym ruchem ludzi i zwierząt. Ziarna leżały nieprzykryte ziemią i dlatego zostały zjedzone przez ptaki. O nich Zbawiciel powiedział: " Do każdego, kto słucha słowa o Królestwie i nie rozumie, przychodzi zły i porywa to, co zasiano w jego sercu: to jest ten, kto jest posiany na drogę. " (Mat. 13:19).

To są ci, którzy zostali posiani na drodze. Do nich zwiastowana Ewangelia doszła tylko w Słowie. Ziarno może być najlepszej jakości, ale to nie wystarczy, jeśli ziemia nie jest zaorana. Tam ziarno nie wykiełkuje. Taki jest stan człowieka, który nie przyjmuje głoszonego Słowa jako Słowa Bożego. Jego nie dotyka ani miłość Boża, nie boi się on ani Sądu Ostatecznego ani wiecznego potępienia. Serce jego stwardniało i nie słyszy głosu Bożego i nie jest otwarte na działanie Ducha Świętego. Może on być zachwycony krasomówstwem głosiciela, ale prawda dla niego pozostaje martwą literą. Jest to jedna kategoria ludzi z tej przypowieści.

Ale jest też inna kategoria słuchaczy do których dobra nowina przenika nie tylko w Słowie, lecz i w mocy. Innymi słowy, w przeciwieństwie do pierwszej grupy słuchaczy u nich Słowo wywołuje reakcję. Ono w większym lub mniejszym stopniu wpływa na nich. Ci ludzie słuchając Słowa mogą wyrażać skruchę nawet do łez, są gotowi zmienić swój obraz życia, są w pełni zdeterminowani by zacząć się modlić i czytać Słowo Boże. Gotowi są nawet przyznać swoją grzeszność i duchowe ubóstwo, ale ich łzy i dobre intencje podobne są do znikającej porannej rosy, są bardzo krótkotrwałe. Spojrzawszy na siebie w lustrze Słowa, oni odchodzą natychmiast, zapominając o tym co słyszeli.

Do tej samej grupy należą i ci, którzy przejawiają uczucie radości i zachwytu, gdy słuchają Słowa, ale niestety te emocje są również mimolotne. Kochani, łzy i uczucie radości to jeszcze nie dowód, że Słowo w pełni dokonało przemiany w duszy ludzkiej.
W teatrze ludzie także płaczą, radują się i zachwycają. I cóż z tego.                                        Serca takich słuchaczy Pan przyrównał do gleby kamienistej i ziemi, która jest już zasiana innym ziarnem. Zasiane na kamienistym podłożu oznacza tego, mówi Chrystus, który słucha Słowa i natychmiast z radością je przyjmuje. Ale on nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przychodzi ucisk lub prześladowanie z powodu Słowa, wnet się gorszy.        Tak, cienka warstwa ziemi na powierzchni skały lub kamienia spowodowało, że gleba była ciepła i wilgotna, ale niestety było to tak zwodnicze. Ziarna, które padły w tak urodzajną na pierwszy rzut oka glebę bardzo szybko wzrastają, dlatego taki człowiek na początku jest bardzo wrażliwy, przyjmuje Słowo z entuzjazmem, ale niestety rezultaty są opłakane. Gdy nie ma miejsca na korzenie to wyrastający w słońcu kiełek, usycha.

Takich słuchaczy można mylnie uznać za szczególnie, szczerze pokutujących grzeszników. Oni szybko reagują na Słowo i na moc głoszonego im Słowa. Ich ogarnia nagły strach i drżą, jak Feliks, gdy słyszą Słowo, lub jak król Agrypa są nieomal przekonani by zostać chrześcijanami, albo jak Festus dotknięci mocą Słowa, odrzucają je.                                          O takich słuchaczach można powiedzieć, że do nich Ewangelia przychodzi nie tylko w słowie, lecz i w mocy. W nich Słowo wywołuje określoną reakcję, ono ma wpływ na nich, ale całe nieszczęście jest w tym, że na tym kończy się Jego działanie. Naturalne uczucie, które na pierwszy rzut oka jest zbieżne z duchowymi emocjami, wywołane jest mocą Słowa, ale nie będąc utwierdzone wiarą, ma tylko tymczasowy wpływ na słuchającego.

