RSS

Czy spożywacie w sposób należyty Wieczerzę Pańską?


 „Słyszę bowiem najpierw, że gdy się jako zbór schodzicie, powstają między wami podziały; i po części temu wierzę. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami. Wy tedy, gdy się schodzicie w zborze, nie spożywacie w sposób należyty Wieczerzy Pańskiej; każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głodny a drugi pijany. Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy zborem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają? Co mam wam powiedzieć? Czy mam was pochwalić? Nie, za to was nie pochwalam. " (1Kor. 11:18-22).

Słowo - kościół (ekklesia) oznacza zgromadzenie lub wspólnotę i w Nowym Testamencie nigdy nie było używane w odniesieniu do budynku lub miejsca spotkań, ale zawsze w odniesieniu do wierzących. Jest jasne, że kiedykolwiek i gdziekolwiek spotykali się korynccy chrześcijanie, nie mogło obejść się bez kłótni i sporów. Czy gdy idziecie do kościoła, to są między wami spory. Słowo podział (schism), z którego pochodzi nasze słowo - schizma, dosłownie oznacza coś, co jest odcięte lub oderwane, a w przenośni odnosi się do podziałów i nieporozumień. Oczywiście Koryntianie nie potrafili ze sobą zgodzić się i nie starali się sobie wzajemnie służyć. Zamiast dzielić się swoimi myślami i uczuciami podczas wspólnych wieczerzy i modlitw, oni spędzali czas na samolubnym zaspokajaniu swoich pożądliwości, na kłótniach i sporach. Ale Paweł chciał dać im „domniemanie niewinności" - być może dlatego, że podejrzewał, że niektóre doniesienia na ich temat mogły być przesadzone. Dlatego dodaje - i po części temu wierzę.

Jednak doniesieniom o Koryntianach uwierzyć było nie trudno. Paweł zaczął swój List od surowego skarcenia Koryntian za ich różnice zdań dotyczące przynależności do różnych społeczności (1Kor. 1:10-17, 3:1-3). I te nieporozumienia nieuchronnie kończyły się sporami. Co więcej, ci wierzący podzielili się także ze względu na ich status społeczny. Bogaci przynosili ze sobą swoją żywność i bez krępacji zjadali ją, zanim przyszli biedniejsi członkowie społeczności. Wyższa klasa wierzących w Koryncie była daleka od bycia „razem i wszystko wspólne", jak to było u pierwszych chrześcijan w Jerozolimie. (Dzieje 2:44). Im nawet było żal podzielić się pokarmem z mniej uprzywilejowanymi braćmi i siostrami. W tej społeczności każdy dbał tylko o siebie.

Pierwsze wezwanie Pawła do nich brzmiało tak: „Proszę was bracia, w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania. " (1Kor. 1:10). Ponieważ jesteście przedstawicielami Chrystusa, powinniście być jednomyślni, zespoleni jednością myśli i jednością zdania - mówi do nich Paweł. Ale Koryntianie byli cieleśni, światowi i egoistyczni, co było przyczyną konfliktów panujących między nimi. „I ja, bracia, nie mogłem mówić do was jako do duchowych, lecz jako do cielesnych, jako do niemowląt w Chrystusie. " (1Kor. 3:1). Byli to ludzie, którzy „chodzili w ciele, a nie w Duchu„  i postępowali według swojej woli, a nie woli Boga.

Najgorszym złem w kościele jest podział, gdyż jest to jedna z pierwszych oznak duchowej niemocy. Jednym z pierwszych symptomów tego jest to, że wspólnota obumiera i zaczyna cofać się, często nawet zanim przejawi się to w postaci kompromisów w doktrynie lub stylu życia. Pojawiają się też różnice zdań wewnątrz społeczności. Ale Paweł doskonale zdawał sobie sprawę, że nie da się całkowicie uniknąć podziałów. Aż do powtórnego przyjścia Pana, zawsze będzie wśród pszenicy, kąkol i zawsze będą nieposłuszni wierzący. Bo między nami zawsze będą różnice zdań. „Bo muszą nawet być rozdwojenia między wami. " (1Kor. 11:19). Tak pisze Paweł.

Gdy Sanhedryn próbował zakazać Piotrowi i innym apostołom głoszenia Ewangelii, to oni powiedzieli: „Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. " (Dzieje 5:29). Tu słowo „trzeba" jest tłumaczone greckim słowem „dei". Jest ono często użyte w Nowym Testamencie, gdy mówi się o Bożej konieczności. Jezus używał tego terminu często w odniesieniu do niektórych wydarzeń przepowiedzianych przez Pismo Święte, w tym także, gdy mówił o Swoim ukrzyżowaniu i zmartwychwstaniu. (Mat. 24:6,26:54,Jana 3:14). Powiedział nawet: „Wprawdzie zgorszenia muszą przyjść, lecz biada człowiekowi, przez którego zgorszenie przychodzi. " (Mat. 18:7). W tym samym sensie Paweł używa tego terminu tutaj.

Paradoks polega na tym, że w kościele korynckim musiały istnieć rozdwojenia, aby wyszło na jaw, którzy wśród nich są prawdziwymi chrześcijanami. Przywiązanie do tego co światowe i cielesne, nieposłuszeństwo tych, którzy wywoływali nieporozumienia i spory, ukazywały w jasnym świetle miłość, duszewną harmonię i duchowość wypróbowanych. Greckie słowo „dokimoi„ oznacza wypróbowani, doświadczeni, to są ci którzy przeszli próby, znieśli je i są prawdziwymi chrześcijanami.                                                                            Termin ten był używany również w odniesieniu do metali szlachetnych, które są hartowane w ogniu i sprawdzane pod względem czystości.

Rozdwojenia w kościele, jakkolwiek mogły być same w sobie bezbożne i grzeszne, niemniej jednak zostały użyte przez Pana dla Jego własnych celów, aby udowodnić wierność i godność oddanych Mu świętych. Na tle kłótni i niezgody wyróżniali się oni, jak czyste złoto na tle skamieliny. To pomagało przejawiać się dobru. Zamieszanie i kłopoty w kościele tworzą sytuację, w której może przejawić się prawdziwa duchowa siła, mądrość i umiejętność przewodzenia. Tesaloniczanom Paweł mówił o „dedokimasmetha" - wypróbowanych, tych, których Bóg uznał za godnych, aby powierzyć im Ewangelię. (1Tes. 2:4).

