RSS

Jak się modlić ?


Większość z nas zapewne modli się, ale czy umiemy modlić się tak, by Bóg nas wysłuchał? Proroka Eliasza możemy nazwać człowiekiem modlitwy. W jego krótkiej biografii, znanej nam z kart Biblii zapisanych jest kilka przykładów modlitw, na które otrzymał od Boga odpowiedź.

Nasza pierwsza znajomość z nim rozpoczyna się, gdy Eliasz modli się i prosi Boga, aby nie padał deszcz. Na modlitwę tą otrzymał odpowiedź: "... i nie było deszczu na ziemi przez trzy lata i sześć miesięcy. " (Jak. 5:17). Następnie prorok modlił się o przywrócenie do życia syna wdowy z Sarepty. I ta modlitwa została wysłuchana przez Boga: " I wysłuchał Pan prośby Eliasza, i wróciła dusza tego dziecka do niego, i ożyło. " (IKs.Król. 17:22). Eliasz modlił się także do Boga o to, by zesłał ogień na ołtarz, aby wszyscy, którzy zebrali się na górze Karmel poznali, Kto jest Wszechmocnym Bogiem. Bóg odpowiedział mu i: " Wtedy spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną..." (IKs.Król. 18:38). A czwarta modlitwa Eliasza było o to, by Pan zesłał deszcz na ziemię. I odpowiedział Pan na modlitwę Eliasza: "... i niebo spuściło deszcz, i ziemia wydała swój plon. " (Jak. 5:18).

Gdy Bóg odpowiedział na modlitwę Eliasza i zesłał ogień na ołtarz, lud widząc wspaniały przejaw mocy Bożej " … padł na twarz, mówiąc: Pan jest Bogiem, Pan jest Bogiem! " (IKs.Król. 18:39). Prorocy Baala zostali zaś zgładzeni i po tym wszystkim Eliasz zwraca się do króla Achaba, mówiąc: " …Podnieś się, jedz i pij, gdyż słychać szum ulewnego deszczu. " (IKs.Król. 18:41). Tymi słowami rozpoczyna się modlitwa Eliasza, a w następnym wersecie czytamy: " Achab wstał, aby jeść i pić, Eliasz zaś wstąpił na szczyt Karmelu, przykucnął na ziemi, mając twarz między swoimi kolanami. " (IKs.Król. 18:42).

Spójrzmy, jeden z nich idzie, aby jeść i pić, a drugi - aby się modlić.                                   Eliasz miał słuch, który przenikał w świat niewidzialny. Nikt nic nie słyszał, a prorok usłyszał szum - odgłos ulewnego deszczu. Jak można nie widząc, usłyszeć szum deszczu? Prawdą jest, że przed burzą, gdy niebo jest niebiesko - czarne i groźne, gdy wzmaga się wiatr, to można usłyszeć szum wiatru. Ale w tym przypadku nie było najmniejszego śladu deszczu, na niebie nie było ani jednej chmury.                                                                                Gdy Eliasz zaczął modlić się posłał swego sługę w stronę morza, aby patrzył, czy są jakieś oznaki deszczu. Ale nie było żadnych oznak. Siedem razy Eliasz posyłał sługę nad morze i dopiero wróciwszy po raz ostatni sługa rzekł: " Oto maleńka chmurka jak dłoń ludzka wznosi się z morza... " (IKs.Król. 18:44). Ale przecież Eliasz oznajmił królowi, że słyszy szum deszczu zanim pokazała się ta mała chmurka na niebie. Szum tego deszczu słyszał tylko on jeden - słyszał to słuchem duchowym, a nie fizycznym. Dla niego szum ten był jak bicie dzwonów, które wzywają na modlitwę. I natychmiast zareagował na ten sygnał wewnętrzny: "...przykucnął na ziemi, mając twarz między swoimi kolanami. " i zaczął się modlić. (IKs.Król. 18:42).

Może wydawać się dziwnym to, że Eliasz prosił Boga o to, co zostało już obiecane. Jeszcze przed spotkaniem z króla Achabem Pan rzekł do proroka: "... Ja spuszczę deszcz na ziemię." (IKs.Król. 18:1). A teraz słysząc szum deszczu idzie się modlić, prosić Boga o deszcz.   Mimowolnie nasuwa się pytanie: Jeśli Bóg obiecał mu, że ześle deszcz, to dlaczego on idzie o to się modlić? Ponadto Eliasz wcześniej rzekł do króla Achaba, aby szedł jeść i pić, dlatego, że on słyszy szum deszczu, deszcz więc z pewnością będzie! Król uwierzył  w słowa Eliasza. Po cóż więc ta modlitwa? Czy trzeba prosić Boga o to, co On zamierzał dać? Tym niemniej Eliasz wstępuje na szczyt Karmelu i wznosi do Boga modlitwę.

Zauważmy, że Bóg daje obietnicę po to, abyśmy wiedzieli o co mamy prosić. Ona jest nam dana, aby pobudzić nas do modlitwy. Gdy prosimy Boga o to, co On obiecał nam dać, uznajemy Go za swojego Dawcę; uznajemy naszą zależność od Niego. Bóg uczyni to, co zamierza, ale wymaga od nas, byśmy Go o to prosili i zaufali Mu.                                              Jak wyraźnie mówi o tym apostoł Jan w swoim Liście: " Taka zaś jest ufność, jaką mamy do niego, iż jeżeli prosimy o coś według jego woli, wysłuchuje nas. A jeżeli wiemy, że nas wysłuchuje, o co go prosimy, wiemy też, że otrzymaliśmy już od niego to, o co prosiliśmy. " (1Jana 5:14-15). Nawet Swojemu umiłowanemu Synowi mówi: " Synem moim jesteś, dziś cię zrodziłem. Proś mnie, a dam ci narody w dziedzictwo i krańce świata w posiadanie. " (Ps. 2:7-8). Jezus Chrystus, Syn Boży musiał prosić Swojego Ojca. Czynił to nie tylko w czasie Swojego ziemskiego życia, ale także teraz jest naszym Orędownikiem. (1Jana 2:1). W Swojej modlitwie Chrystus zwraca się do Ojca: "Ojcze! Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem, aby oglądali chwałę moją, którą mi dałeś ..." (Jana 17:24).

