Apostoł Paweł w Koryncie.
W wersecie 8, 3 rozdziału Księgi Objawienia czytamy oto takie słowa: „oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi, których nikt nie może zamknąć. " Otwarte drzwi w języku Ewangelii oznaczają zawsze wejście Dobrej Nowiny w nowe, jeszcze nie ewangelizowane miejsca.
Dzisiaj za podstawę rozważania chciałbym wziąć jeden taki przykład z Księgi Dziejów Apostolskich. O nim czytamy w rozdziale 18, gdy apostoł Paweł przybywa do Koryntu by głosić Ewangelię. Jak wiemy rezultaty jego posługi były bardzo owocne. Zwycięstwo Ewangelii w tym mieście było jednym z bardziej znamienitszych w historii misjonarstwa. W ciągu półtora roku pobytu apostoła Pawła w Koryncie wiele dusz nawróciło się do Pana i w Koryncie utworzyła się duża, kwitnąca społeczność wierzących. Gdy apostoł Paweł przybył do miasta, to nie było w nim ani jednego wierzącego. I tak w stosunkowo krótkim okresie czasu setki pogan nawróciło się do Boga i imię Pana zostało uwielbione.
Gdy słyszymy lub czytamy o takich wspaniałych rezultatach głoszenia Słowa Bożego i przejawach łaski i mocy Bożej, to skłonni jesteśmy myśleć, że takie duchowe zwycięstwa dane są tylko ludziom silnym, zdolnym, że ci słudzy Boży wyróżniają się tym od innych wierzących, że zawsze żyją w sferze zwycięstw i triumfu. Innymi słowy, apostoł Paweł i inni jemu podobni to szczególna klasa wierzących i że tylko takim Bóg może dać takie niezwykłe zwycięstwa.
To jest fałszywe pojmowanie o tym, kogo Pan użyje i jak on wykona swoją posługę. Widzimy, że w praktyce jest zupełnie inaczej. Słowo Boże zarówno w nauczaniu, jak i na przykładach mówi coś zupełnie przeciwnego, a mianowicie, że Bóg często rozpoczyna Swoje dzieło od małych i niewiele znaczących i wybiera dla wypełnienia Swojego wielkiego dzieła człowieka słabego, pospolitego i bezsilnego. Taki, który się nie chlubi sobą, lecz tylko Panem.
Weźmy na przykład to miejsce które zacytowałem z Księgi Objawienia. Komu Zbawiciel powiedział te słowa: "oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi "? Powiedział to do zboru w Filadelfii i dodaje też: "choć niewielką masz moc…" Tak, jakie to dziwne, ale przez te drzwi wchodzą tacy, którzy podobnie jak wierzący w Filadelfii mają niewielką moc. Był to jeden z warunków wejścia w otwarte drzwi do posługi. Bóg nie jest zależny od wielkich, wpływowych i możnych organizacji i związków. On używa tylko tych, którzy są Mu całkowicie oddani. Przy tym Bóg nie potrzebuje wielu ludzi, aby osiągnąć wielkie cele. Dla Niego wystarczy 5 chlebów i 2 małe ryby, aby nasycić wielotysięczny tłum. Z garstki znienawidzonych, prześladowanych i pogardzanych niewolników faraona, Bóg tworzy lud, który będzie jak piasek morski, którego nie można ani zmierzyć, ani zliczyć. Taki jest nasz Bóg. On wybiera "to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. " (1Kor.1:28-29).
Spójrzmy, jak skromnie zaczęła się posługa Pawła w Koryncie. W wersecie pierwszym mówi się, że po opuszczeniu Aten Paweł przyszedł do Koryntu. Nikt go tutaj nie witał, że oto tu przybył znany apostoł, nie było komitetu powitalnego, który by zapewnił ciepłe przyjęcie tak niezwykłego gościa. Nikt go nie spotykał i nikt nawet nie zauważył, jak on wszedł do ich miasta.
Ale tutaj, w tym pogańskim mieście on spotkał pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który niedawno przybył z Italii razem ze swoją żoną Pryscyllą. Oni z powodu prześladowań Żydów musieli opuścić Rzym i przybyli do Koryntu. A ponieważ uprawiał to samo rzemiosło co oni, zamieszkał u nich i pracowali razem, byli bowiem z zawodu wytwórcami namiotów. Tak oto miejsce pracy stało się pierwszym domem modlitewnym w Koryncie i właśnie tym dwóm osobom Paweł zaczął świadczyć o Chrystusie. Taki skromny i nieznaczący był początek dzieła Bożego w Koryncie.
