RSS

Duch czy dusza. Jaka jest różnica?


„A sam Bóg pokoju niech was w pełni uświęci, a cały wasz duch, dusza i ciało niech będą zachowane bez zarzutu na przyjście naszego Pana Jezusa Chrystusa. ” (1Tes. 5:23).              Paweł modli się o pełne uświęcenie chrześcijan i definiuje trzy elementy składowe człowieka: ducha, duszę i ciało. Większość chrześcijan nie rozumie różnicy pomiędzy tymi trzema elementami naszej osobowości. Ale Biblia może stać się dla nas wyjątkowym źródłem, w którym zobaczymy ich naturę, wzajemne powiązanie i przeznaczenie. Niewłaściwe użycie słów może spowodować wielki wewnętrzny niepokój i dysharmonię.

Stwarzając człowieka na początku Bóg powiedział: „Uczyńmy człowieka na obraz nasz, podobnego do nas. ” (Ks.Rodz. 1:26). Obraz jest odbiciem zewnętrznego wyglądu człowieka. Jak żadne inne stworzenie, człowiek odzwierciedla wygląd Boga. Dlatego też, gdy Syn Boży przyszedł na Ziemię, przyjął postać człowieka (a nie jakiegoś stworzenia niebiańskiego, np. serafina). Podobieństwo odnosi się do wewnętrznej natury człowieka. Pismo Święte odkrywa nam, że Bóg jest Trójedyny. To jest Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty. Odkrywa nam także trzyelementowość człowieka, składającego się z ducha, duszy i ciała. Odniesienia znajdujące się w Biblii o stworzeniu człowieka ukazują nam, w jaki sposób została stworzona jego potrójna istota: „Wtedy Pan Bóg ukształtował człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. I człowiek stał się żywą duszą. ” (Ks.Rodz. 2:7). W ten sposób tchnienie, które Bóg tchnął w człowieka, stało się duchem ludzkim. Glina posłużyła jako materiał do stworzenia ciała. I wtedy człowiek stał się żywą duszą. Powstała dusza to „ego”, indywidualna osobowość. Zwykle dzieli się na trzy elementy: wolę, rozum i emocje. Ona odpowiada za podejmowanie decyzji i wyraża się w trzech zwrotach: „ja chcę”, „ja myślę”, „ja czuję”. Zachowaniem każdego człowieka, który nie zetknął się w swoim życiu z nadprzyrodzoną łaską Bożą, kontrolują te trzy motywy.

Człowiek został stworzony do osobistej relacji z Bogiem, jednak jego grzech nieposłuszeństwa wywarł destrukcyjny wpływ na wszystkie trzy elementy jego osobowości. Duch ludzki, odcięty od jedności z Bogiem, umarł. W ten sposób spełniło się Boże ostrzeżenie: „ale z drzewa poznania dobra i zła jeść nie będziesz, bo tego dnia, kiedy zjesz z niego, na pewno umrzesz. ” (Ks.Rodz. 2:17). Ciało Adama fizycznie umarło po ponad 900 latach. Poprzez podejmowanie wolicjonalnych decyzji będących wyrazem bezpośredniego nieposłuszeństwa Bogu, dusza ludzka zmieniła się w buntownika. Odtąd każdy potomek Adama staje się dziedzicem jego buntowniczej natury.

W Liście do Efezjan apostoł Paweł opisuje skutki buntu, które dotyczą każdego z nas: „I wy umarliście przez upadki i grzechy wasze, w których niegdyś chodziliście według modły tego świata, naśladując władcę, który rządzi w powietrzu, ducha, który teraz działa w synach opornych. Wśród nich i my wszyscy żyliśmy niegdyś w pożądliwościach ciała naszego, ulegając woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni. ” (Ef. 2:1-3). W wyniku grzechu wszyscy staliśmy się martwi w swoim duchu. Nasze dusze stały się z natury buntownicze, a nasze ciało ulega rozkładowi po śmierci.

Jednak miłość Boża jest tak wielka, że ​​pragnie On odnowić Swoją więź z człowiekiem. „Zazdrośnie chce On mieć tylko dla siebie ducha” - mówi apostoł Jakub. (Jak. 4:5). W ten sposób poprzez ofiarę Jezusa Chrystusa na krzyżu Bóg otworzył drogę do odnowienia utraconych relacji. W Liście do Efezjan Paweł opisuje wpływ, jaki zbawienie wywiera na naszego ducha: „Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, przez wielką miłość, jaką nas umiłował, nawet gdy umarliśmy w swoich upadkach, ożywił nas razem z Chrystusem. ” (Ef. 2:4-5)  Nasz duch ponownie zjednoczony z Bogiem, ożył na nowo. Jednocześnie nasza dusza przez upamiętanie i wiarę zostaje uwolniona od buntu i pojednała się z Bogiem. „Jeśli bowiem, będąc nieprzyjaciółmi, zostaliśmy pojednani z Bogiem przez śmierć jego Syna, tym bardziej, będąc pojednani, będziemy ocaleni przez jego życie. A nie tylko to, ale też chlubimy się Bogiem przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, przez którego teraz otrzymaliśmy pojednanie. ” (Rzym. 5:10-11). Gdy uświadomimy sobie, że zbuntowaliśmy się przeciwko Bogu, zrozumiemy, że prawdziwe zbawienie nie może nastąpić bez upamiętania. Upamiętać się - znaczy odłożyć na bok swój bunt i poddać się sprawiedliwemu panowaniu przez Boga.

Zbawienie dotyczy także naszego ciała. Po uwolnieniu z niewoli grzechu nasze ciało staje się świątynią i mieszkaniem Ducha Świętego, a nasze członki stają się narzędziami sprawiedliwości. „Oddawajcie siebie Bogu jako ożywionych z martwych, a członki swoje Bogu na oręż sprawiedliwości. ” (Rzym. 6:13). I na koniec, wraz z przyjściem Chrystusa, nasze ciała zostaną przemienione w ciała niezniszczalne, takie same jak ciało samego Chrystusa!

Jezus nakazał swoim apostołom - idźcie i nauczajcie wszystkie narody. On nie kazał im czynić ich członkami kościołów. Bycie uczniem wymaga radykalnej reakcji w każdym obszarze naszej osobowości: w ciele, duszy i duchu. W Liście do Rzymian przedstawione są wymogi dotyczące naszego ciała: „abyście składali ciała swoje jako ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu. ” (Rzym. 12:1). Bóg wymaga od nas całkowitego złożenia naszych ciał na ołtarzu, tak jak Izraelici składali całkowicie swoje ofiary ze zwierząt na ołtarzu w czasach Starego Testamentu. Ale jest jedna istotna różnica. Izraelici zabijali zwierzęta, które składali w ofierze Bogu, ale my musimy składać nasze ciała jako ofiarę żywą. Ale teraz, od tej chwili, nasze ciała nie należą już do nas. Są własnością Boga, są Jego świątynią. My jesteśmy jedynie szafarzami i mamy obowiązek zdać sprawę z tego, jak troszczyliśmy się o Jego świątynię.

Niestety, wielu chrześcijan w dalszym ciągu traktuje swoje ciało tak, jakby nadal było ich własnością i mogli robić to, co się im podoba. Wymagania Jezusa dotyczące naszej duszy są zapisane w Ewangelii Mateusza: „Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze (dosłownie „swojej duszy”) samego siebie i weźmie krzyż swój, i niech idzie za mną. Bo kto by chciał życie (duszę) swoje zachować, utraci je, a kto by utracił życie (duszę) swoje dla mnie, odnajdzie je. ” (Mat. 16:24-25).

