RSS

Nawróć się, służ i oczekuj.


Kościół w Tesalonikach stał się kościołem wyjątkowym w pierwszej epoce historii chrześcijaństwa. Czy Paweł, Sylas i Tymoteusz, którzy jako pierwsi głosili Ewangelię w Tesalonikach, mogli sobie wyobrazić ogromne skutki ich krótkiego pobytu w tym mieście? Po trzytygodniowym przebywaniu tam oni mieli opuścić miasto, a wierzący, którzy właśnie nawrócili się do Pana, zostali poddani strasznym prześladowaniom. Ale jak widzimy z historii Kościoła, on zawsze wzmacniał się i rozwijał się podczas prześladowań. Można bez wątpienia powiedzieć, że popularność Kościoła zniesławia go, a prześladowania oczyszczają i wzmacniają.

Kościół w Tesalonikach stał się kościołem wzorowym i przykładowym, jak powiedziane jest „nie tylko w Macedonii i w Achai, ale też na każdym miejscu. ” (1Tes. 1:8). Kościół w Tesalonikach rodził się przy wielu cierpieniach, tym niemniej jednak z radością Ducha Świętego przyjął na siebie to pohańbienie. Tak, prześladowany kościół w Tesalonikach Pan nagrodził swoją radością za wyrządzone mu zniewagi. W ten sposób młody kościół Macedonii stał się świetlanym przykładem dla Kościoła Chrystusowego przez te prawie 2000 lat.

Apostoł Paweł w swoim pierwszym Liście do nich, w rozdziale 1, wersecie 8, użył słowa, które w Nowym Testamencie zostało użyte tylko trzy razy. To słowo brzmi - „rozeszło się„. Ono przedstawia oczywisty i szeroko rozpowszechniony obraz wpływu i świadectwa Tesaloniczan. Paweł mówi: „Od was bowiem rozeszło się Słowo Pańskie. ” To wyrażenie – rozeszło się, najlepiej przedstawia i opisuje działanie trąbki muzycznej. Można powiedzieć, że u nich tak mocno zabrzmiał głos trąbki, że dźwięk jej rozniósł się daleko poza granice ich kraju. Ten dźwięk był tak wyraźny, tak głośny, przenikliwy, melodyjny, przebudzający i pełen życia, czyli ich ewangelii, że Paweł był zmuszony im powiedzieć, że nie ma już nic do dodania, wszystko już zostało przez nich powiedziane.

Co sprawiło, że ich głoszenie było tak mocne i efektywne. Powód tej skuteczności był dwojaki: ich świadectwo i ich przykład życia. Przede wszystkim zauważmy, że od nich rozeszło się Słowo Pana. Od samego początku, oni przyjąwszy czyste, niezafałszowane Słowo Boże, nieśli to życiodajne Słowo nie tylko w swoim okręgu, ale także do najodleglejszych regionów, aby Ewangelia stała się za ich pośrednictwem poznana w każdym miejscu.

Ale dobra nowina dźwięczała nie mniej potężnie przez ich przykładne życie. Przez to wyraźnie widać, że ten dźwięk, który niósł się tak daleko, miał podwójną moc. Nie mniej donośnie brzmiał chrześcijański przykład ich nowego życia w Chrystusie.

Tak, Kościół powinien być tą potężną trąbą Bożą. Pamiętajmy, że jedynym sposobem, dzięki któremu głos Boży będzie słyszalny w naszym grzesznym świecie, jest Kościół Chrystusowy. Ewangelia, dobra nowina musi być głoszona ustami ludzkimi, aby dotarła do uszu grzeszników. „Wy jesteście moimi świadkami” - mówi Pan. Dlatego nie milczmy, drodzy przyjaciele, ale głośmy całemu światu, jak Bóg nas umiłował.

Przy tym ten dźwięk trąbki powinien być jasny i wyraźny. W nim nie może być najmniejszego wahania, niezdecydowania i niepewności. Wtedy dźwięk ten powinien być przeszywający i stały, bez przerywników.

Ale pomimo tego, samo nasze życie powinno być listem Chrystusowym, napisanym nie atramentem, ale Duchem Boga żywego, czytanym przez wszystkich. Z kontekstu dowiemy się, że świadectwo tych wierzących w Tesalonikach, ich zachowanie i przykładne życie brzmiały nie gorzej niż ich ustne świadectwa. Nie zapominajmy nigdy, że „na ustach dwóch lub trzech świadków będzie utwierdzone każde słowo. ” (2Kor. 13:1). Potrzebny jest do tego świadczący słowo i świadek będący przykładem.

Paweł wspomina w swoim Liście o ich dziele wiary, trudzie miłości, wytrwałości w nadziei w Panu Jezusie Chrystusie, o tym, jak oni przyjęli Słowo w wielkim uciśnieniu z radością Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania pomimo wielu smutków, o ich wierze w Boga, jak nawrócili się od bałwanów do Boga, aby służyć Bogu żywemu i prawdziwemu. Tak, oni nie tylko mówili o swoim chrześcijaństwie i to czynili, ale swoim życiowym przykładem potwierdzali swoje świadectwo.

Teraz z Bożą pomocą chciałbym przyjrzeć się bliżej wersetom 9 i 10, z 1 rozdziału, 1 Listu do Tesaloniczan, które mówią: „Ponieważ oni sami oznajmują o was, jakie było przyjście nasze do was i jakoście się nawrócili do Boga od bałwanów, abyście służyli Bogu żywemu i prawdziwemu, I oczekiwali Syna jego z niebios, którego wzbudził od umarłych, to jest Jezusa, który nas wyrwał od gniewu przyszłego. ” To, co Paweł, Sylas i Tymoteusz usłyszeli od ludzi, którzy spotykali się z wierzącymi z Tesalonik, dotyczyło tego, jakie wejście mieli oni, czyli Paweł, Sylas i Tymoteusz do Tesaloniczan i jak oni nawrócili się do Boga.

Z tym działaniem dobrej nowiny w naszym tekście wiążą się trzy czasowniki. Jeden, tj. pierwszy czasownik odnosi się do czasu przeszłego, drugi do teraźniejszości, a trzeci do czasu przyszłego. Te trzy czasowniki znajdziemy w pierwszej części tego rozdziału, gdzie Paweł mówi o ich dziele wiary, trudzie miłości i wytrwałości w nadziei pokładanej w Panu. Paweł opisuje je i wyjaśnia w tekście w wersetach 9 i 10.

Zwróćmy uwagę, jak zaczyna się chrześcijańskie życie. „Nawróciliście się do Boga od bałwanów” - to pierwszy czasownik w czasie przeszłym. Tak jak życie fizyczne ma swój początek, tak musi nadejść moment, w którym człowiek rodzi się duchowo, do nowego życia wiecznego. Jeśli Ty przyjacielu, nie przeżyłeś tego narodzenia na nowo, to jestem zobowiązany powiedzieć Ci, że jesteś na drodze do zguby, a potem wiecznego zatracenia. Nie myśl, że religia Cię zbawi. Możesz być człowiekiem bardzo religijnym i jednocześnie zgubionym grzesznikiem. Czy nawróciłeś się do Boga od martwych bożków, czy przeżyłeś to nawrócenie, czy był taki moment w Twoim życiu, gdy narodziłeś się na nowo z Boga.

