RSS

Przemienienie Pańskie.


W ziemskim życiu Jezusa Chrystusa znajdujemy siedem ważnych wydarzeń. Te siedem głównych faktów, to: Jego narodziny, Jego chrzest w Jordanie, kuszenie przez diabła na pustyni, przemienienie, ukrzyżowanie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. W dzisiejszym rozważaniu poruszę temat przemienienia Jezusa Chrystusa na górze Tabor. Od razu zauważymy, że przemienienie znajduje się w samym centrum, w środku tych siedmiu wydarzeń w życiu Jezusa Chrystusa. Chciałbym więc z Bożą pomocą podkreślić jego znaczenie, zwracając uwagę na kilka ważnych prawd, które posłużą dla naszego zbudowania.

Niech więc Pan pomoże nam z pokorą zbliżyć się do tej świętej góry, patrząc na Tego, który się tam przemienił, aby On sam objawił i wyjaśnił nam jego znaczenie, a co najważniejsze, aby objawił się nam w całej swojej chwale. Przejdźmy więc do tekstu zapisanego w rozdziale 17 Ewangelii Mateusza, poczynając od wersetu 1: „A po sześciu dniach bierze z sobą Jezus Piotra i Jakuba, i Jana, brata jego, i prowadzi ich na wysoką górę na osobność. I został przemieniony przed nimi, i zajaśniało oblicze jego jak słońce, a szaty jego stały się białe jak światło. ” (Mat. 17:1-2). Zwróćmy najpierw uwagę na fakt, że słowa - „po upływie sześciu dni”, łączą to, co wydarzyło się tutaj, z tym, co wydarzyło się w poprzednim rozdziale.

Przypomnijmy o tym, co wydarzyło się tuż przed przemienieniem Jezusa Chrystusa. W Cezarei Filipowej, otoczony swoimi uczniami, Chrystus zadaje im pytanie: „Za kogo ludzie uważają (Mnie), Syna Człowieczego? ” „A oni rzekli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. ” (Mat. 16:13-14). Taka była zazwyczaj opinia ludzi o Chrystusie: że jest dobrym, życzliwym człowiekiem, wielkim prorokiem i nauczycielem prawdy. Jest to jednak tylko częściowe pojmowanie o Chrystusie. Dlatego Chrystus zwraca się do swoich uczniów i mówi: „A wy za kogo mnie uważacie? ” I oto Piotr otrzymawszy objawienie z góry, odpowiada: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego. ” Wtedy Jezus mówi mu: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie objawiły ci tego ciało i krew, ale mój Ojciec, który jest w niebie. Ja ci też mówię, że ty jesteś Piotr, a na tej skale (nie na Piotrze, nie na jego świadectwie, ale na skale) zbuduję mój kościół, a bramy piekła go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. ” (Mat. 16:16-19).

Takie było nawrócenie Piotra, gdy po raz pierwszy dzięki Bożemu objawieniu stało się dla niego jasne i wyraźne, że Tym, który stał przed nim, był nikt inny, jak Pomazaniec Boży, długo oczekiwany Mesjasz, sam Syn Boży. Człowiek nie może dojść do takiego wniosku poprzez racjonalne myślenie. To świadectwo nie było wynikiem jakiegoś procesu ludzkiego myślenia, nie, ono było wynikiem nadprzyrodzonego objawienia Bożego.                                   A teraz, zaraz po tym wydarzeniu, po tym cudownym objawieniu, Chrystus po raz pierwszy zaczął tłumaczyć uczniom o czekających Go cierpieniach i śmierci, mówiąc, „że musi pójść do Jerozolimy, wiele wycierpieć od starszych arcykapłanów i uczonych w Piśmie, że zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.” (Mat. 16:21).

Tak więc, objawiwszy najpierw uczniom swoje Boskie pochodzenie, Pan dał im teraz kolejne objawienie. Objawia im prawdę o krzyżu, cierpieniu, o śmierci i na koniec, o Swoim zmartwychwstaniu. Innymi słowy, aż do tego momentu Chrystus nie mówił im ani słowa o Swojej śmierci. Widzimy, że oni nie byli jeszcze w stanie przyjąć tej prawdy. W odpowiedzi na to drugie objawienie dane uczniom przez Chrystusa o Jego śmierci i cierpieniu, Piotr sprzeciwia się i mówi: „Zmiłuj się nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. ” (Mat. 16:22). To było przeciwstawienie się ludzkiego Ja - Bożemu postanowieniu.

Widzimy tu zderzenie, opór i wrogość między dwiema przeciwstawnymi zasadami. Te dwie zasady są ze sobą w bezpośredniej kontrze i nie są w stanie dojść do wzajemnego zrozumienia ani porozumienia. Współistnienie tych dwóch zasad jest tak samo niemożliwe, jak nakłonienie diabła do współpracy z Bogiem. Jezus jest uosobieniem lub ucieleśnieniem jednej zasady, tj. tego co Boże, a Piotr w tym przypadku jest reprezentantem drugiej i są one całkowicie sobie przeciwne. Jedna mówi, że bez Boga nie ma prawdy, nie ma dobra, a druga mówi, że człowiek może osiągnąć dobro bez Boga. Współistnienie ich jest więc niemożliwe ze względów ideologicznych. Dlatego zaistniał konflikt, rozbieżność między Jezusem a Piotrem.                                                                                                                                 Tak, temu samemu Piotrowi, do którego Jezus powiedział: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza”, teraz Chrystus musi powiedzieć: „Odejdź ode mnie, szatanie! Jesteś dla mnie zgorszeniem, bo nie pojmujesz tego, co Boże, ale to, co ludzkie. ” (Mat. 16:23).

Nic dziwnego, że tekst z 17 rozdziału Ewangelii Mateusza zaczyna się od słów „a po sześciu dniach. ” Co wydarzyło się w ciągu tych sześciu dni? Pismo nam tego nie mówi. Innymi słowy, pomiędzy tym, co wydarzyło się w Cezarei Filipowej, a przemienieniem Jezusa Chrystusa, gdy zabrał Piotra, Jana i Jakuba na górę, jak mówi Łukasz, aby się modlić, gdzie został przemieniony, panuje zupełna cisza, milczenie. Nie ma żadnej komunikacji, rozmowy między Chrystusem a uczniami. Tak, uczniowie byli gotowi wierzyć i iść za Chrystusem, o ile to nie stało w sprzeczności z ich osobistymi, ludzkimi korzyściami i kalkulacjami. Gdy jednak pragnienia i działania Chrystusa nie odpowiadały ich poglądom i koncepcjom, Piotr i reszta uczniów byli gotowi patrzeć na wszystko z boku. Dopóki Chrystus nie objawił im o konieczności przyjęcia krzyża kojarzącego się im z hańbą, cierpieniem i krwią, uczniowie byli zadowoleni ze wszystkiego i byli gotowi pójść za Chrystusem. Gdy Zbawiciel zaczął mówić o krzyżu, to co cielesne, ludzkie od razu napełniło ich wątpliwościami, co do konieczności tego wszystkiego. Oni nie mogli po prostu i z ufnością kierować się za Jezusem, ale chcieli przejawić swoją mądrość, oznajmiając Chrystusowi: „Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. ” (Mat. 16:22). Od tego momentu zaczyna się rozbieżność między Jezusem Chrystusem a Jego uczniami.

Drodzy przyjaciele, takie rozbieżności zaczynają się w takich momentach naszego życia, gdy pójście za Panem naszym zdaniem wydaje się niemożliwe i my nie chcemy podążać za Nim po prostu zwykłą wiarą. Zwykle zaczyna się to od jakiegoś kryzysu w naszym życiu, gdy Pan nakazuje nam i wzywa nas do wyższych celów. Gdy droga do wyższego życia duchowego jest wybrukowana cierpieniem, krzyżem i wstydem, to my wówczas odmawiamy.

Zwróćmy uwagę, z jaką srogością Chrystus mówi Piotrowi za jego negatywne słowa odnośnie krzyża: „Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie. ” (Mat. 16:23). Zauważmy, że Piotr nie tylko sam odrzuca krzyż, ale oponuje, by Chrystus nie szedł tą drogą. I widzimy, że od tego momentu wkrada się dysharmonia między uczniami a Chrystusem. Zapada ta nieprzyjemna, bolesna cisza, spowodowana różnicą zdań i nieporozumieniami.

Cóż za ciężka atmosfera, tam gdzie nie ma porozumienia między ludźmi. Taka milcząca walka może trwać godzinami, dniami, miesiącami, a nawet latami. Jeden czeka, aż drugi będzie chciał się pogodzić i przerwać milczenie przepraszającym słowem. Ale ten drugi oczekuje tego samego. A im dłużej czekają, tym staje się to trudniejsze i tym trudniej jest przejąć inicjatywę i powiedzieć choć jedno słowo.

Po sześciu dniach milczenia Jezus Chrystus podejmuje inicjatywę, aby przerwać to milczenie i wznowić wzajemny kontakt. Prowadzi ich na górę, aby tam się modlić, i tym samym stawia pierwszy krok w kierunku przywrócenia zerwanych relacji. Spójrzmy co o tym mówi Mateusz: „i wprowadził ich na wysoką górę, żeby byli na osobności. I został przemieniony przed nimi: jego oblicze zajaśniało jak słońce, a jego szaty stały się białe jak światło. A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, którzy z Nim rozmawiali. ” (Mat. 17:1-3).