Zadajmy więc sobie pytanie: Czy nasze zbawienie jest zagwarantowane? Spójrzmy, co powiedział Jezus: "... Ja daję im żywot wieczny, i nie zginą na wieki, i nikt nie wydrze ich z ręki mojej. " (Jana 10:28). Jaka wspaniała gwarancja tego, że nasze zbawienie jest w pełni zabezpieczone! Tym niemniej Chrystus prosi Ojca: " … Chcę, aby ci, których mi dałeś, byli ze mną, gdzie Ja jestem ..." (Jana 17:24). Chrystus mówi do nas: " Proście, a będzie wam dane ..." (Mat. 7:7). W Liście apostoła Jakuba czytamy: "... Nie macie, bo nie prosicie. " (Jak. 4:2). Tak wiec obietnice są nam dane po to, aby zachęcić nas do modlitwy, abyśmy prosili o to, co nam było obiecane.

Eliasz usłyszał szum deszczu i to był sygnał do modlitwy o deszcz. Zastanówmy się, ile to razy słyszeliśmy "szum deszczu", ile razy słyszeliśmy wezwanie do modlitwy, ale czy wtedy modliliśmy się? Ten "szum" może dotrzeć do nas na różne sposoby i różnymi drogami, ale ważne jest, abyśmy rozpoznali w nim wezwanie do modlitwy. Ten " szum deszczu" może przejawić się w próbach, które przechodzimy lub w ciężkich przeżyciach, które nas doświadczają. Jesteśmy w rozpaczliwej sytuacji i nie wiemy, jak z niej wyjść. A Pan mówi nam: "... wezwij mnie w dniu niedoli. Wybawię cię, a ty mnie uwielbisz! " (Ps. 50:15). Bóg chce, abyśmy przychodzili do Niego z naszymi prośbami. Chce nas błogosławić. " Gdy będziesz mnie wzywać - mówi Pan - i zanosić do mnie modły, wysłucham was… gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać całym swoim sercem. " (Jer. 29:12-13).

Tak więc, co czyni człowiek wiary - prorok Eliasz? On mówi do króla Achaba: " Idź, jedz i pij ..." (IKs.Król. 18:41). Sam zaś pozostawia wszystkich i idzie modlić się na górę Karmel. On teraz słyszy wezwanie Boże i najważniejszą rzeczą dla niego – jest rozmowa z Królem królów.                                                                                                                                                      Ten krok Eliasza może być dla nas bardzo ważną lekcję. Zauważmy, że Eliasz nie pozostał ze wszystkimi, by wysłuchać komplementów i pochwał pod swoim adresem za pomyślny wynik sprawy, gdy Pan wysłuchał jego modlitwy i zesłał ogień na ołtarz? Błogosławieństwo było jawne i widoczne - był więc powód do radości. Ale Eliasz widział niebezpieczeństwo w tym, by nie przypisano mu choć cząstkę chwały, więc pospiesznie oddala się by dziękować i rozmawiać w modlitwie z Bogiem.                                                                                                      Czy my tak postępujemy? Czy raczej chcemy usłyszeć słowa tych, którzy mówią do nas pochlebstwa: Och, jak miło było słuchać Ciebie!

Jak wspaniałym przykładem takiej sytuacji jest nasz Pan, Jezus Chrystus! Przyjrzyjmy się, jak postąpił po dokonanym cudzie, gdy nasycił 5.000 tłum, gdy ludzie byli tym tak podekscytowani, że chcieli "porwać go i obwołać królem" (Jana 6:15)? On wtedy  "uszedł znowu na górę" (Jana 6:15), by być sam na sam z Ojcem.                                                    Dlaczego? By modlić się! To było w Jego zwyczaju, było Jego potrzebą. Aby jednak emocje ludzi nie miały negatywnego wpływu na uczniów, Jezus natychmiast wysyła ich na drugą stronę morza. Po pomyślnym zakończeniu dzieła dobrze jest udać się w spokojne miejsce, by pomodlić się. Przypomnijmy słowa Zbawiciela: " Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do komory swojej, a zamknąwszy drzwi za sobą, módl się do Ojca swego, który jest w ukryciu, a Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odpłaci tobie. " (Mat. 6:6).

Fizycznie może to nie zawsze jest możliwe. Ale tutaj prawdopodobnie odnosi się to do drzwi naszego wewnętrznego człowieka. Zapewne każdy z nas doświadczył takich sytuacji, gdy w czasie modlitwy wkradają się różne myśli, które odwracają naszą uwagę: wspomnienia, wątpliwości, pokusy i lęki. Jak więc możemy zamknąć te drzwi? Aby zamknąć wewnętrzne drzwi serca potrzebny jest wysiłek i skupienie w modlitwie, a nie jest to łatwa walka. Gdy różne postronne myśli zaczynają przeszkadzać nam w czasie modlitwy zacznijmy jeszcze usilniej modlić się, wychwalając i wielbiąc Boga, dziękując za przelaną krew Jezusa Chrystusa. Pamiętajmy, że w czasie modlitwy rozpraszające myśli inspiruje nie kto inny, jak nieprzyjaciel naszej duszy - diabeł, a najlepszym środkiem wobec jego podstępnych zakusów - jest moc krwi Jezusa Chrystusa.
Użyjmy tego wspaniałego daru, odkupieńczej mocy krwi Jezusa Chrystusa. Ona pomoże bezpiecznie zamknąć wewnętrzne drzwi komnaty modlitwy, tak, że nikt nie będzie w stanie przeszkodzić nam w modlitwie.

Spójrzmy, jak modli się prorok Eliasz: "... przykucnął na ziemi, mając twarz między swoimi kolanami. " (IKs.Król. 18:42). Dziwna poza, prawda? Ale mówi ona o dużej koncentracji i skupieniu. Nic nie powinno rozpraszać go: on całkowicie jest zagłębiony w modlitwie. Dlatego Apostoł Jakub powiedział: " Eliasz… modlił się usilnie, żeby nie było deszczu ..." (Jak. 5:17).