W każdej wspólnocie wierzących Bóg ma Swoich wypróbowanych ludzi, którym powierza pracę w Swoim Kościele. Szczególnie niesprzyjające okoliczności lub trudności sprawiają, że pojawiają się tacy utalentowani ludzie i tylko takim wypróbowanym i sprawdzonym świętym Kościół może powierzyć przewodzenie. Ci przewodnicy i nauczyciele, którzy porzucają swoją służbę lub pracują bezproduktywnie, w większości przypadków nie radzą sobie z posługą, ponieważ nie są doświadczeni i wypróbowani w dziele pracy dla Boga. „Błogosławiony mąż, który wytrwa w próbie, bo gdy wytrzyma próbę, weźmie wieniec żywota, obiecany przez Boga tym, którzy go miłują. " - mówi Jakub. (Jak. 1:12).

Niezgoda i brak jedności nie tylko podważają jedność Kościoła, one są dla niego destrukcyjne. Początkowo różnice mogą pomóc wyłonić silnych duchowych przewodników, ale jeśli pozostawić ich bezkarnymi, nie rzucając im wezwania, oni będą podważać jedność społeczności chrześcijańskiej, w związku z tym nie należy ich tolerować. Paweł pisał do Tytusa „człowieka, który wywołuje odszczepieństwo, po pierwszym i drugim upomnieniu unikaj, wiedząc, że jest on przewrotny i grzeszy, i sam na siebie wyrok wydaje. " (Tyt. 3:10-11). Już sam fakt, że człowiek dąży do podziałów i frakcyjności, udowadnia, że ​​jest on cielesny i niezdolny do bycia częścią wspólnoty chrześcijańskiej. Trzeba, aby tradycje pozostawały, ale nie ma potrzeby ich tolerować i pozwalać aby niszczyły kościół.

To zło najbardziej widoczne było podczas spożywania Wieczerzy Pańskiej. Greckie słowo „deipnon" - (wieczerza) było słowem oznaczającym wieczorny posiłek, kolację. Dodanie słowa - Pańskiej, nadaje temu określeniu szczególne i ważne znaczenie. To była prawdziwa uczta, gdy kościół zbierał się by spożyć „wieczerzę miłości" - chleb, a następnie kielich wina na pamiątkę Wieczerzy Pańskiej. Paweł jednak upomina kościół w Koryncie mówiąc im: „gdy się schodzicie w zborze, nie spożywacie w sposób należyty Wieczerzy Pańskiej. " (1Kor. 11:20). Nadużycia przyćmiły Boży cel i naruszyły Jego świętość. Kłótliwi członkowie kościoła w Koryncie tak zwiedli na manowce całą społeczność, że spożywanie Wieczerzy stało się kpiną. W istocie to, co obchodzili Koryntianie, nie było już spożywaniem Wieczerzy Pańskiej. Nie było już wystarczających podstaw, by wierzyć, że to, co obchodzili, było poświęcone Panu. Mieli rytuał, ceremonię religijną, ale nie stała za nią rzeczywistość. Wieczerza miała formę, ale nie było w niej żadnej treści.

W istocie Paweł powiedział im następujące słowa: Być może i przełamujecie jakiś chleb, podajecie sobie kielich wina i cytujecie przy tym niektóre słowa Jezusa - ale to, co robicie, nie ma nic wspólnego z tym, co ustanowił Pan. Chrystus w tym nie ma żadnego udziału. „Każdy bowiem zabiera się niezwłocznie do spożycia własnej wieczerzy i skutek jest taki, że jeden jest głodny a drugi pijany. " (1Kor. 11:21). Ci z wierzących, którzy byli biedni, przychodzili na wieczerzę, oczekując, że bogaci wierzący podzielą się z nimi przyniesionym jedzeniem, ale wychodzili z tej wieczerzy głodni, zarówno fizycznie, jak i duchowo. Ci ludzie naśmiewali się z Wieczerzy Pańskiej, a jej celem było zjednoczenie tych, którzy należeli do Chrystusa i wniesienie pośród nich pokoju i harmonii w czasie, gdy wspominali ofiarę, jaką Pan złożył dla jedności. „Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czyż nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest społecznością ciała Chrystusowego? Ponieważ jest jeden chleb, my, ilu nas jest, stanowimy jedno ciało, wszyscy bowiem jesteśmy uczestnikami jednego chleba. " (1Kor. 10:16-17).

Oczywiście zmartwiony, jakby starając się znaleźć rozsądne wytłumaczenie tego zachowania, Paweł pyta ich: „Czy nie macie domów, aby jeść i pić? Albo czy zborem Bożym gardzicie i poniewieracie tymi, którzy nic nie mają? " (1Kor. 11:22). Jeśli mieli zamiar zadowolić swój egoizm, to czy nie mogli tego czynić w domu? A może naprawdę próbowali zniszczyć bliskie relacje między wierzącymi swoim rażącym lekceważeniem Kościoła Bożego? Albo tak lekceważyli swoich biednych braci i siostry w Chrystusie, że celowo postawili ich w niezręcznej sytuacji? Niezależnie od przyczyny ich zachowania, ci wierzący nie mogli usprawiedliwiać szkody, jaką wyrządzali Kościołowi. Jeśli nie ma możliwości okazać miłości, to po co organizować uczty miłości?

Paweł ponownie mówi, że nie ma nic do powiedzenia w ich obronie. Co mogę powiedzieć? „Czy mam was pochwalić? " - mówi im. Ode mnie nie dostaniecie żadnej pochwały.
Chrześcijańskie uczucia i motywy postępowania muszą być zawsze czyste. Gdy wierni gromadzą się przy stole Pańskim, dzieląc między sobą chleb Jego ciała i pijąc kielich Jego krwi, jest absolutnie konieczne, aby pozostawili za sobą wszelki grzech, wszelką gorycz, wszelkie rasistowskie uprzedzenia, wszelką dumę klasową, wszelkie poczucie wyższości, podczas Wieczerzy Pańskiej. Wszystko to rażąco profanuje to święte i cudowne postanowienie Boże, mające na celu zjednoczenie tych, którzy w nim uczestniczą. Amen.