Pojawia się pytanie: dlaczego Mojżesz i Eliasz pojawili się na tej górze i o czym oni rozmawiali? Między Chrystusem a uczniami panowała cisza, nie było rozmowy na temat nadchodzących cierpień Jezusa Chrystusa, ale była wymiana zdań między Chrystusem a Mojżeszem i Eliaszem. Ewangelista Łukasz opisuje nam, czego dotyczyła rozmowa między nimi. Mówili o Jego odejściu, które miało dokonać się w Jerozolimie, tj. o Jego cierpieniu i śmierci.

Jakie znaczenie ma pojawienie się tych dwóch starotestamentowych mężów, Mojżesza i Eliasza, na Górze Przemienienia? Należy wziąć pod uwagę fakt, że uczniowie byli ortodoksyjnymi Żydami, którzy podsycali swoje nadzieje na przyjście Mesjasza obietnicami Starego Testamentu. Ale czy popełnili ten powszechny błąd, że skupiali się tylko na tych obietnicach i proroczych wypowiedziach o Chrystusie, które mówiły o Chrystusie w Jego chwale i całkowicie zignorowali te proroctwa, które wskazywały na pokorę, cierpienie i śmierć Mesjasza? Żydzi czytając Stary Testament do dzisiejszego dnia popełniają ten sam błąd. Oni studiowali i badali Pisma Święte, ale tylko częściowo.

Oto tu, na górze Tabor, pojawili się dwaj przedstawiciele Starego Testamentu - Zakonu i proroków, Mojżesz i Eliasz. I przed uczniami prowadzą oni rozmowę z Chrystusem na temat Jego odejścia, tj. o Jego cierpieniu i śmierci. Pan w Swoim wielkim miłosierdziu, aby przywrócić jedność ze Swoimi uczniami, wezwał Mojżesza - przedstawiciela Zakonu, i Eliasza - przedstawiciela proroków, aby przypomnieć i potwierdzić fakt, że oni także mówili i przepowiadali dokładnie to samo, co powiedział im Chrystus w Cezarei Filipowej, a mianowicie, że musi cierpieć za grzechy świata i trzeciego dnia zmartwychwstać.

Ale jakby tego było mało, nagle słyszymy inny głos świadczący o tej samej prawdzie, o której ci dwaj niebiańscy goście rozmawiali z Jezusem Chrystusem. Powiedziane jest: „Oto jasny obłok zacienił ich, a z obłoku rozległ się głos: To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ” (Mat. 17:5). Spójrzmy, sam Bóg Ojciec dla dobra błądzących uczniów, dla ich zbudowania, mówi: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ” Uczniowie nie zgadzali się z Jezusem Chrystusem, nie byli Mu przychylni, gdy mówił im o krzyżu. Teraz Bóg Ojciec mówi im: we wszystkim, co Mój Syn czyni i we wszystkim, co mówi, ja się z Nim całkowicie zgadzam. Bóg Ojciec wyraził to wcześniej w czasie chrztu Jezusa w Jordanie, a teraz trzy lata później, trzy miesiące przed Jego odejściem, ponownie słychać głos Boży z nieba: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ”

Ale uczniowie nie słuchali Pana tak, jak należało. Do pewnego stopnia, na ile mogli, zgadzali się z Nim, ale gdy Zbawiciel zaczął mówić o krzyżu, o cierpieniu, napełniały ich wątpliwości co do konieczności tego wszystkiego. Chrystus powiedział im: „Muszę pójść do Jerozolimy, wiele wycierpieć od starszych arcykapłanów i uczonych w Piśmie, muszę być zabity i trzeciego dnia wzbudzony z martwych. ” To małe słowo - muszę, wyklucza jakikolwiek inny wybór działania, wskazuje tylko jeden kierunek. Nie ma tu, ani jeśli, ani ale. Jest to obowiązek, który sam Ojciec ustanowił i nie ma innego wyboru ani wyjścia. Syn Boży musi udać się do Jerozolimy, do samego centrum sprzeciwu i niebezpieczeństwa, gdyż taka była wola Boża co do Niego. Według ludzkiego myślenia należało tego uniknąć na wszelkie możliwe sposoby, omijając jakoś Jerozolimę, aby nie trafić na miejsce kaźni. Jednak Chrystus poszedł dokładnie tą drogą, którą wyznaczył Mu Ojciec. Poszedł do Jerozolimy, aby zbawić ciebie i mnie, przyjacielu. Bóg nie miał innego sposobu zbawienia grzesznika, jak tylko poprzez ofiarę Swojego Syna na krzyżu Golgoty.

Mój drogi bracie i siostro, czy jesteś w społeczności z Panem? Czy zgadzasz się z Nim? Jeśli nie, to posłuchaj co On chce Ci powiedzieć. On pokaże Ci powód rozbieżności między Tobą a Nim. Dziś On chce Ci przywrócić radość Twojego zbawienia. Jeśli teraz nie wszystko jest Ci jasne, pozwól Mu to objaśnić.

Ale to słowo jest skierowane także do Ciebie, drogi grzeszniku, który nie przyjąłeś jeszcze Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela. Umierając na krzyżu, Chrystus wypełnił wolę Bożą. On dokonał zbawienia całego świata, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Dla uczniów ta prawda nie była jasna i dopiero po zmartwychwstaniu Chrystusa zrozumieli konieczność Jego śmierci na Golgocie. Być może i Tobie nie wszystko jest teraz jasne, ale posłuchaj Go, nawróć się i uwierz w Ewangelię. A Ewangelia zawiera się w tym, że ​​Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. Tę samą dobrą nowinę słyszymy na górze Tabor, gdzie Jezus Chrystus został przemieniony. Przyjacielu, posłuchaj Go, uwierz i oddaj się Mu teraz, a On Cię zbawi. On chce tylko byś w Niego uwierzył. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Paul Washer | Izrael kontra Iran – Biblia ostrzegała nas przed tą ostateczną wojną!


0 komentarze

Posted in

Suwerenna władza Boga.


Bóg troszczy się o wszystko. Tak, Bóg rzeczywiście rządzi wszechświatem. Najmniejsza przemiana nie może nastąpić bez Jego wiedzy. Gdy historia wszechświata dobiegnie końca, okaże się, że Jego plan, Jego cel, został wypełniony w najdrobniejszych szczegółach. Prorocy Starego Testamentu mówili o władztwie Boga, na przykład, Daniel mówi o tym w rozdziale 4, wersecie 32: „według swojej woli postępuje z wojskiem niebieskim i z mieszkańcami ziemi. Nie ma takiego, kto by powstrzymał jego rękę i powiedział mu: Co czynisz? ” O najwyższym autorytecie Boga wielokrotnie wspomina prorok Izajasz. Oto dwa wersety, które chciałbym przytoczyć. Znajdują się one w rozdziale 14, wersety 24 i 27: „Przysiągł Pan Zastępów, mówiąc: Jak pomyślałem, tak się dzieje, i jak postanowiłem, tak się staje. Jeżeli Pan Zastępów to postanowił, któż to unicestwi? Jego ręka jest wyciągnięta, któż ją odwróci? ” Te dwa wersety wyraźnie wskazują nam, że cały świat, cała historia, wszystkie okoliczności naszego życia, wszystko jest pod kontrolą Boga. To przynosi wielkie ucieszenie, że ten sam Bóg, który panuje nad wszechświatem, który czuwa nad biegiem całej historii, ten sam Bóg stworzył każdego z nas, tchnął w nas życie, i co najważniejsze, jako znak Swojej najgłębszej miłości, posłał swojego Syna, aby przez Niego przywrócił nas do Siebie. On jest Bogiem Wszechmogącym i nie ma żadnej mocy, żadnego autorytetu wyższego od Niego.

Prorok Jeremiasz mówi o tym w rozdziale 32, wersecie 27: „Oto Ja jestem Pan, Bóg wszelkiego ciała: Czy jest dla mnie coś niemożliwego? ” Hiob, zwracając się do Boga, powiedział: „Wiem, że Ty możesz wszystko i że żaden twój zamysł nie jest dla ciebie niewykonalny. ” (Hioba 42:2).