Do tej kategorii słuchaczy należą ci, których Chrystus przyrównał do tych, którzy są posiani między ciernie. W tym jest ich całe nieszczęście. Ta gleba nie jest oczyszczona z chwastów. O niej nie można powiedzieć, że jest twarda lub kamienista. Wręcz przeciwnie, ona jest płodorodna, ale z jednym niedostatkiem, na niej rozsiało się zbyt wiele chwastów. Ta ziemia przyniosła by plon, gdyby na niej tak bujnie nie rosły chwasty.                                                 Tak Chrystus przedstawił nam człowieka, który chce poznać prawdę a nawet jest w stanie ją przyjąć i zaakceptować. Ale obarczony troskami o rzeczy ziemskie z czasem wszystko co Boże i wieczne odkłada na drugi plan.

Ale jest jeszcze trzecia kategoria słuchających Ewangelię. Do nich dochodzi ona nie tylko w Słowie i w mocy, ale także w Duchu Świętym. Takich słuchaczy Chrystus przyrównuje w Swojej przypowieści do dobrej ziemi.                                                                              Osobliwością tej dobrej ziemi jest to, że jej właściciel zadbał o to, aby na niej nie zostało rozsiane żadne inne, tylko dobre ziarno. Mówiąc tę przypowieść Pan chce byśmy zrozumieli, że po to, aby usłyszane Słowo było skuteczne i przyniosło owoce w życiu, konieczne jest, aby nasze pole, to znaczy, nasze serce było całkowicie poddane działaniu Ducha Świętego. Tylko On może zmiękczyć, oczyścić i przygotować je do przyjęcia ziarna Słowa.

Chrystus powiedział, że Duch Prawdy przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. Tylko Duch Święty może ożywić martwego z powodu grzechu człowieka.
Jak to uczyni? Nie wiemy. Tajemnica to wielka. " Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie … " (Jana 3:8).                                          Nie da się opisać jednoznacznie narodzenia z Ducha, ale kochani, ten, kto narodził się z Ducha, on o tym wie. Dusza, która narodziła się na nowo ma pewność przez wiarę w Słowo Boże tego, że narodziła się na nowo.

O Tesaloniczanach powiedziane jest, że ich narodzenie z Ducha było z wielką siłą przekonania. Oni byli w pełni przekonani, że są zbawieni, a więc także tego, że są wybrani przez Boga. I przy tym nie tylko oni byli pewni swego zbawienia, ale także i Paweł: " Wiem, umiłowani bracia, że zostaliście wybrani przez Boga. Gdyż ewangelia zwiastowana wam przez nas, doszła was nie tylko w Słowie, lecz także w mocy i w Duchu Świętym, i z wielką siłą przekonania … " (1Tes. 1:4-5).                                                                                                     Byli zbawieni, ale co więcej, byli pewni swego zbawienia. U nich nie było najmniejszych wątpliwości w tym, że Bóg poprzez Jezusa Chrystusa przyjął ich i że są Jego dziećmi. Do nich dobra nowina doszła z wielką siłą przekonania, z wielką ufnością. Albowiem tak mówi Pan: " … w ufności leży wasza siła … " (Iz. 30:15).                                                                          To byli wierni, których plony pomnożyły się nie tylko trzydziestokrotnie lub sześćdziesięciokrotnie, ale stokrotnie. Stali się oni wzorem dla wszystkich wierzących zamieszkujących wokół nich. Jak mówi Paweł: " … od nich rozeszło się Słowo Pańskie nie tylko w Macedonii i w Achai, ale też wiara ich w Boga rozkrzewiła się na każdym miejscu..." (1Tes. 1:8).

Jeśli jeszcze nie słyszałeś dobrej nowiny, to wiedz, że właśnie teraz dotarła ona do Ciebie. Czy Duch Prawdy znajdzie w Tobie dobrą glebę, w której posiane ziarno przyniesie owoce życia wiecznego? To wszystko zależy od tego, jak przyjmiesz dzisiaj to Słowo Boże.            Przypowieść mówi, że grzesznik przyjmując Słowo w swoje serce dobrze czyni duszy swojej. Jedynym dobrym uczynkiem, który jesteś w stanie teraz uczynić, to pozwolić Duchowi Świętemu, aby dokonał Swojego dzieła w Twoim sercu. On uświadomi Ci Twój grzech, wskaże Ci drogę do upamiętania, dając do zrozumienia, że wiarą w Jezusa Chrystusa możesz być w pełni usprawiedliwiony. On to uczyni, tylko potrzebuje Twojego pełnego oddania.                                                                                                                                               Niech Pan pomoże Ci uczynić to teraz.

