RSS

Sługa Boży, prześladowania i cierpienie.


 W 1 Liście apostoła Pawła do Tesaloniczan w rozdziale 2 przedstawiony jest idealny sługa Boży. Jeśli zagłębimy się w treść tego rozdziału, odnajdziemy w nim wszystkie przymioty, jakie powinien posiadać przykładowy sługa Chrystusa. Do tej kategorii tj. sług Chrystusa należy każde dziecko Boże, ponieważ wszyscy jesteśmy powołani, aby być świadkami naszego Pana. Dlatego Bóg zbawił nas, abyśmy mogli Mu służyć, jak powiedziane jest: „nawróciliście się od bałwanów do Boga, aby służyć Bogu żywemu i prawdziwemu. ” (1Tes. 1:9). Wszystko to, co opisano w tym rozdziale dotyczy więc każdego z nas, bez wyjątku.

W rozdziale 2, wersecie 1 tego Listu do Tesaloniczan Paweł przypomina wierzącym, że jego przyjście do nich nie było próżne. A dlaczego nie było bezowocne, dlaczego przyjście Sylasa, Tymoteusza i Pawła dało tak dobre rezultaty. Dlatego, że ich pobyt w Tesalonikach był z woli Bożej. Bez wątpienia najważniejsze w życiu dziecka Bożego jest wykonywanie woli Bożej. Aby nasza służba podobała się Bogu, musimy całkowicie, bezwarunkowo wejść w sferę Jego woli.

Następny powód, który każdy wierny naśladowca Chrystusa musi wziąć pod uwagę, znajdziemy w wersecie 2 tego 2 rozdziału. On jest częścią przeżyć i doświadczeń każdego wiernego sługi Bożego. W żaden sposób nie da się go uniknąć. I tak, jako podstawę dzisiejszej analizy wezmę ten 2 werset, rozdziału 2, 1 Listu do Tesaloniczan. Mówi on tak: „Jak wiecie, w Filippi ucierpieliśmy i byliśmy znieważeni, to jednak w Bogu naszym nabraliśmy odwagi, by w ciężkim boju głosić wam ewangelię Bożą. ” Chciałbym zwrócić uwagę tylko na jedną prawdę, o której uczy ten werset, a mianowicie nieuchronność cierpień i prześladowań tych, którzy chcą żyć wiernie i służyć swemu Panu.

W tym samym 1 Liście do Tesaloniczan, w rozdziale 3, wersecie 4 Paweł przypomina im, mówiąc: „Gdy byliśmy u was, zapowiadaliśmy wam, że będziemy cierpieć ucisk (prześladowanie), co się też stało, jak wiecie. ” Tak apostoł Paweł pouczał naśladowców Chrystusa. Nawoływał ich nie tylko, aby trwali w wierze, ale mówił im, że przez wiele ucisków będą musieli wejść do Królestwa Bożego. Do wierzących w Filippi pisze: „w niczym nie dajcie się zastraszyć przeciwnikom, co jest dla nich zapowiedzią zguby, a dla was zbawienia, i to od Boga. ” (Fil. 1:28). I to (tzn. cierpienie, hańba i prześladowanie) jest od Boga, tj. dopuszczone przez Boga, ponieważ jest im dane, jest darem Boga. Oni mają nie tylko wierzyć w Niego, ale i cierpieć dla imienia Jego.

Okazuje się drodzy przyjaciele, że nacisk wroga jest integralną częścią daru zbawienia. Dano wam wierzyć i jest dane wam cierpieć. W powyższym wersecie Paweł informuje Tesaloniczan o tym, co wydarzyło się w Filippi, jak on i Sylas tam cierpieli i jak byli wyśmiewani za prawdę przez lokalne władze. Ani władza, ani przywódcy religijni nie chcieli, aby w ich mieście podejmowane było jakiekolwiek dzieło Boże. Było to typowe nie tylko w przeszłości, ale jest także dzisiaj. A jednak pomimo silnego sprzeciwu wroga w Filippi powstał kościół. Zaraz po przybyciu Pawła i Sylasa do Filippi wróg zaczął przeciwstawiać się tym wiernym sługom Bożym, podburzając przeciwko nim lud. Po aresztowaniu i publicznym wychłostaniu rózgami, wtrącono ich do więzienia i wrzucono do wewnętrznego lochu, a ich nogi zakuto w dyby. Potraktowano ich jak najniebezpieczniejszych przestępców.

Zauważyliście, że Paweł nie ukrywał tych faktów, ale mówił o nich tak, jak faktycznie miały miejsce. On nie powiedział, że tamtejsze władze trochę im dokuczały lub żartowały, nie, ale powiedział, że „doznaliśmy cierpień i byliśmy znieważeni w Filippi, jak wiecie. ” (1Tes. 2:2). Bez procesu byli publicznie poniżani i znieważani, mimo że byli obywatelami rzymskimi. Władze chciały później zatuszować tę historię i próbowały potajemnie wyprowadzić ich z miasta, lecz Paweł i Sylas odmówili.

Dlaczego Paweł informuje dzieci Boże o prześladowaniach, których doświadczał on i inni bracia? Na przykład do wierzących w Koryncie Paweł napisał: „Nie chcemy bowiem, abyście nie wiedzieli, bracia, o utrapieniu naszym, jakie nas spotkało w Azji, iż ponad miarę i ponad siły nasze byliśmy obciążeni tak, że nieomal zwątpiliśmy o życiu naszym. ” (2Kor. 1:8). Dlaczego Paweł przypomina nam o tym? Dlatego, aby dzieci Boże modliły się za nich. Gdy słyszymy o prześladowaniach naszych braci i sióstr, o tych, którzy cierpią w obozach i więzieniach i dźwigają ciężki krzyż za Słowo Boże i świadectwo Jezusa Chrystusa, nie wystarczy powiedzieć, że wierzącym nadal przeznaczone jest cierpienie . Nie, moi drodzy, musimy się za nich modlić. „Pamiętajcie o więźniach” - mówi Słowo Boże - „jakbyście współwięźniami byli, o uciskanych, skoro sami również w ciele jesteście. ” (Hebr. 13:3).

Tak, musimy przejść przez wiele ucisków, aby wejść do Królestwa Bożego, ale jednocześnie nie możemy zapominać o modlitwie za tych, którzy tak bardzo cierpią. To jeden z paradoksów w życiu chrześcijanina. Z jednej strony Chrystus mówi: „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie z powodu sprawiedliwości. Błogosławieni jesteście, gdy wam złorzeczyć i prześladować was będą i kłamliwie mówić na was wszelkie zło ze względu na mnie! Radujcie i weselcie się, albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie. ” (Mat. 5:10-12). Z drugiej jednak strony jesteśmy wezwani do modlitwy za prześladowanych, za tych, którzy cierpią, aby Pan ich wybawił.