Zauważmy, że w tekście jest napisane: „nawróciliście się”. Bez tego nawrócenia zbawienie jest niemożliwe. Nawrócenie - oznacza pełny zwrot w życiu. Pan dał apostołowi Pawłowi polecenie - otwarcie oczu pogan, aby „odwrócili się od ciemności do światłości i od władzy szatana do Boga. ” (Dzieje 26:17). Nawrócenie oznacza wykonanie pełnego zwrotu i pójście w przeciwnym kierunku. „Byliście bowiem zbłąkani jak owce, (nie mające pasterza) lecz teraz nawróciliście się do Pasterza i stróża dusz waszych. ” (1Ptr. 2:25). Nawróciliście się do Boga od martwych bożków. To było dzieło wiary Tesaloniczan, o którym wspomina apostoł Paweł w wersecie 3 swojego pierwszego Listu. Przez ten akt wiary oni stali się dziećmi Bożymi.

Gdy zapytano naszego Pana: „Cóż mamy czynić, aby wykonywać dzieła Boże? ”, to jak im odpowiedział Jezus. „To jest dzieło Boże: wierzyć w tego, którego On posłał ” - mówi Chrystus. (Jana 6:28-29). To jest pierwszy akt wiary, to jest dzieło wiary. „Nawróciliście się do Boga od bożków” - to było ich dzieło wiary.

Ale ktoś powie: ja nie jestem jakimś bałwochwalcą, nie jestem poganinem. Pozwól przyjacielu, że wskażę na dwa fragmenty Pisma Świętego. W 1 Liście do Koryntian Paweł mówi wierzącym w Koryncie: „Wiecie, że gdy byliście poganami, do niemych bożków, jak was wiedziono, daliście się prowadzić. ” (1Kor. 12:2). Tak było, ale oni odwrócili się od tych niemych bożków. Tak, to prawda, ale spójrzmy na drugie miejsce w Piśmie. Tutaj apostoł Jan zwraca się do już nawróconych dzieci Bożych. „Dziateczki! strzeżcie się bałwanów. ” (1Jana 5:21). Oznacza to, że nawet u wierzących mogą być bożki. Bożkiem może być nasza praca, pieniądze, dom, sport. Wszystko, co zajmuje miejsce Jezusa Chrystusa w naszym sercu, jest bożkiem. Każdy, kto nie stawia Jezusa Chrystusa na pierwszym miejscu, jest bałwochwalcą. Drodzy przyjaciele, albo Chrystus to nasz Zbawiciel i Pan, albo On jest nikim. Chrystus nigdy nie zgodzi się być jedynie Zbawicielem, On musi być także Władcą w naszym życiu.

Zauważmy, w jakiej kolejności to się dzieje. „Nawróciliście się do Boga od bożków. ” Nie jest powiedziane, że odwróciliście się od bożków do Boga. Nie, najpierw należy nawrócić się do Boga, wtedy bożki same znikną. Człowiek myśli, że musi najpierw przezwyciężyć ten czy inny grzech, porzucić ten czy inny nawyk, a wtedy jest godny nawrócić się do Boga. Nie, nawróćmy się najpierw do Boga, a On da nam zwycięstwo nad wszystkimi naszymi bożkami, grzechami i wszelkimi złymi nawykami.

Teraz zwróćmy uwagę na czasownik odnoszący się do czasu teraźniejszego. „Nawróciliście się do Boga od bałwanów, abyście służyli Bogu żywemu i prawdziwemu. ” To było dzieło wiary Tesaloniczan, o którym Paweł wspomina w wersecie 3. Ta służba Bogu żywemu, ten trud miłości powinien charakteryzować nasze chrześcijańskie życie. Jesteśmy zbawieni po to, aby służyć naszemu Bogu. Pan nie zbawił nas tylko po to, abyśmy mogli nazywać się chrześcijanami, lecz zbawił nas, abyśmy szli i przynosili dla Niego owoce naszej posługi. Służymy Bogu nie po to, aby odwdzięczyć się za zbawienie, które nam darował. Nie, naszym obowiązkiem jest kochać Tego, który tak nas umiłował, że dał za nasze zbawienie to, co miał najdroższego - Syna Swojego Jednorodzonego. Służmy Bogu z wielką miłością, ponieważ, jak powiedziano „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który nam jest dany. ” (Rzym. 5:5). Dlatego możemy powiedzieć za Jozuem: „Ja i dom mój będziemy służyć Panu. ” (Joz. 24:15).

Dalej apostoł Paweł używa trzeciego czasownika odnoszącego się do czasu przyszłego. „Nawróciliście się do Boga od bałwanów, abyście służyli Bogu żywemu i prawdziwemu, i oczekiwali Syna jego z niebios. ” Tak, to jest nowym pragnieniem odrodzonego dziecka Bożego. Czekamy na przyjście Pana Jezusa Chrystusa z nieba. On sam powiedział: „Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli. ” (Jana 14:2-3). Naszą nadzieją jest pojawienie się w chwale naszego wielkiego Boga i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa.

Przyjacielu, czy masz taką nadzieję? Czy raduje Cię możliwość Jego przyjścia w każdej chwili? Czy jesteś gotowy na spotkanie ze swoim Bogiem? Jeśli nie, to teraz padnij na kolana i nawróć się do Boga żywego i prawdziwego. To będzie Twoje dzieło wiary. Bóg miłosierdzia i miłości zbawi Cię, gdy tylko usłyszy Twoje wołanie. A gdy tylko staniesz się dzieckiem Bożym, wtedy w swoim sercu odkryjesz miłość do przyjścia Twojego Zbawiciela. Niech sam Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Czas myśleć duchowo.


Co jest najcenniejszą rzeczą, jaką posiada człowiek, a jednocześnie co on najbardziej zaniedbuje? Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się nad tym pytaniem przyjacielu? Załóżmy, że ktoś zadał ci to pytanie, to jak byś na nie odpowiedział? Otóż, najcenniejszą rzeczą, jaką teraz mamy, jest czas. Tak, te sekundy, które właśnie minęły już nie wrócą. Nikt nie może wrócić czasu, który minął. Dlatego dla nas czas jest tak cenny. Jest cenniejszy niż cokolwiek innego na świecie. Nic dziwnego, że Mojżesz, któremu przeznaczone było przeżyć 120 lat, modlił się do Boga: naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy przywiedli serce do mądrości. I tutaj możemy dodać - mądry jest ten, kto w ten sposób liczy dni swoje.

W świetle tej prawdy, jak bardzo znaczące stają się słowa rozpoczynające rozdział 7 Ewangelii Jana. Rozdział ten zaczyna się tak: „Potem chodził Jezus po Galilei; nie chciał bowiem iść do Judei, bo Żydzi zamierzali go zabić. ” (Jana 7:1). Zrozumiemy te słowa tylko wtedy, gdy przypomnimy sobie, co wydarzyło się w rozdziale 6, ponieważ nawiązują one do tego, co powiedziano powyżej. W rozdziale 6, wersecie 66 czytamy: „Od tego czasu wielu jego uczniów zawróciło i więcej z nim nie chodziło. ” Uczniowie, o których tu mowa, to ci, którzy byli bardziej niż powierzchownie zainteresowani Jezusem Chrystusem i Jego nauką. Oni od dłuższego czasu podążali za Jezusem i przy tym tak poważnie traktowali Jego nauczanie, że zostali nazwani uczniami Jezusa. Ale gdy On zaczął nauczać o czymś, co było dla nich nie do przyjęcia, odeszli od Niego i już z Nim nie chodzili. Nawiasem mówiąc, nie było to Jego tych 12 uczniów, ale inna duża grupa Jego naśladowców. Od pewnego momentu oni nie byli już zainteresowani osobą Jezusa ani Jego nauczaniem. „Wielu więc z jego uczniów, słysząc to, mówiło: Twarda to jest mowa, któż jej może słuchać? ” (Jana 6:60). Chrystus przyszedł do nich, a było to w Galilei, dokonał tam wielu cudów, na przykład rozmnożył chleb i nakarmił ich, uzdrowił chorych, nauczał, wzywał ich do zbawienia, a mimo to oni Go odrzucili. W pełnym tego słowa znaczeniu oni „zlekceważyli czas swojego nawiedzenia. ”