Naszym krzyżem jest miejsce, gdzie my decydujemy się umrzeć. Bóg nas nie oszukuje. Tylko my sami, decyzją naszej woli, możemy wziąć swój krzyż. To jest miejsce gdzie my musimy zaprzeć się naszej duszy. W praktyce oznacza to powiedzenie „nie” trzem żądaniom naszej duszy: „Ja chcę”, „Ja myślę”, „Ja czuję”. Odtąd nie jesteśmy już pod kontrolą tych trzech motywów. Teraz ich miejsce zajmuje Słowo Boże i wola Boża. Podporządkowując się Słowu Bożemu i woli Bożej, zyskujemy nowe życie dane nam przez Jezusa. Tylko przechodząc przez tę śmierć, nasza dusza może znaleźć nowe życie.

Podporządkowując się wymaganiom, jakie Bóg stawia naszej duszy i ciału, uwalniamy nasz duch do nowej relacji z Bogiem, jeszcze wspanialszej niż ta utracona w wyniku upadku. W Liście do Koryntian Paweł ostrzega nas przed niemoralnymi stosunkami z nierządnicami, ponieważ „kto się łączy z nierządnicą, jest z nią jednym ciałem. ” Następnie kontynuuje kontrastowo: „Kto zaś się łączy z Panem, jest z nim jednym duchem. ” (1Kor. 6:16-17).

Odkupiony duch może teraz cieszyć się tak bliską relacją z Bogiem, jak ma to miejsce w przypadku ciała współżyjącego z nierządnicą. Należy zauważyć, że tylko duch, a nie ciało czy dusza, może doświadczyć bezpośredniej, intymnej więzi z Bogiem. To przez uwielbienie nasz duch wchodzi w taką więź z Bogiem. W Ewangelii Jana Jezus mówi: „prawdziwi czciciele będą czcić Ojca w duchu i w prawdzie. Bóg jest duchem, więc ci, którzy go czczą, powinni go czcić w duchu i w prawdzie. ” (Jana 4:23-24). Jezus wyraźnie dał nam do zrozumienia, że ​​prawdziwe uwielbienie musi pochodzić z ducha.

We współczesnym kościele jest tak mało zrozumienia dla prawdziwego oddawania czci Bogu, głównie z powodu błędnego pojmowania różnicy między duszą a duchem. Uwielbienie nie jest przedstawieniem, a kościół nie jest teatrem. Poza tym uwielbienie to nie to samo, co dziękczynienie. Wysławiamy Boga w naszych duszach i słusznie. Przez uwielbienie mamy dostęp do Bożej obecności. Przystępując do Boga, możemy cieszyć się duchową jednością z Nim jedynie przez oddawanie czci. Celem zbawienia jest umożliwienie nam oddawania czci Bogu najpierw na Ziemi, a potem w niebie. Jest to najwyższa i najświętsza forma naszego życia, do jakiej zdolny jest człowiek. Staje się to jednak możliwe dopiero wtedy, gdy nasza dusza i ciało zostaną podporządkowane duchowi i będą z nim w harmonii. Takie uwielbienie jest często tak głębokie, aby można było wyrazić je słowami. Staje się żarliwą, cichą jednością z Bogiem.

Drogi przyjacielu, Pan Jezus Chrystus czeka, aż przyjdziesz do Niego, upamiętasz się i przyjmiesz Go jako swojego osobistego Zbawiciela. Wyznaj Mu swój grzech, a On Ci przebaczy i przyjmie Cię jako jedno ze Swoich odkupionych dzieci. „Tego, który do mnie przychodzi, nie wyrzucę precz” - mówi Jezus Chrystus. (Jana 6:37). Niech Pan Ci w tym dopomoże. Amen.

 

Imię Jezus.


 Bywają różne przyczyny, dla których rodzice nadają swoim dzieciom to czy tamto imię, czy to imię ładnie brzmiące, czy imię mające jakiś związek z imionami w rodzinie, lub imię wyrażające jakąś nadzieję rodziców. Można powiedzieć, że w zasadzie dzieciom nadajemy imiona według osobistych upodobań. Ale w starożytności tak nie było. Żydzi przywiązywali dużą wagę do nadawanych imion swoich dzieci. Każde imię hebrajskie ma specjalne znaczenie i zostało wybrane ze szczególnych powodów. Często imię miało znaczenie prorocze, chociaż nie raz rodzice mylili się, a ich nadzieje nie były uzasadnione.

Na przykład znaczenie imienia nadanego pierwszemu dziecku zrodzonemu z Adama i Ewy okazało się błędne. Ewa nazwała swego pierworodnego Kain - co oznacza nabyty. Miała oczywiście nadzieję, że to on będzie tym synem, który zdepcze głowę węża. Rozczarowała się jednak i pod wpływem tego rozczarowania nadała swemu drugiemu synowi imię Abel, co oznacza tchnienie lub marność. Okazuje się jednak, że matka miała znacznie więcej powodów do zadowolenia z Abla niż z Kaina, gdyż Kain stał się mordercą swego brata.

Innym razem widzimy, że nadawane imię miało smutne, a nawet tragiczne znaczenie. Być może pamiętacie proroka Ozeasza, który tak bardzo ubolewał nad rozpustą swego ludu. Nadając imiona swoim dzieciom wyraził on swoje uczucia i tragiczny stan, w jakim znalazł się lud Boży. Prorok nazwał swoje pierwsze dziecko Jizreel, co oznacza „Bóg sieje”. Drugie dziecko, to Lo-Ruchama - co po hebrajsku oznacza „ta, która nie doświadczyła współczucia ani miłości”. I trzeciemu dziecku nadał imię - Lo Ammi – co oznacza „nie mój lud”.

A otwierając strony Nowego Testamentu, czytamy, że gdy Maryja urodziła dzieciątko, Józef nadał mu imię Jezus. Ale temu dziecku nadano imię Jezus nie z inicjatywy Józefa czy Marii, jego matki, ale zgodnie z poleceniem oznajmionym Marii przez anioła Gabriela. To dziecko, w przeciwieństwie do wszystkich innych, zostało nazwane przez samego Boga. Anioł powiedział Józefowi: „i nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. ” (Mat. 1:21). W tym przypadku imię narodzonego dziecka nadano dekretem Wszechmogącego, ale należy pamiętać, że imię nadane dziecku betlejemskiemu, choć na mocy dekretu niebiańskiego, nie było jednak jakimś niezwykłym imieniem na tamte czasy. Imię Jezus było wówczas powszechnie używane wśród Żydów. Wielu chłopców żyjących w Judei w chwili narodzenia Chrystusa nosiło imię Jezus i niewątpliwie to imię było popularne przez wiele stuleci w środowiskach żydowskich, tak jak dziś popularne jest na przykład imię Jan.

Jak wiemy, Jezus jest grecką wersją hebrajskiego imienia Jeszua, zatem samo imię nie wzbudziło większego zainteresowania w czasie narodzin Chrystusa. Kiedy Maryja nazwała swojego syna Jezus, nie wywołało to zdziwienia i nikomu nie przyszło do głowy zapytać ją: co to za imię, na podstawie jakich przesłanek nadałaś swojemu synowi imię Jezus. Bóg nadał Swojemu Synowi takie imię, które było nie tylko dobrze znane, ale i używane wśród ludu. Zamiast wyróżniać Go nowym imieniem, którego jeszcze nikt nie używał, wybrał imię, którego używali ludzie.