Przesłanie do kościoła Laodycejskiego.


 Dziś chciałbym po rozważać nad słowami z Listu do kościoła w Laodycei. Choć przesłanie to jest krótkie, to jednak bardzo znaczące i mam nadzieję, że Duch Święty włoży te słowa i pobłogosławi je w sercu każdego, kto je przeczyta. Spośród wszystkich siedmiu Listów znajdujących się w rozdziałach 2 i 3 Księgi Objawienia, wysłanych do siedmiu kościołów w Azji Mniejszej, wydaje się, że ten List do kościoła w Laodycei jest najsmutniejszy. Z drugiej jednak strony, jak w żadnym innym objawiła się w nim cudowna miłość, wierność i cierpliwość Pana. Tutaj są one szczególnie wyraźnie ukazane w Jego postawie wobec tego wiarołomnego kościoła.

Dlatego, aby zrozumieć słowa wypowiedziane tutaj przez Pana, musimy pamiętać, że odnoszą się one głównie i przede wszystkim do kościoła chrześcijańskiego, a nie do świata. Co więcej, odnoszą się one do nas, do chrześcijan naszych czasów. Istnieje interpretacja, która mówi, że przesłanie skierowane do siedmiu kościołów w rozdziałach 2 i 3 Księgi Objawienia to stopniowa, ciągła historia Kościoła od I wieku aż do przyjścia Jezusa Chrystusa. Do tej grupy interpretatorów należy wielu wierzących teologów i głosicieli Ewangelii. Jeśli zatem potraktujemy tych siedem Listów z proroczego punktu widzenia, że ​​każdy z nich przedstawia pewien okres z historii Kościoła (i wydaje mi się, że taka interpretacja zasługuje na poważną uwagę), to kościół laodycejski mówi nam o stanie kościoła czasów ostatecznych, tuż przed przyjściem Chrystusa, gdyż jest to ostatni List w kolejności. Jeśli przyjmiemy tę interpretację, to słowa wypowiedziane do kościoła laodycejskiego mają szczególne znaczenie dla nas, żyjących tuż przed przyjściem Chrystusa, a że żyjemy w czasach ostatecznych, to nie ma co do tego wątpliwości. Po uważnym przeczytaniu tego przesłania zauważymy, że Pan na zakończenie zwraca się do poszczególnych osób w tym kościele. Ważne jest, aby odnotować, że to przesłanie, oprócz tego, że dotyczy całego Kościoła, ono ma coś ważnego do powiedzenia każdemu z nas indywidualnie.

Mając to na uwadze, wsłuchajmy się uważnie w słowa tego Listu. „A do anioła kościoła w Laodycei napisz: To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego: Znam uczynki twoje: nie jesteś ani zimny, ani gorący. Obyś był zimny albo gorący. A tak, ponieważ jesteś letni i ani zimny, ani gorący, wypluję cię z moich ust. Mówisz bowiem: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu wypróbowanego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się ubrał i żeby nie ujawniła się hańba twojej nagości, a swoje oczy namaść maścią, abyś widział. Ja wszystkich, których miłuję, strofuję i karcę. Bądź więc gorliwy i pokutuj. Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i spożyję z nim wieczerzę, a on ze mną. Temu, kto zwycięży, dam zasiąść ze mną na moim tronie, jak i ja zwyciężyłem i zasiadłem z moim Ojcem na jego tronie. Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do kościołów. ” (Obj. 3:14-22).

Pismo Święte różni się od innych ksiąg tym, że nigdy nie zużywa się, nie starzeje. Choć słowa te zostały napisane ponad 2000 lat temu, dzisiaj są tak samo świeższe i aktualne. To nie jest stary list, który wyrzuca się do kosza i zapomina, nie, dziś na jego kartach płoną słowa: „Kto ma uszy, niech słucha, co Duch mówi do kościołów. ” Dlatego słuchajmy uważnie, co chce nam powiedzieć Ten, który przedstawiony jest słowami: „To mówi Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. ”

Członkowie kościoła laodycejskiego mieli wygórowany, a przez to fałszywy obraz swoich osiągnięć. Niewątpliwie uważali się za lepszych od innych kościołów w Azji. I co mówi do nich Pan: „jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ” Tak ich widział Amen, świadek wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. Zauważmy, że nie powiedział tego zakonodawca Mojżesz, ani psalmista Dawid, ani jeden z proroków czy apostołów, ani nawet archanioł Gabriel, ale zmartwychwstały i uwielbiony Chrystus, sam Syn Boży, Ten, który siedzi po prawicy Ojca Niebieskiego, który w tej chwili przedstawia Siebie słowami: „Amen, świadku wierny i prawdziwy, początek stworzenia Bożego. ” Innymi słowy, mówi Ten, który w żaden sposób nie może się mylić. Jego słowo jest wierne i prawdziwe, jest „tak” i „Amen”. Z niego nie da się nic ująć i nic do niego nie można dodać. Tak mówi Ten, który powiedział: „Ja jestem prawdą. ” (Jana 14:6). Kościołowi, który fałszywie myślał o sobie i mówił: „Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję”, do nich Świadek wierny i prawdziwy mówi: „jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ”

Co znaczą słowa: nędzny, godny pożałowania. Chrystus widział ten kościół i dlatego Jego zdaniem, był pożałowania godny, choć on sam o tym nie wiedział. „Niczego nie potrzebuję” - mówi, ale Pan twierdzi: „jesteś pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ” To kościół który nie ma na nic wpływu. Bogaty tak, ale w istocie biedny. Zadowolony z siebie, ale żałosny. Tak, może nosić imię Chrystusa, zadowalać się swoją pozycją, może się chwalić, że teraz jest bogaty i niczego nie potrzebuje, ale cały czas za jego drzwiami stoi sam Pan i mówi, że jest nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. Taki był prawdziwy stan kościoła w Laodycei i do niego Pan mówi: „Oto stoję u drzwi i pukam. Jeśli ktoś usłyszy mój głos i otworzy drzwi, wejdę do niego i spożyję z nim wieczerzę, a on ze Mną. ” (Obj. 3:20).

