Jednego ci brakuje.
Być może nie ma bardziej uderzających słów wypowiedzianych przez Chrystusa niż słowa skierowane do młodego człowieka, który przyszedł do Niego z zapytaniem: „co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne? ” (Mar. 10:17). Jezus odpowiedział mu tymi słowami: „Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź, weź krzyż i chodź za mną. ” (Mar. 10:21). Nie byłoby zaskoczeniem, gdyby Chrystus powiedział mu, że wiele ci jeszcze brakuje, ale te słowa, że „jednego ci nie dostaje”, skłaniają nas do poważnego zastanowienia. Aby więc lepiej zrozumieć istotę tego braku, musimy najpierw lepiej poznać tego młodego człowieka.
W tym rozważaniu chcę zwrócić uwagę na trzy ważne cechy jego osobowości. Pierwszą rzeczą, która przyciąga nas do tego młodego człowieka, jest jego wrażliwe serce. Widzimy to z jego słów którymi zwraca się do Jezusa Chrystusa. „Nauczycielu dobry! ” - mówi on. On jest wrażliwy na wszystko, co dobre, czyste, piękne i święte. Ponadto jest człowiekiem odważnym. Będąc jednym z przywódców należał do tej klasy ludzi religijnych, którzy już od początku posługi Chrystusa krytycznie odnosili się do Zbawiciela, a teraz otwarcie występują przeciw Niemu. I mimo to, widząc dobroć i życzliwość w Chrystusie, odważnie mówi: „Nauczycielu dobry. ”
Poza tym zauważmy, że ten młody człowiek był człowiekiem wielkiej pokory, bo gdy przyszedł do Jezusa, powiedziane jest, że „upadł przed Nim na kolana. ” (Mar. 10:17). Z reguły osoby u władzy w ten sposób nie witały pospolity lud, nawet w krajach wschodnich. Typowy człowiek tamtych czasów uważał Chrystusa za człowieka związanego z pracą na roli z Nazaretu. Jednak ten młodzieniec, posiadający wielkie bogactwo, zajmujący wysoką pozycję w społeczeństwie, pada na kolana przed Chrystusem. Tak, on miał zarówno odwagę, jak i pokorę. Chrystus jednak patrząc na niego, powiedział mu: „Jednego ci brakuje. ”
Tutaj należy podkreślić, że ten młodzieniec był więcej niż dobrym, uczciwym, skromnym, odważnym człowiekiem. Jego przeszłość i teraźniejszość były jakby bez skazy. Gdy Chrystus wymienił sześć przykazań: nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie oszukuj, czcij ojca swego i matkę, to ten młody człowiek mógł powiedzieć: „Nauczycielu, tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej. „ (Mar. 10:20). Być może niektórzy go osądzą, że on tu się przechwala i nie mówi prawdy. Osobiście jestem przekonany, że powiedział prawdę, nie przesadzał. Spójrzmy na to, co zaraz potem jest powiedziane: „Jezus spojrzał nań z miłością…” (Mar. 10:21).
Nie oznacza to jednak, że Chrystus nie miłował by go, gdyby on naruszał wszystkie te sześć przykazań. Wręcz przeciwnie, Chrystus miłuje i może zbawić wszystkich, ale miłował młodzieńca za jego czystość, za jego chęć poznania drogi życia wiecznego i za jego odwagę. Oprócz tych wszystkich dobrych cech jego charakteru, należy zwrócić uwagę na jeszcze jedną ważną cechę w tym młodym człowieku. W nim płonął ogień do poznania wyższych celów życiowych.
Z jakim pytaniem przyszedł on do Jezusa? "Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne? ” Dążył do czegoś wyższego w życiu, do życia duchowego, do życia Bożego. Jest jasne, że jeszcze nie znalazł tego życia. Czuł w sobie jakąś pustkę, jakiś niedostatek. Posiadanie bogactwa nie mogło zaspokoić tych pragnień jego wewnętrznego człowieka. Wszystko to go nie satysfakcjonowało. Szukał życia, życia wiecznego, szukał Boga. Nawet jego nienaganne życie nie przyniosło mu satysfakcji, której pragnęła jego dusza. Będąc pokornym i uczciwym, odczuwał jednak jakiś nieopisany ból, ponieważ te cechy charakteru nie mogły pozyskać dla niego tego, czego pragnął jego wewnętrzny człowiek. Tak, zdawał sobie sprawę, że jest czymś więcej niż zwykłą istotą zadowalającą się tylko jedzeniem. Wiedział, że jest istotą wieczną, stworzoną na obraz i podobieństwo Boga i dlatego potrzebuje czegoś więcej niż materialnego zadowolenia.
