RSS

Przesłanie do kościoła Laodycejskiego.


 Dziś chciałbym po rozważać nad słowami z Listu do kościoła w Laodycei. Choć przesłanie to jest krótkie, to jednak bardzo znaczące i mam nadzieję, że Duch Święty włoży te słowa i pobłogosławi je w sercu każdego, kto je przeczyta. Spośród wszystkich siedmiu Listów znajdujących się w rozdziałach 2 i 3 Księgi Objawienia, wysłanych do siedmiu kościołów w Azji Mniejszej, wydaje się, że ten List do kościoła w Laodycei jest najsmutniejszy. Z drugiej jednak strony, jak w żadnym innym objawiła się w nim cudowna miłość, wierność i cierpliwość Pana. Tutaj są one szczególnie wyraźnie ukazane w Jego postawie wobec tego wiarołomnego kościoła.

Dlatego, aby zrozumieć słowa wypowiedziane tutaj przez Pana, musimy pamiętać, że odnoszą się one głównie i przede wszystkim do kościoła chrześcijańskiego, a nie do świata. Co więcej, odnoszą się one do nas, do chrześcijan naszych czasów. Istnieje interpretacja, która mówi, że przesłanie skierowane do siedmiu kościołów w rozdziałach 2 i 3 Księgi Objawienia to stopniowa, ciągła historia Kościoła od I wieku aż do przyjścia Jezusa Chrystusa. Do tej grupy interpretatorów należy wielu wierzących teologów i głosicieli Ewangelii. Jeśli zatem potraktujemy tych siedem Listów z proroczego punktu widzenia, że ​​każdy z nich przedstawia pewien okres z historii Kościoła (i wydaje mi się, że taka interpretacja zasługuje na poważną uwagę), to kościół laodycejski mówi nam o stanie kościoła czasów ostatecznych, tuż przed przyjściem Chrystusa, gdyż jest to ostatni List w kolejności. Jeśli przyjmiemy tę interpretację, to słowa wypowiedziane do kościoła laodycejskiego mają szczególne znaczenie dla nas, żyjących tuż przed przyjściem Chrystusa, a że żyjemy w czasach ostatecznych, to nie ma co do tego wątpliwości. Po uważnym przeczytaniu tego przesłania zauważymy, że Pan na zakończenie zwraca się do poszczególnych osób w tym kościele. Ważne jest, aby odnotować, że to przesłanie, oprócz tego, że dotyczy całego Kościoła, ono ma coś ważnego do powiedzenia każdemu z nas indywidualnie.

Mając to na uwadze, wsłuchajmy się uważnie w słowa tego Listu. „A do anioła kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam uczynki twoje: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący. A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. Mówisz bowiem: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się ubrał i żeby nie ujawniła się hańba twojej nagości, a swoje oczy namaść maścią, abyś widział. Ja wszystkich, których miłuję, strofuję i karcę. Bądź więc gorliwy i pokutuj. Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i spożyję z nim wieczerzę, a on ze mną. Temu, kto zwycięży, dam zasiąść ze mną na moim tronie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem z moim Ojcem na jego tronie. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do kościołów. ” (Obj. 3:14-22).

Pismo Święte różni się od innych ksiąg tym, że nigdy nie zużywa się, nie starzeje. Choć słowa te zostały napisane ponad 2000 lat temu, dzisiaj są tak samo świeższe i aktualne. To nie jest stary list, który wyrzuca się do kosza i zapomina, nie, dziś na jego kartach płoną słowa: „Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do kościołów. ” Dlatego słuchajmy uważnie, co chce nam powiedzieć Ten, który przedstawiony jest słowami: „To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. ”

Członkowie kościoła laodycejskiego mieli wygórowany, a przez to fałszywy obraz swoich osiągnięć. Niewątpliwie uważali się za lepszych od innych kościołów w Azji. I co mówi do nich Pan: „jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ” Tak ich widział Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. Zauważmy, że nie powiedział tego zakonodawca Mojżesz, ani psalmista Dawid, ani jeden z proroków czy apostołów, ani nawet archanioł Gabriel, ale zmartwychwstały i uwielbiony Chrystus, sam Syn Boży, Ten, który siedzi po prawicy Ojca Niebieskiego, który w tej chwili przedstawia Siebie słowami: „Amen, świadku wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. ” Innymi słowy, mówi Ten, który w żaden sposób nie może się mylić. Jego słowo jest wierne i prawdziwe, jest „tak” i „Amen”. Z niego nie da się nic ująć i nic do niego nie można dodać. Tak mówi Ten, który powiedział: „Ja jestem prawdą. ” (Jana 14:6). Kościołowi, który fałszywie myślał o sobie i mówił: „Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję”, do nich Świadek wierny i prawdziwy mówi: „jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ”

Co znaczą słowa: nędzny, godny pożałowania. Chrystus widział ten kościół i dlatego Jego zdaniem, był pożałowania godny, choć on sam o tym nie wiedział. „Niczego nie potrzebuję” - mówi, ale Pan twierdzi: „jesteś pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ” To kościół który nie ma na nic wpływu. Bogaty tak, ale w istocie biedny. Zadowolony z siebie, ale żałosny. Tak, może nosić imię Chrystusa, zadowalać się swoją pozycją, może się chwalić, że teraz jest bogaty i niczego nie potrzebuje, ale cały czas za jego drzwiami stoi sam Pan i mówi, że jest nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Taki był prawdziwy stan kościoła w Laodycei i do niego Pan mówi: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i spożyję z nim wieczerzę, a on ze Mną. ” (Obj. 3:20).