Ale jak to rozumieć? Po pierwsze pamiętajmy, że wszelkie prześladowania czy uciski pochodzą od wroga dusz ludzkich, ale jednocześnie Bóg dopuszcza to dla naszego dobra i co dziwne, dla większego sukcesu Ewangelii. Z drugiej jednak strony my nie powinniśmy ich szukać, ale modlić się, aby Pan wybawił nas od wszelkiego rodzaju pokus i zachował od wszelkiego zła i aby Słowo Pańskie wszędzie rozsławiało się i skutecznie rozprzestrzeniało się. Dlatego Kościół w Kolosach Paweł prosi: „módlcie się zarazem i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla Słowa w celu głoszenia tajemnicy Chrystusowej, z powodu której też jestem więźniem. ” (Kol. 4:3).

Spójrzmy, jak od samego początku, od momentu nawrócenia Pawła, Pan mówi mu „Ja bowiem pokażę mu, jak wiele musi wycierpieć dla mego imienia. ” (Dzieje 9:16). I rzeczywiście, po wiernej służbie swemu Panu i Zbawicielowi, Paweł mógł powiedzieć: „ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim. ” (Gal. 6:17). Co to były za stygmaty? Słowo - „stigmata„ w języku greckim oznaczało - piętno, znamię, nacięcie. Słowo stygmaty w tym przypadku nie oznacza jakiejś choroby, ale raczej rany. Paweł miał na myśli prawdziwe rany, które nosił na swoim ciele. Używając słowa - stygmaty, on daje do zrozumienia, że ​​te rany miały dla niego także znaczenie symboliczne. Nie były to tylko blizny po zagojonych ranach. Nazywając je słowem stygmaty, Paweł najwyraźniej miał na myśli to, co było praktykowane w jego czasach. W starożytnym świecie na ciele umieszczano znak, który wypalano żelazem na skórze przestępcom, niewolnikom, żołnierzom, aby oznaczyć lub wskazać ich pochodzenie lub czyją są własnością.

Co Paweł miał na myśli, wskazując na rany, które nosił na swoim ciele? Po pierwsze, wydaje mi się, że Paweł chciał powiedzieć, że jest niewolnikiem Jezusa Chrystusa i dlatego całkowicie należy do Niego. W Starym Testamencie mamy przykład piętnowania niewolnika, który chciał być wiecznym niewolnikiem swego pana. Jeśli on powiedział: Nie odejdę od ciebie - bo miłuje ciebie i twój dom, ponieważ jest mu u ciebie dobrze”, to przyprowadzano go do sędziego i szydłem przekłuwano mu ucho o drzwi i pozostawał niewolnikiem na zawsze. (5Mojż. 15:16).                                                                                              Paweł był takim sługą swego Pana. To był jego ulubiony tytuł - sługa Jezusa Chrystusa.

Ale w starożytności piętnowano także ciała wojowników. Głównym tego powodem było pokazanie lojalności żołnierza wobec swego naczelnego wodza. Na przykład żołnierze Aleksandra Wielkiego nosili na ciele literę A. I tutaj Paweł zdaje się mówić: znaki Pana Jezusa na moim ciele wskazują, że moja wierność i oddanie należą do mojego naczelnego wodza, Pana Jezusa Chrystusa. Dlatego pisze on do Tymoteusza: „Cierp wespół ze mną jako dobry żołnierz Chrystusa Jezusa. ” (2Tym. 2:3). A sobie mówi: „Lecz o życiu moim mówić nie warto i nie przywiązuję do niego wagi, bylebym tylko dokonał biegu mego i służby, którą przyjąłem od Pana Jezusa, żeby składać świadectwo o ewangelii łaski Bożej. ” (Dzieje 20:24).

Możemy także powiedzieć, że ze względu na Chrystusa Paweł nosił piętno przestępcy. Spójrzmy, co on mówi: dla Ewangelii „cierpię niczym złoczyńca aż do więzów. ” (2Tym. 2:9). Czytając o podróżach misyjnych apostoła Pawła, nasuwa się wniosek, że częściej nocował on w więzieniach niż np. w domach. Wszędzie był prześladowany jak złoczyńca, w oczach świata nosił piętno przestępcy. Ostatnie dni swojego życia spędził w więzieniu, gdzie został stracony jako przestępca. Wszystkie te zniewagi, obelgi, znęcanie się i bicie odcisnęły piętno na ciele tego wiernego sługi Bożego. Tak, on mógł powiedzieć: noszę na swoim ciele świadectwo mojej wierności i całkowitego oddania mojemu Panu, „ja stygmaty Jezusowe noszę na ciele moim. ” (Gal. 6:17). O, jak drogi był mu ten trud – głoszenie Ewangelii Jezusa Chrystusa. On mógł powiedzieć, że w więzieniu wypełnił swoje posłannictwo. Pan ustanowił mnie „zwiastunem i apostołem, i nauczycielem pogan” i z tego też powodu znoszę te cierpienia. Ale dodaje: „nie wstydzę się, gdyż wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem tego, że On mocen jest zachować to, co mi powierzono, do owego dnia. ” (2Tym. 1:11-12). „Jeśli mam się chlubić, będę się chlubić z moich słabości”, czyli ran Pana Jezusa Chrystusa, które noszę na swoim ciele. (2Kor. 11:30).

Co nam to mówi? Niech to powie sam więzień Paweł. To są jego ostatnie słowa. „Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga” - pisze on do Tymoteusza. (2Tym. 1:8).

Tak jak wtedy, tak i dziś są różni słudzy Boga. Są tacy, którzy rzekomo służą Bogu, ale w rzeczywistości zadowalają swój brzuch. Ich kazania są bardzo staranne i piękne, ale o cierpieniu nic nie mówią, jest im obce. Za mównicą są wielkimi oratorami i bohaterami, ale być wyśmiewanym  i znieważanym ze względu na Chrystusa, nie chcą być. Nie zapominajmy, że wierna miłość do Chrystusa jest gotowa cierpieć za Niego, a nawet oddać swoje życie za Jezusa. Nie wypowiadajmy się więc drodzy przyjaciele głośno na temat naszego oddania i miłości do Pana, jeśli boimy się nawet wyśmiewania, nie mówiąc już o cierpieniu fizycznym.

Czy jesteśmy Jego niewolnikami? Czy uważamy za zaszczyt i chwałę bycie poniżanym i znieważanym ze względu na imię Jezusa Chrystusa? Nie zapominajmy nigdy, że prawdziwy chrześcijanin to ten, który żyje dla Chrystusa, a nie dla siebie. Podążajmy za przykładem pierwszych chrześcijan, którzy cieszyli się, że zostali uznani za godnych znoszenia zniewagi za imię Pana Jezusa. Nie ma większego zaszczytu niż cierpieć za Tego, który oddał Swoje życie za nas, abyśmy mogli mieć życie wieczne. Nie bójmy się nosić na naszych ciałach ran, które będą mówiły do kogo należymy. Niech Duch Boży swoim świętym ogniem oświeci nasze serca i umysły Swoim światłem, rozpali w nas ogień Jego miłości, niech świat pozna, że ​​dla Niego umarliśmy i dla Niego żyjemy. Będzie to najpewniejsza oznaka, że naprawdę jesteśmy sługami Bożymi. Wtedy i my będziemy mogli powiedzieć wraz z apostołem Pawłem, gdy nadejdzie moment naszego spotkania z wiecznością: „czas rozstania mego z życiem nadszedł. Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem; a teraz oczekuje mnie wieniec sprawiedliwości, który mi w owym dniu da Pan, sędzia sprawiedliwy, a nie tylko mnie, lecz i wszystkim, którzy umiłowali przyjście Jego. ” (2Tym. 4:6-8).