Napełniajcie się Duchem.


Czy dziecko Boże może napełniać się Duchem Świętym? Słowo Boże wyraźnie stwierdza: "... bądźcie napełnieni Duchem." (Ef 5:18). Tak, są niestety tacy, którzy twierdzą, że to nie dotyczy nas, ponieważ my wszyscy w momencie narodzenia na nowo otrzymaliśmy Ducha i nie ma potrzeby już się napełniać. Zgodzić się z tym stanowiskiem, znaczyłoby - zaprzeczać jasnemu nauczaniu Słowa Bożego o konieczności takiego przeżycia. Z drugiej strony jest wiele szczerych, spragnionych dusz, które latami przebywają w duchowym ubóstwie. Stale, tak, to trzeba powiedzieć, w modlitwie wołają do Boga i proszą o napełnienie Duchem, a wszystko u nich pozostaje, jak gdyby bez zmian.

Jak więc mamy szukać tej pełności? Czy jest inne wyjście z tego położenia? Jak to doświadczyć w praktyce? Odpowiedź znajdujemy w Słowie Bożym.
Po pierwsze, weźmy to miejsce w pierwszym Liście do Koryntian w rozdziale 6:19-20 werset, gdzie Paweł zwraca się z pytaniem do członków zboru w Koryncie: " Czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was i którego macie od Boga, i że nie należycie też do siebie samych? Drogoście bowiem kupieni … "                                              Ale po co jest nam dany Duch Święty? Na to pytanie znajdujemy odpowiedź w tym samym wersecie: " Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga. " (1Kor. 6:20).                                                                                                                  Zwróćmy uwagę co jest powiedziane? Wysławiajcie Boga - oto tajemnica. Zacznij chwalić Boga, przez co pozwolisz działać darom Ducha Świętego, które masz od Boga.

W Liście do Efezjan jeszcze wyraźniej stwierdzona jest ta prawda, napisano: " Bądźcie pełni Ducha. " I natychmiast dalej powiedziane jest, w jaki sposób: " Rozmawiając z sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu, Dziękując zawsze za wszystko Bogu i Ojcu w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa. " (Ef. 5:18-20).

Tutaj jest odpowiedź na Twoje pytanie, drogi przyjacielu. Chcesz się napełniać Duchem Świętym? Wtedy zacznij chwalić, śpiewać i dziękować Bogu. A gdy przyniesiesz Mu tę ofiarę chwały, wtedy On uczyni resztę - zamieni Twoje pochwały w pełnię Ducha Świętego. Do tej pory przychodziłeś, jak żebrak z wyciągniętą ręką, błagałeś, płakałeś i prosiłeś: " Daj, daj, Panie! " Twój smutek nie zamieniał się w radość i być może stałeś się jeszcze bardziej zniechęcony. Przestań błagać, nie jesteś przecież żebrakiem, lecz dzieckiem Bożym, synem lub córką Króla Królów! Wysławiaj i chwal Pana, za wszystko i zawsze dziękuj Mu, a ujrzysz, że Pan napełni Cię mocą Ducha Świętego. Chwała Mu za to na wieki!

Ale ktoś zapyta: jak to może się stać? Nie wiem jak, ale wiem, że u Boga żadne słowo nie pozostaje nie spełnione. Nie wiem na przykład, jak głoszone Słowo dociera do serca grzeszników, ale Bóg każe mi iść i głosić Jego Ewangelię: " Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony ..." Jak głoszone Słowo przemienia się w moc Bożą ja nie wiem.              Tak było powiedziane do proroka Ezechiela w Starym Testamencie: " Prorokuj nad tymi kośćmi i powiedz do nich: Kości wyschłe! Słuchajcie słowa Pana! " (Ez. 37:4).                        Czy polecenie kościom by słuchały może ożywić martwe kości? Czy wyschłe kości mogą same to uczynić? Ale następuje cud. Bóg posyła Ducha Świętego poprzez powiedziane Słowo i wyschłe, martwe kości - budzą się do życia.

