RSS

Od was bowiem rozeszło się Słowo Pańskie.


Obowiązkiem nałożonym przez Pana na Kościół Chrystusowy jest głoszenie Słowa Pańskiego. Do tego jest on powołany. Ostatnie słowa wypowiedziane do niego przez Chrystusa brzmiały: „będziecie mi świadkami. ” (Dzieje 1:8). Jednak pytanie, które każdy członek Kościoła musi sobie zadać, brzmi: jakim jestem świadkiem? Apostoł Paweł pisze do Tymoteusza: „znoś trudy jak dobry żołnierz Jezusa Chrystusa. ” (2Tym. 2:3). Z tych słów możemy wyciągnąć wniosek, że mogą być też źli „żołnierze„ Jezusa Chrystusa. Tacy w Kościele są tylko przeszkodą a nie błogosławieństwem.

W dzisiejszym rozważaniu chcę podać przykłady dobrych żołnierzy, wzorcowy przykład kościoła, który spełnił swoje zadanie. Mam na myśli wspólnotę wierzących w Tesalonikach. Do tego kościoła, mniej więcej rok po jego założeniu, Paweł mógł napisać następujące słowa: „Od was bowiem rozeszło się Słowo Pańskie nie tylko w Macedonii i w Achai, ale też wiara wasza w Boga rozkrzewiła się na każdym miejscu, tak iż nie mamy potrzeby o tym mówić. ” (1Tes. 1:8). Ich świadectwo było na tyle skuteczne, że Paweł mógł im powiedzieć: gdziekolwiek byłem, wasze świadectwo już dotarło do tych miejsc. Wy tam już głosiliście Słowo Pańskie. Od was byli już tam misjonarze, którzy przynieśli tam dobrą nowinę.

Tak, Kościół w Tesalonikach był energiczny, pełen zapału, był kościołem misyjnym, ewangelizującym nie tylko swój kraj, swoje miasto, jego obrzeża, ale ewangelizował także otaczające go kraje. Dlatego Paweł mówi do nich: wy tak gorliwie głosiliście Słowo Pańskie, że gdziekolwiek poszedłem, wiedziałem, że już tam byliście i nie musiałem już nic mówić, wszystko już przez was zostało powiedziane.

Rzeczywiście, wierzący w Tesalonikach byli przykładnymi wierzącymi. Oni sumiennie wypełniali obowiązek nałożony na nich przez Chrystusa. Wszędzie gdziekolwiek spojrzymy oni nieśli dobrą nowinę o miłości Chrystusowej. Dlaczego właśnie kościół w Tesalonikach, jak stwierdza Paweł, stał się przykładem dla wszystkich wierzących. Powód znajdziemy w podstawie tego kościoła. Kościół w Tesalonikach został zbudowany na solidnym fundamencie. Wszyscy wiemy, jak ważne jest założenie dobrego fundamentu. Bez tego dom może być piękny, duży i nawet pozornie mocny, ale jeśli stoi na słabym fundamencie, na zawodnym fundamencie, to cały budynek może upaść. Ten, kto buduje swój dom na skale, mówi Chrystus, jest „przyrównany do męża mądrego, lecz kto buduje swój dom na piasku, przyrównany będzie do męża głupiego. ” (Mat. 7:24,26). Jedynym solidnym fundamentem, na którym musimy budować, jest Słowo Boże.

Czy zauważyliście, jak ważną i ogromną rolę odegrało Słowo Boże w życiu wierzących w Tesalonikach? Gdy Paweł, Sylas i Tymoteusz po raz pierwszy przybyli do tego miasta, powiedziano: „Paweł rozprawiał z nimi na podstawie Pism. ” (Dzieje 17:2). Ci słudzy Boży nie przyszli do nich z jakąkolwiek ludzką filozofią, nie, oni głosili im Słowo Boże. Oni przebywali tam tylko trzy tygodnie, ale z jaką mocą Słowo Pańskie rosło i rozprzestrzeniało się w Tesalonikach. Na próżno będziemy szukać tam cudów. Nie mówi się tam nic na przykład o wskrzeszaniu umarłych, o uzdrawianiu niewidomych czy chromych, a mimo to w Tesalonikach powstał przykładny kościół, który jest dla nas dobrym wzorem do naśladowania.

Nie chcę przez to powiedzieć, że wraz z kościołem apostolskim skończyły się cuda i dary, ale jednocześnie chcę podkreślić, że nie da się budować Kościoła na cudach, darach, objawieniach i proroctwach ani na jakichkolwiek innych doświadczeniach duchowych. Jest tylko jeden fundament i tym fundamentem jest Słowo Boże. Wszystkie te przejawy Ducha Świętego mają swoje miejsce, jeśli Pan je daje, ale jeśli myślimy o budowaniu świątyni Bożej na innym fundamencie, to wtedy ten dom nie ostanie się.

Cóż za wspaniały początek mieli Tesaloniczanie. Pomimo wielu cierpień i prześladowań z radością Ducha Świętego przyjmowali Słowo. Do nich Paweł mówi: „przyjęliście Słowo Boże, które od nas słyszeliście nie jako słowo ludzkie, ale, jak jest prawdziwie, jako Słowo Boże, które też w was wierzących skutecznie działa. ” (1Tes. 2:13). Taki był ich początek, taki był fundament, na którym budowano kościół w Tesalonikach.

Co oznacza wyrażenie - Słowo Boże. Zauważmy, że Paweł powiedział do Tesaloniczan: „Przyjęliście słowo nie jako słowo ludzkie, ale jako Słowo Boże. ” Dokonuje rozróżnienia pomiędzy Słowem Bożym a słowem ludzkim. Zasadniczo różnica polega na tym, że Słowo Boże jest żywe, tzn. zawiera ono życie i dlatego jest zdolne przywrócić życie. Co więcej, jest to niezwykłe życie. To nie jest życie ludzkie, ale życie Boże. Spójrzmy, jak wyraźnie wyraził to Chrystus: „Słowa, które ja wam mówię, są duchem i są życiem. ” (Jana 6:63).

Zwróćmy uwagę na fakt, że Bóg wszystko czyni Słowem. Autor Listu do Hebrajczyków pisze: „Przez wiarę poznajemy, że światy zostały ukształtowane słowem Boga, tak iż to, co widzialne, nie powstało ze świata zjawisk. ” (Hebr. 11:3). Bóg przemówił przy stwarzaniu świata i stało się. Prześledźmy ziemską służbę Jezusa Chrystusa. On mówi, wypowiada życiodajne słowo i „chorzy są uzdrawiani, umarli są wskrzeszani, a grzesznikom odpuszczane są grzechy. ” (Mat. 11:5). Tak, nasze zbawienie zależy od słowa Pana. Jakub mówi o „wszczepionym w nas Słowie, które może zbawić dusze nasze. ” (Jak. 1:21).

Dlaczego ono jest zdolne zbawić? Ponieważ, Słowo Boże jest żywe i skuteczne i przy pomocy Ducha Bożego daje nam nowe życie wieczne. „Odrodzeni nie z nasienia skazitelnego - jak mówi Apostoł Piotr - ale nieskazitelnego, przez Słowo Boże, które żyje i trwa na wieki. ” (1Ptr. 1:23). Tak, „nie samym chlebem żyje człowiek, ale każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. ” (Mat. 4:4).