Ale pomimo takiego nastawienia tych ludzi do Jezusa, czytamy te znaczące słowa naszego tekstu: „Potem chodził Jezus po Galilei. ” On nadal chodził wśród tych ludzi otwarcie, będąc dostępnym dla nich, mimo że Go odrzucili. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, co mówią pozostali trzej ewangeliści o tym okresie posługi naszego Pana, to możemy wywnioskować, że Chrystus pozostał w Galilei jeszcze przez kilka miesięcy. A to znaczy, że w tym czasie On dawał tym ludziom możliwość powrotu do Niego, przyjścia ze wszystkimi pytaniami, które ich nurtowały, ale niestety, oni podobnie jak Jerozolima, nie rozpoznali czasu swojego nawiedzenia. Zaniedbali najcenniejszą rzecz, jaką Bóg daje człowiekowi - czas, czas łaski.

Warte uwagi jest to, że była to ostatnia wizyta Jezusa w Galilei. Do czasu ukrzyżowania On już tam nie powrócił. Co nam to mówi, przyjaciele? To zdarzenie przypomina nam po raz kolejny, że czas łaski jest ograniczony. Sam Bóg powiedział: „Nie będzie przebywał Duch mój w człowieku na zawsze, gdyż jest on tylko ciałem. Będzie więc życie jego trwać sto dwadzieścia lat. ” (Ks.Rodz. 6:3). Jakie znaczenie ma te 120 lat? Mówi ono o okresie łaski, ale także o ograniczeniu tego okresu. Bóg wyznaczył każdemu z nas pewien czas. Nie objawia nam okresu tego czasu, tj. czasu między początkiem a końcem naszego ziemskiego życia. Ten okres, bez względu na to, jaki by nie był, jest ustanowiony przez Boga. Dlatego właśnie mądrość jest w tym, drodzy przyjaciele, abyśmy cenili każdy dzień, godzinę, minutę, którą daje nam Bóg. Nikt nie wie, kiedy wybije nasza godzina.

Dlatego jeśli jeszcze przyjacielu nie przyjąłeś zbawczej łaski Boga, to mądrość podpowiada, że „oto teraz czas łaski, oto teraz dzień zbawienia.” (2Kor. 6:2). Spójrzmy, ile miłosierdzia i łaski jest w słowach wypowiedzianych przez Jezusa Chrystusa do kobiety - Jezabeli w Księdze Objawienia: „Dałem jej czas, aby się upamiętała. ” (Obj. 2:21). A to zostało powiedziane do jednej z najbardziej cudzołożnych kobiet. Pan dał jej ten najcenniejszy z najcenniejszych darów - czas, pewien okres czasu, aby wykorzystała go dla swojego zbawienia, ale niestety ona zaniedbała go, nie pokutowała.

Drogi przyjacielu, chcę abyś wiedział, że Bóg daje ci czas na upamiętanie, i muszę dodać, że czas ten jest teraz. Być może będzie to Twoja ostatnia szansa. Jezus Chrystus przechodzi teraz obok Ciebie i woła Cię. Proszę więc Cię, abyś nie zaniedbał tego czasu swojego nawiedzenia. Wezwij teraz imię Pana, a zostaniesz zbawiony.

Teraz zwróćmy uwagę na drugą część tego pierwszego wersetu z 7 rozdziału Ewangelii Jana. W pierwszej części czytamy: „Potem Jezus chodził po Galilei. ” A dalej jest powiedziane: „nie chciał bowiem iść do Judei, bo Żydzi zamierzali go zabić. ” Czy myślicie, że gdy Chrystus chodził po Judei, to On kierował się strachem, dowiedziawszy się, że chcą Go tam zabić? Przecież to nie jest pierwszy raz, gdy czytamy w Ewangelii, że unikał niebezpieczeństwa, oddalając, ponieważ chcieli Go zabić. Takie przypadki są wymienione kilkakrotnie. Nie, On nie kierował się strachem, ale czymś innym. Kierował się wolą Swego Ojca Niebieskiego. Był w pełnym tego słowa znaczeniu podporządkowany czasowi wyznaczonemu Mu przez Ojca. Dwukrotnie w tym 7 rozdziale mówi: „mój czas jeszcze się nie wypełnił. ” (Jana 7:8). A w wersecie 30 powiedziane jest: „I usiłowali go schwytać, ale nikt nie podniósł na niego ręki, bo jeszcze nie nadeszła jego godzina. ” (Jana 7:30). Te słowa powtarzają się także w rozdziale 8. Oznacza to, że Chrystus kierował się planem Ojca, począwszy od Swoich narodzin, czyli wcielenia, aż do momentu Swojego wniebowstąpienia.

Na przykład o Jego narodzinach powiedziane jest w Liście do Galatów w rozdziale 4: „lecz gdy nadeszło wypełnienie czasu, zesłał Bóg Syna swego, który się narodził z niewiasty. ” (Gal. 4:4). Każde wydarzenie w życiu Jezusa Chrystusa zostało wyznaczone przez Boga, a Chrystus zawsze postępował zgodnie z tym niebiański planem Ojca. On pozostawał w ciągłej więzi ze swoim Ojcem, tak więc powodem, dla którego nie poszedł do Judei, było to, że Jego czas jeszcze nie nadszedł. Gdy wybije Jego godzina, wtedy tam pójdzie. Co więcej, uda się prosto do Jerozolimy i tam zostanie ukrzyżowany. Ale nie wtedy, gdy zdecydują Jego przeciwnicy, ale w godzinie wyznaczonej przez Jego Ojca. A ten dzień i godzina zostały wyznaczone jeszcze przed stworzeniem świata. Apostoł Piotr w dniu Pięćdziesiątnicy przypomina o tym, tym, którzy ukrzyżowali Jezusa Chrystusa, mówiąc w ten sposób: „Według powziętego z góry Bożego postanowienia i planu został wydany, tego wyście rękami bezbożnych ukrzyżowali i zabili. ” (Dzieje 2:23). Jak dokładnie Daniel prorokował nie tylko o ukrzyżowaniu Jezusa Chrystusa, ale także o czasie Jego śmierci. Przeczytamy o tym w 9 rozdziale Księgi proroka Daniela na końcu tego rozdziału.

Ale ktoś zapyta: co to ma wspólnego z nami? Czy nasze życie naprawdę powinno być tak dokładnie prowadzone wyznaczonym czasem? Tak, Jezus Chrystus dał nam wyraźny przykład tego, jak powinno wyglądać życie dziecka Bożego. To prawda, jak już wskazywałem na początku, dla całej ludzkości, każdy ma indywidualnie wyznaczone dni swojego życia. Ten czas jest ustalony przez Boga i nikt nie może go zmienić. Co więcej, nikt nie wie, jak długo potrwa ten czas, ale gdy człowiek oddaje swoje życie Bogu i staje się Jego dzieckiem, wtedy oddaje się pod Boże kierownictwo, na mocy swoich relacji z Bogiem. A to oznacza, że ​​ten czas dany mu na życie tutaj na Ziemi jest teraz pod kontrolą Boga. Jak mówi Apostoł Jan: „jaki On (tj. Jezus Chrystus) jest, tacy i my jesteśmy na tym świecie. (1Jana 4:17).