I właśnie dlatego przyszedł do Chrystusa i mówi: „Tego wszystkiego przestrzegałem od mojej młodości. Czego mi jeszcze brakuje? ” (Mat. 19:20). Sam więc przyznaje, że mimo posiadania tych wszystkich cech, którymi niewielu mogło się pochwalić, on tym niemniej odczuwa i pyta Jezusa: czego mi jeszcze brakuje. Szukał tego, czego nie dałyby mu ani pieniądze, ani popularność, ani wykształcenie, ani moralne życie, ani nawet religia. On szukał Boga. Chrystus o tym wiedział i dlatego powiedział do niego: „Jednego ci brakuje. ”
Zastanówmy się teraz nad znaczeniem tych słów? Czy zauważyliście, że gdy Chrystus zapytał tego młodzieńca o jego stosunek do zakonu, to wymienił tylko sześć z dziesięciu przykazań. Te sześć przykazań dotyczy relacji człowieka z człowiekiem. O nich młody człowiek mógł powiedzieć: Tego wszystkiego przestrzegałem od młodości mojej. I właśnie tu dodaje: „Czego jeszcze mi brakuje? ” Chrystus nie wspomniał o pierwszych czterech przykazaniach, które mówią o relacji człowieka z Bogiem. Mówiąc: „Jednego ci brakuje” Pan wskazał na to, co było barierą.
Zazwyczaj niedostatek lub przeszkoda jest wyrażana jakąś zewnętrzną okolicznością. W tym młodym człowieku ten niedostatek urzeczywistnił się w jego bogactwie. Ono było mu przeszkodą nie dlatego, że bogactwo samo w sobie jest szkodliwe, nie, ono może też służyć dobru, w zależności od tego, kto kogo posiada. Jeśli bogactwo nad nami panuje, to nas niszczy, a jeśli nasze bogactwo jest pod kontrolą Boga, może przynieść wiele korzyści. W tym przypadku to nie młody człowiek był właścicielem bogactwa, ale ono zawładnęło nim. Był pod wpływem mamony. Czcił boga bogactwa. Złoto i srebro zapewniały mu popularność, władzę i pozycję w społeczeństwie. I Chrystus widział w czym był jego problem. Młody bogacz nie znał Boga. Nie czcił prawdziwego Boga, nie podążał za Nim. To, czego brakowało temu młodemu człowiekowi, podsumowują ostatnie słowa Chrystusa: „naśladuj mnie. ” Innymi słowy, jego problem polegał na tym, że nie naśladował Chrystusa. Ten młody człowiek nie znalazł jeszcze swojego prawdziwego sprawcę zbawienia, swojego Króla, swojego Pana.
Spójrzmy jeszcze raz na początek tekstu, gdzie czytamy, jak ten młody człowiek przychodzi do Jezusa i mówi: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby odziedziczyć życie wieczne? ” Chrystus odpowiada mu: „Dlaczego nazywasz mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden - Bóg. ” (Mar. 10:18). Dlaczego Chrystus odpowiedział mu tak dziwnym pytaniem? Przede wszystkim wydaje się dziwnym, tak jak zadał je sam Jezus Chrystus, Syn Boży. Sens tego pytania może mieć jedno z dwóch znaczeń, albo Chrystus powiedział - nie jestem dobry, albo - jestem Bogiem. To nie jest puste pytanie. A odpowiedź na nie znajdziemy tylko wtedy, gdy prześledzimy to zdarzenie w całość.
Zauważmy, że każde bluźnierstwo zaczyna się od tego, że jakiś tekst z Biblii wyrwany jest z kontekstu. Aby właściwie zrozumieć słowa Chrystusa w tym przypadku, należy zbadać je biorąc pod uwagę wszystko to, co zostało powiedziane przez Chrystusa. Jeśli Chrystus nie był dobry, jeśli nie był Bogiem, to nie mógł wymagać od człowieka, aby za Nim podążał. Spójrzmy, co powiedział Jezus: „Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie, potem przyjdź i naśladuj mnie. ” (Mat. 19:21). Idź, przyjdź, naśladuj, jeśli naprawdę wierzysz, że jestem dobry, jak sam powiedziałeś. Tylko Bóg jest dobry. Tak więc usuń tę przeszkodę, która stoi między tobą a tym, czego szukasz i podążaj za Mną. Odrzuć boga mamony, boga bogactwa, a gdy to uczynisz, przyjdź do Mnie.