Czy możesz powiedzieć przyjacielu, że jesteś na to gotowy? Jeśli nie, zwróć się teraz do Pana. Powiedz Mu: Panie, przez wzgląd na mękę i śmierć Chrystusa, przebacz mi moje winy, zbaw mnie i przemień mnie do nowego życia. Jeśli zwrócisz się do Niego całym swoim sercem, On Cię zbawi. Niech Bóg Ci w tym dopomoże. Amen.

Sługa Boży, a wola Boża.


 Jeśli w 1 rozdziale 1 Listu do Tesaloniczan opisany jest idealny kościół, to w 2 rozdziale przedstawiony jest przykładny sługa Boży. I właśnie nad tym sługą Bożym chciałbym dzisiaj zastanowić się. Ale ktoś może powiedzieć: mnie to nie interesuje. Tym, którzy tak myślą, przypomnę: jeśli jesteś dzieckiem Bożym, to wiedz, że Chrystus uczynił nas „dla naszego Boga królami i kapłanami. ”„Jesteśmy rodem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyśmy rozgłaszali cnoty (doskonałość) Tego, który nas powołał z ciemności do cudownej swojej światłości” - mówi Słowo Boże. (1Ptr. 2:9). „Będziecie mi świadkami” - mówi Zbawiciel całemu Kościołowi, nie czyniąc żadnego wyjątku. Dlatego każde nowonarodzone dziecko Boże powinno interesować się tym, co to znaczy być godnym sługą Boga i jak można się nim stać.

Dziś chcę jednak ograniczyć się tylko do jednej rzeczy, a mianowicie, co jest podstawowym i głównym warunkiem koniecznym do owocnej i błogosławionej służby Bogu. Weźmy dla przykładu werset 1, rozdziału 2, 1 Listu do Tesaloniczan: „Sami bowiem wiecie, bracia, że nasze przybycie do was nie było daremne” - pisze apostoł Paweł. Słowo „daremne„ w języku greckim jest użyte w innych miejscach formą „próżne, bezczynne„. Innymi słowy, Paweł mówi, że ich przyjście do Tesalonik nie było daremne, bezowocne i nie próżne. Dlaczego?

Zapewne jest posługa, która nie przynosi żadnych owoców. Można powiedzieć, że jest bezużyteczna, ale Paweł mógł powiedzieć, że jego przyjście do Tesaloniczan nie było na próżno, a wręcz przeciwnie, przyniosło obfite owoce. I to prowadzi nas do pytania: co jest konieczne, co jest najważniejsze, aby nasza służba nie okazała się daremna, ale przynosiła owoce dla Królestwa Bożego. Drodzy przyjaciele, bez wątpienia najważniejsze jest Boże przewodnictwo, poznanie woli Bożej w naszym życiu. To powinno być naszym priorytetem.

Gdy Saul z Tarsu, fanatyczny faryzeusz, w drodze do Damaszku, dysząc groźbą i chęcią mordu wobec chrześcijan, został nagle zatrzymany przez zmartwychwstałego Pana Jezusa i oślepiający blask światła rzucił go na ziemię, to usłyszał głos mówiący do niego: „Saulu, Saulu, dlaczego mnie prześladujesz? ” (Dzieje 9:4). On z przerażeniem woła: „Kim jesteś, Panie? i Panie! Co chcesz abym zrobił? ” (Dzieje 9:5-6). To są to najważniejsze pytania, jakie człowiek może zadać, ponieważ żadne inne pytania nie są w stanie tak określić losu człowieka, jak te dwa.

Zauważmy, że pierwsze z tych pytań związane jest z Osobą - „Kim jesteś, Panie?” Bez tego pytania zbawienie nie jest możliwe, ponieważ zbawienie nie zależy od znajomości religii, ale od Osoby Jezusa Chrystusa. Co więcej, nie wystarczy po prostu wiedzieć o Chrystusie, ale trzeba Go poznać osobiście. I jak tylko Go poznamy, to tak jak dzień następuje po nocy, tak też musi nastąpić drugie pytanie: „Panie, co chcesz, abym zrobił? ” Jak tylko Saul stając się teraz Pawłem, doszedł do duchowego poznania prawdziwego Boga, pozostało mu tylko jedno, z czym on się liczył, a mianowicie: „Panie! Co chcesz abym zrobił? ” Innymi słowy, od tego momentu wola zmartwychwstałego Pana stała się dla niego najważniejsza.

Tak powinno być w życiu i posłudze każdego nowonarodzonego dziecka Bożego. Pierwszą i najważniejszą rzeczą, którą musimy zrozumieć, jest to, że służba miła Bogu jest możliwa tylko wtedy, gdy znajdujemy się w centrum woli Bożej. Można angażować się w wiele działań religijnych, ale jeśli te działania nie leżą w sferze woli Bożej, to są daremne i próżne. Jest tak zwana aktywność chrześcijańska, ale jest ona poza wolą Bożą. To wcale nie jest posługa. Może być nawet właściwe głoszenie, projekty ewangelizacyjne, ale jeśli nie są one realizowane zgodnie z wolą Bożą, to wcale nie jest to służba duchowa miła Bogu. Wszystko, co jest tylko ludzką inicjatywą i nie znajduje się pod przewodnictwem Bożym, nie można nazwać prawdziwą służbą Bogu. Jeśli pragniemy pełnego błogosławieństwa w służbie Panu, to pierwszą rzeczą, która jest konieczna, jest poznanie doskonałej woli Bożej. Dopiero gdy wejdziemy w orbitę Jego woli, oddawszy siebie bezwarunkowo Panu, możemy powiedzieć wraz z apostołem Pawłem: sami bracia wiecie, że przyjście do was nie było daremne, bezowocne i próżne.

Wiemy, że przybycie apostoła Pawła do Tesalonik nastąpiło zgodnie z wolą Bożą. Jak wiadomo, Tesaloniki leżą na kontynencie europejskim. Apostołowi Pawłowi nie przychodziło do głowy ewangelizować Europę. Miał zupełnie inne plany. On zamierzał głosić Słowo w Azji, lecz Duch Święty zabronił swojemu słudze głosić tam dobrą nowinę. Plany i zamierzenia Pawła uległy zmianie i po raz drugi, zakazem Ducha Świętego, trafia on do Troady. Wydawało się, że Troada jest końcem ich drogi i rzeczywiście nie mogli dalej iść. Morze zagrodziło im drogę. Tutaj Paweł był zmuszony zatrzymać się i czekać na dalsze wskazówki od Tego, któremu się zawierzył w drodze do Damaszku. I tu w Troadzie, na pytanie: Panie, co mi każesz, Pan mu odpowiada. „I miał Paweł w nocy widzenie: Jakiś Macedończyk stał i prosił go, mówiąc: Przepraw się do Macedonii i pomóż nam. ” I dalej jest powiedziane w 16 rozdziale Dziejów Apostolskich: „Gdy tylko ujrzał to widzenie, staraliśmy się zaraz wyruszyć do Macedonii, wnioskując, iż nas Bóg powołał, abyśmy im zwiastowali dobrą nowinę. ” (Dzieje 16:9-10). On myślał o prowadzeniu ewangelizacji w Azji i Bitynii, ale Duch Święty powiedział - nie, w Macedonii. Zatem zgodnie z jasnym i wyraźnym wskazaniem woli Bożej przybyli do Macedonii, w której znajdowało się miasto portowe Tesaloniki. Dlatego jego przybycie do Tesalonik okazało się nie próżne, ale bardzo skuteczne i owocne. Przyszedł do nich po woli Bożej. Powstała tu jedna z najbardziej wzorowych wspólnot czasów apostolskich.

