RSS

Dlaczego Jezus Chrystus musiał przechodzić przez Samarię?


Moje dzisiejsze rozważanie chciałbym poświęcić tej części 4 rozdziału Ewangelii Jana która mówi o spotkaniu Jezusa Chrystusa z Samarytanką, o Jego rozmowie z nią i o jej nawróceniu. Jest to jeden z bardziej znaczących fragmentów Pisma Świętego, który jest znany większości wierzących. Wiele jest kazań i rozważań na temat tego zdarzenia przy studni w Sychar, jednak z każdym nowym czytaniem, rozmyślając nad tym 4 rozdziałem Ewangelii Jana, Duch Święty odkrywa mi nowe, wcześniej niezauważone prawdy. Dzisiaj, zaczynając analizować ten rozdział, chciałbym podejść do niego z modlitwą prosząc Ducha Świętego, aby dał jeszcze większe zrozumienie tego rozdziału Ewangelii, mimo że jest nam tak znany.

Zwrócimy uwagę na początkowe słowa wypowiedziane w pierwszych 4 wersetach tego 4 rozdziału. Są one bardzo ważne, gdyż w nich znajdziemy prawdy, które należy wziąć pod uwagę, aby zrozumieć resztę tego czwartego rozdziału. W tym celu spójrzmy na pierwsze 4 wersety, które mówią: „A gdy Pan się dowiedział, że faryzeusze usłyszeli, iż Jezus zyskuje więcej uczniów i więcej chrzci niż Jan, Chociaż sam Jezus nie chrzcił, ale jego uczniowie. Opuścił Judeę i odszedł z powrotem do Galilei. A musiał przechodzić przez Samarię.

Pierwszą rzeczą, na którą należy zwrócić uwagę, jest to, że Chrystus opuszcza Judeę i powraca do Galilei. Po drodze jednak zatrzymuje się w Samarii. W dalszej części tego rozdziału jest powiedziane, że przebywał w Samarii dwa dni, a to, co wydarzyło się w tym mieście jest opisane w dalszej części tego rozdziału.                                                                       Dlaczego Pan opuścił Judeę. Dlaczego ją pozostawił? Chrystus dowiedział o czymś i ta wiedza skłoniła Go do tego. A co się dowiedział? Dowiedział się, że do faryzeuszy dotarła pogłoska, że ​​pozyskuje i chrzci więcej uczniów niż Jan. Tak, wielki sukces Jego posługi nie umknął uwadze przywódców religijnych. Już posługa Jana, jego ogromna popularność, zaniepokoiła ich. Ale teraz widząc, że Chrystus odnosi jeszcze większy sukces niż Jan, ogarnia ich strach.

W rozdziale 3 Ewangelii Jana czytamy, jak Żydzi spierali się z uczniami Jana na temat oczyszczenia. Z tego faktu jasno widzimy, że chrzest Jana, jego posługa była sprzeczna z ich nauczaniem. I zauważmy, że zaraz po tym sporze uczniowie Jana przychodzą do niego, tj. do Jana i mówią: „(Rabbi) Mistrzu! Ten, który był z tobą za Jordanem, o którym ty wydałeś świadectwo, oto On chrzci i wszyscy idą do niego. „ (Jana 3:26). Czy rozumiecie, co się tutaj dzieje? Tym faryzeuszom udało się wzbudzić zazdrość w uczniach Jana Chrzciciela. Ich celem było wbicie klina między Janem Chrzcicielem a Chrystusem. Ale to im się nie powiodło. Jan krótko i wyraźnie swoim uczniom odpowiada: „On (tj. Chrystus) musi wzrastać, a ja stawać się mniejszym. „ (Jana 3:30). Widząc swoją porażką faryzeusze teraz całkowicie skupiają całą swoją uwagę na Jezusie Chrystusie. Chcą za wszelką cenę Go uciszyć, gdyż wszyscy za Nim podążają. Okazało się bowiem, że ten drugi stał się dla nich bardziej niebezpieczny niż ten pierwszy. Gdy Chrystus dowiedział się o tym, opuścił Judeę i wraca do Galilei.

Widzieliśmy już w rozdziale 2 Ewangelii Jana, jak po oczyszczeniu świątyni, gdy Chrystus wypędził z niej tych, którzy sprzedawali owce, gołębie i wekslarzy, to wywołało to gniew ze strony faryzeuszy. „Jaki znak pokażesz nam na dowód, że ci to wolno czynić? „ - mówią do Niego. (Jana 2:18). I wtedy rozpoczął się konflikt między faryzeuszami a Chrystusem. A teraz dotarła do nich wiadomość, że Ten, który oczyścił świątynię i ukazał ich hipokryzję, teraz odnosi niebywały sukces nawet większy niż Jan Chrzciciel. Chrystus widząc że konflikt będzie jeszcze bardziej się zaostrzał, opuszcza więc Judeę. Jasne jest, że Jezus w tym przypadku unika nie tylko zagrażających kłopotów, ale nawet niebezpieczeństw.

Ale ktoś powie: czy słusznie, że tak postąpił? Czy powinniśmy unikać niebezpieczeństwa? Czy Chrystus nie powinien pozostać tam na miejscu, a nie opuszczać miejsca zagrożenia? Widzimy, że Jezus wielokrotnie unikał takich sytuacji. Na przykład w 12 rozdziale Ewangelii Mateusza jest powiedziane, że „faryzeusze, wyszedłszy, naradzali się przeciwko niemu, w jaki sposób go zgładzić. A gdy się o tym Jezus dowiedział, odszedł stamtąd. „ (Mat. 12:14-15). Tak więc nie był to pierwszy, ani ostatni raz, gdy Chrystus odszedł będąc w niebezpieczeństwie.