Czytając historię narodu izraelskiego na kartach Starego Testamentu, dowiemy się, że było jeszcze dwoje znanych ludzi o imieniu Jeszua. Pierwszy z nich był wielkim wojownikiem i przywódcą ludu Izraela, a drugi był kapłanem w czasach Ezdrasza, gdy odbudowywano świątynię Bożą. Pierwszy, który nosił to imię, to ten, który po śmierci Mojżesza wprowadził lud Boży do ziemi obiecanej. Drugi Jeszua w historii Starego Testamentu był kapłanem w czasach proroków Aggeusza i Zachariasza. Biorąc pod uwagę tych dwóch ludzi z historii narodu izraelskiego, zobaczymy, jakie cudowne znaczenie ma to imię, gdyż Jeszua syn Nuna i kapłan Jeszua byli praobrazem tego, który narodził się 2000 lat temu w małym, nic nie znaczącym miasteczku Betlejem i którego sam Bóg nakazał nazywać Jezusem.

W 13 rozdziale Księgi Liczb opisane jest, jak Pan nakazał Mojżeszowi wysłanie ludzi na zwiad do ziemi kananejskiej. Wśród nich był wódz z plemienia Efraima - imieniem Ozeasz. W tym rozdziale opisane jest, jak Mojżesz nadał Ozeaszowi, synowi Nuna imię Jeszua. Ze wszystkiego, co wydarzyło się dowiemy się, dlaczego Mojżesz zmienił jego imię z Ozeasza na Jeszua. Przypomnijmy tę historię o tym, jak większość z tych, którzy powrócili ze zwiadu z Kanaanu, głosowała przeciwko wejściu i przejęciu ziemi kanaańskiej, a mniejszość stanowczo nalegała, aby ją przejąć. Jako przedstawiciel mniejszości, co powiedział Jozue. On z pełnym przekonaniem mówi, że Pan jest w stanie wprowadzić ich do tej ziemi i dać im ją w posiadanie pomimo wszelkich trudności. A usłyszawszy te słowa wiary, Mojżesz zmienił jego imię. Syn Nuna miał wspaniałe imię Ozeasz, co znaczy - zbawienie, ale rzecz w tym, że on nie polegał na swojej sile ani zdolnościach by zapewnić wybawienie swemu ludowi. On oznajmił, że powinien to uczynić Bóg i w wyniku tego stwierdzenia Mojżesz zmienił mu imię, łącząc dwa imiona w jedno - Jahwe i Ozeasz i powstało imię - Jehoszua, czyli Jezus. Tak, imię Jezus składa się z dwóch cudownych słów - Jahwe i zbawienie, co oznacza, „Jahwe jest zbawieniem”.

Niemal na ostatnich stronach Starego Testamentu, w Księdze proroka Zachariasza, spotykamy arcykapłana, zwanego także Jeszua. Tutaj, na początku Księgi proroka Zachariasza, stoi on przed aniołem Pana i szatanem który go oskarża. „Jozue był ubrany w szatę brudną i tak stał przed aniołem. ” (Zach. 3:3). Wszystko to ma znaczenie praobrazowe i wskazuje na przyjście drugiego wielkiego Arcykapłana, który będzie musiał ponieść grzechy swojego ludu.

Ci dwaj Jeszua Starego Testamentu proroczo i symbolicznie wskazują nam na innego Jezusa. Dlaczego innego Jezusa? Bo pierwszy Jeszua, choć wprowadził swój lud do ziemi obiecanej, nie mógł, jak pokazała historia, zapewnić im pokój. A kapłan Jeszua, wziąwszy na siebie splugawione szaty swego narodu, nie mógł zadośćuczynić za ich winy i stawić ich czystymi i niewinnymi przed Bogiem.

Minęły stulecia, ale nie zdano sobie sprawy, co symbolizowało to imię. Jak pisze autor Listu do Hebrajczyków: „nie otrzymali tego, co głosiła obietnica. ” (Hebr. 11:39). Ale chwała Bogu nadszedł ten chwalebny dzień, gdy nagle zabłysła gwiazda, śpiewali aniołowie, mędrcy dowiedzieli się, że wydarzyło się wielkie wydarzenie i kierując się wskazaniem gwiazdy betlejemskiej przybyli do ubogiej chaty, gdzie niemowlę leżało w żłobie. Kim było to dziecko? „I urodzi syna, któremu nadasz imię Jezus. On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. ” (Mat. 1:21). Tak, Wszechmogący Bóg przyjął najzwyklejsze imię, imię, którym nazywano wielu chłopców tamtych czasów, ale mimo to imię to ma cudowne znaczenie - Jahwe jest zbawieniem. To jest imię, które Bóg nadał swojemu Synowi. Bóg wziął imię znane z historii swego ludu, imię wielkiego wodza i kapłana, i nadał je Swemu Jednorodzonemu Synowi.

Jezus to wspaniałe imię. W nim zawiera się łaska, miłosierdzie i miłość Boga. W to dziecko wcielił się sam Bóg, Jahwe. On jest moim Synem, jest moim umiłowanym, mówi Bóg, który przyszedł wykonać Moje dzieło. Ma na imię Jezus. Tak, nieważne w jakim języku powiemy to imię, w nim rozbrzmiewa niebiańska muzyka, w nim jest cały zastęp Jego dzieci. Tylko imię Jezus daje nadzieję grzesznikowi. Jaka jest w nim siła. To wspaniałe imię przyciąga zarówno biednych, jak i bogatych, inteligentnych, jak i prostych, dużych i małych, młodych i starców. Tym imieniem Bóg zstąpił na poziom człowieka. W Nim wcielił się i przyszedł do nas, w Nim dotknął nas, w Nim objawił nam Boga, gdyż „Kto mnie widział, widział Ojca” - powiedział Chrystus. (Jana 14:8).

Tak, Jezus stał się człowiekiem, przyjął imię zwykłego chłopca, aby objawić nam Boga. „I nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. ” Ważne podkreślenia jest to słowo - On. „Albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. Tutaj, jak widzimy, dokonuje się rozróżnienia. Rozróżnienia w czym. Wyodrębnienia imienia w stosunku do przeszłości. Weźmy tego, któremu po raz pierwszy nadano to imię, Jeszua. Był jedną z wybitniejszych postaci w historii narodu izraelskiego, a mimo to zawiódł, jak czytamy w Liście do Hebrajczyków: „Gdyby bowiem Jozue wprowadził ich był do odpocznienia, nie mówiłby Bóg później o innym dniu. ” (Hebr. 4:8). I tak wódz, przywódca Jozue, nie dał im pokoju. Gdy przeczytamy jego historię, to zauważymy, że zwycięstwa Jozuego były częściowe i tymczasowe. To prawda, że ​​były wielkie zwycięstwa, znaczna część ziemi Kanaan została opanowana, ale wojny trwały nadal i nie mógł on zapewnić ludziom pokoju od wrogów.

Minęły setki lat i nagle, pewnej cudownej nocy, nad polami betlejemskimi pojawił się anioł i oznajmił dobrą nowinę pasterzom, którzy nocą czuwali nad swoją trzodą: „Dziś bowiem w mieście Dawida narodził się wam Zbawiciel, którym jest Chrystus Pan. ” (Łuk. 2:11). A wraz z nim pojawiło się „mnóstwo wojsk niebieskich, chwalących Boga i mówiących: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój ludziom, w których ma upodobanie. ” (Łuk. 2:13-14).

W przeciwieństwie do wszystkich innych wybawicieli, ten Jezus zbawił swój lud od ich grzechów. Wypełnił i uczynił to, czego nie mógł uczynić Jozue ani kapłan. On, Jezus Nazarejczyk, odniósł całkowite i ostateczne zwycięstwo nad wrogiem i wziął na Siebie grzechy swego ludu i zaniósł je na drzewo Golgoty, gdzie Swoją ofiarą dokonał całkowitego i ostatecznego oczyszczenia z grzechów. On zbawił swój lud od jego grzechów.

