Ubodzy w duchu…
Co Jezus miał na myśli? Myślę, że Pan chciał przez to powiedzieć: " Moje Królestwo, Królestwo Mojego Ojca oparte jest na zasadzie: Ten, kto chce wejść i korzystać ze wszystkich praw obywatela Królestwa Niebios, ten musi stać się ubogim. " Pamiętamy słowa Marii, matki naszego Pana Jezusa Chrystusa, gdy dusza jej "wielbiła" Pana, powiedziała o Nim: " Strącił władców z tronu, a wywyższył poniżonych, Łaknących nasycił dobrami, a bogaczy odprawił z niczym. " (Łuk. 1:52-53). Ten, kto mówi: "…Bogaty jestem i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję ..." - w odpowiedzi usłyszy od Pana: "... nie wiesz, żeś pożałowania godzien nędzarz i biedak, ślepy i goły. " (Obj. 3:17). Z Bożego punktu widzenia, nędzarz, to ten, kto myśli, że jest " bogaty i wzbogaciwszy się niczego już nie potrzebuje. " Naprawdę bogaty jest ten, kto w swoich oczach jest ubogi – tak ubogi, że nie może się niczym chwalić.
Przypomnijmy podobieństwo, które Jezus powiedział o chwalącym się faryzeuszu: "…Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, rabusie, oszuści, cudzołożnicy, albo też jak ten oto celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę z całego mego dorobku. " (Łuk. 18:11-12). Cóż czyni ten faryzeusz? Chwali się swoją sprawiedliwością i myśli, że to daje mu prawo wejść do Królestwa Bożego. A o drugiej osobie, celniku, powiedziane jest, że "…stanął z daleka i nie śmiał nawet oczu podnieść ku niebu, lecz bił się w pierś swoją, mówiąc: Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu. " (Łuk. 18:13). Który z nich mógł wejść do Królestwa Bożego? Sam Pan odpowiedział: " Powiadam wam: Ten podszedł usprawiedliwiony do domu swego, tamten zaś nie; bo każdy, kto siebie wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. " (Łuk. 18:14). Oznacza to, że celnik, który nie miał nic oprócz grzechów, był bliżej Królestwa Bożego, on "poszedł usprawiedliwiony" (Łuk. 18:13).
W Swoich relacjach z człowiekiem Bóg zawsze kieruje się zasadą: do ubogich w duchu należą bogactwa Boże, i oni posiadając to prawdziwe bogactwo, są szczęśliwi! W związku z tym chciałbym zwrócić uwagę na to, jak ta prawda potwierdza się na przykładzie historii proroka Eliasza, gdy podczas wielkiego głodu Bóg nakazuje mu: "Wstań, idź do Sarepty, która należy do Sydonu, i zamieszkaj tam. Oto nakazałem pewnej tamtejszej wdowie, aby cię żywiła. " (IKs.Król. 17:9).
Myślę, że Eliaszowi prawdopodobnie trudno było zaakceptować ten Boży nakaz. Już w Prawie, które Mojżesz otrzymał od Boga znajduje się wymóg zwrócenia szczególnej uwagi na wdowy. Jak mówi Biblia: " Gdy będziesz żął zboże na swoim, a zapomnisz snop na polu, to nie wracaj, aby go zabrać. Niech pozostanie dla obcego przybysza, dla sieroty i dla wdowy, aby ci błogosławił Pan, Bóg twój, we wszystkim, co czynisz. " (VMojż. 24:19). Jak więc można było oczekiwać od wdowy, i to w czasach głodu, by karmiła dodatkowo nieznanego człowieka?