Drodzy bracia i siostry, jestem pewien, że doświadczylibyśmy większego postępu w naszym życiu duchowym, gdybyśmy zrozumieli tę prawdę. A pierwszą rzeczą, o której musimy pamiętać, jest to, że nasz czas, zgodnie z ludzkim rozumowaniem, nie pokrywa się z czasem Bożym. Nie myślmy, że Bóg musi nagle podjąć decyzję w sprawie problemu, który się pojawił, którego rzekomo nie przewidział. O przyjacielu, On nie tylko wiedział o Twoim problemie, ale rozwiązał go już wcześniej. Nic nie może zaskoczyć naszego Boga, więc nie ma problemu, który by Go zastanawiał, który nie potrafił by rozwiązać. Dlatego dziecko Boże może całkowicie mieć pewność, że wszystko, co dotyczy jego życia, jest pod kontrolą Boga i że wszystko, co On czyni i dopuszcza w naszym życiu, służy naszemu dobru. Jakiej ulgi doświadczylibyśmy w naszym życiu, gdybyśmy zrozumieli tę podstawową prawdę.

Jeśli naprawdę kierujemy się tą zasadą, tj. czasem Boga, Jego kalendarzem i Jego harmonogramem, wtedy nie będziemy mówili tak, jak mówili bracia Jezusa. Tak, oni byli braćmi według ciała, zrodzonymi z Maryi po tym, jak urodziła Jezusa z Ducha Świętego, a byli całkowicie ślepi duchowo. Będąc duchowo martwymi, myśleli cieleśnie, albowiem: „Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest. ” (Jana 3:6). Człowiek duszewny myśli zgodnie z ludzkim sposobem myślenia. Jest to dla niego całkowicie naturalne. On kieruje się zasadami tego świata, tj. robi to, co uważa za korzystne i wygodne dla siebie. Jemu i do głowy nie przychodzi, pomyśleć o woli Bożej i czasie Bożym. On zawsze ma czas. Jeśli w swojej decyzji widzi korzyść i wygodę dla siebie, to tak i postępuje.

Spójrzmy na braci Jezusa. Oni radzą Mu, aby szedł do Judei. „Odejdź stąd i idź do Judei, żeby twoi uczniowie widzieli dzieła, których dokonujesz. ” (Jana 7:3). Popularność Jezusa zaczęła spadać, Jego trud tutaj w Galilei wydawał się daremny, stracił już wielu zwolenników i uczniów, co oznaczało, że nie warto było tracić tu więcej sił i czasu. Dlaczego nie spróbować w Jerozolimie, to centrum, stolica, i przebywa tam teraz mnóstwo ludzi. Teraz jest na to idealny czas, bo zbliża się jedno z największych świąt. Na tym święcie powinni być wszyscy Żydzi płci męskiej, począwszy od dwunastego roku życia. Idź i objaw się światu. Dokonaj jakiegoś cudu, a zobaczysz, że cię zaakceptują. W końcu Twoim celem jest stać się sławnym. Czyż nie tak? Pokaż się światu, „nikt bowiem nie czyni nic w ukryciu, jeśli chce być znany. ” (Jana 7:4). Tak właśnie radzili mu bracia Jezusa.

Drodzy przyjaciele, to nie jest głos Ducha, ale ciała, co oznacza myślenie po ludzku. Dlatego w wersecie 5 powiedziane jest: „Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego. ” A wierzyć w Jezusa oznacza przede wszystkim podporządkować Mu swoje życie, przyjąć Go nie tylko jako Zbawiciela, ale także jako Pana. Wierzyć w Niego oznacza, że On ​​staje się Panem naszego życia, tzn. że zawierzyliśmy się Mu całkowicie, zarówno nasze życie, jak i nasz czas i wszystko, co mamy. Wszystko należy teraz do Niego i jest pod Jego kontrolą. Nie liczymy się już z naszą mądrością, naszą wiedzą o tym, jak i co jest najlepsze, ale radzimy się we wszystkim z naszym Panem. Takie oddanie daje pewność, że wszystkie Jego zamiary są tylko dla naszego dobra. Wierzyć oznacza mieć pokój i świadomość, że Bóg nas miłuje i że wszystko bez najmniejszego wyjątku służy naszemu dobru i Jego chwale.

Można nosić imię chrześcijanina i nadal nie znać Jezusa Chrystusa. Jego bracia byli z tej samej ziemskiej rodziny, a mimo to nie wierzyli w Niego. Tak, po Jego zmartwychwstaniu uwierzyli w Niego, a to oznacza, że ​​tylko przez wiarę w Jezusa można stać się prawdziwym członkiem Jego rodziny. Dlatego, mój przyjacielu, jeśli jeszcze nie narodziłeś się z Ducha przez wiarę w Niego, to nie odkładaj tej najważniejszej ze wszystkich decyzji, jaką musisz podjąć. Bóg w swoim wielkim miłosierdziu daje Ci dzisiaj czas na upamiętanie. Uwierz, a zostaniesz zbawiony. Nie zaniedbuj łaski Bożej, ale przyjmij ją teraz w imię Jezusa Chrystusa. Amen.

Paul Washer | To NAJGORSZY odłam chrześcijaństwa (ujawniony!)


0 komentarze

Posted in

Przemienienie Pańskie – część 2.


W tym tygodniu dalsze rozważania na temat przemienienia Jezusa Chrystusa na górze Tabor. Nie ulega wątpliwości, że to wydarzenie ma ogromne znaczenie w ziemskim życiu Jezusa Chrystusa, gdyż jest jednym z siedmiu najważniejszych faktów w Jego życiu. Przypomnijmy więc te siedem wydarzeń. Były to: Jego narodziny, chrzest w Jordanie, kuszenie na pustyni, przemienienie, ukrzyżowanie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Należy zauważyć, że przemienienie znajduje się w centrum, pośrodku tych siedmiu wydarzeń z życia Jezusa Chrystusa. Należy także pamiętać, że z czterech ewangelistów, tj. Mateusza, Marka, Łukasza i Jana, pierwsi trzej mówią o tym wydarzeniu, a czwarty, tj. Jan, o nim nie wspomina.

I mimowolnie pojawia się pytanie - dlaczego? Dlaczego na przykład Jan w swojej Ewangelii również nie mówi o narodzinach Chrystusa. Dzieje się tak dlatego, że każdy ewangelista ma w swoim opisie określony cel. Celem na przykład Jana jest udowodnienie Boskiego pochodzenia Jezusa Chrystusa. Dlatego w rozdziale 20, wersecie 31 jego Ewangelii czytamy: „Te listy zaś są spisane, abyście wierzyli, że Jezus jest Chrystusem, Synem Boga, i abyście wierząc mieli żywot w imieniu Jego. ” Jezus Chrystus był nie tylko Bogiem, ale także Człowiekiem. Jest zarówno Bogiem, jak i Człowiekiem.