Paweł jednak nie ograniczał swojego świadectwa jedynie do miejsca pracy. W każdy sabat rozprawiał w synagodze i starał się przekonać zarówno Żydów, jak i Greków, że Jezus jest Chrystusem. Ale oni sprzeciwiali się jego nauczaniu, nie chcieli słuchać o Jezusie Chrystusie. Paweł mógł dojść do wniosku, że się mylił przychodząc do Koryntu, że to miasto nie jest godne Ewangelii. Należałoby je ominąć. Żałosny początek, zostawię ich i pójdę w inne miejsce. W takich okolicznościach moi drodzy nie jest trudno dojść do takich wniosków. Odrzucili jego świadectwo Żydzi, ale czy przyjmą jego słowo Koryntianie i poganie?
Miasto Korynt słynęło ze swojej niemoralności i rozpusty. Gdy Ateny były pełne bożków, Korynt był pełen rozwiązłości i wyuzdania. Ludzie tamtych czasów, gdy chcieli opisać zepsucie i całkowity upadek moralny człowieka, mówili: żyją jak Koryntianie. Ich bogiem był brzuch, huczne zabawy, pijaństwo i troska by zaspokoić swoje pożądliwości we wszelkich formach i postaciach. Warto zauważyć, że będąc w tym mieście apostoł Paweł napisał swój List do Rzymian i gdy czytamy jego opis tych pogańskich rozwiązłości w tym Liście, to w nim my znajdujemy dokładne odbicie tego, co on znalazł i ujrzał w Koryncie.
Spójrzmy co on pisze: „Podając się za mądrych, zgłupieli; I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, Dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą…Dlatego wydał ich Bóg na łup sromotnych namiętności; kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, Podobnie też mężczyźni… zapałali w swej pożądliwości jedni ku drugim… przeto wydał ich Bóg na pastwę niecnych zmysłów, aby czynili to, co nie przystoi; Będąc napełnieni wszelką nieprawością, nierządem, przewrotnością, chciwością, złośliwością; pełni zazdrości, morderstwa, sporu, podstępu, złych obyczajów; Plotkarze, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, wynalazcy złych rzeczy, nieposłuszni rodzicom; bezrozumni, niedotrzymujący słowa, bez naturalnej miłości, nieprzejednani [i] bez miłosierdzia. " (Rzym. 1:22-31). W takim stanie moralnym byli Koryntianie. Sądząc po tym opisie, naturalnym jest stwierdzenie, że pozycja tego miasta jest beznadziejna. Oni skazani są na sąd Boży, zasłużyli na wieczne zatracenie.
Ale spójrzmy co Pan mówi do Pawła: „mam bowiem wiele ludu w tym mieście. ” (Dzieje 18:10). To było Słowo Pana powiedziane Swemu słudze o Koryncie, mieście całkowitego zepsucia. Pan odkrył mu tajemnicę dotyczącą tego miasta. Znał i widział spragnione dusze, które marniały w więzach grzechu i diabła. Chcieli uwolnić się od niewoli swoich pożądliwości, ale nie wiedzieli jak i kto ich wyswobodzi. Ale Bóg to widział i wiedział, bo "człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce. " (1Sam. 16:7). Dlatego wysyła do nich Pawła z tą wspaniałą wyzwalającą Nowiną i mówi mu: "Mam wiele ludu w tym mieście."
Paweł przybył do Koryntu sam i w tym czasie nie było tam ani jednego chrześcijanina. Gdy głosił w synagodze, słuchający go bluźnili i sprzeciwiali się jego świadectwu, a duchowy stan mieszkańców tego miasta wydawał się jeszcze bardziej ponury. Dlatego sądząc po tym co widział, na pierwszy rzut oka nie można było znaleźć w Koryncie nic zachęcającego. Wręcz przeciwnie, wszystko mówiło o beznadziejności tego miasta. Ale Pan pomimo tych sprzecznych okoliczności mówi: "Mam wiele ludu w tym mieście. " Te słowa zostały wypowiedziane w chwili, gdy wydawało się, że posługa apostoła Pawła w Koryncie zostanie zakończona. Nie ma sensu tu pozostawać, myślał Paweł pełen lęku i był gotów opuścić to miasto.