Jak On tego dokonał? Po pierwsze jako nasz wielki Wódz opustoszył dom mocarza, zmiażdżył głowę węża, rozbroił samego szatana, sprawcę grzechu i zła. Tam, na krzyżu Golgoty, rzuciły się na Niego wszystkie siły piekielne i Zbawiciel samotnie walczył z księciem tego świata. Tam, po desperackiej walce On pokonał tego starodawnego smoka i zadał mu śmiertelny cios. Tak, sprawca grzechu został raz na zawsze pokonany. Jozue syn Nuna nie mógł dać pokoju swojemu ludowi, ponieważ nie był w stanie pokonać tego wroga, ale ten Jezus pojawił się w tym celu, aby zniszczyć dzieła diabła.

Ale drodzy przyjaciele, nasz Jezus uczynił jeszcze coś więcej. Nie tylko pokonał diabła, ale wypełnił do końca to, czego nie mógł dokonać starotestamentowy kapłan Jeszua. Tak jak on i każdy kapłan musiał, jak napisano w Liście do Hebrajczyków „codziennie sprawować swoją służbę i składa wiele razy te same ofiary, które nie mogą w ogóle zgładzić grzechów. ” „Lecz gdy On złożył raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, usiadł po prawicy Bożej. Albowiem jedną ofiarą uczynił na zawsze doskonałymi tych, którzy są uświęceni. ” (Hebr. 10:11-14). Chwała Mu za to na wieki.

„I nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. ” Tak, On sam poprowadzi Swój lud do całkowitego i wiecznego pokoju, gdyż zbawi ich od grzechów ich. Bez odpuszczenia grzechów nie ma pokoju i odpocznienia. I po to przyszedł Syn Człowieczy, aby przebaczywszy nam grzechy nasze, mógł pojednać nas z Bogiem.

Na zakończenie chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jedną ważną prawdę w naszym tekście. Tu jest powiedziane: „On zbawi lud swój od grzechów jego. ” On zbawi lud swój. Dlaczego nie powiedziano po prostu ludzi. Czyż On nie przyszedł, aby zbawić wszystkich ludzi? Nie, tylko Swój lud.

Ale ktoś powie: czy nie jest to sprzeczne ze wszystkim, czego uczy pozostałe Pismo Święte? Przyjrzyjmy się bliżej znaczeniu tych słów. Zwróćmy uwagę, że te słowa po pierwsze oznaczają ograniczenie do Jego ludu. Nie jest tu powiedziane, że cały lud Izraela lub wszyscy, którzy nazywają siebie chrześcijanami, zostaną zbawieni, nie, jest powiedziane -lud Swój. Chrystus przyszedł na tę Ziemię, aby stworzyć Królestwo i ludzi tego Królestwa - ludzi, którzy należą do Niego i On zbawi ich od grzechów ich.

Tutaj zauważymy pewien paradoks, gdyż te słowa mówią zarówno o ograniczeniu, jak i bezgraniczności. Jak człowiek może stać się ludem Chrystusa, członkiem tego Królestwa Bożego. Przez wiarę w Niego. „Każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” Ani narodowość, ani religia, ani nasza pozycja w świecie nie odgrywają tutaj żadnej roli. W tym sensie zbawienie jest nieograniczone. Każdy - to obejmuje zarówno mędrców ze wschodu, jak i pasterzy z Palestyny, a także każdego, kto wzywa imienia Pana.

„I nadasz mu imię Jezus; albowiem On zbawi lud swój od grzechów jego. ” To jest dobra nowina, drodzy przyjaciele. Boże Narodzenie może być prawdziwe tylko wtedy, gdy w sercu człowieka narodzi się Chrystus, ale nie wcześniej. Niech będą dzięki Bogu na wieki za Tego, któremu dano imię Jezus. To nasz wielki Arcykapłan, który objawił się jeden raz u schyłku wieków dla zgładzenia grzechu przez ofiarowanie samego siebie. Niech ten Jezus przyjacielu wejdzie do Twojego serca i dokona Swojego wielkiego dzieła zbawienia. Amen.

Spotkanie na pustynnej drodze.


 Jak to często w życiu bywa, pozornie błahe zdarzenie, nieprzewidziane spotkanie prowadzi do wielkich i ważnych wydarzeń. O takim spotkaniu czytamy w rozdziale 8 Dziejów Apostolskich. Przypomnijmy jedno z takich zdarzeń, gdy anioł Pański nagle nakazał Filipowi, który głosił w Samarii, udać się na pustynną drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy. Tam on spotkał pewnego etiopskiego eunucha i rozpoczął z nim rozmowę o Chrystusie. W wyniku tego spotkania etiopski dostojnik nawrócił się do Pana i dalej kontynuując swoją drogę, cieszył się ze zbawienia. Wiemy, że to spotkanie nie było przypadkowe. Sam Pan je przygotował. Tak oto na pustynnej drodze spotykały się dwie osoby z zupełnie różnych środowisk, różnych ras i narodowości. Było to nie nic innego, jak cudowne działanie i przewodnictwo Boże.

Dzisiaj chcę zastanowić się nad tym, jak Pan przygotował tych dwóch ludzi do tego spotkania. To spotkanie zostało wyznaczone przez Boga i przez Niego zostało zainicjowane. Aby jednak do tego doszło, konieczne było wstępne przygotowanie tych dwóch osób. Spójrzmy więc, jak przygotowani zostali dostojnik z Etiopii i ewangelista Filip. Przede wszystkim przyjrzyjmy się, jak przygotował się na przyjęcie dobrej nowiny grzesznik i co dzieje się w jego duszy. Jaki jest jego odniesienie do kwestii wieczności i w ogóle, jakie są oznaki duszy, która szuka Boga i gotowa jest przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela.

Pierwszą rzeczą, jaką widzę w takiej osobie, jest duchowe pragnienie poznania prawdy. W nim widać tęsknotę za Bogiem. Uczucie niezadowolenia i pustki jest głównym czynnikiem przygotowującym duszę na przyjęcie prawdy. Dlatego Chrystus powiedział: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości. ” (Mat. 5:6). Widzimy, że bogactwo które posiadał eunuch, chwała, jaką miał, jego wysoka pozycja w królestwie Etiopii, wszystko to razem wzięte nie mogło zaspokoić pragnienia jego nieśmiertelnej duszy. Być może znajdzie satysfakcję w religii, ale niestety i religia okazała się pustym źródłem. O tym, że on starał się zaspokoić swoje pragnienie w religii, świadczy fakt, że udał się z dalekiej Etiopii w długą i męczącą podróż i poszedł by pokłonić się Bogu w Jerozolimie. Nie był Hebrajczykiem, lecz Afrykaninem, Murzynem, ale gdy usłyszał o jedynym Bogu, udał się do centrum judaizmu w nadziei, że znajdzie tam odpowiedź na nurtujące go pytanie. Opuszczał jednak Jerozolimę z tym samym uczuciem niezaspokojenia, z jakim tam przybył. Dręczyły go nadal te same niepokojące pytania, ogarnęło go uczucie zwątpienia i dezorientacji. Ta sama niepewność pozostała w jego sercu. Gdzie on może znaleźć prawdę, kto mu ją powie? To był krzyk spragnionej duszy.