Spośród wszystkich czterech ewangelistów Łukasz szczególnie podkreśla ludzką naturę Zbawiciela. On szczegółowo mówi o narodzinach Chrystusa i podaje Jego rodowód, aż do Adama. Wydaje mi się, że czasami w naszej gorliwości w udowadnianiu i podkreślaniu prawdy o Boskości Jezusa Chrystusa nie zauważamy wielu cudownych prawd w Jego ludzkiej naturze. To w niczym nie umniejsza Boskości naszego Zbawiciela, gdyż główna prawda biblijna jest taka, że ​​Chrystus jest jednocześnie Bogiem i Człowiekiem.

Patrząc na Chrystusa na Górze Przemienienia, widzimy nie tyle chwałę Jego Boskości, co raczej chwałę Jego doskonałej ludzkiej natury. Tutaj na górze Tabor, Chrystus zostaje ukoronowany chwałą doskonałego Człowieka - ostatniego Adama, jak Go nazywa Pismo Święte. Był to rezultat osiągnięć i doskonałości naszego Zbawiciela po trzydziestu latach ziemskiego życia, życia pełnego pokus, prób i cierpienia. Po przejściu tej ciernistej ścieżki w całkowitym posłuszeństwie i oddaniu się Swojemu Ojcu Niebieskiemu, Jezus Chrystus dociera na szczyt góry, gdzie zostaje przemieniony.

To, co widzimy tutaj na tej górze, wskazuje, jaki byłby Adam, gdyby pozostał posłuszny Bogu. On doszedł by do pełnego rozwoju na obraz i podobieństwo Boże i tym samym całkowicie zaspokoiłby pragnienie i zamierzenia Boga w stworzeniu człowieka, gdy powiedział: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz według naszego podobieństwa. ” (1Mojż. 1:26). Swoim posłuszeństwem Bogu Adam osiągnąłby doskonałość i bez śmierci wstąpiłby do nieba. Wiemy jednak, że upadł, grzesząc przeciwko Bogu swoim nieposłuszeństwem i wraz z nim pociągnął cały rodzaj ludzki w grzech. Odziedziczywszy grzeszną naturę, ludzkość znajduje się pod zakonem grzechu i śmierci, gdyż śmierć jest wynikiem grzechu. „Zapłatą za grzech jest śmierć” - mówi Słowo Boże. Bóg umieścił drzewo poznania dobra i zła pośrodku raju i z tego drzewa Bóg nakazał człowiekowi „jeść nie będziesz, bo tego dnia, kiedy zjesz z niego, na pewno umrzesz. ” (1Mojż. 2:17).

Ale ktoś zapyta: po co Bóg umieścił to drzewo w raju? Otóż, każdy człowiek musi zostać poddany próbie. On został stworzony niewinnym i ta niewinność poprzez próby musi zostać przemieniona w święty charakter. Człowiek rozwija się moralnie i duchowo poprzez ciągłe wybory, które on dokonuje. Nie jest robotem ani maszyną, ale został stworzony z wolną wolą i dlatego dojrzewa w charakterze, tj. moralnie i duchowo, o ile wybiera dobro zamiast zła, prawdę zamiast kłamstwa. Podczas pierwszej próby, jaką miał przejść, Adam upadł. On wybrał kłamstwo szatana zamiast słowa prawdy dane mu przez Boga.

Ludzie często pytają: co by było, gdyby Adam odmówił i nie zjadł zakazanego owocu z tego drzewa. W takim przypadku zostałby poddany kolejnej próbie i jeszcze następnej. Jeśli w tym procesie nadal dokonywał by właściwego wyboru, to poprzez swoje posłuszeństwo osiągnął by pełny rozwój duchowy i moralny. On odzwierciedlał by ten obraz i podobieństwo, jaki Bóg chciał widzieć w człowieku. Zostałby przemieniony i bez śmierci zostałby porwany do nieba. Wiemy jednak, że tak się nie stało, że on upadł, a my z kolei odziedziczyliśmy po nim naszą grzeszną naturę.

Ale chwała Bogu na wieki, że znalazł Tego, który w pełni zaspokoił Jego pragnienie. Na tej naszej grzesznej Ziemi pojawił się inny Adam, ostatni Adam, Człowiek Jezus Chrystus. On we wszystkim stał się jak człowiek, z wyjątkiem grzechu. Zamienił swoją niewinność i świętość, w niedoskonałą chwałę, którą widzimy tutaj, na Górze Przemienienia. Chrystus musiał przeżyć Swoje ziemskie życie, tak jak my, pod każdym względem z wyjątkiem grzechu. Narodzony bez grzechu, niewinny, jednakże jako człowiek musiał stopniowo przekształcać niewinność w świętość w procesie posłuszeństwa. On był, jak pisze autor Listu do Hebrajczyków „kuszony we wszystkim podobnie jak my, ale bez grzechu. ” (Hebr. 4:15).

Pojawia się jednak pytanie: jeśli On był bez grzechu, to dlaczego był kuszony? Tak, chociaż Chrystus był bezgrzeszny, w Nim nie było grzesznej natury, którą mamy my, jednak dla pełnego rozwoju i wzrostu tej Swojej niewinnej i bezgrzesznej natury ludzkiej, On musiał być doświadczany przez pokusy, przeciwności i cierpienia. Zwróćmy jeszcze raz uwagę na to, co mówi autor Listu do Hebrajczyków. „Chociaż był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał. A osiągnąwszy pełnię doskonałości, stał się dla wszystkich, którzy mu są posłuszni, sprawcą zbawienia wiecznego. ” (Hebr. 5:8-9). Czyż On nie był doskonały? Tak, w tym sensie, że był bezgrzeszny, ale jako człowiek musiał osiągnąć doskonałość poprzez posłuszeństwo i cierpienie.

Gdy więc święty charakter w naszym Panu został osiągnięty przez posłuszeństwo, ziemia utraciła nad Nim swą władzę i On został przemieniony. W ten sposób nasz Pan, ostatni Adam, jak nazywa Go apostoł Paweł w Liście do Koryntian, przyszedł na tę ziemię na tym samym poziomie, co pierwszy Adam. Ale dokonał wszystko to, czego nie mógł pierwszy Adam. Przemienił swoją ludzką niewinność w świętość, a gdy osiągnął pełną doskonałość, pełną dojrzałość, został przemieniony. Dlatego Góra Przemienienia wskazuje na doskonałość, na kulminacyjny punkt w ziemskim, ludzkim życiu ostatniego Adama, Człowieka Jezusa Chrystusa. Przez trzydzieści trzy lata On wspinał się na tę górę i tam właśnie był moment Jego pełnego triumfu. Zauważmy, że Bóg Ojciec daje tutaj na górze świadectwo o Swoim Synu: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie. ” (Mat. 17:5). Tutaj, na górze, widzimy realizację tego, co Bóg miał w planie, gdy powiedział: „Uczyńmy człowieka na nasz obraz według naszego podobieństwa. ” (1Mojż. 1:26).

Ale załóżmy teraz, że spełniwszy pragnienie Swego Ojca, osiągnąwszy tę ​​doskonałość, której Adam nie mógł osiągnąć, On pozostawił by wtedy ziemię i powrócił do nieba, do Swego Ojca, do chwały, którą miał przed stworzeniem świata. Co by to dla nas oznaczało? To, że, poszedłby do nieba sam. Nikt nie mógł by za Nim podążyć. Jego ziemskie życie pozostałoby przykładem, który męczyłby i dręczyłby ludzkość aż do rozpaczy. Ludzkość miałaby idealny przykład, ale nie byłaby w stanie naśladować Go i podążać za Nim.

