Oto jestem Panie, poślij mnie.
Bóg miał przed sobą ważne zadanie. To dzieło On chciał powierzyć komuś, kto będzie w stanie je wypełnić. Ale komu? Należało wybrać człowieka, który natychmiast, bez wahania, oddałaby się całkowicie do dyspozycji Boga. Gdzie go znaleźć? Kto byłby godny wykonać wolę Najwyższego. Być może któryś z wielu aniołów mógłby natychmiast, skutecznie i doskonale wykonać to zadanie. Wszak mówi się o nich, że wszyscy są duchami służebnymi, posyłanymi, by służyć tym, którzy mają odziedziczyć zbawienie. Wydawałoby się, że zgodnie z wymaganiami do takiego zadania, taki duch służebny, czyli anioł, doskonale by pasował, „drogi wasze, to nie drogi moje - mówi Pan, i myśli moje, to nie myśli wasze. ” (Iz. 55:8). Tak, aniołowie są duchami służebnymi, sługami Pana posłanymi do wykonania konkretnych zadań, ale nie na nich Bóg złożył tą najważniejszą odpowiedzialność głoszenia ludziom zbawienia w Panu Jezusie Chrystusie. Bóg sam wybrał, sam ustanowił człowieka narzędziem do realizacji swojego planu zbawienia.
Ale powiedziawszy to, musimy zaznaczyć, że Bóg nie może użyć dowolnego człowieka do wypełnienia swoich zamierzeń. Taki człowiek musi być, jak pisze apostoł Paweł w swoim 2 Liście do Tymoteusza, „naczyniem do celów zaszczytnych, poświęconym i przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego. ” (2Tym. 2:21). Dzisiaj chciałbym przedstawić taką osobę, którą widzimy na kartach Dziejów Apostolskich. Spójrzmy, co o niej pisze apostoł Łukasz. „A był w Damaszku pewien uczeń, imieniem Ananiasz. I rzekł Pan do niego w widzeniu: Ananiaszu! On zaś rzekł: Otom ja, Panie. Pan zaś do niego: Wstań i idź na ulicę Prostą, i zapytaj w domu Judy o Saula z Tarsu; oto właśnie się modli. I ujrzał w widzeniu męża, imieniem Ananiasz, jak wszedł, i ręce na niego włożył, aby przejrzał. Ananiasz zaś odpowiedział: Panie, słyszałem od wielu o tym mężu, ile złego wyrządził świętym twoim w Jerozolimie; ma także upoważnienie od arcykapłanów, aby tutaj uwięzić wszystkich, którzy wzywają imienia twego. Lecz Pan rzekł do niego: Idź, albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela; Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego. I poszedł Ananiasz, i wszedł do domu, włożył na niego ręce i rzekł: Bracie Saulu, Pan Jezus, który ci się ukazał w drodze, jaką szedłeś, posłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. I natychmiast opadły z oczu jego jakby łuski i przejrzał, wstał i został ochrzczony. A gdy przyjął pokarm, odzyskał siły. ” (Dzieje 9:10-19).
Nie wiemy, jak ten uczeń Chrystusa dotarł do Syrii, do Damaszku, ale najprawdopodobniej stało się to z powodu prześladowań, które nastały po ukamienowaniu Szczepana. Najwyraźniej byli też inni chrześcijanie, którzy zostali nazwani świętymi i wzywającymi imię Pańskie w Damaszku. Jednym z nich był Ananiasz. W tekście nie podano, jaką rolę pełnił on w kościele w Damaszku. Być może nie pełnił on żadnej oficjalnej funkcji, ale możemy wnioskować, że był najzwyklejszym członkiem kościoła. W rozdziale 22 Dziejów Apostolskich powiedziano o nim, że Ananiasz był to „mąż żyjący bogobojnie według zakonu i cieszący się dobrym świadectwem u wszystkich mieszkających tam Żydów. ” (Dzieje 22:12). I to właśnie temu człowiekowi, który nie był ani apostołem, ani przywódcą duchowym, Pan powierzył szczególne, ważne dzieło.
Tak, Ananiasz był jedynym, któremu Pan mógł powierzyć to bardzo ważne dzieło. Dlatego ciekawi mnie, dlaczego ten człowiek został uznany za odpowiedniego i zdolnego do wypełnienia tak poważnego zadania powierzonego mu przez Pana. Przede wszystkim widzę w nim gotowość, i jak mówi Słowo Boże on „będzie naczyniem nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego. ” (2tym.2:21). Jego odpowiedź „oto ja Panie” nie była jedynie wybuchem entuzjazmu, on w tym momencie bezwarunkowo oddał się do całkowitej dyspozycji swego Pana. Ananiasz nie zapytał Pana, jakie zadanie chce mu powierzyć, on po prostu bez przedstawiania warunków, bez wahania powiedział „oto ja Panie”.