A dziś chciałbym porozważać o władztwie Boga, o Jego najwyższym autorytecie. Cudownym przykładem tego, w jaki sposób panowanie Boga przejawia się w historii i życiu człowieka, jest życie Józefa. Wielu z nas zna historię Józefa, więc przypomnę ją tylko pokrótce. Józef urodził się w rodzinie Jakuba, po linii Abrahama. Miał on 11 braci, którzy nienawidzili go. Dlaczego? Ponieważ Józef był ukochanym synem swojego ojca Jakuba. Jako dowód swojej miłości podarował on Józefowi specjalną, wielobarwną, jaskrawą szatę. Bracia doskonale widzieli, że Jakub kocha Józefa bardziej niż wszystkich pozostałych jego braci. Pewnego dnia Józef miał dwa sny i oba mówiły o dniu, w którym cała rodzina miałaby pokłonić się mu aż do ziemi. Bracia zmówili się więc, by zabić Józefa. Jednego razu ojciec wysłał go do swoich braci, aby zobaczył co się dzieje z trzodą na pastwisku. Tam bracia pochwycili Józefa, zdarli z niego ubranie i wrzucili go do studni. Początkowo chcieli go zabić, ale w tym czasie przechodziła karawana Ismaelitów i bracia postanowili sprzedać Józefa w niewolę. Kupcy przywiedli go do Egiptu. Bracia zaś wyjaśnili ojcu, że Józefa rozszarpały dzikie zwierzęta, przynosząc mu jego rozszarpane ubranie. W Egipcie Józef został sprzedany Potifarowi, dowódcy straży faraona, który był wpływowym człowiekiem. Ciężko pracując i ufając we wszystkim Bogu Józef szybko zdobył szacunek swego pana. We wszystkim, co czynił, szczęściło mu się. I Potifar powierzył Józefowi zarządzanie całym swoim domem. Żona Potifara zwróciła uwagę na Józefa i chciała wciągnąć go w grzeszny związek. Józef jednak sprzeciwił się temu i uciekł od niej. Kobieta poskarżyła się mężowi, że Józef chciał ją zelżyć. Potifar wtrącił więc Józefa do więzienia, ale Pan był z Józefem i sprawił, że zjednał sobie przychylność i zapewnił sobie życzliwość przełożonego więzienia. Już wkrótce naczelnik więzienia mianował go i powierzał mu nadzór nad wszystkimi więźniami. Rozdział 40 Księgi Rodzaju mówi o tym, jak do tego właśnie więzienia trafiło dwóch szczególnych więźniów. Jeden z nich był podczaszym faraona, drugi przełożonym piekarzy i obaj mieli tam sny. Józef wyłożył im znaczenie ich snów. Ich interpretacja pochodziła od Boga, dlatego wszystko dokładnie spełniło się. Podczaszy znów cieszył się łaską i powrócił do służby u faraona, a przełożonego piekarzy faraon kazał powiesić zgodnie z wykładem snów przez Józefa. Podczaszy jednak zapomniał o Józefie. Dwa lata później sam faraon miał dziwny sen i to właśnie wtedy podczaszy przypomniał sobie o Józefie. Tak to na rozkaz faraona Józef został przyprowadzony z więzienia, aby wyłożyć mu jego sen. Zanim to uczynił, Józef powiedział faraonowi, że odpowiedź będzie nie od niego, lecz Bóg udzieli faraonowi odpowiedzi. I rzeczywiście Bóg objawił Józefowi znaczenie snu, a ten wyłożył go faraonowi. Faraon był pod tak wielkim wrażeniem Józefa, że ustanowił go namiestnikiem całej ziemi egipskiej i powiedział: „Czy moglibyśmy znaleźć innego męża, który miałby ducha Bożego tak jak ten? ” (Ks.Rodz. 41:38). Józef służył faraonowi z taką samą gorliwością i lojalnością, jak w domu Patifara i przebywając w więzieniu. W żadnych okolicznościach on nie odstąpił od Boga, a Bóg błogosławił Józefowi, w wyniku czego cała ziemia egipska cieszyła się dobrobytem. A gdy nadeszły lata głodu w całym regionie, tylko w ziemi egipskiej był chleb. I nadszedł dzień w którym bracia Józefa udali się do Egiptu w poszukiwaniu pożywienia dla swoich rodzin. Czytamy o tym w rozdziałach od 42 do 49 Księgi Rodzaju. Oni nie wiedzieli, że władcą, przed którym się kłaniali prosząc o jedzenie, był ich własny brat Józef. Po wielu perypetiach Józef w końcu dał się poznać swoim braciom. Oczywiście bracia żałowali swojego czynu i cieszyli się, że Józef żyje i że mógł ich wybawić od głodu.

Czy ktoś o tym wiedział wcześniej? Oczywiście, że nie, ale Bóg z pewnością jest Panem wszystkich okoliczności, bez względu na to, jak trudne się wydawały. Józef wyjaśnił to swoim braciom tymi słowami: „Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy życiu liczny lud. ” (Ks.Rodz. 50:20).

Rozmyślając o życiu Józefa, dochodzimy do dwóch pewnych wniosków: po pierwsze, żadne okoliczności, żaden człowiek nie może przeszkodzić Bogu w wypełnieniu Jego doskonałego planu wobec nas. Widzimy, że bracia choć chcieli zabić Józefa, następnie sprzedali go w niewolę. Żona Potifara robiła wszystko, aby nakłonić Józefa do grzechu, sam Potifar wtrącił go do więzienia. Podczaszy mimo że został uwolniony zgodnie z przepowiednią Józefa, natychmiast o nim zapomniał. Ilu ludzi próbowało skrzywdzić Józefa, a wszystko było na próżno. Sytuacje, w których znajdował się Józef, często wydawały się beznadziejne. Gdyby to wszystko zostało zaplanowane przez człowieka, mało prawdopodobne jest, aby droga do władania całym Egiptem zaczęła się od niewolnictwa. Józef musiał cierpieć z powodu fałszywych oskarżeń. Niektórzy uważają, że spędził w więzieniu17 lat. Wydawało się, że wszystkie okoliczności sprzysięgły się przeciwko niemu, ale nie, Wszechmogący Bóg czuwał nad wszystkim. Nic zatem nie może przeszkodzić w realizacji Bożego planu.

Ale musimy zadać sobie pytanie: czy cokolwiek może wpłynąć na wypełnienie woli Bożej w naszym życiu? Odpowiedź ponownie odnajdujemy w historii Józefa. Zauważyliśmy, że Józef bez względu na wszystko, zawsze ufał Bogu. Gdy zapominamy o Bogu i nie ufamy Mu, próbujemy realizować nasze plany sami, nie szukamy Jego wskazówek, nie czekamy na Jego czas, wtedy odchodzimy od Jego doskonałego planu dla nas. Jego plan dotyczący całego świata od tego nie przestaje się spełniać, ale my już nie jesteśmy uczestnikami tego planu, jeśli przestajemy Mu ufać i być Mu posłuszni.

Drugi wniosek, do którego prowadzi nas historia Józefa, jest następujący: obietnice Boga na pewno się spełnią. Gdy Józef był młody, Bóg mu objawił, że pewnego dnia cała jego rodzina odda mu pokłon. Trudno było w to uwierzyć, patrząc na wszystko, co go spotykało, a jednak Józef pozostał wierny Bogu nieustannie. Wiedział, że to, co powiedział Bóg, prędzej czy później się spełni.

W jaki sposób my możemy zastosować te dwa wnioski i lekcje w naszym życiu? Być może nigdy nie będziemy musieli stawić czoła tak trudnym okolicznościom ani takim złym ludziom, jak czynił to Józef, ale ten sam Bóg, który prowadził Józefa, czuwa nad życiem każdego z nas i ma dla każdego z nas plan, którego celem jest przyniesienie Mu chwały. Przypominając sobie lata niewoli Józefa, pomyślmy, czy on sam wiedział, w jaki sposób Bóg zamierza zrealizować swój plan, spełnić swoje obietnice? Myślę, że Józef był często po prostu zagubiony.

Ale w jaki sposób ten obrót losu może posłużyć dla chwały Bożej? Widzimy, że Józef nie przestawał i z wiarą czynił wszystko, co miał do wykonania, nawet jeśli było to trudne i był niesprawiedliwie traktowany. On nie tracił wiary w Boga i pokładał nadzieję w Nim. Józef po prostu wiedział, że wszystko jest w rękach Boga i że wszystkie obietnice Boga zostaną spełnione.

Z własnego doświadczenia wiem, że często bezpośredni cel tego czy innego obrotu spraw i losu bywa niejasny. W takich przypadkach musimy po prostu zaufać mocy i autorytetowi Boga, tak jak to uczynił Józef. Czasami jesteśmy zdezorientowani, gdy widzimy na przykład, jak dobrze żyją źli ludzie i jak czasami nasze sprawy układają się dla nas coraz gorzej, ale w takich przypadkach musimy po prostu pójść za przykładem Psalmisty, który mówi: „Starałem się to rozumieć, ale było dla mnie zbyt trudne; Aż wszedłem do świątyni Bożej i tu zrozumiałem, jaki jest ich koniec. ” (Ps. 73:16-17).

Drodzy przyjaciele, gdy jesteśmy zdezorientowani, gdy nie możemy czegoś zrozumieć, musimy nawiązać społeczność z Bogiem, przyjąć Jego punkt widzenia, a On wzmocni i utwierdzi nasze serce. Przypomnijmy o słowach z Księgi proroka Izajasza, rozdział 14, wersety 24 i 27, tak by pozostały w pamięci i wzmocniły nas w odpowiednim momencie: „Przysiągł Pan Zastępów, mówiąc: Jak pomyślałem, tak się dzieje, i jak postanowiłem, tak się staje. Jeżeli Pan Zastępów to postanowił, któż to unicestwi? Jego ręka jest wyciągnięta, któż ją odwróci? ”

Należałoby także uczynić to, co Psalmista Asaf w Psalmie 73, tj. przemyśleć jeszcze raz, spojrzeć na prawdy i obietnice Boże, o których wspominałem. Następnie zawierzyć Bogu wszystkie okoliczności w naszym życiu, wszystkich ludzi, od których zależy nasze życie. Gdy nie żałujemy czasu na społeczność z Bogiem, On otwiera przed nami swoje spojrzenie na wszystko, co nas otacza. Pomyślmy tylko, nikt i nic nie może oddzielić naszego życia od Bożego planu. To, co Bóg obiecał, na pewno się spełni. Czego można chcieć więcej? Oznacza to, że możemy bez lęku budować nasze życie, opierając się na tym, co Bóg obiecał nam w swoim słowie.

