RSS

Cichy powiew wiatru.


   Ludzie często próbują z góry określić działania Boga. Oczekujemy, że Bóg będzie działał według wymyślonego przez nas planu. I często myślimy, że tak byłoby dla nas najlepiej, że właśnie w taki sposób rozwiązane zostałyby wszystkie nasze problemy. Ale Bóg postępuje zgodnie ze Swoim planem.                                                                                                            Modląc się i prosząc o coś oczekujemy, że Bóg odpowie na naszą modlitwę. I odpowiedź otrzymujemy. Ale jeśli ta odpowiedź nie jest zgodna z tym, czego się spodziewaliśmy lub nie w tym w czasie, w jakim spodziewaliśmy się, to upadamy na duchu i myślimy, że Pan w ogóle nie odpowiedział na naszą modlitwę. W takich przypadkach jesteśmy na tyle rozczarowani, że przestajemy modlić się. I na tym polega nasz największy błąd.

Brak natychmiastowej odpowiedzi nie oznacza, że nasza modlitwa nie została wysłuchana. Bóg ją usłyszał. Pan na nią odpowie, ale nie tak i nie w takim czasie, w jakim my uważamy. Jakże często w takich przypadkach już nie oczekujemy na odpowiedź lub po prostu nie rozpoznajemy jej!                                                                                                                            Podobny błąd popełnia wielu z nas. Popełniali go nawet najbardziej znamienici mężowie Boży. Każdy z nas próbował z góry określić to, jak Bóg powinien postąpić.                         Skąd się biorą takie myśli? Takie myśli mogą rodzić się z naszych własnych doświadczeń i przeżyć z przeszłości lub doświadczeń innych ludzi, których znamy. Ale Pan mówi: " Bo myśli moje, to nie myśli wasze, a drogi wasze, to nie drogi moje ... jak niebiosa są wyższe niż ziemia, tak moje drogi są wyższe niż drogi wasze i myśli moje niż myśli wasze. " (Iz. 55:8-9).

Zobaczmy, jak ta duchowa prawda przejawia się w życiu proroka Eliasza.
Eliasz " szedł przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy do góry Bożej Horeb. I wszedł tam do pieczary, aby tam przenocować. Lecz oto doszło go słowo Pana ....". (IKs.Król. 19:8-9). Jak się okazuje Eliasz poszedł na górę Horeb z własnej inicjatywy, Bóg nie polecił mu tam iść. Świadczą o tym słowa Pana, Który dwa razy zapytuje go: " Co tu robisz, Eliaszu? " (IKs.Król. 19:9-13).                                                                                                                                              Innymi słowy Pan mówi mu: Eliaszu, dlaczego przyszedłeś? Ja nie kazałem ci tu przyjść. Zamiast pozostać na swoim miejscu, ty bez Mojego polecenia udałeś się na tą górę. Jeśli przyszedłeś tam szukać Mnie, to pomyśl, czy Ja nie mogłem objawić ci się tam, gdzie postawiłem ciebie.

Dlaczego więc Eliasz poszedł na górę Horeb?                                                                              Góra Horeb - to ta sama góra, na której Bóg objawił się Mojżeszowi. Gdy Mojżesz doszedł do podnóża góry, anioł Boży przemówił do niego z płonącego krzewu. Jak cudowne wydarzenia i dane przez Boga objawienia związane były z tą górą!                                                I Eliasz dlatego przyszedł tutaj. Po co? Aby spotkać się z Bogiem, ujrzeć Go takim, jak niegdyś Mojżesz.                                                                                                                    Czterdzieści dni i nocy szedł Eliasz przez pustynię, aby spotkać się z Bogiem w tym miejscu. Jeśliby Bóg ukazał się mi - myślał - jak ukazał się Mojżeszowi, to wtedy lud Izraela słuchał by mnie i nawrócił się do Boga, pozostawiając bałwochwalstwo! Czy może być lepsze miejsce na spotkanie z Bogiem niż to święte miejsce, gdzie Bóg miał osobistą relację z wielkim prorokiem Mojżeszem?