Ale to nie wszystko drodzy przyjaciele. Słowo Boże, które Tesaloniczanie przyjęli i które ich ożywiło, jest nie tylko żywe i skuteczne, ale jest czymś więcej. Przyjmując Słowo, które usłyszeli, oni przyjęli w ten sposób samego Pana Jezusa Chrystusa. On jest tym Słowem. Jan rozpoczyna swoją Ewangelię słowami: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. ” (Jana 1:1). I to Słowo chwała Bogu „ciałem się stało, i mieszkało między nami, i widzieliśmy chwałę jego, chwałę jako Jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy. ” (Jana 1:14). I teraz wszystkim, którzy Go przyjęli, to Słowo, które stało się ciałem, tj. Jezusa Chrystusa, tym, którzy wierzą w imię Jego, Bóg dał moc, aby stali się dziećmi Bożymi, którzy narodzili się nie z krwi, nie z woli ciała, nie z woli człowieka, ale z Boga. Na tym mocnym, wiecznym i niewzruszonym fundamencie budowany był kościół w Tesalonikach. Budując na Słowie Bożym, budowali swój dom na Panu Jezusie Chrystusie „Albowiem fundamentu innego nikt nie może założyć oprócz tego, który jest założony, a którym jest Jezus Chrystus. ” - mówi Pismo. (1Kor. 3:11).

Ale zauważmy, że po przyjęciu Słowa oni stali się Jego głosicielami. Od was - mówi apostoł Paweł - „rozeszło się Słowo Pańskie nie tylko w Macedonii i w Achai, ale też na każdym miejscu. ” Jak wiernie wypełnili oni polecenie Chrystusa. Stali się Jego świadkami nie tylko w Jerozolimie, w Tesalonikach, ale w całej Macedonii i Achai, a nawet aż po krańce ziemi. Wśród Tesaloniczan Ewangelia nie trafiła w próżnię.

Tak, u niektórych wierzących jest to wielki problem. Ktoś przyniósł im to Słowo pojednania, oni je przyjęli, ale dalej je nie przekazali. Ono pozostało w ślepym zaułku. U niektórych Ewangelia jest najlepiej strzeżoną tajemnicą. Nikt od nich nie usłyszy o zbawieniu.

Czy tak jest w Twoim przypadku, przyjacielu? Czy ktoś słyszał od Ciebie dobrą nowinę o miłości Bożej, czy też umarła ona wraz z Tobą? Czy nigdy nie podzieliłeś się tym niebiańskim chlebem z innymi, choć wszyscy jesteśmy otoczeni ludźmi umierającymi z głodu Słowa. Co by było, gdyby wszyscy wierzący byli tacy. Nie byłoby nowych nawróceń. Nie byłoby Kościoła, a tego właśnie chce wróg. To właśnie miał na myśli apostoł Paweł, pisząc do Koryntian: „A jako współpracownicy napominamy was, abyście nadaremnie łaski Bożej nie przyjmowali. ” (2Kor. 6:1). Przyjacielu, na próżno przyjmujesz łaskę Bożą, gdy ona do Ciebie dociera, ale wraz z Tobą gaśnie. Ona na Tobie zatrzymała się i nie została przekazana dalej. Jeśli pomnożymy ten stan przez wszystkich członków naszych kościołów, pomyślmy, jaka wielka dzieje się tragedia.

Niestety niektóre nasze kościoły są jak morze Martwe. Stale napływa do nich świeża woda z rzeki Jordan, ale nie mając źródła ona wyparowuje. W tym zbiorniku, który otrzymuje tylko świeżą wodę, ale jej nie oddaje, wszystkie żywe istoty umierają. Życie organiczne nie jest w nim możliwe, za wyjątkiem bakterii. Co więcej, w otaczających go miejscach życie prawie całkowicie nie istnieje. Napisałem prawie, bo w niektórych miejscach są źródła słodkiej wody, które w drodze do morza przepływają przez małe oazy i widać tam zieleń i inne formy życia.

Tak się składa, że ​​i w kościele Laodycejskim byli poszczególni członkowie, którzy pomimo martwoty reszty zboru, przyjmując świeży strumień Ewangelii, przekazywali go innym. Kościół w Tesalonikach nie był Martwym morzem, ale potężnym strumieniem niosącym życie do odległych krain. „Od was bowiem rozeszło się Słowo Pańskie nie tylko w Macedonii i w Achai, ale w każdym miejscu” - pisze do nich apostoł Paweł. Od kościoła w Tesalonikach płynął ten święty potok, jak go opisuje prorok Ezechiel, na brzegach którego rośnie bardzo dużo drzew, a gdziekolwiek wpływają jego strumienie, niosą ze sobą życie i zdrowie.

Drodzy bracia i siostry, takim życiodajnym potokiem powinien być każdy z nas i nasze wspólnoty, aby od nas płynęło Słowo Pańskie do ludzi którzy giną i umierają z pragnienia słuchania Słowa Bożego. Nasz tekst mówi, że od nich, tj. od Tesaloniczan rozkrzewiło się Słowo Boże. Innymi słowy, Słowo Boże rozeszło się od nich nie tylko wzdłuż i wszerz ich kraju, ale daleko poza jego granicami. Oni głosili nowinę zbawienia na wszelkie możliwe sposoby. Ten kościół na pierwszym miejscu postawił sobie jedno wyzwanie - pozyskiwanie dusz ludzkich dla Chrystusa.

Kościół Laodycejski był kościołem, o którym Chrystus musiał powiedzieć: „Nie jesteś ani zimny, ani gorący; A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. ” (Obj. 3:15-16). On był jak morze Martwe. Ten zadowolony z siebie kościół chełpił się swoim życiem religijnym, uważając się za lepszy od innych. Pełnił swoje funkcje kościelne i myślał, że ​​wypełnia swój chrześcijański obowiązek, ale niestety, z tej świątyni nie płynął żaden strumień przesłania Ewangelii. Ich usta były zamknięte, nie odważyli się znosić zniewagi ze względu na Chrystusa.

Można śmiało powiedzieć, że czy będzie to pojedynczy członek, czy cała wspólnota, gdy przestaniemy gorliwie zabiegać o zbawienie dusz ludzkich, to nie pozyskamy grzeszników dla Chrystusa. Ta martwota już się rozpoczęła i niedługo taki człowiek lub taki kościół stanie się zbiornikiem zatrutej wody, w którym przestanie istnieć życie, pozostaną jedynie szkodliwe bakterie. Czy możemy powiedzieć, że od nas osobiście, lub od naszej wspólnoty zagrzmi Słowo Boże? Tak, powiedziałem, że zagrzmi. W jaki inny sposób grzesznicy usłyszą Ewangelię? Co mówi Słowo Boże. „O jako piękne są na górach nogi tego, co pocieszne rzeczy zwiastuje, i opowiada pokój; tego, co zwiastuje dobre, i opowiada! Wy, którzy wyznajecie Pana, nie milczcie. ” (Iz. 52:7,62:6). Dałby Pan, aby każdy z nas, podobnie jak wierzący w Tesalonikach, niósł tę dobrą nowinę wszędzie tam, gdzie są ludzie, głosił, że Bóg w Chrystusie pojednał grzesznika z Sobą.

A jeśli Ty drogi przyjacielu, nie pojednałeś się jeszcze z Bogiem, to głoszę Ci tę radosną nowinę, że Bóg tak bardzo umiłował Cię, że Syna swego Jednorodzonego dał, abyś wierząc w Niego, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Dziś Duch Boży wzywa Cię, abyś przyszedł do Niego, porzucił swój grzech i przyjął Jego zbawienie. Uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony. Amen.

Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.