Drodzy przyjaciele, nie możemy powiedzieć, że zawsze postępujemy niewłaściwie, unikając niebezpieczeństwa. W tym sam Chrystus jest dla nas przykładem. Zdarzają się jednak i takie przypadki, że opuszczając miejsca zagrożenia, grzeszymy. Powinniśmy pozostać, a my uciekamy. I tu pojawia się pytanie: jak właściwie wiedzieć, kiedy musimy pozostać, a kiedy opuścić miejsce zagrożenia. Czym powinniśmy się kierować, jakimi zasadami? Czy możemy to wiedzieć na pewno?

Czym kierował się Chrystus? Strachem przed faryzeuszami? Oczywiście, że nie. Wiemy, że trzy lata później, gdy przyszli Go aresztować i prowadzili na ukrzyżowanie, to On nie protestował. Tak, mógł prosić swojego Ojca, aby wystawił Mu więcej niż dwanaście legionów aniołów, jak sam powiedział, ale On tego nie uczynił. Tym razem przyszli po Niego, jak po złodzieja, z mieczami i kijami, aby Go pojmać, a On nie powstrzymywał ich. Ale tu nie było zagrożenia w takiej formie, a mimo to odszedł z Judei. Jasne jest, że Jezus nie kierował się strachem, a jednocześnie nie kierował się tym, co wydawało się korzystne lub celowe w danych okolicznościach. Prawdę jest, że tutaj okoliczności powiedziały - oddal się i On to uczynił.

Ale to nie okoliczności były powodem takiej Jego decyzji, ale coś innego. A co to było? Otóż, On był pod stałym przewodnictwem woli Swojego Ojca. Nikt nie mógł podnieść na Niego ręki, gdyż jeszcze nie nadeszła Jego godzina.                                                                                   Ale wtedy pojawia się pytanie: dlaczego w ogóle musiał oddalić się z Judei? Gdyby pozostał tam to i tak nikt nie mógłby Go tknąć. Przecież nie nadeszła jeszcze Jego godzina. Pozostanie byłoby jednak kuszeniem Boga. Pamiętamy, jak diabeł kusił Jezusa i powiedział do Niego: rzuć się w dół. To jak odpowiedział mu Jezus? „Napisane jest również: Nie będziesz kusił Pana, Boga swego. „ (Mat. 4:7). Chrystus kierował się wyłącznie wolą Ojca i bez względu na to, jak wiele razy diabeł nie cytował by Pismo Święte, Chrystus nie uczynił by tego bez nakazu Ojca. „Syn nie może sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni. " (Jana 5:19).

Widzimy więc, że Chrystus kierował się nie tylko bezpośrednim kontaktem ze swoim Ojcem, ale także Pismem Świętym. Głos Ojca i Pismo Święte były przewodnimi czynnikami w Jego ziemskim życiu. Zauważmy, że zaraz po tym, jak powiedział, że mógłby prosić Ojca by wystawił 12 legionów aniołów, aby zapobiec Swojej śmierci, powiedziane jest: „Ale jak by wtedy wypełniły się Pisma, że tak się stać musi? „ (Mat. 26:54). A w następnym wersecie Jezus dalej mówi: „Wyszliście jak na bandytę z mieczami i kijami, aby mnie schwytać. Codziennie siadałem z wami, nauczając w świątyni, a nie schwytaliście mnie. Ale to wszystko się stało, aby się wypełniły Pisma proroków. „ (Mat. 26:55-56).

Drodzy przyjaciele, tu ukazany jest nam wspaniały przykład zachowania się. My w swoim postępowaniu musimy kierować się głosem Bożym i tym, co mówi Słowo Boże. Ale czasami zdarza się tak, że nie ma głosu Bożego i nie ma jasnego wskazania Słowa Bożego.                     Jakże często spotykamy się z takim pytaniem: jak mogę poznać, że to wola Boża? Jestem zagubiony, nie wiem jak postąpić w danym przypadku, nie wiem, którą drogę wybrać? Tak, zdarza się to w naszym życiu. Mamy przed sobą dwie lub trzy możliwości wyboru i wszystkie one wydają się nam dobre. Wydaje się jak gdyby którykolwiek wybór jest właściwy, a przecież wiemy, że tylko jeden z nich może być słuszny. I mało tego, znajdując się w danej sytuacji nie możemy znaleźć jasnego wskazania w Biblii. W takich przypadkach niejasności, gdy nie wiemy, którą drogę wybrać, powinniśmy czekać, aż Pan nam ją wskaże. W większości przypadków przyczyną naszych trudności w prowadzeniu Bożym jest nasza niecierpliwość. Gdy Chrystusa namawiali jego bracia, by poszedł na święto Namiotów do Jerozolimy, to On odpowiedział im: „Czas mój jeszcze nie nadszedł, lecz dla was zawsze jest właściwa pora. „ (Jana 7:6). Z tych słów widzimy, że On kierował się czasem wyznaczonym przez Ojca, tj. harmonogramem ustalonym przez Ojca, a oni swoim i one nie były zgodne. Czy nasz harmonogram pokrywa się z harmonogramem Boga? To jest tak ważne, moi drodzy przyjaciele. Gdy nie ma głosu Bożego i gdy w Słowie Bożym nie ma wyraźnej wskazówki, jak postąpić w konkretnej sytuacji, wtedy pozostaje tylko czekać i wierzyć, że Bóg w odpowiednim czasie wszystko wyjaśni.

