RSS

Myśleć duchowo.


Pismo wyraźnie naucza, że ​​człowiek, który nie narodził się na nowo nie jest w stanie myśleć duchowo. On znajduje się w pełnym zaślepieniu z powodu swego upadłego, grzesznego stanu. Ale jak tylko staje się dzieckiem Bożym zaczyna myśleć w zupełnie inny sposób. Zaczyna myśleć duchowo, dlatego, że wszedł z powodu narodzenia na nowo w nową sferę życia.                                                                                                                                                        Otóż nie należy mylić religii z duchowością. Pomiędzy nimi jest taka sama różnica, jak między dniem i nocą, życiem i śmiercią. Można być człowiekiem głęboko religijnym, a wcale nie być duchowym.

Pamiętamy, gdy niejaki Nikodem, człowiek religijny i pobożny przyszedł do Chrystusa w nocy i rzekł do Niego: „Mistrzu! Wiemy, że przyszedłeś od Boga jako nauczyciel; nikt bowiem takich cudów czynić by nie mógł, jakie Ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był. " (Jana 3:2). Innymi słowy Nikodem chciał dowiedzieć się od Jezusa: jak On czyni te wszystkie cuda? Jak je wyjaśni?                                                                                                                            Teraz zauważmy, jak Pan przechodzi bezpośrednio do sedna sprawy i odpowiada mu, jako przywódcy religijnemu i nauczycielowi: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego … Musicie się na nowo narodzić. " (Jana 3:5,7).

Co Jezus miał na myśli i co chciał mu przekazać? Chrystus mówi mu, Nikodemie, ty nigdy nie zrozumiesz tego, co Ja czynię, i tego, co mówię, do chwili, aż narodzisz się po raz drugi, narodzisz się na nowo. Gdybym Ja ci mówił o tym, co jest ziemskie, to byś zrozumiał, ale jak ty możesz wierzyć i zrozumieć, to co jest z nieba, jeśli ty nie narodziłeś się na nowo, z Ducha Bożego. Jesteś nauczycielem Izraela, jesteś człowiekiem religijnym i pobożnym, ale to nie wystarczy, musisz narodzić na nowo. A kiedy to się z tobą zdarzy, to nie będziesz rozsądzać po ludzku, jak to czynisz teraz, a po duchowemu i wtedy będziesz rozumiał i słowa Moje i czyny Moje.

Apostoł Paweł przywodzi tę samą prawdę w Liście do Koryntian. Mówi, że „człowiek zmysłowy (duszewny) nie przyjmuje tych rzeczy, które są z Ducha Bożego, bo są dlań głupstwem, i nie może ich poznać, gdyż należy je duchowo rozsądzać. " (1Kor. 2:14).  Jak może on rozsądzać duchowo, kiedy nie ma Ducha Bożego. Tę prawdę rozumie każdy, kto narodził się na nowo, ponieważ otrzymał nie ducha świata tego, lecz Ducha Bożego. On teraz wie, co darowane mu jest przez Boga, wie, że otrzymał zbawienie łaską, narodzeniem na nowo, a nie dzięki jakimś dobrym uczynkom lub swoim staraniom. Teraz jest to mu jasne i zrozumiałe i poczynając z tej chwili on już myśli duchowo.                                           Dlatego człowiek, który narodził się z Ducha wie więcej niż większość inteligentnych i wykształconych ludzi. Nikodem nie mógł zrozumieć tej prawdy z prostego powodu, był człowiekiem duszewnym, mimo swej głębokiej religijności.

Ale mówiąc to wszystko chciałbym z przykrością zauważyć, że wielu wierzących, którzy rozumieją i mogą duchowo rozsądzać początki dróg Bożych, dalszego kroku już nie czyni. Pozostałe rzeczy oni rozsądzają po ludzku.                                                                                      Co chcę przez to powiedzieć. My powinniśmy o wszystkim rozsądzać duchowo, a nie tylko o naszym zbawieniu, odpuszczeniu grzechów i narodzeniu na nowo. Cały kłopot z wieloma z nas jest ten, że mimo, że weszliśmy w tę nową sferę Bożego życia i zaczęliśmy na poziomie duchowym, my tym niemniej w tym lub innym obszarze naszego życia nie rozsądzamy duchowo. Pozwoliliśmy sobie zejść do poprzedniego poziomu myślenia duszewnego.

Tak, duchowo niektórzy z nas pozostali właśnie na poziomie nowonarodzonych niemowląt. Dla wielu z nas należy się upomnienie, o którym mówi apostoł Paweł: „Czy aż tak nierozumni jesteście? Rozpoczęliście w duchu, a teraz na ciele kończycie?" (Gal. 3:3). O takich możemy powiedzieć to, co powiedział Izaak o swoim synu Jakubie: „Głos, jest głosem Jakuba, ale ręce są rękami Ezawa. " (IMoj. 27:22). Tak, to jest głos, głos wybranego, duchowego człowieka, ale ręce - ręce nie narodzonego na nowo Ezawa.