Kamieniem węgielnym chrześcijaństwa jest fakt, że Jezus Chrystus żyje. Jeśli usuniemy zmartwychwstanie Chrystusa, to daremna jest wiara nasza. Dlatego apostoł Paweł zawsze podkreślał potrzebę wiary w zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. „Jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. ” (Rzym. 10:9). Czy może być jaśniej? W rozdziale 1, wersecie 4 Listu do Rzymian czytamy: „który według ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie. ” (Rzym. 1:4). Ten werset mówi nam, że Chrystus objawił się jako Syn Boży za sprawą trzech konkretnych czynników. Za ich pośrednictwem Bóg obwieścił całemu światu, że Jezus Chrystus jest Jego jednorodzonym Synem. Apostoł Paweł w wersecie 3 nazwał już Jezusa Chrystusa Synem Bożym, ale tutaj dodaje, że objawił się On jako Syn Boży w mocy, przez Ducha Świętego i przez zmartwychwstanie. Nie oznacza to, że te trzy czynniki zadecydowały o tym, że był Synem Bożym. One tylko potwierdziły, że On był nim. Wskrzeszając Chrystusa z martwych, Bóg raz na zawsze potwierdził fakt, że On był wszystkim, co Stary Testament o Nim przepowiedział, co sam Jezus Chrystus powiedział o sobie i co Bóg Ojciec powiedział o Nim. Kulminacyjnym momentem potwierdzającym, że Jezus Chrystus jest prawdziwie Synem Bożym, a zatem Zbawicielem świata, było Jego zmartwychwstanie.

Ale zauważmy, że apostoł Paweł w tekście wskazuje na dwa inne fakty, przez które Chrystus objawił się jako Syn Boży. Tutaj powiedziane jest, że „według Ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy. ” Co to znaczy? Weźmy słowa - ustanowiony Synem Bożym w mocy. Spójrzmy, jak całe ziemskie życie Jezusa Chrystusa, od dnia Jego narodzin, aż do śmierci na Golgocie, wypełnione było niezwykłymi przejawami mocy Bożej. Jakie cudowne zjawiska miały miejsce podczas Jego narodzin. Przypomnijmy, jak aniołowie przerwali nocną ciszę chóralnym śpiewem nad polami betlejemskimi i ogłosili Jego narodziny. Mędrcy z dalekiego wschodu, prowadzeni niewidzialną ręką, gwiazdą na niebie, przybywają, aby oddać cześć Dzieciątku i przynoszą Mu swoje skarby: złoto, kadzidło i mirrę.

Ale spójrzmy, jak w tym samym czasie wszystkie moce królestwa piekielnego zostały wstrząśnięte, aż do fundamentów, gdy narodziło się Dzieciątko w Betlejem. Herod, opętany demoniczną nienawiścią, pragnie zgładzić to nowo narodzone dziecko. I chociaż świat, nawet świat religijny nie był gotowy Go przyjąć, Bóg poprzez liczne i różnorodne przejawy mocy dał znać, że On, ten Jezus, to Syn umiłowany, którego Sobie upodobał. Później, w czasie swojej trzyletniej posługi na Ziemi, Bóg sam trzykrotnie z wielką mocą i chwałą wyraził swoją aprobatę dla swego Syna. Pamiętamy, jak w dniu chrztu w Jordanie niebiosa otworzyły się nad Jezusem i Duch Boży zstąpił na Niego w postaci gołębicy, po czym rozległ się głos mówiący: „Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem. Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. ” (Mat. 3:17).

Oto pierwszy raz od czasów ogrodu Eden, gdy Bóg sam przemówił bezpośrednio do człowieka. Ostatni raz słyszeliśmy Jego głos wołający do grzesznego Adama: „Adamie, gdzie jesteś? ” Długo nie było słychać głosu Bożego, aż do czasu, gdy nad Jordanem otworzyły się niebiosa i Bóg przemówił tak, aby wszyscy mogli usłyszeć: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie. ” Minęły trzy lata i Chrystus, wstępując z trzema apostołami Piotrem, Jakubem i Janem na świętą górę, został przed nimi przemieniony i powiedziano, że „zajaśniało oblicze jego jak słońce, a szaty jego stały się białe jak światło. I oto ukazali się im: Mojżesz i Eliasz, którzy z nim rozmawiali. ” (Mat. 17:2-3). I znów niebiosa otworzyły się i z obłoku słychać głos Boga: „Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem, jego słuchajcie. ” (Mat. 17:5).

Zbliżając się do ciemnej godziny cierpień na Golgocie, po raz trzeci Bóg poprzez niesamowity przejaw mocy, świadczy o swoim Synu. Stało się to w ostatnim tygodniu ziemskiego życia Jezusa Chrystusa. Podczas święta Paschy przyszli Grecy na święto, chcąc ujrzeć i usłyszeć Jezusa. Dowiedziawszy się o ich pragnieniu, Jezus z głębi Swojej udręczonej duszy odpowiada im: „Teraz dusza moja jest zatrwożona, i cóż powiem? Ojcze, wybaw mnie teraz od tej godziny? Przecież dlatego przyszedłem na tę godzinę. Ojcze, uwielbij imię swoje! ” Wtedy po raz trzeci rozległ się głos z nieba: „I uwielbiłem, i jeszcze uwielbię. ” (Jana 12:27-28). Ludzie, którzy stali i słyszeli głos, mówili, że zagrzmiało, a inni, że to anioł przemówił do Niego, ale Jezus powiedział: „Ten głos rozległ się nie ze względu na mnie, ale ze względu na was. ” (Jana 12:30).

Zauważmy jeszcze, że ukrzyżowaniu i śmierci Jezusa towarzyszyły nadprzyrodzone moce i znaki, takie jak zaćmienie słońca. Powiedziane jest, że „była już mniej więcej godzina szósta i ciemność zaległa całą ziemię aż do godziny dziewiątej, gdy zaćmiło się słońce; i rozdarła się zasłona świątyni na dwoje. ” (Łuk. 23:44-45). W Ewangelii Mateusz mówi, że gdy zasłona w świątyni rozdarła się, w tym momencie „ziemia się zatrzęsła, i skały popękały, i groby się otworzyły, i wiele ciał świętych, którzy zasnęli, zostało wzbudzonych; i wyszli z grobów po jego zmartwychwstaniu, i weszli do świętego miasta, i ukazali się wielu. ” (Mat. 27:51-53). I tutaj warto zauważyć, że setnik i żołnierze, którzy pilnowali Jezusa, widząc przejawy tej mocy, „trzęsienie ziemi i to, co się działo, bardzo się zlękli i powiedzieli: On prawdziwie był Synem Bożym. ” A potem u krzyża setnik widząc, co się stało, oddał chwałę Bogu i rzekł: „Zaiste, człowiek ten był sprawiedliwy. ” (Łuk. 23:47).

Tak, Bóg Ojciec poprzez te niezwykłe zjawiska powiedział: „To jest Syn mój umiłowany. ” Życie żadnego człowieka w historii ludzkości nie wiązało się z tak niezwykłymi przejawami nadprzyrodzonych mocy, jak życie Jezusa Chrystusa. To właśnie na te zjawiska zwraca uwagę słuchaczy apostoł Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy, gdy mówi, że „Bóg wśród was uwierzytelnił (Jezusa Nazareńskiego) przez czyny niezwykłe, cuda i znaki. ” (Dzieje 2:22).

Ale zwróćmy uwagę, co apostoł Paweł mówi dalej w czwartym wersecie pierwszego rozdziału Listu do Rzymian, że Jezus Chrystus został objawiony jako Syn Boży przez Ducha Świętości. To mówi nam, że Jezus Chrystus żył na Ziemi życiem świętym i wolnym od grzechu. Jego życie było nieskazitelne, całkowicie święte. Nigdy nie patrzył z pożądaniem. Nigdy nie wypowiedział porywcze, nieprawdziwe, czy złośliwe słowo. Nigdy nie dopuścił żadnej złej myśli, Jego sumienie nigdy Go o nic nie oskarżało, nigdy nie odstąpił od woli Ojca. Nigdy nie spędzał czasu bezczynnie i cokolwiek czynił, nie było w Nim ani jednego egoistycznego motywu. Nigdy nie musiał przepraszać za jakiekolwiek działanie, ani żałować choćby jednego wypowiedzianego przez siebie słowa. Nigdy nie odczuwał strachu ani niepokoju. Przeżył na ziemi 33 lata, a każdy z dni był dniem doskonałego, świętego i bezgrzesznego życia.