Przypomnijmy, jak modlił się zbór apostolski, gdy Piotr trafił do więzienia. Powiedziane jest, że "... zbór zaś modlił się nieustannie za niego do Boga. " (Dzieje 12:5). To była gorąca, żarliwa modlitwa, ponieważ Piotr oczekiwał na wyrok. Herod chciał go ściąć, tak, jak uczynił to z Jakubem, bratem Jana. Ale zbór usilnie i gorliwie modlił się.                    Niektórzy uważają, że ta modlitwa nie była jednak pełna wiary, ponieważ tej nocy bracia nie uwierzyli, że to Piotr, gdy zakołatał do drzwi domu, w którym wierni zebrali się by modlić się. Biblia nie mówi o co modlił się zbór. Być może wiedząc, że Piotrowi grozi śmierć za Chrystusa, oni modlili się o to, by była mu dana siła znieść wszystkie męki, które go oczekują. Wszyscy doskonale wiedzieli, że po Swoim zmartwychwstaniu Chrystus przepowiedział męczeńską śmierć Piotra. Być może zbór wierzył, że ta chwila nadeszła i dlatego zebrawszy się tak usilnie modlili się za niego. Ale Bóg odpowiedział na tę modlitwę inaczej; dokonał cudownego uwolnienia Piotra z więzienia. Modlitwa zboru została więc wysłuchana.

Przykładem staranności i oddania w modlitwie dla nas jest Jezus Chrystus. W Liście do Hebrajczyków powiedziane jest, że Zbawiciel " zanosił z wielkim wołaniem i ze łzami modlitwy i błagania do tego, który go mógł wybawić od śmierci ..." (Hebr. 5:7). Mówi się, że w czasie modlitwy w Ogrodzie Oliwnym "…ukazał mu się anioł z nieba, umacniający go. I w śmiertelnym boju jeszcze gorliwiej się modlił; I był pot jego, jak krople krwi, spływające na ziemię. " (Łuk. 22:43-44).

Wracając do Eliasza zauważmy, że modlitwa proroka było nie tylko usilna, ale także ukierunkowana. Prosząc o to, by nie padał deszcz, koncentrował się więc w swojej modlitwie na tej konkretnej prośbie. Gdy potrzebny był ogień, prosił o ogień z nieba, i otrzymał.

Przypomnijmy, jak ślepy żebrak Bartymeusz zwrócił się do Pana z prośbą: "… Jezusie, Synu Dawida! Zmiłuj się nade mną. " (Mar. 10:47). To była rozpaczliwa modlitwa i krzyk bezradności. Modlitwa Bartymeusza była na tyle żarliwa i usilna, że Pan zatrzymał się i przywołał go do Siebie. Gdy on przyszedł, Jezus zapytał go: " Co chcesz, abym ci uczynił?" (Mar. 10:51). Modlitwa Bartymeusza choć była gorąca, brakowało w niej jednak precyzji, dlatego też Jezus zadał mu to pytanie. Następnie Bartymeusz odrzekł: "… Mistrzu, abym przejrzał. Tedy mu rzekł Jezus: Idź, wiara twoja uzdrowiła cię. I wnet odzyskał wzrok i szedł za nim drogą. " (Mar. 10:51-52).

Być może niejeden z nas już od dawna modli się, zaczyna nawet upadać na duchu, bo nie ma żadnych rezultatów. Czego my możemy oczekiwać od Pana, jeśli nie prosimy konkretnie i z pewnością? Powiedzmy Bogu o tym, czego potrzebujemy. Zaprawdę, Bóg zna nasze potrzeby, ale pragnie, aby każdy pewnie i jasno wyraził je. Jezus mówi nam: " Proście, a będzie wam dane ..." (Mat. 7:7). Konkretność w modlitwie jest ważna dlatego, aby my, gdy otrzymamy odpowiedź na naszą modlitwę nie powiedzieli, że to wszystko stało się przypadkowo. Jezus mówi: "...proście o cokolwiek byście chcieli, stanie się wam. Przez to uwielbiony będzie Ojciec mój ..." (Jana 15:7-8). Tak, Zbawiciel nasz pragnie, aby każdy przyszedł do Niego ze swoją prośbą i wyraził ją jasno i pewnie. Wtedy otrzyma na nią jednoznaczną odpowiedź.

Czego jeszcze może nauczyć nas modlitwa Eliasza? Eliasz był wytrwały i stanowczy w swoich modlitwach, jego modlitwy były konkretne i pewne; ale co najważniejsze, on modlił się usilnie. On mówi do swojego sługi: " Idź, spójrz w stronę morza i podszedł, spojrzał i nic nie powiedział. " (IKs.Król. 18:43). Nie ma odpowiedzi! Wielu z nas przyjmie taką odpowiedź jako odmowę: Pan nie wysłuchał modlitwy, odrzucił prośbę. Ale brak odpowiedzi - to również może być odpowiedź. Czyż nie?
Jeśli natychmiast nie otrzymamy odpowiedzi, to wcale nie znaczy, że jest odmowa. Nawet tak wielki sługa Boży, jak prorok Eliasz nie otrzymał odpowiedzi za pierwszym razem. Gdy jego sługa po raz pierwszy spojrzał w niebo i wrócił z wiadomością, że nic nie widać, Eliasz nie powiedział: Tak też myślałem ... Prorok posyłał go jeszcze sześć razy. Sam zaś nie tracił ducha, nie rozpaczał, lecz ciągle się modlił!

"... powinni zawsze się modlić i nie ustawać ..." - mówi Jezus (Łuk. 18:1). Eliasz nie rezygnował - modlił się! A gdy jego sługa poszedł po raz siódmy, to wrócił z wiadomością: "Oto maleńka chmurka jak dłoń ludzka wznosi się z morza..." (IKs.Król. 18:44). To była odpowiedź na modlitwę! Eliasz w tym maleńkim obłoczku widział odpowiedź Boga Wszechmogącego. Powiedział więc do sługi – idź, powiedz królowi Achabowi: " Zaprzęgaj i jedź, aby cię ulewa nie zaskoczyła. " (IKs.Król. 18:44). W chmurce, jak "dłoń ludzka" wiarą Eliasz ujrzał ulewę. I wkrótce niebo pokryło się chmurami, zadął wiatr i spadł ulewny deszcz - modlitwa Eliasza została wysłuchana, a jego wiara nagrodzona!