Kochani, nie naszą rzeczą wiedzieć, jak to się dzieje, to jest dzieło Boże, On dokonuje tego cudu. Naszym zadaniem jest - wypełnić to, co On powiedział. To jest właśnie posłuszeństwo wiary. Naszą powinnością jest iść i głosić, a Bożą - zbawić. Taki jest Boży porządek.                                                                                                                                         Weźmy przykład z Ewangelii. Pierwszy cud dokonany przez Jezusa w Kanie Galilejskiej, gdy zamienił wodę w wino. Pamiętamy, jak w czasie wesela zabrakło wina i Maria rzekła do Jezusa: " Nie mają już wina. " I co kazano czynić sługom? Iść i kupić lub pożyczyć wina od sąsiadów? Nie. Było sześć stągwi o pojemności około 140 litrów. I Chrystus rzecze im: "Napełnijcie stągwie wodą", choć prosili o wino. To było wszystko, co należało im uczynić, aby otrzymać to, o co prosili.

Ktoś zapyta: co jest wspólnego między wodą i winem, a napełnieniem Duchem? Mówisz: Nie rozumiem, w jaki sposób moje wysławianie i dziękczynienie Bogu może przemienić się w napełnienie Duchem Świętym? Ty nie musisz tego rozumieć. Ważne jest, byś czynił to, co Pan Ci każe. Zacznij czynić to teraz, z całego serca. Bez względu na to, jakie są Twoje odczucia. Najważniejsze, to zaczni chwalić Boga z całego swego serca. Otwórz usta i wysławiaj Go. Dziękuj Mu za wszystko. I nie przestawaj. Słowo Boże głoś zawsze, w każdym czasie i we wszelkich okolicznościach życia. Czyń to z całą starannością. Przynoś Mu wiadro za wiadrem wody chwały i uwielbienia, a On przemieni tę wodę w wino radości i pełni Ducha Świętego. Chwała Mu za to!                                                                                                  Pan nie prosi u Ciebie tego, czego nie posiadasz i nie wymaga tego, czego nie ​​możesz uczynić. On mówi Ci, byś wykorzystywał to, co masz i czynił to, co możesz. Nie musisz wiedzieć ani " dlaczego ", ani " jak " i " kiedy ", ale tylko chwalić Go i dziękować Mu. Odpowiedzialny jesteś tylko za to, co On od Ciebie prosi, a On uczyni resztę. Ta reszta będzie nieporównywalnie większa nawet od tego, o co mogłeś prosić lub o czym mogłeś pomyśleć.

A jeśli jesteś jednym z tych, którzy nie są jeszcze zbawieni, to Tobie głoszę to Słowo: "Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony." To wszystko. Woda, którą możesz wlać w swoje naczynia, to Twoja wiara, a Pan uczyni resztę. On przemieni tę wodę wiary w wino zbawienia.                                                                                                                                   Niech Pan Ci w tym dopomoże.

Wiara, która zbawia.


Trzy ewangelistów: Mateusz, Marek i Łukasz - opisują przywrócenie do życia dwunastoletniej dziewczynki, córki Jaira, przełożonego synagogi i uzdrowienie kobiety, która od 12 lat cierpiała na krwotok. Te dwa cuda uzdrowienia miały miejsce w tym samym czasie.
W tym rozważaniu chciałbym jednak zwrócić większą uwagę na kobietę, która od 12 lat cierpiała na nieuleczalną chorobę, a która w jednej chwili został uzdrowiona. I cud ten wydarzył się, gdy Jezus szedł do domu Jaira by uzdrowić jego umierającą córkę.