Chrystus nie opuścił jeszcze tego kościoła. Choć On sam został z niego wykluczony, to póki co stoi blisko, niedaleko od niego. Jak blisko zapytacie? Stoi u samych drzwi i pukając prosi. O co On prosi? Aby chociaż jeden człowiek otworzył drzwi i wpuścił Go do środka. Takiej duszy obiecuje On przygotować swój obficie zastawiony stół wspaniałej wieczerzy. Załóżmy, że tak by się stało w Laodycei, że znalazł by się ktoś, kto otworzył swoje drzwi i powiedział: jestem przekonany o swoim ubóstwie, mam wszystko oprócz Chrystusa, wpuszczę Go, oddam Mu całkowicie miejsce w moim życiu. W takim przypadku Zbawiciel jeszcze raz przekroczy jego próg i zasiądzie do wieczerzy z tym człowiekiem. I cóż by się stało w tym momencie? W tej samej chwili, w której otworzyłby drzwi Chrystusowi, który został wykluczony z Kościoła Zbawiciela, ten człowiek w jedności z Chrystusem, wykluczył by ten kościół.

Nieraz słyszeliśmy, że z kościoła wykluczono jednego lub drugiego jej członka. Ale czy kiedykolwiek pomyśleliście, że jest możliwe, aby jeden człowiek wykluczył kościół, ponieważ w przeciwieństwie do wszystkich pozostałych jego członków on przywrócił społeczność z Chrystusem? Jak w takim przypadku reszta kościoła może przywrócić tą społeczność? Przyłączając się do Chrystusa i tego człowieka. Tak jak ten człowiek przywrócił społeczność z Chrystusem, tak i kościół musi uczynić to samo - otworzyć drzwi Temu, który przez tak długi czas był wykluczony i stał za jego drzwiami i pukał.

Ta prawda jest wyraźnie zilustrowana w Starym Testamencie. Przypomnijmy sobie, jak Mojżesz wziął i rozbił namiot poza obozem, z dala od niego i nazwał go Namiotem Zgromadzenia. W ten sposób on wykluczył cały lud z przymierza Pańskiego. Do tego nowego „centrum„ on wzywał wszystkich, którzy szukali Pana i do Namiotu Zgromadzenia przychodzili wszyscy, którzy w pokucie i posłuszeństwie przywracali społeczność z Bogiem. Był też dzień, gdy Chrystus wykluczył cały naród żydowski i przy tym, cały świat. Był to dzień, w którym ukrzyżowany cierpiał poza miastem, znosząc hańbę za grzechy całej ludzkości. Wyszedłszy z miasta, On tym „rozdarł zasłonę przybytku„ i teraz przywołuje do Siebie każdego, kto pragnie mieć z Nim społeczność w miejscu Najświętszym.

Tak więc ten człowiek w Laodycei, który otworzy drzwi Jezusowi, ustanowi nowy obraz życia i mocy. A wykluczony kościół aby przywrócić społeczność z Chrystusem musi uczynić dokładnie to samo, co uczynił ten człowiek. Jaki straszny jest ten moment w historii kościoła, gdy tylko jeden jego członek odpowiada na cierpliwe wezwanie Chrystusa i otwiera Mu drzwi, wykluczając w ten sposób pozostałych, którzy nie odpowiedzieli Panu.

W Ewangelii możemy przeczytać o tym, jak wykluczony został z synagogi jeden człowiek. Faryzeusze i uczeni w Piśmie byli tak wzburzeni jego świadectwem o Chrystusie, że wypędzili go. Gdy Jezus o tym usłyszał, odnalazł tego człowieka i zapytał go: „Czy wierzysz w Syna Bożego? A on odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w niego wierzył? I powiedział do niego Jezus: I widziałeś go, i ten, który mówi z tobą, jest nim. A on powiedział: Wierzę, Panie! I oddał mu pokłon. ” (Jana 9:35-38). Oto wyrzucili człowieka z synagogi, miejsca kultu Bożego, bo uwierzył w Chrystusa, ale on znalazł Tego, któremu należy oddawać cześć w Duchu i prawdzie.

Możliwe, że kościół laodycejski wykluczał tych, którzy mieli Chrystusa w swoim sercu. Taki człowiek nie powinien być zawstydzony i smutny w swoim sercu, zamiast tego powinien płakać nad wiarołomnym kościołem. Jeśli nie ma innego sposobu na odnalezienie Chrystusa niż opuszczenie kościoła, to im szybciej go opuści, tym lepiej dla niego. Znaleźć Chrystusa - znaczy znaleźć złoto oczyszczone w ogniu i szaty białe, jak bisior, aby nie było widać wstydu nagości i maści do oczu, poszerzającej pole widzenia.

Słowa naszego tekstu nie odnoszą się jednak do człowieka otwarcie walczącego z Bogiem. Oczywiście Chrystus stoi u drzwi serca i takiego człowieka i puka, ale słowa tekstu dotyczą tego, kto nazywa siebie chrześcijaninem. Dlatego każdy z nas, kto nazywa siebie wierzącym, powinien sprawdzić siebie według Słowa Bożego. Innymi słowy, czy mogę wiedzieć na pewno, czy jestem aż tak żałosny, biedny, ślepy i nagi? Czy mogę siebie sprawdzić? Oczywiście, istnieje bardzo prosta metoda. Jak sprawdzić, czy dany człowiek jest naprawdę wierzący, czy też ma tylko wygląd i imię, jak członkowie kościoła w Laodycei. Można to sprawdzić za pomocą jednego słowa - słowa „letni”. Innymi słowy, nie jest ani gorący, ani zimny, jest letni. O, gdybyś był zimny, to wiedziałbym, co z tobą zrobić, mówi Pan, lub gorący, bo to jest oznaka prawdziwego chrześcijanina, ale ty jesteś letni.