Eliasz najwyraźniej uważał, że tylko objawienie Boga w blasku błyskawic i ognia może przekonać lud Izraela o potrzebie nawrócenia się i pozostawienia martwych bogów. Uważał, że tylko jakimś szczególnym, nadzwyczajnym działaniem Bożym może przekonać ludzi, że oni są winni przed sprawiedliwym Bogiem.                                                                                         I tu, na tej górze, Bóg postanowił dać prorokowi lekcję: pokazać mu, że On realizuje Swoje dzieło " Nie dzięki mocy ani dzięki sile, lecz dzięki Duchowi [Jego]. " (Zach. 4:6); że spotkanie z Nim jest możliwe w dowolnym miejscu, ponieważ Duch " … wieje dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie ..." (Jana 3:8).

Duch Boży działa tak, jak chce, właśnie to chciał powiedzieć Bóg prorokowi. Pan rzekł do Eliasza: " Wyjdź i stań na górze przed Panem. A oto Pan przechodził, a wicher potężny i silny, wstrząsający górami i kruszący skały przed Panem; lecz w tym wichrze nie było Pana, A po wichrze było trzęsienie ziemi, lecz w tym trzęsieniu ziemi nie było Pana. Po trzęsieniu ziemi był ogień, lecz w tym ogniu nie było Pana. " (IKs.Król. 19:11-12). A potem powiedziane jest najważniejsze: "… A po ogniu cichy łagodny powiew. " (IKs.Król. 19:12). Wiatr przejdzie, trzęsienie ziemi zakończy się, ogień zgaśnie - wszystkie te zjawiska naturalne są symbolami różnych działań Bożych, ale nie są czynnikiem decydującym. Bóg nie był w wichrze, ani trzęsieniu ziemi, ani w ogniu - Był w powiewie wiatru.

Nam pokazany jest ewidentny przykład tej prawdy w Nowym Testamencie. Zobaczmy, co się wydarzyło w dniu Pięćdziesiątnicy? W 2 rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy: " I powstał nagle z nieba szum, jakby wiejącego gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, gdzie siedzieli. I ukazały się im języki jakby z ognia, które się rozdzieliły i usiadły na każdym z nich. " (Dzieje 2:2-3). Zjawisko to, jak wiemy z Biblii nie powtórzyło się. Był to jedyny przypadek. Ten szum wiatru był na tyle silny, że słyszało go całe miasto. Zebrany naród zdumiał się i dziwił się, gdy zobaczył "… języki jakby z ognia, które się rozdzielały… " (Dzieje 2:3). Zauważmy, że te języki nie były z ognia, a jakby z ognia, które oni widzieli i słyszeli. To zjawisko faktycznie było niesamowite.

W 4 rozdziale Dziejów Apostolskich powiedziane jest, że po modlitwie Kościoła " zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą słowo Boże. " (Dzieje 4:31). Tak więc w dzień Pięćdziesiątnicy był szum wiejącego wiatru i ukazały się języki jakby z ognia, a potem zatrzęsło się miejsce, gdzie przebywali, czyli trzęsienie ziemi. Były to zjawiska przejściowe. Bóg nie był w szumie wiatru lub językach ognia w dniu Pięćdziesiątnicy, ani w trzęsieniu ziemi po modlitwie Kościoła. Oczywiście, wszystko to dokonał Bóg, tym niemniej te wydarzenia były mniej istotne: sedno sprawy było w tym, że ludzie zostali napełnieni Duchem Świętym.

Oczywiste jest, że drżenie budowli, szum wiatru i ogień to symbole. Bóg dał je tylko w odpowiedni czas i gdy te symbole spełniły swoją rolę nie było już potrzeby by się powtarzały. Ale pozostaje najważniejsze przesłanie: Zesłanie Ducha Świętego, Którym wszyscy zostali napełnieni. Oni poznali Boga, Jezusa Chrystusa, Takim, Jakim wcześniej nie znali. To jest właśnie rezultat przebłagalnej ofiary Jezusa Chrystusa - dar Ducha Świętego.

Jezus przyrównał Ducha Świętego do wiatru. Chrystus mówi: "Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym kto się narodził z Ducha. " (Jana 3:8). W greckiej wersji Pisma Świętego słowo określające "Ducha", oznacza również "wiatr". Wiatr i Duch – w oryginalne to jedno i to samo słowo. "Wiatr wieje, dokąd chce ..." Nikt nie może przewidzieć, jak i gdzie powieje wiatr. Nikt nie może powiedzieć, skąd przychodzi i dokąd idzie. Tak i nikt nie może przewidzieć, jak będzie działał Duch Święty. On postępuje tak, jak uważa za stosowne. Przejawia Swoje działania, tak, jak chce. Jeśli zechce objawić się w wietrze lub w trzęsieniu ziemi lub w ogniu - to jest Jego wola.