Niech przykład Eliasza, człowieka, który był podobny do nas, zachęci i nauczy nas, jak "się modlić i nie ustawać". Prośmy więc wytrwale, prośmy konkretnie i cierpliwie, póki nie otrzymamy tego, o co się modlimy. Pan słyszy nasze modlitwy i z pewnością odpowie na nie w Swoim czasie i w sposób, jaki będzie uważał za odpowiedni. Psalmista mówi: " Tęsknie oczekiwałem Pana: Skłonił się ku mnie i wysłuchał wołania mojego." (Ps. 40:2).

Być może nie jeden z nas już długi czas wzdycha i u niejednego przygasła nawet wiara w zbawienie - stracił radość, zakłócony jest spokój ducha. Sprawdźmy więc siebie jeszcze raz, czy nie jest tak dlatego, ponieważ nasze modlitwy były niepewne, niestałe, bez wiary.

Dziś Pan pyta każdego z nas: " Cóż chcesz, abym ci uczynił? " (Mar. 10:51).                  Powiedz więc Mu: Panie, chcę przejrzeć, chcę, aby było mi jasne, że jestem zbawiony; chcę, Panie mieć pewność, że moje grzechy zostały odpuszczone, pragnę, Panie radować się ze zbawienia, które mam dzięki Krwi przelanej na Krzyżu przez Twojego Syna, Jezusa Chrystusa ... "                                                                                                                                        Gdy Pan usłyszy Twoją modlitwę, Ty z pewnością odczujesz nową radość, usłyszysz wewnętrznym uchem " deszcz ", którego jeszcze nie widać. Jego miłość wypełni Twoje serce i Ty utwierdzisz się w tym, że wszystkie Twoje grzechy zostały odpuszczone, że jesteś dzieckiem Bożym, że nikt nie wyrwie Cię z Jego rąk.

Niech Bóg Ci w tym dopomoże!

Ubodzy w duchu…


Jezus Chrystus rozpoczął Swoje kazanie na górze słowami "błogosławieni". Greckie słowo "μακαριοι" (makarioi) dosłownie znaczy "szczęśliwi". Na początku Swojego kazania Pan wymienił dziewięć "błogosławieństw". Chciałbym dzisiaj zwrócić uwagę na pierwsze błogosławieństwo: " Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios." (Mat. 5:3). Tymi właśnie słowami Jezus rozpoczął swoją posługę wśród ludu.                     Cóż za zdumiewające słowa! Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że między słowami "ubodzy" i "Królestwo" jest jakaś sprzeczność. Jeśli jesteśmy obywatelami Królestwa Niebieskiego, to, czy możemy być ubodzy? Słowa Chrystusa jednak dokładnie tak brzmiały: " Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebios."

Co Jezus miał na myśli? Myślę, że Pan chciał przez to powiedzieć: " Moje Królestwo, Królestwo Mojego Ojca oparte jest na zasadzie: Ten, kto chce wejść i korzystać ze wszystkich praw obywatela Królestwa Niebios, ten musi stać się ubogim. "   Pamiętamy słowa Marii, matki naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy dusza jej "wielbiła" Pana, powiedziała o Nim: " Strącił władców z tronu, a wywyższył poniżonych, Łaknących nasycił dobrami, a bogaczy odprawił z niczym. " (Łuk. 1:52-53). Ten, kto mówi: "…Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję ..." - w odpowiedzi usłyszy od Pana: "... nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. " (Obj. 3:17). Z Bożego punktu widzenia, nędzarz, to ten, kto myśli, że jest " bogaty i wzbogaciwszy się niczego już nie potrzebuje. " Naprawdę bogaty jest ten, kto w swoich oczach  jest ubogi – tak ubogi, że nie może się niczym chwalić.

Przypomnijmy podobieństwo, które Jezus powiedział o chwalącym się faryzeuszu: "…Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy, albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku. " (Łuk. 18:11-12). Cóż czyni ten faryzeusz? Chwali się swoją sprawiedliwością i myśli, że to daje mu prawo wejść do Królestwa Bożego. A o drugiej osobie, celniku, powiedziane jest, że "…stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. " (Łuk. 18:13). Który z nich mógł wejść do Królestwa Bożego? Sam Pan odpowiedział: " Powiadam wam: Ten podszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. " (Łuk. 18:14). Oznacza to, że celnik, który nie miał nic oprócz grzechów, był bliżej Królestwa Bożego, on "poszedł usprawiedliwiony" (Łuk. 18:13).  

 W Swoich relacjach z człowiekiem Bóg zawsze kieruje się zasadą: do ubogich w duchu należą bogactwa Boże, i oni posiadając to prawdziwe bogactwo, są szczęśliwi!                         W związku z tym chciałbym zwrócić uwagę na to, jak ta prawda potwierdza się na przykładzie historii proroka Eliasza, gdy podczas wielkiego głodu Bóg nakazuje mu: "Wstań, idź do Sarepty, która należy do Sydonu, i zamieszkaj tam. Oto nakazałem pewnej tamtejszej wdowie, aby cię żywiła. " (IKs.Król. 17:9).                                                      

Myślę, że Eliaszowi prawdopodobnie trudno było zaakceptować ten Boży nakaz. Już w Prawie, które Mojżesz otrzymał od Boga znajduje się wymóg zwrócenia szczególnej uwagi na wdowy. Jak mówi Biblia: " Gdy będziesz żął zboże na swoim, a zapomnisz snop na polu, to nie wracaj, aby go zabrać. Niech pozostanie dla obcego przybysza, dla sieroty i dla wdowy, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, we wszystkim, co czynisz. " (VMojż. 24:19). Jak więc można było oczekiwać od wdowy, i to w czasach głodu, by karmiła dodatkowo nieznanego człowieka?