W Ewangelii Mateusza, w rozdziale 9, poczynając od 18 wersetu czytamy: " ... oto pewien przełożony [synagogi] przyszedł, złożył mu pokłon (Jezusowi) i rzekł: Córka moja dopiero co skonała, lecz pójdź, połóż na nią swą rękę, a ożyje. I wstał Jezus, i poszedł za nim wraz z uczniami swymi. A oto niewiasta, która od dwunastu lat cierpiała na krwotok, podeszła z tyłu i dotknęła się kraju szaty jego. Mówiła bowiem do siebie: Bylebym się tylko dotknęła szaty jego, będę uzdrowiona. A Jezus, obróciwszy się i ujrzawszy ją, rzekł: Ufaj, córko, wiara twoja uzdrowiła cię. I od tej chwili niewiasta była uzdrowiona. " (Mat. 9:19-22).

Dalej czytamy o tym, że gdy Jezus jeszcze mówił " … nadszedł ktoś od przełożonego synagogi, mówiąc: Umarła córka twoja. ", a następnie dodaje: " nie trudź już Nauczyciela. Jezus zaś, usłyszawszy to, odpowiedział mu: Nie bój się, tylko wierz, a będzie uzdrowiona." (Łuk. 8:49-50). Następnie dowiadujemy się jak Jezus wszedłszy do domu przywrócił do życia córkę Jaira.                                                                                                                                  Tak oto w krótkim odstępie czasu na oczach ludu Jezus dokonał dwóch cudów: przywrócił do życia dwunastoletnią córkę Jaira i uleczył kobietę, która cierpiała od 12 lat z powodu krwotoku.

Wyobraźmy sobie te dwa domy, oba znajdują się w mieście Kafarnaum. Jeden, to dom przełożonego synagogi - Jaira, który według wszelkiego prawdopodobieństwa był położony w lepszej części miasta, niedaleko od synagogi. Drugi dom, w którym żyła nieznana kobieta położony był prawdopodobnie w biedniejszej części tego samego miasta. Dwanaście lat wcześniej, przyjaciele i sąsiedzi przyszli pogratulować Jairowi i jego żonie narodzin córki i wyrażali swoją radość widząc tę słodką istotę. Dwanaście lat wcześniej, być może w tym samym dniu, w innym domu, w którym mieszkała kobieta, przyszło nieszczęście. Obudziwszy się ze snu kobieta z przerażeniem stwierdziła, że ​​leży w kałuży krwi. I od tego strasznego dnia nieuleczalna choroba, krwotok, nękała tę biedną kobietę.

Jaki wielki kontrast: w jednym domu - radość, wesołość, narodziny nowego życia, a w drugim domu - płacz, tragedia i beznadzieja. Zdrowie i choroba! Szczęście i smutek! W domu Jaira wszystko doskonale: każdy nowy ranek przynosi nową radość, rośnie ukochana córeczka, otoczona opieką, miłością i skupiająca na sobie uwagę rodziców i przyjaciół. I to błogie poczucie szczęścia trwało 12 lat.                                                                                             Ale jak mrocznymi, ponurymi, smutnymi i gorzkimi było te 12 lat w życiu kobiety cierpiącej z powodu krwotoków. Po pierwsze, została wykluczona ze społeczeństwa, ponieważ jej choroba spowodowała, że według Prawa Mojżeszowego uchodziła za nieczystą. Ponadto, zdaniem większości ludzi jej choroba była bezpośrednim skutkiem jej grzechu. Tak więc, oprócz cierpienia fizycznego kobieta stale doznawała i moralnego upokorzenia.
Mało prawdopodobne jest by ktoś inny poza tą chorą kobietą mógł wyobrazić sobie, jak bolesne i ciężkie było te 12 lat jej życia! Były to lata cierpienia, upokorzenia, strachu i przytłaczającego poczucia winy. Co więcej, w ciągu tych 12 lat męki wydała na lekarzy cały swój majątek, ale żaden z nich nie mógł jej pomóc. Ewangelista Marek pisze, że czuła się jeszcze gorzej.