Zadziwiające, jak blisko był on od źródła prawdy. Całe dnie spędzał on w Jerozolimie, ale nic nie wiedział o Chrystusie. Być może apostołowie znajdowali się zaledwie kilka przecznic od świątyni, ale nikt nie wskazał mu drogi do nich. Biedny Etiopczyk, duszo poszukująca i spragniona, jesteś bardzo blisko źródła wody żywej, ale nie ma nikogo, kto by ci Go wskazał. Chwała Bogu, że oko Pana czuwa nad tą duszą, że i do niego dotrze prawda. Widząc pragnienia tej duszy, Bóg z pewnością utoruje jej drogę. Opuszczając Jerozolimę, Etiopczyk zabiera ze sobą Pismo Święte. Czytanie księgi proroka Izajasza skłoniło go do jeszcze intensywniejszych rozmyślań.

I tu widzę kolejną oznakę duszy przygotowanej na przyjęcie zbawienia. Eunuch czyta Biblię. Drodzy przyjaciele, nic tak nie otwiera ludzkiego serca na dobrą nowinę, jak Biblia, jak Słowo Boże. Im więcej eunuch czytał Pismo Święte, tym bardziej odczuwał pragnienie poznania Tego, o którym ono świadczyło. Powiedzcie mi, jakie działanie mogło go lepiej przygotować na przyjęcie zbawienia i jak my możemy lepiej przygotować nasze serca na przyjęcie Bożych błogosławieństw, jeśli nie przez czytanie Biblii. Pilnuj czytania - pisze apostoł Paweł do swojego młodego druha Tymoteusza. Jak ważne jest czytanie Słowa Bożego, jeśli chcemy, aby nasza dusza była gotowa na przyjęcie tego, co Bóg chce nam dać. Właściwe czytanie Biblii zwiększa nasze pragnienie tego, co Bóg dla nas ma, a jednocześnie czytanie rodzi w nas wiarę, która pozwala nam przyjąć to, co Bóg chce nam dać. Albowiem „Wiara więc jest ze słuchania, a słuchanie - przez słowo Boże. ” (Rzym. 10:17).

Dalej widzimy gotowość eunucha do przyjęcia zbawienia w tym, że on przyznaje się do swojej niewiedzy i niemożności przyjęcia tego, co przeczytał, pomimo tego, że był człowiekiem wykształconym. Gdy Filip zapytał go: „Czy rozumiesz to, co czytasz”, spójrzmy, co odpowiedział eunuch: „Jak mogę rozumieć, jeśli mi nikt nie wyjaśni? ” (Dzieje 8:31). On nie powiedział - jesteś prostakiem, jak śmiesz wykształconego człowieka pytać, czy rozumie, co czyta. Dusza przygotowana przez Ducha Świętego, gotowa jest przyznać się do swojej niewiedzy i niemożności samodzielnego zrozumienia Słowa Bożego. „Jak mam zrozumieć, jeśli ktoś mnie nie pouczył? ” To właśnie mówi przebudzona dusza. Człowiek, który nie chce się uczyć, który uważa, że ​​wszystko wie, nie znajdzie odpowiedzi, dopóki nie ukorzy się i nie przyzna do swojej niewiedzy. Swoją pokorą eunuch szeroko otworzył swoje serce na niebiańskie światło. „Ja patrzę na tego, który jest pokorny i skruszony na duchu i który z drżeniem odnosi się do mojego słowa. ” - mówi Pan. (Iz. 66:2). To są prawdziwe oznaki duszy przebudzonej, przygotowanej na przyjęcie życia wiecznego.

O tym Etiopczyku można powiedzieć dużo więcej, ale zauważmy, że w jego nawróceniu ważną rolę odegrała także inna dusza, przygotowana przez Ducha Świętego. Co prawda wspominałem już o nim, ale w dzisiejszej rozważaniu chciałbym podkreślić te przymioty jego duszy, które pozwoliły mu wskazać Etiopczykowi dokładną i właściwą drogę zbawienia oraz doprowadzić go do poznania Pana Jezusa Chrystusa. Co przyczyniło się do tego, że Filip był tym naczyniem gotowym do tak odpowiedzialnej służby. Dlaczego Filip był w stanie wskazać eunuchowi dokładną drogę zbawienia? Przecież miał to samo Pismo Święte, co eunuch. Jednak Filip miał coś więcej, on znał Tego, o którym mówi ta święta Księga. To drodzy przyjaciele jest najważniejsze. Osobiście znać Tego, o którym prorokował Izajasz. Poznać Tego, który był „jak jagnię na rzeź prowadzone za winy nas wszystkich. ” (Iz. 53:6-7). Jeśli nie znamy Go osobiście, powiedzcie mi, w jaki sposób możemy przyprowadzić innych ludzi do Niego.

Dlaczego Filip potrafił wyjaśniać Pismo Etiopczykowi? Ponieważ osobiście znał Tego, o którym mówi Pismo. Zwróćmy uwagę co jest powiedziane w wersecie 35: „A Filip otworzył swoje usta i zwiastował mu dobrą nowinę o Jezusie, począwszy od tego ustępu Pisma. ” Tak, Jezus Chrystus jest kluczem otwierającym nam całą Biblię. Zdolność zrozumienia Słowa Bożego zależy od naszych relacji z Jezusem Chrystusem. Jeśli On i tylko On będzie najważniejszy w naszej miłości, wówczas Biblia stanie się dla nas Księgą otwartą i zrozumiałą.

Są ludzie, którzy są ciągle zajęci szukaniem czegoś nowego, ekscytującego, tajemniczego, ale drodzy przyjaciele, z czasem to wszystko zniknie, jak bańka mydlana, jeśli ludzie szukają czegoś innego, a nie Jezusa Chrystusa. On, Pan Jezus Chrystus, jest alfą i omegą, pierwszym i ostatnim, początkiem i końcem oraz główną postacią całej Biblii. Mając Jezusa Chrystusa w naszych sercach mamy absolutnie wszystko. Dlatego jeśli chcemy zrozumieć Pismo Święte, musimy najpierw poznać Jezusa osobiście. Filip znał Go i dlatego nie było mu trudno głosić Ewangelię Jezusa, zaczynając od miejsca, które czytał eunuch.

Ale Pan mógł posłużyć się Filipem, aby pozyskać eunucha nie tylko dlatego, że on osobiście znał Chrystusa i był zaznajomiony z Pismem, ale że znał także drogę Pańską. O jak ważne jest zrozumienie Bożego przewodnictwa w naszym życiu, jeśli chcemy, aby Pan się nami posługiwał. Sukces w naszej służbie dla Pana będzie zawsze proporcjonalny do tego, jak bliska jest nasza więź z Nim i jak bardzo Duch Święty panuje nad nami. Jeśli nie jesteśmy wrażliwi na przewodnictwo Ducha Świętego w najdrobniejszych szczegółach naszego życia, to zamykamy sobie drzwi do nieograniczonych możliwości służenia Panu. Filip był elastyczny w rękach Boga. On był gotowy natychmiast odpowiedzieć na władanie nad nim Ducha Świętego. W szczycie przebudzenia na polecenie Boże on opuszcza miejsce sukcesu i błogosławieństwa i wyrusza, nie wiedząc dlaczego i po co, na pustynną drogę do Gazy. I tylko, gdy wypełnił pierwsze Boże polecenie, otrzymał dalsze poruczenie od Pana.

Gotowość do posługi Filipa widzimy w tym, że znał on cenność duszy ludzkiej i miłował ludzi. Gorąco pragnął widzieć ich zbawionymi. Jego serce płonęło Chrystusową miłością do ginących dusz. Tę gorliwość o zbawienie dusz można dostrzec w tym, że od razu po przybyciu do Samarii on zaczął głosić Chrystusa. Należy pamiętać, że był on Żydem, a Żydzi uważali Samarytan za nieczystych i za wyrzutków. Jednak Filip był tak przepełniony miłością Chrystusową do tych dusz, że nie dotykały go te uprzedzenia i nie istniały dla niego bariery narodowościowe. Tak, on kochał ludzi, bez względu na narodowość i kolor ich skóry. Kochał ich ze względu na Chrystusa i ich wiecznego zbawienia. Takim człowiekiem jak Filip Pan mógł posłużyć się wśród półpogańskich Samarytan, a w tym przypadku by przywieść do Chrystusa pogańskiego Etiopczyka. Właśnie dzięki tej miłości miał on szczególne podejście do ludzi.