Tak, On był „święty, niewinny, nieskalany, odłączony od grzeszników” - jak świadczy o Nim Pismo Święte. (Hebr. 7:26). Kto inny w historii ludzkości mógł powiedzieć zwracając się do swoich przeciwników: „Któż z was może mi dowieść grzechu? ” (Jana 8:46). Tylko ktoś, kto naprawdę był bez grzechu mógł zadać takie pytanie. A milczenie Jego wrogów jedynie potwierdzało Jego niewinność, gdyż nie mogli znaleźć w Nim nawet najmniejszej winy.

Piłat, który wydał Jezusa Chrystusa na ukrzyżowanie, zmuszony był powiedzieć: „w Nim żadnej winy nie znajduję. ” (Jana 19:4). Posłuchajmy, Judasza zdrajcy, co powiedział o Chrystusie, po tym, jak sprzedał Go za 30 srebrników: „Zgrzeszyłem, gdyż wydałem krew niewinną. ” (Mat. 7:24).

On z wysokości góry Przemienienia mógł wznieść się wprost do niebiańskiej chwały. Jego życie było bez skazy i zmazy od chwili, gdy przyszedł na ten świat jako dziecko narodzone w Betlejem, aż do chwili, gdy zamknął oczy na krzyżu Golgoty i oddał ducha swemu Ojcu Niebieskiemu. Jezus Chrystus według ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie. Zmartwychwstanie Chrystusa było ostatecznym przypieczętowaniem Bożej aprobaty dla Swojego Syna, Jezusa Chrystusa.

Drodzy przyjaciele, w jaki sposób grzesznik może wiedzieć, że Chrystus ma moc go zbawić, że przez Swoją śmierć dokonał pełnego odkupienia rodzaju ludzkiego? Czy mamy dowody potwierdzające, że śmierć Jezusa całkowicie zaspokoiła sprawiedliwość Bożą? Jeśli nie, to możemy uznać, że krzyż na Golgocie nie był niczym innym, jak tragicznym końcem nieudanej misji Jezusa Chrystusa, jeśli Chrystus tylko umarł. Ale tak nie jest, gdyż Bóg wskrzesił Go z martwych i w ten sposób wyraził aprobatę Swemu Synowi, bo „jeśli Chrystus nie został wzbudzony, tedy i kazanie nasze daremne, daremna też nasza wiara. ” (1Kor. 15:14). Otóż, przez zmartwychwstanie Jezusa Nazarejczyka Bóg ostatecznie i bezwarunkowo aprobował działania swego Syna. Zmartwychwstanie potwierdza zatem doskonałość życia Zbawiciela, gdyż Bóg w pełni zatwierdził każde wypowiedziane przez Niego słowo i każdą obietnicę. I wreszcie, zmartwychwstanie niezbicie przekonuje nas, że On prawdziwie jest Synem Bożym, tak jak sam o tym świadczył.

Jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, wówczas nasze nauczanie jest naprawdę daremne i próżna jest wiara nasza. Lecz Bogu niech będzie chwała na wieki, który przedtem zapowiedział przez swoich proroków w Pismach Świętych o Synu swoim, potomku Dawida według ciała, który według Ducha uświęcenia został ustanowiony Synem Bożym w mocy przez zmartwychwstanie. Dlatego Słowo Boże mówi: „Jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że Bóg wzbudził go z martwych, zbawiony będziesz. ” (Rzym. 10:9).

Zauważmy, że Paweł nie powiedział, jeśli ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i uwierzysz w sercu swoim, że On umarł za ciebie, to zostaniesz zbawiony. Dlaczego tak nie powiedział? Bo w takim przypadku nie byłoby podstaw do wiary. Śmierć bez zmartwychwstania nie daje nam najmniejszej pewności, że Chrystus jest naszym Zbawicielem. Jeśli Chrystus tylko umarł, ale nie zmartwychwstał, to chrześcijaństwo niczym nie różni się od innych religii. Lecz Bogu niech będą dzięki, Jego śmierć nie była tragicznym końcem, ale w świetle Jego zmartwychwstania była triumfalnym zwycięstwem nad śmiercią, diabłem i grzechem. Przez nią On dał dla mnie i dla Ciebie przyjacielu odpuszczenie grzechów i życie wieczne.

Tak, Bóg objawił Jezusa jako Syna Bożego przez zmartwychwstanie. Moja wiara opiera się na tym solidnym fundamencie. Bóg zagwarantował mi zbawienie wskrzeszając Swego Syna z martwych. Dzisiaj nie martwy Chrystus, lecz zmartwychwstały, żywy, wszechmocny i uwielbiony, mówi do każdego: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam dam odpoczynek. ” (Mat. 11:28). A gwarancją, że On jest w stanie wypełnić to, co obiecał, jest Jego cudowne zmartwychwstanie. Przyjdź do Niego teraz mój przyjacielu. Jeśli jeszcze tego nie uczyniłeś, to spójrz, miliony ludzi to zrobiły i wszyscy mogą jednym słowem potwierdzić, że nie są zawiedzeni. On może zawsze zbawić tych, którzy przez Niego przychodzą do Boga, bo zawsze żyje, aby się za nimi wstawiać. Śmierć dla wierzącego jest jedynie przejściem z tego życia do drugiego, wiecznego, błogosławionego i życia Bożego. Czy jesteś pojednany z Bogiem, czy jesteś gotowy na spotkanie ze swoim Bogiem? Dałby Pan, aby wielu ludzi mogło poznać tego cudownego Zbawiciela. Amen.

Co spowalnia postęp dzieła Bożego.


Co jest największą przeszkodą w otrzymaniu Bożych błogosławieństw? Pomyślmy o tym. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że Bóg chce błogosławić swój lud i dać mu przebudzenie. Pragnie wylać swoją łaskę na nas, na nasze rodziny, na nasze zbory, a nawet na nasz kraj. O co więc chodzi, dlaczego nie widzimy tego upragnionego rozszerzania się Królestwa Bożego? Przecież nie będziemy obwiniać Boga za nasze niepowodzenia. Jeśli przyczyna naszego duchowego ubóstwa nie leży w Bogu, to musi być w nas. Dobrze byłoby więc zacząć od szukania winy nie w świecie, nie w grzesznikach, że nie nawracają się do Boga, ale zacząć szukać winę w sobie. Całkiem możliwe, że przyczyna tej stagnacji dzieła Bożego jest w nas. Dlatego należy znaleźć tę przyczynę i przy Bożej pomocy ją rozwiązać.

Zastanówmy się więc przyjaciele, co jest największą przeszkodą blokującą drogę do Bożych błogosławieństw. I uwierzcie mi, w takim czy innym stopniu ten niszczycielski powód czai się w każdym z nas, utrudniając szerzenie się Ewangelii. Ale wykrycie problemu to nie wszystko, to nie wystarczy, trzeba go rozwiązać. A co jest w sferze niemożliwego, to wiemy, że u Boga nie ma nic niemożliwego, jeśli my Mu ufamy. Z naszej strony wymagane jest jednak radykalne działanie, jak mówi Słowo Boże: „Królestwo Niebios doznaje gwałtu, więc gwałtownicy je chwytają. ” (Mat. 11:12).

Aby otworzyć drzwi dla ewangelizacji, dla szerzenia się Królestwa Bożego, Bóg posługuje się ludźmi. Wiemy o tym, widzimy to już z Dziejów Apostolskich. Na przykład Duch Boży posłużył się Filipem do ewangelizacji Samarytan i dzięki świadectwu Filipa etiopski eunuch usłyszał zbawienne słowa o Jezusie Chrystusie. Etiopczyk zaniósł tę radosną nowinę do odległej Afryki.