Ale ktoś powie: czy taki wielki głosiciel, namaszczony przez Boga apostoł odczuwał strach? Tekst nie mówi o tym wprost, ale ze słów Chrystusa możemy wywnioskować, że doświadczał uczucia bojaźni i bezradności. I co powiedział mu Pan? W wersecie 9 i 10 czytamy: „I rzekł Pan do Pawła w nocnym widzeniu: Nie bój się, lecz mów i nie milcz, Bo Ja jestem z tobą i nikt się nie targnie na ciebie, aby ci uczynić coś złego; mam bowiem wiele ludu w tym mieście. " Bóg ujrzał w serca Swojego wiernego sługi strach i rzekł do niego: Nie bój się, nadal głoś, nie milcz, bo Ja jestem z tobą. Sam Paweł przypominając swój pobyt w Koryncie, napisał kilka lat później do zboru w Koryncie: „I byłem u was w słabości, w bojaźni i z wielkim drżeniem. „ (1Kor. 2:3). Dlatego Pan musiał pokrzepić Pawła słowami: Nie bój się, idź i mów im o Moim zbawieniu. Nie milcz, Ja jestem z tobą, przeciwników jest wielu, ale nikt ci krzywdy nie uczyni, bo mam wiele ludu w tym mieście.
Strach jest stanem emocjonalnym wspólnym dla wszystkich ludzi. Strach był bezpośrednim skutkiem grzechu. Prawdą jest że dziecko Boże nie ma powodu się bać, ale tym nie mniej póki jest w ciele, diabeł będzie atakować go ognistymi pociskami strachu i paniki. Ktoś policzył że w Biblii 365 razy występuje słowo "nie bój się, nie lękaj się", tzn. że na każdy dzień roku przez Swoje słowo Bóg mówi nam: "Nie bójcie się".
Zauważmy, że to uczucie strachu często przychodzi do nas, gdy go najmniej się spodziewamy. Chrystus w nocnym widzeniu zwraca się do Pawła ze słowami: "nie bój się", zaraz po tym, jak się mówi, że "wielu z Koryntian, którzy słuchali, uwierzyło i przyjmowało chrzest. " (Dzieje 18:8). Jakby nielogiczne. On powinien się radować i wychwalać Pana, a Paweł odczuwa strach. Gdy Żydzi sprzeciwiali się jego świadectwu i bluźnili mu, to on "otrząsnąwszy szaty, rzekł do nich: Krew wasza na głowę waszą, ja jestem czysty, od tej chwili pójdę do pogan. " A następnie gdy zwrócił się do nich, to "wielu z nich uwierzyło i przyjmowało chrzest. " Nie było powodu by się bać, tym nie mniej sam Paweł przypomina, jak głosił im Słowo Boże w bojaźni i z wielkim drżeniem.
Ze słów Zbawiciela widzimy, że Paweł chciał opuścić miasto Korynt, postanowił więcej tam nie nauczać i dlatego Pan mówi mu: "Nie bój się, lecz mów i nie milcz." Wróg kusił go uczuciem strachu. A w jaki sposób on może to czynić? Jak sprytnie przedstawia on nam w ponurych, szarych i czarnych barwach jakąś sytuację bez wyjścia. W bezsenne noce przychodzi do nas i szepcze nam swoje kłamstwa. Przypomina nam o naszych przeszłych grzechach lub mówi nam, że grozi nam wielkie niebezpieczeństwo lub ktoś próbuje skrzywdzić naszą rodzinę. On umiejętnie wymyśla coś, co wzbudzi w naszym sercu strach i wywoła panikę. I czyni to nie bez powodu. Bez wątpienia szatan wiedział, że w Koryncie było jeszcze wiele dusz, które miały zostać uwolnione z jego okowów. Tego właśnie się bał. Przybycie Pawła do Koryntu było wielkim zagrożeniem dla jego królestwa. Przed tym był autokratycznym monarchą Koryntu, a wraz z przyjściem Pawła on poczuł pierwszą porażkę. Za wszelką cenę Pawła należy pozbyć się z Koryntu i wróg ucieka się do swojej ulubionej metody – wzbudzić strach i panikę w sercu sługi Bożego.
Mój bracie i siostro być może Ty jesteś teraz w takiej sytuacji. W Twoim sercu z powodu, którego nie rozumiesz, doświadczasz niezrozumiałego niepokoju, jesteś przerażony, ogarnia cię wielka bojaźń. Jakiś głos szepcze ci: uciekaj, zostaw, nie mów więcej i wydaje ci się, że naprawdę tego nie zniesiesz. Ale Pan mówi ci: nie bój się, ale nadal świadcz o Mnie, nie przestawaj. Widzisz, diabeł wie o tym, dlatego dla jego królestwa byłby to wielki triumf, gdybyś teraz złożył swoją broń i uciekł.