Wydaje się, że polecenie dane przez Boga, aby iść do wdowy i prosić, aby żywiła, było sprzeczne z Prawem i wszelkimi przyjętymi zasadami nawet wśród pogan. Jakie więc uczucia musiały targać Eliaszem, gdy ujrzał w Sarepcie biedną wdowę, wychudzoną, zgarbioną, który zbierała drewno na opał? Ale w tym samym czasie wewnętrzny głos mówił mu: To jest ta wdowa, która ma cię karmić. Cóż - pomyślał Eliasz - Jeśli to jest ta wdowa, to uczyni to, o co poproszę. Powiedział więc do niej: " Przynieś mi nieco wody w naczyniu, abym się napił. " (IKs.Król. 17:10). I zauważmy, ta kobieta natychmiast poszła spełnić jego prośbę. Tak więc to ona - pomyślał! Wtedy "…zawołał jeszcze za nią: Przynieś mi też, proszę kawałek chleba. " (IKs.Król. 17:11). Słysząc zaś odpowiedź kobiety zdał sobie sprawę, że jej ubóstwo jest o wiele większe niż sobie wyobrażał. A co ona odpowiedziała mu? " Jako żyje Pan, Bóg twój, że nie mam nic upieczonego, a tylko garść mąki w dzbanie i odrobinę oliwy w bańce. Oto właśnie zbieram trochę drwa, potem pójdę i przyrządzę to dla siebie i dla mojego syna, a gdy to zjemy, chyba umrzemy. " (IKs.Król. 17:12). Dowiedział się więc, że ma syna, z którym dzieli się tym ostatkiem jedzenia, które pozostało w domu. Ale Eliasz tym się nie przejął. On rzekł do wdowy: " Nie bój się! Idź i zrób, jak powiadasz, lecz najpierw przyrządź mi z tego mały placek i przynieść mi go, dla siebie zaś i syna swojego przyrządzisz później. " (IKs.Król. 17:13).
Czytając te słowa możemy pomyśleć: jak egoistyczne postępuje prorok. Człowiek Boży nie powinien tak postępować, prosić najpierw o jedzenie dla siebie, wiedząc, że uboga kobieta ma ostatki pożywienia. Zanim jednak osądzimy proroka przeczytajmy, co powiedział dalej. Wtedy uświadomimy sobie, że Eliasz kierował się zasadą: Błogosławieni ubodzy w duchu.... Zwróćmy uwagę co Eliasz rzekł do kobiety: "…tak mówi Pan, Bóg Izraela: Mąka w garncu nie wyczerpie się, Oliwy w bańce nie zabraknie, Aż do dnia, kiedy Pan spuści deszcz na ziemię. " (IKs.Król. 17:14). Wdowa uwierzyła słowom proroka i: " Poszła i postąpiła według słowa Eliasza, i mieli co jeść, ona i on, i jej rodzina, dzień w dzień. Mąka w garnku nie wyczerpała się, oliwy w bańce nie zabrakło według słowa Pana…" (IKs.Król. 17:15-16).
Zauważmy, że w przeciągu tych dwóch lat wdowa nadal była tak samo uboga, jak przedtem. Nie miała więcej niż garść mąki i odrobinę oliwy. Z drugiej strony zaś, w tym samym czasie niczego nie potrzebowała, jako że " mąka w garnku nie wyczerpywała się i oliwy w bańce nie brakowało. " Przy tym kobieta karmiła nie tylko siebie, ale także proroka i cały swój dom. Wszyscy jedli tyle, ile potrzebowali. W przeciągu tych lat głodu nigdy nie zdarzyło się, aby zabrakło mąki w dzbanie lub oliwy w bańce. Bóg uzupełniał wszystkie potrzeby według słowa Swego, tak jak obiecał.
W tym, że kobieta miała nie więcej niż garść mąki i odrobinę oliwy widzę cudowny zamysł Boży. Bóg czyni tak, abyśmy nie pokładali nadziei w tym co widzialne, ale dlatego, by nasza nadzieja była w Niewidzialnym, od Którego otrzymujemy wszystkie dobra. Ludzie przeważnie chcą mieć duże zapasy, aby nie martwić się o dzień jutrzejszy. Chrystus mówi więc nam: " Nie troszcie się o życie swoje, co będziecie jedli albo co będziecie pili, ani o ciało swoje, czym się przyodziewać będziecie... " (Mat. 6:25).
Te słowa wypowiedziane są do obywateli Królestwa Bożego, którym powiedział: "Błogosławieni ubodzy ... " Pan czyni jednak rozróżnienie między ubogimi. Są ubodzy, którzy nie chcą należeć do Jego Królestwa: oni napełniają swoje stodoły na czarną godzinę " cały czas troszcząc się o wszystko ...", a są też ubodzy w duchu, to ci, którzy odziedziczą Królestwo Boże. Chrystus mówi: " Szukajcie najpierw Królestwo Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. " (Mat. 6:33). Będzie dodane, a nie nabyte lub zebrane przez was. Wszystko będzie dodane według potrzeb.