W swoim ostatnim przykazaniu skierowanym do uczniów Chrystus nakazał im nieść dobrą nowinę aż po krańce ziemi. Jednak Kościół zbyt opieszale wypełniał to jasne polecenie Zbawiciela. Kościół zadowalał się pozostaniem w tym mieście, w którym się narodził i w którym rozwijał się. Mając tysiące członków, nie posuwał się jednak naprzód. Chrystus powiedział, że Jego naśladowcy powinni być Jego świadkami w Jerozolimie, potem w całej Judei i Samarii, a nawet, aż po krańce ziemi. Zauważyć można, że uczniowie albo nie zrozumieli słów Chrystusa, albo wierzyli, że jeszcze nie nadszedł czas, aby ruszać dalej.

Najprawdopodobniej jednak powód był inny, ich powolność wynikała z czegoś innego. Hamulcem dla nich było nic innego, jak głęboko zakorzenione w ich sercach uprzedzenia religijne i narodowościowe. Stanowiło to przeszkodę w wypełnieniu jasnego polecenia Pana. Aby zmusić Kościół do dalszego postępu, tak jak nakazał im Pan, Bóg musiał pozwolić wrogowi „przesiać ich jak pszenicę. ” To właśnie było przyczyną dopuszczonych przez Boga prześladowań, o czym dowiadujemy się z 11 rozdziału Dziejów Apostolskich. W wersecie 19 czytamy: „Tymczasem ci, którzy zostali rozproszeni na skutek prześladowania, jakie wybuchło z powodu Szczepana, dotarli aż do Fenicji, na Cypr i do Antiochii, nikomu nie głosząc słowa, tylko samym Żydom. ”

Musimy zrozumieć znaczenie tych słów. Chociaż członkowie Kościoła apostolskiego znaleźli się w krajach pogańskich, tym niemniej oni ograniczali swoje świadectwo i głosili o Chrystusie tylko wśród Żydów, którzy tam żyli. Oni nie zrozumieli, dlaczego Pan dopuścił do rozproszenia Kościoła, a barierą w zrozumieniu słów Pana było to, że byli niewolnikami swoich uprzedzeń religijnych i narodowościowych. To ich powstrzymywało, to ich ograniczało.

Ale jak widzimy z następnego wersetu, były wśród nich wyjątki. Spójrzmy, co jest powiedziane w wersecie 20: „Niektórzy zaś z nich (tj. Żydów) byli Cypryjczykami i Cyrenejczykami; (byli to wierzący Żydzi z Cypru i Cyreny) ci, gdy przyszli do Antiochii, zwracali się również do Greków, głosząc dobrą nowinę o Panu Jezusie. ” Innymi słowy, wśród Żydów byli ludzie, którzy odważyli się powiedzieć Grekom o Chrystusie. I zwróćmy uwagę na słowa w następnym wersecie: „I ręka Pańska była z nimi, wielka też była liczba tych, którzy uwierzyli i nawrócili się do Pana. ” (Dzieje 11:21). Ale niestety były to wyjątki. Drzwi zbawienia dla pogan nie zostały jeszcze, że tak powiem oficjalnie, otwarte. I Bóg musiał je otworzyć przez jednego z apostołów. Pan uczynił to w najbardziej oryginalny sposób. Pierwszym poganinem, który wkroczył w drzwi łaski Kościoła Chrystusowego, był nie kto inny, jak oficer armii rzymskiej. Kto by pomyślał, że ten przedstawiciel Cesarstwa Rzymskiego, oficer armii okupującej ojczyznę Izraelitów, będzie pierwszym poganinem, który wejdzie do społeczności dzieci Bożych. Wcześniej społeczność ta składała się wyłącznie z Żydów, ale teraz drzwi łaski otworzyły się dla pogan.

Aby zrealizować ten najważniejszy etap w dziejach Kościoła, Bóg potrzebował człowieka. Aby jednak mógł on być przydatny Bogu w tym dziele, Pan musiał go przygotować. Bez takiego przygotowania, a raczej bez przełomu w swoim życiu, on nie tylko nie nadawałby się, ale wręcz byłby przeszkodą w tym ważnym dziele Bożym.

A człowiekiem, którego wybrał Bóg, był apostoł Piotr. Ktoś mógłby się zastanawiać: czego jeszcze brakowało Piotrowi? Piotr -  pierwszy z apostołów, człowiek oddany swemu Zbawicielowi, napełniony Duchem Świętym, który był z Jezusem przez całą jego trzyletnią posługę tu na Ziemi, który widział Chrystusa zmartwychwstałego i to z Piotrem zmartwychwstały Chrystus odbył specjalną osobistą rozmowę. Tak, to właśnie Piotr był apostołem wybranym spośród wszystkich, aby wygłosił pierwsze kazanie po zesłaniu Ducha Świętego, przez które nawróciło się trzy tysiące dusz. Tak, wiele cudów dokonał Bóg przez niego. To właśnie Piotr uzdrowił człowieka chromego od urodzenia, którego sadzano codziennie przy wejściu do świątyni. To on, wraz z Janem, był pierwszym więźniem aresztowanym za Słowo Boże i to właśnie tego człowieka wybrał Pan, aby otworzyć drzwi łaski poganom.

Jednak pomimo tego wszystkiego, czego doświadczył Piotr, pomimo tego, czego Duch Święty dokonał przez tego człowieka dla Królestwa Bożego, w tym stanie, w jakim się on znajdował, nie nadawał się do tej najważniejszej posługi, aby otworzyć drzwi, przez które poganie mogliby wejść do Kościoła Chrystusowego. Choć może się to wydawać dziwne, w tym człowieku, w apostole Piotrze, dominowały zgubne uprzedzenia, które uniemożliwiały mu bycie narzędziem w rękach Boga do wykonania tego najważniejszego dzieła. A wcześniej pamiętamy, jaką błogosławioną posługę pełnił on w Liddzie, Saronie i Joppie. Uzdrowienie paralityka Eneasza, który był sparaliżowany i leżał od ośmiu lat na łożu, w Joppie wskrzesił kobietę, która właśnie umarła, a mimo to nie był gotowy świadczyć rzymskiemu urzędnikowi i powiedzieć mu, że Chrystus umarł także i za niego. Uprzedzenia narodowe i religijne Piotra nie pozwoliły mu na to.

Dlaczego Piotrowi było tak trudno, a nawet niemożliwie, udać się do poganina Korneliusza i powiedzieć mu o Zbawicielu? Przecież Chrystus umarł za cały świat, prawda, zbawienie jest nie tylko dla Żydów, ale także dla pogan. Wszystko to prawda, ale Piotrowi nawet myśli tego rodzaju wydawały się niedostępne. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu, z tego samego powodu, z którego my doświadczamy stagnacji i z którego nie mamy przebudzenia. Z tego samego powodu ludzie nas unikają i nie przychodzą do naszych kościołów. Podobnie jak Piotr jesteśmy niewolnikami wszelkiego rodzaju uprzedzeń. To jest nasza największa przeszkoda, najniebezpieczniejsze są uprzedzenia religijne. Kto zabił Jezusa Chrystusa? Ludzie religijni, osoby z uprzedzeniami religijnymi. W swoich przesądach ludzie ci byli tak stronniczy, że nawet palcem nie kiwnęli by, żeby wybawić człowieka, jeśli coś stałoby się mu w dzień sabatu. Pamiętamy, jak ci obłudnicy zaatakowali Jezusa Chrystusa, gdy uzdrawiał chorych w dzień sabatu. Co więcej, Żydzi w żadnym wypadku nie nawiązywali by kontaktu z poganinem. Jeśli nawet zupełnie przez przypadek Żyd musiał dotknąć goja, on szedł umyć się tak szybko, jak to możliwe. Oto on dotknął człowieka, który w jego oczach był psem i w żadnym wypadku nie mógł przebywać z taką osobą, z poganinem, pod jednym dachem, ani siedzieć z nim, ani dzielić się z nim jedzeniem. Tak, wraz z pojawieniem się Jezusa Chrystusa łaska Boża położyła kres temu wszystkiemu. Chrześcijanie - Żydzi jednak nadal nie kontaktowali się z poganami. Ogromny kościół jerozolimski składał się wyłącznie z Żydów i wszyscy oni byli niewolnikami swoich żydowskich uprzedzeń, mimo że byli chrześcijanami.