Możemy śmiało powiedzieć, że Duch Boży rzadko przejawia Swoje działanie dwa razy w ten sam sposób. Nie ma dwóch osób, które by przeżyły narodzenie na nowo w ten sam sposób: " ... tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha. " Do każdego z nas Bóg zwraca się inaczej. Duch Boży potrafi obudzić nasze sumienie, byśmy uświadomili sobie swój grzech i potrzebę zbawienia; On czyni Swoje dzieło w każdym z nas indywidualnie.

Eliasz myślał, że Bóg powinien objawić się mu tak, jak objawił się Mojżeszowi. Ale Bóg pokazał Eliaszowi, że jest w "cichym łagodnym powiewie" (IKs.Król. 19:12). Poznanie Boga jest możliwe jedynie w "cichym łagodnym powiewie", czyli przez będącego w nas Ducha Świętego. Jezus Chrystus w przeddzień Swojej śmierci powiedział do uczniów: " Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki ... wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. " (Jana 14:16-17).                                                    Najgłębszy sens tych słów zawiera się w tym, że "inny Pocieszyciel", czyli Duch Święty będzie przebywał w nas. W dzień Pięćdziesiątnicy obietnica Chrystusa spełniła się: Duch Święty zamieszkał w uczniach. W tym momencie oni narodzili się na nowo, narodzili się z Ducha Świętego.

Nie chcę przez to powiedzieć, że do tej chwili oni nie byli zbawieni. Byli zbawieni wiarą w Chrystusa, Który dopełnił dzieła odkupienia. Ich wiara oczekiwała obiecanego im przez Chrystusa Pocieszyciela. A gdy przyszedł dzień Pięćdziesiątnicy to w pełni zakończone zostało dzieło odkupienia. Duch Święty zamieszkał w każdym z nich. Można powiedzieć, że w pierwszym dniu po zstąpieniu Ducha Świętego, gdy uczniowie przyjęli Go, oni poznali Jezusa bardziej niż przez te trzy lata przebywania z Nim: " Owego dnia poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was. " (Jana 14:20).                                                                W dniu Pięćdziesiątnicy, gdy Duch Święty zstąpił i zamieszkał w nich u nich pojawiły się zupełnie nowe relacje z Jezusem Chrystusem. Wszystko nastąpiło tak, jak powiedział Chrystus: " On [Duch Święty] mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. " (Jana 16:14).                                                                                                                    

Jakim wspaniałym darem jest dar Ducha Świętego: Bóg wtedy daje nam Siebie, aby żyć w nas. Właśnie po to odkupił nas, aby zawsze przebywać w nas.                                                    On " …[Jezus Chrystus] chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, Lecz wyparł się samego siebie ... " (Fil. 2:6-7). Tak, On "wyparł się samego siebie" (w oryginale kenosis - "uniżył się"), abyśmy my mogli być napełnieni Nim.

Zbawienie, które daje nam Bóg nie oznacza tylko zbawienia od wiecznego piekła. Zbawienie oznacza przede wszystkim, że Chrystus jest w nas.                                                                         W każdym dziecku Bożym żyje Chrystus Duchem Świętym. Duch Święty pragnie mieć w naszym życiu pełną swobodę działania. Być napełnionym Duchem Świętym - nie oznacza, mieć Go coraz więcej. On jest osobą i rzecz nie w tym, aby mieć coraz więcej tej osoby. To niemożliwe. My, albo mamy Go, albo nie mamy. Sedno jest w tym, czy należymy do Niego. Gdy On w pełni panuje nad nami, to możemy powiedzieć, że jesteśmy napełnieni Nim. Duch Święty jest nam dany nie po to, aby używać Go do własnych celów oraz podpowiadać Mu co i jak ma czynić. Został dany nam po to, aby całkowicie władał i kierował nami. Nie szukajmy Go w szumie wiatru lub w trzęsieniu ziemi czy ogniu. Jego tam nie ma. On jest w "cichym łagodnym powiewie" (IKs.Król. 19:12). Kto może znać Jego myśli, plany, zamiary? Oddajmy się całkowicie Bogu i niech użyje nas zgodnie z Swoją wolą. Gdy pozwolimy Duchowi Świętemu kontrolować nasze życie, wtedy poznamy Go w tym "cichym łagodnym powiewie".