I tu właśnie nasz wróg i nasza niecierpliwość podpowiadają nam - działaj, nie czekaj, coś trzeba zrobić. Pamiętamy, jak apostoł Paweł musiał udać się do Troady i tam czekać, aż Bóg jasno i zdecydowanie powie mu, co ma robić i dokąd powinien się udać. Była okazja do głoszenia Słowa w Pamfilii, była okazja do służby w Azji i oba te drzwi zamknęły się przed nim. I w Pamfilii była potrzeba i w Azji była potrzeba, niemniej jednak w obu przypadkach Duch Święty mu przeszkodził. Pamiętajmy, że sama potrzeba nie określa woli Bożej. Znajdując się pod wolą Bożą my zawsze znajdziemy potrzebę, ale potrzeba jako taka nie określa woli Bożej. W Troadzie, gdy Paweł nie mógł już iść dalej, Bóg w ciszy nocy objawił mu Swoją wolę. Bóg nałożył swoje weto na dwie możliwości głoszenia Słowa i poprowadził go zupełnie inną drogą, której Paweł nawet sobie nie wyobrażał. Pan otworzył mu drogę w zupełnie innym kierunku, na inny kontynent.

Pomyślmy, co by się stało, gdyby Paweł się pośpieszył, nie czekał na widzenie od Boga, na Boże prowadzenie. Wtedy historia Kościoła zostałaby napisana zupełnie inaczej. Ale Paweł był posłuszny i cierpliwie czekał na wskazówki z góry i dlatego Ewangelia dotarła na kontynent europejski.

Mój przyjacielu, być może jesteś teraz w takiej sytuacji, że nie wiesz, jak zdecydować, jak postąpić. Pozostaje Ci tylko jedno - czekać, aż Bóg da Ci jasną odpowiedź. Póki co, nic nie czyń, tylko zaufaj Panu, wierz, że w odpowiednim czasie On ci wskaże drogę. Spójrz, jak prorok Izajasz mówi: „Kto wśród was boi się Pana, niech słucha głosu jego sługi. Kto chodzi w ciemności i nie jaśnieje mu promień światła, ten niech zaufa imieniu Pana i niech polega na swoim Bogu! „ (Iz. 50:10). Pozostaje Ci tylko jedno - zaufać wierności Boga i umacniać się w Jego słowie. A gdy przyjdzie czas, Ty usłyszysz jasny i wyraźny głos: to jest droga, idź nią.

I tutaj chciałbym dodać parę słów przestrogi. Spójrzmy, co prorok Izajasz mówi dalej: „Oto wy wszyscy, którzy rozniecacie ogień, a przepasujecie się iskrami, chodźcież w światłości ognia waszego, i w iskrach, któreście rozniecili; z ręki mojej wam się to stanie, że w boleści leżeć będziecie. „ Drodzy przyjaciele, nieustannie stajemy przed wyborem, nie raz, nie dwa czy trzy, ale nieustannie, aby wybrać między tym, co Boże, a tym co ludzkie. Jeśli ulegniemy ogniowi naszej zazdrości i zniecierpliwienia, wtedy będzie to dla nas udręką. A jeśli w pokorze będziemy czekać na Jego polecenie i podążymy za Nim, to nasze życie nie tylko będzie pożyteczne, ale spełni Boży cel i uwielbi Go. Niech sam Duch Boży oświeci każdego z nas, abyśmy umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre i miłe Bogu.                              Ale w większości przypadków Bóg nie pozostawia nas w niewiedzy o Swojej woli. Jego Słowo zostało nam dane jako lampa dla stóp naszych, aby nasza droga była miła Bogu. Pamiętajmy, że Duch Święty i Słowo Boże nigdy nie są sobie sprzeczne. Zawsze panuje między nimi pełna harmonia. Duch Święty nigdy nie powie nam, co jest niezgodne ze Słowem Bożym.

Na zakończenie chcę powiedzieć tym, którzy jeszcze nie poznali Chrystusa, że On nie jest jeszcze waszym osobistym Zbawicielem. Tobie mój przyjacielu Słowo Boże wyraźnie mówi: upamiętaj się i uwierz Ewangelii. Taka jest wola Boża w Chrystusie Jezusie o Tobie. Bóg nie chce śmierci grzesznika. Jego wolą jest, abyś został zbawiony. Dlatego teraz możesz otrzymać przebaczenie grzechów i życie wieczne wiarą w Jezusa Chrystusa. Uwierz w Niego, a będziesz zbawiony. Niech Bóg Ci w tym dopomoże. Amen.

 

Gniew Boży.


 Jan Chrzciciel był ostatnim z proroków Starego Testamentu. Przypomnijmy, co Chrystus powiedział o nim: „Zaprawdę powiadam wam: Nie powstał z tych, którzy rodzą się z kobiet, większy od Jana Chrzciciela. Ale ten, kto jest najmniejszy w królestwie niebieskim, jest większy niż on. „ (Mat. 11:11).                                                                                                           Dzisiaj za podstawę rozważania chciałbym wziąć ostatnie słowa wypowiedziane przez Jana Chrzciciela przed jego uwięzieniem. Znajdziemy je w rozdziale 3 Ewangelii Jana, werset 36 i mówią one tak: Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim.

Jakże wyraźnie wyrażona jest Ewangelia w tych słowach. Czy można ją ująć jaśniej. Gdyby powiedział to jeden z apostołów, to nie zdziwiłoby to nas, ale powiedział to Jan Chrzciciel, który nie wszedł jeszcze w erę Nowego Testamentu. On umarł u samego zarania ziemskiej służby Chrystusa, gdy Jezus tylko co wszedł na arenę swojej publicznej posługi. Zwróćmy uwagę, jak wyraźnie on mówi o zbawieniu. W jego nauczaniu nie znajdziemy zamieszania ani nieczytelności. Jakim wspaniałym przykładem jest on dla każdego, kto głosi Słowo Boże.