A teraz po tak długim okresie cierpienia ta kobieta usłyszała o Jezusie! Och, co za radość. On moją jedyną nadzieję! On mnie uleczy! W tej kobiecie zrodziła się wiara w uzdrowienie! I czym więcej ona myślała o Jezusie, tym bardziej wzmacniała się jej wiara. Ale jak mam Go znaleźć, gdzie Go spotkam, jak zbliżyć się do Niego? - myślała kobieta.
I oto nadszedł ten pamiętny dzień, gdy Jezus pojawił się w mieście. Za Nim szły tłumy ludzi. Jak do Niego podejść? A kim jest ten człowiek, który idzie blisko Jezusa? On płacze i błaga Jezusa, aby poszedł do jego domu. "Panie, moja jedyna córka umiera, pospiesz się..." To Jair, upadłszy u stóp Jezusa błaga Go.                                                                                 Dwanaście lat w jego domu była radość, a teraz ta radość zgasła - co za tragedia! Obłok śmierci zawisł nad domem Jaira, pośpiesz się Panie! " Córeczka moja kona, przyjdź, włóż na nią ręce, żeby odzyskała zdrowie i żyła. " – drżącym, pełnym smutku głosem błaga Jezusa. (Mar. 5:23).

A ta biedna kobieta widząc Jezusa w towarzystwie tak ważnej osoby, widząc, jak ze wszystkich stron ciśnie się na Niego tłum, myślała tylko o jednej rzeczy: jak zbliżyć się do Niego, jak nie przegapić teraz tej wyjątkowej okazji, ponieważ On jest blisko. Z trudem przeciska się przez żywą ścianę ciekawskich ludzi starając się ukradkiem przybliżyć z tyłu do Jezusa i przez cały czas powtarzając te słowa: " Jeśli się dotknę choćby szaty jego, będę uzdrowiona. " (Mar. 5:28).
I powiedziane jest, że jak tylko dotknęła się szat Jezusa " natychmiast ustał jej krwotok, i poczuła w ciele, że została wyleczona z tej udręki. " (Mar. 5:29).
Co uzdrowiło tę kobietę? Szaty Jezusa? Lub dłonie kobiety, którymi dotknęła się Jego szat? Sam Pan odpowiada na to pytanie. Mówi kobiecie: " ... Ufaj, córko, wiara twoja uzdrowiła cię! " (Mat. 9:22).

Tak, ta kobieta miała wiarę, wierzyła, że ​​jeśli tylko dotknie skraju szaty Jezusa to zostanie uzdrowiona. Jaka wielka, zdumiewająca wiara u tej biednej, chorej kobiety! Niemniej jednak, jeśli przyjrzymy się bliżej, to jej wiara choć była prawdziwa nie była bez skazy i choć kobieta otrzymała to, co pragnęła, to nie było wszystko, co Pan chciał jej dać.
Jaka to była skaza na jej wierze? Jej wiara ograniczała się jedynie do tego, że kobieta szukała uzdrowienia fizycznego, uzdrowienia swego ciała. Cierpienia fizyczne, beznadziejna, stan przygnębienia doprowadziło ją do rozpaczy. I właśnie ta rozpacz przywiodła kobietę do Jezusa.                                                                                                            To samo widzimy u Jaira. Tylko wtedy, gdy śmierć zapukała kościstą ręką do drzwi jego szczęśliwego domu, on pada u stóp Jezusa i błaga o pomoc.                                                  Chwała Bogu za te próby i doświadczenia, które powodują to, że musimy zwrócić się do Jezusa, jeśli już nic innego nie może nas przywieść do Niego!

Przy tym Boże miłosierdzie jest tak wielkie, że ​​On przyjmuje nas z taką niedoskonałą, samolubną wiarą. Bóg przyjmuje naszą małą, niedoskonałą wiarą i daje nam nie tylko w zależności od naszej wiary, ale o wiele więcej niż to, o co prosimy lub wyobrażamy sobie. Taki miłościwy jest nasz Pan!                                                                                                              Jeśli On nie może przywieść nas w jeden sposób, to znajdzie inne sposoby dotarcia do naszego serca. On dopuszcza wszelkiego rodzaju próby w naszym życiu, przez które z pewnością przyciągnie nas do Siebie.

Pan chciał dać tej kobiecie o wiele więcej niż mogła sobie życzyć. Dał jej uzdrowienie fizyczne, ale Jego pragnieniem było, dać jej i zbawienie duszy, aby stała się dzieckiem Bożym.
Niedoskonałość wiary u tej kobiety widzimy w tym, że ona nie tyle była zainteresowana osobą Chrystusa, jak tym, aby otrzymać od Niego uzdrowienie od choroby. I nawet to uzdrowienie postanowiła otrzymać od Niego ukradkiem. Dlatego brnie przez tłum ludzi, aby tylko dotknąć Jego szaty. A gdy poczuła w ciele, że osiągnęła pożądany cel, skrywa się wtapiając się w tłum.