Jak wielkie i wspaniałe rzeczy przygotował Pan tym, którzy Go miłują: " Czego oko nie widziało i ucho nie słyszało, i co do serca ludzkiego nie wstąpiło, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują. " (1Kor. 2:9).                                                                                                               I to właśnie Bóg chce objawić nam przez Ducha Świętego, ponieważ Duch cichym łagodnym powiewem przenika głębokości Boże, aby dać nam poznać dary, jakie Bóg nam przygotował. Dlatego też, " Nie mów w sercu swym: Kto wstąpi do nieba? To znaczy, aby Chrystusa sprowadzić na dół; Lub: Kto zstąpi do otchłani? To znaczy, aby Chrystusa wywieść z martwych w górę. Ale co powiada Pismo? Blisko ciebie jest Słowo, w ustach twoich i w sercu twoim… " (Rzym. 10:6-8).

Nie musisz iść daleko, by spotkać Boga. "... ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie oddawali czci Ojcu - mówi Chrystus – Lecz… prawdziwi czciciele będą oddawali Ojcu cześć w duchu i w prawdzie; bo i Ojciec takich szuka, którzy by mu tak cześć oddawali. " (Jana 4:21-23). Nie ma więc potrzeby, aby podróżować do miejsc świętych: Bóg jest tam, gdzie my jesteśmy.  On jest tym samym Bogiem, Który objawił się Mojżeszowi. Jego imię: "Jestem, Który Jestem!"
  1. ~Elżbieta

    4 marca 2015 09:45

    Pomyślałam sobie o Zachariaszu i Elżbiecie.Nie mieli dzieci.Z pewnością długie lata modlili sie o dziecko.Ale Bóg wydawał sie byc milczący.Przyszła starośc i myśle,że stracili już nadzieje i przestali prosic.Zachariasz nie potrafił uwierzyc w to co objawił mu anioł w miejscu Najświętszym.
    A anioł powiedział mu ,że jego modlitwa została wysłuchana.Wszystko wypełniło sie w Bożym czasie.
    Jeżeli o Eliasza chodzi to patrze inaczej na tą historie.Eliasz tak jak niektórzy z nas uciekał w sen.Zasnąc i nie myślec ,zasnąc i uwolnic sie choc na jakis czas od tego czego sie boimy co nas przytłacza.Anioł obudził Eliasza żeby sie posilił.Ten gdy zjadł,ułożył sie znowu do snu.ale Bóg nie chciał żeby Eliasz pozostał w takim stanie.Bóg miał jeszcze zadanie dla niego.Anioł przyszedł powtórnie i powiedział...wstań bo daleka droga przed tobą.Myśle że góra Horeb była właśnie tym miejscem dokad miał pójśc.Tak pojmuje historie Eliasza.
    Jeżeli o Ducha świętego chodzi to szczególnie teraz w tym czasie w którym przyszło nam życ On przychodzi w cichym powiewie.A ludzie oczekują na Niego w zgiełku,hałasie...
    Pozdrawiam w Panu

  1. ~Elżbieta

    4 marca 2015 10:06

    Rozmyślam jeszcze o Eliaszu.On doszedł do góry Horeb,ale na nią nie wszedł.Schował sie w pieczarze.Wtedy Bóg zapytał go..co tu robisz Eliaszu?
    Bóg miał jeszcze ostatnie zadanie dla Eliasza.
    A potem już go zabrał...

  1. levit57

    6 marca 2015 15:26

    Witam
    Gdy czytałem I Księgę Królewską zastanowiła mnie ucieczka Eliasza. Dlatego też z Bożą pomocą następne rozważanie napiszę właśnie o tym.

    Pozdrawiam.

  1. ~Elżbieta

    7 marca 2015 12:56

    Chętnie przeczytam :)

Prześlij komentarz

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.

OSTATNIE POSTY