Moi przyjaciele, większa jest nadzieja dla poganina, który nigdy nie słyszał Ewangelii, niż dla tego, który grzeje się w ławach kościoła, a w sercu którego nigdy nie rozpalił się ogień Boży. Taki ktoś jest bezużyteczny zarówno dla Boga, jak i dla człowieka, dlatego Chrystus zmuszony jest powiedzieć takiemu człowiekowi: „Wypluję cię z ust moich. ”

Doprawdy dziwne to słowa: „Wypluję cię z moich ust. ” Dlaczego z ust? Te słowa mówią nam, że kościół będzie wykluczony z pozycji świadka Chrystusa. Kościołowi w Efezie, który opuścił swoją pierwszą miłość, „Ten, który przechadza się wśród siedmiu złotych świeczników”, ostrzegając, mówi mu: „przyjdę do ciebie szybko i ruszę twój świecznik z jego miejsca, jeśli nie będziesz pokutował. ” (Obj. 2:5). Do kościoła w Laodycei Pan mówi: „Wypluję cię z moich ust. ”

Drodzy przyjaciele, gdy nie ma w nas pierwszej miłości, gdy w naszych sercach przestaje płonąć ogień Boży, wówczas gaśnie wierność w składaniu świadectwa o Chrystusie i zdobywaniu dusz dla Chrystusa. Ostatnie i dlatego tak cenne słowa naszego Zbawiciela, wypowiedziane tuż przed Jego uniesieniem, brzmiały: „przyjmiecie moc Ducha, który zstąpi na was, i będziecie mi świadkami. ” (Dzieje 1:8).

Przyjrzyjmy się, jak świadczył kościół apostolski. Oni męczeńską krwią przypieczętowali swoje świadectwo o Chrystusie. Jaki ogień płonął w sercach tych ludzi. Tego ognia brakowało kościołowi w Laodycei. Jej członkowie byli dobrymi tzw. duchownymi, zadowoleni z zewnętrznego postępu swojej religii, uważający się za lepszych od innych. Tak, oni potrafili wymownie powtarzać swoje religijne frazy w obrębie kościoła, myśląc, że w ten sposób świadczą o Chrystusie, jednak usta ich były zamknięte poza jego murami. Lubili swoją religię, uspokajała ich, pocieszała sumienie, ale nie mieli ochoty wychodzić poza kościół i znosić urągania za Chrystusa, gdyż do tego nie mieli już miłości. Tak, tylko płomienna miłość do Chrystusa może sprawić, że będziemy znosić zniewagę i pohańbienie ze względu na Niego. Po co mówić o miłości do Chrystusa, skoro uważamy, za nieważne znoszenie hańby za świadectwo Chrystusa? Nie przechwalajmy się swoją duchowością, jeśli nasze serce nie boli nas i nie krwawi jeżeli chodzi o zbawienie dzieci, młodzieży, naszych sąsiadów i przyjaciół. Po co oszukiwać się w tym przypadku, myśląc, że „wzbogaciliśmy się, i niczego nie potrzebujemy. ”

Dzisiejsze przesłanie było skierowane do Ciebie, mój przyjacielu, który nazywasz siebie chrześcijaninem. Czy sprawdziłeś siebie, swój prawdziwy stan duchowy słowami Zbawiciela, czy jesteś w społeczności z Chrystusem, czy też On stoi za drzwiami Twojego serca, pukając i prosząc o pozwolenie na wejście? Otwórz Mu, zanim nie będzie za późno, aby Cię „nie wypluł z ust swoich. „ Amen.

Czasy ostateczne.


Biblia ma nam wiele do powiedzenia na temat naszych czasów. Jeśli uważnie przeczytamy wszystkie wypowiedzi proroków, to zauważymy, że stoimy u progu największego wydarzenia w historii ludzkości, a mianowicie powtórnego przyjścia naszego Pana Jezusa Chrystusa. Sam Jezus mówiąc o Swoim powtórnym przyjściu zawsze nawoływał do upamiętania, czujności i czuwania. Dlaczego? Powodem jest to, że w czasach ostatecznych szatan, starodawny wąż, wiedząc, że pozostało mu już niewiele czasu, będzie działał ze szczególną furią.

Spójrzmy, jak przed tym ostrzega apostoł Piotr: „Wiedzcie przede wszystkim to, że w dniach ostatecznych przyjdą szydercy z drwinami, którzy będą postępować według swych własnych pożądliwości. ” I dalej: „A dzień Pański nadejdzie jak złodziej; wtedy niebiosa z trzaskiem przeminą, a żywioły rozpalone stopnieją, ziemia i dzieła ludzkie na niej spłoną… oczekując tego starajcie się, abyście znalezieni zostali przed nim bez skazy i bez nagany, w pokoju. ” (2Ptr. 3:3,10,14).

Pisze o tym także apostoł Paweł: „w dniach ostatecznych nastaną trudne czasy” (2Tym. 3:1), „odstąpią niektórzy od wiary i przystaną do duchów zwodniczych i będą słuchać nauk szatańskich. ” (1Tym. 4:1). Chociaż miłosierdzie Boże widzimy w tym, że otwierają się coraz większe możliwości ewangelizacji, to równolegle następują nasilone działania diabła. Zwróćmy uwagę, jak falami on próbuje utopić ludzkość w bezprawiu i złudzeniach.

Pierwszą falą jest - swobodny seks. Jak nigdy dotąd rozpalona jest ludzka żądza. Bezwstydne czyny nie tylko są popełniane otwarcie, ale też chwalone i propagowane. Nie będę podawać przykładów, gdyż są one widoczne dla każdego. I spójrzmy na skutki: są rozbite rodziny, są aborcje. Masowe zabójstwo nienarodzonych dzieci, czyż nie jest to potworne? Co więcej, w wyniku diabelskiej fali swobodnego seksu pojawiły się różne choroby.

W ślad za tym z piekła popłynęła druga fala - narkomanii, która pochłonęła miliony młodych dusz. Mało prawdopodobne, aby jakakolwiek część świata nie została dotknięta tą epidemią! Jakie są owoce tego szatańskiego planu? Znajdując się pod wpływem narkotyków, tracąc nad sobą kontrolę i panowanie, człowiek lekkomyślnie popełnia wszelkie przestępstwa i morderstwa.

Diabeł przygotował jednak jeszcze bardziej wyrafinowany i niebezpieczny sposób. To trzecia fala inwazji zła na społeczność ludzką - okultyzm, czyli nauki demoniczne. A jedną z nich jest nowy ruch religijny - New Age, chociaż nie ma w nim nic nowego. Ruch New Age jest imitacją religii, która odwołuje się do osobistych odczuć, prowadzi wyznawców do przeświadczenia, że sami są bogiem i mogą poprawić swoje życie dzięki własnym wysiłkom. W ostatnim czasie ten ruch, który w zasadzie niesie ze sobą koncepcję powstania rasy posiadającej nadprzyrodzone zdolności, szerzy się na ogromną skalę.