Na zakończenie chciałbym przytoczyć jeden werset biblijny, który często dodawał mi pewności siebie i spokoju. Jest on w Księdze Wyjścia, rozdział 14, wersety 13 i 14. Okoliczności są następujące. Mojżesz właśnie wyprowadził swój lud z niewoli egipskiej, a teraz cały tłum stoi nad Morzem Czerwonym. Armia egipska już dogania ich, a wtedy śmierć spotka cały naród izraelski. Ale Mojżesz wierzy w moc Boga, wierzy w Jego obietnicę, wie, że Bóg obiecał wyprowadzić lud z niewoli do ziemi obiecanej. I Mojżesz zwrócił się do ludu i rzekł: „Nie bójcie się, wytrwajcie, a zobaczycie pomoc Pana, której udzieli wam dzisiaj! Egipcjan, których dzisiaj oglądacie, nie będziecie już nigdy oglądali. Pan za was walczyć będzie, wy zaś milczcie! ” I Bóg oczywiście nie zwlekał ze spełnieniem swojej obietnicy. Wody morskie się rozstąpiły i ludzie przeszli środkiem morza po suchym lądzie, a nad prześladowcami wody morskie zamknęły się, niszcząc całą armię. Lud został wybawiony.

Wierzę, że Bóg objawi swoją najwyższą moc w Twoim życiu przyjacielu, tak jak objawił ją Józefowi, Mojżeszowi i wielu innym mężom wiary. Niech Pan błogosławi Ci, zachowując Twoje życie zgodne z Jego wolą i nieustannie objawiając w nim swój doskonały plan. Słowo Boże mówi: „Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął, lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania. ” (2Ptr. 3:9). Bożym planem dla Ciebie jest to, abyś się nawrócił i przyjął Jego łaskę. Gdy to uczynisz, wszystko w Twoim życiu zacznie układać się dla Twojego dobra. Odkryjesz cel i sens życia, a także zostaniesz włączony w dobry i doskonały plan Wszechmogącego Boga. Amen.

Podstępny głos diabła.


W Biblii głos diabła słyszany jest tylko trzy razy. Jego złe uczynki są wprawdzie zapisane na wszystkich stronach Księgi, ale jego głos wyrażający głębię jego podstępnej osoby można usłyszeć tylko trzykrotnie. Tylko tyle, ale wystarczy, aby określić jego podłą naturę.

Jego głos słyszymy już na pierwszych stronach Biblii. Po raz drugi słyszymy go mówiącego w Księdze Hioba i nie słyszymy go, aż do momentu, gdy otworzymy strony Nowego Testamentu, gdy kusi Jezusa Chrystusa. Tylko w tych trzech miejscach w całej Biblii słyszymy jego głos, ale w tych wypowiedziach objawia się cała głębia jego zamysłów i machinacji.

Przyjrzyjmy się krótko tym trzem przypadkom. Po raz pierwszy słyszymy go, jak oczernia Boga przed człowiekiem. „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? ” - mówi do Ewy. (Ks.Rodz. 3:1). Drugi raz oczernia człowieka przed Bogiem w Księdze Hioba. „Czy za darmo jest Job tak bogobojny? ” (Hioba 1:9). Innymi słowy, Hiob służy Bogu, ponieważ Ty mu błogosławisz - mówi diabeł, dajesz mu wszystko, „ale wyciągnij tylko rękę i dotknij tego, co ma; czy nie będzie ci w oczy złorzeczył?” Krótko mówiąc, Hiob służy Bogu nie z miłości do Niego, ale z egoistycznych pobudek. Hiob jest samolubny, służy Bogu w takim stopniu, w jakim Bóg go za to wynagradza - w ten sposób diabeł szkaluje człowieka przed Bogiem. Trzeci raz słyszymy go na pustyni, gdzie stając twarzą w twarz z Synem Bożym, zostaje On całkowicie zdemaskowany, pozbawiony tej maski, za którą ukrywał się przez te tysiące lat.

W dzisiejszym rozważaniu ograniczę się do pierwszego i trzeciego przypadku z Biblii, w których słychać głos szatana - w Ogrodzie Eden i na pustyni. Słowa: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział” przedstawiają całą historię upadku człowieka. Tutaj, w ogrodzie Eden znajdujemy się u źródła grzechu, katastrofy i przekleństwa, które zniszczyło i zrujnowało całą ludzkość. Gdy jesteśmy na początku Księgi Rodzaju i słyszymy po raz pierwszy głos szatana, on obmawia Boga przed ludźmi. On poddaje pod wątpliwość Bożą miłość i dobroć: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? ” Czy Bóg rzeczywiście jest taki dobry, jeśli coś zabrania i coś przed człowiekiem ukrywa. Czy kochający Bóg może pozbawiać czegoś człowieka i ograniczyć go w czymś, zwłaszcza jeśli ograniczenia te pozbawiają go użytecznego poznania?

Drodzy przyjaciele zauważmy, że w swojej walce o duszę człowieka diabeł zawsze posługuje się tym samym argumentem. On doskonale wie, że człowiek nie składa się tylko z materii (ciała, choć to on jest twórcą tej filozofii), lecz że człowiek jest i duchem i duszą. Wie, że człowiek ma więź z Bogiem za pośrednictwem swego ducha i aby móc zawładnąć człowiekiem, najpierw trzeba go oddzielić od Boga. Można to osiągnąć jedynie poprzez zerwanie duchowej więzi między człowiekiem a jego Stwórcą. Nie mogąc zakłócić tej więzi poprzez atak frontalny, wróg szuka sposobów obejścia i innych rozwiązań. On podejdzie do nas w sposób bardziej dostępny, czyli drogą duszy i ciała. Atakując duszę człowieka, szatan w pierwszej kolejności wykorzystuje ludzką zdolność do odczuwania emocji i miłości. On doskonale wiedział, że Adam i Ewa miłowali Boga, ufając we wszystkim swemu Niebiańskiemu Ojcu. Nasi przodkowie czuli się szczęśliwi w obecności Boga.

Dlatego pierwszym zadaniem szatana było zburzenie tych błogosławionych relacji. Za wszelką cenę starał się on zniszczyć w człowieku miłość, zaufanie i oddanie swemu Stwórcy. Kusiciel zaczął od wzbudzenia w Ewie wątpliwości co do prawdziwej życzliwości Boga wobec niej. Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie ze wszystkich drzew ogrodu wolno wam jeść? - mówi szatan do Ewy, podważając w ten sposób jej poczucie miłości i zaufania do Boga. On tym samym chce wywołać uczucia przeciwne, uczucie nienawiści, ale musi to robić stopniowo, najpierw poprzez pytania, wątpliwości, podejrzenia, wiedząc, że te uczucia, kumulując się i rozwijając z czasem doprowadzą do bezpośredniego, otwartego buntu przeciwko Bogu.

Cztery tysiące lat później, na pustyni, kuszenie ostatniego Adama, doskonałego Człowieka, Jezusa Chrystusa, było w zasadzie takie samo, jak to, co widzieliśmy w ogrodzie Eden. Podejście diabła było takie samo, jego metody wcale się nie zmieniły: „Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, aby te kamienie stały się chlebem. ” (Mat.4:3). I tutaj znowu, tak jak podczas pierwszego kuszenia w raju Eden, szatan wpaja te same kłamstwa, te same oszczerstwa przeciwko Bogu, te same wątpliwości, co naszym przodkom. Nie w Jego boskim pochodzeniu diabeł usiłuje zasiać wątpliwość w Chrystusie, ale wątpliwość w dobroci Jego Niebiańskiego Ojca. Inaczej mówiąc, jeśli jesteś Synem Bożym, dlaczego Twój Ojciec pozbawia Cię pokarmu? Dlaczego głodujesz na pustyni? Zaledwie czterdzieści dni wcześniej Bóg Ojciec jasno i wyraźnie oświadczył: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie. ” (Mat. 3:17). Jeśli tak, to dlaczego Ojciec odmawia Mu chleba?

Wydaje się, że jesteśmy daleko od ogrodu Eden, ale odkrywamy fakt, że chociaż pokusy przychodzą na człowieka w różnych formach i kształtach, to jednak zasadniczo są zawsze takie same. I tu, jak i tam, od samego początku szatan próbuje wpoić Jezusowi to samo kłamstwo o niedoskonałości Bożej miłości i dobroci. Kusiciel mówi tutaj, że nałożone przez Ojca ograniczenia czasowe są dowodem braku Jego miłości do Swojego Syna.

Przyjrzyjmy się teraz bliżej propozycji, jaką złożył szatan w tym kuszeniu Chrystusowi. Pierwsza część pokusy polegała na oczernieniu Boga, druga zaś na mówi - działaj niezależnie od Boga. Spójrzmy na jego słowa: „powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem.” (Mat.4:3). Czy myślicie, że on ma na myśli, aby Chrystus udowodnił swoją synowską więź z Bogiem, zamieniając kamienie w chleb? Nie, przebiegłość szatana jest o wiele bardziej wyrafinowana, jego cel jest inny. On chce, aby Chrystus wykorzystał swoją boskość i zmienił swoje położenie, w którym umieściła Go doskonała wola Ojca, aby w ten sposób działał niezależnie od woli Ojca. To jest przebiegłość diabła, aby człowiek stał się niezależny i działał poza sferą woli Bożej.