Chrystus nie opuścił jeszcze tego kościoła. Choć On sam został z niego wykluczony, to póki co stoi blisko, niedaleko od niego. Jak blisko zapytacie? Stoi u samych drzwi i pukając prosi. O co On prosi? Aby chociaż jeden człowiek otworzył drzwi i wpuścił Go do środka. Takiej duszy obiecuje On przygotować swój obficie zastawiony stół wspaniałej wieczerzy. Załóżmy, że tak by się stało w Laodycei, że znalazł by się ktoś, kto otworzył swoje drzwi i powiedział: jestem przekonany o swoim ubóstwie, mam wszystko oprócz Chrystusa, wpuszczę Go, oddam Mu całkowicie miejsce w moim życiu. W takim przypadku Zbawiciel jeszcze raz przekroczy jego próg i zasiądzie do wieczerzy z tym człowiekiem. I cóż by się stało w tym momencie? W tej samej chwili, w której otworzyłby drzwi Chrystusowi, który został wykluczony z Kościoła Zbawiciela, ten człowiek w jedności z Chrystusem, wykluczył by ten kościół.

Nieraz słyszeliśmy, że z kościoła wykluczono jednego lub drugiego jej członka. Ale czy kiedykolwiek pomyśleliście, że jest możliwe, aby jeden człowiek wykluczył kościół, ponieważ w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych jego członków on przywrócił społeczność z Chrystusem? Jak w takim przypadku reszta kościoła może przywrócić tą społeczność? Przyłączając się do Chrystusa i tego człowieka. Tak jak ten człowiek przywrócił społeczność z Chrystusem, tak i kościół musi uczynić to samo - otworzyć drzwi Temu, który przez tak długi czas był wykluczony i stał za jego drzwiami i pukał.

Ta prawda jest wyraźnie zilustrowana w Starym Testamencie. Przypomnijmy sobie, jak Mojżesz wziął i rozbił namiot poza obozem, z dala od niego i nazwał go Namiotem Zgromadzenia. W ten sposób on wykluczył cały lud z przymierza Pańskiego. Do tego nowego „centrum„ on wzywał wszystkich, którzy szukali Pana i do Namiotu Zgromadzenia przychodzili wszyscy, którzy w pokucie i posłuszeństwie przywracali społeczność z Bogiem. Był też dzień, gdy Chrystus wykluczył cały naród żydowski i przy tym, cały świat. Był to dzień, w którym ukrzyżowany cierpiał poza miastem, znosząc hańbę za grzechy całej ludzkości. Wyszedłszy z miasta, On tym „rozdarł zasłonę przybytku„ i teraz przywołuje do Siebie każdego, kto pragnie mieć z Nim społeczność w miejscu Najświętszym.

Tak więc ten człowiek w Laodycei, który otworzy drzwi Jezusowi, ustanowi nowy obraz życia i mocy. A wykluczony kościół aby przywrócić społeczność z Chrystusem musi uczynić dokładnie to samo, co uczynił ten człowiek. Jaki straszny jest ten moment w historii kościoła, gdy tylko jeden jego członek odpowiada na cierpliwe wezwanie Chrystusa i otwiera Mu drzwi, wykluczając w ten sposób pozostałych, którzy nie odpowiedzieli Panu.

W Ewangelii możemy przeczytać o tym, jak wykluczony został z synagogi jeden człowiek. Faryzeusze i uczeni w Piśmie byli tak wzburzeni jego świadectwem o Chrystusie, że wypędzili go. Gdy Jezus o tym usłyszał, odnalazł tego człowieka i zapytał go: „Czy wierzysz w Syna Bożego? A on odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w niego wierzył? I powiedział do niego Jezus: I widziałeś go, i ten, który mówi z tobą, jest nim. A on powiedział: Wierzę, Panie! I oddał mu pokłon. ” (Jana 9:35-38). Oto wyrzucili człowieka z synagogi, miejsca kultu Bożego, bo uwierzył w Chrystusa, ale on znalazł Tego, któremu należy oddawać cześć w Duchu i prawdzie.

Możliwe, że kościół laodycejski wykluczał tych, którzy mieli Chrystusa w swoim sercu. Taki człowiek nie powinien być zawstydzony i smutny w swoim sercu, zamiast tego powinien płakać nad wiarołomnym kościołem. Jeśli nie ma innego sposobu na odnalezienie Chrystusa niż opuszczenie kościoła, to im szybciej go opuści, tym lepiej dla niego. Znaleźć Chrystusa - znaczy znaleźć złoto oczyszczone w ogniu i szaty białe, jak bisior, aby nie było widać wstydu nagości i maści do oczu, poszerzającej pole widzenia.