Ale drodzy bracia i siostry, nie wystarczy raz oddać się Bogu i zapytać: Panie, co mi każesz czynić. Ta prośba powinna być naszą nieustanną modlitwą, tak jak pierwsze wołanie: kim jesteś Panie? Ta modlitwa była stale na ustach apostoła Pawła. Spójrzmy, co on mówi: „wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego. ” (Fil. 3:8). Czy on Go nie znał? Oczywiście, że znał. Ale tak bardzo kochał swojego Pana, że ​​jego największym pragnieniem było coraz głębsze poznawanie Go. A im lepiej Go poznamy, tym gorliwiej będzie następowała druga modlitwa: Panie, co mi każesz czynić.

Drodzy przyjaciele, te dwa pytania są ze sobą nierozerwalnie powiązane. Paweł modli się za wierzących w Kolosach, aby „doszli do pełnego poznania woli Jego (Boga) we wszelkiej mądrości i duchowym zrozumieniu, aby postępowali w sposób godny Pana ku zupełnemu jego upodobaniu, wydając owoc w każdym dobrym uczynku i wzrastając w poznawaniu Boga. ” (Kol. 1:9-10). Tak więc poznanie Boga i Jego wola są ze sobą ściśle związane. „Dlatego nie bądźcie nierozsądni, ale rozumiejcie, jaka jest wola Pańska”, „jako słudzy Chrystusowi, którzy pełnią wolę Bożą z całej duszy, służąc dobrą wolą jako Panu, a nie ludziom. ” (Ef. 5:17,6:6-7). Tylko taka posługa jest miła Bogu.

Pytanie jednak brzmi: jak możemy poznać wolę Bożą? Czy w ogóle możemy ją poznać? Oczywiście, że tak. W swoim Liście do Rzymian Paweł wyjawia nam sekret, jak zawsze możemy poznać wolę Bożą. Spójrzmy, co jest powiedziane w rozdziale 12 tego Listu. „Wzywam was tedy, bracia, przez miłosierdzie Boże, abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu, bo taka winna być duchowa służba wasza. ” To jest pierwszy warunek. Całkowite i bezwarunkowe oddanie się Panu. Następnie mówi: „A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe. ” (Rzym. 12:1-2).

Zatem drugą rzeczą, której Paweł naucza na temat woli Bożej, jest to, że po całkowitym oddaniu się Panu rozpoczyna się proces - wzrostu poznania woli Bożej. Życie chrześcijańskie jest szkołą i z jaką cierpliwością Pan obchodzi się z nami, abyśmy uczyli się i coraz lepiej poznawali i znali, jaka jest wola Boża, dobra, miła i doskonała. Pan chce, abyśmy weszli w sferę Jego woli, abyśmy zawsze mieli pełnię Jego błogosławieństwa zarówno w naszym życiu, jak i w naszej służbie dla Niego. „Powierz Panu drogę swoją, Zaufaj mu, a On wszystko dobrze uczyni. ” (Ps. 37:5).

Jedną z najtrudniejszych lekcji w tej szkole Chrystusa jest cierpliwe czekanie na czas wyznaczony przez Boga. Jak trudno jest czekać. Widzimy, jak Pan nieustannie musiał udzielać tej lekcji Swojemu gorliwemu słudze Pawłowi. Z jaką gorliwością, z jakim pragnieniem chciał on głosić dobrą nowinę grzesznikom w jakimś nowym, nie ewangelizowanym miejscu lub przekazywać tę prawdę wierzącym, których jeszcze nie spotkał. Pan mówi - poczekaj, to jeszcze nie czas.

Weźmy jako przykład tęsknotę Pawła za spotkaniem z wierzącymi w Rzymie. On nigdy wcześniej nie widział się z nimi i w swoim Liście do nich mówi o tym, jak szczególnie prosi Pana, aby za wolą Bożą mógł wreszcie przyjść do nich. „A nie chcę, bracia, abyście nie wiedzieli, że często zamierzałem przybyć do was, aby i wśród was, podobnie jak wśród innych narodów, zebrać jakiś plon, lecz aż do tej chwili miałem przeszkody. ” - pisze do nich. (Rzym. 1:13).

Jak myślicie, kto stawiał mu te przeszkody na drodze i dlaczego? Oczywiście tylko Bóg zna wszystkie powody, ale niektóre z nich są znane nam. Na przykład sam Paweł mówi: „byłem dotąd zatrzymywany, abym miał jakiś owoc zarówno wśród was, jak i wśród innych pogan.”  Te owoce, których on od nich oczekiwał, najwyraźniej nie były jeszcze dojrzałe, co było powodem jego opóźnienia. Widzę tu jednak jeszcze jeden powód, dla którego Duch Święty zagrodził Pawłowi drogę do Rzymu. Na końcu Listu do Rzymian on wyjaśnia, że ​​coś w nim musi dojrzeć, zanim Bóg będzie mógł otworzyć mu drogę. Spójrzmy, co on mówi w rozdziale 15: „wiem, że gdy przyjdę do was, (zgodnie z wolą Bożą) przyjdę z pełnią błogosławieństwa ewangelii Chrystusa. ” (Rzym. 15:29 ).

O, co za miłosierdzie Boga, że On nam zamyka drogę do miejsc, które choć wydają się nam tak pożądane i obiecujące, ale w których nie jesteśmy jeszcze gotowi służyć z pełnym błogosławieństwem Bożym. We właściwym czasie Pan je otworzy, ale teraz nie jesteśmy gotowi. Paweł cztery lata po tym, jak Duch Święty zamknął mu drzwi do Azji, wszedł tam i miał najbardziej owocną i błogosławioną posługę w swoim apostolstwie. Jak ważne jest, bracia i siostry abyśmy zawsze znajdowali się w centrum woli Bożej, aby nasza posługa nie była daremna. Wołajmy więc nieustannie: „Panie, co mi każesz czynić?” I chwała Mu, gdy On w swoim czasie objawi nam Swoją wolę.

A Ty drogi przyjacielu, który jeszcze nie zadałeś pierwszego pytania: „Kim jesteś, Panie?”, uczyń to teraz. Przecież taka jest wola Boża, abyś upamiętał się i uwierzył w Ewangelię. On nie chce, abyś zginął, ale abyś dzięki poznaniu Go znalazł życie wieczne. Niech Pan pomoże Ci teraz przyjąć Jego Syna Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela. Panie, spraw, aby dzisiaj wielu ludzi mogło Cię poznać. Proszę o to w imię Jezusa Chrystusa. Amen.