Warto zauważyć, że Chrystus nie udał się na pustynię z własnej inicjatywy. Jak powiedziano w Ewangelii „Duch zaprowadził Jezusa na pustynię”, według woli Ojca. (Mt.4:1). Podobnie jak w przypadku Adama, tak i teraz szatan próbował zmienić Boże postanowienie. Najpierw próbuje zasugerować  Synowi myśl o niesprawiedliwym traktowaniu Go przez Ojca. Jaki jest sens tego wszystkiego? W imię czego znosisz to wszystko? - chce powiedzieć kusiciel. Dlatego jeśli jesteś Synem Bożym, masz wszelką możliwość, aby zmienić tę uciążliwą sytuację. Wykorzystaj moc, którą posiadasz. Działaj niezależnie od Ojca. Takie jest zawsze podejście kusiciela do człowieka. W każdej pokusie kryje się podstępna myśl, że ograniczenie i zakaz tego, czego pragniemy, nie jest wyrazem dobrej woli ze strony Boga.

Jaka była odpowiedź Pana na te słowa kusiciela? On mówi: „Napisano: Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. ” (Mat. 4:4). Chrystus mówi tu: podlegam pewnemu prawu, a to, czego żąda wróg, wykracza poza zakres tego Bożego postanowienia. Kusiciel mówi: „Jeśli jesteś Synem Bożym. ” Chrystus, odwołując się do Słowa Bożego, odpowiada: „Nie samym chlebem żyje człowiek. ” Jeśli jesteś Synem Bożym, mówi szatan, lecz Chrystus odpowiada - Człowiekiem. W ten sposób Jezus odpiera zarzuty wroga, mówiąc: jestem tutaj jako człowiek i jako człowiek nie przyszedłem, by nadużywać swojej boskości. Przychodząc na ten świat, Chrystus stał się człowiekiem, we wszystkim upodobnił się do braci, oprócz grzechu. Przyszedł na świat, aby żyć na Ziemi jako człowiek, aby być kuszonym, aby wypić kielich cierpienia i na końcu zakosztować śmierci. Przyszedł na ten świat, aby uwielbić Ojca i żyć czystym, świętym życiem jako człowiek. Adam tego nie uczynił. On zgrzeszył, wciągając w otchłań grzechu i śmierci cały rodzaj ludzki, dlatego Chrystus musiał przyjść do nas, aby wypełnić to, czego Adam nie mógł uczynić.

Dlatego apostoł Paweł w jednym ze swoich Listów napisał: „Pojawił się pierwszy człowiek Adam, o duszy żyjącej, zaś ostatni Adam o Duchu ożywiającym. ” (1Kor. 15:45) „Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. ” (1Kor. 15:22). Chrystus jest tym ostatnim Adamem. On, Jezus Chrystus „który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom; okazawszy się z postawy człowiekiem. ” (Fil. 2:6-7). Tak, Zbawiciel nie przyszedł na świat, aby pokazać swoje prawa i siłę. Stał się człowiekiem, żyjąc i działając jako doskonały Człowiek. „Uniżył samego siebie i był posłuszny aż do śmierci, i to do śmierci krzyżowej” - jak mówi Słowo Boże. (Fil. 2:8).

Tak więc, odpowiadając diabłu, Chrystus obnażył zamiary wroga. Szatan chciał zmusić Zbawiciela, aby działał niezależnie od woli Ojca. To właśnie ta niezależność stała się przyczyną upadku samego diabła. „Nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. ” (Mat. 4:4). Osłabionemu po 40-dniowym poście Chrystusowi diabeł proponuje, aby wzmocnił się pokarmem, ale Chrystus odpowiada: „Napisano”. Tym słowem Syn Boży wskazuje na prawdziwe źródło siły. Siła człowieka nie polega na domaganiu się swoich praw, lecz na poddaniu się woli Boga. Jego pokarmem jest pełnienie woli Bożej. Szatańskie argumenty zawsze utrzymywały, że człowiekowi potrzebne jest jedynie pokarm dla ciała. Chrystus jasno i wyraźnie określa całkowitą zależność człowieka od swojego Stwórcy.

Słowa Chrystusa „Nie samym chlebem”, nie oznaczają jednak, że chleb nie jest potrzebny. On jest potrzebny, ale nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. W ten sposób Chrystus odrzuca szatańską teorię, że człowiek jest tylko stworzeniem i dlatego całe jego życie zależy od chleba. Z tego samego źródła wywodzi się teoria ewolucji Darwina, która głosi, że człowiek pochodzi od małpy. O to właśnie chodzi diabłu, o przekonanie ludzi, że są tylko stworzeniem. Chrystus przyszedł powiedzieć, że człowiek jest najdoskonalszym dziełem Boga, stworzonym na Jego obraz i podobieństwo, lecz grzech tak bardzo zniekształcił człowieka, że ​​on stał się podobny do zwierzęcia. Po to i przyszedł Chrystus, aby przywrócić obraz i podobieństwo Boga w człowieku, przez Swoją odkupieńczą śmierć.

Odpowiadając szatanowi fragmentem Pisma Świętego, Chrystus mówi, że ​​życie człowieka powinno zawsze być w bezpośredniej, całkowitej zależności od Boga i podporządkowaniu się Mu. Od czasu pierwszego upadku wróg usiłuje przekonać człowieka do czegoś przeciwnego, ignorując to, co mówi Bóg. Chrystus przyszedł, aby powiedzieć całemu rodowi ludzkiemu, że prawdziwe życie to takie, w którym człowiek żyje, porusza się i istnieje w Bogu. Człowiek jest istotą stworzoną, a zatem zależną i tylko w jedności z Bogiem, który sam jest życiem, może mieć życie Boże, życie wieczne.

Źródłem wszelkiego grzechu jest to, że ludzkie „ja” próbuje działać wbrew woli Stwórcy. Nieposłuszeństwo wobec Boga jest grzechem, który zakłóca naszą więź z naszym Ojcem Niebieskim. Wdrożenie w życie tego naruszenia jest głównym zadaniem naszego wroga, diabła. Chrystus przyszedł, aby zniszczyć to dzieło szatana. On odniósł nad nim całkowite zwycięstwo dzięki posłuszeństwu Bogu nie tylko na pustyni, ale aż do śmierci, i to śmierci na krzyżu. „Dlatego też Bóg wielce go wywyższył i obdarzył go imieniem, które jest ponad wszelkie imię. ” (Fil. 2:9). W Nim teraz mamy odkupienie przez Jego krew, odpuszczenie grzechów według bogactwa Jego łaski.

Mój drogi przyjacielu, jeśli jeszcze nie znalazłeś celu swojego życia, to możesz go znaleźć tylko w Chrystusie. Najlepszą rzeczą, jaką diabeł może dać, to kamień, ale Chrystus daje Ci chleb życia, życie wieczne, pokój, radość i niezliczone błogosławieństwo. Dlatego też On dzisiaj stoi u drzwi Twojego serca i puka, prosząc o pozwolenie na wejście. On nigdy nie wejdzie tam siłą. Chce, żebyś otworzył przed Nim swoje serce. „Tym zaś, którzy go przyjęli, dał prawo stać się dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię jego. ” (Jana 1:12). Chrystus powiedział: „Ja jestem chlebem żywota; kto do mnie przychodzi, nigdy łaknąć nie będzie, a kto wierzy we mnie, nigdy pragnąć nie będzie. ” (Jana 6:35). Otwórz Mu więc przyjacielu drzwi swojego serca i pozwól Mu wejść. Niech Bóg pomoże Ci uczynić to teraz. Amen.

Najpilniejsza potrzeba naszych czasów.


Świat woła o pomoc. A wszystko zaczęło się od upadku człowieka, z chwilą, gdy grzech wkroczył w jego naturę. W Liście do Rzymian powiedziane jest, że „całe stworzenie wespół wzdycha i wespół boleje aż dotąd pod ciężarem grzechu, z nadzieją oczekując usynowienia, odkupienia naszego ciała. ” (Rzym. 8:22-23). Nadzieja ta stała się rzeczywistością w Jezusie Chrystusie. Apostoł Paweł napisał w pierwszym rozdziale Listu do Kolosan, że „tajemnica zakryta od wieków i pokoleń” teraz została objawiona świętym, tj. dzieciom Bożym. (Kol. 1:26).

Co to jest za tajemnica? Tą tajemnicą jest Chrystus w nas, nadzieja chwały. Jedyną nadzieją dla nas, dla całego świata, jest Chrystus w naszych sercach. Chrystus przemienił nas w nowe stworzenie odzwierciedlające Jego chwałę. Dlatego Jezus Chrystus polecił nam, tym którzy w Niego wierzą i mają tę nadzieję, abyśmy głosili tę cudowną nowinę po krańce Ziemi.

Ale dlaczego dzieje się to tak wolno? Są jeszcze obszary na Ziemi, gdzie ludzie nawet nie słyszeli o Chrystusie. Rozejrzyjmy się tylko wokół siebie. Ileż to ludzi wokół nas nie ma nadziei, bo nie znają Chrystusa. Pamiętamy, co Jezus Chrystus powiedział w Ewangelii Jana w rozdziale 4: „spójrzcie na pola, że już są dojrzałe do żniwa. ” (Jana 4:35). Ludzie czekają, chcą usłyszeć, są gotowi uwierzyć, ale czegoś brakuje. Dlaczego? Odpowiedź daje nam sam Jezus Chrystus w innym miejscu Pisma Świętego, w Ewangelii Mateusza. Wyjaśnia to w ten sposób: „żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało. ” (Mat. 9:37).