Przypomnijmy sobie, jak lud Izraela podczas wędrówki przez pustynię jadł mannę przez czterdzieści lat. Bóg nakazał Izraelitom zbierać mannę każdego dnia w takiej ilości, jaką mogła zjeść rodzina w przeciągu dnia. Im surowo było zabronione pozostawiać mannę na jutrzejszy dzień. Dlaczego? Ponieważ mogło rozmnożyć się robactwo. Tak też "robactwo", które pojawia się w wyniku naszej niewiary, może powodować nieczystość duchową. Wiara nasza przecież jest przyjemną wonnością, w której Bóg ma upodobanie. Ten, kto pokłada nadzieję w Bogu, codziennie prosi: "…Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj… " (Mat. 6:11), a nie na jutro.
Spójrzmy, jak mądrze postępuje z nami Bóg! Gdy pokładamy całą nadzieję w Nim, a nie w naszym bogactwie, to nasz wzrok jest skierowany tylko na Niego. Bóg zaś zadba o wszystko, aby pomóc nam uniknąć upadków. Gdy zaś człowiek ma nadmiar czegoś i odnosi sukcesy z łatwością zapomina o Bogu. Dlatego radujmy się, gdy mamy tylko " garść mąki i odrobinę oliwy ", więcej nam nie potrzeba. Ta mąka i oliwa nigdy się nie wyczerpie. I mimowolnie będziemy chwalić Boga. Będziemy ubodzy, a jednocześnie w tym samym czasie niczego nie będziemy potrzebowali. Ubodzy - dla własnego dobra, ponieważ ubogi zależny jest całkowicie od Tego, Który daje. Zależni całkowicie od Boga, aby żyć wiarę w Niego. Ale w tym samym czasie tak bogaci, jak Ojciec Niebieski, bo wszystko Jego – jest nasze, ponieważ jesteśmy Jego dziećmi.
Możemy zapytać: Czy ta wdowa miała powody, by żałować, że nie ma tak dużych zapasów mąki i oliwy? Nie! Były tylko korzyści! Po pierwsze, sytuacja sprawiła, że coraz bardziej i więcej ufała Bogu przychodząc do Niego codziennie z dziękczynną modlitwą. Było więc coraz więcej powodów do modlitwy, do dziękczynienia i wielbienia Boga, a nie byłoby ich, jakby miała pełny dzban mąki i pełną bańkę oliwy. Po drugie, ona codziennie doświadczała cudownego świadectwa Bożego miłosierdzia.
Czy dzisiaj dlatego nie mamy takich świadectw, ponieważ pokładamy nadzieję nie w Bogu, ale w naszych własnych umiejętnościach i zasobach? Nie dziwmy się, lecz zadajmy sobie pytanie: Kiedy ostatni raz w swoim życiu widziałem jasną, wyraźną odpowiedź Bożą na swoją modlitwę? Jeśli w naszym życiu nie ma odpowiedzi Bożych, to znaczy, że my nie zwracamy się o pomoc do Boga.
Przeczytajmy, co powiedział Mojżesz do ludu Izraela nad Jordanem na końcu ich czterdziestoletniej wędrówki przez pustynię: " Zachowaj w pamięci całą drogę, którą Pan, Bóg twój, prowadził cię ... aby cię ukorzyć i doświadczyć, i aby poznać, co jest w twoim sercu, czy będziesz przestrzegał jego przykazań, czy nie. Upokarzał cię i morzył cię głodem, ale też karmił cię manną, której nie znałeś ani ty, ani nie znali twoi ojcowie, aby dać ci poznać ... " (VMojż. 8:2-3). To właśnie jest ten powód, dla którego Bóg tak postępuje z nami, dlaczego nie daje nam na zapas, lecz daje mannę na każdy dzień, by " dać poznać, iż człowiek nie samym chlebem żyje, lecz że człowiek żyć będzie wszystkim, co wychodzi z ust Pana. " (VMojż. 8:3).