Czyż nie tak można określić wielu wiernych? Oni narodzili się na nowo, oni rozsądzają duchowo to, co dotyczy zbawienia według łaski. Po słowach ich poznajemy, że są dziećmi Bożymi, ale niestety uczynki ich mówią coś zupełnie innego. Dzieła kosmatych rąk cielesnego Ezawa świadczą, że ich duchowe pojmowanie ogranicza się do zbawienia. Do nich skierowane są te słowa: „Rozpoczęliście w duchu, a na ciele kończycie. "

W 73 Psalmie od 15 do 17 wersetu czytamy te słowa: „Gdybym powiedział: Będę mówił jak oni – to bym się sprzeniewierzył pokoleniu Twych synów. I rozmyślałem, by tego dociec; lecz daremna to praca w moich oczach. Aż wszedłem do przybytku Boga oraz pojąłem ich koniec. ”

Na początku autor Psalmu - Asaf mówi, że omal nie potknęły się nogi jego, omal nie pośliznęły się stopy jego. Powodem było to, że zazdrościł zuchwałym, widząc pomyślność bezbożnych. Pomyślmy, czy postąpił on wtedy duchowo? Czy rozsądzał, jak przynależy człowiekowi duchowemu, gdy zaczął zazdrościć bezbożnikom. Oczywiście, że nie! Widząc sukcesy głupców, w tym czasie, gdy on sam musiał znosić utrapienia, on zaczął rozsądzać sprawy według logiki człowieka, który nie narodził się na nowo.
Myślał więc, dlaczego Bóg dopuszcza to? Dlaczego bezbożnikowi powodzi się i szczęści się, a sprawiedliwy znosi utrapienia? Jeśli Bóg jest Wszechmocny, to dlaczego On ich nie zniszczy z powierzchni Ziemi, jeśli Bóg jest dobry, to dlaczego ja tak cierpię.                     Właśnie w tym tkwił cały jego problem. On starał się z poziomu ludzkiej logiki zrozumieć ścieżki Boże, lecz nic mu nie wychodziło i trud jego był daremny. „Czy więc na próżno w czystości zachowywałem serce moje i w niewinności obmywałem ręce moje? "  – myśli Asaf. Czy to jest rozsądzanie duchowe?

Ale miłościwy Bóg nie opuścił Psalmisty, pomimo, że on zszedł na tak niski poziom duchowy. Patrząc wstecz Asaf mógł powiedzieć: „Gdy rozgoryczone było serce moje, a w nerkach czułem kłucie, Byłem głupi i nierozumny. Byłem jak zwierzę przed tobą. " A teraz spójrzmy co dalej mówi: „Bo przecież jam zawsze z tobą: Tyś ujął prawą rękę moją; Prowadzisz mnie według rady swojej. "                                                                                               O, jaki piękny werset, prawda! Mimo tak marnego stanu duchowego, Bóg nie opuścił go, ale ujął jego prawicę i prowadził go według rady Swojej. Serce Asafa wrzało i kłuły go wnętrzności na myśl o tym, że ​​niesprawiedliwie z nim postępują, dzień i noc dręczyły go wątpliwości, każdego ranka budził się z coraz większymi rozterkami, coraz bardziej strapiony, bez nadziei, bez ulgi, bez pomocy. „Na próżno zachowałem w czystości moje serce, a mą dłoń umywałem w niewinności. " Już, już i on był gotów poddać się. Do tej pory powstrzymywał się, ale teraz postanawia powiedzieć, co mu na sercu leży, co się stanie, to stanie. I gdy tak zdecydował nagle, jak błyskawica przeszła mu myśl: jeśli tak będę rozsądzać, jeśli wyrzucę całą swoją gorycz, powiem, że wszystko to było na marne, to wtedy mówi: „bym się sprzeniewierzył pokoleniu twych synów. "                                                         Duch Święty powstrzymał go od wkroczenia na drogę pomówienia i oskarżania Boga. On wspomniał, że gdyby to uczynił i powiedział, to zaszkodziłby nie tylko sobie, ale także swoim braciom.                                                                                                                                         O mało nie zgrzeszył językiem chcąc otrzymywać pocieszenie i współczucie od swoich współbraci. Myślał, powiem im, jak niesprawiedliwe Bóg postępuje ze mną, ale chwała Bogu, łaska Boża powstrzymała go. Przypomniał, że nikt z nas nie żyje dla siebie, jak mówi apostoł Paweł. Nasze życie, nasze zachowanie, nasze słowa, nic, nie pozostaje bez skutku. Gdy my upadamy, upadają i inni, gdy my powstajemy, powstają z nami i inni. Ta myśl powstrzymała go od dalszego grzechu.

Kolejny etap jego powrotu do Boga widzimy w wersety 16 i 17. „I rozmyślałem, by tego dociec; lecz daremna to praca w moich oczach. Aż wszedłem do przybytku Boga oraz pojąłem ich koniec. " tj. koniec bezbożnych, którym w swojej głupocie zazdrościł.                Po pierwsze - on uświadamia sobie swój błąd, mówiąc: rozmyślałem, a zrozumieć to nijak nie mogłem, jakbym się nie starał. Wyjaśnić ścieżki Boże moim ludzkim umysłem nie jestem w stanie. Zanim nie wszedłem do świątyni Boga nie rozumiałem, tam to pojąłem. Tam on nie tylko odkrył, że źle postępował zazdroszcząc grzesznikom, ale tam Pan dał mu słowo, słowo wiary, słowo pociechy, budujące i napominające. W świątyni Bóg odkrył mu prawdę i zobaczył on, jak nisko upadł. Tam Pan nakierował stopy jego na drogę prawdy. Chwała Bogu za Jego niewypowiedzianą łaskę!

Kochani, jedną z pierwszych wyraźnych oznak naszego „oziębienia" duchowego jest to, że opuszczamy wspólne spotkania modlitewne.
Autor Listu do Hebrajczyków w rozdziale 10 werset 25 mówi: „Nie opuszczajcie wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju. „ Ale ktoś zapyta: Dlaczego mam dążyć do wspólnych zebrań modlitewnych? Po pierwsze, dlatego, że Bóg pragnie, aby dzieci Boże spotykały się, by służyć Mu. Chrystus powiedział: „Gdzie są dwaj lub trzej zgromadzeni w imię moje, tam jestem pośród nich. " (Mat. 18:20).