Zastanówmy się, jaką korzyść mamy, żyjąc „po tej stronie krzyża„ Golgoty. Mówiąc o Janie, że „nie powstał z tych, którzy rodzą się z kobiet, większy od Jana Chrzciciela”, Chrystus dodaje te znaczące słowa: „Ale ten, kto jest najmniejszy w królestwie niebieskim, jest większy niż on. „ O kim mówi Chrystus? Mówi o nas, żyjących po tej stronie Golgoty. Pomyślmy, jaki mamy przywilej. W Piśmie Świętym, tj. w Starym i Nowym Testamencie mamy pełne objawienie Boga, którego nie mógł mieć Jan Chrzciciel. On miał tylko Stary Testament. Co więcej, każdy wierzący w Jezusa Chrystusa w tej erze łaski otrzymał dar Ducha Świętego, tzn., że Duch Boży mieszka w nas. Jan nie mógł doświadczyć obecności Ducha Świętego, będąc jeszcze po drugiej stronie Pięćdziesiątnicy.

Jak więc pomimo tych wszystkich preferencji które mamy, my głosimy Słowo Boże? Kochani, od tego starotestamentowego proroka uczmy się, jak powinniśmy głosić Ewangelię. Niech nasze Słowo będzie proste, bezpośrednie i jasne, aby nie było w nim niejasności i niespójności. Zamiast głosić z tekstów, które nie są dla nas jasne i na tematy nam nieznane, głośmy Słowo Boże w całej jego prostocie, aby słuchający nas zrozumieli, co Bóg chce nam powiedzieć. Apostoł Paweł napisał: „A gdyby trąba wydała głos niewyraźny, któż by się gotował do boju? ” (1Kor. 14:8). Dlatego „wy, którzy wyznajecie Pana, nie milczcie! ” (Iz. 62:6). Niech nasza trąba wyda wyraźny dźwięk, aby słuchający mógł łatwo zrozumieć, co Bóg chce mu powiedzieć przez nasze słowa.

Drodzy bracia i siostry, Chrystus posłał nas, abyśmy głosili Ewangelię nie w mądrości słowa, aby krzyż Chrystusowy nie utracił mocy, ale w prostocie i mocy Ducha Świętego. „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, ale dla nas, którzy jesteśmy zbawieni, jest mocą Bożą. ” (1Kor. 1:18). Nie zapominajmy, że „Ewangelia Chrystusa jest mocą Bożą ku zbawieniu każdego, kto wierzy. ” (Rzym. 1:16). Nie oznacza to, że siła tkwi w samej prostocie, ale jest w Ewangelii, gdyż w Ewangelii nie ma nic skomplikowanego. Jest dostępna dla każdego.

Dzisiaj mamy przed sobą znowu słowo - Ewangelię, która mówi nam jasno, bez żadnych domysłów, czym jest zbawienie, kto jest zbawiony, a kto nie jest zbawiony. Nikt nie musi pozostawać nieświadomy tego, co Bóg wymaga od człowieka, aby był zbawiony. Nasz tekst mówi nam, jaki będzie jego stan, jeśli uwierzy w to, co mówi Bóg, ale mówi również, w jakim stanie znajduje się teraz, jeśli nie wierzy w to, co mówi mu Bóg. „Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne, ale kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży zostaje na nim."

A teraz z Bożą pomocą przyjrzyjmy się tekstowi i zacznijmy rozważanie od słów z jego drugiej połowy: „kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży zostaje na nim. " Gdzie znajdziemy tych nieszczęśników na których ciąży gniew Boży? Pamiętamy, jak Jan Chrzciciel powiedział na początku swojej posługi do faryzeuszy i saduceuszy: „Plemię żmijowe, któż was ostrzegł, żebyście uciekali przed nadchodzącym gniewem? „ (Mat. 3:7).     O jakim gniewie mówił Jan Chrzciciel? To jest gniew Wiecznego i Wszechmogącego Boga. Gdyby tu Jan miał na myśli gniew ludzki, lub nawet gniew diabła, to nie byłoby to tak przerażające. Czymże jest człowiek w porównaniu z Bogiem. Gniew człowieka jest tylko chwilowy, tymczasowy i chociaż gniew diabła jest straszny, nie można go porównać z gniewem Bożym. Przypomnijmy, co Chrystus powiedział: „A mówię wam, moim przyjaciołom: Nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem już nic więcej nie mogą zrobić. Ale pokażę wam, kogo macie się bać. Bójcie się tego, który, gdy zabije, ma moc wrzucić do ognia piekielnego. Doprawdy, mówię wam, tego się bójcie. " (Łuk. 12:4-5).

Drodzy przyjaciele, to nie szatan, ale Bóg trzyma w ręku oddech każdego człowieka, On i tylko On określa moment naszego przejścia tej granicy życia. „Bójcie się Tego - mówi Chrystus, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. " O, jak strasznie jest wpaść w ręce Boga żywego. Rzeczywiście, „nasz Bóg bowiem jest ogniem trawiącym. " (Hebr. 12:29).

Zwróćmy jednak uwagę na to, że napisane jest w tekście, że ten gniew Boży, ten trawiący ogień już ciąży na każdym, kto nie wierzy w Jego Syna. Ten nieszczęsny człowiek jest już pod gniewem Bożym. Co prawda „postanowione jest ludziom raz umrzeć„ , jak mówi Słowo Boże, a potem sąd, ale nasz tekst i Chrystus mówi, że ten „kto nie wierzy, już jest potępiony”, ponieważ nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego.