Wydaje się, że polecenie dane przez Boga, aby iść do wdowy i prosić, aby żywiła, było sprzeczne z Prawem i wszelkimi przyjętymi zasadami nawet wśród pogan.                           Jakie więc uczucia musiały targać Eliaszem, gdy ujrzał w Sarepcie biedną wdowę, wychudzoną, zgarbioną, który zbierała drewno na opał? Ale w tym samym czasie wewnętrzny głos mówił mu: To jest ta wdowa, która ma cię karmić. Cóż - pomyślał Eliasz - Jeśli to jest ta wdowa, to uczyni to, o co poproszę. Powiedział więc do niej: " Przynieś mi nieco wody w naczyniu, abym się napił. " (IKs.Król. 17:10). I zauważmy, ta kobieta natychmiast poszła spełnić jego prośbę. Tak więc to ona - pomyślał! Wtedy "…zawołał jeszcze za nią: Przynieś mi też, proszę kawałek chleba. " (IKs.Król. 17:11). Słysząc zaś odpowiedź kobiety zdał sobie sprawę, że jej ubóstwo jest o wiele większe niż sobie wyobrażał. A co ona odpowiedziała mu? " Jako żyje Pan, Bóg twój, że nie mam nic upieczonego, a tylko garść mąki w dzbanie i odrobinę oliwy w bańce. Oto właśnie zbieram trochę drwa, potem pójdę i przyrządzę to dla siebie i dla mojego syna, a gdy to zjemy, chyba umrzemy. " (IKs.Król. 17:12). Dowiedział się więc, że ma syna, z którym dzieli się tym ostatkiem jedzenia, które pozostało w domu. Ale Eliasz tym się nie przejął. On rzekł do wdowy: " Nie bój się! Idź i zrób, jak powiadasz, lecz najpierw przyrządź mi z tego mały placek i przynieść mi go, dla siebie zaś i syna swojego przyrządzisz później. " (IKs.Król. 17:13).

 Czytając te słowa możemy pomyśleć: jak egoistyczne postępuje prorok. Człowiek Boży nie powinien tak postępować, prosić najpierw o jedzenie dla siebie, wiedząc, że uboga kobieta ma ostatki pożywienia. Zanim jednak osądzimy proroka przeczytajmy, co powiedział dalej. Wtedy uświadomimy sobie, że Eliasz kierował się zasadą: Błogosławieni ubodzy w duchu.... Zwróćmy uwagę co Eliasz rzekł do kobiety: "…tak mówi Pan, Bóg Izraela: Mąka w garncu nie wyczerpie się, Oliwy w bańce nie zabraknie, Aż do dnia, kiedy Pan spuści deszcz na ziemię. " (IKs.Król. 17:14). Wdowa uwierzyła słowom proroka i: " Poszła i postąpiła według słowa Eliasza, i mieli co jeść, ona i on, i jej rodzina, dzień w dzień. Mąka w garnku nie wyczerpała się, oliwy w bańce nie zabrakło według słowa Pana…" (IKs.Król. 17:15-16).

Zauważmy, że w przeciągu tych dwóch lat wdowa nadal była tak samo uboga, jak przedtem. Nie miała więcej niż garść mąki i odrobinę oliwy. Z drugiej strony zaś, w tym samym czasie niczego nie potrzebowała, jako że " mąka w garnku nie wyczerpywała się i oliwy w bańce nie brakowało. " Przy tym kobieta karmiła nie tylko siebie, ale także proroka i cały swój dom. Wszyscy jedli tyle, ile potrzebowali. W przeciągu tych lat głodu nigdy nie zdarzyło się, aby zabrakło mąki w dzbanie lub oliwy w bańce. Bóg uzupełniał wszystkie potrzeby według słowa Swego, tak jak obiecał.

W tym, że kobieta miała nie więcej niż garść mąki i odrobinę oliwy widzę cudowny zamysł Boży. Bóg czyni tak, abyśmy nie pokładali nadziei w tym co widzialne, ale dlatego, by nasza nadzieja była w Niewidzialnym, od Którego otrzymujemy wszystkie dobra. Ludzie przeważnie chcą mieć duże zapasy, aby nie martwić się o dzień jutrzejszy. Chrystus mówi więc nam: " Nie troszcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie... " (Mat. 6:25).

Te słowa wypowiedziane są do obywateli Królestwa Bożego, którym powiedział: "Błogosławieni ubodzy ... " Pan czyni jednak rozróżnienie między ubogimi. Są ubodzy, którzy nie chcą należeć do Jego Królestwa: oni napełniają swoje stodoły na czarną godzinę " cały czas troszcząc się o wszystko ...", a są też ubodzy w duchu, to ci, którzy odziedziczą Królestwo Boże. Chrystus mówi: " Szukajcie najpierw Królestwo Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. " (Mat. 6:33). Będzie dodane, a nie nabyte lub zebrane przez was. Wszystko będzie dodane według potrzeb.

Przypomnijmy sobie, jak lud Izraela podczas wędrówki przez pustynię jadł mannę przez czterdzieści lat. Bóg nakazał Izraelitom zbierać mannę każdego dnia w takiej ilości, jaką mogła zjeść rodzina w przeciągu dnia. Im surowo było zabronione pozostawiać mannę na jutrzejszy dzień. Dlaczego? Ponieważ mogło rozmnożyć się robactwo.                                       Tak też "robactwo", które pojawia się w wyniku naszej niewiary, może powodować nieczystość duchową. Wiara nasza przecież jest przyjemną wonnością, w której Bóg ma upodobanie. Ten, kto pokłada nadzieję w Bogu, codziennie prosi: "…Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj… " (Mat. 6:11), a nie na jutro.                         

 Spójrzmy, jak mądrze postępuje z nami Bóg! Gdy pokładamy całą nadzieję w Nim, a nie w naszym bogactwie, to nasz wzrok jest skierowany tylko na Niego. Bóg zaś zadba o wszystko, aby pomóc nam uniknąć upadków. Gdy zaś człowiek ma nadmiar czegoś i odnosi sukcesy z łatwością zapomina o Bogu. Dlatego radujmy się, gdy mamy tylko " garść mąki i odrobinę oliwy ", więcej nam nie potrzeba. Ta mąka i oliwa nigdy się nie wyczerpie. I mimowolnie będziemy chwalić Boga.                                                                                                               Będziemy ubodzy, a jednocześnie w tym samym czasie niczego nie będziemy potrzebowali. Ubodzy - dla własnego dobra, ponieważ ubogi zależny jest całkowicie od Tego, Który daje. Zależni całkowicie od Boga, aby żyć wiarę w Niego. Ale w tym samym czasie tak bogaci, jak Ojciec Niebieski, bo wszystko  Jego – jest nasze, ponieważ jesteśmy Jego dziećmi.