Jak wielka mądrość zawiera się w tym, że Bóg daje nam tylko " garść mąki i odrobinę oliwy." Przyjrzyjmy się jeszcze raz słowom Chrystusa: "Błogosławieni ubodzy w duchu…" (Mat. 5:3). Odnosi się to także do naszego życia duchowego. Szczęśliwy jest ten, kto jest ubogi w duchu! A my myślimy – o nie! Chcemy być pewni tego, że mamy wiele darów, a im więcej tym lepiej, aby stale przekonywać się, że one są i że zawsze możemy korzystać z nich. Ale, o dziwo, Chrystus mówi, że jesteśmy błogosławieni, gdy jesteśmy ubodzy w duchu. Dlaczego? Otóż dlatego, że w tej obfitości darów czai się niebezpieczeństwo. Robactwo może zepsuć tą naszą " niebiańską mannę ", która następnie prześmierdnie, smrodem pychy. A co może być bardziej cuchnącego od pychy duchowej? Wyjaśnię, co mam na myśli. Gdy zaczynamy mówić, że oto teraz coś osiągnęliśmy, czy też mamy nadzwyczajne zdolności ... możemy być pewni, że mnoży się już "robak", który pod postacią anioła światłości zaczyna niszczyć nasze życie duchowe! Przyjdźmy wtedy do Pana z modlitwą.
Zauważmy, że Bóg zawsze daje nam taką miarą wiary, abyśmy mogli przejść próby, które w danej chwili doświadczamy. I obdarzy taką miarą łaski, której w danej chwili potrzebujemy, aby pokonać grzech i przezwyciężyć pokusy. "... Bóg jest wierny i nie dopuści, abyśmy byli kuszeni ponad siły nasze, ale i z pokuszeniem da i wyjście, abyśmy je mogli znieść. " (1Kor. 10:13). Gdy przychodzą próby, wtedy dana będzie niezbędna moc, łaska, aby pokonać te próby, ale nie wcześniej. Możemy być pewni, że w danej chwili, gdy potrzebna będzie pomoc - pomoc otrzymamy, zgodnie z tym co mówi Słowo Boże. " Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze. " (Hebr. 4:16). Radujmy się więc, gdy odczuwamy niemoc, małość i słabość będąc ubogimi w duchu. Dziwne, ale w tym jest nasza siła! Chwalmy się więc naszymi słabościami: to jest nasz zysk. Gdy uświadomimy sobie swoją bezsilność i swoje ubóstwo, to wtedy naprawdę jesteśmy bogaci.
Zauważmy, że nawet apostoł Paweł znalazł się w niebezpiecznych sidłach wyniosłości. Został więc wbity w ciało jego cierń, aby zbytnio " nie wynosił się w nadzwyczajności objawień " (2Kor. 12:7), które były mu dane. Bóg w Swoim miłosierdziu posłał żądło, aby wszelkie swoje nadzieje pokładał w Nim. Apostoł Paweł zapewne chciał być całkowicie pewien swych wielu darów, objawień duchowych, które posiadał. Ale Bóg nie dopuścił, aby robak pychy skaził jego myśli, to bogactwo duchowe i w odpowiedzi na modlitwy Pawła wbija "cierń w ciało jego. " (2Kor. 12:7). A gdy Paweł prosi Pana, by usunął ten cierń słyszy w odpowiedzi: " Dość masz, gdy masz łaskę moją, albowiem pełnia mej mocy okazuje się w słabości… " (2Kor. 12:9). Paweł zrozumiał tą mądrość Bożą i mówi: " Najchętniej więc chlubić się będę słabościami, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. " (2Kor. 12:9). Nie moc Pawła, a moc Chrystusa!
" O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i niewyśledzone drogi jego! " (Rzym. 11:33). Chwały Mu za wszystko!
~Elżbieta
17 stycznia 2015 10:32
Bracie przeczytałam co napisałeś o weselu Baranka.Szczególnie ten fragment w którym Jan Chrzciciel nazywa siebie przyjacielem Oblubieńca.Przyznam ,że nigdy w ten sposób nie odczytywałam tego fragmentu.
Minęło już wiele lat odkąd narodziłam sie na nowo,ale nigdy wczesniej nie mówiło sie tak dużo o przyjściu Pańskim o zabraniu kościoła.właściwie nikt nie głosił z Objawienia.wracając do wesela Baranka zastanowił mnie ostatnio fragment w którym pytają Jezusa dlaczego jego uczniowie nie poszczą.Jezus odpowiada im : czy mogą goście weselni pościc gdy z nimi jest Oblubieniec ?Nazywa swoich uczniów goścmi weselnymi.Jak to rozumiec ?Przepraszam,że tak zupełnie nie na temat Twojego ostatniego wpisu,Pozdrawiam w Panu