Bardzo ważne jest, aby mieć odpowiednie podejście do człowieka. Jest wielu gorliwych wierzących z gorącym pragnieniem zbawienia dusz, ale niestety nie mają oni tej zdolności właściwego podejścia do grzesznika. Ale ktoś zapyta: czy taktownie jest rozpoczynać rozmowę od tak bezpośredniego pytania, gdy zwracamy się do zupełnie nieznajomej osoby? A to właśnie uczynił Filip. W tym przypadku lepszego pytania nie można było zadać. Jestem przekonany, że Duch Święty natchnął go, aby powiedział dokładnie te słowa.

Jakże często my nie wiemy, jak podejść do człowieka i jak rozpocząć z nim rozmowę na temat tak ważnej kwestii, jak zbawienie jego duszy. Boimy się go urazić i okazuje się, że z tej obawy milczymy i nie mówimy mu nic o Chrystusie. Jakie to jest przykre. Filip wykorzystał daną mu szansę. Zapewne był zdziwiony faktem, że jego rozmówca to wysokiej rangi dworzanin królowej Etiopii i poganinem. Okoliczności te nie zmieniły jednak jego świadectwa, ani nie wpłynęły na jego podejście do tego człowieka. Śmiało i szczerze Filip pyta dworzanina królowej Kandaki: „Czy rozumiesz, co czytasz?” Odważne pytanie, ale właśnie na tym polegała jego siła.

Co więcej, gotowość Filipa widzę w tym, że nie marnował czasu na drobne sprawy lub dialog z eunuchem, lecz zaczął poważną rozmowę o zbawieniu. On zaczął wyjaśniać mu od tego samego wersetu i miejsca w Słowie Bożym, które czytał eunuch. Etiopczyk nie rozumiał znaczenia proroczego widzenia Izajasza. „O kim mówi prorok? ” - pyta. „O sobie czy o kimś innym? ” I odpowiadając mu na jego pytanie, Filip świadczy mu o Jezusie. Cała dobra nowina zawarta jest w tych słowach: „Jak baranek na rzeź prowadzony. ” Kto. Jezus Chrystus został ukrzyżowany „i jak owca przed tymi, którzy ją strzygą, zamilkł i nie otworzył swoich ust. ” (Iz. 53:7). „W jego poniżeniu pozbawiono go sądu. ” (Dzieje 8:33). Począwszy od tego miejsca z tekstu Filip głosił eunuchowi Jezusa Chrystusa, który umarł, zmartwychwstał i żyje.

Ale Filip nie tylko pokazał, że to proroctwo się spełniło, ale odniósł to słowo osobiście do niego. Drodzy przyjaciele, nie wystarczy samo mówienie ludziom o Chrystusie. Musimy ich przywieść do Niego, by poznali osobiście Pana Jezusa Chrystusa. Jeśli nasze świadectwo, nasze głoszenie nie prowadzi ludzi do osobistych przeżyć z Bogiem, to jesteśmy żałosnymi zdobywcami dusz dla Chrystusa. Rozmowa z  człowiekiem spragnionym o wodzie to jedno, ale przyprowadzenie go do „źródła wody żywej„, to zupełnie coś innego. Każda nasza rozmowa, świadectwo powinny prowadzić ludzi do osobistej decyzji o przyjęciu Jezusa Chrystusa jako swojego osobistego Zbawiciela. Grzesznik musi zrozumieć, że to zbawienie jest dla niego i że może je otrzymać nie w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości, ale teraz, w tym momencie, w którym z nim rozmawiamy. Tak postąpił Filip. On przywiódł eunucha do poznania Pana Jezusa w jego wozie. Spójrzmy na jego słowa: „Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. ” (Dzieje 8:37). Tak, eunuch znalazł to, czego szukał, a Duch Pański porwał Filipa i znalazł się w Azocie. Etiopczyk nie był już sam, lecz radując się jechał dalej swoją drogą. Tak, strażnik skarbów królowej Etiopii zabrał ze sobą nowy skarb, nie złoto, ani srebro. W podróży do odległej Afryki towarzyszył mu sam Zbawiciel świata. „O głębokości bogactwa i mądrości, i poznania Boga! Jakże niezbadane są wyroki jego i nie wyśledzone drogi jego! ” (Rzym 11:33).

Drogi bracie i siostro, Pan chce użyć Cię w tym wielkim dziele zdobywania dusz dla Chrystusa. Czy jesteś gotowy na tę chwalebną służbę? Czy Pan ma nad tobą całkowitą kontrolę? Czy jesteś napełniony Duchem Świętym, mądrością i wiarą, tak jak Filip? Są to główne cechy skutecznej służby dla Pana. I wszystko to Pan jest gotów dać Ci teraz. Przyjmij to, co Pan ma dla Ciebie i zacznij dla Niego pracować.

A jeśli idziesz pustynną drogą by zaspokoić żywą wodą swoją zmęczoną i spragnioną duszę, to proszę, abyś zatrzymał się i wysłuchał dobrej nowiny, mówiącej, że Jezus Cię miłuje i że Jego wszechogarniająca miłość obejmuje i Ciebie. Przyjdź do Niego teraz i wyznaj Mu swój grzech. On przebaczy Ci, a Ty jak Etiopczyk będziesz podążał swoją drogą radując się. O dałby Pan, aby dzisiejszy dzień stał się dla Ciebie tym szczęśliwym dniem spotkania z Chrystusem. Amen.

Nasze potrzeby i Chrystus.


 Dzisiaj chciałbym zastanowić się nad tym, jak Jezus Chrystus zaspokaja wszystkie nasze potrzeby i pragnienia. Chciałbym rozważyć cztery główne tematy. Po pierwsze, fakt, że my ciągle czegoś potrzebujemy. Po drugie, że Jezus Chrystus wie o tych potrzebach i troszczy się o nas. Po trzecie, nieograniczone możliwości Chrystusa do zaspokajania naszych potrzeb. I wreszcie, po czwarte, jak praktycznie możemy nauczyć się naprawdę doceniać tę pełną i bezgraniczną troskę Jezusa Chrystusa.

Czasami słyszymy o wielkich bohaterach wiary, takich jak Abraham czy Jozue w Starym Testamencie, czy apostoł Paweł lub Piotr w Nowym Testamencie, którzy dokonali wielkich rzeczy na chwałę Boga. Gdy o nich słyszymy, wspominamy, jak wielu ludzi poznało Pana dzięki ich posłudze i często chcemy pójść za ich przykładem, jesteśmy gotowi na wielkie wyczyny, ale potem przychodzi świadomość rzeczywistości: ale kim ja jestem, czy jestem zdolny do takich osiągnięć i ogarnia nas uczucie bezsilności. Nie, nie poradzę, nie jestem godzien, to nie dla mnie. Nigdy nie będę w stanie służyć Bogu tak, jak służyli ci bohaterowie wiary. To smutne, ale najczęściej jest to fakt, że czegoś nam brakuje, czegoś potrzebujemy.