Ci, którzy mówią nam, że Chrystus przyszedł na tę ziemię, aby pokazać ludziom, jak powinni żyć, by podobać się Bogu, nie mówią nam całej prawdy, tylko jej część. Człowiek udowodnił przez kilka tysięcy lat do przyjścia Chrystusa, że nie jest w stanie wypełnić zakonu i żądań Bożych. Dlatego Pismo Święte stwierdza, że ​​„wszyscy zgrzeszyli i są pozbawieni chwały Boga” i „nie ma nikogo, kto by czynił dobro, nie ma ani jednego. ” (Rzym. 3:12,23). „Wszystkie nasze sprawiedliwości są jak szata splugawiona. ” (Iz. 64:6). Jeśli więc Chrystus przyszedł do nas na ziemię tylko po to, aby dać nam przykład, to moi drodzy, jesteśmy w gorszej sytuacji, niż gdybyśmy w ogóle nie wiedzieli, na czym polega idealne życie. My potrzebujemy nie tylko przykładu, ale potrzebujemy mocy, mocy nadprzyrodzonej, mocy Bożej, aby nasze życie podobało się Bogu. Chwała Bogu na wieki, że Chrystus nie pozostał na tej górze, że po Swoim przemienieniu nie wstąpił do nieba, ale jako doskonały Człowiek, Baranek Boży bez zmazy i skazy, złożył Siebie w ofierze na innej górze. On stał się sprawcą zbawienia wiecznego. Odkupił nas Swoją zastępczą śmiercią na krzyżu Golgoty.

Góra Przemienienia była dowodem i potwierdzeniem czystości Tego, który mógł złożyć Bogu akceptowalną ofiarę za upadłą, grzeszną ludzkość. Przez Swoją śmierć na Golgocie On przystosował człowieka i uczynił go zdolnym do naśladowania Go i podążania za Nim. Jego odkupieńcza śmierć zapewniła każdemu, kto w Niego wierzy, nie tylko wybawienie od wiecznych mąk w piekle, ale także moc, moc Bożą, aby podążać za Nim. Nikt z nas nie może tego uczynić sam, ale jak mówi apostoł Paweł w Liście do Koryntian: „Albowiem mowa o krzyżu jest głupstwem dla tych, którzy giną, natomiast dla nas, którzy dostępujemy zbawienia, jest mocą Bożą. ” (1Kor. 1:18).

Gdyby Chrystus wstąpił do nieba z Góry Przemienienia, to wstąpił by sam, aby jednak przywieść do chwały wielu synów, musiał z tego zrezygnować, zejść z góry w dolinę cierpienia, grzechu i ucisku, gdzie znajduje chłopca opętanego przez złego ducha, bierze go w Swoje silne ramiona i niesie na górę Golgota. Tym chłopcem byliśmy ja i ty, drogi przyjacielu. Chrystus nie przyszedł tylko po to, aby dać nam dobry przykład, ale przyszedł, aby nas zbawić i uczynić świętymi przez Swoją odkupieńczą śmierć. Chwała niech będzie Mu na wieki.

Zatem od tej chwały, którą widzimy na Górze Przemienienia, musimy zejść do doliny, gdzie ukazuje się nam inny obraz. Można powiedzieć, że jest to przeciwieństwo tego, co widzieliśmy na Górze Przemienienia. Kontrast jest oszałamiający. Z jednej strony widzimy Jezusa, Człowieka doskonałego, bez grzechu, bez zmazy i skazy, z drugiej zaś widzimy bezsilną, grzeszną ludzkość, zepsutą przez grzech i diabła. Tutaj, w dolinie, w postaci opętanego chłopca i bezsilnego ojca, widzimy prawdziwy stan grzesznika. Na górze byliśmy świadkami Jednorodzonego Syna Bożego w chwale, a tu w dolinie słyszymy, jak ojciec opętanego chłopca woła do Chrystusa: „Nauczycielu, błagam cię, wejrzyj na syna mojego, na mojego jedynaka. ” (Łuk. 9:38). Przed nami w dolinie stoi chłopiec, jedyny syn swego ojca, potomek nieszczęsnego, grzesznego, upadłego człowieka. Obraz skrajnej bezradności. Taki z natury jest człowiek. On jest grzesznikiem. I tak Jezus Chrystus, stojąc pośród tłumu, mówi: „Przyprowadź tu swego syna. ” (Łuk. 9:41). Proszę, powiedzcie mi: kto inny mógłby powiedzieć takie słowa. W całej historii ludzkości nie znajdziemy drugiego, który w obecności samego diabła mógł powiedzieć o opętanym: Przyprowadźcie go do Mnie. Gdy Chrystus zgromił ducha nieczystego, powiedziane jest, że „wyszedł z niego i od tej chwili chłopiec był zdrowy. ”

Drodzy przyjaciele, w tym jest cud prawdziwego chrześcijaństwa. Tak, nas martwych w upadkach i grzechach naszych On znalazł, aby zbawić. Nas znajdujących się pod władzą księcia tego świata, którzy z natury jesteśmy dziećmi gniewu, On bogaty w miłosierdzie ze względu na Swoją wielką miłość, jaką nas umiłował, wyrzekłszy się chwały którą miał, zszedł z góry Tabor, aby przywrócić nas do życia.

A jak On to dokonał? W jaki sposób zbawił Ciebie i mnie? W godzinie Swojej chwały, tam na Górze Przemienienia, On widział nas w dolinie, nas potomków Adama, w postaci chłopca cierpiącego i bezradnego. Zlitował się nad nami i zstąpił, aby szukać i ratować zagubione owce. Moi drodzy, co za wspaniała wiadomość, ostatni Adam, Jednorodzony Syn Boży, Baranek Boży zbawia bezsilnego, grzesznego syna Adama. Bierze tę zagubioną owcę w Swoje potężne ramiona i niesie ją na Górę Golgoty. Tam na krzyżu On poniósł Twój i mój grzech, tam On zajął Twoje i moje miejsce, tam został zraniony za nasze grzechy i torturowany za nasze winy, spadła na Niego kara całego świata i Jego ranami zostaliśmy uzdrowieni. O, jak można nie kochać takiego Zbawiciela, który oddał wszystko, nawet Swoje życie, ostatnią kroplę Swojej drogocennej krwi, aby nas nią odkupić.

Niech Pan pomoże Ci teraz przyjacielu przyjąć Go jako swojego Zbawiciela, bo „wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas na własną drogę zboczył, a Pan jego dotknął karą za winę nas wszystkich. ” (Iz. 53:6). Amen.

 

Przemienienie Pańskie.


W ziemskim życiu Jezusa Chrystusa znajdujemy siedem ważnych wydarzeń. Te siedem głównych faktów, to: Jego narodziny, Jego chrzest w Jordanie, kuszenie przez diabła na pustyni, przemienienie, ukrzyżowanie, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. W dzisiejszym rozważaniu poruszę temat przemienienia Jezusa Chrystusa na górze Tabor. Od razu zauważymy, że przemienienie znajduje się w samym centrum, w środku tych siedmiu wydarzeń w życiu Jezusa Chrystusa. Chciałbym więc z Bożą pomocą podkreślić jego znaczenie, zwracając uwagę na kilka ważnych prawd, które posłużą dla naszego zbudowania.