Spójrzmy, co dalej mówi autor w Liście do Hebrajczyków: „Nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju, lecz dodając sobie otuchy, a to tym bardziej, im lepiej widzicie, że się ten dzień przybliża. "                                                                   Bóg powołał nas, abyśmy przebywali razem z tymi, którzy mają również tę drogocenną wiarą. Potrzebujemy siebie nawzajem. Wspólna wiara umacnia nas i dodaje nam otuchy. Spotkamy się z tymi, którzy być może „przeszli przez głębsze wody oraz silniejsze próby ognia" niż my. I taki brat lub siostra swoją obecnością może tylko wzbudzić w nas nową nadzieję. My nie żyjemy sami dla siebie, ale dla innych, dlatego potrzebujmy siebie nawzajem. Lud Boży jest jedną rodziną i gdy jeden członek jej cierpi, to dobrze jest być wśród braci, gdzie można znaleźć wzmocnienie i ucieszenie.

Na zakończenie chciałbym zwrócić się do tych, którzy jeszcze nie weszli w sferę łaski Bożej. Jakbyście nie było religijni i czyści we własnych oczach, musicie pamiętać o tym, że należy narodzić się na nowo, narodzić się z Boga. Amen.

 

Dlaczego wierzymy ewangelii, a inni ją odrzucają? | John MacArthur


0 komentarze

Posted in

Widzieć Jezusa.


Przyjacielu, dzisiaj zacznę od pytania skierowanego do Ciebie osobiście: jeśli jeszcze nie znalazłeś Boga, czy pragniesz Go znaleźć? Jeśli tak, to nawet jeśli jest to Ci niejasne, to jest to pewna oznaka, że Bóg Cię szuka. I zapewniam, że nigdy nie było takiego przypadku, gdy człowiek który szczerze odpowiedział na to pragnienie, nie znalazł Boga. W tym celu Syn Boży stał się człowiekiem, abyśmy my, Jego stworzenie, zobaczyli i poznali w obliczu Jezusa Chrystusa, kim naprawdę jest Bóg.

Gdy jeden z uczniów zapytał Jezusa: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”, jak odpowiedział mu Jezus? „Kto Mnie widział, widział Ojca. ” (Jana 14:8-9). Cała Biblia, od początku do końca skupia naszą uwagę na Jezusie Chrystusie.

Dlaczego jest to takie ważne? Powodem jest to, że tylko On jest sprawcą i dokończycielem naszego zbawienia. „Do mnie się zwróćcie, wszystkie krańce ziemi, abyście były zbawione, bo Ja jestem Bogiem i nie ma innego. ” - mówi Pan. (Iz. 45:22).

Co to znaczy widzieć Jezusa? Myślę, że odpowiedź znajdziemy na kartach Ewangelii. Mówi się, że gdy narodziło się dzieciątko Chrystus, tej nocy nagle nad polami Betlejemskimi, gdzie pasterze strzegli swoich owiec, ukazał się Anioł Pański i chwała Pańska oświeciła obecnych.

Wyobraźmy sobie ten obraz: drzemiących i czuwających pasterzy nagle ogarnęło oślepiające światło z nieba i pojawił się anioł z mnóstwem wojsk niebiańskich, wychwalających Boga! Ich oczy i uszy nigdy nie widziały ani nie słyszały czegoś takiego. Co ogłosił anioł? Narodzenie Zbawiciela świata, którym jest Chrystus Pan! Co robią pasterze, gdy usłyszeli tę wiadomość? „Chodźmy” - mówią - „zobaczymy”. Następnie udają się do Betlejem i tam znajdują dzieciątko Jezus. Podobnie mędrcy ze wschodu, dowiedziawszy się o narodzinach Wielkiego Króla Chrystusa, zapragnęli Go ujrzeć i wyruszyli w długą drogę. Ani pasterze, ani mędrcy nie ograniczyli się do wielkiej wiedzy, ale poszli do Jezusa i oddali Mu pokłon.

A ilu jest ludzi religijnych, którzy zadowalają się kontemplacją pięknych świątyń, zwracaniem się ku obrazom Chrystusa i świętych - sztuką rąk ludzkich, zamiast przyjść bezpośrednio do Jezusa, aby otrzymać od Niego zbawienie.

Weźmy na przykład spotkanie Jana i Andrzeja z Jezusem. Stało się to podczas głoszenia Ewangelii przez Jana Chrzciciela. Gdy ujrzał on przychodzącego do niego Jezusa, powiedział: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. ” Słysząc te słowa i patrząc na Jezusa, ci dwaj uczniowie Jana Chrzciciela opuszczają Jana i idą za Jezusem. Chrystus pyta ich: „Czego szukacie? ” (Jana 1:38). Odpowiedź ich brzmiała: „Rabbi - co się tłumaczy: Mistrzu - gdzie mieszkasz? ” Ona mówi o chęci bliższego poznania i osobistego spotkania z Nim.