Nawet Dawid, wielki mąż Boży, król Izraela, woła: „Jestem ubogi i nędzny, Panie. ” A gdy brakuje nam mądrości pamiętajmy o Liście Jakuba i jego słowach: „Jeśli komuś z was brakuje mądrości, niech prosi Boga. ” (Jak. 1:5). I czytając ten fragment Listu czasami myślimy sobie i mówimy: Panie, to mnie brakuje mądrości. Ten werset mówi o mnie. Nie rozumiem tego czy tamtego, nie mam odwagi podjąć taką a taką decyzję, albo nie mam dość sił.

Przypomnijmy co jest powiedziane o królu Judy, Jehoszafacie w 2 Księdze Kronik. Trzy armie wroga wystąpiły przeciwko niemu i zdał on sobie sprawę ze swojej całkowitej bezsilności. On modlił się do Pana i mówił: „Boże nasz! Czy ich nie osądzisz? Bo myśmy bezsilni wobec tej licznej tłuszczy, która wyruszyła przeciwko nam; nie wiemy też, co czynić, lecz oczy nasze na ciebie są zwrócone. ” (2Krk. 20:12). I my, podobnie jak Jehoszafat, czasami w trudnych sytuacjach możemy widzieć naszą całkowitą bezsilność.

Ponadto, nasze potrzeby mogą mieć charakter moralny. My jesteśmy grzeszni, całkowicie pogrążeni w źle. Jeremiasz powiedział: „Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać? ” (Jer. 17:9). Oznacza to, że nasze własne serce jest podatne na zwiedzenie, a gdy czynimy zło, serce zapewnia nas, że wszystko jest w porządku i że rzekomo postępujemy dobrze. Paweł w swoim Liście do Rzymian pisze: „Wiem, że nie mieszka we mnie, to jest w ciele moim, dobro. ” (Rzym. 7:18). To powiedział o sobie apostoł Paweł. Co pozostaje nam do powiedzenia? Oczywiście nie zawsze jesteśmy gotowi to przyznać.

Spójrzmy na kościół w Laodycei, o którym mowa jest w rozdziale 3 Księgi Objawienia, werset 17: „Mówisz bowiem: Jestem bogaty i wzbogaciłem się, i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że jesteś nędzny i pożałowania godny, biedny, ślepy i nagi. ” Czy to czasami nie dotyczy nas samych? Czy to nie my myślmy z pychą o naszych zdolnościach i możliwościach, podczas gdy tak naprawdę nie mamy nic. Ostrzeżenie apostoła Pawła napisane do Galatów w rozdziale 6 odnosi się również do każdego z nas. „Bo jeśli ktoś uważa, że jest kimś będąc nikim, oszukuje samego siebie. ” (Gal. 6:3).

Tak, jesteśmy żałośni i niegodni, ale to nie jest powód do rozpaczy. Przypomnijmy słowa Jezusa Chrystusa: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie. ” (Mat. 11:28-30). To właśnie proponuje nam Jezus Chrystus. Znając nasze potrzeby, On prosi nas, byśmy przyszli i złożyli je na Niego. Jak pięknie ujął to Dawid w swoim Psalmie 56: „Tyś policzył dni mojej tułaczki, Zebrałeś łzy moje w bukłak swój. Czyż nie są zapisane w księdze twojej? ” (Ps. 56:9).

Czy my zawsze pamiętamy, że Bóg zna każdą naszą łzę, że najmniejszy przejaw naszego smutku nie umknie Jego uwadze. On widzi nas dogłębnie i wraz z Jego spojrzeniem przenika nas Jego troska i miłość. Czy miałeś kiedykolwiek wrażenie przyjacielu, że Bóg Cię opuścił, czy czasami wydawało Ci się, że po prostu zapomniał o Twoim istnieniu. Izrael, naród wybrany przez Boga, znał to uczucie. „Pan mnie opuścił i Wszechmocny zapomniał o mnie” - czytamy u proroka Izajasza. (Iz. 49:14). I oto w następnym wersecie odpowiedź Pana. „Czy kobieta może zapomnieć o swoim niemowlęciu i nie zlitować się nad dziecięciem swojego łona? A choćby nawet one zapomniały, jednak Ja ciebie nie zapomnę. Oto na moich dłoniach wyrysowałem cię, twoje mury stoją mi zawsze przed oczyma. ” (Iz. 49:15-16).

A my czy zawsze zdajemy sobie sprawę, że wszystkie nasze zmartwienia i potrzeby są stale, żywo i wyraźnie obecne przed oczami naszego Pana Jezusa Chrystusa. Bóg wie o nas wszystko, wie o mnie i o Tobie przyjacielu. Nie może więc zdarzyć się tak, że coś z naszych potrzeb umknie Jego spojrzeniu, zostanie wymazane z Jego pamięci.

Ale teraz przypomnijmy, że Bóg nie tylko o nas pamięta, ale także troszczy się o nas. W 10 rozdziale Ewangelii Jana czytamy słowa, które mają bezpośrednie odniesienie do nas. Werset 11 mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem. ” Dalej Jezus mówi o trosce dobrego pasterza o swoje owce. Kontrastuje go z innymi, tj. z najemnikiem i wilkiem. I jaki wniosek możemy wyciągnąć z tego opisu? Czego dowiadujemy się o Jezusie jako o dobrym Pasterzu? Być może najważniejsze jest to, że pasterz sumiennie i z czułością troszczy się o swoje owce?

Pasterz poświęca czas i wysiłek, aby poznać swoje owce. Zna je wszystkie po imieniu. One rozpoznają Go po głosie i idą za Nim. Nie szczędzi sił, aby zaspokoić każdą ich potrzebę. Dla dobrego Pasterza każda owca jest cenna i ważna. I w chwili zagrożenia zapomina o sobie, oddając za nie swoje życie, gdyż są Mu tak drogie. Podobnie czyni Jezus opiekując się nami z troską i miłością. Jesteśmy Jego owcami, które są Mu drogie. Gdy zdamy sobie sprawę, że naszym dobrym Pasterzem jest sam Jezus, jakiego głębokiego znaczenia nabiera dla nas ten obraz.

Zastanówmy się teraz, w jaki sposób Jezus obdarza nas troszcząc się o nas. Ale na początku zauważmy, jakie są Jego możliwości. Spójrzmy na List do Efezjan, rozdział 3, werset 20. On mówi, że Ten, który według mocy działającej w nas potrafi daleko więcej uczynić ponad to wszystko, o co prosimy albo o czym myślimy. ” W Jezusie Chrystusie odnajdziemy tyle siły, że nawet nie potrafimy sobie wyobrazić. Obiecał to nam sam Bóg w tym fragmencie Pisma Świętego. Drugi List Piotra mówi, że „Boska Jego moc obdarowała nas wszystkim, co jest potrzebne do życia i pobożności. ” (2Ptr. 1:3). Wszystko, co potrzebne jest nam do życia i pobożności, zostało nam darowane przez Jezusa Chrystusa. Jeśli czujemy się słabi i zagubieni w swoim życiu, jeśli prześladują nas niepowodzenia, to nasze życie nie wystarczająco podąża za Chrystusowym przykładem. Oznacza to, że próbujemy obejść się bez Jego mocy, poradzić sobie naszymi własnymi, ludzkimi siłami, wyznaczając sposoby w jaki realizowana ma być ta troska Jezusa o nas. To On zaopatruje nas we wszystko i żywi nas.

W Liście do Rzymian czytamy: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z nim darować nam wszystkiego? ” (Rzym. 8:32). Patrząc na samą naturę Boga, możemy z ufnością powiedzieć, że On ześle nam wszystko, czego potrzebujemy. Zaprawdę On jest Bogiem, który daje nam, obdarza nas. Jezus podał przykład ptaków, które nie muszą siać ani zbierać, aby zdobyć pożywienie. A to są tylko ptaki, my jesteśmy tymi, za których On oddał swojego Syna na śmierć, dlatego bardzo ceni społeczność z nami. Czy możemy myśleć, że On o nas zapomniał i nie da nam jedzenia i odzieży? Oczywiście, że nie.