Sługa Boży, walka wewnętrzna.


 Jako podstawę dzisiejszego rozważania wezmę werset 2, z 2 rozdziału, 1 Listu apostoła Pawła do Tesaloniczan. Mówi on tak: „Chociaż przedtem, jak wiecie, w Filippi ucierpieliśmy i byliśmy znieważeni, to jednak w Bogu naszym nabraliśmy odwagi, by w ciężkim boju głosić wam ewangelię Bożą. ” Temat ten jest bardzo obszerny i dotyczy wszystkich dziedzin naszego chrześcijańskiego życia. Chcę ograniczyć się tylko do jednego ważnego aspektu zawartego w doświadczeniach i przeżyciach każdego nowo narodzonego dziecka Bożego. Chcę zwrócić uwagę na końcowe słowa z tego 2 wersetu. Paweł mówi, że głosił im Ewangelię „w ciężkim boju. ”

Greckie słowo „agon”, w tłumaczeniu oznacza bój, walkę. Słowo - agonia, to ostatnie, bolesne wysiłki w obronie swojego istnienia. W Biblii tym samym słowem określa się wszelkie zmagania związane z niebezpieczeństwami, przeciwnościami i przeszkodami stojącymi na drodze wiary, świętości i szerzenia dobrej nowiny. Słowo to określa także intensywny wysiłek i cierpienia podczas zawodów sportowych. Na przykład Paweł porównuje nas i siebie do biegacza, mówiąc: „Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli. A każdy zawodnik od wszystkiego się wstrzymuje, tamci wprawdzie, aby znikomy zdobyć wieniec, my zaś nieznikomy. ” (1Kor.9:24-25). Paweł przywołuje tę samą myśl w swoim Liście do Hebrajczyków, gdy mówi: „Przeto i my, mając około siebie tak wielki obłok świadków, złożywszy z siebie wszelki ciężar i grzech, który nas usidla, biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami. ” (Hebr. 12:1). A do Tymoteusza on pisze: „Dobry bój bojowałem, biegu dokonałem, wiarę zachowałem. ” (2Tym. 4:7). Wierzącym w Kolosach przypomina o Epafrasie „który nieustannie toczy za nich bój w modlitwach. ” (Kol. 4:12).

Jezus Chrystus mówi: „Starajcie się wejść przez wąską bramę. ” (Łuk. 13:24). Słowo to niezależnie od tego, jak zostało przetłumaczone w naszym tekście, w oryginale zawsze oznacza walkę, wysiłek, rywalizację i konflikt. Zatem musimy być dobrze poinformowani o tym ważnym aspekcie życia chrześcijanina. Jakie straty, jakie zamieszanie i zamęt powoduje nieznajomość tej prawdy. Jakże konieczne jest, aby każdy wierzący miał na uwadze to, że życie chrześcijańskie jest ciągłą walką. Oznacza to, że z chwilą naszego narodzenia rozpoczyna się stała walka, zmaganie się między dobrem a złem, między starym a nowym człowiekiem.

Jak często na temat życia chrześcijańskiego pojawia się fałszywe przekonanie, że bycie wierzącym oznacza spokojne i bezkonfliktowe przeżycie resztę ziemskiego życia. Biblia tak nie uczy, a doświadczenie pokazuje, że jest odwrotnie. Nie na próżno mówi przysłowie: zawczasu ostrzeżony jest na czas uzbrojony. Życie chrześcijańskie bez konfliktów i walki jest niemożliwe.

Aby zilustrować tę prawdę przyjrzymy się wyraźnemu przykładowi ze Starego Testamentu. Jakże często Stary Testament praobrazowo, nawet w najdrobniejszych szczegółach ilustruje te prawdy jakimiś wydarzeniami historycznymi. Jak mówi Paweł: „to wszystko przydarzyło się im dla przykładu i zostało napisane dla napomnienia. ” (1Kor. 10:11).

Wkrótce po tym, jak naród izraelski wyszedł z egipskiego ucisku, (co obrazowo mówi o naszym nawróceniu), został wciągnięty w wojnę, a nie bez znaczenia jest fakt, na jakim etapie jego historii to się wydarzyło. Na początku 17 rozdziału Księgi Wyjścia czytamy o tym, jak Bóg dał ludowi do picia wodę, która wytrysnęła ze skały. Paweł mówi, że tą skałą był Chrystus, a woda jest symbolem Ducha Świętego. Zaraz potem czytamy, że „nadciągnęli Amalekici, aby walczyć z Izraelem w Refidim. ” (2Mojż. 17:8). Oto Amalekici zaatakowali Izrael.

Podobnie jest, gdy tylko Duch Święty zamieszkuje w duszy odkupionego grzesznika, rozpoczyna się nowy, nieznany dotąd konflikt, jak powiedziano w Liście do Galacjan: „Ciało bowiem pożąda na przekór Duchowi, a Duch na przekór ciału; są one sobie przeciwne, tak że nie możecie czynić tego, co chcecie. ” (Gal. 5:17). Ta historia bardzo wyraźnie ilustruje tę prawdę. Co nam mówi w praobrazie? Podczas narodzenia na nowo otrzymujemy nową Boską naturę. Ta nowa natura jest stworzona przez Ducha Świętego. Ziarnem tego nowego stworzenia jest Słowo Boże, jak powiedziane jest: „Będąc odrodzeni nie z nasienia zniszczalnego, ale z niezniszczalnego, przez słowo Boże, które jest żywe i trwa na wieki. ” (1Ptr. 1:23). To właśnie o tym mówił Jezus w rozmowie z Nikodemem: „Jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego. ” (Jana 3:5). Woda jest symbolem czystego i życiodajnego Słowa Bożego, a Duch Boży powoduje to odrodzenie. Paweł wyraził tę prawdę w ten sposób: „zbawił nas dla miłosierdzia swego przez kąpiel odrodzenia oraz odnowienie przez Ducha Świętego”, tj. Słowem i Duchem. (Tyt. 3:5).

Nie oznacza to jednak, że wierzący otrzymawszy tę nową naturę, pozbywa się swojej starej, grzesznej natury. Zatem w każdym chrześcijaninie są dwie natury - jedna grzeszna, druga bez grzechu. Jedna narodziła się z ciała, druga narodziła się z Ducha, z Boga i te dwie natury są tak różne od siebie, tak przeciwne sobie, że nie ma między nimi absolutnie nic wspólnego. Dlatego między nimi toczy się niesamowita walka. Prawda ta jest zilustrowana w takiej czy innej formie na wszystkich stronach Biblii. Na przykład Kain - jest z ciała, Abel - z Ducha. Izmael narodził się z ciała, a Izaak według obietnicy Boga. Ezaw - to człowiek świata, a Jakub to mąż wiary.