Zauważmy, że w tekście powiedziane jest, że on był uczniem. A co to znaczy być uczniem Chrystusa? Uczeń to ktoś zapoznany z drogą Pańską, ale bycie prawdziwym uczniem Jezusa Chrystusa to coś więcej niż tylko nauczenie i poznanie drogi Pana. Bycie prawdziwym uczniem Jezusa Chrystusa oznacza wzięcie swojego krzyża i naśladowanie Go. Krzyż jest symbolem śmierci, a niesienie krzyża oznacza uśmiercenie swojego „ja”, wyrzeczenie się swoich dróg, planów, ambicji i słuchanie głosu Pana oraz bycie Mu posłusznym. Taki chrześcijanin zawsze odpowiada na głos swojego Zbawiciela. A to znaczy, że głos Boży jest mu znajomy. Chrystus powiedział: „Moje owce słuchają mego głosu i ja je znam, a one idą za mną. ” (Jana 10:27).
Ale aby być uczniem Chrystusa, trzeba najpierw stać się Jego dzieckiem. A stać się Jego dzieckiem jest możliwe tylko przez upamiętanie się przed Bogiem i wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. Nie ma innej drogi. I my drodzy przyjaciele, otrzymujemy to usynowienie darmo, nie ze względu na nasze zasługi, ale jedynie według zasług Jezusa Chrystusa. „Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar, nie z uczynków, aby się kto nie chlubił” - mówi Słowo Boże. (Ef. 2:8-9).
Mówię tu o zbawieniu. Bycie uczniem to coś innego. Po pierwsze, uczniem może stać się tylko ten, kto przyjął zbawczą łaskę Boga, czyli narodzone dziecko Boże. Oznacza to, że człowiek może stać się dzieckiem Boga jedynie na podstawie zasług śmierci Chrystusa na krzyżu Golgoty. Jednak jedynym sposobem w jaki może stać się uczniem, to biorąc swój krzyż i naśladując swego Pana. Spójrzmy, jak wyraźnie Chrystus mówi o tym, co to znaczy być Jego uczniem. Nie Jego dzieckiem, ale Jego uczniem. „Kto nie dźwiga krzyża swojego, a idzie za mną, nie może być uczniem moim. ” I dalej Chrystus mówi: „Tak więc każdy z was, który się nie wyrzeknie wszystkiego, co ma, nie może być uczniem moim. ” (Łuk. 14:27,33).
A więc, aby być gotowym do każdego dobrego i pożytecznego dzieła, trzeba być uczniem Chrystusa. Takim właśnie był Ananiasz. Był gotowy, był nie tylko dzieckiem Bożym, ale niósł krzyż swój i szedł za Chrystusem. Dlatego Pan mógł powierzyć mu wypełnienie tego ważnego zadania. Pan zna swoich oddanych uczniów, On wie, gdzie ich znaleźć i powierza im swoje dzieło.
My, ludzie, mamy tendencję do oceniania człowieka, jego przydatności lub nieprzydatności na podstawie zewnętrznych oznak, patrzymy na twarz, ale Bóg widzi serce. Widzi kogoś, kto jest Mu całkowicie oddany. Czytając historię Kościoła, Biblię, a przynajmniej Dzieje Apostolskie, odkryjemy niezwykłe zjawisko, a mianowicie, że Bóg pomija ludzi, których my uznalibyśmy za najbardziej odpowiednich do wypełnienia ważnego zadania. Zamiast tego Bóg używa osób, które naszym zdaniem wydają się nam najmniej odpowiednie. Dlatego niewielu mądrych według ciała, jak mówi Słowo Boże „niewielu możnych, niewielu wysokiego rodu, wybrał Bóg, aby zawstydzić mądrych. ” (1Kor. 1:26-27). Często ci, co są niskiego rodu u świata i ci co są wzgardzeni i nic nieznaczący są wybierani przez Boga do wypełnienia Jego planów. On potrzebuje ludzi, którzy będą gotowi natychmiast wypełnić Jego słowo.
Zwracałem już uwagę na gotowość Ananiasza, jak on zareagował, gdy Pan do niego przemówił. Jego reakcja była natychmiastowa. On natychmiast rozpoznał głos swojego Pana. Nie słychać, by on mówił: Panie, jeśli to Ty, potwierdź to jakimś znakiem. Nie, jego odpowiedź jest krótka, jasna i konkretna. On mówi „oto ja Panie. ” Między Chrystusem a Ananiaszem istniała bezpośrednia więź.