A jak na to zareagował Jezus? Nie powiedział im: Jestem teraz zbyt zajęty, więc mogę poświęcić wam tylko kilka minut! Nie. On, zawsze szukającej zbawienia duszy mówi: „Chodźcie i zobaczcie. ” (Jana 1:39). Powiedziane jest, że „poszli i zobaczyli, gdzie mieszka. I zostali z Nim tego dnia. ” On zawsze ma czas dla tych, którzy Go szukają. Dalej, co czytamy? „Bo było już około godziny dziesiątej. ” (Jana 1:39). Oznacza to, że przez całe życie pamiętali dzień i godzinę spotkania z Jezusem. Czy Jan i Andrzej byli rozczarowani tym spotkaniem? O nie! Oni wtedy przeżyli najwspanialszy moment w swoim życiu. Gdy przyjęli zaproszenie Jezusa, to wszystko się w ich życiu zmieniło.

Weźmy inny przykład - celnika Zacheusza. On był człowiekiem zamożnym, który wzbogacił się pracując dla władzy rzymskiej. Pewnego dnia dowiaduje się, że Jezus przybył do jego miasta Jerycha. Powiedziane jest, że chciał zobaczyć Jezusa, ale nie mógł ponieważ był niskiego wzrostu. Wyprzedził więc tłum i wspiął się na drzewo figowe. Coś w środku ciągnęło go do Jezusa. Teraz nie zastanawiał się nad tym, co pomyślą o nim ludzie, ponieważ najważniejsze dla niego było to, aby nie przegapić okazji zobaczenia Jezusa. Jezus, przechodząc obok drzewa, naturalnie widzi szukającą Go duszę i mówi: „Zacheuszu, zejdź szybko, bo dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. ” (Łuk. 19:5). I co czyni Zacheusz? On spiesznie schodzi z drzewa i z radością przyjmuje Pana. Jaką cudowną nagrodę otrzymał on od Chrystusa, który mówi: „Dziś zbawienie przyszło do tego domu. ” (Łuk. 19:9). Jezus szukał i znalazł Zacheusza siedzącego na gałęziach drzewa, a Zacheusz odpowiedział i przyjął Go z radością.

Tak, Bóg zawsze nagradza tych, którzy szukają Jego Syna - Jezusa Chrystusa i takim ludziom daje zbawienie. Nie ci, którzy szukają zbawienia w religii, w kościele, w doktrynach, w specjalnych modlitwach do świętych, ale tylko ci, którzy z wiarą przychodzą do Jezusa Chrystusa.

Drogi przyjacielu, czy znajdujesz w sobie to pragnienie poznania Boga, stania się Jego dzieckiem? Jeśli tak, to skieruj swój wzrok na Chrystusa, gdyż On jest sprawcą i dokończycielem Twojego zbawienia. Wiedz, że to pragnienie zostało Ci zesłane przez samego Pana. On miłuje Cię takim, jakim jesteś, ale Bóg chce dać Ci więcej - chce uczynić Cię nowym człowiekiem. Odpowiedz na Jego miłość swoim upamiętaniem i wiarą w Jezusa, a staniesz się szczęśliwym człowiekiem. Jest to największa nagroda, jaką Bóg daje duszy, która Go szuka. Niech Bóg Ci w tym dopomoże! Amen.

Sukces bez Bożego błogosławieństwa.


 Czy można odnieść sukces bez Bożego błogosławieństwa? Takie sukcesy bezbożnych często dezorientują wierzących, dlatego dobrze jest nie zapominać o tym, co mówi Słowo Boże. „Nie gniewaj się na tego, któremu się szczęści, Na człowieka, który knuje złe zamiary! ” (Ps. 37:7). Jak wiele osób było zazdrosnych, patrząc na powodzenie niegodziwych. Czy Bóg jest sprawiedliwy, spójrz, jak odnoszą sukcesy dzieci tego świata - szeptał nam nie raz wróg. Kochani, dopóki diabeł jest bogiem tego świata, ma on moc sprzyjania sukcesom swoich zwolenników. Taka pokusa zawsze będzie dezorientować tych, którzy nie myślą o końcu niegodziwych.

A jaki będzie ich koniec? Oto, o czym warto pamiętać. Słowo Boże mówi: „Niejedna droga zda się człowiekowi prosta, lecz w końcu prowadzi do śmierci. ” (Ks.Przyp. 14:12). Zauważmy, że diabeł kusi tym tymczasowym i zwodniczym sukcesem nie tylko bezbożników. On oferuje taki sukces również dzieciom Bożym. Diabeł próbował kusić nawet Jezusa Chrystusa, oferując Mu Królestwo nie drogą Bożą, ale ludzką, co wydaje się bardziej wygodne i racjonalne. Kusiciel chciał tylko, aby Chrystus poszedł na mały kompromis, po prostu oddał Mu cześć, a potem otrzyma wszystkie królestwa. „To wszystko dam ci, jeśli upadniesz i złożysz mi pokłon” - mówi Mu kusiciel. To złośliwe kłamstwo Chrystus odrzucił takimi słowami: „Idź precz, szatanie! Albowiem napisano: Panu Bogu swemu pokłon oddawać i tylko jemu służyć będziesz. ” (Mat. 4:9-10). Tak, ci, którzy czczą diabła, stają się jego sługami. Kusiciel tego nie powiedział. On skrył to, że kłaniać się mu oznacza być jego niewolnikiem.

Drodzy przyjaciele, jak wiele osób stało się ofiarą, zgadzając się na propozycje wroga, zastanawiając się nad różnymi kombinacjami, snując własne plany, zamiast słuchać tego, co mówi Słowo Boże. Gdy pozwalamy na pozornie nieistotne małe kłamstwa zamiast mówienia prawdy, idziemy na mały kompromis ze światem, aby osiągnąć swój cel, ale niestety taki sukces nie jest błogosławieństwem. Jest krótkotrwały i skazany na całkowitą porażkę.