Wróćmy jednak do naszego wydarzenia. W rozdziale 17, wersecie 8 Księgi Wyjścia czytamy: „I nadciągnęli Amalekici, aby walczyć z Izraelem w Refidim. ” (2Mojż. 17:8). W czasach starożytnych kością niezgody między ludami i plemionami była własność i panowanie nad wodą, studniami, strumieniami i źródłami. Usłyszawszy, że w Refedim woda wypływa ze skały, Amalekici postanowili odbić to miejsce Izraelitom. To był powód ich ataku. Amalek - co oznacza „wojowniczy” lub „liżący ludzi”, charakterystyczne jest dla ciała, pożądliwości, które buntują się przeciwko duszy i dlatego symbolizuje starego, upadłego człowieka.        Na co dalej należy tu zwrócić uwagę, to czas, kiedy Amalek zaatakował Izraelitów. To było wtedy, gdy Mojżesz uderzył laską w skałę i wytrysnęła woda. Wtedy po raz pierwszy Izraelici zmuszeni byli walczyć. Wcześniej w domu niewoli nie walczyli i nie stawiali oporu Egipcjanom, gdy przekraczali Morze Czerwone, ale teraz, gdy dano im to, co symbolizuje Ducha Świętego, ich walka natychmiast się rozpoczęła. Tak, dokładnie to, co jest symbolem Ducha Świętego, tj. woda wypływająca ze skały, skłoniła Amalekitów do ataku na Izraelitów. Tak Stary Testament przedstawia praobrazowo nasze chrześcijańskie życie.

Dopiero gdy człowiek stał się uczestnikiem Boskiej natury, rozpoczęła się ta wewnętrzna walka. Do chwili narodzenia na nowo on jest - jak mówi Słowo Boże „umarły w upadkach i grzechach swoich” i dlatego w nim nie ma tego konfliktu. (Ef. 2:1).                                         Drodzy przyjaciele, dopóki Duch Święty nie zacznie wlewać w nasze serca swego cudownego światła, my nie jesteśmy w stanie zrozumieć głębi grzechu i zepsucia w naszych sercach. Ale gdy Duch Święty dotyka serca grzesznika, zaczyna on wołać: „Nędzny ja człowiek! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci? ” (Rzym. 7:24). Niech człowiek będzie nawet głęboko religijny, ale jeśli nie narodził się na nowo, jeśli nie ma Ducha Bożego, to ta walka jest mu obca. Nie jest w stanie dostrzec zgubności swojej upadłej, grzesznej natury. Nieodrodzony człowiek znajduje się pod władzą ciała, zaspokaja swoje pożądliwości i poddaje się woli ciała. Powiedzcie mi, dlaczego ciało ma walczyć ze swoim poddanym. Ono dominuje nad nim, ale gdy tylko otrzymujemy nową naturę, natychmiast rozpoczyna się ta walka.

Jak Izrael prowadził wojnę z Amalekiem? Warto o tym pamiętać. Dlaczego? Niektórzy mówią: cóż, jeśli u mnie wierzącego pozostała stara natura, stary człowiek, to nigdy nie zaznam pokoju i całkowitego zwycięstwa. W Liście do Rzymian apostoł Paweł pisze w rozdziale 6 następujące słowa: „Uważajcie siebie za umarłych dla grzechu, a za żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. ” (Rzym. 6:11). Musimy zawsze uważać siebie za umarłych dla grzechu, a nie tylko czasami. „Ty zaś, człowieku Boży, uciekaj od tego wszystkiego, (tj. szkodliwych pożądliwości), a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, cierpliwością, łagodnością. Staczaj dobrą walkę wiary, uchwyć się życia wiecznego. Uciekaj też od młodzieńczych pożądliwości, a zabiegaj o sprawiedliwość, wiarę, miłość, pokój wraz z tymi, którzy wzywają Pana z czystego serca. ” (1Tym. 6:11-12,2Tym. 2:22). Ta walka dotyczy ciała, starego, grzesznego człowieka. „Ja więc tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę, nie jakbym uderzał w powietrze. Lecz poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę. ” (1Kor. 9:26=27).

Zwróćmy uwagę na środki, jakie dał nam Pan do tej walki. Należy zauważyć, że sukces Izraelitów w walce z Amalekiem zależał od wzniesionych rąk Mojżesza. Powiedziane jest: „Dopóki Mojżesz trzymał swoje ręce podniesione do góry, miał przewagę Izrael, a gdy opuszczał ręce, mieli przewagę Amalekici. ” (2Mojż. 17:11). Znaczenie podniesionych rąk jest jasne. One mówią o całkowitej zależności i oddaniu się Panu, a ufność ta wyraża się w modlitwie. „Usłysz głos mego błagania, gdy wołam do ciebie, gdy podnoszę ręce ku twojemu miejscu najświętszemu” - modli się psalmista Dawid. (Ps. 28:2). „Chcę tedy, aby się mężczyźni modlili na każdym miejscu, wznosząc czyste ręce, bez gniewu i bez swarów” - pisze apostoł Paweł. (1Tym. 2:8). Dalej widzimy, że ręce Mojżesza stały się ciężkie, zdrętwiały. O, jakże my czasami w tej walce jesteśmy zniechęceni, wyczerpani i osłabieni. Duch jest ochoczy, ale ciało mdłe. Dlatego Chrystus mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie” i zawsze powinniście się modlić i nie ustawać. (Mat. 26:41).

Ale spójrzmy, co jeszcze mówi nam to zdarzenie, a mianowicie, że Mojżesz nie był sam. Aaron i Chur podtrzymywali jego ręce. Jeden po jednej stronie, drugi po drugiej, co obrazowo mówi nam o podwójnej pomocy udzielanej nam w modlitwie. Z jednej strony Chrystus, nasz wielki Arcykapłan, nasz niebiański Orędownik, usprawiedliwia nas przed Bogiem, przed wszelkimi oskarżeniami i atakami diabelskimi, a z drugiej strony Duch Święty wstawia się za nami zgodnie z wolą Bożą. „Nie wiemy bowiem, o co powinniśmy się modlić, jak trzeba, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach.” (Rzym. 8:26). On umacnia nas w naszych słabościach. Nie jesteśmy więc sami w tej walce. Chwała za to naszemu drogiemu Panu. W niebie Chrystus przyjmuje nasze modlitwy i prośby i zanosi je do Boga, a na ziemi Duch Święty wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach.

Ale w tej walce jest jeszcze inna broń. W tym rozdziale 17 Księgi Wyjścia jest napisane, że „Tak pobił Jozue Amalekitów i ich lud ostrzem miecza. ” (2Mojż. 17:13). To nic innego jak miecz Ducha, którym jest Słowo Boże. Ono „jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny. ” (Hebr. 4:12). W tej walce z ciałem nie wystarczy modlitwa, potrzebne jest jeszcze Słowo Boże. „W swoim sercu zachowuję twoje słowa, aby nie zgrzeszyć przeciwko tobie. ” (Ps. 119:11). Bóg nie pozostawił nas w tej bitwie samych i bez broni. Dał nam wszystko, abyśmy osiągnęli całkowite i trwałe zwycięstwo. Nie traćmy ducha, ale pokładajmy w Nim całkowitą nadzieją, patrząc jedynie na Sprawcę i Dokończyciela naszej wiary - Jezusa, „biegnijmy wytrwale w wyścigu, który jest przed nami. ” (Hebr. 12:1). Niech Pan nam w tym dopomoże.