I tak wracając do tekstu możemy zapytać: kim są ci ludzie? Gdzie ich znajdziemy? Na kim spoczywa gniew Boży? Kochani, tragedia jest w tym, że jesteśmy nimi otoczeni. Najprawdopodobniej wielu wokół nas jest w tej liczbie. Spoczywa na nich gniew Boży. Dlaczego? Bo oni nie wierzą. Oni nie muszą czekać na czas, gdy przekroczą próg wieczności. Jeśli nie wierzą, gniew Boży już ciąży nad nimi. I co jest straszne, to to, że większość z nich nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Jeśli nie upamiętają się i nie uwierzą Ewangelii, zginą i gniew Boży pozostanie na nich.

Zauważmy, że nie ma mowy w tekście o tym, że gniew Boży spoczywa na mordercy, bluźniercy lub ateiście. Przerażające jest to, że wśród tych, na których ciąży gniew Boży jest wielu przyzwoitych ludzi, w których nie znajdziemy żadnego godnego uwagi przestępstwa. To są wysoko moralni ludzie, którzy nie odważyliby się nawet nikogo urazić. Co więcej, to są ludzie religijni, nawet bardzo ortodoksyjni, wierzą we wszystkie doktryny Słowa Bożego, regularnie odwiedzają dom Boży i są aktywni w sprawach kościelnych. I co jest przerażające, oni nigdy osobiście nie uwierzyli w Jezusa Chrystusa, gniew Boży ciąży na nich nie mniejszy niż na ateiście czy bluźniercy.                                                                                 Tak, gniew Boży jest nie mniejszy nad tym, który chlubi się swoimi dobrymi uczynkami i swoją religią, a który mimo wszystko nie wierzy w Syna Bożego - Jezusa Chrystusa.

Modlę się, aby Duch Boży objawił Ci dzisiaj przyjacielu, kimkolwiek jesteś, jaki jest Twój stan. Moim obowiązkiem jest powiedzieć Ci prawdę w sposób prosty, abyś zrozumiał, że musisz pozwolić Duchowi Świętemu ukazać Ci Twój prawdziwy stan. W końcu to najważniejsze pytanie, z jakim kiedykolwiek się zetknąłeś: czy wierzysz w Syna Bożego, czy nie, czy jesteś zbawiony, czy nie.

Ale zauważmy dalej, jaka jest wina tych, na których spoczywa gniew Boży. Cała ich wina polega na tym, że nie chcą uwierzyć w Jezusa Chrystusa. Oznacza to, że odrzucają miłosierdzie i dobroć Boga, które Bóg oferuje im jako dar w Swoim Synu. Sprzeciwianie się prawu Bożemu pokazuje, jak zgubne jest ludzkie serce. To jest bunt przeciwko miłosierdziu i miłości Boga. Jest to odmowa przyjęcia najcenniejszej rzeczy, jaką Bóg oferuje człowiekowi. Jest to otwarta nienawiść do Boga.                                                                             Jeśli Bóg oddał to co miał najcenniejszego i umiłowanego - Swojego Jednorodzonego Syna, aby zbawić Ciebie i mnie, a my Go nie przyjmujemy, to czego możemy się spodziewać oprócz zapalczywego gniewu Boga.

Ale ktoś powie: czy sprawiedliwe jest ze strony Boga żądać to, czego człowiek nie jest w stanie zrobić? W końcu człowiek nie jest w stanie całkowicie wypełnić prawo Boże, to jest absolutna prawda. Ale on może przyjąć Jego miłość, Jego miłosierdzie i przebaczenie. To wszystko, czego Bóg od nas wymaga. Dlatego On posłał Swojego Syna na tę Ziemię. Spójrzmy, jak apostoł Paweł pisze o tym: „Albowiem czego zakon nie mógł dokonać, w czym był słaby z powodu ciała, to dokonał Bóg: przez zesłanie Syna swego w postaci grzesznego ciała, ofiarując je za grzech, potępił grzech w ciele, Aby słuszne żądania zakonu wykonały się na nas, którzy nie według ciała postępujemy, lecz według Ducha. ” (Rzym. 8:3-4). Bóg nie zmienił wymagań Prawa, ale wiedząc, że my nie możemy go wypełnić, posłał Swego Syna, Który je wypełnił i teraz przez wiarę w Niego jesteśmy w Nim w pełni usprawiedliwieni. Co więcej, gdy nie wierzymy w Boga, mówimy Bogu, że jest kłamcą. Słowo Boże wyraźnie mówi: „Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim. " (1Jana 5:10). Dlatego odrzucając miłosierdzie, jakie Bóg oferuje nam przez wiarę w Jego Syna, w ten sposób czynimy Boga kłamcą.

Mój przyjacielu, abyś zrozumiał, dlaczego gniew Boży spoczywa na każdym niewierzącym w Jego Syna, musisz skierować swój wzrok na Golgotę. Tam, na Golgocie, jak nigdzie indziej, widzimy gniew świętego Boga przeciwko grzechowi i wszelkiej nieprawości. Śmierć Jezusa Chrystusa mówi nam o tym, jak straszny jest grzech. Zrozum, to Twój i mój grzech przygwoździł Syna Bożego do krzyża. Aby wybawić nas od grzechu, Jezus Chrystus wziął na Siebie Twój i mój grzech. On jest tym niewinnym, czystym Barankiem, który nie znał grzechu i stał się za nas grzechem. Czy rozumiesz, co to znaczy! On wypił do dna kielich grzechu. Przyjął go w Siebie i tym samym wziął na Siebie gniew Boży przeciwko grzechowi. Tak, tam na krzyżu Golgoty widzimy całą grozę Bożego gniewu przeciwko grzechowi. On z całą gwałtownością uderzył w Syna Bożego. Tam Baranek Boży, na którego wskazywał Jan Chrzciciel, wziął na Siebie grzech całego świata, wziął na Siebie gniew Boży jako sąd nad grzechem. O, gdyby człowiek, który nie wierzy w Syna Bożego, mógł sobie wyobrazić, jak bardzo straszny jest gniew Boży, który spoczął na Nim.