Ale chwała Bogu jest i inny rodzaj sukcesu, który jest dany z góry i prowadzi do Boga. Sukcesowi temu towarzyszy nie tylko szczerość, sprawiedliwość i świętość serca, ale całkowicie zależy od stanu wierzącego. Bóg pragnie, aby każdy wierzący odniósł taki Boży sukces we wszystkich obszarach swojego życia, zarówno materialnym, jak i duchowym. Taka jest bowiem wola Boża wobec każdego dziecka Bożego, aby we wszystkim, co czyni, odniósł sukces.

A jednak pomimo tego jest wielu wierzących, którym w ich działaniach daleko jest do sukcesu. Dla wielu zamiast sukcesu, jest zazwyczaj porażka, bo prowadzą bardzo sprzeczny tryb życia, będąc w ciągłym strachu i niepewności. Dobrze byłoby, aby każdy z nas zadał sobie pytanie: jaka jest moja sytuacja, czy mogę powiedzieć, że mojemu życiu towarzyszy błogi sukces? Czy jestem prowadzony przez Ducha Świętego? Czy moje życie oddaje chwałę Panu Jezusowi Chrystusowi? Czy Jego obietnica wypełnia się w moim życiu? Jeśli nie, to dlaczego nie? Jaki jest tego powód? Otóż, Boże błogosławieństwo i Jego obietnica są uwarunkowane. Dałby Pan, aby Duch Święty pokazał każdemu z nas nasze niedostatki i sposoby ich przezwyciężenia.

„Błogosławiony człowiek, który nie idzie za radą niegodziwych. ” Tak zaczyna się Psalm 1. Błogosławiony i radosny jest człowiek opisany w wersecie 2 tego Psalmu. Szczęściem takiego człowieka jest to, że on unika niegodziwych, a jego sukces zależy od tego, czego się podejmuje. Zatem pierwszą oznaką błogosławionego człowieka jest to, czego on nie czyni. Po pierwsze, nie chodzi za radą bezbożnych, nie kieruje się radami niewierzących. Można śmiało powiedzieć, że ludzie tego stulecia przejawiają niemało mądrości, a są wśród nich nawet tacy, którzy znani są ze swojej umiejętności udzielania rad. Dziecko Boże musi jednak zawsze zachowywać ostrożność, mimo że rady niewierzących mogą wydawać się, że mają jakiś sens. Jednak ich rady mogą być pełne niebezpieczeństw. Mogą prowadzić do fatalnego końca.

Ktoś zapyta: ale dlaczego. Charakterystyczną cechą ludzi niegodziwych, wspólną dla nich wszystkich, jest to, że we wszystkich ich myśleniach nie ma Boga, jak mówi Słowo Boże. Bezbożni patrzą na wszystko z ludzkiego, ziemskiego punktu widzenia. Na pierwszym miejscu nie jest u nich Bóg, ale ich własne „ja”. I nawet jeśli rada grzeszników opiera się na sprawiedliwości, to wcale nie po to, aby podobać się Bogu, ale według ich kalkulacji jest ona dla nich w tym przypadku korzystna. Dziecko Boże nie ma żadnej potrzeby szukać rady u grzesznika. Jeśli miłuje Pana, to niech szuka rady w Słowie Bożym, a Duch Święty objawi mu przez Słowo, Bożą drogę i wolę Bożą. Ten wymóg Słowa Bożego może czasem wydawać się ciężki, dziwny i nieprzyjemny dla ciała, ale jeśli wiarą przyjmiemy Jego rady i nie zboczymy ani na lewo, ani na prawo, Bóg zapewni nam sukces we wszystkim. Słowo Boże mówi: „Pan wodzi oczyma swymi po całej ziemi, aby wzmacniać tych, którzy szczerym sercem są przy nim. ” (2Ks.Krk. 16:9). Bracia i siostry, otrzymaliśmy radę, która przewyższa wszelkie rady tego świata, to jest rada od Boga, Jego Słowo, gdyż „rada Pana trwa na wieki. Błogosławiony naród, którego Bogiem jest Pan, Lud, który wybrał sobie na dziedzictwo. ” (Ps. 33:11-12).

Mądre dziecko Boże jest ostrożne nawet co do rad innych braci i sióstr w wierze. Z Pisma Świętego widzimy, że szatan wielokrotnie posługiwał się dziećmi Bożymi, których serca nie były całkowicie oddane Bogu. Nawet Piotr nie był świadomy tego, co mówi, gdy radził Chrystusowi, aby nie szedł do Jerozolimy, mówiąc: „Miej litość nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. ” (Mat. 16:22). Inaczej mówiąc - oszczędź siebie. W tamtym momencie on był narzędziem diabła. Piotr wtedy nie był w jedności z Panem, nie szukał tego, co Boże, ale szukał tego, co ludzkie. I Chrystus musiał mu powiedzieć: „Idź precz ode mnie, szatanie! ” (Mat. 16:23). Widzimy z tego, że chrześcijanin pozbawiony jedności z Panem może stać się narzędziem diabła i swoimi radami może wyrządzić nawet więcej szkody, niż niegodziwiec.