Możemy zapytać: Czy ta wdowa miała powody, by żałować, że nie ma tak dużych zapasów mąki i oliwy? Nie! Były tylko korzyści! Po pierwsze, sytuacja sprawiła, że coraz bardziej i więcej ufała Bogu przychodząc do Niego codziennie z dziękczynną modlitwą. Było więc coraz więcej powodów do modlitwy, do dziękczynienia i wielbienia Boga, a nie byłoby ich, jakby miała pełny dzban mąki i pełną bańkę oliwy. Po drugie, ona codziennie doświadczała cudownego świadectwa Bożego miłosierdzia.

Czy dzisiaj dlatego nie mamy takich świadectw, ponieważ pokładamy nadzieję nie w Bogu, ale w naszych własnych umiejętnościach i zasobach? Nie dziwmy się, lecz zadajmy sobie pytanie: Kiedy ostatni raz w swoim życiu widziałem jasną, wyraźną odpowiedź Bożą na swoją modlitwę? Jeśli w naszym życiu nie ma odpowiedzi Bożych, to znaczy, że my nie zwracamy się o pomoc do Boga.

Przeczytajmy, co powiedział Mojżesz do ludu Izraela nad Jordanem na końcu ich czterdziestoletniej wędrówki przez pustynię: " Zachowaj w pamięci całą drogę, którą Pan, Bóg twój, prowadził cię ... aby cię ukorzyć i doświadczyć, i aby poznać, co jest w twoim sercu, czy będziesz przestrzegał jego przykazań, czy nie. Upokarzał cię i morzył cię głodem, ale też karmił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani nie znali twoi ojcowie, aby dać ci poznać ... " (VMojż. 8:2-3).                                                                                                                      To właśnie jest ten powód, dla którego Bóg tak postępuje z nami, dlaczego nie daje nam na zapas, lecz daje mannę na każdy dzień, by " dać poznać, iż człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że człowiek żyć będzie wszystkim, co wychodzi z ust Pana. " (VMojż. 8:3).

Jak wielka mądrość zawiera się w tym, że Bóg daje nam tylko " garść mąki i odrobinę oliwy."  Przyjrzyjmy się jeszcze raz słowom Chrystusa: "Błogosławieni ubodzy w duchu…" (Mat. 5:3).                                                                                                                                       Odnosi się to także do naszego życia duchowego. Szczęśliwy jest ten, kto jest ubogi w duchu! A my myślimy – o nie! Chcemy być pewni tego, że mamy wiele darów, a im więcej tym lepiej, aby stale przekonywać się, że one są i że zawsze możemy korzystać z nich. Ale, o dziwo, Chrystus mówi, że jesteśmy błogosławieni, gdy jesteśmy ubodzy w duchu. Dlaczego? Otóż dlatego, że w tej obfitości darów czai się niebezpieczeństwo. Robactwo może zepsuć tą naszą " niebiańską mannę ", która następnie prześmierdnie, smrodem pychy. A co może być bardziej cuchnącego od pychy duchowej?                                                                   Wyjaśnię, co mam na myśli. Gdy zaczynamy mówić, że oto teraz coś osiągnęliśmy, czy też mamy nadzwyczajne zdolności ... możemy być pewni, że mnoży się już "robak", który pod postacią anioła światłości zaczyna niszczyć nasze życie duchowe!                                               Przyjdźmy wtedy do Pana z modlitwą.

Zauważmy, że Bóg zawsze daje nam taką miarą wiary, abyśmy mogli przejść próby, które w danej chwili doświadczamy. I obdarzy taką miarą łaski, której w danej chwili potrzebujemy, aby pokonać grzech i przezwyciężyć pokusy. "... Bóg jest wierny i nie dopuści, abyśmy byli kuszeni ponad siły nasze, ale i z pokuszeniem da i wyjście, abyśmy je mogli znieść. " (1Kor. 10:13). Gdy przychodzą próby, wtedy dana będzie niezbędna moc, łaska, aby pokonać te próby, ale nie wcześniej. Możemy być pewni, że w danej chwili, gdy potrzebna będzie pomoc - pomoc otrzymamy, zgodnie z tym co mówi Słowo Boże. " Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze. " (Hebr. 4:16).                                                                                             Radujmy się więc, gdy odczuwamy niemoc, małość i słabość będąc ubogimi w duchu. Dziwne, ale w tym jest nasza siła! Chwalmy się więc naszymi słabościami: to jest nasz zysk. Gdy uświadomimy sobie swoją bezsilność i swoje ubóstwo, to wtedy naprawdę jesteśmy bogaci.

Zauważmy, że nawet apostoł Paweł znalazł się w niebezpiecznych sidłach wyniosłości. Został więc wbity w ciało jego cierń, aby zbytnio " nie wynosił się w nadzwyczajności objawień " (2Kor. 12:7), które były mu dane. Bóg w Swoim miłosierdziu posłał żądło, aby wszelkie swoje nadzieje pokładał w Nim. Apostoł Paweł zapewne chciał być całkowicie pewien swych wielu darów, objawień duchowych, które posiadał. Ale Bóg nie dopuścił, aby robak pychy skaził jego myśli, to bogactwo duchowe i w odpowiedzi na modlitwy Pawła wbija "cierń w ciało jego. " (2Kor. 12:7). A gdy Paweł prosi Pana, by usunął ten cierń słyszy w odpowiedzi: " Dość masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości… " (2Kor. 12:9). Paweł zrozumiał tą mądrość Bożą i mówi: " Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. " (2Kor. 12:9). Nie moc Pawła, a moc Chrystusa!                                     

 " O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i niewyśledzone drogi jego! " (Rzym. 11:33).                                                                                      Chwały Mu za wszystko!

Moc Boża przemieniająca ludzi.