Okazuje się, że to jest przyczyna. Nie myślmy, że Ewangelia straciła swoją moc i nie dotyczy współczesnego człowieka. Potrzeby pozostają te same, pola nadal dojrzewają, ale robotników jest wciąż mało. To jest nasza najpilniejsza potrzeba, niedostatek ludzi przygotowanych do pracy, oddanych dziełu i zdolnych do pracy na tej dojrzałej niwie.

Rodzi się zatem pytanie: jak zaspokoić tę potrzebę? Gdzie znaleźć odpowiednich robotników? W poszukiwaniu odpowiedzi sięgnijmy do czasów wczesnego kościoła apostolskiego i zobaczmy, jak oni przygotowywali robotników i jakie były ich owoce w zdobywaniu dusz dla Chrystusa. Warunki, w jakich oni pracowali niewiele różniły się od naszych czasów, ale byli w zdecydowanej mniejszości. Oni byli narażeni na ciągłe prześladowania.

Spójrzmy na drugi rozdział Dziejów Apostolskich, wersety 41 i 42. Opisane jest zdarzenie, które miało miejsce bezpośrednio po kazaniu apostoła Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy. Zstąpienie Ducha Świętego na apostołów sprawiło, że ludzie zwrócili na nich uwagę. Piotr wykorzystał tę sytuację i wygłosił swoje pierwsze ewangeliczne kazanie licznie zgromadzonym wokół niego ludziom. Poprzez to kazanie Duch Święty przekonał wiele serc i pokazał im potrzebę pokuty i wiary. To był wspaniały początek. Trzy tysiące dusz nawróciło się do Chrystusa.

Ale tutaj ważne jest, aby zwrócić uwagę na to, jak apostołowie postąpili z tymi duszami. Z wersetu 42 widzimy, że apostołowie zaczęli osobiście pracować nad tymi nowo nawróconymi duszami. Zaczęli budować ich w nowej wierze, zakładając solidny fundament oparty na Słowie Bożym. To budowanie polegało na „trwaniu w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. ” (Dzieje 2:42). Oni nie tylko wypełniali obrzędy, ale poświęcali temu całe swoje życie. Na przykład nauczanie Słowa, czyli, jak tutaj powiedziano nauki apostołów, obejmowało całą ich istotę, tj. ducha, duszę i ciało. Dalej mówi się, że oni byli w stałej społeczności. Życie każdego wierzącego było ściśle związane z życiem innych wierzących, a to oznacza, że oni nieustannie przebywali w modlitwie. Razem wołali do Pana, a gdy nasiliły się prześladowania, wzmogli modlitwę i post. Z własnego doświadczenia dowiedzieli się, jak Bóg odpowiada na ich modlitwy, jak interesuje się ich małymi i większymi potrzebami, i nieprzypadkowo wspomina się o codziennym jednomyślnym łamaniu chleba.

Chciałbym szczególną uwagę zwrócić na budowanie i nauczanie tych nowo nawróconych dusz, ponieważ miało to ogromne znaczenie dla rozwoju i wzrostu Kościoła oraz jego wpływu na otaczający go świat. Pismo Święte nieustannie przypomina nam, abyśmy budowali dokładnie, na solidnym fundamencie. I właśnie tak apostołowie postępowali z tymi nowo nawróconymi. Oni pogłębiali ich wiedzę o Jezusie Chrystusie, budując ich życie wokół Słowa Bożego, społeczności, wielbieniu Boga i modlitwie. Wszystko to stało się integralną częścią ich życia i stało się przyczyną ich duchowego wzrostu i rozwoju.

Jak przeczytamy w rozdziale 2, wersety od 43 do 47, to ujrzymy rezultaty duchowego wzrostu w ich życiu. W tej wspólnocie dzielili się ze sobą wiedzą, doświadczeniem i innymi błogosławieństwami, których sami doświadczyli. W życiu każdego wierzącego Duch Boży dokonał swego cudownego odrodzenia i jednoczył ich w jedno Ciało. To duchowe budowanie przedłużało się z miesiąca na miesiąc, z roku na rok, a jego owoce odpowiednio się mnożyły.

W rozdziale 4, wersecie 4 Dziejów Apostolskich czytamy, że do młodego Kościoła dołączyło kolejnych 5 tysięcy dusz, które uwierzyły. Tak, ucisk i prześladowania trwały nadal, ale owoce ich świadectwa, które Duch Święty dał przez tych wierzących, nie malały. Dalej w rozdziale 5, wersecie 14 powiedziane jest, że: „Przybywało też coraz więcej wierzących w Pana, mnóstwo mężczyzn i kobiet. ” Możemy przypuszczać, że ci nowi wierzący byli tak samo umocnieni w wierze, jak ci, którzy nawrócili się w dniu Pięćdziesiątnicy. Można też zakładać, że oni wszyscy nie zbierali się w tak dużej, ponad 8-tysięcznej społeczności. Najprawdopodobniej gromadzili się na obrzeżach Jerozolimy w małych grupach, czytając Słowo Boże, budując się nawzajem, oddając cześć Panu i wspólnie się modląc.

Bez wątpienia ci nowo nawróceni mieli wiele pytań i w tych małych grupach, z pomocą tych wierzących, którzy już bardziej poznali Słowo Boże, znajdowali odpowiedzi. Oni widzieli cudowne odpowiedzi na modlitwy i dzień po dniu odczuwali obecność Pana będąc w ciągłej społeczności z Nim. Oczywiście wróg próbował powstrzymać to wylanie Ducha i ten wzrost wierzących w Jerozolimie. Pierwsze niebezpieczeństwo przyszło ze strony faryzeuszy i saduceuszy. Czytamy o tym w rozdziale 5 Dziejów Apostolskich. Tę próbę przerwał jednak pewien nauczyciel zakonu od faryzeuszy, imieniem Gamaliel, mówiąc faryzeuszom i saduceuszom, że „jeśli to postanowienie albo ta sprawa jest z ludzi, wniwecz się obróci; jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym mogłoby się okazać, że walczycie z Bogiem. " (Dzieje 5:39).

Następne zagrożenie dla młodego Kościoła przyszło z wewnątrz. Powstał konflikt między dwiema grupami wierzących na tle, że tak powiem dotyczącym zaniedbywania przy codziennym usługiwaniu wdowom. Ale apostołowie postąpili mądrze. Oni postanowili nie odwracać swojej uwagi od najważniejszej rzeczy, czyli od trwania w modlitwie i nieustannej służbie Słowu Bożemu. Nie oznacza to jednak, że nie zajęli tą sprawą. Do nadzorowania tej sprawy wyznaczyli siedmiu godnych zaufania mężczyzn. Po prostu wiedzieli, że nie ma nic ważniejszego niż umacnianie dusz wierzących poprzez modlitwę i służbę Słowu Bożemu.

Jakie były rezultaty tego wszystkiego? Odpowiedź znajdujemy w rozdziale 6, wersecie 7: „A Słowo Boże rosło i poczet uczniów w Jerozolimie bardzo się pomnażał, także znaczna liczba kapłanów przyjmowała wiarę. ” Wzrost liczby uczniów nie jest możliwy bez solidnego fundamentu, jakim jest Słowo Boże i modlitwa, a tutaj wyraźnie podkreślono, że Słowo Boże rosło. Innymi słowy, ono nadal rozszerzało się i co najważniejsze, było stosowane w życiu.

Na końcu rozdziału 6, a także w rozdziale 7 Dziejów Apostolskich spotykamy Szczepana pierwszego męczennika za Słowo Boże. Był jednym z tych siedmiu wybranych do dbania o materialne potrzeby kościoła. Saduceusze i faryzeusze oskarżyli go o bluźnierstwo. Napełniony mocą Ducha Świętego on wygłosił w swojej obronie mowę, która rozwścieczyła jego prześladowców. Na końcu rozdziału 7 czytamy, jak ukamienowany Szczepan umiera z modlitwą na ustach za swoich wrogów.

Od wersetu 1 w rozdziale 8 następuje wielki punkt zwrotny w życiu młodego Kościoła. Oto co pisze Łukasz: „W tym czasie zaczęło się wielkie prześladowanie kościoła w Jerozolimie i wszyscy oprócz apostołów rozproszyli się po okolicach Judei i Samarii. ” Zadajmy sobie teraz pytanie: kim byli ci wszyscy ludzie, którzy rozproszyli się po okręgach wiejskich Judei i Samarii? Jasne jest, że nie byli to apostołowie, ponieważ oni pozostali w Jerozolimie. Oznacza to, że byli to wierzący, których apostołowie nauczali przez wiele miesięcy. W tym momencie oni byli już gotowi nie tylko szerzyć dobrą nowinę w innych okręgach, ale także pozyskiwać nowe dusze, tak jak to czynili z nimi apostołowie. W ten sposób prześladowania, które dotknęły wierzących w Jerozolimie, posłużyły do ​​szerzenia Ewangelii w sąsiednich regionach, a nawet po krańce Ziemi.