A jak przejawiało się u Ananiasza bycie uczniem Chrystusa? Do tej pory słyszymy tylko słowa, choć wiele one mówią, tym niemniej to nie wszystko. Ich prawdziwość można ocenić jedynie po rezultatach. Jak postąpił ten człowiek usłyszawszy polecenie Pana? Inaczej mówiąc, spójrzmy na jego posłuszeństwo. „Pan powiedział do niego: Wstań i idź na ulicę, którą nazywają Prostą, i zapytaj w domu Judy o Saula z Tarsu, oto bowiem się modli. I ujrzał w widzeniu człowieka imieniem Ananiasz, wchodzącego i kładącego na nim rękę, aby odzyskał wzrok.” (Dzieje 9:11-12). Takie było polecenie, jakie otrzymał od Pana.
Ale ktoś powie: czyż Ananiasz nie niepokoił się, czyż nie powiedział: „Panie, słyszałem od wielu o tym mężu, ile złego wyrządził świętym twoim w Jerozolimie. ” (Dzieje 9:13). Tak, rzeczywiście, i dodał, że do Damaszku „ma także upoważnienie od arcykapłanów, aby tutaj uwięzić wszystkich, którzy wzywają imienia Pańskiego. ” Niektórzy twierdzą, że Ananiasz rzekomo obawiał się o swoje życie, więc zaczął się niepokoić. Nie widzę tu żadnego strachu ani obawy. Ananiasz po prostu chciał wyjaśnić, czy właściwie zrozumiał polecenie Pana. On nie próbował odrzucić polecenia Pana, szukał jedynie potwierdzenia. Dalsze wersety to potwierdzają. Pomyślmy tylko, ta rozmowa dotyczyła najzacieklejszego wroga chrześcijan, najzagorzalszego prześladowcy świętych. Najwyraźniej Ananiasz nie słyszał plotek, że Saul z Tarsu zmierza do Damaszku, aby aresztować tam wierzących. I tak, gdy Ananiasz dowiedział się, z jakim zamiarem ten prześladowca udaje się do Damaszku, Pan nakazuje mu udać się do prześladowcy. „Idź, albowiem mąż ten jest moim narzędziem wybranym, aby zaniósł imię moje przed pogan i królów, i synów Izraela; Ja sam bowiem pokażę mu, ile musi wycierpieć dla imienia mego. ” (Dzieje 9:15-16). Takie wyjaśnienie wystarczyło Ananiaszowi. Usłyszał głos Boży i w wersecie 17 czytamy: „I poszedł Ananiasz, i wszedł do domu, włożył na niego ręce i rzekł: Bracie Saulu, Pan Jezus, który ci się ukazał w drodze, jaką szedłeś, posłał mnie, abyś przejrzał i został napełniony Duchem Świętym. ” (Dzieje 9:17).
Co by było, gdyby Pan nagle ukazał się nam i zwrócił się do nas osobiście z takim poleceniem, wzywając nas po imieniu? Czy bylibyśmy gotowi odpowiedzieć Mu w takim wypadku. Co uczyniłoby nas gotowymi do odpowiedzi na Jego wezwanie? Tak, nasza gotowość zależy od stopnia naszego poświęcenia Chrystusowi, czy jesteśmy prawdziwie Jego uczniami. Jeśli tak, to i my będziemy mogli powiedzieć naszemu Panu: „Oto jestem Panie, poślij mnie. ”
Pamiętamy proroka Izajasza, jak Bóg przygotował go do wypełnienia Jego woli. Jak ważne zadanie, jaki wspaniały plan miał Pan dla tego młodego człowieka. On głosił najważniejsze przepowiednie dotyczące przyjścia Mesjasza. Jest to powiedziane w 6 rozdziale Księgi tego proroka. Sam Izajasz opowiada w nim o swoim powołaniu. Zwróćmy uwagę na jego cztery „ja” - widziałem, powiedziałem, usłyszałem i ostatnie - oto jestem. Co widział Izajasz. „W roku śmierci króla Uzjasza widziałem Pana siedzącego na tronie wysokim i wyniosłym. ” (Iz. 6:1). Od tego drodzy przyjaciele zaczyna się nasza gotowość, nasza przydatność dla Pana, osobiste spotkanie z Nim. Ujrzawszy Pana, Jego świętość, Izajasz wypowiada następujące słowa: „Biada mi! Już zginąłem; jestem bowiem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam wśród ludu o nieczystych wargach, a moje oczy widziały Króla, Pana zastępów. ” (Iz. 6:5).