  Potrzeba dużo czasu i umiejętności Garncarza, aby uczynić naczynie, które po ukończeniu będzie Mu godnie służyć.                                                                                                            Załóżmy, że otrzymaliśmy zadanie: Dowiedzieć się, jakie cechy były charakterystyczne dla ludzi, którzy chcieli stać uczniami Jezusa. Ponadto mamy wyrazić nasz stopień zaufania do nich oraz opinię o tym, czy oni mogliby zostać uczniami Jezusa.                                 

Spójrzmy na naszego pierwszego kandydata. On właśnie powrócił z połowu. W jego łodzi rybackiej, którą wyciągnął na brzeg jest przetarte siedzenie, połatany żagiel i duże wiosło, jako ster, tak charakterystyczny dla łodzi rybackich Galilei. Jego ręce są twarde i silne.         Nie możemy go nazwać delikatnym, kulturalnym czy wykształconym. On jest głośny, niezdarny, szorstki i impulsywny, więc raczej nie sprawia wrażenia, by być godnym kandydatem na ucznia. Ponadto jest zbyt młody.                                                                           Jego idee i przyzwyczajenia trudno będzie zmienić. Jest człowiekiem upartym i wszystko robi po swojemu. Gdy zostanie sprowokowany może zacząć przeklinać, a jego słowa mogą być dosadne.
Czy można sobie wyobrazić tego wielkiego rybaka jako ucznia Jezusa? Mało prawdopodobne, aby nasz wybór padł na niego, prawda! Więc lepiej by było, gdyby Szymon wrócił do swoich sieci rybackich.

Nasi następni dwaj kandydaci – to bracia. Oni też są rybakami, jak Szymon Piotr. Urodzili się w tej samej miejscowości, pochodzą z tej samej społeczności, impulsywnych i silnych mężczyzn, którzy pracując własnymi rękoma zarabiają na życie. To, że pracują fizycznie nie jest przecież ujmą dla tych, którzy chcą być uczniami Pana, prawda? Pamiętajmy, że sam Pan był rzemieślnikiem. Nie ma więc powodu, by wstydzić się pracy fizycznej.                     Oto teraz ci dwaj mężczyźni patrzą na nas. Wzrok ich jest przenikliwy, ponieważ przyzwyczajeni są do patrzenia w dal. Patrząc na niebo i jezioro umieją przewidzieć pogodę na następny dzień. Wiedzą, jak rozpoznać oznaki nagłych szkwałów, które najpierw gwiżdżą na przełęczach, a następnie schodzą z hukiem w dół powodując, że wody jeziora stają się niebezpieczne.
Zarządzają swoją łodzią razem i są bardzo skuteczni. Łapią więcej ryb niż inni i sprzedają w lepszej cenie, co oczywiście nie przysparza im popularności wśród rybaków. Nie powiemy o nich, że są skromni. Zyskali sobie przydomek "synowie gromu", gdyż są jak zawsze - "gwałtowni" z jakiegoś powodu.
Mają małą cierpliwość w stosunku do tych, którzy staną na ich drodze i z łatwością wezwą ogień z nieba, aby spalić tych ludzi. Pozbądźmy się przeciwników - to jest ich dewiza.
Są ambitni, dlatego chcą zajmować główne stanowiska. Zostali wychowani w przekonaniu, że jeśli chcesz coś w życiu osiągnąć – to chwytaj i trzymaj to mocno. Jeśli zostaliby uczniami Jezusa, to oczywiście chcieliby być jego zastępcami - jeden po prawicy, a drugi - po lewicy. A gdybyśmy posłuchali tego, co inni mówią o nich, stwierdzilibyśmy jednoznacznie: Jakub i Jan nie nadają się na uczniów Jezusa.

Przyjrzyjmy się następnemu kandydatowi. W jego oczach widać czasem dziki błysk. Wygląda na fanatyka, jest niecierpliwy i nerwowy. "Swędzą mu ręce" by dobrać się do flag znienawidzonego Rzymu, które zawieszone są na starych murach Jerozolimy i chciałby je zrzucić na ziemię.
Kipi w nim krew, gdy pobrzękując zbroją jakiś legionista siłą każe mu ustąpić z drogi i stanąć w rynsztoku.
Marzy o dniu, kiedy przywrócone zostanie królestwo Izraela. Jego oczy świecą się na myśl o Mesjaszu, Który kierując wyzwoleńczą armią wypędzi znienawidzonych Rzymian. I ponad życie chciałby być częścią tej wspaniałej kampanii wojennej, która doprowadziłaby do powrotu dni chwały, jak za dni Dawida i Salomona.
Tak więc ten młody człowiek może być bardzo niebezpieczny. Przyjąć go do uczniów byłoby decyzją ryzykowną, więc należałoby odrzucić kandydaturę Judy.

A jaki jest następny kandydat na ucznia?                                                                                          On także jest rybakiem. On nie jest impulsywny, nie jest tak łatwo go zniechęcić lub zbić z pantałyku. Zawsze wymaga dowodów, a nie wierzy po prostu tylko w słowa.
Prawdą jest, że może spowolnić pracę każdej grupy, ponieważ uważa, że śpieszyć się należy powoli. Czy można go sobie wyobrazić w grupie apostołów? Zawsze nawołujący do tego, aby nie spieszyć się i wszystko przemyśleć.
A królestwo - to ryzykowna wiara, a nie wątpliwości, to kwestia postrzegania, a nie dowodów.                                                                                                                                                  Jak Tomasz wpisuje się w to?

Jeśli bylibyśmy Izraelitami żyjącymi w czasach, gdy zostali wybrani uczniowie to zapewne byśmy wygwizdali następnego kandydata już podczas pojawienia się, jako że on zaprzedał się okupantom i zbiera podatki dla Cesarstwa Rzymskiego.                                                      Pomyślmy, jak odnosiliby się i traktowali mieszkańcy na przykład: Polski, Norwegii czy Francji do tych, którzy współpracowali z okupantem w czasie II wojny światowej, a otrzymamy przybliżone pojęcie o odczuciach do tego człowieka.
Celnicy w ówczesnym społeczeństwie należeli do grupy najmniej popularnej. Dlatego mieli wielu wrogów.
Ich umysł działał jak kalkulator, tylko pieniądze i oznaki bogactwa imponowały im.
Czy możemy sobie wyobrazić, że przyjacielem Jezusa, rzemieślnika z Nazaretu, będzie osoba zbierająca pieniądze, które pójdą na bożków? Nie, kandydatura Lewiego musi zostać odrzucona.