Prawdą jest, że diabeł wszystkiego nie wie. On nie jest Bogiem, nie jest Wszechwiedzący, ale on wie dużo i pod wieloma względami ma większą wiedzę niż ty i ja i on niewątpliwie wiedział, że Pan miał wiele dusz w Koryncie i dlatego wszelkimi sposobami starał się pozbyć Pawła. I w tym momencie pokusy Pan mówi Pawłowi: nie bój się.
Tak często w chwili wielkiego sukcesu przychodzi pokusa i serce staje się tchórzliwe, ogarnia nas strach i jesteśmy gotowi zrezygnować, poddać się, porzucić wszystko i uciec. I doświadczają tego najsilniejsi i najwierniejsi mężowie Boży. Spójrzmy na Eliasza. On sam na górze Karmel przeciwstawia się wrogom Bożym i odnosi wspaniałe zwycięstwo, ale niestety zaraz po tym ucieka w panice przed groźbami jednej kobiety – Jezabeli. Kto zainspirował w nim ten strach? Kusiciel. A dlaczego? Ponieważ Pan miał dla niego jeszcze jedną ważną posługę. Miał namaścić Elizeusza na proroka na swoje miejsce i Jehu, syna Namsy – na króla nad Izraelem.
Tak, wróg wie, że Pan ma zadanie i dla Ciebie i on próbuje wszelkimi sposobami zniechęcić Cię tak, abyś upadł na duchu i nie szedł drogą Bożą dalej. Jak wspaniale brzmią słowa Zbawiciela w takiej chwili. On przychodzi do nas w takie czarne godziny naszego życia i nie tylko mówi: nie bój się, ale i wskazuje nam powód, dlaczego mamy się nie bać. Jestem z Tobą – mówi Chrystus! I to nam powinno wystarczyć. Nie potrzebujemy innych dowodów, byśmy się nie bali. Tak, On obiecał, że będzie z nami przez wszystkie dni naszego życia. "Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody… A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. " (Mat. 28:18-20).
Umiłowani bracia i siostry, te słowa należą do nas. My jesteśmy powołani, aby być Jego świadkami, rybakami ludzi i przed każdym z nas On otwiera drzwi. Pamiętajmy słowa Zbawiciela: „Mam i inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić, i głosu mojego słuchać będą...” (Jana 10:16). A jak one usłyszą głos Pasterza? Przez Twoje usta, mój drogi przyjacielu w twoim mieście, w twojej wiosce, jeśli im powiesz. Ich Pan nieustannie szuka przez swoich wiernych świadków, aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić razem, jak powiedział Zbawiciel.
Ale ktoś powie: jestem zniechęcony. Nie widzę w moim mieście żadnych możliwości. Takim wydawał się również Pawłowi Korynt. Zepsucie, bezbożność, bluźnierstwo, niemoralność, niesprawiedliwość. Mieszkamy jak w Sodomie i Gomorze. Ale Korynt dokładnie tak wyglądał i tym nie mniej Pan mówi: Mam wiele ludu w tym mieście. Pan widzi to, czego nie widzą nasze oczy, więc zatrzymajmy się i pozwólmy Panu pokazać stan rzeczy. Jak On to widzi. I wtedy my jak Paweł będziemy wzmocnieni i z nowym entuzjazmem pójdziemy czynić Jego dzieło. Najważniejsze byśmy zawsze byli w pełnej gotowości do dyspozycji Pana. Oto jestem Panie, poślij mnie.
Ale obawiam się, że są i tacy, którzy wciąż nie wierzą w Pana Jezusa Chrystusa i nie należą do rodziny Bożej. Jak strasznie jest żyć na tym świecie bez Boga i bez nadziei. Jak krótkie jest nasze ziemskie życie. A przecież będzie wieczność. Czy jesteście gotowi na spotkanie waszego Boga? Czy On jest waszym Zbawicielem? Jeśli nie, to jednego dnia On będzie waszym Sędzią. Dlaczego więc nie przyjąć Jezusa Chrystusa, jako osobistego Zbawiciela, a wtedy usłyszycie Jego cudowne słowa: nie lękajcie się, Jestem z wami. Niech Pan obdarzy Cię Swoją łaską, abyś upamiętawszy się uwierzył w Syna Bożego.