W dalszej części Psalmu 1 jest powiedziane, że „błogosławiony jest człowiek, który nie stoi na drodze grzeszników. ” Przysłowie mówi: rybak rybaka pozna z daleka. Droga grzesznika nie jest odpowiednią dla wierzącego, tak jak droga wierzącego nie zawsze odpowiada dla grzesznika. Jako świadek mojego Zbawiciela i Odkupiciela muszę pójść do grzesznika i powiedzieć mu o Panu, ale w żadnym wypadku nie powinienem, jak Lot, osiedlić się w Sodomie, by potem wszystko stracić. Ilu chrześcijan poszło na kompromis, myśląc, że w ten sposób pozyskają grzeszników i obronią dzieło Boże.

Pamiętajmy drodzy przyjaciele, że w dziele Bożym użyte środki muszą być adekwatne do celu. Cel nigdy nie uświęca środków. Dzieło Boże musi być dokonywane Bożymi metodami, a nie metodami ludzkimi. Chrystus powiedział: „A gdy Ja będę wywyższony ponad ziemię, wszystkich do siebie pociągnę. ” (Jana 12:32). Naszym zadaniem jest wskazywać na Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, gdyż tylko On może przyciągnąć do siebie grzeszników. Sami nigdy tego nie osiągniemy, jedynie w jedności z Nim. Duch Święty wyraźnie mówi co ma wspólnego sprawiedliwość z nieprawością: „Albo jaka jest wspólnota między światłem a ciemnością? Wy bowiem jesteście świątynią Boga żywego, tak jak mówi Bóg: Będę w nich mieszkał i będę się przechadzał w nich, i będę ich Bogiem, a oni będą moim ludem. ” „Dlatego wyjdźcie spośród nich i odłączcie się, mówi Pan, i nieczystego nie dotykajcie, a ja was przyjmę. I będę wam Ojcem, a wy będziecie mi synami i córkami - mówi Pan Wszechmogący. ” (2Kor. 6:14-18).

W dalszej części tego 1 Psalmu czytamy: „i nie zasiada w gronie szyderców. To trzecia oznaka człowieka błogosławionego. Według tekstu nie zasiada on w zgromadzeniu niegodziwych. W oryginale słowo „niegodziwy” oznacza bluźniercę, zuchwalca, szydercę. W Księdze Przysłów Salomon trafnie zdefiniował niegodziwca w następujący sposób: „Zuchwały i butny ma na imię szyderca, działa on z nadmiaru zuchwalstwa. ” (Przyp. Sal. 21:24). Wierzący nie może przebywać w towarzystwie ludzi, wśród których bluźni się imieniu Jezusa Chrystusa, gdzie bluźniercy naśmiewają się ze wszystkiego, co drogie jest dziecku Bożemu. Z takiego towarzystwa wierzący musi uciekać, aby nie zostać skalanym bluźnierstwem tam zalegalizowanym.

Tutaj, w wersecie 1 Psalmu 1, widzimy etap rozwoju zła. Zwróćmy uwagę, że proces rozwoju zła przypomina schody. Każdy stopień zbliża go do punktu kulminacyjnego. Najpierw on idzie na radę, potem stoi na drodze, a następnie zasiada w gronie. Spójrzmy także jak przebiega proces rozwoju grzechu. Niegodziwy, grzeszny, szyderca. Grzech i zło nigdy nie ulegają poprawie, lecz zawsze, niczym trąd na ciele chorego, przybierają najbardziej odrażające formy.

Tak, tylko krew Jezusa Chrystusa może zatrzymać i uzdrowić tę chorobę - grzech. Kto żyje w grzechu, bez Chrystusa, przechodzi od tego, co złe do gorszego. Na początku on idzie radzić się bezbożników. Grzech nie stał się jeszcze jego nawykiem, tylko okazjonalnie kontaktuje się z grzesznikami. Flirtuje z grzechem, ale mija trochę czasu i on już jest na ich drodze. To, co na początku wydawało się dziwne i niedopuszczalne, teraz staje się nawykiem. Każdemu z nas nieraz zdarzyło się wejść prosto z ulicy, ze świeżego powietrza, do dusznego, niewietrzonego pomieszczenia. Na początku byliśmy zaskoczeni, jak ludzie mogą oddychać tak obrzydliwym powietrzem. Jednak po krótkim czasie i my przestajemy na to zwracać uwagę, przyzwyczailiśmy się już do niego.

Podobnie jest z odstępcą. Nie zadowala go już fakt, że po prostu stoi na drodze grzeszników. On robi kolejny krok. On zasiada w gronie szyderców. Taka jest droga grzechu. Nie myśl przyjacielu, że taka możliwość jest dla ciebie wykluczona. Słowo Boże ostrzega każdego z nas słowami apostoła Pawła: „Tak więc kto myśli, że stoi, niech uważa, aby nie upadł. ” (1Kor. 10:12). Pamiętamy jak apostoł Piotr w czasie drogi krzyżowej na  początku szedł za Chrystusem z daleka. Później on już stał i grzał się przy ogniu wrogów Chrystusa, aż w końcu usiadł z nimi i zaparł się Zbawiciela.

Na początku tego 1 Psalmu Dawid mówi, że błogosławiony jest człowiek, który unika złego towarzystwa. Oznacza to, że błogosławiony jest ten, kto nie chodzi za radą bezbożnych i nie stoi na drodze grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców, „lecz ma upodobanie w zakonie Pana i zakon jego rozważa dniem i nocą. ” Jego wola jest w prawie Pana. Człowiek błogosławiony nie jest pod zakonem, pod jego ciężkim jarzmem, którego nie może unieść; nie, dziecko Boże jest pod łaską, a jego wola jest w zakonie Pana. Korzenie jego życia duchowego tkwią w prawie Bożym. Prawo Boże jest głęboko wyryte w jego sercu. Słowo Boże zakorzenione jest w jego wewnętrznym człowieku i dlatego, jak mówi apostoł Paweł: każdy nowonarodzony człowiek może powiedzieć - „według wewnętrznego człowieka mam upodobanie w prawie Bożym. ” (Rzym. 7:22).