Mój przyjacielu, rozumiesz, dlaczego gniew Boży jest nieunikniony dla tego, kto odrzucił Boże zbawienie. Twój i mój grzech przeszył czyste i święte serce Jezusa Chrystusa. Pomyśl mój przyjacielu o powadze tych słów - „kto nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz gniew Boży zostaje na nim. „ Ale chwała Bogu, że Jan Chrzciciel mówi coś więcej. Powiedział też, że „Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny…” Wystarczy, że uwierzysz w Syna Bożego, a będziesz miał życie wieczne.

Co to znaczy wierzyć w Syna Bożego? To znaczy przyjąć dar Bożej miłości, Jego Syna Jezusa Chrystusa. Polegać całkowicie na Jego odkupieńczej ofierze. Teraz możesz być w pełni usprawiedliwiony wiarą w Jezusa Chrystusa i tym samym Bóg zdejmie z Ciebie Swój gniew. Jezus Chrystus w pełni zadośćuczynił wymaganiom Świętego i Sprawiedliwego Boga. W Nim teraz stoisz przed Bogiem w pełni usprawiedliwiony, jakbyś nigdy nie zgrzeszył, bo krew Jezusa Chrystusa, Jego Syna, oczyszcza Cię z wszelkiego grzechu.

Mój przyjacielu, jeśli nigdy nie pokładałeś nadziei w Jezusie Chrystusie, nie przyjąłeś Jego daru zbawienia, uczyń to teraz. Przyjdź do Jezusa takim, jakim jesteś, a On przyjmie Cię i stawi przed Bogiem czystym i sprawiedliwym, omytym Jego krwią. Wiedz, że ci, którzy wierzą w Syna, mają życie wieczne, a ci, którzy nie wierzą w Syna, nie ujrzą życia, ale gniew Boży ciąży na nich. Amen.

Z Jego bowiem rodu jesteśmy.


Czytając Biblię od razu możemy zauważyć, że dzieli ona całą ludzkość na dwie kategorie. Prawdą jest, że ​​Bóg stworzył nas wszystkich, ale nie czyni to Go naszym Ojcem, a nas Jego dziećmi. Zwracając się do Ateńczyków, apostoł Paweł mówi: Z jednego pnia wywiódł (Bóg) też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania. „ I dalej dodaje: Albowiem w nim żyjemy i poruszamy się, i jesteśmy, jak to i niektórzy z waszych poetów powiedzieli; Z jego bowiem rodu jesteśmy. ” (Dzieje 17:26,28).                                                                                Jeśli to jest wszystko, co Paweł powiedział Ateńczykom, to tak naprawdę okazuje się, że jak gdyby Bóg jest Ojcem całego rodu ludzkiego. Ale Paweł powiedział coś więcej. Czytając dalej zauważymy, że wzywa on ich do pokuty i wiary w Boga, którego oni nie znali. Przypomnijmy ten czas, gdy Paweł przybył do Aten i znalazł tam ołtarz, na którym było napisane „nieznanemu Bogu”. Dlatego mówi do nich: „Ja głoszę wam tego, którego nie znając, czcicie. ” (Dzieje 17:23). A potem dodaje: „Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, (tj. Jezusa Chrystusa) potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych. ” (Dzieje 17:30-31).

Moi drodzy, jeśli rzeczywiście wszyscy jesteśmy dziećmi Bożymi i Bóg dla nas wszystkich jest Ojcem, to dlaczego jest to wezwanie do upamiętania i wiary w Jezusa Chrystusa. Iluż to myli się na tej podstawie, myśląc, że w taki czy inny sposób Bóg zbawi wszystkich, że Bóg miłości i miłosierdzia nie pozwoli nikomu zginąć.

Któregoś razu czytałem przypadek, jak pewien misjonarz odwiedzający małą wioskę został zaproszony przez lokalną szkołę, aby tam świadczyć o Chrystusie. W trakcie rozmowy nauczyciel przerwał mu i powiedział do misjonarza: skoro Bóg stworzył cały ród ludzki, to czyż wszyscy nie jesteśmy Jego dziećmi? Misjonarz, rozglądając się po pokoju, odpowiedział nauczycielowi swoim pytaniem: proszę powiedzieć mi, kto wykonał te ławki? Nasz stolarz Jean zrobił je – odpowiedział mu. Czy myślisz, że te ławki to dzieci Jeana, bo to on je stworzył? Oczywiście, że nie, odpowiedział nauczyciel. Ale dlaczego nie, przecież on je stworzył? Tak, te ławki są naprawdę zrobione przez niego, ale one nie mają w sobie życia, jak Jean, powiedział nauczyciel. Patrząc mu prosto w oczy, misjonarz zapytał: Czy masz w sobie życie Boże?