Śledząc historię Kościoła, zobaczymy, że w sąsiednich miastach i wsiach zaczęły powstawać nowe, małe grupy, założone przez tych wierzących i z nowo nawróconymi oni postępowali w taki sam sposób, jakiego nauczyli się od apostołów. Około 25 lat później apostoł Paweł napisał do Kolosan w rozdziale 1, wersetach 5 i 6, że ewangeliczne Słowo prawdy „które was doszło, kiedy usłyszeliście i poznaliście łaskę Bożą w prawdzie, że ona wydaje owoc i rośnie.” W ten sposób, dzięki mocy Ducha Świętego, ci nauczeni i przygotowani wierzący szerzyli Ewangelię po całym znanym wówczas świecie, co przyniosło owoce i Kościół rósł.

W wersetach 19 i 20 ostatniego rozdziału Ewangelii Mateusza czytamy słowa Jezusa skierowane do uczniów: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody. Ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. ” To przykazanie Chrystusa obowiązuje do dziś, drodzy przyjaciele. W 2 Liście do Tymoteusza w rozdziale 2, werset 2 apostoł Paweł wskazuje konkretny sposób wypełnienia tego polecenia: „A co usłyszeliście ode mnie wobec wielu świadków, to przekażcie ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać. ”

Zadaniem każdego wierzącego jest czynić innych uczniami. Taki jest Boży plan, aby to, co wydarzyło się w pierwszych rozdziałach Księgi Dziejów Apostolskich, wydarzyło się dzisiaj na całym świecie. Jeśli uświadomimy i postawimy sobie ten sam cel co apostołowie, wówczas zaobserwujemy wzrost liczby wierzących w naszych miastach, krajach i na całym świecie. I nie tylko ilościowo, ale także jakościowo. Musimy prosić Pana żniwa, aby wysłał robotników, którzy są przygotowani, nauczeni i zdolni pomnażać lud Boży. To jest być może dzisiaj największy niedostatek, najpilniejsza potrzeba Kościoła Chrystusowego, aby byli ludzie, którzy swoim chrześcijańskim życiem mogliby być przykładem dla wielu.

Naszym celem jest również pomoc każdemu wierzącemu w pogłębianiu i wzroście w życiu duchowym. Celem wzrostu duchowego jest nie tylko rozwój własny, ale także umiejętność pomagania innym. I dotyczy to wszystkich aspektów naszego życia duchowego. Naszym pragnieniem i modlitwą jest, aby z pomocą i przewodnictwem Ducha Świętego, zastosować to nie tylko w swoim życiu, ale także w życiu innych. Módlmy się, aby dotarło to do ​​serc wielu wierzących, aby Duch Święty posłużył się nimi do umacniania dzieci Bożych, aby dzięki swemu świadectwu stali się prawdziwymi zdobywcami dusz dla Chrystusa, jak to było za dni apostołów. To jest najpilniejsza potrzeba naszych czasów? Potrzeba przygotowanych uczniów Chrystusa, którzy w każdym miejscu gdziekolwiek Pan ich pośle, mogli zdobywać dusze dla Jezusa Chrystusa. Amen.

 

Poznawaj Go na wszystkich drogach swoich.


Jako podstawę dzisiejszego rozważania chciałbym wziąć wersety 5 i 6 z 3 rozdziału Księgi Przysłów Salomona. Nie wątpię, że gdybyśmy przyswoili sobie prawdę przedstawioną w tym tekście, to doświadczylibyśmy całkowitej przemiany w naszym życiu duchowym. Spójrzmy uważnie na słowa tych dwóch wersetów: „Zaufaj Panu z całego swojego serca i nie polegaj na własnym rozumie! Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! ” Dziś ograniczę się tylko do jednego wersetu, a mianowicie: „Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach. ”

Cały sens duchowego sukcesu w życiu dziecka Bożego można opisać w tych kilku słowach. „Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach, a On prostować będzie twoje ścieżki! ” Istnieją dwie drogi, którymi ludzie idą przez życie. Jedni kroczą, poznając Boga, inni zaś polegają na swoim rozumie. Niektórzy poznają Boga na wszystkich swoich drogach, podczas gdy inni w ogóle Go nie poznają lub rzadko Go chcą poznać.

Dla nas ważne jest, w jaki sposób możemy Go poznać na wszystkich drogach naszych. Zanim wyjaśnię znaczenie naszego tekstu, tj. co to znaczy „poznać Boga na wszystkich naszych drogach”, musimy być pewni tego, że Bóg jest Władcą całego wszechświata, że ​​kontroluje wszystkie wydarzenia na naszym świecie. Ateista, który twierdzi, że Boga nie ma lub który choć wierzy w istnienie Boga, nie wierzy, że On kieruje sprawami człowieka, lub fatalista, który uważa, że ​​wszystkim na świecie kieruje nieuchronny los i że żadna siła nie jest w stanie tego zmienić, im słowa tego tekstu są obce.

Aby poznać Boga na wszystkich naszych drogach, musimy wierzyć, że On jest Wszechmocny, wszechwiedzący i wszechobecny. Że On wypełnia wszechświat, że nim włada i kieruje wszystkimi jego sprawami zgodnie ze Swoim zamiarem i planem. Że troszczy się o całe swoje stworzenie, od najwyższych Serafinów służących przed Jego tronem do najmniejszego wróbla, który bez Jego woli nie może spaść na ziemię. Że troszczy się o dobro wszystkich swoich stworzeń, a przede wszystkim - człowieka. Bez tej pewności poznanie Boga w rozumieniu naszego tekstu jest niemożliwe. Taka pewność jest niezbędna do poznania Boga na wszystkich drogach naszych. Ten sam Wszechmogący Bóg, który zarządza całym wszechświatem i sprawami naszej ziemi, jest także władcą naszego indywidualnego życia.

Poznać Boga na wszystkich naszych drogach oznacza być przekonanym i pewnym, że wszystko w naszym życiu jest pod Jego kontrolą. Zatem Ten, przez którego każdy nasz włos policzony jest na naszej głowie, jest także naszym władcą. To oznacza, że ​​Bóg ma szczególny, doskonały plan na życie każdego z nas. Jeśli jesteś dzieckiem Bożym przyjacielu, możesz być całkowicie pewien, że „wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga”, jak mówi Słowo Boże. (Rzym. 8:28).

Ale jak ja mogę poznać Boga na wszystkich moich drogach? Często powtarzamy te słowa, że ​​„wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga”, ale jedno - to mówić, a drugie - wierzyć. Jeśli naprawdę wierzę, że wszystko, a słowo wszystko nie dopuszcza wyjątków, jest bezwarunkowe, działa dla dobra, to dlaczego ja narzekam, jestem niezadowolony, dlaczego ciągle użalam się, że jestem taki nieszczęśliwy. A to oznacza, że nie wierzę, że sytuacja, w której się teraz znajduję, mieści się w tym słowie - wszystko. Przez to moje narzekanie chcę powiedzieć, że nie jestem pewien, czy Bóg kieruje moim życiem. Gdzie jest powód? Powód jest w moim sercu. Chrystus powiedział: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą. ” (Mat. 5:8).

Czy kiedykolwiek pomyślałeś przyjacielu, że jest to jedna z najwspanialszych obietnic „oni zobaczą Boga”. Przed ludźmi o czystym sercu otwiera się zupełnie nowy, cudowny, radosny i jasny świat. Świat, w którym Bóg jest widoczny. Nie oznacza to, że kiedyś w przyszłości, nie, ale teraz, na naszej grzesznej ziemi, gdzie teraz żyjemy. Ci, którzy mają czyste serce, widzą Boga we wszystkim. Oni poznają Go na wszystkich swoich drogach i to bez wyjątku.

Niestety jest wielu pozbawionych radości, smutnych i pełnych żalu wierzących, którzy podążają drogą swojego życia, jakby we mgle. Czasami przez tę mgłę przebija się dla nich promień słońca, ale tylko wtedy, gdy ich zdaniem w ich życie zainterweniował Bóg. Ale to zdarza się bardzo rzadko. Tak, oni poznali Boga, przyjęli Jego zbawczą łaskę, ale to było wszystko, na co ich było stać. Oni wiedzą, że tylko Bóg może ocalić ich duszę, ale myślą, że reszta zależy od nich. Słowo Boże mówi: „Bracia, nie bądźcie dziećmi w myśleniu, ale bądźcie w złem jak niemowlęta, natomiast w myśleniu bądźcie dojrzali. ” (1Kor. 14:20). Tak, Bóg oświecił oczy naszych serc, abyśmy mogli korzystać z naszego odrodzonego umysłu, ale nie powinniśmy na nim całkowicie polegać.