Niech więc Pan pomoże nam z pokorą zbliżyć się do tej świętej góry, patrząc na Tego, który się tam przemienił, aby On sam objawił i wyjaśnił nam jego znaczenie, a co najważniejsze, aby objawił się nam w całej swojej chwale. Przejdźmy więc do tekstu zapisanego w rozdziale 17 Ewangelii Mateusza, poczynając od wersetu 1: „A po sześciu dniach bierze z sobą Jezus Piotra i Jakuba, i Jana, brata jego, i prowadzi ich na wysoką górę na osobność. I został przemieniony przed nimi, i zajaśniało oblicze jego jak słońce, a szaty jego stały się białe jak światło. ” (Mat. 17:1-2). Zwróćmy najpierw uwagę na fakt, że słowa - „po upływie sześciu dni”, łączą to, co wydarzyło się tutaj, z tym, co wydarzyło się w poprzednim rozdziale.

Przypomnijmy o tym, co wydarzyło się tuż przed przemienieniem Jezusa Chrystusa. W Cezarei Filipowej, otoczony swoimi uczniami, Chrystus zadaje im pytanie: „Za kogo ludzie uważają (Mnie), Syna Człowieczego? ” „A oni rzekli: Jedni za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za Jeremiasza albo za jednego z proroków. ” (Mat. 16:13-14). Taka była zazwyczaj opinia ludzi o Chrystusie: że jest dobrym, życzliwym człowiekiem, wielkim prorokiem i nauczycielem prawdy. Jest to jednak tylko częściowe pojmowanie o Chrystusie. Dlatego Chrystus zwraca się do swoich uczniów i mówi: „A wy za kogo mnie uważacie? ” I oto Piotr otrzymawszy objawienie z góry, odpowiada: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga żywego. ” Wtedy Jezus mówi mu: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza, bo nie objawiły ci tego ciało i krew, ale mój Ojciec, który jest w niebie. Ja ci też mówię, że ty jesteś Piotr, a na tej skale (nie na Piotrze, nie na jego świadectwie, ale na skale) zbuduję mój kościół, a bramy piekła go nie przemogą. I tobie dam klucze królestwa niebieskiego. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. ” (Mat. 16:16-19).

Takie było nawrócenie Piotra, gdy po raz pierwszy dzięki Bożemu objawieniu stało się dla niego jasne i wyraźne, że Tym, który stał przed nim, był nikt inny, jak Pomazaniec Boży, długo oczekiwany Mesjasz, sam Syn Boży. Człowiek nie może dojść do takiego wniosku poprzez racjonalne myślenie. To świadectwo nie było wynikiem jakiegoś procesu ludzkiego myślenia, nie, ono było wynikiem nadprzyrodzonego objawienia Bożego.                                   A teraz, zaraz po tym wydarzeniu, po tym cudownym objawieniu, Chrystus po raz pierwszy zaczął tłumaczyć uczniom o czekających Go cierpieniach i śmierci, mówiąc, „że musi pójść do Jerozolimy, wiele wycierpieć od starszych arcykapłanów i uczonych w Piśmie, że zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.” (Mat. 16:21).

Tak więc, objawiwszy najpierw uczniom swoje Boskie pochodzenie, Pan dał im teraz kolejne objawienie. Objawia im prawdę o krzyżu, cierpieniu, o śmierci i na koniec, o Swoim zmartwychwstaniu. Innymi słowy, aż do tego momentu Chrystus nie mówił im ani słowa o Swojej śmierci. Widzimy, że oni nie byli jeszcze w stanie przyjąć tej prawdy. W odpowiedzi na to drugie objawienie dane uczniom przez Chrystusa o Jego śmierci i cierpieniu, Piotr sprzeciwia się i mówi: „Zmiłuj się nad sobą, Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. ” (Mat. 16:22). To było przeciwstawienie się ludzkiego Ja - Bożemu postanowieniu.

Widzimy tu zderzenie, opór i wrogość między dwiema przeciwstawnymi zasadami. Te dwie zasady są ze sobą w bezpośredniej kontrze i nie są w stanie dojść do wzajemnego zrozumienia ani porozumienia. Współistnienie tych dwóch zasad jest tak samo niemożliwe, jak nakłonienie diabła do współpracy z Bogiem. Jezus jest uosobieniem lub ucieleśnieniem jednej zasady, tj. tego co Boże, a Piotr w tym przypadku jest reprezentantem drugiej i są one całkowicie sobie przeciwne. Jedna mówi, że bez Boga nie ma prawdy, nie ma dobra, a druga mówi, że człowiek może osiągnąć dobro bez Boga. Współistnienie ich jest więc niemożliwe ze względów ideologicznych. Dlatego zaistniał konflikt, rozbieżność między Jezusem a Piotrem.                                                                                                                                 Tak, temu samemu Piotrowi, do którego Jezus powiedział: „Błogosławiony jesteś, Szymonie, synu Jonasza”, teraz Chrystus musi powiedzieć: „Odejdź ode mnie, szatanie! Jesteś dla mnie zgorszeniem, bo nie pojmujesz tego, co Boże, ale to, co ludzkie. ” (Mat. 16:23).

Nic dziwnego, że tekst z 17 rozdziału Ewangelii Mateusza zaczyna się od słów „a po sześciu dniach. ” Co wydarzyło się w ciągu tych sześciu dni? Pismo nam tego nie mówi. Innymi słowy, pomiędzy tym, co wydarzyło się w Cezarei Filipowej, a przemienieniem Jezusa Chrystusa, gdy zabrał Piotra, Jana i Jakuba na górę, jak mówi Łukasz, aby się modlić, gdzie został przemieniony, panuje zupełna cisza, milczenie. Nie ma żadnej komunikacji, rozmowy między Chrystusem a uczniami. Tak, uczniowie byli gotowi wierzyć i iść za Chrystusem, o ile to nie stało w sprzeczności z ich osobistymi, ludzkimi korzyściami i kalkulacjami. Gdy jednak pragnienia i działania Chrystusa nie odpowiadały ich poglądom i koncepcjom, Piotr i reszta uczniów byli gotowi patrzeć na wszystko z boku. Dopóki Chrystus nie objawił im o konieczności przyjęcia krzyża kojarzącego się im z hańbą, cierpieniem i krwią, uczniowie byli zadowoleni ze wszystkiego i byli gotowi pójść za Chrystusem. Gdy Zbawiciel zaczął mówić o krzyżu, to co cielesne, ludzkie od razu napełniło ich wątpliwościami, co do konieczności tego wszystkiego. Oni nie mogli po prostu i z ufnością kierować się za Jezusem, ale chcieli przejawić swoją mądrość, oznajmiając Chrystusowi: „Panie! Nie przyjdzie to na ciebie. ” (Mat. 16:22). Od tego momentu zaczyna się rozbieżność między Jezusem Chrystusem a Jego uczniami.

Drodzy przyjaciele, takie rozbieżności zaczynają się w takich momentach naszego życia, gdy pójście za Panem naszym zdaniem wydaje się niemożliwe i my nie chcemy podążać za Nim po prostu zwykłą wiarą. Zwykle zaczyna się to od jakiegoś kryzysu w naszym życiu, gdy Pan nakazuje nam i wzywa nas do wyższych celów. Gdy droga do wyższego życia duchowego jest wybrukowana cierpieniem, krzyżem i wstydem, to my wówczas odmawiamy.