Widzicie, drodzy przyjaciele, tylko ten, kto ma życie Boże, jest Jego dzieckiem. Nigdzie w Biblii nie jest napisane, że wszyscy ludzie są dziećmi Bożymi, ale tylko ci, którzy wiarą przyjęli Jezusa Chrystusa, którzy mają Jego życie, oni i tylko oni są dziećmi Bożymi i dla nich Bóg jest Ojcem. I to prowadzi nas do słów wypowiedzianych przez Zbawiciela do Nikodema w 3 rozdziale Ewangelii Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że dał swego jednorodzonego Syna, aby każdy, kto w niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Bo nie posłał Bóg Syna na świat, aby sądził świat, lecz aby świat był przez niego zbawiony. " (Jana 3:16-17).

I tutaj ktoś powie: czyż nie jest tu jasno powiedziane, że Bóg posłał Swojego Syna na świat nie po to, aby go sądził, ale po to, aby świat był przez Niego zbawiony. Czyż to nie mówi nam, że cały świat zostanie zbawiony? Oczywiście, że nie. Czytajmy dalej, a tam Chrystus mówi coś więcej. Dlaczego to podkreślam. Ponieważ w niektórych kręgach wśród tzw. wierzących rozprzestrzenia się fałszywa doktryna o powszechnym zbawieniu, tj. że wszyscy będą zbawieni, że nie ma wiecznych mąk, że Bóg miłości nie dopuści, by dusza ludzka, bez względu na to, jak bardzo była grzeszna, cierpiała wieczne męki w piekle.

To kochani, jest fałszywe nauczanie. Każda fałszywa nauka wynika z faktu, że ludzie biorą pewne fragmenty z Biblii i budują na nich swoje fałszywe nauczanie. Cytują Biblię i mówią: tak mówi Słowo Boże, ale cytują tylko te fragmenty, które im odpowiadają. Wiemy, że Biblią można wszystko udowodnić, należy tylko wybrać odpowiednie frazy i teksty. Czy zauważyliście, że diabeł zawsze tak postępuje ze Słowem Bożym. On bardzo dobrze zna Biblię, każde jej słowo, ale ilekroć ją cytuje, czyni to poza kontekstem. Nigdy nie powie to, co mówi cała Biblia na ten czy inny temat. Gdy kusił Jezusa Chrystusa na pustyni też cytował Pismo Święte. Na przykład, gdy mówił do Chrystusa, cytując z Psalmu 91: „Aniołom swoim przykazał o tobie, i będą cię na rękach nosili, abyś snać nie obraził o kamień nogi swojej. ”, to zauważmy jedno ważne pominięcie. Wszystko, co powiedział, jest zgodne z tekstem, ale pominął jedną frazę. Jeśli przeczytamy to miejsce, tj. Psalm 91, 11 i 12 werset, to wtedy zauważymy, że szatan celowo pomija te słowa: „Aby cię strzegli na wszystkich drogach twoich.

Dlaczego on uważał, że zacytowanie tej frazy nie jest konieczne, a ona jest w środku tych dwóch zdań, które on cytuje. Jego intencja jest jasna. On nie chce przypominać Chrystusowi, że obiecana Boża ochrona jest na wszystkich Jego drogach. Widzicie, Chrystus na pustyni był zgodnie z wolą Bożą. Ta ścieżka została Mu wyznaczona przez Ojca. Pozostając tam zgodnie z wolą Bożą, mógł liczyć na to, że Bóg będzie Go strzegł także na pustyni. Tak, na wszystkich drogach Jego. Słowa ze szczytu świątyni, gdy kusiciel każe Mu rzucić się w dół, by udowodnić, że Bóg jest w stanie Go zachować, że pośle swoich aniołów, aby Go strzegli, byłyby bezpośrednim pogwałceniem woli Bożej. Ojciec polecił Mu przez jakiś czas przebywać na pustyni. On nie miał polecenia od Ojca, by rzucić się w dół. Załóżmy, że Chrystus uczynił by to, o co prosił szatan, to w tym samym momencie znalazłby się poza sferą woli Swojego Ojca i obietnica cytowana przez diabła stałaby się nieistotna.

Przeczytajmy Psalm 91. Jakie on ma wspaniałe obietnice, ale zauważmy, że wszystkie one są zależne od wersetu pierwszego. Spójrzmy, co mówi werset 1: „Kto mieszka pod osłoną Najwyższego, Kto przebywa w cieniu Wszechmocnego.                                                                  Otóż, na ile my przebywamy pod osłoną Najwyższego, w cieniu Wszechmocnego, na tyle aktualne są te obietnice. W tym przypadku Bóg obiecuje, że „Nie spotka nas nic złego, ani jaka plaga przybliży się do namiotu naszego” i rozkaże aniołom Swoim by strzegli nas na wszystkich naszych drogach. (Ps. 91:10).                                                                                             Tak, ten Psalm jest pełen obietnic, ale wszystkie one zależą od tego, czy jesteśmy pod osłoną Wszechmocnego. Celem diabła jest, aby w taki czy inny sposób wyprowadzić nas spod tej osłony i z cienia Wszechmogącego, tzn. w jakiś podstępny sposób ściągnąć nas w dół, zwieść nas z prostej linii woli Bożej.

Chciał on to uczynić z Jezusem Chrystusem i za każdym razem Chrystus odpowiada mu cytatem z Pisma Świętego. Ale zauważmy, że Chrystus zawsze cytuje Pismo w ogólnym kontekście, tj. tak, jak uczy cała Biblia. Czy zauważyliście, że szatan zawsze cytuje tylko częściowo, a Jezus dopełnia tekst i mówi: „Jest też napisane: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, swego Boga. ” (Mat. 4:7). Mówiąc to, Chrystus nadał pełny sens słowom, powiedział całą prawdę.