Nieodrodzony człowiek nie może tego powiedzieć. Może i jest osobą religijną, czyta Biblię, ale dla niego Biblia jest martwą księgą. Prawdziwie może się nią cieszyć tylko ten, w którym żyje autor tej Księgi, żyje sam Duch Święty. Dla narodzonego na nowo wierzącego ta Księga jest żywa. Ten, którego wola jest w zakonie Pańskim, rozmyśla o nim dniem i nocą. On lubi rozmyślać nad Słowem Bożym i czytać je nie tylko w dni pogodne, w dni szczęścia i radości, ale także nauczył się nie zaniedbywać Słowo Boże nawet w mrocznych momentach swojego życia. Tak, właśnie w noc smutku, prób i pokus szczególnie potrzebujemy czerpać z tego cudownego źródła pocieszenia i przewodnictwa. Wtedy właśnie, gdy nie czujemy radości, która ogarnia nas w słoneczne dni, powinniśmy czerpać z tej wspaniałej Księgi.

W życiu każdego wierzącego nieunikniona jest taka noc. „Niechaj nie oddala się księga tego zakonu od twoich ust, ale rozmyślaj o niej we dnie i w nocy, aby ściśle czynić wszystko, co w niej jest napisane, bo wtedy poszczęści się twojej drodze i wtedy będzie ci się powodziło. ” (Joz. 1:8). To było powiedziane nie tylko Jozuemu. Te słowa skierowane są także do nas. Drodzy bracia i siostry, karmimy się każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych, aby słowo Chrystusowe zamieszkało w nas obficie - jak mówi apostoł Paweł.

Na zakończenie zwróćmy uwagę na trzeci werset tego 1 Psalmu: „Będzie on bowiem jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, które wydaje swój owoc w swoim czasie; jego liść nie zwiędnie i wszystko, co robi, powiedzie się. ” (Ps. 1:3). Zauważmy, że drzewo to, nie jest drzewem dzikim, ale jest zasadzone, wybrane, kupione wysoką ceną, należące do właściciela (Pana), który nie tylko sam je zasadził, ale i który sam się nim opiekuje.                Mój przyjacielu, jest to ważny fakt, ponieważ Jezus Chrystus powiedział: „Wszelka roślina, której nie zasadził Ojciec niebieski, wykorzeniona zostanie. ” (Mat. 15:13).

Przyjacielu, jeśli należysz do Pana, to jesteś jak drzewo zasadzone nad strumieniami wód, ale jeśli nie, to drzewo to zostanie wyrwane z korzeniami. Czy Jezus Chrystus jest źródłem Twojego życia? Czy w Twoim życiu widoczne są owoce, które świadczą o tym, że jesteś dzieckiem Bożym? Jeśli nie, to teraz możesz stać się tym błogosławionym człowiekiem przez wiarę w Pana Jezusa Chrystusa. Mówisz, że Twoje życie nie ma sensu. W takim razie przyjdź do Chrystusa. On wskaże Ci cel i sens życia, a będziesz jak drzewo zasadzone nad strumieniami wody, wydające owoce we właściwym czasie. Kończąc, chcę Cię prosić, abyś z prostą dziecięcą wiarą przyjął Chrystusa do swojego serca i powiedział Mu, że i Ty chcesz stać się tym dzieckiem Bożym, tym błogosławionym człowiekiem, który wydaje owoc życia wiecznego. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Duch prawdy, który wychodzi od Ojca.


 „Duch prawdy, który wychodzi od Ojca…” (Jana 15:26). Śmierć Jezusa Chrystusa na krzyżu nie przyniesie nam błogosławieństwa, jeśli Duch Święty nie zamieszka i nie będzie działał w nas. Na próżno byłaby przelana święta krew, aby pojednać ludzi z Bogiem, jeśli Duch Święty nie pokropi nią naszego sumienia. Szata sprawiedliwości utkana na próżno, jeśli Duch Święty nie przyodzieje nas w nią. Strumień żywej wody nie ugasi naszego pragnienia, jeśli Duch Święty nie napełni nią kielicha i nie podniesie go do ust naszych. Duchowe skarby, które możemy posiadać, nie będą dla nas dostępne, jeśli będziemy martwi; a jesteśmy martwi duchowo, dopóki nie dotknie nas tchnienie Boże i nie ożywi nas.

Często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nie myślimy o Trójedynym Bogu i właściwościach każdej z Jego osobowości. Ojcze nasz, który jesteś w niebie! Ty jesteś dla nas źródłem wszelkiej łaski, wszelkiej miłości, wszelkiego miłosierdzia. Synu Boży, Jednorodzony, jesteś Pośrednikiem, przez którego płynie do nas miłosierdzie i miłość Ojca Twojego. Duchu Święty, jesteś Pocieszycielem i Dawcą życia. Czynisz nas zdolnymi do przyjęcia mocy i łaski, która pochodzi od Ojca przez Pana Jezusa Chrystusa. Ta moc odczuwana w sercach naszych rośnie w nas i wydaje błogosławione owoce! Nie moglibyśmy czynić nic dobrego, nic uczciwego i czystego, gdyby Duch Boży nie oświecił i nie uświęcił naszych dusz.