Zwróćmy uwagę, z jaką srogością Chrystus mówi Piotrowi za jego negatywne słowa odnośnie krzyża: „Idź precz ode mnie, szatanie! Jesteś mi zgorszeniem, bo nie myślisz o tym, co Boskie, lecz o tym, co ludzkie. ” (Mat. 16:23). Zauważmy, że Piotr nie tylko sam odrzuca krzyż, ale oponuje, by Chrystus nie szedł tą drogą. I widzimy, że od tego momentu wkrada się dysharmonia między uczniami a Chrystusem. Zapada ta nieprzyjemna, bolesna cisza, spowodowana różnicą zdań i nieporozumieniami.

Cóż za ciężka atmosfera, tam gdzie nie ma porozumienia między ludźmi. Taka milcząca walka może trwać godzinami, dniami, miesiącami, a nawet latami. Jeden czeka, aż drugi będzie chciał się pogodzić i przerwać milczenie przepraszającym słowem. Ale ten drugi oczekuje tego samego. A im dłużej czekają, tym staje się to trudniejsze i tym trudniej jest przejąć inicjatywę i powiedzieć choć jedno słowo.

Po sześciu dniach milczenia Jezus Chrystus podejmuje inicjatywę, aby przerwać to milczenie i wznowić wzajemny kontakt. Prowadzi ich na górę, aby tam się modlić, i tym samym stawia pierwszy krok w kierunku przywrócenia zerwanych relacji. Spójrzmy co o tym mówi Mateusz: „i wprowadził ich na wysoką górę, żeby byli na osobności. I został przemieniony przed nimi: jego oblicze zajaśniało jak słońce, a jego szaty stały się białe jak światło. A oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, którzy z Nim rozmawiali. ” (Mat. 17:1-3).

Pojawia się pytanie: dlaczego Mojżesz i Eliasz pojawili się na tej górze i o czym oni rozmawiali? Między Chrystusem a uczniami panowała cisza, nie było rozmowy na temat nadchodzących cierpień Jezusa Chrystusa, ale była wymiana zdań między Chrystusem a Mojżeszem i Eliaszem. Ewangelista Łukasz opisuje nam, czego dotyczyła rozmowa między nimi. Mówili o Jego odejściu, które miało dokonać się w Jerozolimie, tj. o Jego cierpieniu i śmierci.

Jakie znaczenie ma pojawienie się tych dwóch starotestamentowych mężów, Mojżesza i Eliasza, na Górze Przemienienia? Należy wziąć pod uwagę fakt, że uczniowie byli ortodoksyjnymi Żydami, którzy podsycali swoje nadzieje na przyjście Mesjasza obietnicami Starego Testamentu. Ale czy popełnili ten powszechny błąd, że skupiali się tylko na tych obietnicach i proroczych wypowiedziach o Chrystusie, które mówiły o Chrystusie w Jego chwale i całkowicie zignorowali te proroctwa, które wskazywały na pokorę, cierpienie i śmierć Mesjasza? Żydzi czytając Stary Testament do dzisiejszego dnia popełniają ten sam błąd. Oni studiowali i badali Pisma Święte, ale tylko częściowo.

Oto tu, na górze Tabor, pojawili się dwaj przedstawiciele Starego Testamentu - Zakonu i proroków, Mojżesz i Eliasz. I przed uczniami prowadzą oni rozmowę z Chrystusem na temat Jego odejścia, tj. o Jego cierpieniu i śmierci. Pan w Swoim wielkim miłosierdziu, aby przywrócić jedność ze Swoimi uczniami, wezwał Mojżesza - przedstawiciela Zakonu, i Eliasza - przedstawiciela proroków, aby przypomnieć i potwierdzić fakt, że oni także mówili i przepowiadali dokładnie to samo, co powiedział im Chrystus w Cezarei Filipowej, a mianowicie, że musi cierpieć za grzechy świata i trzeciego dnia zmartwychwstać.

Ale jakby tego było mało, nagle słyszymy inny głos świadczący o tej samej prawdzie, o której ci dwaj niebiańscy goście rozmawiali z Jezusem Chrystusem. Powiedziane jest: „Oto jasny obłok zacienił ich, a z obłoku rozległ się głos: To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ” (Mat. 17:5). Spójrzmy, sam Bóg Ojciec dla dobra błądzących uczniów, dla ich zbudowania, mówi: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ” Uczniowie nie zgadzali się z Jezusem Chrystusem, nie byli Mu przychylni, gdy mówił im o krzyżu. Teraz Bóg Ojciec mówi im: we wszystkim, co Mój Syn czyni i we wszystkim, co mówi, ja się z Nim całkowicie zgadzam. Bóg Ojciec wyraził to wcześniej w czasie chrztu Jezusa w Jordanie, a teraz trzy lata później, trzy miesiące przed Jego odejściem, ponownie słychać głos Boży z nieba: „To jest mój umiłowany Syn, w którym mam upodobanie, jego słuchajcie. ”

Ale uczniowie nie słuchali Pana tak, jak należało. Do pewnego stopnia, na ile mogli, zgadzali się z Nim, ale gdy Zbawiciel zaczął mówić o krzyżu, o cierpieniu, napełniały ich wątpliwości co do konieczności tego wszystkiego. Chrystus powiedział im: „Muszę pójść do Jerozolimy, wiele wycierpieć od starszych arcykapłanów i uczonych w Piśmie, muszę być zabity i trzeciego dnia wzbudzony z martwych. ” To małe słowo - muszę, wyklucza jakikolwiek inny wybór działania, wskazuje tylko jeden kierunek. Nie ma tu, ani jeśli, ani ale. Jest to obowiązek, który sam Ojciec ustanowił i nie ma innego wyboru ani wyjścia. Syn Boży musi udać się do Jerozolimy, do samego centrum sprzeciwu i niebezpieczeństwa, gdyż taka była wola Boża co do Niego. Według ludzkiego myślenia należało tego uniknąć na wszelkie możliwe sposoby, omijając jakoś Jerozolimę, aby nie trafić na miejsce kaźni. Jednak Chrystus poszedł dokładnie tą drogą, którą wyznaczył Mu Ojciec. Poszedł do Jerozolimy, aby zbawić ciebie i mnie, przyjacielu. Bóg nie miał innego sposobu zbawienia grzesznika, jak tylko poprzez ofiarę Swojego Syna na krzyżu Golgoty.

Mój drogi bracie i siostro, czy jesteś w społeczności z Panem? Czy zgadzasz się z Nim? Jeśli nie, to posłuchaj co On chce Ci powiedzieć. On pokaże Ci powód rozbieżności między Tobą a Nim. Dziś On chce Ci przywrócić radość Twojego zbawienia. Jeśli teraz nie wszystko jest Ci jasne, pozwól Mu to objaśnić.

Ale to słowo jest skierowane także do Ciebie, drogi grzeszniku, który nie przyjąłeś jeszcze Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela. Umierając na krzyżu, Chrystus wypełnił wolę Bożą. On dokonał zbawienia całego świata, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. Dla uczniów ta prawda nie była jasna i dopiero po zmartwychwstaniu Chrystusa zrozumieli konieczność Jego śmierci na Golgocie. Być może i Tobie nie wszystko jest teraz jasne, ale posłuchaj Go, nawróć się i uwierz w Ewangelię. A Ewangelia zawiera się w tym, że ​​Chrystus Jezus przyszedł na świat, aby zbawić grzeszników. Tę samą dobrą nowinę słyszymy na górze Tabor, gdzie Jezus Chrystus został przemieniony. Przyjacielu, posłuchaj Go, uwierz i oddaj się Mu teraz, a On Cię zbawi. On chce tylko byś w Niego uwierzył. Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.