A jak my podchodzimy do naszych potrzeb fizycznych? Czy jeśli napotkamy niespodziewane wydatki, odczuwamy trwogę? Czy nie zapominamy, że niebiańskie skarby nie niszczeją? Przecież wszystko należy do Boga, „do mnie bowiem należy wszelkie zwierzę leśne i tysiące bydła na górach” - jak mówi Psalmista w Psalmie 50.

Po drugie, Jezus jest naszą mądrością. W 1 Liście do Koryntian powiedziane jest, że Jezus Chrystus „stał się dla nas mądrością od Boga. ” (1Kor. 1:30). Oznacza to, że przez Chrystusa poznajemy mądrość samego Boga. Pomyślcie tylko, mówi Jakub: „Jeśli komuś z was brakuje mądrości, niech prosi Boga, który daje wszystkim obficie i bez wypominania, a będzie mu dana. ” (Jak. 1:5). Nie zapominajmy prosić Boga o tę mądrość.

Po trzecie, Jezus jest naszym pokojem. Oto Jego słowa: „Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; daję wam nie tak, jak daje świat. Niech się nie trwoży wasze serce ani się nie lęka. ” (Jana 14:27). Czy nasze życie jest wypełnione pokojem, czy też pełne jest zmartwień i trosk? Czy jesteśmy uwikłani w kłopoty, czy też ufnie odpoczywamy w Jezusie Chrystusie, który jest naszym pokojem. List do Filipian mówi: „Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim przez modlitwę i prośbę z dziękczynieniem niech wasze pragnienia będą znane Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelkie zrozumienie, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. ” (Fil. 4:6-7). A Izajasz dodaje takie słowa: „Człowieka polegającego na Tobie zachowujesz w doskonałym pokoju, bo Tobie ufa. ” (Iz. 26:3).

Po czwarte, Jezus jest naszą mocą. Apostoł Paweł pisze: „Najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem mocny. ” (2Kor. 12:9-10). Być może wydaje się to dziwne, wręcz sprzeczne, ale istota nauczania jest prosta - moc Chrystusa jest dawana tym, którzy jej potrzebują, tj. tym, którzy są słabi. Jezus powiedział: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. ” (Mat. 28:18). Oznacza to, że dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Chwała i dziękczynienie Mu za to.

Po piąte, Jezus jest naszą pomocą w pokuszeniach. W drugim rozdziale Listu do Hebrajczyków czytamy: „A że sam cierpiał, będąc kuszony, może dopomóc tym, którzy są w pokusach. ” (Hebr. 2:18). Czy wzywasz przyjacielu na pomoc Chrystusa, aby pomógł Ci w Twoich duchowych bitwach, czy wolisz iść sam?

I po szóste, Jezus jest naszą sprawiedliwością. Jezus Chrystus tam na krzyżu położył kres wszystkim naszym grzechom i słabościom. Zostały nam całkowicie przebaczone grzechy. W oczach Bożych jesteśmy teraz sprawiedliwi. W 2 Liście do Koryntian w 5 rozdziale czytamy te cudowne słowa: „On (to znaczy Bóg) tego, który nie znał grzechu, za nas grzechem uczynił, abyśmy w nim stali się sprawiedliwością Bożą. ” (2Kor. 5:21). W Chrystusie otrzymaliśmy przebaczenie i nie dźwigamy już ciężaru naszych grzechów. W Chrystusie zostaliśmy uznani za sprawiedliwych przed świętym Bogiem. On jest naszą prawdziwą sprawiedliwością. Chwała Mu za to na wieki.

Dzisiaj tylko pokrótce poruszyłem te obszary, w których widzimy, że Chrystus zaspokaja wszelkie nasze potrzeby. Nauczanie Biblii jest oczywiście znacznie szersze i głębsze. Biblia uczy, że w Chrystusie mamy wszystko. Paweł pisze: „Bóg mój zaspokoi wszelką waszą potrzebę według swego bogactwa w chwale, w Chrystusie Jezusie. ” (Fil. 4:19). Czy słowa Jezusa Chrystusa mogą się nie wypełnić? Oczywiście, że nie. Jego bogactwo nie wyczerpie się. A Bóg stanowczo obiecał, że zaspokoi wszelką naszą potrzebę według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie.

Czy w to wierzysz przyjacielu, czy wierzysz, że Chrystus ma wszystko, czego potrzebujesz? W tym nasza wiara opiera się na Słowie Bożym. W Liście do Kolosan powiedziane jest, że w Chrystusie „który jest głową wszelkiej zwierzchności i władzy”, jesteśmy pełni w Nim. Jaka jest nasza odpowiedź na te wspaniałe obietnice Boże? Czy wierząc, że Chrystus jest źródłem dosłownie wszystkiego, zawsze zwracamy się do tego źródła? Czy nie zdarza się tak, że nasze potrzeby i obowiązki zaciemniają nasze życie i pozbawiają go należnego mu bogactwa?

Pytanie jednak brzmi, czy my korzystamy z tej możliwości, czy czerpiemy z tego źródła? Odpowiedź na nasze potrzeby przychodzi poprzez modlitwę i zgodnie z naszą wiarą. Bóg mówi do nas wszystkich: „Wołaj do mnie, a odpowiem ci i oznajmię ci rzeczy wielkie i ukryte, których nie znasz. ” (Jer. 33:3). Doświadczyć całego dobra, jakie Chrystus może dać poprzez własne doświadczenia, jest dostępne dla każdego wierzącego, bez wyjątku.

Pozwól, że udzielę Ci przyjacielu kilka praktycznych rad. Przede wszystkim poświęć trochę czasu na dokładne zapoznanie się z treścią Psalmu 23. Dzisiaj patrzyliśmy na Jezusa Chrystusa jako na Dobrego Pasterza. Zapisz na kartce papieru, zgodnie z tekstem tego Psalmu, wszystkie obietnice, które Jezus jako Pasterz daje nam, swoim owcom. Nie bez powodu ten Psalm nazywany jest Psalmem pasterskim. Zapisz wszystkie obietnice jedna po drugiej. Następnie na drugiej kartce papieru wypisz wszystkie główne potrzeby swojego życia, najpilniejsze z nich. Może to być brak zdrowia, pieniędzy, mądrości itp. Możliwe, że w jakiejś sprawie szczególnie potrzebujesz przewodnictwa Bożego. I na koniec, codziennie proś Boga w modlitwie, aby pokazał Ci moc Chrystusa i pokazał, jak ta moc może się objawiać poprzez wszystkie Twoje przeciwności losu i potrzeby. Przedstaw je Bogu w modlitwie, jedna po drugiej. A jeśli całkowicie Mu zaufasz, całkowicie na Nim będziesz polegał, to zgodnie z Jego obietnicą da Ci wszystko, czego potrzebujesz, nie według Twojej, ale według Swojej woli. Tak więc zasługa w tym przypadku nie będzie Twoja, ale Jego.

A jeśli przyjacielu jeszcze nie poznałeś tego wspaniałego Pasterza, jako swojego osobistego Zbawiciela, to od tego musisz zacząć. Musisz przyjąć Go jako swojego osobistego Zbawiciela, a wtedy odkryjesz, że Ten, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale wydał go za Ciebie, jakże nie miałby z nim darować Ci wszystkiego? Amen.

Szukaj na tym blogu

Followers

Obsługiwane przez usługę Blogger.