A Tobie przyjacielu, który jeszcze nie poznałeś Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, niech będzie wiadome, że Twoje zbawienie zostało dokonane całkowicie dla Ciebie przez Jezusa Chrystusa. On sam to dokonał na krzyżu, biorąc na Siebie Twoje grzechy, i tam został zraniony za Twoje grzechy i cierpiał za Twoje nieprawości. Mój przyjacielu, wystarczy, że przyjmiesz to, co On już dla Ciebie uczynił, a będziesz zbawiony. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Sługo Boży, odwagi.


 Dlaczego posługa apostoła Pawła w Tesalonikach nie była bezowocna. On mógł powiedzieć im: „Sami wiecie, bracia, jakie było przyjście nasze do was, że nie było ono daremne. " (1Tes. 2:1). Dlaczego? Ponieważ jego przyjście do nich było zgodne z Bożym planem. Innymi słowy, jego pobyt w Tesalonikach był zgodny z wolą Boga. Bez wątpienia najważniejszą rzeczą w naszym życiu i naszej posłudze jest to, aby zawsze znajdować się pod Bożym przewodnictwem. To powinno być naszym priorytetem.

W tym 1 Liście apostoła Pawła do Tesaloniczan, w rozdziale 2 opisany jest przykładny sługa Boży, idealny świadek Chrystusa. Odkryjemy w nim niezbędne cechy wzorowego pracownika Bożego. Jak już wskazałem, w jego posłudze i życiu najważniejsze znaczenie ma wola Boża. Dalej w wersecie 2 tego rozdziału widzimy, że bycie w centrum woli Bożej nie uwalnia nas od konfrontacji z wrogiem, czy to w formie ucisku, oszczerstw, prześladowań czy nawet śmierci, wręcz przeciwnie, każdy wierny sługa Boży musi liczyć się z tym, że dla Słowa Bożego będzie cierpiał, znosił hańbę i prześladowania.

Mówiąc o naśladowaniu, Jezus Chrystus uwzględnił prześladowanie jako nagrodę za wierność Jemu i Ewangelii. Spójrzmy na Jego słowa: „Nie ma takiego, kto by opuścił dom albo braci, albo siostry, albo matkę, albo ojca, albo dzieci, albo pola dla mnie i dla ewangelii, który by nie otrzymał stokrotnie, teraz, w doczesnym życiu domów i braci, i sióstr, i matek, i dzieci, i pól, choć wśród prześladowań, a w nadchodzącym czasie żywota wiecznego. " (Mar. 10:29-30).

Ale ktoś powie: Czy Bóg nie mógł tak tego zorganizować, żeby nie było prześladowań? Nie byłoby łatwiej i skuteczniej służyć Bogu w ciszy i spokoju, bez prześladowań. Oczywiście, że nie. U podstaw cierpienia jest prawo, które Chrystus wyraził przed Swoim cierpieniem i śmiercią w tych słowach: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam, jeśli ziarnko pszeniczne, które wpadło do ziemi, nie obumrze, pojedynczym ziarnem zostaje; lecz jeśli obumrze, obfity owoc wydaje. " (Jana 12:24). To podstawowe prawo Boże, które każdy wierny sługa Boży musi mieć na uwadze, jeśli chce, aby jego praca dla Pana nie poszła na marne.

Ale tutaj w wersecie 2, Paweł podaje trzeci czynnik, trzecią cechę, która powinna charakteryzować każdego świadka Boga. Wypada jeszcze powiedzieć, że pod słowem sługa, pracownik i świadek Chrystusa rozumiemy każde nowonarodzone dziecko Boże. Przeczytajmy zatem ten werset z 1 Listu do Tesaloniczan: „chociaż przedtem, jak wiecie, w Filippi ucierpieliśmy i byliśmy znieważeni, to jednak w Bogu naszym nabraliśmy odwagi, by w ciężkim boju głosić wam ewangelię Bożą. ” (1Tes. 2:2). Czytając Dzieje Apostolskie nie sposób nie zauważyć, że wierzący czasów apostolskich wyróżniali się odwagą. Najbardziej zauważalną cechą ich świadectwa i głoszenia było to, że przemawiali z wielką i niezwykłą śmiałością.

Spójrzmy na apostoła Piotra, jak on głosił w dniu Pięćdziesiątnicy. Tak, przed wielotysięcznym tłumem zgromadzonym w Jerozolimie w to święto stanął inny Piotr, nie ten Piotr, który niespełna dwa miesiące wcześniej zaparł się Chrystusa i pod przysięgą zaklinał się, że Go nie zna. W tym tłumie byli zapewne też ci, którzy Chrystusa Zbawiciela skazali na ukrzyżowanie, a on im mówi: „tego wyście rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili. " (Dzieje 2:23). Skąd wzięła się u niego ta odwaga? Jak wytłumaczyć fakt, że niedawno na słowa służebnej arcykapłana powiedział: „Nie wiem i nie rozumiem, o czym mówisz. ” I dalej zaklinając się mówił: „Nie znam tego Człowieka, o którym mówicie. "(Mar. 14:68). (Mar. 14:68,71).

Ta nowa odwaga, którą posiadał teraz Piotr, pochodziła od Boga. Tak, odwaga pierwszych chrześcijan była najbardziej była zauważalna dla wroga niż inne cechy. Dla nich najważniejsze było: aby niezależnie od tego, co się stanie, zawsze mieć tę śmiałość.

Dlatego celem pierwszych prześladowań młodego Kościoła, który dopiero zaczynał swoje istnienie, było zaszczepienie strachu w sercach apostołów poprzez groźbę. Powiedziane jest, że: „ Widząc odwagę Piotra i Jana i wiedząc, że to ludzie nieuczeni i prości, dziwili się." (Dzieje 4:13). A teraz spójrzmy co mówią wrogowie między sobą: „Cóż poczniemy z tymi ludźmi? Wiadomo przecież wszystkim mieszkańcom Jerozolimy, że dokonali oczywistego cudu, i nie możemy temu zaprzeczyć; lecz aby się to między ludem jeszcze bardziej nie rozeszło, zagroźmy im, aby w tym imieniu więcej do nikogo z ludzi nie mówili. " (Dzieje 4:16-17). Taka jest taktyka diabła - zastraszać groźbami, wzbudzać strach i w ten sposób paraliżować świadków Chrystusa.                                                                                                        Czy jego metoda uległa zmianie dzisiaj? Nie, ani na jotę. Aby osiągnąć swój cel, on stosuje te same metody, których używał za dni apostołów. Najpierw groźbami, a potem bezpośrednim atakiem, mającym na celu zagłuszenie głosu Kościoła.

Gdy te ciemne, wrogie chmury zawisły nad młodym Kościołem, jak on postąpił? Jego członkowie mogliby dojść do wniosku, że do niektórych prawd, zwłaszcza tych, które irytują wroga, należy podchodzić delikatniej. A może wypadałoby teraz wyciszyć się , dopóki władze się nie uspokoją się i nie zapomną o nas. Innymi słowy, znaleźć bardziej taktowną metodę, bardziej dyplomatyczne podejście do sprawy, a wtedy odniesiemy sukces i wszyscy nas zaakceptują i zaaprobują. Nie usłyszelibyśmy wśród nich takiego rozumowania.