Jak człowiek, nawet narodzony na nowo, może poznać i zrozumieć wszystkie działania Boga? Gdybyśmy wszystko rozumieli, sami bylibyśmy bogami. Nie powinniśmy polegać całkowicie na naszym rozumie i wiedzy, ale całym sercem powinniśmy polegać na Bogu. Człowiek polega na własnym rozumie, gdy on przyznaje Boga jedynie w tym, co wydaje mu się pochodzić od Niego. To musi pochodzić od Boga - konkluduje, ponieważ jest to ewidentnie Jego błogosławieństwo. Było to dla niego przyjemne, ale jeśli wydarzyło się coś bolesnego, jakieś rozczarowanie, to to nie było już od Boga. Tak podpowiada nasz rozum, ale Słowo Boże mówi, że „wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga. ”

Weźmy Biblię i prześledźmy, jak we wszystkich okolicznościach swojego życia Józef odwoływał się do Boga i poznawał Go. On budował swoje życie na pewności, że Bóg kontroluje każde wydarzenie i każdą okoliczność w jego życiu. Po tym jak on został sprzedany w niewolę przez swoich braci po fałszywym oskarżeniu, po 16 latach więzienia, co Józef powiedział swoim braciom, gdy odkrył się im w Egipcie? „Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro. ” (1Moj. 50:20). Tak, Józef znał Boga i zdawał sobie sprawę, że we wszystkich okolicznościach swojego życia kieruje nim niewidzialna prawica Boga.

Ale ktoś powie: tak, u kresu życia lub po jakiejś próbie, patrząc wstecz, można powiedzieć, że Bóg wszystkie te nieprzyjemne doświadczenia zamienił w dobro. Gdy już wszystkiego doświadczę, nie będzie trudno dostrzec, że Bóg prowadził mnie przez moje życie. Ale przeczytajmy uważnie historię Józefa, a przekonamy się, że on widział Boga nie tylko na końcu drogi, ale przez całe swoje życie. Wskazywał na Boga, wierzył w Niego i poznawał Go na wszystkich swoich drogach.

Zatem pierwszą rzeczą niezbędną, jest świadomość, że Bóg ma dla każdego z nas konkretny plan i wszystko, co wydarza się w naszym życiu, jest dopuszczone przez Boga, by zrealizować ten plan. Ale uświadomienie to nie wszystko. Spadło na mnie nieszczęście, jakiegoś rodzaju próby i tak się złożyło, że wszystko to, jak gdyby zamierzone, spadło na raz. Nie tylko jeden, ale cały szereg problemów. Wiem, że Bóg kieruje moim życiem, jestem tego pewien, ale to nie zmienia moich odczuć, mojego nastroju.

I to prowadzi nas do kolejnego ważnego faktu: naszego stosunku do posłanej nam próby. Jeśli wiemy, że Bóg dopuścił, aby coś takiego wydarzyło się w naszym życiu, a my narzekamy, żalimy się i jesteśmy ze wszystkiego niezadowoleni, to dopuszczone nam próby nie tylko nie przynoszą nam żadnej korzyści, ale wręcz szkodzą. A jeśli naprawdę wierzymy, że Bóg nam to zsyła, to przyjmiemy to jako dar od Boga. „Gdyż wam dla Chrystusa dane jest nie tylko w niego wierzyć, ale też dla niego cierpieć” - mówi Słowo Boże. (Fil. 1:29). Człowiek, która błędnie postrzega posłany mu dar próby, staje się złośliwy, pozbawiony radości, smutny i cyniczny. Natomiast ten, kto właściwie przyjmuje ten dar, wiedząc, że w każdej próbie kryje się mądrość i miłość Boża, próba ta przynosi mu pożytek. Wszystko zależy od tego jak my to postrzegamy.

Czy możemy przyjąć dopuszczoną nam próbę jako dar, szczególny dar Bożej miłości? W tym jest cały sekret. Jeśli prawdą jest, że próby, które zostały dopuszczone przez Boga, są darem, to musimy je przyjąć, jak mówi apostoł Jakub: „z największą radością”. Drodzy przyjaciele, jeśli wiemy, że Bóg w swojej wielkiej miłości posyła dla naszego pożytku, dla naszego dobra, to wszystko bez wyjątku powinniśmy przyjmować z radością i dziękczynieniem. Tak, gdy mimowolnie wpadamy w przykre okoliczności, gdy jesteśmy otoczeni jakby murem, nie widzimy wyjścia, wszystko wygląda ponuro i beznadziejne, wówczas jak mówi apostoł Łukasz: „Podnieście głowy i chwalcie Boga. ” Tak, właśnie w takich okolicznościach. O, pozwoliłby nam Pan poznać Go nawet w takich okolicznościach życia. Nie tylko wtedy, gdy jesteśmy szczęśliwi, ale także, gdy jest nam ciężko, gdy przychodzi pokusa, by w takiej chwili obrazić się i narzekać na Boga.

Być może z Tobą przyjacielu ktoś postąpił niesprawiedliwie. Tak, nie jest łatwo w takiej chwili milczeć i nie udowadniać, że ma się rację i nie usprawiedliwiać się. O wiele łatwiej jest złościć się, powiedzieć niekontrolowane słowo i uczynić coś przedwcześnie. Najlepszym antidotum na nasze narzekania i szemranie jest dziękczynienie i wielbienie Pana „Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was” - mówi Słowo Boże. (1Tes. 5:18). Czy zauważyliście, znowu jest to słowo - wszystko. „Pamiętaj o Nim na wszystkich swoich drogach. ” „Wszystko współdziała dla dobra tych, którzy miłują Boga, to jest tych, którzy są powołani według postanowienia Boga. ” „Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was. ” Poleganie na własnym rozumie oznacza wymazanie słowa „wszystko„ z Biblii.

Ale mój stosunek do zesłanych mi prób, moja zdolność lub niemożność poznania Boga na wszystkich moich drogach odbija się nie tylko na mnie, ale wpływa także na innych ludzi. Ponury, niezadowolony, pozbawiony radości chrześcijanin jest bardzo żałosnym świadkiem Chrystusa. Niewierzący, patrząc na niego, mówi: po co mi takie chrześcijaństwo, po co dodawać mi smutek do smutku.

Przypomnijmy wspaniały przykład apostoła Pawła i Sylasa. Po wspaniałym widzeniu i pewności, że Bóg posyła ich do Macedonii, wszystko potwierdzało, że szli śladami doskonałej woli Bożej, tam, gdzie się znaleźli. Do czego doprowadziła ich wola Boża? Znaleźli się w więzieniu. Jak wtedy oni postąpili? Czy zaczęli opłakiwać swój los? O, chyba popełniliśmy błąd, albo ktoś z nas zawinił. Najwyraźniej źle zrozumieliśmy Boże prowadzenie. Wróg nas oszukał. Tak było. Nie. Ale jak jest napisane w Biblii. Powiedziane jest, że siedząc w wewnętrznym lochu, z kajdanami na nogach „około północy Paweł i Sylas modlili się i śpiewem wielbili Boga. ” (Dzieje 16:25). Tak, oni chwalili i dziękowali Panu nie za wczorajszy sukces, ale za dzisiejsze próby. A odpowiedź Boga na ich chwałę i modlitwę była natychmiastowa: „Nagle powstało wielkie trzęsienie ziemi, tak że się zachwiały fundamenty więzienia i natychmiast otworzyły się wszystkie drzwi, a więzy wszystkich się rozwiązały. ” (Dzieje 16:26).

Zauważmy, że nie tylko oni otrzymali nieoczekiwane i nieprzewidziane wybawienie, gdy zaczęli dziękować i chwalić Pana, ale ich śpiew i wielbienie Boga przywiodły strażnika więziennego i cały jego dom do poznania Chrystusa. Tak, jakie cudowne następstwa bywają, gdy nasz stosunek do prób jest właściwy. On ma wpływ na wszystkich, z którymi się komunikujemy.

Przyjacielu, bez względu na to w jakich okolicznościach się znajdujesz, gdzie jesteś, bez względu na Twoje potrzeby, przynieś teraz Bogu ofiarę chwały, tj. owoc ust Twoich. Powiedz: dziękuję Ci, Panie, że pozwoliłeś, aby ta próba wydarzyła się w moim życiu. Przyprowadziłeś mnie na to miejsce, Panie, za co Ci dziękuję.                                                        Ale mówisz, że popełniłeś błąd i dlatego znalazłeś się w takiej sytuacji. I za to dziękuj Panu. Jak to - mówisz. Gdybyś nie popełnił tego błędu, nie znalazłbyś się w tej sytuacji, w której teraz znajdujesz się i poświęcasz siebie Panu.                                                                                  Nie oznacza to jednak, że po modlitwie Twoje zewnętrzne okoliczności muszą od razu się zmienić, chociaż Bóg może tak uczynić. Ale największa przemiana nastąpi w Tobie. Gdy zaczniesz wielbić Pana i dziękować nie za jutro, ale za dzisiaj, nie za jakieś błogosławieństwo, którego się spodziewasz, ale za dzisiejszą próbę, wtedy ujrzysz cud Boży.

Żaden rodzaj modlitewnego zwracania się do Boga nie odzwierciedla tak mocy Bożej, jak dziękczynienie i wielbienie Boga. Psalmista Dawid mówi: „Ale ty jesteś Święty, mieszkający wśród chwały Izraela. Do ciebie wołali i zostali wybawieni, tobie ufali i się nie zawiedli. ” (Ps. 22:3,5). Nic dziwnego, że moc Boża i Jego obecność jest większa, gdy my Go wielbimy i dziękujemy. On żyje i trwa w naszych dziękczynieniach.

A jeśli przyjacielu jeszcze nie poznałeś Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, to przyjdź teraz do Niego. Wyznaj Mu swój grzech i podziękuj Mu za to, że Ci wszystko przebaczył, bo „tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz. ” - mówi On. Chwała i dziękczynienie Mu za Jego dar miłosierdzia. „Niech wszystko co żyje chwali Pana!” (Ps. 150:6). Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.