Wielu ludzi dzisiaj pociągają działania o charakterze psychologicznym. Na pierwszy rzut oka niewinny pomysł sprawdzenia możliwości ludzkiej psychiki. Ale pod czyim wpływem pozostaje człowiek pozbawiony ochrony Bożej, gdy on ulega siłom zewnętrznym, wkracza na terytorium świata ciemności? Człowiek kierowany przez demonicznego ducha zaszczepia w innych tego nieczystego ducha. Duchy zła mogą stworzyć fałszywą iluzję oświecenia, pewną ulgę, ale ostatecznym rezultatem jest śmierć duszy. Pod pretekstem ochrony zdrowia lub wewnętrznego oświecenia diabeł łapie w swoje sieci dusze ludzkie, aby je zniszczyć. Jezus Chrystus powiedział, że celem diabła jest kraść, zabijać i niszczyć. (Jana 10:10). Istotę ruchu New Age możemy poznać w Biblii, która mówi o pierwszym spotkaniu węża z Ewą, gdzie zaszczepił w niej zwątpienie: „Czy Bóg rzeczywiście powiedział? ” Próbując podważyć zaufanie do Boga, od razu stwierdza, że ​​Bóg kłamie. Jeśli Bóg kocha ludzi, to dlaczego On pozbawia ich owocu poznania dobra i zła? Tutaj ujawniają się podstawy religii diabła: będziecie jak bogowie. A ponieważ jesteście bogami, to sami decydujecie, co jest dobre, a co złe. Moralność jest warunkowa. Według tej diabelskiej nauki nie ma grzechu, dlatego nie ma potrzeby upamiętania. Wszystko, czego naucza Słowo Boże, zostaje odrzucone.

W ostatnich czasach diabeł wiedząc, że jego czas jest krótki, ze szczególną siłą puścił tę falę na świat. Widzimy coraz więcej ludzi opętanych niż kiedykolwiek w historii ludzkości. A człowiek sam nie jest w stanie poradzić sobie z tymi siłami zła. Jak zatem człowiek może uwolnić się od mocy grzechu i diabła? Jak postępować w takim przypadku?

Drogi przyjacielu, mam dla Ciebie radosną nowinę, Bóg nie pozostawił człowieka na łaskę losu. On zapewnił nam zwycięstwo nad wszelkimi przejawami sił zła w Swoim Synu Jezusie Chrystusie. Przede wszystkim to Chrystus dokonał przez Swoją śmierć na Golgocie odkupienia. Czyniąc to, uwolnił nas od winy, mocy i konsekwencji naszych grzechów.

Bóg obiecał w swoim Słowie, że jeśli uwierzymy w Jego Syna Jezusa Chrystusa, upamiętamy się przed Nim i wyznamy Mu nasze grzechy, to święta krew Jego Syna oczyści nas od wszelkich grzechów. Ale krew Jezusa Chrystusa nie tylko oczyszcza nas z grzechu, ale jest niezawodną obroną przed wszelkimi atakami i zasadzkami diabła. Gdy jesteś chroniony przez odkupieńczą krew Jezusa, to wróg ludzkich dusz nie może Cię dotknąć.

W ostatniej księdze Biblii, Księdze Apokalipsy, jest napisane, że dzieci Boże, przyjmując Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela, zwyciężyły diabła krwią Baranka, krwią Jezusa. Każdy, kto pokłada ufność w Jezusie, w Jego krwi, ma tę samą wspaniałą ochronę.

Mój przyjacielu, obecne wydarzenia wskazują na rychłe przyjście Jezusa Chrystusa. Nasz świat w niekontrolowany sposób zmierza ku końcowi, więc podejmij właściwą decyzję, zanim nie będzie za późno. Jeśli jeszcze nie poznałeś Jezusa, nie przyjąłeś Go jako Zbawiciela do swojego serca, uczyń to teraz. Wyznaj swoje grzechy i uwierz w Pana Jezusa Chrystusa, a będziesz zbawiony. Duch Święty dokona swojego dzieła w Twoim sercu - cudu odrodzenia i Ty staniesz się dzieckiem Bozym. Niech Pan pomoże Ci nie przegapić sprzyjającej godziny wezwania! Amen.

Co sądzisz o Chrystusie? część 2.


 Jak powiedział pewien mędrzec, wszystko zależy od tego, co człowiek myśli, bo jak mówi Salomon: Bo jak myśli (człowiek) w swym sercu, taki on jest. (Przyp.Sal. 23:7). Moim zadaniem drodzy przyjaciele, jest zadać to ważne pytanie: czy wasza postawa względem Jezusa Chrystusa zależy od tego, co myślicie o Chrystusie? Na to pytanie, tak czy inaczej, każdy z nas będzie musiał odpowiedzieć. Los naszej wieczności zależy od tego, jak na nie odpowiemy i co uczynimy z Jezusem Chrystusem. Chrystus powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca jak tylko przeze Mnie. (Jana 14:6). A to znaczy, że On jest albo Bogiem, według Jego własnych słów, albo zwodzicielem. Jedno z dwóch. Tak więc odpowiedź na to pytanie zdecyduje, po której stronie stoicie: albo jesteście za Chrystusem, albo jesteście przeciwko Niemu. Bycie neutralnym w odpowiedzi na to pytanie jest niemożliwe.

Tak więc, aby pomóc wyrazić wam myśli, abyście mogli właściwie odpowiedzieć na to pytanie, by wasze zdanie o tym, kim dla was jest Jezus Chrystus było skrystalizowane, przywiodę wam kilku świadków, którzy zaświadczą o Nim. W swoim poprzednim rozważaniu przedstawiłem tych świadków, którzy byli wrogo nastawieni do Chrystusa. Innymi słowy, najbardziej zagorzali wrogowie Chrystusa mówili o Nim, i okazywało się, że żaden z nich nie przedstawił faktycznych zarzutów wobec Jezusa Chrystusa, wręcz przeciwnie, wszyscy oni świadcząc przeciwko Chrystusowi, mimowolnie stawali się Jego świadkami. Wszyscy ci wrogowie Chrystusa potwierdzali Jego niewinność, Jego świętość i Jego boskość. Na przykład w ostatnim słowie Piłat mówi: „Żadnej winy w tym człowieku nie znajduję. " (Łuk. 23:4). Żona Piłata miała powiedzieć: „Nie miej żadnej sprawy z tym sprawiedliwym. " (Mat. 27:19). Zdrajca Judasz woła w rozpaczy: „Zgrzeszyłem, gdy wydałem krew niewinną. " (Mat. 27:4). Setnik, który pilnował wykonania egzekucji na Chrystusie, widząc śmierć cierpiącego, powiedział: Prawdziwie, Ten był Synem Bożym. " (Mat. 27:54).