A co wiemy o innym kandydacie, Andrzeju?                                                                                   Wiemy tylko, że był bratem Piotra, ale nie znamy żadnych ważnych szczegółów, które mówiłyby, że on może zostać uczniem Jezusa.
Są też inni: Bartłomiej, Tadeusz, Filip, Jakub syn Alfeusza i Szymon Kananejczyk.        

Dlaczego oni zostali wybrani przez Jezusa na uczniów?                                                      Apostoł Marek mówi nam w swojej Ewangelii, że Jezus wybrał ich "…żeby z nim byli i żeby ich wysłać na zwiastowanie ewangelii, I żeby mieli moc uzdrawiać choroby i wypędzać demony. " (Mar. 3:14-15).
Przez trzy lata byli więc w ścisłej jedności z Panem. Szli za Nim i żyli z Nim.
Słyszeli wszystkie Jego przypowieści i kazania. Widzieli na własne oczy wszystkie Jego wspaniałe cuda, jak ślepi odzyskiwali wzrok, jak chromi odrzucali swoje kule, jak suche kończyny stawały się sprawne i silne, a nawet widzieli umarłych, którzy byli wskrzeszani.
Ale to wszystko ich nie przemieniło. W ostatnim tygodniu ziemskiej służby Jezusa spierali się nawet między sobą, kto z nich jest najważniejszy. Gdy Jezus został aresztowany odwaga ich opuściła. Po śmierci Pana rozproszyli się, zbierając się tylko za zamkniętymi drzwiami swych domów. Ich wiara była bardzo mała i słaba.                                                                    Tomasz nie chciał uwierzyć, że Nauczyciel zmartwychwstał zanim nie ujrzał namacalnych dowodów.                                                                                                                

 Oczywiście, te trzy lata przebywania z Jezusem miały jakiś wpływ na nich. Ziarno zostało zasiane w ziemię, ale jeszcze nie wzeszło. Wszystko, co konieczne było dla ich przemiany, zostało uczynione, ale przemiana jeszcze nie dokonała się.                                                          Co ich przemieniło?

Nie ukrzyżowanie i nie zmartwychwstanie, ale zstąpienie Ducha Świętego w dniu Pięćdziesiątnicy.
Oni nie mogli przemienić się, zanim nie zostali napełnieni Duchem Świętym. Tylko wtedy, gdy Duch Święty zstąpił na nich, gdy otrzymali moc, oni przemienili się tak, że tchórzostwo ustąpiło miejsca odwadze, niewiara stała się gorącą wiarą i to z takim przekonaniem, że nic nie mogło nimi zachwiać. Zazdrość przemieniła się w braterską miłość. Własny interes i egoizm zostały zniszczone, ustępując miejsca służbie innym. Strach został przezwyciężony, oni nie bali się już ani ludzi, ani gróźb czy też czyhających niebezpieczeństw.

W tym jest właśnie nasza nadzieja. My nie widzieliśmy Jezusa, tak jak oni, nie słyszeliśmy Jego głosu, ale mamy taką samą możliwość być przemienionymi, ponieważ Ten sam Duch Święty jest dla nas tak samo dostępny i dziś. Został On posłany na świat, aby prowadzić nas do całej prawdy, aby wskazać nam nasze grzechy, aby być naszym Pocieszycielem i Przewodnikiem.

Dziś wiele osób mówi: " Nie można przemienić ludzkiej natury. " To prawda. My nie możemy przemienić ludzkiej natury, ale Bóg może.
Myślenie, że natura ludzka nie może być przemieniona jest błędem nie tylko naszych dni. Natura ludzka musi być przemieniona, jeśli chcemy ujrzeć kres wojen i sytuacji, które sprawiają, że nasze życie staje się coraz trudniejsze a serce coraz bardziej oddala się od Boga.

Moc Jezusa Chrystusa – jest jedyną siłą na tym świecie, która może przemienić ludzi. Jest jedyną siłą na świecie, która może dać nam odpowiednią motywację i pragnienie czynić to, czego Bóg od nas chce. Nic innego nie prowadzi do tego, że będziemy szukali i pragnęli przede wszystkim Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego.  (Mat. 6:33).

Wszystko, czego potrzebujemy – to szczere pragnienie i gotowość do upamiętania się i wyznania naszych grzechów, przyznanie się do egoizmu. Gdy wyznajemy nasze grzechy i prosimy Boga o przebaczenie, wtedy zaczynamy widzieć siebie tak, jak widzi nas Bóg i wtedy zaczynają następować cuda.                                                                                                  Wtedy stajemy się nowym człowiekiem, który ma nadzieję tylko w Bogu i wszystkie swoje problemy, jakiekolwiek by one nie były, zawierza Bogu. Wtedy w naszym domu pojawia się zupełnie inna atmosfera, inny duch i nowe szczęście, które, jak myśleliśmy odeszło już na zawsze. Pojawia się nadzieja na nowy sens naszego życia - nowy powód do życia nadzieją.

Nie poddawajmy się więc, jest nadzieja. Bóg nie zapomniał o tym świecie. Bóg nie opuścił nas. Bóg jest gotowy uczynić wszystko dla nas, tylko czeka na nasz odzew.

Bo kim my jesteśmy? Jesteśmy w ręku Boga, jak kawałek gliny. Nie mamy żadnej formy ani piękna. Ale nie musimy rozpaczać. Jeśli my – to glina, pamiętajmy, że jest Garncarz. Musimy tylko stać się elastyczni, tzn. posłuszni Mu, a On uczyni resztę.
On stworzył nas na obraz, który wymyślił dla nas w Swojej miłości. I wszystko to dla naszego szczęścia i dla Jego chwały.                                                                                                 Jeśli pragniesz teraz przemienić się, to jest to możliwe. Ty też możesz przemienić się na lepsze. To właśnie w tym leży Twoja nadzieja i nadzieja świata. Ty także, jak uczniowie jesteś z gliny.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.