Zdumiewające są słowa, które czytamy w wersecie 19, rozdziale 11 Dziejów Apostolskich mówiące, że chociaż rozproszeni Żydzi trafiali do krajów pogańskich, nadal szukali tylko swoich rodaków i tylko im głosili Słowo. Oto do jakiego stopnia oni byli tak stronniczy. Dlatego Piotr, po tym wszystkim, czego doświadczył w ciągu trzech lat naśladowania Jezusa Chrystusa, po 8 czy 10 latach posługi od dnia Pięćdziesiątnicy, on nadal nie był gotowy, aby opowiedzieć poganinowi o Chrystusie. Tak, ten sam Piotr, któremu Chrystus powiedział: „Dam ci klucze Królestwa Niebieskiego”, nie był w stanie użyć tych kluczy, aby otworzyć drzwi, przez które poganie mogliby wejść do Królestwa Bożego. Piotr był związany, sparaliżowany z bardzo prostego powodu - przez swoje uprzedzenia. I dopóki ten problem nie został rozwiązany przez apostoła Piotra, wierny uczeń Chrystusa nie był gotów do dalszej posługi. On był bezużyteczny w przyprowadzeniu pogan do Chrystusa.

Przypomnijmy, jak Chrystus musiał poradzić sobie z Piotrem w związku z tym problemem. Czytamy o tym w rozdziale 10 Dziejów Apostolskich, począwszy od wersetu 9: „A nazajutrz, gdy byli w drodze i zbliżali się do miasta, około godziny szóstej Piotr wszedł na dach, aby się modlić. ” Mówi się tu o posłanych przez setnika Korneliusza dwóch sługach i pobożnym żołnierzu, którzy udali się w stronę miasta Joppa, którym polecono wezwać Piotra do Cezarei, do domu Korneliusza. Dzień wcześniej oficer armii rzymskiej, setnik, człowiek bardzo pobożny, ujrzał w widzeniu anioła Bożego, który mu powiedział, że jego modlitwy zostały wysłuchane i że Piotr przekaże mu słowa, dzięki którym on i cały jego dom zostaną zbawieni. A gdy posłańcy zbliżyli się do miasta, Piotr wszedł na dach domu, aby się modlić. I dalej czytamy: „Potem poczuł głód i chciał jeść, gdy zaś oni przyrządzali posiłek, przyszło nań zachwycenie i ujrzał otwarte niebo i zstępujący jakiś przedmiot, jakby wielkie lniane płótno, opuszczane za cztery rogi ku ziemi; były w nim wszelkiego rodzaju czworonogi i płazy ziemi, i ptactwo niebieskie. I odezwał się do niego głos: Wstań, Piotrze, zabijaj i jedz!” (Dzieje 10:10-13). A teraz spójrzmy, jak na te słowa reaguje Piotr: „Piotr zaś rzekł: Przenigdy, Panie, bo jeszcze nigdy nie jadłem nic skalanego i nieczystego. ” On powiedział - nie, Panie! Co go skłoniło do takiej odpowiedzi? Jego uprzedzenia. I co mu odpowiedział Bóg. „A głos znowu po raz wtóry do niego: Co Bóg oczyścił, ty nie miej za skalane. A stało się to po trzykroć, po czym przedmiot został wzięty do nieba. ” (Dzieje 10:15-16). I spójrzmy, jak po tak wyraźnym objawieniu, które sam Bóg dał Piotrowi, Piotr nadal jest zakłopotany. Co powiedziano dalej w wersetach od 17 do 20: „Podczas gdy Piotra dręczyła jeszcze niepewność, co mogło oznaczać widzenie, które miał, mężowie wysłani przez Korneliusza, dopytawszy się o dom Szymona, stanęli u bramy i odezwawszy się, dowiadywali się, czy Szymon, zwany Piotrem, przebywa tam w gościnie. A gdy Piotr zastanawiał się jeszcze nad widzeniem, rzekł mu Duch: Oto szukają cię trzej mężowie; wstań przeto, zejdź i udaj się z nimi bez wahania, bo Ja ich posłałem. ”

Czy zauważyliście, jakie jasne i konkretne instrukcje daje temu Hebrajczykowi Duch Święty? Mówi krótko i wyraźnie. Teraz będziesz musiał Piotrze raz na zawsze rozstać się ze swoimi uprzedzeniami. Będziesz musiał całkowicie je zdeptać. Dotyczy to uprzedzeń wobec ludzi, których uważałeś za nieczystych i niegodnych. Pan mówi - umarłem za tych ludzi, aby i oni weszli do Królestwa Bożego. Wstań, zejdź i idź z nimi. „Co Bóg oczyścił, tego nie uważaj za nieczyste. ” Porzuć swoje uprzedzenia, bo Ja ich posłałem. Tak mówi sam Pan. I w końcu Piotr - Żyd zrozumiał. Dopiero w tym momencie zrozumiał ogrom miłości Boga, że ​​Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, (także poganie)  kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. ” (Jana 3:16). I spójrzmy, co jest napisane w wersecie 23: „Wtedy (Piotr) zawołał ich do domu i udzielił gościny. ” Po raz pierwszy w życiu ten Żyd zaprosił pogan pod swój dach i jadł z nimi. To największe zwycięstwo Królestwa Bożego. Wreszcie otworzyły się drzwi dla pogan, aby i oni mogli otrzymać łaskę Bożą.

W czym my tak naprawdę różnimy się od Piotra? Wszyscy mamy uprzedzenia i każdy z nas ma ich mnóstwo, z góry przyjęte opinie, pojęcia i przesądy. I tylko wtedy, gdy w najbardziej bezlitosny sposób nie szczędząc naszych uczuć, zdepczemy nasze uprzedzenia, Pan będzie mógł nam błogosławić, aby przez nas zbawić dusze i otworzyć nowe drzwi do efektywnej posługi dla Niego.

Sprawdźmy więc otwarcie, szczerze i obiektywnie siebie przed Panem. I niech Duch Święty pokaże nam, jaką przeszkodę stanowią nasze uprzedzenia i jak uniemożliwiają Bogu działanie przez nas i dokonywanie Jego dzieła wśród nas. Spójrzmy na dominację zgubnych uprzedzeń w naszym codziennym życiu. Ile razy Pan przychodził do nas na przykład z jasnym poleceniem, aby świadczyć tej czy innej osobie, a my mówiliśmy: nie Panie, nigdy nie miałem kontaktu z takimi ludźmi. Na czym opiera się taka odpowiedź? Na dumie. To najpospolitsza, niszczycielska pycha, ja jestem taki święty, że nie komunikuję się z takimi ludźmi. Porzuć teraz swoją pychę, przyjacielu. Dopóki tego nie uczynisz, Pan nie będzie mógł Ci błogosławić. Co gorsza, swoją pychą i uprzedzeniami utrudniasz działanie Ducha Świętego.