Dzisiaj za podstawę rozważania chciałbym wziąć jeden taki przykład z Księgi Dziejów Apostolskich. O nim czytamy w rozdziale 18, gdy apostoł Paweł przybywa do Koryntu by głosić Ewangelię. Jak wiemy rezultaty jego posługi były bardzo owocne. Zwycięstwo Ewangelii w tym mieście było jednym z bardziej znamienitszych w historii misjonarstwa. W ciągu półtora roku pobytu apostoła Pawła w Koryncie wiele dusz nawróciło się do Pana i w Koryncie utworzyła się duża, kwitnąca społeczność wierzących. Gdy apostoł Paweł przybył do miasta, to nie było w nim ani jednego wierzącego. I tak w stosunkowo krótkim okresie czasu setki pogan nawróciło się do Boga i imię Pana zostało uwielbione.
Gdy słyszymy lub czytamy o takich wspaniałych rezultatach głoszenia Słowa Bożego i przejawach łaski i mocy Bożej, to skłonni jesteśmy myśleć, że takie duchowe zwycięstwa dane są tylko ludziom silnym, zdolnym, że ci słudzy Boży wyróżniają się tym od innych wierzących, że zawsze żyją w sferze zwycięstw i triumfu. Innymi słowy, apostoł Paweł i inni jemu podobni to szczególna klasa wierzących i że tylko takim Bóg może dać takie niezwykłe zwycięstwa.
To jest fałszywe pojmowanie o tym, kogo Pan użyje i jak on wykona swoją posługę. Widzimy, że w praktyce jest zupełnie inaczej. Słowo Boże zarówno w nauczaniu, jak i na przykładach mówi coś zupełnie przeciwnego, a mianowicie, że Bóg często rozpoczyna Swoje dzieło od małych i niewiele znaczących i wybiera dla wypełnienia Swojego wielkiego dzieła człowieka słabego, pospolitego i bezsilnego. Taki, który się nie chlubi sobą, lecz tylko Panem.
Weźmy na przykład to miejsce które zacytowałem z Księgi Objawienia. Komu Zbawiciel powiedział te słowa: "oto sprawiłem, że przed tobą otwarte drzwi "? Powiedział to do zboru w Filadelfii i dodaje też: "choć niewielką masz moc…" Tak, jakie to dziwne, ale przez te drzwi wchodzą tacy, którzy podobnie jak wierzący w Filadelfii mają niewielką moc. Był to jeden z warunków wejścia w otwarte drzwi do posługi. Bóg nie jest zależny od wielkich, wpływowych i możnych organizacji i związków. On używa tylko tych, którzy są Mu całkowicie oddani. Przy tym Bóg nie potrzebuje wielu ludzi, aby osiągnąć wielkie cele. Dla Niego wystarczy 5 chlebów i 2 małe ryby, aby nasycić wielotysięczny tłum. Z garstki znienawidzonych, prześladowanych i pogardzanych niewolników faraona, Bóg tworzy lud, który będzie jak piasek morski, którego nie można ani zmierzyć, ani zliczyć. Taki jest nasz Bóg. On wybiera "to, co jest niskiego rodu u świata i co wzgardzone, to, co jest niczym, aby to, co jest czymś, unicestwić, aby żaden człowiek nie chełpił się przed obliczem Bożym. " (1Kor.1:28-29).
Spójrzmy, jak skromnie zaczęła się posługa Pawła w Koryncie. W wersecie pierwszym mówi się, że po opuszczeniu Aten Paweł przyszedł do Koryntu. Nikt go tutaj nie witał, że oto tu przybył znany apostoł, nie było komitetu powitalnego, który by zapewnił ciepłe przyjęcie tak niezwykłego gościa. Nikt go nie spotykał i nikt nawet nie zauważył, jak on wszedł do ich miasta.
Ale tutaj, w tym pogańskim mieście on spotkał pewnego Żyda, imieniem Akwila, rodem z Pontu, który niedawno przybył z Italii razem ze swoją żoną Pryscyllą. Oni z powodu prześladowań Żydów musieli opuścić Rzym i przybyli do Koryntu. A ponieważ uprawiał to samo rzemiosło co oni, zamieszkał u nich i pracowali razem, byli bowiem z zawodu wytwórcami namiotów. Tak oto miejsce pracy stało się pierwszym domem modlitewnym w Koryncie i właśnie tym dwóm osobom Paweł zaczął świadczyć o Chrystusie. Taki skromny i nieznaczący był początek dzieła Bożego w Koryncie.