Jeśli chcemy poznać całą prawdę o rozpatrywanej sprawie, to należy wysłuchać obu stron - zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Teraz dajmy głos świadkom, przyjaciołom Chrystusa. „Wystąpił człowiek, posłany od Boga, który nazywał się Jan. " (Jana 1:6) - tak zaczyna się historia życia pierwszego świadka - Jana Chrzciciela. Człowieka, który został posłany, by zaświadczyć o światłości - Jezusie Chrystusie. On nie był jakimś fanatykiem, był człowiekiem Bożym, jednak nie był w stanie przekonać świat o światłości. Ani pochlebstwa, ani złoto, ani pozycja społeczna nie miały na niego wpływu. Dziś nie znaleźlibyśmy go wśród ludzi najwybitniejszych i wpływowych, był jednym z tych żyjących skromnie, „za pokarm miał szarańczę i miód leśny. " (Mat. 3:4). On nie był ubrany w eleganckie jedwabne szaty, miał odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder swoich. " (Mat. 3 4). I wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest upamiętania na odpuszczenie grzechów. I wychodziła do niego cała kraina judzka i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, a on apelował do ludzi: „Upamiętajcie się, albowiem przybliżyło się Królestwo Niebios. " (Mat. 3:2). Ludzie słuchali go z podziwem, gdy mówił im, że jest tylko zwiastunem Tego, który ma przyjść. „Ja chrzczę was wodą, lecz przychodzi mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów jego; On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. " (Łuk. 3:16). I nadszedł ten wspaniały dzień, gdy Jezus, cieśla z Nazaretu, pojawił się nad brzegiem Jordanu, a Jan widząc Jezusa, odmówił Mu chrztu. „A Jezus, odpowiadając, rzekł do niego: Ustąp teraz, albowiem godzi się nam wypełnić wszelką sprawiedliwość. " (Mat. 3:15). Jan, który znał tylko posłuszeństwo, ochrzcił Chrystusa, postępując zgodnie z Jego słowem. Od tego czasu Jan zmienił tekst swoich napomnień, i teraz tekst jego brzmiał: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzech świata. " (Jana 1:29). Jan był głosem wołającego na pustyni: „Prostujcie drogę Pańską. " (Jana 1:23).Uczniom swoim Jan wskazał na Chrystusa, mówiąc: „Oto Baranek Boży" „Ja to ujrzałem i świadczyłem, że On jest Synem Bożym. " (Jana 1:29,34).

Teraz spójrzmy na drugiego świadka - Piotra. Być może lepszego świadka niż Szymon Piotr nie znajdziemy. W końcu on niegdyś zaparł się Chrystusa. Powiedz Piotrze, co myślisz o Nim? Jakie jest twoje zdanie o Chrystusie? Spójrzmy, jak Piotr odpowiada: „Niechże tedy wie z pewnością cały dom Izraela, że i Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście. " (Dzieje 2:36). Oto takie było jego świadectwo o Chrystusie, gdy stojąc przed kilkutysięcznym tłumem w dniu Pięćdziesiątnicy, mówił do tych, wśród których byli ci, którzy ukrzyżowali Jezusa Chrystusa.

Gdy Jezus zapytał swoich uczniów: Za kogo ludzie uważają Syna Człowieczego? " (Mat. 16:13), to oni powiedzieli: „Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. " (Mat. 16:14). A wy za kogo mnie uważacie? " (Mat. 16:15) - zapytuje Chrystus uczniów. „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego. " (Mat. 16:16) - odpowiada Piotr. „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie ciało i krew objawiły ci to, lecz Ojciec mój, który jest w niebie. " (Mat. 16:17). Tak, Piotr znał Go, i stojąc przed tłumem, który zebrał się w dniu Pięćdziesiątnicy w Jerozolimie, powiedział: „Panem i Chrystusem uczynił go Bóg, tego Jezusa, którego wy ukrzyżowaliście. " (Dzieje 2:36). „Albowiem nie ma żadnego innego imienia pod niebem, danego ludziom, przez które mogliby być zbawieni. " (Dzieje 4:12).

Teraz spójrzmy na złoczyńców, którzy zostali ukrzyżowani z Chrystusem. Oni byli wszystkim znani, gdyż tylko najwięksi ginęli śmiercią krzyżową. Mateusz i Marek mówią nam, że obaj złoczyńcy prowadzeni na miejsce kaźni, urągali Jezusowi, mówiąc: „Jeśli ty jesteś Chrystusem, ratuj siebie i nas. " (Łuk. 23:39). Ale potem stało się coś niesamowitego: serce jednego ze złoczyńców zostało poruszone. Nie mogę powiedzieć dokładnie, co poruszyło jego serce, ale możemy założyć, że była to modlitwa Chrystusa: Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią. " (Łuk. 23:34). Ten złoczyńca był zdruzgotany miłością Chrystusa. Spójrzmy teraz, co on mówi na krzyżu: „Na nas co prawda sprawiedliwie, gdyż słuszną ponosimy karę za to, co uczyniliśmy, Ten zaś nic złego nie uczynił. " (Łuk. 23:41).