Spójrzmy jak szatan cytuje prawdę, ale tylko wybiórczo i tym samym mówi kłamstwo. Prawda powiedziana częściowo, nie do końca - staje się kłamstwem. Powiedzieć, że Bóg przyszedł zbawić cały świat i nie mówić nic więcej - byłoby nieprawdą. Dlatego czytając wersety 16 i 17 rozdziału 3 Ewangelii Jana, musimy przeczytać także werset 18. A werset ten mówi: „Kto wierzy w Niego, nie będzie sądzony; kto zaś nie wierzy, już jest osądzony dlatego, że nie uwierzył w imię jednorodzonego Syna Bożego.

Jak wyraźnie widzimy w tym wersecie, że ludzkość tak naprawdę dzieli się na dwie kategorie i jak wyraźnie jest powiedziane, jaki jest los tych, którzy nie wierzą w Syna Bożego. Słowo Boże wyraźnie mówi, że dla wierzącego nie ma potępienia, on nie będzie sądzony. Paweł w Liście do Rzymian mówi: „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie. " (Rzym. 8:1). Niewierzący, który nie przyjął Jezusa Chrystusa, jest już osądzony, jak mówi apostoł Paweł w Liście do Efezjan, jest „dzieckiem gniewu”. Będąc dalekim od Boga, znajduje się pod gniewem Bożym. Dlatego każdy, kto zapiera się Jezusa Chrystusa, kto nie przyjął Go jako swojego osobistego Zbawiciela i nie wierzy w imię Jego, jest już potępiony. Dlatego drodzy przyjaciele, człowiek zostanie osądzony nie tylko kiedyś w przyszłości, ale już jest potępiony, dlatego że nie wierzy.

Ale powiem coś bardziej straszniejszego. Czy zwróciliście uwagę na ludzi, których widujecie na co dzień na ulicy, tam gdzie pracujecie lub studiujecie, a nawet w swoim domu. Patrzycie na twarze tych, którzy nie znają Jezusa Chrystusa, którzy nie przyjęli Go jako swojego osobistego Zbawiciela i chociaż nie widzicie tego oczami, to każdy z nich ma wypisane na czole to straszne słowo - potępiony. Czeka ich wieczna śmierć, którą Biblia nazywa drugą śmiercią, czyli wieczne męki w piekle. Dlaczego są osądzeni? Jakie popełnili przestępstwo? Wyparli się Chrystusa, wyparli się Jego zbawienia i nie chcą w Niego uwierzyć.

Ale Chrystus dalej mówi nam, dlaczego ludzie nie wierzą? Spójrzmy na te słowa: „A potępienie polega na tym, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie umiłowali ciemność bardziej niż światłość, bo ich uczynki były złe. „ (Jana 3:19). To mówi nam, że ludzie są osądzeni nie tylko dlatego, że nie przyjęli Jezusa Chrystusa, ale dlatego, że postanawiają dalej grzeszyć, tj. żyć w ciemności. Pojawiła się światłość, a oni odwrócili się od Niego i uczynili to dlatego, że ich uczynki są złe.

Drodzy przyjaciele, człowiek jest osądzony nie tylko dlatego, że jest grzesznikiem, że jako taki się urodził, ale jest potępiony, ponieważ nie chce czynić tego, co podoba się Bogu. Według Pisma Świętego człowiek wybrał już własną drogę, o czym mówi prorok Izajasz: „Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył. „ (Iz. 53:6). A psalmista Dawid mówi: „Wszyscy odstąpili, wespół się splugawili. Nie ma, kto by dobrze czynił, nie ma ani jednego. „ (Ps. 14:3). W ten sposób Słowo Boże przedstawia człowieka. Jest osądzony i nadal jest potępiany, ponieważ nie chce porzucić swojego grzechu. Odrzuca światłość, a tym światłem jest sam Jezus Chrystus.

I to prowadzi mnie do ostatniej myśli naszego tekstu. Osądzony - tak. Bez Chrystusa, mój przyjacielu, jesteś już osądzony, ale mam dla Ciebie dobrą wiadomość: nie musisz trwać w tym potępieniu i w tym zgubnym stanie. Dobrą wiadomością jest to, że chociaż urodziliśmy się jako potępieni, nie musimy pozostawać w tym stanie. Bóg zapewnił nam wspaniałe wyjście z tej sytuacji. Jakie? Odpowiedź jest w imieniu - Jezus Chrystus. To Jezus umarł, wziąwszy na Siebie Twoje i moje osądzenie. Jezus wziął na Siebie karę za nasz grzech, oddając Swoje życie na krzyżu.

Dlatego razem z apostołem Pawłem mówimy: „w miejsce Chrystusa poselstwo sprawujemy, jak gdyby przez nas Bóg upominał; w miejsce Chrystusa prosimy: Pojednajcie się z Bogiem. On (Bóg) tego, który nie znał grzechu (Jezusa Chrystusa), za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą. „ (2Kor. 5:20-21). „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło. ” (2Kor. 5:17). Chwała i dziękczynienie Mu za ten niewysłowiony dar.                                                                                     Przez pierwsze narodzenie jesteśmy osądzeni z powodu naszej grzesznej natury, ale przez nowe narodzenie, jesteśmy uwolnieni od potępienia, ponieważ Słowo Boże mówi: „Dlatego teraz żadnego potępienia nie ma dla tych, którzy są w Jezusie Chrystusie. „ (Rzym. 8:1).

Mój przyjacielu dzisiaj Pan daje Ci możliwość przyjęcia Swojej łaski. Możesz uwolnić się od tego strasznego osądu, pod którym teraz jesteś. Przyjdź do Jezusa wyznając Mu swój grzech, a On Cię przyjmie, przebaczy i da Ci życie wieczne. Amen.

 

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.