Powiedzcie mi, kto oprócz Boga mógł stawiać takie wymagania człowiekowi? Niektórzy twierdzą, że jak najbardziej Chrystus był wielkim i dobrym człowiekiem, ale nie Bogiem. Zastanówmy się: jak On mógł być dobrym człowiekiem i jednocześnie zwodzić ludzi. Przecież On sam mówił, że jest Synem Bożym. Któż, jak nie Bóg, mógł powiedzieć: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie. ” (Mat. 11:28-30). Tylko Bóg mógł wypowiedzieć takie słowa.
Trzecie słowo, jakie Chrystus wypowiedział do tego młodego człowieka, brzmiało - naśladuj. To było dokładnie to, czego mu brakowało. Chodź za Mną. A jak on miał naśladować Chrystusa? Czy widział on na swojej drodze do życia wiecznego te przeszkody? Tą przeszkodą był bóg mamony, bóg bogactwa. Chrystus mówi mu - pozostaw tego fałszywego boga i usuń go z twojego serca. W tobie musi nastąpić całkowita, wewnętrzna przemiana, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim. Strata będzie tylko tymczasowa, ale nagroda będzie wieczna. Gdy to uczynisz, przyjdź do Mnie i idź za Mną, a znajdziesz to, czego szuka twoja dusza. Znajdziesz życie wieczne.
Ta historia kończy się smutnymi słowami, ale nie do końca bez nadziei. Nie możemy powiedzieć, że ten młody człowiek nigdy nie poszedł za Chrystusem. Powiedziane jest że: „odszedł zasmucony, miał bowiem wiele majętności. ” (Mat. 19:22). Jedno wiemy, gdy przyszedł do Jezusa, słysząc głos mówiący do jego serca, głos z samego źródła życia, którego szukał, młody człowiek odszedł ze smutkiem. Odszedł ze smutkiem z powodu bogactwa, z którego nie chciał zrezygnować. Wolał tymczasowe od wiecznego. On stał w obecności światłości i życia wiecznego, którego szukał. Nigdy nie był tak blisko życia wiecznego. Szukał go latami, gorzkniał bolejąc duszą, i tego dnia był tak blisko niego, widział je, słyszał żądanie, a jednak odszedł ze smutkiem.
Cóż mogło się dziać później? Jedno z dwóch. Powróciwszy do domu, patrząc na wszelkie wygody, luksus życia, na całe swoje bogactwo, on odczuwa jakąś pustkę. Teraz wszystko to widzi w innym świetle. Wszystko utraciło swój blask i urok. Podejmuje ważną decyzję i decyduje: już dalej tak nie mogę, widziałem światłość, słyszałem głos życia Bożego. Nic innego nie może mnie zadowolić. Muszę je mieć, to życie wieczne. Sprzedam wszystko, rozdam biednym, pozbędę się tego ciężaru, odnajdę Chrystusa i pójdę za Nim. Tak mogło się zdarzyć.
Z drugiej strony mógł też sobie powiedzieć: to dziwne, co ja dzisiaj zrobiłem? Co sprawiło, że pokłoniłem się temu człowiekowi z Nazaretu? Wszystko to było jakąś iluzją i czego ja szukam? W końcu mam wszystko, bogactwo, władzę i wielu przyjaciół. Czego mi jeszcze brakuje? Rozpamiętując w ten sposób, mógł stopniowo zagłuszyć ten wewnętrzny głos.
Jak postąpił ten młody człowiek, nie wiemy. Słowo Boże o tym nie mówi, ale jedno wiemy z pewnością, że od momentu spotkania z Chrystusem, nie był już tą samą osobą. Albo smutek, z jakim odszedł od Chrystusa, sprawił, że powrócił do Niego i zamienił w radosne naśladowanie Chrystusa, albo ten smutek przerodził się w gorycz, która doprowadziła do śmierci, do śmierci wiecznej.
Mój przyjacielu, to zdarzenie nie wymaga specjalnej interpretacji, ono mówi samo za siebie każdemu z nas. Dziś Chrystus stoi przed nami i mówi: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem; nikt nie przychodzi do Ojca, jak tylko przeze Mnie. ” (Jana 14:6). To, czego szukamy, sens życia, życie wieczne, życie Boże, znajdziemy w Chrystusie Jezusie. Zaufajmy Mu. On sam prosi, abyśmy sami Go wypróbowali, otwierając nasze serca i oddając się Mu całkowicie, podążyli za Nim. Niech sam Pan pomoże w tym wielu z nas. Amen.