Drodzy przyjaciele, tylko takie widzenie Boga w osobie Pana Jezusa Chrystusa przywiedzie nas do prawdziwego poznania grzechu i nieczystości. I tylko wtedy, gdy jesteśmy gotowi wyznać, gdy z głębi serca mówimy, jak powiedział Izajasz: jestem człowiekiem nieczystym, biada mi, jestem zgubiony, jesteśmy gotowi usłyszeć głos Boga. To prowadzi nas do trzeciego słowa proroka: „potem usłyszałem głos Pana. ” My nie jesteśmy w stanie usłyszeć głosu Bożego, dopóki nie zostaniemy oczyszczeni z naszych grzechów. My musimy Go wyznać, musimy upamiętać się, a wtedy rozżarzone węgle z ołtarza Golgoty dotkną naszych ust.
Co powiedział Pan, co powiedział głos Boży, mówiąc: „Kogo poślę i kto nam pójdzie? ” (Iz. 6:8). Kto usłyszał ten głos? Ten, który został oczyszczony i któremu przebaczono, ten, który zaufał nie swoim zdolnościom ani swojej przydatności, ale godności swojego Pana. Ten, który wyrzekł się swoich zdolności, swojej sprawiedliwości i przyjął sprawiedliwość Bożą, usłyszał głos Boży. Tak, usłyszał wezwanie Boże i odpowiedział na nie.
To prowadzi nas do czwartego słowa proroka: „Otom ja, poślij mnie. ” Teraz on jest gotów, ujrzał Pana, wyznał swoją nieprawość, swój grzech, usłyszał głos wołający go i jest gotów odpowiedzieć: „Oto jestem, poślij mnie. ”
Czy jesteś gotowy, mój drogi bracie i siostro, gdyby dzisiaj, właśnie teraz, Pan Ci powiedział, żebyś poszedł wypełnić Jego polecenie, czy mógłbyś bez wahania, natychmiast, bez zastanawiania powiedzieć: „Oto jestem, poślij mnie. ” Czy w Twoim życiu jest coś, co przeszkadza widzieć Pana siedzącego na tronie? Innymi słowy, czy On naprawdę jest Panem w Twoim życiu? A może On jest Panem tylko w słowach? Drodzy przyjaciele, jeśli ktoś inny zajmuje tron waszego serca, to pierwszą rzeczą, jaką musicie uczynić, to odrzucić tego bożka. Pan musi stać się Panem waszego życia, a wtedy będziecie mogli powiedzieć: „Oto jestem, poślij mnie. ”
Jaki to przywilej być dzieckiem Bożym, być Jego uczniem, czystym naczyniem do celów zaszczytnych i użytecznym dla Pana, przygotowanym do każdego dobrego dzieła. Odrzućmy nasze bożki, wszystko, co przeszkadza Panu użyć nas dla swojej chwały. Dajmy Mu pełne prawo do panowania w naszym sercu. Wtedy prawdziwie odnajdziemy sens życia i będziemy mogli pracować dla Chrystusa w Jego wielkim planie zbawienia ginącego świata.
Słowa te były skierowane głównie do wierzących, ponieważ dopiero po przyjęciu Chrystusa jako Zbawiciela, człowiek może stać się Jego uczniem. Być może Ty, mój przyjacielu, doszedłeś do wniosku, że wszystko to Cię nie dotyczy i do pewnego stopnia masz rację. Nie możesz być uczniem Chrystusa, dopóki nie nastąpi w Tobie radykalna przemiana, którą Chrystus nazywa narodzeniem na nowo. Musisz stać się nowym stworzeniem, nowym człowiekiem i tylko Bóg może dokonać ten cud, to nowe stworzenie. Nie możesz stać się nowym człowiekiem własnymi siłami. Tylko Bóg może uczynić z Ciebie nowego człowieka. Musisz upamiętać się w swoich grzechach i zwrócić się do Jezusa Chrystusa. To wszystko. Uczyń to teraz, wezwij imię Pana, a będziesz zbawiony. Od tego zależy dobro Twojej nieśmiertelnej duszy, to, gdzie spędzisz wieczność. Tylko Ty możesz odpowiedzieć na to pytanie. Wszystko zależy od tego, co uczynisz z Jezusem. Przyjmiesz Go, czy odrzucisz. Przyjmij Go, a będziesz zbawiony. Amen.