Paweł jednak nie ograniczał swojego świadectwa jedynie do miejsca pracy. W każdy sabat rozprawiał w synagodze i starał się przekonać zarówno Żydów, jak i Greków, że Jezus jest Chrystusem. Ale oni sprzeciwiali się jego nauczaniu, nie chcieli słuchać o Jezusie Chrystusie. Paweł mógł dojść do wniosku, że się mylił przychodząc do Koryntu, że to miasto nie jest godne Ewangelii. Należałoby je ominąć. Żałosny początek, zostawię ich i pójdę w inne miejsce. W takich okolicznościach moi drodzy nie jest trudno dojść do takich wniosków. Odrzucili jego świadectwo Żydzi, ale czy przyjmą jego słowo Koryntianie i poganie?
Miasto Korynt słynęło ze swojej niemoralności i rozpusty. Gdy Ateny były pełne bożków, Korynt był pełen rozwiązłości i wyuzdania. Ludzie tamtych czasów, gdy chcieli opisać zepsucie i całkowity upadek moralny człowieka, mówili: żyją jak Koryntianie. Ich bogiem był brzuch, huczne zabawy, pijaństwo i troska by zaspokoić swoje pożądliwości we wszelkich formach i postaciach. Warto zauważyć, że będąc w tym mieście apostoł Paweł napisał swój List do Rzymian i gdy czytamy jego opis tych pogańskich rozwiązłości w tym Liście, to w nim my znajdujemy dokładne odbicie tego, co on znalazł i ujrzał w Koryncie.
Spójrzmy co on pisze: „Podając się za mądrych, zgłupieli; I zamienili chwałę nieśmiertelnego Boga na obrazy przedstawiające śmiertelnego człowieka, Dlatego też wydał ich Bóg na łup pożądliwości ich serc ku nieczystości, aby bezcześcili ciała swoje między sobą…Dlatego wydał ich Bóg na łup sromotnych namiętności; kobiety ich bowiem zamieniły przyrodzone obcowanie na obcowanie przeciwne naturze, Podobnie też mężczyźni… zapałali w swej pożądliwości jedni ku drugim… przeto wydał ich Bóg na pastwę niecnych zmysłów, aby czynili to, co nie przystoi; Będąc napełnieni wszelką nieprawością, nierządem, przewrotnością, chciwością, złośliwością; pełni zazdrości, morderstwa, sporu, podstępu, złych obyczajów; Plotkarze, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, wynalazcy złych rzeczy, nieposłuszni rodzicom; bezrozumni, niedotrzymujący słowa, bez naturalnej miłości, nieprzejednani [i] bez miłosierdzia. " (Rzym. 1:22-31). W takim stanie moralnym byli Koryntianie. Sądząc po tym opisie, naturalnym jest stwierdzenie, że pozycja tego miasta jest beznadziejna. Oni skazani są na sąd Boży, zasłużyli na wieczne zatracenie.
Ale spójrzmy co Pan mówi do Pawła: „mam bowiem wiele ludu w tym mieście. ” (Dzieje 18:10). To było Słowo Pana powiedziane Swemu słudze o Koryncie, mieście całkowitego zepsucia. Pan odkrył mu tajemnicę dotyczącą tego miasta. Znał i widział spragnione dusze, które marniały w więzach grzechu i diabła. Chcieli uwolnić się od niewoli swoich pożądliwości, ale nie wiedzieli jak i kto ich wyswobodzi. Ale Bóg to widział i wiedział, bo "człowiek patrzy na to, co jest przed oczyma, ale Pan patrzy na serce. " (1Sam. 16:7). Dlatego wysyła do nich Pawła z tą wspaniałą wyzwalającą Nowiną i mówi mu: "Mam wiele ludu w tym mieście."
Paweł przybył do Koryntu sam i w tym czasie nie było tam ani jednego chrześcijanina. Gdy głosił w synagodze, słuchający go bluźnili i sprzeciwiali się jego świadectwu, a duchowy stan mieszkańców tego miasta wydawał się jeszcze bardziej ponury. Dlatego sądząc po tym co widział, na pierwszy rzut oka nie można było znaleźć w Koryncie nic zachęcającego. Wręcz przeciwnie, wszystko mówiło o beznadziejności tego miasta. Ale Pan pomimo tych sprzecznych okoliczności mówi: "Mam wiele ludu w tym mieście. " Te słowa zostały wypowiedziane w chwili, gdy wydawało się, że posługa apostoła Pawła w Koryncie zostanie zakończona. Nie ma sensu tu pozostawać, myślał Paweł pełen lęku i był gotów opuścić to miasto.