Jeśliby na tym zakończyła się historia uzdrowienia tej kobiety, to ona mogłaby stwierdzić, że szaty Jezusa i jej dotyk uleczyły ją. A Zbawiciela ona by tak i nigdy osobiście nie poznała. Tak, u niej pozostałby wielki szacunek dla Chrystusa, ona by wiedziała o Jego mocy, ale nie poznałaby Go osobiście!
Niedoskonałość jej wiary widzimy jeszcze w tym, że jej wiara była oparta na przesądach. Myślała i wierzyła, że jedno dotknięcie do szaty Jezusa może ją uleczyć. A co się tyczy woli Chrystusa, Jego miłosierdzia i miłości, o tym ona nie pomyślała.

I teraz jest wielu ludzi, którzy uważają, że pozyskają coś boskiego, co uleczy, uspokoi sumienie skalane grzechem, poprzez jakiś fizyczny dotyk. Idą do kościoła, z czcią stawiają świecę, myśląc, że ta paląca się świeca jest w stanie odkupić ich grzechy lub że dotykając pozłacanego krzyża, ikony lub oddając wiele pokłonów otrzymają spokój i ukojenie dla swojej duszy. Prawdą jest, że w tych czynnościach jest jakaś doza wiary, ale nie wiary, która zbawia.
Chrystus mówi: " Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie. " (Mat. 11:28-30).

Pan chce, byśmy przyszli do Niego, byśmy poznali Go osobiście, poznali Jego wolę, Jego miłosierdzie, Jego miłość, byśmy szukali zbawienia naszych dusz w Nim, a nie w jakimś przedmiocie, nie ważne, jak świętym mógłby się on nam wydawać.                                              Jak wiele niepotrzebnej uwagi przywiązujemy do zewnętrznych, widocznych rzeczy, jak np. różne obrzędy, rytuały, tradycje, obrazy, kościoły, wyznania, organizacje, związki, a zaniedbujemy to co najważniejsze - naszego Pana i Zbawiciela.

Co skłoniło kobietę podejść z tyłu, jakby ukradkiem do Jezusa, a nie bezpośrednio, jak uczynił to Jair? Fakt, że wiara tej kobiety była silna i prawdziwa, nie ma co do tego wątpliwości. Gdy dotknęła się szat Jezusa, On natychmiast rozpoznał, że ktoś z wiarą dotknął się Go.
Inni nie zauważyli: oni nie widzieli różnicy. Jaka ogromna różnica jest między naciskiem ciekawskiego tłumu, a dotykiem z wiarą!
W tym momencie, gdy kobieta dotykała szat Jezusa, Pan poczuł, że moc uszła z Niego i powiedział: " Kto się mnie dotknął? " (Mar. 5:31). Czy Chrystus nie wiedział kto? Oczywiście, że wiedział. Tak więc po co to pytanie?

To pytanie jest podyktowane miłością Jezusa do tej kobiety. Chrystus nie chciał pozostawić jej nie dając jej możliwości otrzymania pełnego błogosławieństwa. Dlatego Swoim pytaniem On spowodował, że kobieta złożyła publiczne wyznanie wiary, choć była pełna strachu i poczucia winy.                                                                                                                           Ewangelista Marek mówi: " Wtedy owa niewiasta z bojaźnią i drżeniem, wiedząc, co się jej stało, przystąpiła, upadła przed nim i wyznała mu całą prawdę. " (Mar. 5:33). Podejść otwarcie do Jezusa bała i wstydziła się: ona bała się Jego gniewu, ponieważ zgodnie z Prawem, każdy, kogo dotknęła, stawał się " nieczystym ".                                                          Ale Jezus chciał by poznała Go jako Swojego Zbawiciela. Ona nie spowodowała, że Jezus stał się " nieczystym ", lecz dotykając Go oczyściła siebie. A gdy kobieta wyznała wszystko i powiedziała całą prawdę wtedy Chrystus powiedział jej te pełne miłości słowa: " Córko, wiara twoja uzdrowiła cię! " (Mar. 5:34).                                                                                    Jezus nie tylko uzdrowił jej ciało, ale zbawił jej duszę. " Idź w pokoju! " - powiedział jej. Idź w pokoju i miej pokój we Mnie: " To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat. " (Jana 16:33). Tak Chrystus mówił do swoich uczniów i te słowa teraz odnosiły się do tej kobiety "Odwagi, córko"! Jesteś teraz córką Króla Królów. Nie Jego szaty i nie jej dotyk uzdrowiły ją, ale wiarą w Chrystusa ona ma teraz życie wieczne!