Słowa naszego tekstu nie odnoszą się jednak do człowieka otwarcie walczącego z Bogiem. Oczywiście Chrystus stoi u drzwi serca i takiego człowieka i puka, ale słowa tekstu dotyczą tego, kto nazywa siebie chrześcijaninem. Dlatego każdy z nas, kto nazywa siebie wierzącym, powinien sprawdzić siebie według Słowa Bożego. Innymi słowy, czy mogę wiedzieć na pewno, czy jestem aż tak żałosny, biedny, ślepy i nagi? Czy mogę siebie sprawdzić? Oczywiście, istnieje bardzo prosta metoda. Jak sprawdzić, czy dany człowiek jest naprawdę wierzący, czy też ma tylko wygląd i imię, jak członkowie kościoła w Laodycei. Można to sprawdzić za pomocą jednego słowa - słowa „letni”. Innymi słowy, nie jest ani gorący, ani zimny, jest letni. O, gdybyś był zimny, to wiedziałbym, co z tobą zrobić, mówi Pan, lub gorący, bo to jest oznaka prawdziwego chrześcijanina, ale ty jesteś letni.

Moi przyjaciele, większa jest nadzieja dla poganina, który nigdy nie słyszał Ewangelii, niż dla tego, który grzeje się w ławach kościoła, a w sercu którego nigdy nie rozpalił się ogień Boży. Taki ktoś jest bezużyteczny zarówno dla Boga, jak i dla człowieka, dlatego Chrystus zmuszony jest powiedzieć takiemu człowiekowi: „Wypluję cię z ust moich. ”

Doprawdy dziwne to słowa: „Wypluję cię z moich ust. ” Dlaczego z ust? Te słowa mówią nam, że kościół będzie wykluczony z pozycji świadka Chrystusa. Kościołowi w Efezie, który opuścił swoją pierwszą miłość, „Ten, który przechadza się wśród siedmiu złotych świeczników”, ostrzegając, mówi mu: „przyjdę do ciebie szybko i ruszę twój świecznik z jego miejsca, jeśli nie będziesz pokutował. ” (Obj. 2:5). Do kościoła w Laodycei Pan mówi: „Wypluję cię z moich ust. ”

Drodzy przyjaciele, gdy nie ma w nas pierwszej miłości, gdy w naszych sercach przestaje płonąć ogień Boży, wówczas gaśnie wierność w składaniu świadectwa o Chrystusie i zdobywaniu dusz dla Chrystusa. Ostatnie i dlatego tak cenne słowa naszego Zbawiciela, wypowiedziane tuż przed Jego uniesieniem, brzmiały: „przyjmiecie moc Ducha, który zstąpi na was, i będziecie mi świadkami. ” (Dzieje 1:8).

Przyjrzyjmy się, jak świadczył kościół apostolski. Oni męczeńską krwią przypieczętowali swoje świadectwo o Chrystusie. Jaki ogień płonął w sercach tych ludzi. Tego ognia brakowało kościołowi w Laodycei. Jej członkowie byli dobrymi tzw. duchownymi, zadowoleni z zewnętrznego postępu swojej religii, uważający się za lepszych od innych. Tak, oni potrafili wymownie powtarzać swoje religijne frazy w obrębie kościoła, myśląc, że w ten sposób świadczą o Chrystusie, jednak usta ich były zamknięte poza jego murami. Lubili swoją religię, uspokajała ich, pocieszała sumienie, ale nie mieli ochoty wychodzić poza kościół i znosić urągania za Chrystusa, gdyż do tego nie mieli już miłości. Tak, tylko płomienna miłość do Chrystusa może sprawić, że będziemy znosić zniewagę i pohańbienie ze względu na Niego. Po co mówić o miłości do Chrystusa, skoro uważamy, za nieważne znoszenie hańby za świadectwo Chrystusa? Nie przechwalajmy się swoją duchowością, jeśli nasze serce nie boli nas i nie krwawi jeżeli chodzi o zbawienie dzieci, młodzieży, naszych sąsiadów i przyjaciół. Po co oszukiwać się w tym przypadku, myśląc, że „wzbogaciliśmy się, i niczego nie potrzebujemy. ”

Dzisiejsze przesłanie było skierowane do Ciebie, mój przyjacielu, który nazywasz siebie chrześcijaninem. Czy sprawdziłeś siebie, swój prawdziwy stan duchowy słowami Zbawiciela, czy jesteś w społeczności z Chrystusem, czy też On stoi za drzwiami Twojego serca, pukając i prosząc o pozwolenie na wejście? Otwórz Mu, zanim nie będzie za późno, aby Cię „nie wypluł z ust swoich. „ Amen.

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.

OSTATNIE POSTY