Wysłuchajmy teraz świadectwa Tomasza. Tomasz dopiero wtedy przekonał się o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa, gdy Pan przyszedł do górnego pokoju za zamkniętymi drzwiami, stanął pośród uczniów i rzekł do nich: Pokój wam! " (Jana 20:19). Nieco wcześniej Tomasz powiedział: „Jeśli nie ujrzę na rękach jego znaku gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej w bok jego, nie uwierzę. " (Jana 20:25). Stojący pośród nich Jezus rzekł do Tomasza: „Daj tu palec swój i oglądaj ręce moje, i daj tu rękę swoją, i włóż w bok mój, a nie bądź bez wiary, lecz wierz. " (Jana 20:27). Wtedy Tomasz rzekł: Pan mój i Bóg mój!" (Jana 20:28). On przyjął Chrystusa jako swego Pana i Boga. O, niech Pan rozproszy wszelką niewiarę i wątpliwości w sercu każdego z nas!

Ale mamy jeszcze innego świadka w osobie apostoła Jana. On był bliższy sercu Zbawiciela, niż którykolwiek z pozostałych uczniów. Ten uczeń miłości kładąc głowę na piersi Jezusa słyszał bicie serca które było pełne miłości. To Jan, który mówi nam, że Jezus jest światłością świata" (Jana 8:12), że wszystko przez nie (Słowo) powstało" (Jana 1:3), że jest zmartwychwstaniem i życiem" (Jana 11:25). Jeśli chcemy poznać bardziej szczegółowe, głębsze prawdy, które mówią o Jezusie Chrystusie, to przeczytajmy co Jan pisał o Nim. Jan był z Chrystusem przez cały czas Jego posługi i lepszego świadka Chrystusa nie znajdziemy niż ten galilejski rybak.

Teraz spójrzmy, co chce nam powiedzieć jeszcze jedna osoba. On jest niskiego wzrostu, z zawodu - wytwórca namiotów, ale jednocześnie uznawany za jeden z największych umysłów tamtych czasów. Nazywał się on - Saul z Tarsu. On był jednym z najbardziej gorliwych prześladowców chrześcijan. Ale pewnego dnia, będąc w drodze do Damaszku, zionąc nienawiścią do wierzących, spotkał na swojej drodze zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Pawle powiedz, co myślisz o Chrystusie? Co znaczy Jezus Chrystus w twoim życiu? „Wszystko to, co mi było zyskiem, uznałem ze względu na Chrystusa za szkodę. " (Fil. 3:7) - mówi Paweł. Tak, więcej jeszcze, wszystko uznaję za szkodę wobec doniosłości, jaką ma poznanie Jezusa Chrystusa, Pana mego, dla którego poniosłem wszelkie szkody i wszystko uznaję za śmiecie, żeby zyskać Chrystusa. " (Fil. 3:8). „Albowiem dla mnie życiem jest Chrystus, a śmierć zyskiem. " (Fil. 1:21). „Jestem tego pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani potęgi niebieskie, ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. " (Rzym. 8:38-39). Tak, od pierwszego spotkania z Tym, który umarł na Golgocie, serce Pawła było Mu całkowicie oddane.

Ale mamy jeszcze innych świadków. Wielu świadczy o Chrystusie, Pismo jest ich pełne, ale wysłuchajmy świadków z innego świata. Aniołom było dane tylko raz zaświadczyć o Chrystusie. Pasterze z Betlejem usłyszeli to świadectwo, gdy „anioł Pański stanął przy nich, a chwała Pańska zewsząd ich oświeciła. " (Łuk. 2:9). „I rzekł do nich anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie udziałem wszystkiego ludu, gdyż dziś narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym. " (Łuk. 2:10-11). Tak anioł zaświadczył - to Zbawiciel, Chrystus, Pan. „I zaraz z aniołem zjawiło się mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. " (Łuk. 2:13-14).

Na zakończenie wysłuchajmy ostatniego świadka, i niech Jego słowo będzie ostateczne. Ten świadek, to sam Bóg Ojciec. Gdy Jan Chrzciciel stał na brzegu Jordanu, w otoczeniu kilkuset ludzi słuchających jego płomiennego kazania, zjawił się Jezus Chrystus. „A gdy Jezus został ochrzczony, wnet wystąpił z wody, i oto otworzyły się niebiosa, i ujrzał Ducha Bożego, który zstąpił w postaci gołębicy i spoczął na nim. I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem. " Tak mówi Słowo Boże - „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie. " (Mat. 3:16-17).

Pisma Świętego potwierdzają, że ​​przez cztery tysiące lat Bóg Ojciec nigdy nie przemówił do człowieka. Od upadku Adama aż do dnia chrztu Chrystusa w Jordanie, Bóg Ojciec nie mówił bezpośrednio do człowieka. Ale w chwili, gdy Chrystus po chrzcie wyszedł z Jordanu, Bóg Ojciec przerywa cztery tysiące lat milczenia i słyszymy Jego głos świadczący o Jego Synu Jezusie Chrystusie: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie. " (Mat. 3:17). Jeśli sam Bóg Ojciec potwierdza, że to Syn Boży, to dlaczego my nie mielibyśmy Go miłować i iść za Nim? Co myślisz o Chrystusie, przyjacielu?

Ale jest jeszcze jedno pytanie, które zostało zadane później przez Piłata, gdy zapytał Żydów: „Cóż więc mam zrobić z Jezusem, którego nazywają Chrystusem? " (Mat. 27:22). Mój przyjacielu, to jest ostatnie pytanie do Ciebie. Co uczynisz z Chrystusem? Nie mam prawa naruszać wolności Twojej myśli, ale teraz, po wysłuchaniu wszystkich świadków, pytam, co uczynisz z Jezusem Chrystusem? Jeśli w głębi serca wierzysz, że Chrystus jest prawdziwym Synem Bożym, Zbawicielem świata, uczyń Go królem Twojego serca. Uczyń to dla dobra Twojej nieśmiertelnej duszy i dla Tego, który cierpiał za Ciebie na krzyżu Golgoty. Wtedy znajdziesz to, czego szuka Twoja dusza - życie, pokój i radość. Wszystko to znajdziesz w Jezusie Chrystusie. Pozwól mu wejść do Twojego serca przyjacielu. Dopóki wzywa Cię Duch Święty, nie odrzucaj tego wezwania. Pochyl głowę i powiedz: Boże mój! Jestem grzesznikiem, ale wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym i że On umarł na krzyżu i przelał Swoją cenną krew za mnie. Panie, przebacz mi moje grzechy i wejdź do mojego serca. O wszystko modlę i proszę w imię Jezusa Chrystusa. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.