Nie myśl, że przypadkowo czytasz to rozważanie. To nie jest przypadek. Teraz Pan puka do Twojego serca, On mówi osobiście do Ciebie. Nie wiem, jakie było Twoje ostatnie 12 lub 10 lub 5 lat. Być może były one podobne do 12 lat kobiety, która żyła w strachu, cierpieniu i chorobie, a może były najszczęśliwszymi i najbardziej udanymi latami? Ale dziś być może jesteś w rozpaczy i nie widzisz drogi wyjścia ze swojej sytuacji ... Twoja sytuacja jest beznadziejna!
Być może podobnie, jak ta kobieta wiele razy przez te lata chodziłeś do różnych tzw. "uzdrowicieli duszy" , którzy obiecali uzdrowienie. Ile to razy próbowałeś wszelkiego rodzaju środków! A wszystko na próżno. Jest wielu fałszywych pocieszycieli do których ludzie idą w poszukiwaniu spokoju swojej duszy. Jedni z nich oferują jeden środek, inni drugi. Mówią, że jeśli wypełnisz jakieś prawo lub obrzęd, to znajdziesz spokój własnej duszy. A ludzie, którzy znaleźli się w beznadziejnej sytuacji szukają wybawienia w kimś lub czymś, ale nie w Chrystusie. O nich można powiedzieć to samo, co o tej kobiecie: " Dużo ucierpiała od wielu lekarzy, i wydała wszystko, co miała, a nic jej nie pomogło, przeciwnie, raczej jej się pogorszyło. " (Mar. 5:26).

Wielu ludzi dzisiaj interesuje się, a nawet jest uzależnionych od czarnej magii, okultyzmu, telepatii, parapsychologii, magii ... Jak łatwo i sprytnie wpadają w chytre łapy zwodziciela i oszusta - diabła, oferującego sukces, duchowy pokój i spokój. Ale ten zwodziciel nie mówi im, że ten, kto wchodzi z nim w kontakt, wpada prosto w jego sieci.
Tak więc ta trudna sytuacja w której się znajdujesz, mój przyjacielu, może być dla Ciebie zarówno największym błogosławieństwem , jak i przekleństwem. Wszystko zależy od tego, do kogo Ty zwrócisz się ze Swoim problemem.                                                                               Jeśli pójdziesz do tzw. " uzdrowicieli duszy " zgubisz duszę Swoją, a jeśli pójdziesz do Jezusa - zyskasz zbawienie. Pierwsi prowadzą Cię do piekła, do wiecznego oddzielenia od Boga, na wieczne męki; Jezus daje radość zbawienia, odpuszczenie grzechów i życie wieczne.

Wiedz przyjacielu, że wiara w Jezusa Chrystusa - to nie tylko najłatwiejsza i najpewniejsza drogą do zbawienia, ale to – jedyna droga! " Uwierz w Pana Jezusa, a będziesz zbawiony. " - mówi Słowo Boże. Jeśli ktoś Ci mówi, że oprócz wiary masz dodatkowo uczynić coś jeszcze, że zbawienie jedynie wiarą jest niemożliwe, to jest to oszustwo diabła. Do czystej, świętej krwi Jezusa Chrystusa nie trzeba nic dodawać, aby być oczyszczonym z grzechu! Tylko Jego Święta krew obmywa, uwalnia i czyni grzesznika czystym i sprawiedliwym przed obliczem Boga!

A czego Bóg oczekuje od Ciebie? Jednego: abyś Ty uwierzył, że to prawda, bo tak On powiedział w Swoim Słowie. " Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości. " (1Jana 1:9)

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.