Drodzy bracia i siostry, niech ci prześladowani apostołowie będą dla nas przykładem. Spójrzmy, jak oni postąpili, gdy władze zabroniły im mówić i nauczać w imieniu Jezusa Chrystusa. „A gdy ich (Piotra i Jana) wypuszczono, przyszli do swoich i opowiedzieli im wszystko, co do nich mówili naczelni kapłani i starsi. " Co robi Kościół po usłyszeniu o tym wszystkim, co się wydarzyło? „A gdy oni to usłyszeli, jednomyślnie podnieśli swój głos do Boga. " (Dzieje 4:23-24). To było jednomyślne, modlitewne skierowanie do Boga.

Piotr i Jan mogli uznać za niepotrzebne uciekanie się do tak intensywnej zbiorowej modlitwy, powiedziane jest bowiem, że na rozprawie odpowiadali z wielką odwagą. Sami osądźcie, mówią swoim prześladowcom: „czy to sprawiedliwe w oczach Boga bardziej was słuchać niż Boga. My bowiem nie możemy nie mówić o tym, co widzieliśmy i słyszeliśmy. " (Dzieje 4:19-20). Jak widać tu naprawdę nie brakowało im odwagi. Nie ma tu bojaźni, a mimo to Kościół czuł potrzebę zbiorowego, jednomyślnego wzniesienia głosu do Boga.

Tak, zarówno Paweł, Piotr i Jan, jak i członkowie młodego Kościoła czuli potrzebę ciągłego zwracania się do Boga w modlitwie. Nieważne, jak by im wróg nie groził i atakował ich, oni w żadnym wypadku nie utracili tej podstawowej cechy swojego świadczenia - odwagi, nieustraszonego głoszenia całej woli Bożej. „A teraz, Panie, spójrz na pogróżki ich i dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje. ” (Dzieje 4:29). Oni nie proszą o wytchnienie, odpoczynek, pocieszenie czy pokój, nie, ale „aby głosili z całą odwagą Słowo Boże. ”  Martwili się tylko o jedno, aby w żadnym wypadku nie byli pozbawieni tej Bożej śmiałości.

Zwróćmy uwagę na słowa, jakie Paweł mówi w tym Liście do Tesaloniczan: „odważyliśmy się w naszym Bogu, by wśród wielu zmagań głosić wam ewangelię Boga. ” Co nam mówią te słowa? Mówią, że śmiałość, którą miał Paweł i inni bracia, nie była ich, ale Boga, „odważyliśmy się w naszym Bogu. ” To jest cały sekret. Chrystus powiedział, że „beze Mnie nic uczynić nie możecie. " (Jana 15:5). Co wydarzyło się, gdy młody Kościół modlił się: „dozwól sługom twoim, aby głosili z całą odwagą Słowo twoje. " Spójrzmy, jak Bóg odpowiedział na ich modlitwę: „A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże. ” (Dzieje 4:29,31).

Drodzy bracia i siostry, to jest siła, której my potrzebujemy, jeśli pragniemy mieć śmiałość w naszym świadectwie i służbie Bogu. Człowiek prawdziwie napełniony Duchem Świętym ma pewność, że Bóg jest z nim i to dodaje mu sił, odwagi i autorytetu. Strach, bojaźń i wahanie zastępuje śmiałość, ufność i pewność w Duchu Świętym. O, dałby nam Bóg jeszcze raz przeżyć tak obfite wylanie Ducha Świętego. Wydaje mi się, że my pilnie potrzebujemy tej odwagi, którą daje nam Duch Święty, abyśmy mogli bez lęku nieść Bożą Dobrą Nowinę ginącemu ludowi. Podobnie jak młody Kościół z I wieku, tak i my również podnieśmy głos i powiedzmy: „my nie odstąpimy od Ciebie”, „Panie nieba i ziemi”, dopóki nie pozwolisz Swoim sługom głosić Twoje Słowo z całą odwagą. A w odpowiedzi na szczere wołanie Swoich dzieci Bóg napełni nas Duchem Świętym i wtedy będziemy ze śmiałością głosić Słowo Boże.

I w tym miejscu należy podkreślić, że ta odwaga dana nam jest tylko w jednym celu, jak mówi Paweł: „by w ciężkim boju głosić ewangelię Bożą. ” Bóg nie daje Ducha Świętego tylko ze względu na moc lub zwrócenie na nas uwagi, jacy to jesteśmy duchowi. Chrystus mówi: „weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami. ” (Dzieje 1:8). Duch Święty nigdy nie wywyższa człowieka, ani jego darów i zdolności, ale zawsze Osobę naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa. My jesteśmy wezwani do głoszenia Ewangelii Bożej, a ona całkowicie zawiera się w Jezusie Chrystusie. To jest nasz jedyny temat.

Pewną oznaką tego, że człowiek utracił tę Bożą moc, jest to, że jego serce nie jest już przepełnione miłością Bożą i dlatego on podejmuje się głoszenia o rzeczach kontrowersyjnych. Jego tematem nie jest już Jezus Chrystus i Jego wielkie dzieło odkupienia, które On dokonał na krzyżu Golgoty. Taki głosiciel, który daje się ponieść kontrowersyjnym tematom lub który namawia swoich słuchaczy do jakiegoś wyimaginowanego objawienia, które on rzekomo otrzymał od Boga, ale którego nie jest w stanie uzasadnić Słowem Bożym, on swoją samowolą jedynie powiększa grono swoich słuchaczy, atakując to, czego nie zna. Jak mówi apostoł Paweł „opierając się na swoich widzeniach, pyszni się bezpodstawnie cielesnym usposobieniem swoim. ” (Kol. 2:18). Nie jest to służenie w mocy Ducha Świętego, ale w mocy własnego dumnego - ja, a może nawet w mocy złego. „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości”, abyśmy nie wstydzili się świadectwa Pana naszego Jezusa Chrystusa, ale cierpieli za Ewangelią Chrystusową w mocy Boga. Paweł miał jedno pragnienie, jedną trawiącą go myśl, aby w niczym nie być zawstydzonym, ale aby zawsze z całą śmiałością Chrystus był wywyższony, czy to przez życie, czy przez śmierć.

Co oznacza - Ewangelia Boża, za którą Paweł był gotów oddać życie? To Dobra Nowina która zawiera się w tym, że ​​sam Bóg Wszechmogący, przeciwko któremu my, Jego stworzenia, zgrzeszyliśmy. On umiłował nas tak bardzo, że dał Swego Jednorodzonego Syna, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Tak, On miłuje nas właśnie takimi, jakimi jesteśmy - grzesznikami, którzy złamali Jego prawo.

Mój przyjacielu, nawet jeśli jesteś największym grzesznikiem, Bóg Cię miłuje. On okazał Swoją wielką miłość do nas, posyłając Chrystusa, aby umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami. To jest Dobra Nowina, którą głosimy. Dlatego przyjacielu, jeśli jeszcze nie przyjąłeś Go, to skłoń się teraz przed Bogiem Wszechmogącym i nie przyjmij tą niewysłowioną miłość Boga w Jego Synu Jezusie Chrystusie. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.