Ale ktoś powie: czy taki wielki głosiciel, namaszczony przez Boga apostoł odczuwał strach? Tekst nie mówi o tym wprost, ale ze słów Chrystusa możemy wywnioskować, że doświadczał uczucia bojaźni i bezradności. I co powiedział mu Pan? W wersecie 9 i 10 czytamy: „I rzekł Pan do Pawła w nocnym widzeniu: Nie bój się, lecz mów i nie milcz, Bo Ja jestem z tobą i nikt się nie targnie na ciebie, aby ci uczynić coś złego; mam bowiem wiele ludu w tym mieście. " Bóg ujrzał w serca Swojego wiernego sługi strach i rzekł do niego: Nie bój się, nadal głoś, nie milcz, bo Ja jestem z tobą. Sam Paweł przypominając swój pobyt w Koryncie, napisał kilka lat później do zboru w Koryncie: „I byłem u was w słabości, w bojaźni i z wielkim drżeniem. „ (1Kor. 2:3). Dlatego Pan musiał pokrzepić Pawła słowami: Nie bój się, idź i mów im o Moim zbawieniu. Nie milcz, Ja jestem z tobą, przeciwników jest wielu, ale nikt ci krzywdy nie uczyni, bo mam wiele ludu w tym mieście.
Strach jest stanem emocjonalnym wspólnym dla wszystkich ludzi. Strach był bezpośrednim skutkiem grzechu. Prawdą jest że dziecko Boże nie ma powodu się bać, ale tym nie mniej póki jest w ciele, diabeł będzie atakować go ognistymi pociskami strachu i paniki. Ktoś policzył że w Biblii 365 razy występuje słowo "nie bój się, nie lękaj się", tzn. że na każdy dzień roku przez Swoje słowo Bóg mówi nam: "Nie bójcie się".
Zauważmy, że to uczucie strachu często przychodzi do nas, gdy go najmniej się spodziewamy. Chrystus w nocnym widzeniu zwraca się do Pawła ze słowami: "nie bój się", zaraz po tym, jak się mówi, że "wielu z Koryntian, którzy słuchali, uwierzyło i przyjmowało chrzest. " (Dzieje 18:8). Jakby nielogiczne. On powinien się radować i wychwalać Pana, a Paweł odczuwa strach. Gdy Żydzi sprzeciwiali się jego świadectwu i bluźnili mu, to on "otrząsnąwszy szaty, rzekł do nich: Krew wasza na głowę waszą, ja jestem czysty, od tej chwili pójdę do pogan. " A następnie gdy zwrócił się do nich, to "wielu z nich uwierzyło i przyjmowało chrzest. " Nie było powodu by się bać, tym nie mniej sam Paweł przypomina, jak głosił im Słowo Boże w bojaźni i z wielkim drżeniem.
Ze słów Zbawiciela widzimy, że Paweł chciał opuścić miasto Korynt, postanowił więcej tam nie nauczać i dlatego Pan mówi mu: "Nie bój się, lecz mów i nie milcz." Wróg kusił go uczuciem strachu. A w jaki sposób on może to czynić? Jak sprytnie przedstawia on nam w ponurych, szarych i czarnych barwach jakąś sytuację bez wyjścia. W bezsenne noce przychodzi do nas i szepcze nam swoje kłamstwa. Przypomina nam o naszych przeszłych grzechach lub mówi nam, że grozi nam wielkie niebezpieczeństwo lub ktoś próbuje skrzywdzić naszą rodzinę. On umiejętnie wymyśla coś, co wzbudzi w naszym sercu strach i wywoła panikę. I czyni to nie bez powodu. Bez wątpienia szatan wiedział, że w Koryncie było jeszcze wiele dusz, które miały zostać uwolnione z jego okowów. Tego właśnie się bał. Przybycie Pawła do Koryntu było wielkim zagrożeniem dla jego królestwa. Przed tym był autokratycznym monarchą Koryntu, a wraz z przyjściem Pawła on poczuł pierwszą porażkę. Za wszelką cenę Pawła należy pozbyć się z Koryntu i wróg ucieka się do swojej ulubionej metody – wzbudzić strach i panikę w sercu sługi Bożego.
Mój bracie i siostro być może Ty jesteś teraz w takiej sytuacji. W Twoim sercu z powodu, którego nie rozumiesz, doświadczasz niezrozumiałego niepokoju, jesteś przerażony, ogarnia cię wielka bojaźń. Jakiś głos szepcze ci: uciekaj, zostaw, nie mów więcej i wydaje ci się, że naprawdę tego nie zniesiesz. Ale Pan mówi ci: nie bój się, ale nadal świadcz o Mnie, nie przestawaj. Widzisz, diabeł wie o tym, dlatego dla jego królestwa byłby to wielki triumf, gdybyś teraz złożył swoją broń i uciekł.