Tak, tylko dzięki wysiłkowi można zdobyć Królestwo Niebieskie i tylko ci, którzy podejmują taki wysiłek, zasiądą na tronie - jak powiedział Pan nasz Jezus Chrystus. Wszyscy bez wyjątku mamy całą gamę uprzedzeń, skłonności i nawyków, z którymi powinniśmy walczyć w jak najbardziej bezlitosny sposób. Od tego zależy Boże błogosławieństwo, zbawienie dusz ludzkich, otwarcie nowych, skutecznych możliwości do poszerzania Królestwa Bożego. Nie myśl przyjacielu, że tylko Ty wiernie służysz Bogu. Pamiętaj, że w najciemniejszym okresie w dziejach ludu Bożego Starego Testamentu, Bóg powiedział prorokowi Eliaszowi, który skarżył się przed Bogiem na Izraela, że ​​tylko on pozostał wierny Bogu: „Zostawiłem sobie siedem tysięcy mężów, którzy nie zgięli kolan przed Baalem. ” (Rzym. 11:4). Tam, gdzie nasze z góry przyjęte opinie nie pozwoliły nam nawet pomyśleć, że są dzieci Boże lub osoby szukające Boga, Bóg ma swoich Korneliuszów. Proś Boga, aby Ci pomógł, tak jak pomógł Piotrowi przekroczyć bariery religijne, narodowościowe i rasowe i powiedzieć ginącym, spragnionym i oczekującym duszom, że dobra nowina również należy do nich. O, jak obficie Bóg by nas pobłogosławił, gdybyśmy pozwolili Mu przełamać te bariery. Czy jesteś gotowy uczynić to teraz przyjacielu. To najważniejsze pytanie.

Chciałbym zwrócić się jeszcze do tych, którzy nie przyszli do otwartych drzwi łaski Bożej. Mam dla nich dobrą wiadomość. Bóg nie ma względu na osobę. Ludzie tak, ale Bóg nie. Nieważne, kim jesteś, nieważne jakiej jesteś narodowości, lub do jakiej grupy religijnej należysz, czy jesteś wierzący, czy ateistą, Arabem czy Żydem, to wszystko nie ma najmniejszego znaczenia dla Boga. Jeśli chcesz otrzymać odpuszczenie grzechów i życie wieczne, Bóg przyjmie Cię takim, jakim jesteś. On Cię tak po prostu miłuje. On Cię zbawi i uczyni nowym stworzeniem w Chrystusie Jezusie, jeśli pokornie przyjdziesz do Niego i przyjmiesz Jego łaskę. Niech Pan Ci dopomoże uczynić to teraz. Amen.

Czas spędzony w ciszy z Bogiem.


Na stronach Pisma Świętego wielokrotnie spotykamy ludzi, którzy podążali za Panem, utrzymywali z Nim bliską więź i wyznawali Jego imię. Dzisiaj chciałbym zastanowić się nad tym, jak my możemy podążać za Panem i co to znaczy żyć w codziennej jedności z naszym niebiańskim Ojcem. Wielu chrześcijan mówi o tzw. czasie ciszy z Bogiem. Co to jest ten czas ciszy? Tak właśnie nazywamy czas spędzony na rozmowie z Bogiem. Czas, godzina ciszy to czas, w którym puls naszego życia duchowego bije szczególnie mocno.

W dzisiejszym rozważaniu chciałbym zastanowić się nad tym, jak możemy nawiązać te relacje z Bogiem, poznać Go i Jego serce, po pierwsze za pomocą Słowa Bożego, a po drugie za pomocą modlitwy. Chciałbym także przekazać kilka wskazówek jak rozpocząć i pogłębiać codzienną jedność z Bogiem.

Co to znaczy: spotkać się z Bogiem? Co dokładnie mam na myśli, mówiąc: czas ciszy z Bogiem? Jedno krótkie określenie, jakie przychodzi na myśl, to jest to spotkanie z osobą Boga. Tak, bracia i siostry, jest to osobiste spotkanie z Bogiem Wszechmogącym, wszechwiedzącym, wiecznym, świętym i wszechobecnym. Czy to naprawdę jest możliwe? Tak, to On sam wchodzi w rozmowę z nami i my wchodzimy w rozmowę z Nim. Jest całkowicie jasne, że Pan chce się z nami komunikować. Przecież to On z własnej inicjatywy posłał swego Syna Jezusa Chrystusa, aby nas wybawił od śmierci wiecznej. Od chwili, gdy uwierzyliśmy w Jezusa Chrystusa, Pan ma jedno pragnienie wobec Swoich dzieci, a mianowicie, chce, abyśmy Go naśladowali i mieli z Nim bliską i ciągłą więź.

W 1 Liście do Koryntian, rozdziale 1, wersecie 9 czytamy: „Wierny jest Bóg, który was powołał do społeczności Syna swego Jezusa Chrystusa, Pana naszego. ” Codziennie spotykać się z Bogiem, czy można myśleć o tym bez wzruszenia? Myśląc o tych słowach, za każdym razem jestem zdumiony, jak wielka jest Boża miłość do mnie, że dał mi tę możliwość. Z radością i szczęściem patrzę w przyszłość z powodu naszego spotkania w niebie i wiecznego przebywania z Nim.

Gdzie i jak może być nasze spotkanie z Bogiem? Nasze relacje z Nim są bezpośrednio zależne od naszego zgłębiania Słowa Bożego i modlitwy. Gdy czytamy Pismo Święte, Bóg przemawia do nas i objawia nam Swoją wolę, a podczas modlitwy my zwracamy się do Boga i zawierzamy Mu nasze pragnienia.

Jest jeden werset w Biblii, który tak wyraźnie mówi nam o tym czasie ciszy z Bogiem. Mówię o ostatnim wersecie Psalmu 17: „Ale ja dzięki sprawiedliwości ujrzę oblicze twoje, Kiedy się obudzę, nasycę się widokiem twoim. ” - mówi król Dawid. On wstał rano i co go motywowało, aby spotkać się z Bogiem. Pisze jak wielkie znaczenie miały dla niego te spotkania z Bogiem. To było tak, jakby on widział oblicze Pana i nasycał się Jego widokiem. On spędzał swój poranny cichy czas, patrząc w oblicze Pana i pytając Go: Panie, chcę Cię lepiej poznać, głębiej zrozumieć i bardziej Cię miłować. Spędzał godziny z Ojcem i Bogiem. W Dziejach Apostolskich Łukasz pisze o Dawidzie, że był człowiekiem, który był według serca samego Boga. (Dzieje 13:22). Tak, Bóg go miłował i chciał z nim być. Dawid nie był jedynym, o którym można powiedzieć, że miał bliską społeczność z Bogiem.

Musimy zadać sobie pytanie: czy poranne spotkanie z Bogiem jest najważniejszą częścią naszego dnia, czy jest dla nas czymś najważniejszym.

Weźmy inny przykład - Mojżesza. W 33 rozdziale Księgi Wyjścia, wersecie 11, jest powiedziane: „I rozmawiał Pan z Mojżeszem twarzą w twarz, tak jak człowiek rozmawia ze swoim przyjacielem. ” Jak widzimy, Mojżesz pozostawał w najbardziej bezpośredniej jedności z Bogiem. Mojżesz słuchał głosu Boga, był Mu posłuszny i przekazał prawo Boże swojemu ludowi. I co jeszcze uczynił? On spędził 40 dni na kolanach, błagając Boga o przebaczenie dla swojego ludu. W Księdze Powtórzonego Prawa w rozdziale 9, wersecie 25 i 26 czytamy: „Padłszy przed obliczem Pana, leżałem przez owe czterdzieści dni i czterdzieści nocy, Modliłem się do Pana tymi słowy: Panie, Boże mój, nie gub swego ludu ani swojego dziedzictwa. ” Mojżesz znał Boga, był Mu posłuszny i dlatego mógł wstawić się za nich.