Jeśli już jakiś czas jesteśmy w społeczności z Chrystusem, to czujemy się tak szczęśliwi, że boimy się, by ta społeczność nie została przerwana. Być z Chrystusem - to być na górze Tabor. Dusza może być tak pełna światła i pokoju, że nigdy nie „nasyci się” tą jednością ze swoim Panem, wręcz przeciwnie, chce z Nim przebywać wiecznie. Jak niegdyś zdumiony widokiem przemienionego Jezusa Chrystusa Piotr zawołał: „Panie! Dobrze nam tu być”, tak i my powiemy: Panie! Dobrze nam być z Tobą. Społeczność z Nim to błogość, której człowiek nigdy nie ma dość i która jest nieopisanym źródłem radości.

Pewien święty mąż Boży, który żył stosunkowo dawno, wszystkich, którzy przychodzili do niego po radę i wsparcie, pozdrawiał słowami: Chrystus zmartwychwstał! I rzeczywiście zmartwychwstały Chrystus żył w jego duszy, w jego błyszczących oczach było tyle radości, że radość ta udzielała się wszystkim cierpiącym i zmęczonym życiem, którzy do niego przychodzili.

Społeczność z Chrystusem zmusza nas do zastanowienia się nad Jego charakterem, Jego posługą, Jego uczuciami i postawą wobec świata, a im bardziej Go poznajemy, tym bardziej napełnia nas podziw dla tej niezwykłej Osoby. Nasz Pan mieszka w sercach szeroko otwartych dla Niego, w sercach czystych, pokornych i skruszonych. Cóż za wielkie szczęście, że możemy być w tak bliskiej społeczności z naszym Bogiem. Jego miłosierdzie jest niezmierzone.

Aby Pan był z nami w ciągłej społeczności, musimy spełnić pewne warunki. Po pierwsze, nie wpuszczać do swojego serca przeciwników Pana Jezusa Chrystusa. Przyjmijmy Go najlepiej jak potrafimy. On musi czuć naszą miłość do Niego. Przynieśmy Mu nasze najcenniejsze dary, tj. owoc ust naszych. Jesteśmy bowiem kupieni drogą ceną, cenę Jego Krwi! Jesteśmy Chrystusowi! Jesteśmy Jego własnością! Nasze siły powinny być poświęcone Jemu! Jesteśmy członkami Kościoła - Jego Ciała. Pracujmy każdy na swoim miejscu na Jego chwałę. Zaufajmy Mu! Wyjawmy Mu wszystkie nasze tajemnice. Dajmy Mu wszystkie klucze do naszego serca, niech On widzi wszystkie jego zakamarki. Wtedy On we wszystkim poprowadzi nas i zaspokoi wszystkie nasze potrzeby.

Jezus chce, byśmy mieli społeczność z Jego przyjaciółmi. My jesteśmy jak żarzące się węgle, gdy jesteśmy osobno, wkrótce gaśniemy. Jeśli jest dużo węgli razem, żar utrzymuje się przez długi czas. Żar miłości i wiary wielu dusz ludzkich zdaje się przyciągać i zatrzymywać łaskę Bożą! Starajmy się częściej przebywać w społeczności z dziećmi Bożymi.

Najlepszym sposobem na utrzymanie społeczności z Chrystusem jest prawdziwa modlitwa! Tron łaski - to miejsce spotkania Pana ze Swoim sługą. Wielu z nas doświadczyło na sobie, że z głębi cierpienia można wznieść się wysoko z duszą na skrzydłach modlitwy. Wielu wiernych sług Bożych nazywało modlitwę „kluczem otwierającym nam niebo”, „przewodnikiem miłosierdzia”, „naczyniem zawierającym drogocenny olejek wylany na głowę Chrystusa”, „złoty łańcuch”, który trzyma i zapewnia Jego obecność wśród Jego ludu.

Drogi przyjacielu, właśnie wkraczasz w życie łaski, ponieważ przebudziłeś się i zrozumiałeś całą grozę i brzemię grzechu. Czujesz, że do tej pory nie żyłeś tak, jak powinieneś i żałujesz szaleństw swojej młodości. Lękasz się, że Pan nie ma za co Ci okazać miłosierdzie i przebaczyć. Boisz się śmierci, bo Twoje sumienie jest obciążone grzechami i wraz z nimi będziesz musiał stanąć przed sądem Bożym. Wniknij i spójrz w Słowo Boże. Zrozumiesz, że obecna skrucha Twojej duszy jest dziełem rozpoczętym w niej przez Ducha Świętego. Pan nie pozwoliłby Ci ujrzeć Twoich grzechów, gdyby nie miał zamiaru ich przebaczyć. Jesteś grzesznikiem, ale Jezus właśnie przyszedł po to, aby zbawić grzeszników. To znaczy, że Ciebie też. Jezus Chrystus poniósł karę za Twoje grzechy i odwrócił gniew Boży za Twoje winy! On przelał Swoją drogocenną krew za Ciebie! Jego serce jest pełne miłości do Ciebie. Tylko On sam może uzdrowić duszę beznadziejnego, zgubionego grzesznika. Zaufaj Mu całkowite, a On Cię zbawi. Oddaj się w Jego ręce, a On przyodzieje Cię w sprawiedliwość Swoją. On mówi: „Miłuję tych, którzy mnie miłują, a którzy mnie gorliwie szukają, znajdują mnie. ” (Ks.Przys. 8:17). Przywołaj Go więc do swojej duszy, a On oświeci Cię Swoją łaską, zdejmie z Ciebie ciężar grzechu i napełni Twoje serce radością. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.