Prawdą jest, że diabeł wszystkiego nie wie. On nie jest Bogiem, nie jest Wszechwiedzący, ale on wie dużo i pod wieloma względami ma większą wiedzę niż ty i ja i on niewątpliwie wiedział, że Pan miał wiele dusz w Koryncie i dlatego wszelkimi sposobami starał się pozbyć Pawła. I w tym momencie pokusy Pan mówi Pawłowi: nie bój się.
Tak często w chwili wielkiego sukcesu przychodzi pokusa i serce staje się tchórzliwe, ogarnia nas strach i jesteśmy gotowi zrezygnować, poddać się, porzucić wszystko i uciec. I doświadczają tego najsilniejsi i najwierniejsi mężowie Boży. Spójrzmy na Eliasza. On sam na górze Karmel przeciwstawia się wrogom Bożym i odnosi wspaniałe zwycięstwo, ale niestety zaraz po tym ucieka w panice przed groźbami jednej kobiety – Jezabeli. Kto zainspirował w nim ten strach? Kusiciel. A dlaczego? Ponieważ Pan miał dla niego jeszcze jedną ważną posługę. Miał namaścić Elizeusza na proroka na swoje miejsce i Jehu, syna Namsy – na króla nad Izraelem.
Tak, wróg wie, że Pan ma zadanie i dla Ciebie i on próbuje wszelkimi sposobami zniechęcić Cię tak, abyś upadł na duchu i nie szedł drogą Bożą dalej. Jak wspaniale brzmią słowa Zbawiciela w takiej chwili. On przychodzi do nas w takie czarne godziny naszego życia i nie tylko mówi: nie bój się, ale i wskazuje nam powód, dlaczego mamy się nie bać. Jestem z Tobą – mówi Chrystus! I to nam powinno wystarczyć. Nie potrzebujemy innych dowodów, byśmy się nie bali. Tak, On obiecał, że będzie z nami przez wszystkie dni naszego życia. "Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody… A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata. " (Mat. 28:18-20).
Umiłowani bracia i siostry, te słowa należą do nas. My jesteśmy powołani, aby być Jego świadkami, rybakami ludzi i przed każdym z nas On otwiera drzwi. Pamiętajmy słowa Zbawiciela: „Mam i inne owce, które nie są z tej owczarni; również i te muszę przyprowadzić, i głosu mojego słuchać będą...” (Jana 10:16). A jak one usłyszą głos Pasterza? Przez Twoje usta, mój drogi przyjacielu w twoim mieście, w twojej wiosce, jeśli im powiesz. Ich Pan nieustannie szuka przez swoich wiernych świadków, aby rozproszone dzieci Boże zgromadzić razem, jak powiedział Zbawiciel.
Ale ktoś powie: jestem zniechęcony. Nie widzę w moim mieście żadnych możliwości. Takim wydawał się również Pawłowi Korynt. Zepsucie, bezbożność, bluźnierstwo, niemoralność, niesprawiedliwość. Mieszkamy jak w Sodomie i Gomorze. Ale Korynt dokładnie tak wyglądał i tym nie mniej Pan mówi: Mam wiele ludu w tym mieście. Pan widzi to, czego nie widzą nasze oczy, więc zatrzymajmy się i pozwólmy Panu pokazać stan rzeczy. Jak On to widzi. I wtedy my jak Paweł będziemy wzmocnieni i z nowym entuzjazmem pójdziemy czynić Jego dzieło. Najważniejsze byśmy zawsze byli w pełnej gotowości do dyspozycji Pana. Oto jestem Panie, poślij mnie.
Ale obawiam się, że są i tacy, którzy wciąż nie wierzą w Pana Jezusa Chrystusa i nie należą do rodziny Bożej. Jak strasznie jest żyć na tym świecie bez Boga i bez nadziei. Jak krótkie jest nasze ziemskie życie. A przecież będzie wieczność. Czy jesteście gotowi na spotkanie waszego Boga? Czy On jest waszym Zbawicielem? Jeśli nie, to jednego dnia On będzie waszym Sędzią. Dlaczego więc nie przyjąć Jezusa Chrystusa, jako osobistego Zbawiciela, a wtedy usłyszycie Jego cudowne słowa: nie lękajcie się, Jestem z wami. Niech Pan obdarzy Cię Swoją łaską, abyś upamiętawszy się uwierzył w Syna Bożego.