Zadajmy sobie pytanie: czy my mamy taką samą bliską, bezpośrednią i silną więź z Bogiem? Czy przebywamy sam na sam z Bogiem, niezależnie od tego, czy zamykamy drzwi do naszego pokoju, gdy modlimy się, tak jak uczył nas Jezus Chrystus. „Ale ty, gdy się modlisz, wejdź do swego pokoju, zamknij drzwi i módl się do twego Ojca, który jest w ukryciu, a twój Ojciec, który widzi w ukryciu, odda ci jawnie. ” (Mat. 6:6). O, gdybyśmy tylko więcej czasu spędzali na modlitwie przed Ojcem, który nas wysłuchuje. Spójrzmy, jak modlił się Dawid: „Słuchaj, Panie, głosu mego, gdy wołam, I zmiłuj się nade mną, i wysłuchaj mnie! Z natchnienia twego mówi serce moje: "Szukajcie oblicza mego!" Przeto oblicza twego szukam, Panie. Nie ukrywaj oblicza swego przede mną! ” (Ps. 27:7-9). Gdy się modlimy, jeśli nasza modlitwa jest szczera i prawdziwa, wtedy widzimy oblicze Boga, oblicze Pana, czujemy Go jako Osobę. Gdy się tak modlimy, Pan objawia nam wiele rzeczy na temat swojej natury, swojego charakteru i swojej woli.

Kto ukazuje nam Boga podczas modlitwy? Dokonuje to Duch Święty który mieszka w nas. To On, Duch Święty, pomaga nam modlić się. Możemy zadać sobie pytanie: dlaczego tak ważna jest codzienna jedność z Bogiem? Powodów można wymienić wiele, ale tak naprawdę odpowiedź wydaje się bardzo prosta – bo tego chce Bóg i tego pragnę ja.

Chcę zacytować jeszcze dwa fragmenty Biblii, które będą dla nas wskazówką. Psalm 119, werset 97 „O, jakże miłuję twoje prawo! Przez cały dzień o nim rozmyślam. ” i 1 List do Tesaloniczan, rozdział 5 „Zawsze się radujcie. Nieustannie się módlcie. Za wszystko dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boga w Chrystusie Jezusie względem was. ” (1Tes. 5:16-18).

Bóg pragnie naszej pełnej uwagi, chce być z nami w ciągłej społeczności. Nasz poranny czas ciszy jest podstawą tej rozmowy z Bogiem, który będzie trwać przez cały dzień. Często zdarza się, że w ciągu dnia Bóg przypomina nam o naszej porannej rozmowie. Jestem szczerze wdzięczny mojemu Panu, że już od najmłodszych lat pokazywał mi ogromne i ważne znaczenie modlitwy w życiu dziecka Bożego. Ale nasza modlitwa, nasze życie modlitewne musi być regularne i stałe. Odkryłem, że im więcej czasu spędzam na modlitwie, tym bardziej chcę się modlić. Gdy patrzę wstecz na moją przeszłość, staje się dla mnie całkowicie jasne, że ten czas spędzony sam na sam z Panem był najważniejszym czasem w moim życiu. Jakich wspaniałych lekcji udzielił mi Duch Święty podczas tych godzin spędzonych na codziennej modlitwie sam na sam z Nim. Biblia stała się dla mnie żywą Księgą. Doświadczyłam tak wielu jasnych i konkretnych odpowiedzi na moje modlitwy i mogę powiedzieć, że Pan z każdym dniem stawał się coraz bardziej realny i bliższy. Odkryłam jedną rzecz: Słowo Boże i modlitwa są nierozłączne. Prawdziwa modlitwa, modlitwa zgodna z wolą Bożą, jest niemożliwa bez Jego Słowa. Nie wiedziałabym, o co się modlić, gdybym nie miał Słowa Bożego, ale odkryłam, że modlitwa obejmuje jeszcze jeden ważny czynnik, a mianowicie posługę Ducha Świętego. Jak niezbędny jest Duch Święty w naszym życiu modlitewnym, dziecko Boże przekonuje się na podstawie doświadczenia. Odkryje, że modlitwa jest w zasadzie niemożliwa bez pomocy Ducha Świętego.

Jak wyraźnie mówi o tym apostoł Paweł w swoim Liście do Rzymian. Pisze on tak: „Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi. ” (Rzym. 8:26-27). Zauważmy, że działanie Ducha Świętego jest nie mniej ważne niż sama modlitwa. Tak, modlitwa jest w zasadzie niemożliwa bez Ducha Świętego.

Drodzy przyjaciele, jeśli chcemy, aby nasz czas spędzony w ciszy z Bogiem zakończył się sukcesem, pamiętajmy, aby nasza społeczność z Bogiem była realna, żywa i aktywna i musi zawierać modlitwę, Słowo Boże i Ducha Świętego. W przeciwnym razie ten czas ciszy nie będzie miał żadnego znaczenia. Celem naszego czasu w ciszy z Panem jest osobiste spotkanie z Nim, regularna więź z Nim, oglądanie Jego oblicza, słyszenie Jego głosu i dzielenie się z Nim wszystkim, co nam leży na sercu.

Przyjaciele, o ten czas ciszy z Bogiem my musimy walczyć nieustannie. Wróg naszej duszy uczyni wszystko, co w jego mocy, abyśmy właśnie w tym obszarze ponieśli porażkę. Wielu wierzących nie przestrzega tego czasu spędzonego w ciszy z Panem. Co się z nimi dzieje? Czy idą oni do przodu? Wierzący, który nie czuje potrzeby by spędzać czas w ciszy z Panem, nie jest przygotowany na stawianie czoła pokusom. Zdrowie fizyczne i zdrowie duchowe są do siebie pod wieloma względami podobne. O wiele łatwiej jest pokonać przeziębienie, jeśli ma się zdrowe ciało, tak też łatwiej jest zachować odwagę, jeśli ma się silny stan duchowy. Aby zachować duchową odporność, trzeba codziennie poświęcać czas na czytanie Biblii i modlitwę. Wierzący, który nie poświęca czasu na jedność z Panem, nie jest Mu miły. Prawdziwy chrześcijanin musi stale mieć wzrok skierowany na Pana, aby podtrzymać w sobie pragnienie „zmierzania do celu, do nagrody w górze, do której został powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie”, jak mówi apostoł Paweł w Liście do Filipian. (Fil. 3:14).

Na zakończenie chciałbym podać kilka praktycznych wskazówek. Jeśli czas ciszy z Bogiem nie stał się jeszcze przyjacielu Twoim codziennym doświadczeniem, podejmij tę decyzję już teraz i niech każdy Twój dzień, począwszy od jutra, rozpocznie się tą godziną ciszy z Bogiem. Ta decyzja niewątpliwie zostanie sowicie wynagrodzona przez Pana. Ten czas ciszy możesz spędzić na wiele sposobów, ale dobrze jest rozpocząć go modlitwą, w której podziękujesz Bogu za spokojną noc i poprosisz Go, aby otworzył Twoje serce na Jego Słowo. Następnie otwórz Pismo Święte i przeczytaj uważnie kilka wersetów. Dalej zastanów się nad tym, co przeczytałeś i w modlitwie podziękuj Bogu za mądrość, którą Duch Święty zesłał Ci przez Słowo Boże. I na koniec przedstaw Panu swoje codzienne potrzeby na nadchodzący dzień, prosząc Go o wsparcie i uwierz, że nie ma takiej drobnostki, która nie miała by dla Niego znaczenia.

Tak, On przemawia do nas przez swoje Słowo, a my otwieramy przed Nim nasze serca w modlitwie. Duch Święty sprawia, że ​​to wszystko jest możliwe. Jego pragnieniem jest, aby nasza więź z Nim nie została przerwana w ciągu dnia. Modlę się, aby każdy dzień nadchodzącego tygodnia był dla każdego dniem spotkania z Bogiem, tak jak był w życiu Mojżesza i Dawida oraz wielu innych.

Ale jeśli ty przyjacielu jeszcze nie poznałeś Jezusa jako swojego Zbawiciela i Pana, możesz uczynić to teraz. Słowo Boże mówi: „Każdy bowiem, kto wzywa imienia Pańskiego, zbawiony będzie. ” (Rzym. 10:13). Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.